Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty

Okładka książki Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty Mikołaj Brykczyński
Okładka książki Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty
Mikołaj Brykczyński Wydawnictwo: Open filozofia, etyka
270 str. 4 godz. 30 min.
Kategoria:
filozofia, etyka
Wydawnictwo:
Open
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2023-01-01
Liczba stron:
270
Czas czytania
4 godz. 30 min.
Język:
polski
ISBN:
9788385254881
Tagi:
historia nauka filozofia etyka
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
38
38

Na półkach: , ,

W sumie mój przedmówca Graven ma rację, książka mniej porywająca niż poprzednik, ale też mówiąca o innych chociaż powiązanych tematach.

Książka w genialny sposób pokazuje, że nauka współczesna bezpodstawnie uzurpuje sobie prawo do obiektywności, nie mówiąc już o uzurpowaniu sobie prawa do bycia jedynym słusznym pryzmatem, przez który należy patrzeć na świat.

Autor w sumie rozwija sentencję dr Davida Berlinskiego "Czy wyobrażaliście sobie, że nauka to bezinteresowne poszukiwanie prawdy? Cóż, byliście w błędzie." David Berlinski "Szatańskie urojenie" wyd. Prószyński i S-ka, 2009

Robi to pokazując, że nauka posiada "mit założycielski", w ramach którego nauka fałszuje swoją własną historię, cały swój rodowód. Nie, Kopernik nie był geniuszem bojącym się Kościoła, który odkrył coś co zmieniło postrzeganie geocentryzmu, a jego heliocentryzm jak zresztą chociażby Galileusza wynikał z hermetycznej wiary w boskość Słońca. Jeśli jesteś innego zdania przeczytaj tę książkę, ale przedtem [ nie jest to konieczne, ale jeśli chcesz wynieść z lektury tej publikacji jak najwięcej ] zalecam przeczytać wpierw "Strukturę rewolucji naukowych" Thomasa Kuhna jak i "Mit nauki" Mikołaja Brykczyńskiego.

Genialny był rozdział 11. Pokazał on, że polowania na czarownice były powodowane mechanistyczną wizją świata do której czarownice nie pasowały. Można powiedzieć, że to wizja, która stała się podstawą współczesnej nauki i zmieniła sposób myślenia ludzi przyczyniła się do prześladowania czarownic. Polowania na czarownice [które miały miejsce w nowożytności], były de facto podyktowane walką z animistycznym światopoglądem i forsowaniem idei mechanistycznego światopoglądu. Ciekawostka, przydomek Król Słońce pochodzi od Campanelli właściwie jego hermetycznej wizji, że Ludwik XIV ma być tym przywódcą świata zreformowanego chrześcijaństwa w duchu hermetyzmu czyli egipskiej religii naturalnej i neoplatonizmu; budowniczego miasta Słońca gdzie w centrum będzie wielka świątynia. Jest więcej takich smaczków, ale ja nie będę tu zdradzał wszystkiego.

Autor sam mówi, że można doznać dysonansu poznawczego [ja akurat wiedziałem o tym wcześniej, w mglistej formie, ale jednak nie było to dla mnie szokiem] i rzeczywiście, jakbym tę książkę przeczytał z 10 lat temu mógłbym doznać takiego dysonansu.

Można rzec, jest to swoisty młot na mechanistyczno-redukcjonistyczny materializm panujący w nauce, roszczący sobie pretensje absolutystyczne. Dostaje się też po głowie propagatorom takiej "mitologii nauki" [jak ja to nazywam]. W szczególności wszelkim "racjonalistom", którzy z sentymentem wpatrując się w przeszłość, rozpływają się w zadumie nad "wielkim i potężnym oświeceniem", które wyrwało naukę "z łańcuchów religijnego zabobonu". Ale i przedstawia historię nauki osadzając ją w kontekście historyczno-kulturowym danej epoki, pokazując, że np. średniowiecze było intelektualnym oświeceniem i to właśnie wtedy powstawały podstawy, które złożyły się na dokonania Kopernika, Keplera czy Galileusza.
Autor pokazuje jak myślenie magiczne, alchemia i astrologia były mocno osadzone w świecie nauki jeszcze nieco ponad 300 lat temu oraz, że to astronomia miała służyć polepszeniu astrologii. Jeśli kogoś to wszystko interesuje, to zapraszam do lektury niniejszej publikacji.

Chciałbym tyle napisać, ale staram się w przypadku takich publikacji nie zdradzać za wiele, by czytelnik sam się rozkoszował lekturą, mimo że powyższa publikacja zawiera język, który dla nieoswojonego czytelnika może stanowić problem czy wręcz zniechęcić, ale z czystym sumieniem mówię takim osobom, że warto przez to przebrnąć.

Chociaż dr Brykczyński też nie wystrzegł się błędów. Poza literówkami, których w pewnych miejscach jest sporo, popełniał też pewne nieścisłości. Nie bije to w argumentacje dr Brykczyńskiego, ale jako historyk nie mogę obok pewnych kwestii przejść bez komentarza.

