Z głowy

Okładka książki Z głowy
Janusz Głowacki Wydawnictwo: Świat Książki Seria: Nowa proza polska biografia, autobiografia, pamiętnik
269 str. 4 godz. 29 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Nowa proza polska
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2008-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2004-01-01
Liczba stron:
269
Czas czytania
4 godz. 29 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324713103
Tagi:
autobiografia intelektualna

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
1399 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
404
282

Na półkach: , , , ,

Z GŁOWY DEFINITYWNIE

Są książki, które wraz z wiekiem (czytelnika) przestają się podobać, są też i takie, do których trzeba dojrzeć. „Z głowy”, fabularyzowana autobiografia Janusza Głowackiego (1938-2017) należy zdecydowanie do tego ostatniego grona. Nie pamiętam nawet, który już raz ją przeczytałem. Trzeci? Czwarty? Pamiętam za to, jak bardzo mi się nie podobała, gdy czytałem ją po raz pierwszy, jako szesnastolatek, tuż po jej pierwszym wydaniu przez Świat Książki, w 2004 roku. Odstręczał mnie przede wszystkim wielopiętrowy cynizm autora, wisielczy humor, szarganie świętości. Tak się jednak złożyło, że przez lata Janusz Głowacki stopniowo awansował w mojej hierarchii wraz z rozwojem mojego myślenia o literaturze – dziś już ma status niekwestionowanego mistrza słowa, a to, co wtedy uważałem za główne wady tej prozy, dziś uważam za jej niezaprzeczalne zalety. Głowacki prezentuje bowiem krytyczne i niejednorodne spojrzenie na rzeczywistość, podkreślając, że nie jest ona czarno-biała, co tak bardzo irytuje osoby, mające uproszczone, jednowymiarowe spojrzenie na Polskę i na świat.

Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że autobiografia Janusza Głowackiego została przez samego autora nieco podkoloryzowana, tu i ówdzie opatrzona „ozdobnym słowem”, to nie zmienia to faktu, że „Z głowy” to doskonała, a nade wszystko mądra lektura. Czytelnik ma okazję prześledzić drogę życia pisarza, a nadmienić trzeba, że Głowacki miał tych dróg kilka: najpierw drogę do bycia pisarzem (miał co prawda zostać aktorem, ale został wyrzucony ze szkoły teatralnej za kompletny brak zdolności i cynizm, gdy nie chciał, tak jak inni studenci toczyć się po scenie udając jajko). Rzecz jasna, w tle cały czas pojawia się bogate życie nocnej Warszawy (SPATiF, Ściek, Hybrydy itd.), którego Głowacki był wyjątkowo gorliwym uczestnikiem, z całą armią anegdot, ekscesów i osobliwych postaci (np. Jan Himilsbach, który kiedy szedł do knajpy wkładał każdą ze swoich sztucznych szczęk, które nazywał klawiszami, do innej kieszeni, by nie zgubić obu naraz). Pierwsze opowiadania, felietony w warszawskiej „Kulturze” (tu pojawia się tak samo odrażająca, co fascynująca postać Janusza Wilhelmiego, redaktora naczelnego), a wreszcie pierwsze sztuki teatralne i uznanie międzynarodowe. Przełomowym momentem w życiu Głowackiego, jest, jak w przypadku wielu Polaków, grudzień 1981 roku, który pisarza zastaje w Londynie, podczas prób jego sztuki „Kopciuch”. Podejmuje on decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, „dzikiego kraju, w którym nikt nawet nie wie, kto to jest Himilsbach”, gdzie zaczyna się „zaciskanie zębów, odbierająca sen próba przetrwania i oszczędzanie na wszystkim, nawet na metrze”.

