-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
Największą wadą tej książki jest to, że jest drugą częścią "Plugawego spisku".
"Plugawy spisek" w swojej kategorii jest absolutnie wybitny. Zaskakujący, mroczny, ale nie oderwany od rzeczywistości. Względnie prawdopodobny. Z fantastycznie budowaną mroczną atmosferą. Idealnie przyprawiona potrawa, zasługująca w pełni na gwiazdkę Michelin.
"Cierpliwość diabła" wypada przy tym blado. Jak dla mnie mało zaskakujący finał - spodziewałem się, że zabił ogrodnik. ;) To co fajnie budowało postać głównej bohaterki w "Plugawym spisku" - w tej części jest przegadane, przesmażone, nudne i mdłe. Opisy wewnętrznych emocji ciągną się niczym kiepskie kluski śląskie, dominując akcję. Wszystko to jest takie trochę naiwne i przerysowane. Trochę jak potrawa z podrzędnego baru dworcowego - zjeść się to da i jak człowiek głodny, to nawet smakuje, ale musi być z keczupem (wiadomo - z keczupem wszystko da się zjeść). Generalnie - trudniej było mi się skupić. Nudziłem się.
Z lekką nieufnością sięgam po trzecią część, żeby całkiem nie zepsuć sobie wspomnień po części pierwszej.
Największą wadą tej książki jest to, że jest drugą częścią "Plugawego spisku".
"Plugawy spisek" w swojej kategorii jest absolutnie wybitny. Zaskakujący, mroczny, ale nie oderwany od rzeczywistości. Względnie prawdopodobny. Z fantastycznie budowaną mroczną atmosferą. Idealnie przyprawiona potrawa, zasługująca w pełni na gwiazdkę Michelin.
"Cierpliwość diabła" wypada przy...
Dawno nie trafiłem na coś tak, w moim odczuciu, dobrego.
Może dlatego, że to literatura francuska. Po amerykańskiej i polskiej, w której prawie zawsze wszystko kończy się dobrze - ta książka jest miłą odmianą. Bo niespodziewane zakończenia wątków są bliższe rzeczywistości, bliższe życiu niż banalne opowieści, które czyta się niczym bajki - z przekonaniem, że wszystko się skończy dobrze i nic się nie stanie bohaterom.
A może dlatego, że książka stawia ciekawsze pytania, a nie tylko proponuje łatwą rozrywkę? Czym jest społeczna norma? Jak stanowione jest prawo? Co, gdyby normę ukształtować inaczej? Co, gdyby na kształtowanie norm społecznych mieli taki sam wpływ ci, których większość uważa za zwyrodnialców i społecznych wyrzutków? Dlaczego są oni tym, kim są? Stanowią wyłom w społecznym porządku współczesnego świata? A może są najlepiej ewolucyjnie przystosowaną grupą, która może dążyć do emancypacji?
Ta książka była tak dobra, tak dobrze napisana, z atmosferą zbudowaną w taki sposób, że nawet nie drażni mnie jej pewne odrealnienie, szczególnie pod koniec. Sposób prowadzenia fabuły sprawia, że można uznać zakończenie za prawdopodobne, choć niezwykłe. Nie mogłoby istnieć w oderwaniu od reszty książki - wówczas wydawałoby się absurdalne. To budowanie historii przez całą książkę sprawia, że i zakończenie "łyknąłem jak pelikan".
Książka przenosi czytelnika w świat najciemniejszego mroku. Świat psychopatów, umysłów tak mrocznych, że trudnych do objęcia rozumem "normalnego człowieka". A może po prostu "normalni ludzie" są ewolucyjnie niedostosowani?
I na koniec - książka nosi tytuł "Plugawy spisek". Nie wiem, czy to pomysł polskiego wydawcy, ale słowo "plugawy" trochę trąci myszką. "Plugawy", "splugawiony", to słowa mogące dziś uchodzić za anachronizmy. Natomiast w książce pojawia się wielokrotnie określenie "pierwotny spisek" i moim zdaniem ono lepiej oddaje sens tej historii. Taki tytuł powinna właśnie nosić ta książka.
Dawno nie trafiłem na coś tak, w moim odczuciu, dobrego.