Str. 60
Taki los spotkał Cecco d'Ascoli, który został spalony we Florencji w roku 1327.”

Tak, został spalony na stosie za swój powrót do herezji. Służył papieżowi Janowi XXII. Napisał komentarz do "Sfer" Johannesa de Sacrobosco (1230r.) w którym zawarł teorie o zatrudnieniach demonów i ich działaniu. Popadł w konflikt z duchownymi. Został w 1324 skazany przez to na grzywnę 70 koron, modlitwy i pewne posty. Chcąc uniknąć wyroku wyjechał do Florencji (z Awinionu) jednak tam również popadł w konflikt z częścią swojego otoczenia. Atakował m.in Boską Komedie autorstwa Dantego Aligieri jak i Canzone d'amore autorstwa Guido Cavalcantiego. Do jego śmierci przyczyniły się działania, uwaga nie księdza, a lekarza i filozofa Dino del Garbo. Wtedy odnowiono stare zarzuty o herezje i w konsekwencji został skazany jako ten, który powrócił do herezji. Wspominam o tym, by czytelnik miał pełniejszy obraz procesu Cecco d'Ascoliego.


Na stronie 73 jest w przypisie nr 5 błąd.
Św. Albert Wielki nie jest Ojcem Kościoła. Ten tytuł przysługuje tylko osobom żyjącym od II do VIII wieku po Chrystusie, którzy byli teologami i pisarzami chrześcijańskimi, oraz których nauka zasługuje na powszechne uznanie tak samo ich osobista świętość. Wcześniej takich ludzi określa się mianem Ojców Apostolskich, którzy żyli bezpośrednio po czasach Apostołów. Natomiast miano Doktor Kościoła jest
tytułem nadawanym "przez Kościół katolickim świętym, którzy wyróżnili się w swych pismach wybitną wiedzą teologiczną i prawowiernością oraz wnieśli istotne wartości do interpretacji Objawienia i rozwoju doktryny religijnej"

Cytat za https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Doktor-Kosciola;3893466.html

[uwaga, posiadanie miana Ojca Kościoła nie neguje tego, że można być też Doktorem Kościoła] i zapewne ten tytuł miał autor na myśli. Także św. Albert Wielki nie jest Ojcem, a Doktorem Kościoła.


Str. 85 Przyznam się, że pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, aby Giordano Bruno był misjonarzem "tolerancji religijnej" jak i to, że jego celem było "zażegnanie grożącego wojną konfliktu między katolikami i protestantami". Z tego co mi wiadomo, Bruno był szarlatanem nabijającym ludzi w butelkę.

R. Konik "W obronie Świętej inkwizycji", wyd. "Wektory" wydanie 3 przytacza dokument o tym jak Bruno oszukał młodego szlachcica, że go nauczy tajemnych sztuk, ale czas mijał aż sam w swoim liście powiedział, że „wątpię też, że jest porządnym człowiekiem”. Obrażał Boga jak i pałał nienawiścią do Jezusa Chrystusa. Więc wątpię, aby mu zgodnie ze słowami pana Brykczyńskiego zależało na tolerancji religijnej, raczej na stworzeniu religii, której byłby przywódcą. Szczególnie, że dalej na str. 87 dr M. Brykczyński sam mówi, że Bruno w swoim dziele "Wypędzenie triumfującej bestii" "[...]odchodzi od chrześcijańskiej w duchu magii Ficina. Uznaje judaizmu i chrześcijaństwo za zdegenerowane formy pierwotnej "prawdziwej" religii. Chrześcijaństwo jest winne zniszczenia bóstw greckich i naturalnej religii Egiptu, z naczelnym bogiem w postaci Słońca. Kopernikański heliocentryzm jest zapowiedzią końca chaosu w Europie, powrotu prawdziwej religii i odrodzenia człowieka." Na stronie 89 dr Brykczyński nie wspomina o niegodziwościach Bruna, których przykład podałem wyżej. Nie mogę się zgodzić też, że chciał zreformować chrześcijaństwo. Jak już to chciał stworzyć religię panteistyczną. A został aresztowany przez Inkwizycję, bo zadenuncjowali go szlachcic Giovanni Mocenigo z kilkoma przyjaciółmi, którego Bruno oszukał. Ponadto należy dodać, że Bruno gdzie się nie pojawił popadał w z kimś w konflikt. Kilka faktów: W 1588 w Pradze wystąpił przed ogromną publiką i rzucił oskarżenia pod adresem Stolicy Apostolskiej i Kościoła. Tam także opublikował około 160 artykułów przeciwko matematykom i filozofom z listem dedykacyjnym do cesarza Rudolfa II. W 1589 gmina luterańska Helmstedt obłożyła Bruna ekskomuniką. W 1579 w Genewie został uwięziony przez kalwińskie władze, akt oskarżenia zachowany do dziś brzmi:

