Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant64
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński32
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mikołaj Brykczyński
2
9,1/10
Pisze książki: filozofia, etyka
Ukończył studia geologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie także obronił pracę doktorską z geologii czwartorzędu. Pracował w Muzeum Ziemi PAN w Warszawie.
Jest autorem kilku publikacji. Po wyjeździe do Kanady w roku 1986 pracował jako geolog przy poszukiwaniu złota w północnym Ontario, następnie ukończył studia pedagogiczne na University of Toronto.
Pracuje jako nauczyciel matematyki w szkole średniej. Interesuje się problematyką z zakresu pogranicza nauk ścisłych, religii i mitologii.
Jest autorem kilku publikacji. Po wyjeździe do Kanady w roku 1986 pracował jako geolog przy poszukiwaniu złota w północnym Ontario, następnie ukończył studia pedagogiczne na University of Toronto.
Pracuje jako nauczyciel matematyki w szkole średniej. Interesuje się problematyką z zakresu pogranicza nauk ścisłych, religii i mitologii.
9,1/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
31 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty
Mikołaj Brykczyński
8,8 z 4 ocen
10 czytelników 2 opinie
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty Mikołaj Brykczyński
8,8
Może i nieco mniej porywająca w stosunku do „Mitu nauki”, ale wciąż niezwykle ciekawa i pogłębiająca to, co zostało podkreślone w poprzedniczce (którą dobrze jest zaliczyć przed lekturą omawianej obecnie, jeśli ma ona być w pełni zrozumiała i ciekawsza).
Doprecyzowanie „Struktury rewolucji naukowych” Kuhna, rehabilitacja wczesnego Renesansu i obnażenie fałszywej legendy Oświecenia, które nie było zapoczątkowane serią „racjonalnych” odkryć naukowych, lecz przede wszystkim nową strategią polityczną władz świeckich i kościelnych. Rehabilitacja astrologii i białej magii, okultyzmu i hermetyzmu, z których chętnie i często, jak się okazuje, korzystały elity, papieże i dostojnicy kościelni, ale przede wszystkim wielkie postacie nauki, których dziś wskazuje się jako prekursorów „myślenia naukowego” (jakby wcześniej takowe nie istniało) i czołowych bohaterów walki z zabobonami (jakby takowe dziś już nie występowały). Ciekawy przykład łutu szczęścia*, dzięki któremu ocalały dokumenty ukazujące fakty (historię) w zupełnie innym świetle, a które miały być celowo zniszczone, by stworzyć sztuczną przepaść między „tamtą pseudo nauką” a współczesną „Nauką”.
Brykczyński dopełnia obraz walki ateizujących środowisk naukowych przeciw duchowości i podkreśla przyłożenie do tego ręki dostojników Kościoła, w nadziei walki z pogaństwem, co do dziś odbija się czkawką nihilistycznego naturalizmu antyteistycznego.
Gorąco polecam wszystkim zarówno „Mit nauki. Paradygmaty i dogmaty” i „Jak sfałszowaliśmy historię nauki. Zyski i straty”, choć do lepszego zrozumienia przyda się wstępna wiedza z historii filozofii.
-------------------------------------
„Model mechanistyczny został obalony sto lat temu przez fizykę kwantową. Jednak deklarowana przez naukę zdolność do modyfikacji wizji świata w miarę akumulacji wiedzy szczegółowej w tym przypadku zawiodła. Jak zauważył jeden z wybitnych myślicieli XX wieku, Arthur Koestler: „Filozofia materialistyczna, w której wychowany był przeciętny współczesny naukowiec, zachowała dogmatyczną władzę nad jego umysłem, chociaż sama materia wyparowała”.
„Symptomatyczne jest pominięcie tu Keplera, twórcy nowoczesnego heliocentryzmu. Kepler, choć jako astronom przerasta Galileusza o głowę, ma w micie nauki drugorzędną pozycję. Z dwóch powodów: manifestował swój okultystyczny światopogląd i nie kłócił się z Kościołem”.
„Tomistyczny punkt widzenia wyraża sentencja Astra inclinati, sed non obligant: gwiazdy skłaniają, ale nie zmuszają”.
