Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mikołaj Brykczyński
2
9,1/10
Pisze książki: filozofia, etyka
Ukończył studia geologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie także obronił pracę doktorską z geologii czwartorzędu. Pracował w Muzeum Ziemi PAN w Warszawie.
Jest autorem kilku publikacji. Po wyjeździe do Kanady w roku 1986 pracował jako geolog przy poszukiwaniu złota w północnym Ontario, następnie ukończył studia pedagogiczne na University of Toronto. Pracuje jako nauczyciel matematyki w szkole średniej. Interesuje się problematyką z zakresu pogranicza nauk ścisłych, religii i mitologii.
Jest autorem kilku publikacji. Po wyjeździe do Kanady w roku 1986 pracował jako geolog przy poszukiwaniu złota w północnym Ontario, następnie ukończył studia pedagogiczne na University of Toronto. Pracuje jako nauczyciel matematyki w szkole średniej. Interesuje się problematyką z zakresu pogranicza nauk ścisłych, religii i mitologii.
9,1/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
30 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty
Mikołaj Brykczyński
8,8 z 4 ocen
10 czytelników 2 opinie
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Mit nauki - paradygmaty i dogmaty Mikołaj Brykczyński
9,4
Co mogę powiedzieć....książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. "Mit nauki" jest to opowieść o tym jak nauka walcząc z jak sama twierdzi "religijnym zabobonem" sama stała się prawie religią, która wymaga mitologicznej opowieści. Znamienne jest to, że książka wydana została w 2010 roku, czyli już 12 lat temu, jest bardziej aktualna dziś niż wtedy. To, co pisze pan dr Mikołaj Brykczyński powinno być lekturą wstępną dla każdego, a szczególnie dla miłośników nauki. Wyważony styl, język i gruntowna analiza poruszanych kwestii jest tak dobitna, że zacytować bym musiał wszystko włącznie z wstępem [autora książki] i posłowiem [autorstwa pana dr Zenona Waldemara Dudka]. Książka jest taką intelektualną ucztą, że szok. Jedynie do czego mogę się doczepić są 3 lub 4 literówki w tekście. Książka owa jest drugą w historii, której mogę z czystym sumieniem przyznać 10 [pierwszą jest Biblia], i jest książką którą zachowam do końca życia, gdyż krytyka postawy redukcjonizmu [który stał się w moim mniemaniu fundamentem nihilizmu] jest przeprowadzona w taki sposób, że nie dość zmusza do refleksji człowieka to jeszcze serwuje mu rzeczywistość, którą świat nauki redukcjonistycznej zakłamuje i jest tego świadom. Książkę polecam szczególnie osobom, które traktują naukę instytucjonalną, oraz powiązane z nią organizacje jako szafarzy prawdy udowodnionej i objawionej. Krytyka paradygmatu redukcjonistycznego dokonana przez autora zasługuje co najmniej na wielkie uznanie, a u mnie owa książka zajmie szczególne miejsce w biblioteczce z uwagi zarówno na wartość merytoryczną jak i na oprawę wizualną [okładka jest przepiękna].
Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty Mikołaj Brykczyński
8,8
W sumie mój przedmówca Graven ma rację, książka mniej porywająca niż poprzednik, ale też mówiąca o innych chociaż powiązanych tematach.
Książka w genialny sposób pokazuje, że nauka współczesna bezpodstawnie uzurpuje sobie prawo do obiektywności, nie mówiąc już o uzurpowaniu sobie prawa do bycia jedynym słusznym pryzmatem, przez który należy patrzeć na świat.
Autor w sumie rozwija sentencję dr Davida Berlinskiego "Czy wyobrażaliście sobie, że nauka to bezinteresowne poszukiwanie prawdy? Cóż, byliście w błędzie." David Berlinski "Szatańskie urojenie" wyd. Prószyński i S-ka, 2009
Robi to pokazując, że nauka posiada "mit założycielski", w ramach którego nauka fałszuje swoją własną historię, cały swój rodowód. Nie, Kopernik nie był geniuszem bojącym się Kościoła, który odkrył coś co zmieniło postrzeganie geocentryzmu, a jego heliocentryzm jak zresztą chociażby Galileusza wynikał z hermetycznej wiary w boskość Słońca. Jeśli jesteś innego zdania przeczytaj tę książkę, ale przedtem [ nie jest to konieczne, ale jeśli chcesz wynieść z lektury tej publikacji jak najwięcej ] zalecam przeczytać wpierw "Strukturę rewolucji naukowych" Thomasa Kuhna jak i "Mit nauki" Mikołaja Brykczyńskiego.