"Przed Konsystorzem stanął Filippo Bruno, student zamieszkały w tym mieście, który prosi o dopuszczenie go do Wieczerzy, jaka została mu zabroniona, z powodu tego, że obrzucił kalumniami urzędników i regenta kolegium niejakiego Mr. Anthoyne de la Faye" J. Rocchi, Giordano Bruno, Pavia 1996, str. 83

I jak dr Brykczyński mówi to, czego tendencyjne prace na temat Giordano Bruno nie mówią jak posiadane przeze mnie praca "Inkwizycja", która zawiera obszerne (przetłumaczone na polski) zachowane (nie wiem czy wszystkie) akta z procesu Giordano Bruna, że najpierw się wypierał, potem udawał, że nic nie mówił, potem zadeklarował się że się wyprze jak przyszedł dzień i stanął przed trybunałem powiedział że podtrzymuje wszystko, dali mu 40 dni na ponowne odwołanie, znowu się motał aż stwierdził, że nie…to ja jednak widzę tu jakby chęć wybielania jego osoby. Dr Brykczyński nie dodaje też, że kiedy stał na stosie i namawiano go znowu do odwołania swoich tez bluźnierczych to znowu stwierdził, że nie zrobi tego. Ponadto mógł czytać swoje akta i się do tego ustosunkowywać. Na stronie 90 mamy cytat z pracy pani Yates (str. 366) "więzienia Inkwizycji gromadziły nieszczęsnych wizjonerów o niespełnionych nadziejach". Raczej szarlatanów jak Bruno, którzy [Dobrze napisane jest na stronie 90 (główny tekst) jak i w przypisie 25 na stronach 89-90] zacytuję tu główny tekst tylko (fragment) "Bruno bronił heliocentryzmu argumentami hermetycznymi; zamierzał zostać wielkim magiem i czyniącym cuda przywódcą religijnym."; dla własnego zysku, sławy czy swoich wizjonerskich wizji siali ferment społeczny, podobnie robili waldensi czy katarzy.
Do tego założył tajną organizację Giordanistów do czego się podczas swego procesu otwarcie przyznał patrz str. 89 omawianej książki. Co do Francesco Pucciego był on zwolennikiem pelagianizmu i to w skrajnej postaci (herezji, która wytworzyła się we wczesnym chrześcijaństwie) potępionej przez sobór efeski w 431 roku) o czym zapewne jako wykształcony teolog wiedział doskonale.


Autor twierdzi, że "Również ktoś kto został oskarżony przypadkowo i zmuszony torturami do wskazania "wspólników",[...]" Tutaj należałoby rozdzielić. Torturowano czarownice tylko jeśli udowodniono im, że nimi są, nie celem wymuszenia przyznania się.
Str. 174
Autor powołując się na pracę z 1985 roku autorstwa Klaits J. Servants of satan. The Age of the Witch Hunt, która mówi, że Inkwizycja stosowała tortury “w wyjątkowych przypadkach „ciężkiej” herezji”, oraz „Po reformie sądownictwa tortury stały się normą we wszystkich sprawach karnych”. Po pierwsze Inkwizycja nigdy nikogo nie torturowała, robiły to wyłącznie organy świeckie. Po drugie tortury były metodami, które były od czasów rzymskich stosowane w procesach karnych, więc nie mogły się stać normą, bo zawsze nią były. Patrz Paweł Kras „Ad abolendam diversarum haeresium pravitatem. System inkwizycyjny w średniowiecznej Europie” wyd. KUL, 2006 oraz Franco Cardini, Marina Montesano „Historia Inkwizycji” wyd. WAM, 2008.
Nieprawdą jest także to, że nie można było już dostać "trzeciej szansy". Można, zawsze była możliwość wycofania się z siania herezji, nawet po powrocie do niej. Ponadto Inkwizycja stosowała tortury tylko w przypadkach udowodnienia winy, [jest to skrót myślowy, bo jak wspomniałem Inkwizycja sama z siebie tego nie robiła, było to zadanie władzy świeckiej] a nie dlatego żeby wyciągnąć zeznania obciążające daną osobę. Co prawda nie mam pretensji do autora, bo powołuje się na książkę Klaits'a w tym temacie, ale powinien czytać trochę nowsze ustalenia (chociażby poza tymi wyżej podanymi zachęcam szczególnie do książki Henry'ego Kamena, Spanish Inquisition, edition 4th z 2014 roku; ważne żeby patrzeć, że to 4 wydanie, które jest najaktualniejsze, dostępne niestety tylko w języku angielskim)

Kończąc mój wywód, de facto poza w moim odczuciu wybielaniem Giordano Bruna, nie mam żadnych większych zastrzeżeń co do tej książki. Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po nią.

Z technicznych kwestii - książka w twardej oprawie, poręczna, papier dobrej jakości, kartki szyte.