„W ostatnich dekadach ujawnili się badacze dostrzegający nie tylko związki magii hermetycznej z filozofią Renesansu, ale także – z rewolucją naukową. „Choć Renesans jest często kojarzony z początkiem nowożytności, był także okresem rozkwitu wierzeń magicznych, szczególnie wśród tych, którzy znajdowali się w awangardzie rozwoju nauki” (Hannam 2009). W istocie prawidłowość ta jest widoczna w szerszym przedziale czasowym, można ją odnieść do Rogera Bacona (1220-1292),ale też do Isaaca Newtona (1643-1727). Dlaczego nie jesteśmy tego świadomi? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w przytoczonych powyżej cytatach. Hermetyzm jest dla współczesnego człowieka niezrozumiały, jest obcy naszej mentalności. Głęboki wpływ tej filozofii w światopogląd herosów rewolucji naukowej wyłamuje się z ideologicznie poprawnego scenariusza historii nauki. Zaburza harmonijne przejście od „zabobonnego” średniowiecza do „racjonalnego” Oświecenia. Niemniej hermetyzm – wiodący nurt intelektualny Renesansu – jest niezbędny do zrozumienia natury tej epoki i kulturowego tła przełomu oświeceniowego. Właśnie ten stosunkowo szybki i dramatyczny proces, polegający na zastąpieniu odwiecznej, magicznej wizji świata – mechanistyczną, zawiera odpowiedź na centralne dla niniejszej pracy pytanie o przyczyny materializmu nowoczesnej nauki”.
„I rzeczywiście, jakiś czas później protestanci będą tworzyli listy dostojników Kościoła parających się magią jako walny argument przeciwko katolicyzmowi”.
„Początek tego krytycznego XVII wieku był okresem epidemii wszelkich rodzajów magii i okultyzmu. Władze [zarówno duchowne, jak i świeckie] były postawione w stan alarmu. We Francji corocznie palono setki [czarownic i] czarowników, co […] wskazuje nie tylko na popularność magii, ale także na wiarę w jej skuteczność. […] Jak się wyraził [francuski historyk i filozof nauki Alexander] Koyré, «dla ludzi XVI i XVII wieku wszystko było naturalne i nic nie było niemożliwe, gdyż wszystkie procesy w przyrodzie były rozumiane w kategoriach magii i cały świat miał naturę magiczną, z Bogiem jako najwyższym magiem»” (Yates 1964).
Magię zwykliśmy kojarzyć ze średniowieczem. „Jednak w rzeczywistości to w XVI i XVII wieku światopogląd magiczny uwidaczniał się najsilniej i był najbardziej rozpowszechniony. Choć wydaje się to na pierwszy rzut oka dziwne, to dokładnie na ten sam czas, w którym […] rodziła się nowoczesna nauka, przypada najintensywniejszy rozwój okultyzmu. Nawet sir Izaac Newton, jak się okazuje, obsesyjnie zajmował się alchemią i jeszcze w końcu XVII wieku astrologia była w dalszym ciągu bardzo popularna” (Hannam 2009). Zwrot ku mechanistycznym wizjom świata nastąpił z przyczyn politycznych. Był motywowany powszechnym w XVII wieku strachem przed chaosem religijnym i społecznym, przy czym najbardziej zagrożony był Kościół katolicki i z tej strony nastąpiła pierwsza reakcja. Główną metodą walki z Renesansem było krzewienie mechanistycznego modelu świata. Z jednej strony – nie sposób czcić martwej maszyny czy ją zaklinać, z drugiej – mechanizm potrzebuje zewnętrznego mechanika, podczas gdy funkcjonujący jak żywy organizm (wszech)świat Renesansu mógł obejść się bez transcendentnego Boga. Nowy światopogląd miał zatem uchronić Europę jednocześnie od ateizmu i od pogaństwa. Śmierć żywego świata magii wyznaczała koniec szeroko rozumianego Renesansu. Natomiast precyzja działania hierarchicznego mechanicznego świata, z boskim Mechanikiem na szczycie, mogła służyć za wzór ładu społecznego dla formującego się oświeconego absolutyzmu. Interes Kościoła był zgodny z interesem państwa”.
„Od początku XVII wieku z dwoma dotychczasowymi sposobami tłumaczenia zjawisk przyrody (czyli Arystotelesem albo zgodnie z poglądem neoplatoników-pitagorejczyków-hermetyków) zaczął konkurować trzeci – mechanistyczny. Mersenne znał doskonale magiczny światopogląd Renesansu. Uważał, że Bruno był antychrześcijański, a jego reforma religii sprowadzała się do powrotu „pogaństwa”. Uznawał go za jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w dziejach. Mersenne potępiał astrologię i wszelkie rodzaje magii, w tym teorię światła astralnego Patriziego, którą wyznawał między innymi Galileusz. Był zaciętym wrogiem teorii muzyki Francesca Giorgiego, traktującej muzykę jako podłoże stanów mistycznych – szczególnie ważnych w żydowskiej kabale. Giorgi, wenecki franciszkanin, twierdził (podobnie jak Egidio de Viterbo),że kabała nie tylko dowodzi „prawdziwości” chrześcijaństwa, ale może być kanwą religijnej reformy i odnowy. Z całej kabały Mersenne zaakceptował jedynie mistyczną interpretację Pisma, odrzucając magiczną kosmologię wraz z angelologią. Potępił ideę duszy świata (anima mundi) i magiczną zasadę odpowiedniości mikro- i makrokosmosu. Te wszystkie elementy światopoglądu Renesansu były jego zdaniem ułudą lub zyskiwały bardziej poprawne wyjaśnienie w mechanistycznym modelu funkcjonowania świata”.