Może dlatego, że to literatura francuska. Po amerykańskiej i polskiej, w której prawie zawsze wszystko kończy się dobrze - ta książka jest miłą odmianą. Bo niespodziewane zakończenia wątków są bliższe rzeczywistości, bliższe życiu niż banalne opowieści, które czyta się niczym bajki - z przekonaniem, że wszystko się...
2021-06-21
Są książki, Ksiązki i KSIĄŻKI.
Dla mnie ta pozycja jest przedstawicielką trzeciego z wymienionych gatunków. Z kilku powodów.
Po pierwsze, może to trochę kontrowersyjne, ale pomimo wszystkich wad - polubiłem główną bohaterkę. Wszyscy mamy słabości. Małe, większe, ogromne. Rachel już dawno jest po niewłaściwej stronie mocy jeśli chodzi o konsumpcję alkoholu, niemniej jednak - taka po prostu jest. Albo raczej trochę życie taką ją uczyniło.
Jedną z pierwszych myśli, gdzieś na początku książki, była "jaka ta książka jest smutna i przygnębiająca". Przez chwilę myślałem, czy sobie nie odpuścić. Ale ta książka jest dokładnie taka, jak jej główna bohaterka. I tym mnie kupiła - i książka i bohaterka. To jest spójne. Smutne, mroczne, ale spójne.
Po drugie, ta książka to jest kryminał-klasyk. Choć nie do końca. Ale o tym za chwilę. Polscy autorzy kryminałów w ostatnich latach przyzwyczaili nas do tego, że dobry kryminał wymaga popisywania się wiedzą z zakresu kryminologii. Żeby rozwiązać zagadkę trzeba wiedzieć ile stygną zwłoki w studzience ciepłowniczej, co robi z organizmem benzyna wstrzyknięta w serce, jakie rozbryzgi krwi powoduje rozcięcie tętnicy, a jakie sztylet wbity w odbyt itd. Stąd na końcu ich książek zawsze pojawia się długa lista podziękowań dla patologów sądowych.
W tej książce tego nie ma. Jest tajemnica, jest trup, jest poszukiwaczka prawdy i intryga. Nie ma tajemnic, do których trzeba ukończyć medycynę, aby je rozwiązać. Jest w tym pewien rodzaj prostoty. Coś w rodzaju iluzji "phi, coś takiego każdy może napisać".
Po trzecie, napisałem, że to nie jest do końca kryminał-klasyk. Głównie za sprawą dziur w pamięci Rachel (Ad vocem do niektórych opinii - ona MUSI być alkoholiczką, bo to ma kluczowe znaczenie dla fabuły). To nadaje tej książce klimat mrocznego thrillera. W którymś momencie pomyślałem, że to gotowy scenariusz na film i... okazało się że taki powstał już dawno. Pewnie obejrzę, niemniej obawiam się, czy udało się odtworzyć ten mroczny klimat powieści. Zobaczymy.
Po czwarte wreszcie, ujęła mnie potrójna perspektywa. Sposób widzenia tych samych zdarzeń przez trzy kobiety. Te same zdarzenia i te same życiorysy pisane różnie, w zależności od tego, kto o nich opowiada. To nieczęsty zabieg, moim zdaniem tu bardzo trafiony. I za sprawą pewnego minimalizmu (wybór trzech postaci) prezentujący się lepiej niż w innej powieści tej samej autorki - "Zapisane w wodzie" - również dobrej, ale według mnie bardziej, nomen omen, rozmytej.
Są książki, Ksiązki i KSIĄŻKI.
Dla mnie ta pozycja jest przedstawicielką trzeciego z wymienionych gatunków. Z kilku powodów.
Po pierwsze, może to trochę kontrowersyjne, ale pomimo wszystkich wad - polubiłem główną bohaterkę. Wszyscy mamy słabości. Małe, większe, ogromne. Rachel już dawno jest po niewłaściwej stronie mocy jeśli chodzi o konsumpcję alkoholu, niemniej jednak...
Sięgnąłem po tę książkę zachęcony serią Mariusza Czubaja o komisarzu Heinzu.
Tym razem trudno oprzeć się wrażeniu, że Marcin Hłasko wzorowany jest na chandlerowskim Philipie Marlowe. Prywatny detektyw, rozwiązuje skomplikowane zagadki, igrając z losem ("zabili go i uciekł"). Jest w tym coś fantastycznego, niczym w serii o Jamesie Bondzie.