Tradycyjnie podałbym cytaty, ale myślę, że Graven podał ich tyle, że nie ma już co kolejnych dawać, chociaż ja osobiście to średnio co 4 strony mam coś zaznaczone fiszkami [dosłownie pół paczki poszło na tę tylko książkę, która szczególnie obszerna nie jest]. Chociaż by podtrzymać tradycję dam jeden cytat z książki.

***********************************************

Str. 258
„Odkąd nauka stała się motorem postępu technicznego, jej uzależnienie od polityki i finansów jest nieuniknione. Korzyści ekonomiczne wynikające ze stosowania mechanistycznego modelu świata decydują, że jest on odporny na przeczące mu wyniki badań naukowych. Jedną z najbardziej dotkliwych ułomności tego modelu jest negowanie a priori autonomii zjawisk należących do wyższych poziomów organizacyjnych świata, jak życie i świadomość. Człowiek – przypadkowy produkt ślepego procesu – jest pozbawiony wartości, znaczenia, kreatywności, zdolności dokonywania wyboru. Czuje się na wiele sposobów obcy ciemnemu, zimnemu i martwemu wszechświatowi nauki. Ten de facto rozpaczliwy status egzystencjalny jest ceną płaconą za niewątpliwe i wątpliwe dobrodziejstwa cywilizacji technicznej.”

W sumie mój przedmówca Graven ma rację, książka mniej porywająca niż poprzednik, ale też mówiąca o innych chociaż powiązanych tematach.

Książka w genialny sposób pokazuje, że nauka współczesna bezpodstawnie uzurpuje sobie prawo do obiektywności, nie mówiąc już o uzurpowaniu sobie prawa do bycia jedynym słusznym pryzmatem, przez który należy patrzeć na świat.

Autor w sumie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
648
574

Na półkach: ,

Może i nieco mniej porywająca w stosunku do „Mitu nauki”, ale wciąż niezwykle ciekawa i pogłębiająca to, co zostało podkreślone w poprzedniczce (którą dobrze jest zaliczyć przed lekturą omawianej obecnie, jeśli ma ona być w pełni zrozumiała i ciekawsza).

Doprecyzowanie „Struktury rewolucji naukowych” Kuhna, rehabilitacja wczesnego Renesansu i obnażenie fałszywej legendy Oświecenia, które nie było zapoczątkowane serią „racjonalnych” odkryć naukowych, lecz przede wszystkim nową strategią polityczną władz świeckich i kościelnych. Rehabilitacja astrologii i białej magii, okultyzmu i hermetyzmu, z których chętnie i często, jak się okazuje, korzystały elity, papieże i dostojnicy kościelni, ale przede wszystkim wielkie postacie nauki, których dziś wskazuje się jako prekursorów „myślenia naukowego” (jakby wcześniej takowe nie istniało) i czołowych bohaterów walki z zabobonami (jakby takowe dziś już nie występowały). Ciekawy przykład łutu szczęścia*, dzięki któremu ocalały dokumenty ukazujące fakty (historię) w zupełnie innym świetle, a które miały być celowo zniszczone, by stworzyć sztuczną przepaść między „tamtą pseudo nauką” a współczesną „Nauką”.

Brykczyński dopełnia obraz walki ateizujących środowisk naukowych przeciw duchowości i podkreśla przyłożenie do tego ręki dostojników Kościoła, w nadziei walki z pogaństwem, co do dziś odbija się czkawką nihilistycznego naturalizmu antyteistycznego.

Gorąco polecam wszystkim zarówno „Mit nauki. Paradygmaty i dogmaty” i „Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty”, choć do lepszego zrozumienia przyda się wstępna wiedza z historii filozofii.

-------------------------------------

„Model mechanistyczny został obalony sto lat temu przez fizykę kwantową. Jednak deklarowana przez naukę zdolność do modyfikacji wizji świata w miarę akumulacji wiedzy szczegółowej w tym przypadku zawiodła. Jak zauważył jeden z wybitnych myślicieli XX wieku, Arthur Koestler: „Filozofia materialistyczna, w której wychowany był przeciętny współczesny naukowiec, zachowała dogmatyczną władzę nad jego umysłem, chociaż sama materia wyparowała”.

„Symptomatyczne jest pominięcie tu Keplera, twórcy nowoczesnego heliocentryzmu. Kepler, choć jako astronom przerasta Galileusza o głowę, ma w micie nauki drugorzędną pozycję. Z dwóch powodów: manifestował swój okultystyczny światopogląd i nie kłócił się z Kościołem”.

„Tomistyczny punkt widzenia wyraża sentencja Astra inclinati, sed non obligant: gwiazdy skłaniają, ale nie zmuszają”.