„Przyjęcie przez Mersenne’a filozofii mechanistycznej nie było procesem racjonalnym, opartym na argumentach czy dowodach, lecz rodzajem „nawrócenia”. Podobnie w przypadku uczonych angielskich ćwierć wieku później – spowodowane było obawami o stabilność religijną i polityczną państwa. Z kolei zainteresowanie Mersenne’a muzyką brało się z renesansowego ducha przeświadczenia, że starożytni Grecy, zgodnie z poglądami Pitagorasa i Platona, potrafili przemienić duszę ludzką używając dźwięków. Zamierzał odtworzyć tę starożytną wiedzę. Po „nawróceniu” uznał, że Grecy kłamali, bo tak naprawdę, nie opanowali techniki duchowej transformacji. Mimo to był zdania, że cel, który sobie stawiali, jest osiągalny. Tam, gdzie zawiódł okultyzm, zwycięży przyszła mechanistyczna nauka. Siedemnastowieczne wojny religijne toczyły się także wewnątrz ludzkich umysłów”.
„Yates zdawała sobie sprawę, że uczony minoryta nie zajmuje należnej mu roli w historii filozofii przyrody: „historia narodzin nowoczesnej nauki jest niekompletna bez uwzględnienia podłoża, z którego ona wyrosła; reakcja Mersenne’a jest niezrozumiała bez wyjaśnienia, przeciw czemu była ona skierowana. Wychylenie wahadła z powrotem ku racjonalizmowi powinno być rozumiane w kontekście renesansowego odrodzenia okultyzmu” (Yates 1964). Mersenne wydał temu magicznemu światu totalną wojnę i odniósł zwycięstwo, mimo że pod wieloma względami sam jeszcze do tego świata należał. Jednak jego postać nie jest eksponowana w historii nauki. Powodem jest najpewniej to, że jego polityczne i religijne motywacje, w połączeniu ze statusem duchownego oddanego bez reszty Kościołowi, stawiają w niekorzystnym świetle proces kształtowania się nowoczesnego, materialistycznego światopoglądu nauki”.
„Nie wolno jednak zapominać, że główną przyczyną nawróceń na światopogląd mechanistyczny w Anglii był strach przed nawrotem okrucieństw i zniszczeń wojny domowej”.
* „Robert Boyle (1627-1691),uznawany za jednego z „ojców nowoczesnej chemii”, miał wielkie osiągnięcia w dziedzinie chemii, fizyki i metodologii naukowej. Jednocześnie poświęcił znaczną część życia próbom uzyskania złota drogą alchemicznej transmutacji – przemiany metali kolorowych w złoto. Twierdził nawet, że był świadkiem transmutacji dokonanej przez istotę, która, jak przypuszczał, była aniołem. Jednak kiedy zaproponował wniesienie problematyki alchemii na forum publiczne, Newton stanowczo zaoponował i zalecił zachowanie „całkowitej ciszy”. Umierając, Boyle pozostawił wielką spuściznę alchemiczną „dla przyszłych pokoleń”. Ta dziedzina jego zainteresowań jest słabo znana, bowiem pisma alchemiczne Boyle’a zostały zniszczone z inicjatywy autora jego pierwszej biografii, Thomasa Bircha (1705-1766). Zachowały się jedynie rękopisy francuskojęzyczne, ponieważ asystent Bircha, odpowiedzialny za porządkowanie spuścizny Boyle’a, nie znał francuskiego (Wooton 2016)”.
„Newton, przez stulecia przedstawiany jako racjonalista, poświęcił znacznie więcej czasu i wysiłku alchemii, hermetyzmowi, kabale i interpretacji proroctw biblijnych, niż fizyce. Stworzył nawet proroctwo końca świata oparte na swoim modelu kosmosu (Josephson-Storm 2017). Przyczyną ubóstwa naszej wiedzy na temat okultystycznych zainteresowań Newtona jest, podobnie jak w przypadku Boyle’a, cenzura. Po śmierci Newtona jego okultystyczne rękopisy opatrzono etykietkami «nie nadaje się do publikacji». Znaczące gremia naukowe wstrzymywały ich publikację, by – jak to ujął francuski fizyk i historyk nauki Loup Verlet (1966) – „nie zniszczyć świetlanego wizerunku herosa”. Po dwustu latach, w roku 1936, wystawiono je na publiczną aukcję (!). Szczęśliwym trafem dostały się w dobre ręce – zakupił je ekonomista John Maynard Keynes. Po wstępnym zbadaniu (jest to ogromny materiał, częściowo zaszyfrowany) Keynes wyraził pogląd, że najwybitniejszy uczony rewolucji naukowej nie był „pierwszym przedstawicielem epoki rozumu”, lecz „ostatnim z magów””.