Genialny był rozdział 11. Pokazał on, że polowania na czarownice były powodowane mechanistyczną wizją świata do której czarownice nie pasowały. Można powiedzieć, że to wizja, która stała się podstawą współczesnej nauki i zmieniła sposób myślenia ludzi przyczyniła się do prześladowania czarownic. Polowania na czarownice [które miały miejsce w nowożytności], były de facto podyktowane walką z animistycznym światopoglądem i forsowaniem idei mechanistycznego światopoglądu. Ciekawostka, przydomek Król Słońce pochodzi od Campanelli właściwie jego hermetycznej wizji, że Ludwik XIV ma być tym przywódcą świata zreformowanego chrześcijaństwa w duchu hermetyzmu czyli egipskiej religii naturalnej i neoplatonizmu; budowniczego miasta Słońca gdzie w centrum będzie wielka świątynia. Jest więcej takich smaczków, ale ja nie będę tu zdradzał wszystkiego.
Autor sam mówi, że można doznać dysonansu poznawczego [ja akurat wiedziałem o tym wcześniej, w mglistej formie, ale jednak nie było to dla mnie szokiem] i rzeczywiście, jakbym tę książkę przeczytał z 10 lat temu mógłbym doznać takiego dysonansu.
Można rzec, jest to swoisty młot na mechanistyczno-redukcjonistyczny materializm panujący w nauce, roszczący sobie pretensje absolutystyczne. Dostaje się też po głowie propagatorom takiej "mitologii nauki" [jak ja to nazywam]. W szczególności wszelkim "racjonalistom", którzy z sentymentem wpatrując się w przeszłość, rozpływają się w zadumie nad "wielkim i potężnym oświeceniem", które wyrwało naukę "z łańcuchów religijnego zabobonu". Ale i przedstawia historię nauki osadzając ją w kontekście historyczno-kulturowym danej epoki, pokazując, że np. średniowiecze było intelektualnym oświeceniem i to właśnie wtedy powstawały podstawy, które złożyły się na dokonania Kopernika, Keplera czy Galileusza.
Autor pokazuje jak myślenie magiczne, alchemia i astrologia były mocno osadzone w świecie nauki jeszcze nieco ponad 300 lat temu oraz, że to astronomia miała służyć polepszeniu astrologii. Jeśli kogoś to wszystko interesuje, to zapraszam do lektury niniejszej publikacji.
Chciałbym tyle napisać, ale staram się w przypadku takich publikacji nie zdradzać za wiele, by czytelnik sam się rozkoszował lekturą, mimo że powyższa publikacja zawiera język, który dla nieoswojonego czytelnika może stanowić problem czy wręcz zniechęcić, ale z czystym sumieniem mówię takim osobom, że warto przez to przebrnąć.
Chociaż dr Brykczyński też nie wystrzegł się błędów. Poza literówkami, których w pewnych miejscach jest sporo, popełniał też pewne nieścisłości. Nie bije to w argumentacje dr Brykczyńskiego, ale jako historyk nie mogę obok pewnych kwestii przejść bez komentarza.
Str. 60
Taki los spotkał Cecco d'Ascoli, który został spalony we Florencji w roku 1327.”
Tak, został spalony na stosie za swój powrót do herezji. Służył papieżowi Janowi XXII. Napisał komentarz do "Sfer" Johannesa de Sacrobosco (1230r.) w którym zawarł teorie o zatrudnieniach demonów i ich działaniu. Popadł w konflikt z duchownymi. Został w 1324 skazany przez to na grzywnę 70 koron, modlitwy i pewne posty. Chcąc uniknąć wyroku wyjechał do Florencji (z Awinionu) jednak tam również popadł w konflikt z częścią swojego otoczenia. Atakował m.in Boską Komedie autorstwa Dantego Aligieri jak i Canzone d'amore autorstwa Guido Cavalcantiego. Do jego śmierci przyczyniły się działania, uwaga nie księdza, a lekarza i filozofa Dino del Garbo. Wtedy odnowiono stare zarzuty o herezje i w konsekwencji został skazany jako ten, który powrócił do herezji. Wspominam o tym, by czytelnik miał pełniejszy obraz procesu Cecco d'Ascoliego.
Na stronie 73 jest w przypisie nr 5 błąd.