Przepięknie, w stylu jakiejś apoteozy, która przecież jest tak naprawdę „antyapoteozą”, opisuje Głowacki Nowy Jork w rozdziale zatytułowanym „Za duże miasto”: „Nowy Jork jest za duży. Za duży dla stałych mieszkańców, a co dopiero dla emigrantów, którzy codziennie wysypują się setkami z jumbo jetów na lotnisku J.F.K. Delikatnie się ich przesłuchuje, robi zdjęcia, bierze odciski palców, przepuszcza, zawraca, albo aresztuje. A jak przepuszcza, to zaraz potem gdzieś się gubią. Czasem coś tam o nich jeszcze słychać, że coś odkryli albo namalowali, napisali, czy nakręcili. Albo kogoś zabili czy ktoś ich zastrzelił. Ale na ogół rozpuszczają się na dobre”. Tego „rozpuszczenia” doświadczył sam, gdy stwierdził, że „w Nowym Jorku w jednej chwili przestał istnieć Głowacki playboy, środowiskowy pisarz, przewrotny felietonista i ozdoba przyjęć. Narodził się za to przestraszony, źle mówiący po angielsku nieznany pisarz bez pieniędzy”.

I jeszcze o cynizmie, który jest najczęstszym zarzutem wobec Głowackiego i jego prozy, autor w „Z głowy” rozliczył się i z tym zagadnieniem: „(…) zacząłem cynika udawać i doszedłem do dużej wprawy. Ale z udawaniem są zawsze kłopoty (…) Otóż ja się tak przyzwyczaiłem do udawania, że żyję ironicznie, że po paru latach już nie byłem pewien, czy jeszcze udaję”. Podzielam zdecydowanie ironiczny stosunek Głowackiego do życia i myślę sobie, że być może dojrzewanie nierozerwalnie wiąże się z cynicznieniem. Autobiografię Janusza Głowackiego uważam za świetną książkę, im starszy jestem, za każdym razem znajduję w niej coś innego – ciekawe, co znajdę przy ponownej lekturze za kilka lat, kiedy już tak bardzo rozpuszczę się w jednym ze zbyt dużych miast świata, że jedyne, co mi pozostanie, to udawać jajko, albo szumieć jako drzewo.

Tak scharakteryzowano pisarski idiom Głowackiego we wspomnieniu, które ukazało się w GW w dn. 31 października, w przeddzień Wszystkich Świętych: „Niczego nie mówił wprost. O sobie właściwie wcale. I w prozie, i w rozmowie uciekał na piętra wyższe, gdzie mieszka absurd. W finezyjny żart, pikantną anegdotę, ożywcze porównania. Lubił skrót, metaforę i językowy ping-pong. Jeśli piłeczka zgrabnie mu się odbijała, było trochę chichotu, takiego czechowowskiego, najmądrzejszego na świecie”. Janusz Głowacki, tuż przed swoją z lekka surrealistyczną śmiercią w Egipcie, pracował nad „Z głowy 2”. Jak na razie nie wiadomo, czy udało mu się książkę dokończyć i czy to, co autor zdążył napisać kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. A tak bardzo już brakuje ironicznego spojrzenia Janusza Głowackiego na coraz bardziej cyniczne czasy. A zatem spóźnione good night, Dżanus, mistrzu. Teraz masz to już wszystko „Z głowy”, definitywnie.

Z GŁOWY DEFINITYWNIE

Są książki, które wraz z wiekiem (czytelnika) przestają się podobać, są też i takie, do których trzeba dojrzeć. „Z głowy”, fabularyzowana autobiografia Janusza Głowackiego (1938-2017) należy zdecydowanie do tego ostatniego grona. Nie pamiętam nawet, który już raz ją przeczytałem. Trzeci? Czwarty? Pamiętam za to, jak bardzo mi się nie podobała, gdy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 887
  • Chcę przeczytać
    694
  • Posiadam
    453
  • Ulubione
    60
  • Teraz czytam
    36
  • Literatura polska
    21
  • 2019
    11
  • Chcę w prezencie
    7
  • 2011
    7
  • Literatura polska
    7

Cytaty

Więcej
Janusz Głowacki Z głowy Zobacz więcej
Janusz Głowacki Z głowy Zobacz więcej
Janusz Głowacki Z głowy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także