„Wiara ludności wiejskiej w dobrą i złą magię wyprzedzała szaleństwo procesów o czary i utrzymywała się długo po tym, jak władze przestały interesować się sabatami czarownic. Jak na ironię – pisze Klaits – obsesyjne zainteresowanie satanizmem i seksualną komponentą czarów było udziałem elit, nie ludu. […] Almanachy dla ludu podejmowały takie dziedziny okultyzmu, jak astrologia i wróżbiarstwo […] ustanie polowań na czarownice nie było zatem konsekwencją zmian w kulturze ludowej, lecz zmiany stosunku elit do niej”.
„O zadumę przyprawia skala rozbieżności między narracją walki z czarami w wersji zakodowanej w społecznej świadomości – i tej opartej o źródła historyczne. Zatem – nie zawsze Inkwizycja, a często kompetentni uniwersyteccy prawnicy i sądy państwowe, nie „zabobonne” średniowiecze, lecz – o ironio – czas rewolucji naukowej, nie symptom ciemnoty ludu, lecz wiara elit intelektualnych, nie Hiszpania… Tę ahistoryczność można wytłumaczyć jedynie propagandową rolą narracji historycznej zgodnej z ideologią zwycięskiej, materialistycznej nauki. Wizerunkowo niekorzystne okoliczności towarzyszące jej powstaniu zostały gruntownie przeredagowane”.
„Jeszcze dla Newtona „świat jako całość jest wytłumaczalny nie w kategoriach mechaniki, lecz wyłącznie w kategoriach religii” (Burtt 2003). Nauka, pisze Newton w swoim „traktacie o odbiciach, załamaniach, ugięciach i barwach światła” zatytułowanym Opticks (1704),służy duchowemu rozwojowi człowieka: „im więcej możemy dowiedzieć się dzięki filozofii naturalnej o pierwszej przyczynie, o władzy, jaką ma [Bóg] nad nami, i o dobrodziejstwach, które od niego otrzymujemy, tym lepiej dostrzegamy nasze obowiązki wobec niego i wobec innych ludzi” (Burtt 2003). Światopogląd Newtona jest, jak widać, bliższy Platonowi niż sceptykom Oświecenia”.
„Kepler w zakończeniu rozdziału 9 Harmonices mundi Libri V (1619) modli się o oświecenie i prosi Boga – na wypadek, gdyby w jego dzieło wkradł się niegodny bożego planu „robak zrodzony i wykarmiony w bagnisku grzechu” – by tchnął w niego wiedzę, „którą zgodnie z Twoją wolą człowiek powinien posiąść, bym mógł dokonać korekty”. I dodaje: „Jeśli zostałem nakłoniony do zbytniego pośpiechu wspaniałym pięknem Twych dzieł lub jeśli umiłowałem własną chwałę wśród ludzi w pracy przeznaczonej dla Twej chwały, bądź łagodny, litościwy i przebacz mi”.
„Nauka powstała na gruncie teologii, która motywowała poznanie, a także określiła główne cechy natury świata i reguły metodologiczne".
„Próby odzyskania świata przez teologię naturalną, traktującą „doskonałość” odkrywanego świata przez naukę świata za dowód istnienia Boga, ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Im doskonalszy jest świat, tym lepiej jest w stanie obejść się bez Boga. Było to, jak to ujął Loup Verlet, „odejście od religii przy udziale religii””.
„Świat pozbawiony życia i sakralności stał się łatwym „łupem” – składem surowców mineralnych, ale także podobnie traktowanych roślin i zwierząt. Odległy Bóg, który na początku czasu wprawił w ruch doskonałą maszynę świata, zdawał się dawać człowiekowi wolną rękę w zarządzaniu Ziemią i traktowaniu bliźniego; świeżo ukonstytuowana fizyka klasyczna roztaczała perspektywę niczym nie ograniczonego „postępu”. Model mechanistyczny, koncentrując uwagę człowieka na mechanicznych aspektach funkcjonowania przyrody, stwarzał optymalny klimat intelektualny do rozwoju techniki, „na obraz i podobieństwo” świata-maszyny. Tak doszło do rewolucji przemysłowej z jej miastami z piekła rodem, pracą dzieci w fabrykach i kopalniach itp. Rewolucja naukowa, dzieło nielicznych „matematycznych teistów”, zyskała swój obecny status historyczny dzięki rewolucji przemysłowej. Mechanistyczny materializm, wspierany potęgą cywilizacji technicznej, stał się niekwestionowalną podstawą światopoglądu nauki i głęboko zakorzenił się w mentalności i poczuci tożsamości oświeconego Zachodu”.
