W sercu otchłani

Okładka książki W sercu otchłani Henryk Tur
Okładka książki W sercu otchłani
Henryk Tur Wydawnictwo: Henryk Tur fantasy, science fiction
166 str. 2 godz. 46 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Henryk Tur
Data wydania:
2022-04-29
Data 1. wyd. pol.:
2022-04-29
Liczba stron:
166
Czas czytania
2 godz. 46 min.
Język:
polski
ISBN:
9788728389850
Tagi:
science-fiction Henryk Tur
Średnia ocen

5,4 5,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,4 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
838
299

Na półkach: , ,

Jeżeli odsuniemy na bok wątek "sajens", może być.

Jeżeli odsuniemy na bok wątek "sajens", może być.

Pokaż mimo to

avatar
669
72

Na półkach:

Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę nieakceptowalną. To po prostu kpina z czytelnika powodowana kompletną ignorancją autora.
Zacznijmy od błędów logicznych:
Statek "Gandhi" leci ku gwieździe Gliese 229 w gwiazdozbiorze Zająca ,odległej o 18,8 roku świetlnego ,która jest doskonale widoczna z Ziemi, co prawda nie gołym okiem jednak przez zwykłą lornetkę 7x50 można ją dostrzec gdyż między nami a nią jest tylko próżnia. W jaki sposób więc gdzieś około połowy drogi, statek napotyka układ planetarny i to z gwiazdą centralną będącą podolbrzymem o masie trzech Słońc? Takie coś byłoby najjaśniejszym obiektem na naszym niebie. Tym bardziej ,że układ zawierał jeszcze Czarną dziurę, która wbrew temu co się powszechnie uważa może być potężnym źródłem światła. Oczywiście nie ona sama ale dysk akrecyjny wokół niej. Tak więc co? „Gandhi” leciał naokoło? To jednak nie zgadzało by się z czasem podróży i prędkością statku podawaną przez autora. Jakiś szybko przemieszczjący się układ planetarny spowity przez pył kosmiczny? Mało prawdopodobne, jednak staram się wymyślać różne rzeczy ,żeby ratować nie stworzone pomysły autora. Może więc zapylony układ jednak należałoby jednak wtedy o czymś takim choć zdanie napisać?
Statek wg autora leciał skrajem układu planetarnego zaś "hiperkometa" ,która mu zagroziła była pechowo zasłonięta przez dwa gazowe giganty znajdujące się w tym układzie. W jaki sposób więc owa "hiperkometa" "wyskoczyła" jak pisze autor 80 tys km przed dziobem statku. Znaczy ,że statek przelatywał obok którejś z gigantycznych planet układu a nie leciał jego skrajem. Bowiem ta odległość to ¼ dystansu do naszego Księżyca, dla statku podążającego z prędkością 0,5c to wręcz otarcie się. Zdaje się ,że autor nie jest świadom tego co sam napisał przed chwilą.
Nie mówiąc już o tym ,w nawigacji panuje obecnie i zawsze panowała jedna zasada:
Trzymać się z daleka od wszelkich niebezpieczeństw zarówno tych istniejących oraz tych zaledwie potencjalnych. Nigdy nie wyznacza się kursu w pobliżu wysp, mielizn, raf, akwenów zalodzonych czy takich gdzie spodziewana jest zła pogoda. Tak samo w przyszłości zapewne będzie się unikało wszelkich układów planetarnych ,które są z reguły zaśmiecone a zderzenie przy prędkości 0,5c z bryłką skały o średnicy centymetra wyzwoli energię 7 kt, połowę mocy bomby zrzuconej na Hiroszimę.
Przejdźmy teraz do Fizyki.
Pan autor w pewnym miejscu pięknie napisał o grawitacji w pobliżu Czarnej dziury ,że "Niewidzialna, potężna i trzymająca w całości Wszechświat moc osiąga tu swoje apogeum. " Za chwilę jednak sam sobie przeczy pisząc "mimo hamowania nie było szans na to ,aby wyrwać się z zasięgu oddziaływania grawitacyjnego czarnej dziury ,które rozpościerało się na pół jednostki astronomicznej" To jak to w końcu jest, cały Wszechświat czy pół AU ? A powyżej tej odległości co, grawitacja znika? Sam nie wiem, znów brak logiki czy podstawowej wiedzy z Fizyki?
Dalej jest tylko gorzej. Autor najpierw napisał ,że czarna dziura ,którą napotkał statek posiada masę dwa razy większą od słonecznej a potem zaś ,że jej promień horyzontu zdarzeń to 900 tys km. Bzdura jakiej łatwo można było uniknąć sprawdzając po prostu w Wiki o czym zresztą pisał już pan Veinylover. No ale jak się czytelników ma głęboko gdzieś to takie są tego skutki.
Czarna dziura o dwukrotnej masie Słońca będzie miała promień horyzontu około 6 km, natomiast ,żeby mieć promień 900 tys km musiałaby mieć masę 303 tysiące razy większą od Słońca. Znacząca różnica jak sądzę?
Autor wielokrotnie pisał też o niebezpiecznym dla załogi przyspieszeniu podczas spadania na Czarną dziurę a to jest kolejna bzdura. Samo przyspieszenie nie jest w żaden sposób niebezpieczne bowiem jest to spadek swobodny, przynajmniej dopóki nie pracują silniki no ale ich ciąg zawsze można zmniejszyć do takiej wartości jaką wytrzyma załoga. Tego przyspieszenia nawet nie da się zmierzyć i nigdy nie będzie można tego zrobić, tym bardziej nie można zrobić tego zdalnie, nie mając ,żadnych punktów odniesienia, autor robi to jednak nagminnie. Zabójcze jest nie samo przyspieszenie a jego różnice a więc i siła przyciągania działająca na różne części statku czy ciała kosmonauty.
Tego co bohaterowie przeżywają pod horyzontem nawet nie będę komentował gdyż jak to pięknie i trafnie napisała MamusiaMuminka w swojej recenzji:
"Nauka także idzie w kąt na rzecz po prostu dziecinnych fantazji (dotyczących właściwości czarnych dziur),na tyle oderwanych od naukowej rzeczywistości, że zamiast science-fiction mamy raczej baju-baju-fiction, co sprawia, że cała powieść staje się niepoważna."