Niemniej jednak nie uwiodła mnie ta powieść. Może dlatego, że w mojej ocenie Heinz zawiesił poprzeczkę zbyt wysoko? A może dlatego, że political fiction nie jest moim ulubionym gatunkiem?
Jeśli ktoś czuje się dobrze w takich klimatach - powinien być zadowolony.
Sięgnąłem po tę książkę zachęcony serią Mariusza Czubaja o komisarzu Heinzu.
Tym razem trudno oprzeć się wrażeniu, że Marcin Hłasko wzorowany jest na chandlerowskim Philipie Marlowe. Prywatny detektyw, rozwiązuje skomplikowane zagadki, igrając z losem ("zabili go i uciekł"). Jest w tym coś fantastycznego, niczym w serii o Jamesie Bondzie.
Niemniej jednak nie uwiodła mnie...
2021-06-02
W sumie cieszę się, że skończyłem się męczyć. ;)
Na wstępie zaznaczę, że miałem do czynienia z audiobookiem, ale postaram się oddzielić w mojej opinii ocenę książki od opinii o wydaniu audio.
Ale do rzeczy.
Powiedziały mi jaskółki, że niedobre są spółki. Każdy ze współautorów tej powieści ma w swoim portfolio znacznie lepsze książki niż ta.
Główny bohater - nadinspektor Pater - to taki trochę gdański Colombo. Ale jednak Colombo budził we mnie więcej sympatii i łatwiej jest mi się z nim utożsamiać. Z Paterem łączy mnie natomiast jedno - "faszyzm językowy". Cała reszta Patera jest kompletnie rozlazła. Podstarzały gość po przejściach od którego aż bije nijakość. I na dodatek niezbyt bystry (przegrywa z czytelnikiem w udzielaniu odpowiedzi na niektóre zagadki).
Sama historia - dość zawiła, akademicko interesująca, ale w mojej ocenie niezbyt prawdopodobna. To jest coś co zasadniczo odróżnia tę książkę od innych książek Czubaja (np. serii o komisarzu Heinzu). I to chyba sprawia, że nie mam serca do tej powieści.
Teraz o audiobooku. Czytającymi tę powieść są sami autorzy. Niestety. ;)
Po 6-letnim doświadczeniu w czytaniu na dobranoc moim córkom sądzę, że byłbym w stanie przeczytać tę książkę z większym zaangażowaniem i lepszą intonacją. Monotonnie, z nieoczekiwanymi pauzami, trochę chyba za karę. Dialogi - niekiedy nie wiadomo który z bohaterów dialogu wygłasza swoją frazę. Brak pauz pomiędzy rozdziałami. Panowie nie są profesjonalistami w tym zakresie. Gorzej mógł zrobić to tylko syntezator. Ta książka czytana przez profesjonalistę na pewno zyskałaby u mnie przynajmniej jedną gwiazdkę.
Jakość wydania też nie powala - wyłapałem nawet w tle autoalarm przez kilka sekund (myślałem, że takie rzeczy się nagrywa w studiu, a nie w garażu).
Dopełnieniem tej potężnej katastrofy jest "nieumienie w liczebniki porządkowe". Obydwaj panowie są konsekwentni. Konsekwentnie tkwią w błędzie. "Drugi lipca DWUTYSIĘCZNEGO szóstego roku". Serio? Dwóch panów literatów i korektor czy recenzent (nie wiem jak się może nazywać takie stanowisko) wydawnictwa (pozdrowienia dla Biblioteki Akustycznej) nie wiedzą, że poprawną formą jest "drugi lipca DWA TYSIĄCE szóstego roku"? W powieści, w którym główny bohater jest "językowym faszystą"? Litości!
W sumie cieszę się, że skończyłem się męczyć. ;)
Na wstępie zaznaczę, że miałem do czynienia z audiobookiem, ale postaram się oddzielić w mojej opinii ocenę książki od opinii o wydaniu audio.
Ale do rzeczy.
Powiedziały mi jaskółki, że niedobre są spółki. Każdy ze współautorów tej powieści ma w swoim portfolio znacznie lepsze książki niż ta.
Główny bohater -...
2020-08-02
Niby w tej książce wszystko jest. Jest pomysł, jest trochę akcji, jest gatunek, który lubię. A jednak jakoś mi się ciągnęła. Może za sprawą bohaterów, z którymi nie czuję żadnej więzi? Postaci wydają mi się płytkie, nieciekawe. Całkiem odwrotnie niż na przykład u Chmielarza (który czasami męczy mnie zbyt rozbudowanym tłem psychologicznym postaci, ale jednak wolę chyba przegięcie w tę stronę). Nie mam przekonania, że sięgnę po kolejną książkę autora.