„Założenie, „że Biblia stanowi ostateczną płaszczyznę odniesienia ludzkiej egzystencji, a więc także badań naukowych” – „podzielali wszyscy wielcy uczeni, wśród nich Kopernik, Kepler i Newton. Według Newtona wiedza pochodzi z dwóch źródeł – od słowa Bożego – Biblii – i z dzieł Bożych – Natury” (Feyerabend 2020)”.
„Socjologia jest ze swojej natury w konflikcie z ortodoksyjną nauką, a szczególnie z jej ideologią. Zadaniem socjologii nauki jest bowiem badanie społecznych uwarunkowań nauki, które ideologia nauki ukrywa, eksponując jedynie potężną, a zarazem bezstronną metodę i oszałamiające sukcesy, które powinny budzić podziw i wdzięczność. Nauka uwikłana, z jednej strony, we własne pretensje do uniwersalności i bezstronności, w mechanistyczną filozofię i łatwy do obalenia mit założycielski, z drugiej zaś – w świat polityki i finansów, jest wobec socjologii niemal bezbronna. Bronić się może „jedynie” z pozycji siły – jako koło zamachowe cywilizacji technicznej. Odwołując się do przykładu świątyni, można powiedzieć, że nauka uwodzi swoich wiernych przepychem wystroju wnętrza, podczas gdy socjologia, z racji zakresu zainteresowań, prezentuje widok z lotu ptaka, odsłaniając niespójność planu architektonicznego i dziury w dachu. Ta pierwsza perspektywa napędza postęp naukowo-techniczny i służy ekspansji cywilizacji technicznej. Ta druga, bardziej realistyczna, przekłuwa ideologiczny balon, de facto sabotując tę pierwszą. Konflikt ten jest nieuleczalny, gdyż liczne tezy socjologii nauki są trudne do podważenia, tyle że prestiż, poparcie społeczne i praktyczna użyteczność socjologii jest – w porównaniu z naukami przyrodniczymi – znikoma. Socjologowie nauki znajdują się zatem w sytuacji jednocześnie komfortowej, bo to nie ich własny wizerunek jest wystawiony na szwank – i beznadziejnej, bo ich punkt widzenia, niezależnie od tego, na ile mają słuszność, jest w skali społecznej ignorowany. Wyjątkiem od tej reguły jest model funkcjonowania nauki stworzony przez Thomasa Kuhna, jednego z najwybitniejszych filozofów nauki”.
(...) „Pod samo koniec XX wieku socjologiczny model nauki uległ dalszej radykalizacji. Nauka zaczęła jawić się jako działalność całkowicie kontrolowana przez interesy społeczne, stymulowana zbiorowymi konfliktami, negocjacjami, nierównościami społecznymi itp. Wpływ struktury świata na formułowanie przez naukę tezy zszedł na dalszy plan. Wybór tej czy innej teorii naukowej jest w tym ujęciu konsekwencją gry sił społecznych. Świątynia zamienia się w targowisko”.
„Nauka wprawdzie usunęła z obrazu świata to, co sakralne, ale sama przejęła pewne cechy religii. Posiada rozbudowaną ideologię zakorzenioną w micie założycielskim, a także – stworzoną w epoce Oświecenia świecką eschatologię: zbawienie ludzkości dokona się poprzez nieograniczony postęp cywilizacji naukowo-technicznej”.
„Otwieramy w ten sposób puszkę Pandory, ale nie mamy się czego obawiać. Świat może stać się przez to ciekawszy, barwniejszy, bogatszy, i bardziej przyjazny. Nie musimy kluczyć pomiędzy ortodoksją a herezją, ponieważ kategorie te odnoszą się jedynie do nauki i religii w formie instytucjonalnej, jako strategia chroniąca przed chaosem. Sam fakt, że nauka bezceremonialnie fałszuje własną historię, by przeforsować swoją materialistyczną ideologię, świadczy że choć należy ją cenić i podziwiać, nie można jej bezkrytycznie ufać. Największe wątpliwości budzi negowanie istnienia świadomości – najwspanialszego osiągnięcia ewolucji. Mechanistyczna nauka nie ma dla niej „gotowej szufladki”, co grozi rozsadzeniem jej deterministycznego symbolicznego uniwersum”.
Mit nauki - paradygmaty i dogmaty Mikołaj Brykczyński
9,4
Książka jest tak dobra, że powinienem ją cytować w całości - a szczególnie trzeci esej "Na straży paradygmatu".
Pozycja przede wszystkim kierowana do osób ślepo zapatrzonych w "naukowy model świata", który utożsamiają z rzeczywistością samą, a przy tym błędnie nazywających się "racjonalnymi", nie wiedząc co to słowo znaczy!
