Dość szybko się czyta, fabuła całkiem całkiem, choć tytułowa bohaterka trochę irytująca. Jakoś ciężko było mi ją polubić.
Catherine (czy jak kto woli Petite Anglaise) pisze bloga, gdzie podpisuje się właśnie jako Mała Angielka - mieszkająca w Paryżu. Na blogu pisze o swoim życiu w obcym kraju, ale też o swoim życiu uczuciowym. Opisuje swojego partnera (Pana Żabojada) i ich córeczkę Kijankę. Z jej wpisów wynika, że nie jest kobietą szczęśliwą ani spełnioną - jej związek jest na etapie wypalania się, a dziecko wydaje się być dla niej przeszkodą (choć często też zachwyca się małą).
Streszczać całej historii nie będę, nie chcę też zdradzić całej fabuły, bo wtedy mogę zniechęcić innych do przeczytania tej książki. Powiem tylko, że łatwo jest domyślić się jak skończy się cała historia - ja już tak od połowy spodziewałam się takiego końca, choć nie przewidziałam kolejnego romansu...
Po lekturze "Małej Angielki" stwierdzam, że nie lubię tego typu bohaterek. Mój mąż, który też przeczytał (sic!)- w podróży tę - książkę, powiedział, że Cat jest co najmniej dziwna i też nie spodobała mu się jako bohaterka. Dodał, że jest mocno angielska ( z zachowania), co przypomina Bridget, której on nie trawi...

To może coś o zaletach? Niewątpliwie Paryż, a konkretnie jego opisy. Jest tu dużo nawiązań do znanych miejsc i to przywołało u mnie wspomnienia z tygodniowego pobytu w tym mieście. Co więcej, nabrałam ochoty, aby to wszystko znów zobaczyć.

To jeszcze tylko słówko o języku francuskim. Dla osób, które go nie znają lektura pewnych fragmentów może być denerwująca, bo miejscami mamy całe zdania lub zwroty po francusku, ale bez tłumaczenia! Większości można się domyślić, ale jak ktoś nie miał nigdy kontaktu z tym językiem, to może być ciężko. Mnie akurat ratowała znajomość innych języków romańskich. Zawsze można skorzystać ze słownika, ale myślę, że jeśli autorka tego nie przełożyła, to powinien zrobić to tłumacz. Do tłumaczenia też mam kilka zarzutów, ale o tym już nie będę się rozpisywać...

Ogólnie: książka może być: na wakacje, do pociągu. Nie porywa, ale też nie odrzuca. Dla mnie 4,5/10.

Dość szybko się czyta, fabuła całkiem całkiem, choć tytułowa bohaterka trochę irytująca. Jakoś ciężko było mi ją polubić.
Catherine (czy jak kto woli Petite Anglaise) pisze bloga, gdzie podpisuje się właśnie jako Mała Angielka - mieszkająca w Paryżu. Na blogu pisze o swoim życiu w obcym kraju, ale też o swoim życiu uczuciowym. Opisuje swojego partnera (Pana Żabojada) i ich...