Poniżej jeszcze inne "kwiatki" tym razem matematyczne:
Oderwanie się od Ziemi wymaga drugiej nie trzeciej prędkości kosmicznej. Trzecia to przezwyciężenie grawitacji Słońca z orbity Ziemi.
1/3 sekundy od Ziemi do Słońca to może leciał "Sokół Millenium" w nadprzestrzeni. „Gandhi” z połową prędkości światła pokonał by tą odległość w ok. 17 minut, czyli ok. 3000 razy wolniej.

Tak więc proszę oceńcie sami czy książka jest warta 7.86 zł za ebooka? Moim zdaniem nie, gdyż jak już napisałem na początku to po prostu lekceważenie czytelnika i wciskanie mu ciemnoty.

Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
126
101

Na półkach:

"Człowiek w obliczu nieuniknionego" wydaje się częstym motywem spotykanym w literaturze Science fiction. Nie mam dużego doświadczenia z SF, a pomimo tego po raz kolejny trafiam na właśnie ten motyw.

Przyszłość, medycyna wchodzi na coraz wyższy poziom, a wymiana zużytych narządów na nowe, to nic niezwykłego. Ludzkość skutecznie eksploruje kosmos. Prywatne firmy wysyłają załogi w coraz odleglejsze miejsca, by te wydobywały wartościowe złoża. Chętnych do udziału w takich misjach nie brakuje, odpowiednio wysoka stawka jest skuteczną zachętą.

Autor przedstawia czytelnikowi losy załogi jednej z prywatnych misji wydobywczych. Nagłe, niespodziewane i wywołane przyczyną zewnętrzną zdarzenie albo kilka zdarzeń – czyli nieszczęśliwy wypadek – sprawia, że czternastu mężczyzn budzi się z hibernacji w momencie, gdy już nic nie można zrobić – czyli z ręką w nocniku – a zegar odliczający do końca tyka nieubłaganie.

Nikt nikogo nie goni, nikt przed nikim nie ucieka, nie ma wybuchów i strzelanin, zamiast tego, w depresyjnym klimacie, zagłębiamy się w psychikę, emocje i myśli poszczególnych bohaterów. Czternaście nazwisk, czternastu mężczyzn, czternaście historii i planów na przyszłość, i trzecioosobowy narrator przeskakujący między nimi na stu sześćdziesięciu sześciu stronach. Jak na taką objętość tekstu, było to dla mnie trochę za dużo. Niestety nie byłam w stanie zapamiętać kto, jaką pełni funkcję i jak ma na nazwisko, skupiłam się więc na najistotniejszych postaciach: kapitanie, lekarzu, pilocie i nawigatorze, a pozostałych wrzuciłam do wspólnego folderu o nazwie "reszta".

Połowa książki dość mocno opiera się na "science", ale bez wnikania w szczegóły, nie ma skomplikowanych analiz, wzorów ani niezrozumiałego dla laika technicznego bełkotu. Za to druga część to czyste "fiction", bazujące na temacie, który aktualna nauka zaledwie liznęła – i to tak mocno po wierzchu – a poziom naszej wiedzy znajduje się gdzieś pomiędzy niewiele a nic.