Niby w tej książce wszystko jest. Jest pomysł, jest trochę akcji, jest gatunek, który lubię. A jednak jakoś mi się ciągnęła. Może za sprawą bohaterów, z którymi nie czuję żadnej więzi? Postaci wydają mi się płytkie, nieciekawe. Całkiem odwrotnie niż na przykład u Chmielarza (który czasami męczy mnie zbyt rozbudowanym tłem psychologicznym postaci, ale jednak wolę chyba...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-18
Fajna książka, dobrze się z nią bawiłem. Zarówno z racji gatunku, jak i stylu autorki, który jest dość łatwy w odbiorze (choć gdzieś na początku książki przez chwilę zwątpiłem przy słowach "gorący napitek" - kto tak dzisiaj mówi?).
Jak dla mnie trochę trudny był brak jedności czasu - chwilami traciłem orientację i choć szybko się odnajdowałem, to jednak nie całkiem mi to odpowiada.
Finał - zaskakujący, choć można się pobawić w domysły "kto zabił". I nie był to ogrodnik. ;)
Sięgam po drugą część serii.
Fajna książka, dobrze się z nią bawiłem. Zarówno z racji gatunku, jak i stylu autorki, który jest dość łatwy w odbiorze (choć gdzieś na początku książki przez chwilę zwątpiłem przy słowach "gorący napitek" - kto tak dzisiaj mówi?).
Jak dla mnie trochę trudny był brak jedności czasu - chwilami traciłem orientację i choć szybko się odnajdowałem, to jednak nie całkiem mi to...
2020-06-18
Wbrew wielu opiniom - według mnie ta książka jest lepsza od "Wyrwy". Wątek kryminalny nie jest dodatkiem do fabuły, lecz jest z nią ładnie spleciony. Finał - dla mnie zaskakujący (czego nie mógłbym napisać o "Wyrwie"). Jednocześnie - podobnie jak w innych przeczytanych przeze mnie książkach tego autora - bohaterowie mają swoje historie, mają swoją głębię i każdy z nich ma swoje dramaty. No i każdy z nich jest w jakiś sposób ofiarą - nawet (a może przede wszystkim) ten, który wydaje się kreaturą pierwszego sortu (tych w książce akurat nie brakuje). Nic nie jest czarne ani białe - odcieni szarości w tej książce jest więcej niż w tęczy kolorów. Mnie się podobało.
Wbrew wielu opiniom - według mnie ta książka jest lepsza od "Wyrwy". Wątek kryminalny nie jest dodatkiem do fabuły, lecz jest z nią ładnie spleciony. Finał - dla mnie zaskakujący (czego nie mógłbym napisać o "Wyrwie"). Jednocześnie - podobnie jak w innych przeczytanych przeze mnie książkach tego autora - bohaterowie mają swoje historie, mają swoją głębię i każdy z nich ma...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki sensacyjne, w których akcja toczy się jak u Hitchcocka - najpierw jest trzęsienie ziemi, a później napięcie rośnie. Są też takie, w których na początku jest nuda, a później akcja rozwija się pomału i na końcu są fajerwerki. Albo i nie.
Ta książka jest przedstawicielem drugiego typu sensacji. I nie jest to mój ulubiony typ. Do połowy się w sumie nudziłem, prawie się poddałem. Końcówka była niezła. Zupełnie nie identyfikowałem się w tej książce z którymkolwiek z bohaterów. Nic mnie nie "wiązało" do tej lektury. Brnąłem do końca, ale bardziej był to spacer w mule niż przebieżka po kwiecistej łące.
To nie jest książka, która pozostanie w mojej pamięci na długo.
Są takie książki sensacyjne, w których akcja toczy się jak u Hitchcocka - najpierw jest trzęsienie ziemi, a później napięcie rośnie. Są też takie, w których na początku jest nuda, a później akcja rozwija się pomału i na końcu są fajerwerki. Albo i nie.
więcej Pokaż mimo toTa książka jest przedstawicielem drugiego typu sensacji. I nie jest to mój ulubiony typ. Do połowy się w sumie nudziłem,...