„W ostatnich dekadach ujawnili się badacze dostrzegający nie tylko związki magii hermetycznej z filozofią Renesansu, ale także – z rewolucją naukową. „Choć Renesans jest często kojarzony z początkiem nowożytności, był także okresem rozkwitu wierzeń magicznych, szczególnie wśród tych, którzy znajdowali się w awangardzie rozwoju nauki” (Hannam 2009). W istocie prawidłowość ta jest widoczna w szerszym przedziale czasowym, można ją odnieść do Rogera Bacona (1220-1292),ale też do Isaaca Newtona (1643-1727). Dlaczego nie jesteśmy tego świadomi? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w przytoczonych powyżej cytatach. Hermetyzm jest dla współczesnego człowieka niezrozumiały, jest obcy naszej mentalności. Głęboki wpływ tej filozofii w światopogląd herosów rewolucji naukowej wyłamuje się z ideologicznie poprawnego scenariusza historii nauki. Zaburza harmonijne przejście od „zabobonnego” średniowiecza do „racjonalnego” Oświecenia. Niemniej hermetyzm – wiodący nurt intelektualny Renesansu – jest niezbędny do zrozumienia natury tej epoki i kulturowego tła przełomu oświeceniowego. Właśnie ten stosunkowo szybki i dramatyczny proces, polegający na zastąpieniu odwiecznej, magicznej wizji świata – mechanistyczną, zawiera odpowiedź na centralne dla niniejszej pracy pytanie o przyczyny materializmu nowoczesnej nauki”.

„I rzeczywiście, jakiś czas później protestanci będą tworzyli listy dostojników Kościoła parających się magią jako walny argument przeciwko katolicyzmowi”.

„Początek tego krytycznego XVII wieku był okresem epidemii wszelkich rodzajów magii i okultyzmu. Władze [zarówno duchowne, jak i świeckie] były postawione w stan alarmu. We Francji corocznie palono setki [czarownic i] czarowników, co […] wskazuje nie tylko na popularność magii, ale także na wiarę w jej skuteczność. […] Jak się wyraził [francuski historyk i filozof nauki Alexander] Koyré, «dla ludzi XVI i XVII wieku wszystko było naturalne i nic nie było niemożliwe, gdyż wszystkie procesy w przyrodzie były rozumiane w kategoriach magii i cały świat miał naturę magiczną, z Bogiem jako najwyższym magiem»” (Yates 1964).
Magię zwykliśmy kojarzyć ze średniowieczem. „Jednak w rzeczywistości to w XVI i XVII wieku światopogląd magiczny uwidaczniał się najsilniej i był najbardziej rozpowszechniony. Choć wydaje się to na pierwszy rzut oka dziwne, to dokładnie na ten sam czas, w którym […] rodziła się nowoczesna nauka, przypada najintensywniejszy rozwój okultyzmu. Nawet sir Izaac Newton, jak się okazuje, obsesyjnie zajmował się alchemią i jeszcze w końcu XVII wieku astrologia była w dalszym ciągu bardzo popularna” (Hannam 2009). Zwrot ku mechanistycznym wizjom świata nastąpił z przyczyn politycznych. Był motywowany powszechnym w XVII wieku strachem przed chaosem religijnym i społecznym, przy czym najbardziej zagrożony był Kościół katolicki i z tej strony nastąpiła pierwsza reakcja. Główną metodą walki z Renesansem było krzewienie mechanistycznego modelu świata. Z jednej strony – nie sposób czcić martwej maszyny czy ją zaklinać, z drugiej – mechanizm potrzebuje zewnętrznego mechanika, podczas gdy funkcjonujący jak żywy organizm (wszech)świat Renesansu mógł obejść się bez transcendentnego Boga. Nowy światopogląd miał zatem uchronić Europę jednocześnie od ateizmu i od pogaństwa. Śmierć żywego świata magii wyznaczała koniec szeroko rozumianego Renesansu. Natomiast precyzja działania hierarchicznego mechanicznego świata, z boskim Mechanikiem na szczycie, mogła służyć za wzór ładu społecznego dla formującego się oświeconego absolutyzmu. Interes Kościoła był zgodny z interesem państwa”.

„Od początku XVII wieku z dwoma dotychczasowymi sposobami tłumaczenia zjawisk przyrody (czyli Arystotelesem albo zgodnie z poglądem neoplatoników-pitagorejczyków-hermetyków) zaczął konkurować trzeci – mechanistyczny. Mersenne znał doskonale magiczny światopogląd Renesansu. Uważał, że Bruno był antychrześcijański, a jego reforma religii sprowadzała się do powrotu „pogaństwa”. Uznawał go za jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w dziejach. Mersenne potępiał astrologię i wszelkie rodzaje magii, w tym teorię światła astralnego Patriziego, którą wyznawał między innymi Galileusz. Był zaciętym wrogiem teorii muzyki Francesca Giorgiego, traktującej muzykę jako podłoże stanów mistycznych – szczególnie ważnych w żydowskiej kabale. Giorgi, wenecki franciszkanin, twierdził (podobnie jak Egidio de Viterbo),że kabała nie tylko dowodzi „prawdziwości” chrześcijaństwa, ale może być kanwą religijnej reformy i odnowy. Z całej kabały Mersenne zaakceptował jedynie mistyczną interpretację Pisma, odrzucając magiczną kosmologię wraz z angelologią. Potępił ideę duszy świata (anima mundi) i magiczną zasadę odpowiedniości mikro- i makrokosmosu. Te wszystkie elementy światopoglądu Renesansu były jego zdaniem ułudą lub zyskiwały bardziej poprawne wyjaśnienie w mechanistycznym modelu funkcjonowania świata”.

