" W pochmurne wiosenne popołudnie. Londyn rozpoczął pościg po wyschniętym dnie dawnego Morza Północnego za niedużym górniczym miasteczkiem."
Tak zaczyna się książka pana Reeve, przenosząca nas do zniszczonego wojną świata przyszłości. Ery "mobilizmu" gdzie wielkie ruchome miasta, zgodnie z zasadami miejskiego darwiznizmu, polują na i pożerają mniejsze miasteczka i osady. Świata latających maszyn, przypominających sterowce/balony i ludzi poszukujących resztek starych zapomnianych technologii.
Książka dziwna... Trudna do jednoznacznego sklasyfikowania, zaszufladkowania, oceny. Dziwny nieco steampunk, połączony z post-apo...Wymykająca schematom, także jeśli idzie o sposób przedstawienia świata i ludzi. Choć to lektura dla młodszych czytelników, przynajmniej teoretycznie, jeśli ktoś spodziewa się naiwnej, cukierkowej, optymistycznej opowiastki... Będzie zaskoczony i pewnie zaszokowany momentami. Już od samego praktycznie początku autor pokazuję, że - jak się mówi - życie to nie je bajka. Bohaterowie rzadko bywają krystalicznie uczciwi i "czyści", wszystkie panny piękne, a ludzie w gruncie rzeczy dobrzy i honorowi. I to właśnie, poza świetnym pomysłem z ruchomymi miastami, najbardziej wyróżnia tę książkę. Spora porcja realizmu i (zwłaszcza momentami) brutalności. Wady... Nie będąc nastolatkiem i przy sporym oczytaniu, jeśli idzie o fantastykę, nie pogniewałbym się gdyby autor przyłożył się bardziej, jeśli idzie o styl, język. No i szkoda też trochę, że nie rozbudował, wykorzystał bardziej, niewątpliwie świetnego pomysłu. Z drugiej strony... Jest kontynuacja, więc kto wie... Ogólnie... Raczej dla rozpoczynających swą przygodę z fantastyką.

" W pochmurne wiosenne popołudnie. Londyn rozpoczął pościg po wyschniętym dnie dawnego Morza Północnego za niedużym górniczym miasteczkiem."
Tak zaczyna się książka pana Reeve, przenosząca nas do zniszczonego wojną świata przyszłości. Ery "mobilizmu" gdzie wielkie ruchome miasta, zgodnie z zasadami miejskiego darwiznizmu, polują na i pożerają mniejsze miasteczka i osady....