Styl Autora jest dość prosty i przystępny, ale warsztat wymaga jeszcze pracy, a także większego skupienia na korekcie (jest trochę wybijających z rytmu literówek) i składzie (z tekstem dzieją się dziwne rzeczy, często zdanie kończy się w połowie, a dalszy ciąg zaczyna nowy akapit – wybija z rytmu). Książkę czytałam w wersji elektronicznej i nie wiem, jak sytuacja wygląda w wydaniu papierowym. Oprócz e-booka i papieru dostępny jest także audiobook. Pomimo wszystkich drobnych niedociągnięć książkę czyta się bardzo szybko – wystarczy kilka godzin.

Jeśli szybka akcja nie jest Wam absolutnie konieczna, nie macie nic przeciwko książkom składającym się głównie z przemyśleń i dialogów, a ponadto lubicie ciekawe pomysły i ponury klimat, to „W sercu otchłani” może Wam się spodobać.

Czy mi się podobało? Tak, mimo ponurego klimatu była to całkiem przyjemna lektura, aczkolwiek wolałabym ją przeczytać po jakimś fantasy (wpadła zaraz po „Projekt Hail Mary”).

Po więcej recenzji zapraszam na: https://m.facebook.com/people/Czytelnicza-Norka/100093693897871/

"Człowiek w obliczu nieuniknionego" wydaje się częstym motywem spotykanym w literaturze Science fiction. Nie mam dużego doświadczenia z SF, a pomimo tego po raz kolejny trafiam na właśnie ten motyw.

Przyszłość, medycyna wchodzi na coraz wyższy poziom, a wymiana zużytych narządów na nowe, to nic niezwykłego. Ludzkość skutecznie eksploruje kosmos. Prywatne firmy wysyłają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
957
957

Na półkach:

Sam pomysł polegający na tym, że komputer budzi załogę z hibernacji, bo jego zdaniem wszyscy mają przesrane, niesie niezły potencjał.
Niestety im dalej, tym gorzej.
Autor przejawia rażącą ignorancję w dziedzinie naprawdę elementarnych praw fizyki, a dynamiki Newtona w szczególności. Czarna rozpacz. Laga z fizyki. Brak dopuszczenia do matury. Trudno mi sobie wręcz wyobrazić aż taką ignorancję i brak zrozumienia tych stosunkowo prostych praw. Prędkość zero. Co to jest prędkość zero? Prędkość mierzymy wobec czegoś. Nie ma prędkości abstrakcyjnej, eter wszechświata nie istnieje. Przy swobodnym spadku nie czuje się „ciążenia”, można poczuć gradienty ciążenia, powiedzmy blisko horyzontu zdarzeń, gdy noga przyciągana jest silniej, niż głowa i to prowadzi do rozerwania ciała („spagetyzacji”). Bzdur tego typu, od których zęby bolały jest w tej książce masa. Najgorsze, że autor wykazał się lenistwem nie sprawdzając rzeczy łatwych do sprawdzenia w ogólnie dostępnym internecie.
Ot, choćby promień Schwarzschilda: promień kuli wyznaczającej granicę horyzontu zdarzeń wokół masy stanowiącej czarną dziurę.
Równanie na promień Schwarzschilda ma postać:
Rschw = 2GM/c2 ,
gdzie:
R schw – promień Schwarzschilda,
G – stała grawitacji wynosząca 6,67 × 10−11 m3 kg−1 s−2,
M – masa obiektu,
c – prędkość światła w próżni równa 299 792 458 m/s.
Widać, że promień Schwarzschilda jest PROPORCJONALNY do masy czarnej dziury. Dwa razy cięższa czarna dziura ma dwa razy większy promień Schwarzschilda. Jeśli autor wymyślił, że spotkana czarna dziura ma masę dwóch Słońc, a łatwo znajdziemy, że promień Schwarzschilda dla Słońca wynosi 2952 metry (niecałe 3 kilometry, zatem średnica czarnej dziury utworzonej przez Słońce wynosiłaby 5904 metra),więc dla masy dwóch Słońc kula ograniczająca horyzont zdarzeń czarnej dziury wynosiłaby dwa razy więcej, czyli 11508 metrów - niecałe 12 kilometrów. Dodajmy do tego, że czarne dziury o masie dwóch Słońc prawie na pewno nie istnieją. Jakże infantylnie w świetle tych łatwych do znalezienia obliczeń wygląda ta absurdalna akcja opisana w książce i bzdury, które wypisuje autor. W skali kosmicznej trafić w horyzont zdarzeń o rozmiarach 12 kilometrów to byłaby nie lada sztuka. Gdyby jakimś cudem lot statku byłby na kursie kolizyjnym z taką czarną dziurą, to uniknięcie kolizji byłoby łatwe nawet przy użyciu silników o ciągu niewiele większym od pierdów załogi. Należałoby także się rozpędzać, a nie hamować, bo właśnie hamowanie grozi wciągnięciem w czarną dziurę. Rozpędzanie, pomaganie grawitacji w nabraniu prędkości przy jednoczesnym kursie odchodzącym, unikającym kolizji na pewno nie wprowadziłoby statku do czarnej dziury. Groziłaby tylko „asysta grawitacyjna”: czarna dziura odchyliłaby kurs statku i na pewno nie poleciałby on po spotkaniu kursem zamierzonym pierwotnie przez załogę.
Pole grawitacyjne zależy od masy w jego centrum i nie ma żadnego znaczenia czy jest tam gwiazda czy czarna dziura. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić komputera prowadzącego statek kosmiczny, który nie zauważyłby oddziaływania grawitacyjnego obiektu o masie dwóch Słońc z ogromnych odległości. A jak ogromne są odległości w Układzie Słonecznym łatwo sprawdzić w internecie i uruchomić nieco wyobraźni.
Rozumiem, że to ma być książka science fiction, ale do takiej literatury trzeba przynajmniej mieć wiedzę ucznia szkolnego, nie obijającego się na lekcjach fizyki. Przydaje się też wyobraźnia o odległościach i rozmiarach czegokolwiek w kosmosie.
Niemożność ucieczki z czarnej dziury, to zagadnienie fundamentalne, a wypisywanie głupot o „niejednorodności grawitacji” i wiele innych durnot było dla takiego czytelnika jak ja tak samo przyjemne, jak ból zębów.