„Przyjęcie przez Mersenne’a filozofii mechanistycznej nie było procesem racjonalnym, opartym na argumentach czy dowodach, lecz rodzajem „nawrócenia”. Podobnie w przypadku uczonych angielskich ćwierć wieku później – spowodowane było obawami o stabilność religijną i polityczną państwa. Z kolei zainteresowanie Mersenne’a muzyką brało się z renesansowego ducha przeświadczenia, że starożytni Grecy, zgodnie z poglądami Pitagorasa i Platona, potrafili przemienić duszę ludzką używając dźwięków. Zamierzał odtworzyć tę starożytną wiedzę. Po „nawróceniu” uznał, że Grecy kłamali, bo tak naprawdę, nie opanowali techniki duchowej transformacji. Mimo to był zdania, że cel, który sobie stawiali, jest osiągalny. Tam, gdzie zawiódł okultyzm, zwycięży przyszła mechanistyczna nauka. Siedemnastowieczne wojny religijne toczyły się także wewnątrz ludzkich umysłów”.

„Yates zdawała sobie sprawę, że uczony minoryta nie zajmuje należnej mu roli w historii filozofii przyrody: „historia narodzin nowoczesnej nauki jest niekompletna bez uwzględnienia podłoża, z którego ona wyrosła; reakcja Mersenne’a jest niezrozumiała bez wyjaśnienia, przeciw czemu była ona skierowana. Wychylenie wahadła z powrotem ku racjonalizmowi powinno być rozumiane w kontekście renesansowego odrodzenia okultyzmu” (Yates 1964). Mersenne wydał temu magicznemu światu totalną wojnę i odniósł zwycięstwo, mimo że pod wieloma względami sam jeszcze do tego świata należał. Jednak jego postać nie jest eksponowana w historii nauki. Powodem jest najpewniej to, że jego polityczne i religijne motywacje, w połączeniu ze statusem duchownego oddanego bez reszty Kościołowi, stawiają w niekorzystnym świetle proces kształtowania się nowoczesnego, materialistycznego światopoglądu nauki”.

„Nie wolno jednak zapominać, że główną przyczyną nawróceń na światopogląd mechanistyczny w Anglii był strach przed nawrotem okrucieństw i zniszczeń wojny domowej”.

* „Robert Boyle (1627-1691),uznawany za jednego z „ojców nowoczesnej chemii”, miał wielkie osiągnięcia w dziedzinie chemii, fizyki i metodologii naukowej. Jednocześnie poświęcił znaczną część życia próbom uzyskania złota drogą alchemicznej transmutacji – przemiany metali kolorowych w złoto. Twierdził nawet, że był świadkiem transmutacji dokonanej przez istotę, która, jak przypuszczał, była aniołem. Jednak kiedy zaproponował wniesienie problematyki alchemii na forum publiczne, Newton stanowczo zaoponował i zalecił zachowanie „całkowitej ciszy”. Umierając, Boyle pozostawił wielką spuściznę alchemiczną „dla przyszłych pokoleń”. Ta dziedzina jego zainteresowań jest słabo znana, bowiem pisma alchemiczne Boyle’a zostały zniszczone z inicjatywy autora jego pierwszej biografii, Thomasa Bircha (1705-1766). Zachowały się jedynie rękopisy francuskojęzyczne, ponieważ asystent Bircha, odpowiedzialny za porządkowanie spuścizny Boyle’a, nie znał francuskiego (Wooton 2016)”.

„Newton, przez stulecia przedstawiany jako racjonalista, poświęcił znacznie więcej czasu i wysiłku alchemii, hermetyzmowi, kabale i interpretacji proroctw biblijnych, niż fizyce. Stworzył nawet proroctwo końca świata oparte na swoim modelu kosmosu (Josephson-Storm 2017). Przyczyną ubóstwa naszej wiedzy na temat okultystycznych zainteresowań Newtona jest, podobnie jak w przypadku Boyle’a, cenzura. Po śmierci Newtona jego okultystyczne rękopisy opatrzono etykietkami «nie nadaje się do publikacji». Znaczące gremia naukowe wstrzymywały ich publikację, by – jak to ujął francuski fizyk i historyk nauki Loup Verlet (1966) – „nie zniszczyć świetlanego wizerunku herosa”. Po dwustu latach, w roku 1936, wystawiono je na publiczną aukcję (!). Szczęśliwym trafem dostały się w dobre ręce – zakupił je ekonomista John Maynard Keynes. Po wstępnym zbadaniu (jest to ogromny materiał, częściowo zaszyfrowany) Keynes wyraził pogląd, że najwybitniejszy uczony rewolucji naukowej nie był „pierwszym przedstawicielem epoki rozumu”, lecz „ostatnim z magów””.