Św. Albert Wielki nie jest Ojcem Kościoła. Ten tytuł przysługuje tylko osobom żyjącym od II do VIII wieku po Chrystusie, którzy byli teologami i pisarzami chrześcijańskimi, oraz których nauka zasługuje na powszechne uznanie tak samo ich osobista świętość. Wcześniej takich ludzi określa się mianem Ojców Apostolskich, którzy żyli bezpośrednio po czasach Apostołów. Natomiast miano Doktor Kościoła jest
tytułem nadawanym "przez Kościół katolickim świętym, którzy wyróżnili się w swych pismach wybitną wiedzą teologiczną i prawowiernością oraz wnieśli istotne wartości do interpretacji Objawienia i rozwoju doktryny religijnej"
Cytat za https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Doktor-Kosciola;3893466.html
[uwaga, posiadanie miana Ojca Kościoła nie neguje tego, że można być też Doktorem Kościoła] i zapewne ten tytuł miał autor na myśli. Także św. Albert Wielki nie jest Ojcem, a Doktorem Kościoła.
Str. 85 Przyznam się, że pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, aby Giordano Bruno był misjonarzem "tolerancji religijnej" jak i to, że jego celem było "zażegnanie grożącego wojną konfliktu między katolikami i protestantami". Z tego co mi wiadomo, Bruno był szarlatanem nabijającym ludzi w butelkę.
R. Konik "W obronie Świętej inkwizycji", wyd. "Wektory" wydanie 3 przytacza dokument o tym jak Bruno oszukał młodego szlachcica, że go nauczy tajemnych sztuk, ale czas mijał aż sam w swoim liście powiedział, że „wątpię też, że jest porządnym człowiekiem”. Obrażał Boga jak i pałał nienawiścią do Jezusa Chrystusa. Więc wątpię, aby mu zgodnie ze słowami pana Brykczyńskiego zależało na tolerancji religijnej, raczej na stworzeniu religii, której byłby przywódcą. Szczególnie, że dalej na str. 87 dr M. Brykczyński sam mówi, że Bruno w swoim dziele "Wypędzenie triumfującej bestii" "[...]odchodzi od chrześcijańskiej w duchu magii Ficina. Uznaje judaizmu i chrześcijaństwo za zdegenerowane formy pierwotnej "prawdziwej" religii. Chrześcijaństwo jest winne zniszczenia bóstw greckich i naturalnej religii Egiptu, z naczelnym bogiem w postaci Słońca. Kopernikański heliocentryzm jest zapowiedzią końca chaosu w Europie, powrotu prawdziwej religii i odrodzenia człowieka." Na stronie 89 dr Brykczyński nie wspomina o niegodziwościach Bruna, których przykład podałem wyżej. Nie mogę się zgodzić też, że chciał zreformować chrześcijaństwo. Jak już to chciał stworzyć religię panteistyczną. A został aresztowany przez Inkwizycję, bo zadenuncjowali go szlachcic Giovanni Mocenigo z kilkoma przyjaciółmi, którego Bruno oszukał. Ponadto należy dodać, że Bruno gdzie się nie pojawił popadał w z kimś w konflikt. Kilka faktów: W 1588 w Pradze wystąpił przed ogromną publiką i rzucił oskarżenia pod adresem Stolicy Apostolskiej i Kościoła. Tam także opublikował około 160 artykułów przeciwko matematykom i filozofom z listem dedykacyjnym do cesarza Rudolfa II. W 1589 gmina luterańska Helmstedt obłożyła Bruna ekskomuniką. W 1579 w Genewie został uwięziony przez kalwińskie władze, akt oskarżenia zachowany do dziś brzmi:
"Przed Konsystorzem stanął Filippo Bruno, student zamieszkały w tym mieście, który prosi o dopuszczenie go do Wieczerzy, jaka została mu zabroniona, z powodu tego, że obrzucił kalumniami urzędników i regenta kolegium niejakiego Mr. Anthoyne de la Faye" J. Rocchi, Giordano Bruno, Pavia 1996, str. 83
I jak dr Brykczyński mówi to, czego tendencyjne prace na temat Giordano Bruno nie mówią jak posiadane przeze mnie praca "Inkwizycja", która zawiera obszerne (przetłumaczone na polski) zachowane (nie wiem czy wszystkie) akta z procesu Giordano Bruna, że najpierw się wypierał, potem udawał, że nic nie mówił, potem zadeklarował się że się wyprze jak przyszedł dzień i stanął przed trybunałem powiedział że podtrzymuje wszystko, dali mu 40 dni na ponowne odwołanie, znowu się motał aż stwierdził, że nie…to ja jednak widzę tu jakby chęć wybielania jego osoby. Dr Brykczyński nie dodaje też, że kiedy stał na stosie i namawiano go znowu do odwołania swoich tez bluźnierczych to znowu stwierdził, że nie zrobi tego. Ponadto mógł czytać swoje akta i się do tego ustosunkowywać. Na stronie 90 mamy cytat z pracy pani Yates (str. 366) "więzienia Inkwizycji gromadziły nieszczęsnych wizjonerów o niespełnionych nadziejach". Raczej szarlatanów jak Bruno, którzy [Dobrze napisane jest na stronie 90 (główny tekst) jak i w przypisie 25 na stronach 89-90] zacytuję tu główny tekst tylko (fragment) "Bruno bronił heliocentryzmu argumentami hermetycznymi; zamierzał zostać wielkim magiem i czyniącym cuda przywódcą religijnym."; dla własnego zysku, sławy czy swoich wizjonerskich wizji siali ferment społeczny, podobnie robili waldensi czy katarzy.