Mikołaj Kopernik "ruszający Słońce i wstrzymujący Ziemię" nie wymyślił heliocentryzmu, a popierał go tylko dlatego, że mu tak wyszło z suchych obliczeń na papierze. Luneta, ani żaden empiryczny dowód nie brał udziału w jego odkryciu. Kościół nie tylko nie miał problemu z jego teorią, ale sam Papież zachęcał Kopernika do opublikowania swojej pracy. Mikołaj jednak nie chciał tego robić, prawdopodobnie ze strachu... ale nie przed oskarżeniem o herezję i stosem...
lecz przed ośmieszeniem ze strony środowiska naukowego, które w swoim głównym nurcie było przeciwne heliocentryzmowi!
Współczesnym odpowiednikiem tej zaślepionej części naukowców, jednowymiarowym tłukiem i bojówkarzem "scjentystycznego kościoła" jest m.in. Dawkins, ze swoim pitoleniem o samolubnych genach.
Warto podkreślić że ta książka nie jest wymierzona w całe środowisko naukowe czy naukę samą! Krytyka ta tyczy się jednowymiarowych, nadętych i zapatrzonych w siebie tłuków, którzy model świata (MODEL!),utożsamiają z całą rzeczywistością, co doprowadza ich do ślepej wiary w to, że świadomość jest ubocznym produktem ewolucji, miłość to procesy chemiczne, a wolna wola to urojenie psychiczne... że już nie wspomnę o nieuprawnionych sądach dotyczących Duszy czy Boga.
--------------------------------------------
s 7
"Miłość to garść molekuł kręcących się po mózgu" - stwierdził Bob McDonald, najbardziej znany kanadyjski popularyzator nauki, w jednej ze swoich sobotnich audycji radiowych. Zdanie to utkwiło mi w pamięci, gdyż nie tylko doskonale, a nawet może w przerysowany sposób, ilustruje prezentowaną przez naukę "nagą prawdę" o człowieku - "odartą ze złudzeń" wizję zaprogramowanego przez ewolucję automatu. Wizja ta wycisnęła bolesne piętno na świadomości zachodniej. Z niej wypływa pesymizm filozoficzny głównego nurtu nowożytnej myśli Zachodu - unikalne w dziejach ludzkości poczucie alienacji, przypadkowości i bezsensu ludzkiego życia. Postawa ta, zabarwiona różnymi odcieniami rozpaczy, rezygnacji lub cynizmu, znalazła najpełniejszy obraz w filozofii egzystencjalizmu. Jej źródłem jest obraz świata powstały na gruncie redukcjonizmu naukowego".
s 11-13
Praca, którą czytelnik bierze do ręki, składa się z trzech części, trzech esejów, które przedstawię w porządku chronologicznym. Odpowiadają one kolejnym etapom formułowania zarysowanej powyżej idei. Punktem wyjścia było dla mnie spostrzeżenie, że nauka nie zawsze jest bezstronna. Prawdę tę najłatwiej dostrzec na gruncie jej historii. O ile sądy na temat natury świata są zawsze dyskusyjne, a ich ewentualna stronniczość jest bardzo trudna do wykrycia, to źródło pisane, na podstawie których nauka stwarza wizerunek własnej przeszłości, są na ogół proste w interpretacji. Wszelka tendencyjność w tej dziedzinie jest dosyć łatwa do wykrycia. Inspiracją do zajęcia się historią nauki była dla mnie ksiązka Arthura Koestlera (2002) pt. "Lunatycy", odsłaniająca wiele nieścisłości obiegowej wersji historii nauki. Natomiast koncepcja "rewolucji naukowych" Khuna (2001) dała mi nadzieję na wytłumaczenie tych nieścisłości na gruncie prawidłowości funkcjonowania samej nauki. W konsekwencji pierwszy esej poświęciłem historii nauki, a ściślej - jej wiodącemu wątkowi, czyli kosmologii. Zająłem się głównie rolą szczególnego aprioryzmu teologicznego (dedukcja pitagorejska) w stworzeniu zmatematyzowanej wiedzy o świecie. Dzięki tej postawie intelektualnej idee niezwykle ważne dla rozwoju nauki, jak na przykład kopernikanizm, powstały nie tylko bez dowodów empirycznych, ale wbrew świadectwu zmysłów. Zaciekawiła mnie zarazem przyczyna całkowitej nieobecności tego pierwszoplanowego wątku dziejów nauki w popularnych opracowaniach historii nauk przyrodniczych.
Rozwiązaniem tego problemu zająłem się w drugim eseju, poświęconym najbardziej dramatycznemu epizodowi w historii nauki, jakim był konflikt Galileusza z Kościołem. Analiza tego wydarzenia na rozleglejszym tle rozwoju myśli heliocentrycznej skłoniła mnie do wyrażenia poglądu, że potoczna wersja przebiegu rewolucji kopernikańskiej nie jest relacją z wydarzeń historycznych, lecz mitem narodzin nowoczesnej, redukcjonistycznej nauki. Herosi tego mitu, ucharakteryzowani na racjonalistów oświecenia, mają niewiele wspólnego ze swymi pierwowzorami. Mit ukrywa rolę metafizyki w stworzeniu nauki. Zająłem się też właściwą środowisku naukowemu dyscypliną intelektualną, która jest niezbędna dla tolerowania bądź niedostrzegania drastycznych nieścisłości popularnej historii nauki.