„Wiara ludności wiejskiej w dobrą i złą magię wyprzedzała szaleństwo procesów o czary i utrzymywała się długo po tym, jak władze przestały interesować się sabatami czarownic. Jak na ironię – pisze Klaits – obsesyjne zainteresowanie satanizmem i seksualną komponentą czarów było udziałem elit, nie ludu. […] Almanachy dla ludu podejmowały takie dziedziny okultyzmu, jak astrologia i wróżbiarstwo […] ustanie polowań na czarownice nie było zatem konsekwencją zmian w kulturze ludowej, lecz zmiany stosunku elit do niej”.

„O zadumę przyprawia skala rozbieżności między narracją walki z czarami w wersji zakodowanej w społecznej świadomości – i tej opartej o źródła historyczne. Zatem – nie zawsze Inkwizycja, a często kompetentni uniwersyteccy prawnicy i sądy państwowe, nie „zabobonne” średniowiecze, lecz – o ironio – czas rewolucji naukowej, nie symptom ciemnoty ludu, lecz wiara elit intelektualnych, nie Hiszpania… Tę ahistoryczność można wytłumaczyć jedynie propagandową rolą narracji historycznej zgodnej z ideologią zwycięskiej, materialistycznej nauki. Wizerunkowo niekorzystne okoliczności towarzyszące jej powstaniu zostały gruntownie przeredagowane”.

„Jeszcze dla Newtona „świat jako całość jest wytłumaczalny nie w kategoriach mechaniki, lecz wyłącznie w kategoriach religii” (Burtt 2003). Nauka, pisze Newton w swoim „traktacie o odbiciach, załamaniach, ugięciach i barwach światła” zatytułowanym Opticks (1704),służy duchowemu rozwojowi człowieka: „im więcej możemy dowiedzieć się dzięki filozofii naturalnej o pierwszej przyczynie, o władzy, jaką ma [Bóg] nad nami, i o dobrodziejstwach, które od niego otrzymujemy, tym lepiej dostrzegamy nasze obowiązki wobec niego i wobec innych ludzi” (Burtt 2003). Światopogląd Newtona jest, jak widać, bliższy Platonowi niż sceptykom Oświecenia”.

„Kepler w zakończeniu rozdziału 9 Harmonices mundi Libri V (1619) modli się o oświecenie i prosi Boga – na wypadek, gdyby w jego dzieło wkradł się niegodny bożego planu „robak zrodzony i wykarmiony w bagnisku grzechu” – by tchnął w niego wiedzę, „którą zgodnie z Twoją wolą człowiek powinien posiąść, bym mógł dokonać korekty”. I dodaje: „Jeśli zostałem nakłoniony do zbytniego pośpiechu wspaniałym pięknem Twych dzieł lub jeśli umiłowałem własną chwałę wśród ludzi w pracy przeznaczonej dla Twej chwały, bądź łagodny, litościwy i przebacz mi”.

„Nauka powstała na gruncie teologii, która motywowała poznanie, a także określiła główne cechy natury świata i reguły metodologiczne".

„Próby odzyskania świata przez teologię naturalną, traktującą „doskonałość” odkrywanego świata przez naukę świata za dowód istnienia Boga, ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Im doskonalszy jest świat, tym lepiej jest w stanie obejść się bez Boga. Było to, jak to ujął Loup Verlet, „odejście od religii przy udziale religii””.

„Świat pozbawiony życia i sakralności stał się łatwym „łupem” – składem surowców mineralnych, ale także podobnie traktowanych roślin i zwierząt. Odległy Bóg, który na początku czasu wprawił w ruch doskonałą maszynę świata, zdawał się dawać człowiekowi wolną rękę w zarządzaniu Ziemią i traktowaniu bliźniego; świeżo ukonstytuowana fizyka klasyczna roztaczała perspektywę niczym nie ograniczonego „postępu”. Model mechanistyczny, koncentrując uwagę człowieka na mechanicznych aspektach funkcjonowania przyrody, stwarzał optymalny klimat intelektualny do rozwoju techniki, „na obraz i podobieństwo” świata-maszyny. Tak doszło do rewolucji przemysłowej z jej miastami z piekła rodem, pracą dzieci w fabrykach i kopalniach itp. Rewolucja naukowa, dzieło nielicznych „matematycznych teistów”, zyskała swój obecny status historyczny dzięki rewolucji przemysłowej. Mechanistyczny materializm, wspierany potęgą cywilizacji technicznej, stał się niekwestionowalną podstawą światopoglądu nauki i głęboko zakorzenił się w mentalności i poczuci tożsamości oświeconego Zachodu”.