Do tego założył tajną organizację Giordanistów do czego się podczas swego procesu otwarcie przyznał patrz str. 89 omawianej książki. Co do Francesco Pucciego był on zwolennikiem pelagianizmu i to w skrajnej postaci (herezji, która wytworzyła się we wczesnym chrześcijaństwie) potępionej przez sobór efeski w 431 roku) o czym zapewne jako wykształcony teolog wiedział doskonale.
Autor twierdzi, że "Również ktoś kto został oskarżony przypadkowo i zmuszony torturami do wskazania "wspólników",[...]" Tutaj należałoby rozdzielić. Torturowano czarownice tylko jeśli udowodniono im, że nimi są, nie celem wymuszenia przyznania się.
Str. 174
Autor powołując się na pracę z 1985 roku autorstwa Klaits J. Servants of satan. The Age of the Witch Hunt, która mówi, że Inkwizycja stosowała tortury “w wyjątkowych przypadkach „ciężkiej” herezji”, oraz „Po reformie sądownictwa tortury stały się normą we wszystkich sprawach karnych”. Po pierwsze Inkwizycja nigdy nikogo nie torturowała, robiły to wyłącznie organy świeckie. Po drugie tortury były metodami, które były od czasów rzymskich stosowane w procesach karnych, więc nie mogły się stać normą, bo zawsze nią były. Patrz Paweł Kras „Ad abolendam diversarum haeresium pravitatem. System inkwizycyjny w średniowiecznej Europie” wyd. KUL, 2006 oraz Franco Cardini, Marina Montesano „Historia Inkwizycji” wyd. WAM, 2008.
Nieprawdą jest także to, że nie można było już dostać "trzeciej szansy". Można, zawsze była możliwość wycofania się z siania herezji, nawet po powrocie do niej. Ponadto Inkwizycja stosowała tortury tylko w przypadkach udowodnienia winy, [jest to skrót myślowy, bo jak wspomniałem Inkwizycja sama z siebie tego nie robiła, było to zadanie władzy świeckiej] a nie dlatego żeby wyciągnąć zeznania obciążające daną osobę. Co prawda nie mam pretensji do autora, bo powołuje się na książkę Klaits'a w tym temacie, ale powinien czytać trochę nowsze ustalenia (chociażby poza tymi wyżej podanymi zachęcam szczególnie do książki Henry'ego Kamena, Spanish Inquisition, edition 4th z 2014 roku; ważne żeby patrzeć, że to 4 wydanie, które jest najaktualniejsze, dostępne niestety tylko w języku angielskim)
Kończąc mój wywód, de facto poza w moim odczuciu wybielaniem Giordano Bruna, nie mam żadnych większych zastrzeżeń co do tej książki. Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po nią.
Z technicznych kwestii - książka w twardej oprawie, poręczna, papier dobrej jakości, kartki szyte.
Tradycyjnie podałbym cytaty, ale myślę, że Graven podał ich tyle, że nie ma już co kolejnych dawać, chociaż ja osobiście to średnio co 4 strony mam coś zaznaczone fiszkami [dosłownie pół paczki poszło na tę tylko książkę, która szczególnie obszerna nie jest]. Chociaż by podtrzymać tradycję dam jeden cytat z książki.
***********************************************
Str. 258
„Odkąd nauka stała się motorem postępu technicznego, jej uzależnienie od polityki i finansów jest nieuniknione. Korzyści ekonomiczne wynikające ze stosowania mechanistycznego modelu świata decydują, że jest on odporny na przeczące mu wyniki badań naukowych. Jedną z najbardziej dotkliwych ułomności tego modelu jest negowanie a priori autonomii zjawisk należących do wyższych poziomów organizacyjnych świata, jak życie i świadomość. Człowiek – przypadkowy produkt ślepego procesu – jest pozbawiony wartości, znaczenia, kreatywności, zdolności dokonywania wyboru. Czuje się na wiele sposobów obcy ciemnemu, zimnemu i martwemu wszechświatowi nauki. Ten de facto rozpaczliwy status egzystencjalny jest ceną płaconą za niewątpliwe i wątpliwe dobrodziejstwa cywilizacji technicznej.”