W trzecim eseju rozszerzam zakres pytania o wiarygodność nauki. Jeśli środowisko naukowe toleruje, ze względów ideologicznych, łatwo weryfikowalne nieścisłości historii nauki, to czy nie należy spodziewać się pewnej tendencyjności w naukowym obrazie świata (co jest o wiele trudniejsze do wykrycia)? Dla weryfikacji tego przypuszczenia poddałem analizie metodologiczną poprawność postawy nauki wobec doniesień o zjawiskach nieznajdujących wytłumaczenia w ramach paradygmatu naukowego. Wybrałem do tego celu problemy najbardziej kontrowersyjne, a zarazem powszechnie znane ze względu na znaczące konotacje filozoficzne. We wszystkich weryfikowanych przeze mnie przypadkach forma krytycyzmu ze strony instytucjonalnej nauki okazała się sprzeczna nie tylko z metodą, ale i etyką naukową. Za każdym razem za wszelką cenę forsowane było rozwiązanie w duchu redukcjonizmu, zaś wierność paradygmatowi przekładano nad wierność obserwacji.
Czy zatem nasza wizja świata nie została okrojona na potrzeby optymalnego rozwoju techniki, za cenę pesymizmu egzystencjalnego jednostki? Khun (2001, s. 181) ostrzega: "ceną, jaką płaci się za postęp naukowy, jest ryzyko błędu zaangażowania w niewłaściwy paradygmat".
s 29
Nie sposób pominąć stereotypów historycznych odnoszących się do Kopernika. Otóż, zgodnie z tym, czego moje pokolenie uczono w szkole, ów "prawzór racjonalnego naukowca", jakoby ze strachu przed represjami ze strony Kościoła, opóźniał druk De revolutionibus aż do późnej starości. Kulminacyjną sceną tego scenariusza jest moment, w którym Kopernik otrzymuje na łożu śmierci kopię swego dzieła i, umierając, wymyka się prześladowcom. W rzeczywistości, to renesansowy papież nalegał na opublikowanie De revolutionibus, Kopernik zaś był temu "nieomal chorobliwie niechętny". Opór Kopernika miał dwie przyczyny. Sądził on, jak to wyraził w zamieszczonym na początku swego dzieła liście do papieża, że jego ideę z pozoru "absurdalną", spotka "szyderstwo" ze strony środowiska naukowego. Poza tym, wierny tradycji pitagorejskiej, uważał za właściwe "brać przykład z pitagorejczyków i innych, którzy przekazywali sekrety swej filozofii tylko krewnym i przyjaciołom - ustnie, nie na piśmie, jak to zaleca list Lizysa Hipparcha". Postawa ta nie wynikała z niechęci do dzielenia się wiedzą, ale miała za cel "ochronę piękna i głębi [wiedzy] odkrytej przez wielkich ludzi, od pogardy tych, którzy nie poświęcają wysiłku dokonaniom naukowym, jeśli nie przynosi to zysku".
Popularnonaukowy stereotyp, zgodnie z którym Kopernik uwalnia wiedzę przyrodniczą z więzów religijnego dogmatyzmu, nie tylko nie odpowiada życiorysowi Kopernika, ale nie przystaje do realiów epoki. W istocie idea heliocentryzmu funkcjonowała w obrębie teologii, a nie przeciw niej. Wbrew pozorom, poglądy Kopernika mieściły się w ramach renesansowego chrześcijaństwa, o czym może świadczyć autorytet, jakim cieszył się on w Rzymie, między innymi jako ekspert w dziedzinie reformy kalendarza.
Przykład Kopernika nie jest odosobniony. W podobny sposób do celów propagandowych wykorzystywano życiorys Galileusza, "którego kłótliwa natura doprowadziła do nieszczęsnego konfliktu z Kościołem".
s 59
Według wybitnego historyka nauki Edwina Burtta, "gdyby współcześni empirycy żyli w XVI wieku, jako pierwsi odrzuciliby nową filozofię wszechświata" jako produkt "niekontrolowanej wyobraźni". [...] System kopernikański był w swej własnej epoce nienaukowy.