„Założenie, „że Biblia stanowi ostateczną płaszczyznę odniesienia ludzkiej egzystencji, a więc także badań naukowych” – „podzielali wszyscy wielcy uczeni, wśród nich Kopernik, Kepler i Newton. Według Newtona wiedza pochodzi z dwóch źródeł – od słowa Bożego – Biblii – i z dzieł Bożych – Natury” (Feyerabend 2020)”.

„Socjologia jest ze swojej natury w konflikcie z ortodoksyjną nauką, a szczególnie z jej ideologią. Zadaniem socjologii nauki jest bowiem badanie społecznych uwarunkowań nauki, które ideologia nauki ukrywa, eksponując jedynie potężną, a zarazem bezstronną metodę i oszałamiające sukcesy, które powinny budzić podziw i wdzięczność. Nauka uwikłana, z jednej strony, we własne pretensje do uniwersalności i bezstronności, w mechanistyczną filozofię i łatwy do obalenia mit założycielski, z drugiej zaś – w świat polityki i finansów, jest wobec socjologii niemal bezbronna. Bronić się może „jedynie” z pozycji siły – jako koło zamachowe cywilizacji technicznej. Odwołując się do przykładu świątyni, można powiedzieć, że nauka uwodzi swoich wiernych przepychem wystroju wnętrza, podczas gdy socjologia, z racji zakresu zainteresowań, prezentuje widok z lotu ptaka, odsłaniając niespójność planu architektonicznego i dziury w dachu. Ta pierwsza perspektywa napędza postęp naukowo-techniczny i służy ekspansji cywilizacji technicznej. Ta druga, bardziej realistyczna, przekłuwa ideologiczny balon, de facto sabotując tę pierwszą. Konflikt ten jest nieuleczalny, gdyż liczne tezy socjologii nauki są trudne do podważenia, tyle że prestiż, poparcie społeczne i praktyczna użyteczność socjologii jest – w porównaniu z naukami przyrodniczymi – znikoma. Socjologowie nauki znajdują się zatem w sytuacji jednocześnie komfortowej, bo to nie ich własny wizerunek jest wystawiony na szwank – i beznadziejnej, bo ich punkt widzenia, niezależnie od tego, na ile mają słuszność, jest w skali społecznej ignorowany. Wyjątkiem od tej reguły jest model funkcjonowania nauki stworzony przez Thomasa Kuhna, jednego z najwybitniejszych filozofów nauki”.
(...) „Pod samo koniec XX wieku socjologiczny model nauki uległ dalszej radykalizacji. Nauka zaczęła jawić się jako działalność całkowicie kontrolowana przez interesy społeczne, stymulowana zbiorowymi konfliktami, negocjacjami, nierównościami społecznymi itp. Wpływ struktury świata na formułowanie przez naukę tezy zszedł na dalszy plan. Wybór tej czy innej teorii naukowej jest w tym ujęciu konsekwencją gry sił społecznych. Świątynia zamienia się w targowisko”.

„Nauka wprawdzie usunęła z obrazu świata to, co sakralne, ale sama przejęła pewne cechy religii. Posiada rozbudowaną ideologię zakorzenioną w micie założycielskim, a także – stworzoną w epoce Oświecenia świecką eschatologię: zbawienie ludzkości dokona się poprzez nieograniczony postęp cywilizacji naukowo-technicznej”.

„Otwieramy w ten sposób puszkę Pandory, ale nie mamy się czego obawiać. Świat może stać się przez to ciekawszy, barwniejszy, bogatszy, i bardziej przyjazny. Nie musimy kluczyć pomiędzy ortodoksją a herezją, ponieważ kategorie te odnoszą się jedynie do nauki i religii w formie instytucjonalnej, jako strategia chroniąca przed chaosem. Sam fakt, że nauka bezceremonialnie fałszuje własną historię, by przeforsować swoją materialistyczną ideologię, świadczy że choć należy ją cenić i podziwiać, nie można jej bezkrytycznie ufać. Największe wątpliwości budzi negowanie istnienia świadomości – najwspanialszego osiągnięcia ewolucji. Mechanistyczna nauka nie ma dla niej „gotowej szufladki”, co grozi rozsadzeniem jej deterministycznego symbolicznego uniwersum”.

Może i nieco mniej porywająca w stosunku do „Mitu nauki”, ale wciąż niezwykle ciekawa i pogłębiająca to, co zostało podkreślone w poprzedniczce (którą dobrze jest zaliczyć przed lekturą omawianej obecnie, jeśli ma ona być w pełni zrozumiała i ciekawsza).

Doprecyzowanie „Struktury rewolucji naukowych” Kuhna, rehabilitacja wczesnego Renesansu i obnażenie fałszywej legendy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Przeczytane
    4
  • Posiadam
    2
  • Filozofia
    1
  • Historia nauki
    1
  • Klasyka - koniecznie przeczytaj
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty


Podobne książki

Przeczytaj także