s 74
Stanowisko Kościoła przedstawił Galileuszowi kardynał Conti w liście z lipca roku 1612. Kardynał zgadza się z krytyką Arystotelesowskiej tezy o niezmienności nieba. Uznawał też za dopuszczalny pogląd o ruchu obiegowym Ziemi wokół Słońca (implikujący heliocentryzm!). Natomiast ruch obrotowy mógł być uznany jedynie w przypadku "ostatecznej konieczności", czyli zaistnienia przekonywających dowodów. Rozwijanie i głoszenie kopernikanizmu było dozwolone pod dwoma warunkami: należało traktować tę ideę zgodnie z jej rzeczywistym statusem - jako hipotezę - i nie wdawać się w implikacje teologiczne. Oba te warunki były powiązane, gdyż uznanie heliocentryzmu za fakt zmuszałoby do reinterpretacji (kilku zaledwie fragmentów) Biblii. W liście z 1615 roku przyjazny uczonemu kardynał Dini napomniał go żartobliwie: "Można pisać swobodnie [na temat idei Kopernika], aby tylko trzymać się z dala od zakrystii".
Elastyczną postawę prezentował także kardynał Robert Bellarmine. Był on największym autorytetem teologicznym i drugą osobą po papieżu, człowiekiem o wielkiej wiedzy, w tym także astronomicznej. Jako przełożony zakonu jezuitów, Bellarmine dokładnie orientował się w postępach astronomii. Swe stanowisko kardynał sformułował w liście do ojca Foscarini z 4 kwietnia 1615 roku:
Jeżeli istniałby rzeczywisty dowód, że Słońce jest w środku wszechświata, a Ziemia znajduje się w trzeciej sferze, oraz że Słońce nie krąży wokół Ziemi, lecz Ziemia wokół Słońca, to należałoby postępować bardzo ostrożnie, wyjaśniając te ustępy Pisma, które wydają się nauczać czegoś przeciwnego i należałoby raczej orzec, że ich nie rozumiemy, aniżeli nazywać fałszywą opinię, której prawdziwości została udowodniona. Nie sądzę jednak, żeby taki dowód istniał, żadnego mi bowiem nie przedstawiono.
s 90
Paradygmat naukowy.
Konflikt Galileusza z Kościołem ma kluczowe znaczenie dla nowożytnej myśli zachodniej, gdyż zapoczątkował charakterystyczny dla niej rozdźwięk między nauką i religią. Przebieg tego wydarzenia został bardzo dokładnie udokumentowany. Tym trudniej uwierzyć, jak niewiele wspólnego z rzeczywistością ma zapis sprawy Galileusza w zbiorowej świadomości. Zachodzi pytanie, dlaczego nauka, głosząca wierność faktom, zniekształciła swą własną przeszłość, a także dlaczego społeczeństwa Zachodu od paruset lat tolerują taki stan rzeczy?
s 92
Przypuszczam, że nauka w swej realnej formie, ujęta w struktury organizacyjne, sprzężona z techniką i włączona w działalność ekonomiczną, służy nie tyle "dążeniu do prwady", co realizacji określonych celów cywilizacyjnych. Oznaczałoby to, że nauka ma charakter selektywny, utylitarny i wyraża pewną ideologię. Tu pojawia się problem natury światopoglądu naukowego: czy jest on wyrazem bezstronnego wglądu w naturę świata, czy lojalności wobec określonego kierunku rozwoju cywilizacji. W niniejszej pracy interesuje mnie nie tyle sam sposób funkcjonowania nauki, ile natura światopoglądu naukowego i uwarunkowania, jakie paradygmat stwarza dla świadomości indywidualnej i zbiorowej. Z tego punktu widzenia najważniejszą cechą jest jego paradoksalność. Z jednej strony - z założenia jesteśmy jego więźniami. Tworząc nieprzekraczalne ramy działalności naukowej, paradygmat staje się "niewidzialny", przez co utożsamiamy świat z jego modelem. Z drugiej strony - samo stwierdzenie istnienia paradygmatu świadczy, że nie jesteśmy w nim bezwarunkowo uwięzieni. Sprzeczność ta jest, jak przypuszczam, pozorna.
s 97
Ideologiczne uwarunkowania historii nauki doskonale ilustruje komentarz mojego znajomego fizyka na temat teologicznej motywacji dzieła Newtona: "Ważne, co zrobił Newton, nieważne, dlaczego". Sformułowanie to jest zaledwie czubkiem góry lodowej. Formalnie oznacza ono, że niektórych faktów z przeszłości nauki nie warto przytaczać, gdyż są one nieważne. W istocie ważne jest, by ich nie przytaczać, gdyż są one ideologicznie szkodliwe. Dzięki temu można uniknąć wielu kłopotliwych pytań. Na przykład: Czy wszyscy ludzie przed oświeceniem, łącznie z twórcami nauki, byli w podobny sposób upośledzeni umysłowo? Albo: czy religia jest na pewno zdezaktualizowanym przez naukę substytutem wiedzy, skoro założenia i motywacje teologiczne odegrały kluczową rolę w powstaniu nauki?