Sam pomysł polegający na tym, że komputer budzi załogę z hibernacji, bo jego zdaniem wszyscy mają przesrane, niesie niezły potencjał.
Niestety im dalej, tym gorzej.
Autor przejawia rażącą ignorancję w dziedzinie naprawdę elementarnych praw fizyki, a dynamiki Newtona w szczególności. Czarna rozpacz. Laga z fizyki. Brak dopuszczenia do matury. Trudno mi sobie wręcz wyobrazić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
54
52

Na półkach:

Dość oryginalny kawałek polskiej sf. Niektóre fragmenty dość przydlugawe ale w sumie nie jest źle.

Dość oryginalny kawałek polskiej sf. Niektóre fragmenty dość przydlugawe ale w sumie nie jest źle.

Pokaż mimo to

avatar
99
24

Na półkach:

Klasyczne SF. Pod koniec mniej ciekawe. Mimo wszystko lepsze niż popularne mrozy

Klasyczne SF. Pod koniec mniej ciekawe. Mimo wszystko lepsze niż popularne mrozy

Pokaż mimo to

avatar
122
107

Na półkach:

Zgadzam się z opinią że pierwsza część książki bardzo dobra, szczerz mówiąc to byłem nawet pozytywnie zaskoczony że z pozoru nudny i oklepany temat mnie wciągnął. Jednak później to nawet nie wiem w którym momencie coś poszło nie tak i straciłem zainteresowanie. Niemniej jednak książka i tak była lepsza niż się spodziewałem.

Zgadzam się z opinią że pierwsza część książki bardzo dobra, szczerz mówiąc to byłem nawet pozytywnie zaskoczony że z pozoru nudny i oklepany temat mnie wciągnął. Jednak później to nawet nie wiem w którym momencie coś poszło nie tak i straciłem zainteresowanie. Niemniej jednak książka i tak była lepsza niż się spodziewałem.

Pokaż mimo to

avatar
27
24

Na półkach:

Całkiem przyjemnie się czytało. Autor ma bardzo przystępny styl. Trafił też z tematyką, bo na polskim rynku brakowało mi twardego sf (przynajmniej na żadne poza "Sercem" się nie natknąłem.) Było kilka całkiem ciekawych zwrotów akcji i zaskakujących konsekwencji decyzji bohaterów. Zapachniało Lemem.
Miałbym też kilka zarzutów - pod koniec zrobiło się lekko nudno, jedna z postaci została przedstawiona bardzo stereotypowo. Jednak całościowo książka naprawdę udana.
Warto sięgnąć, zwłaszcza, że lektura nie zabierze dużo czasu a i cena niewygórowana :)

Całkiem przyjemnie się czytało. Autor ma bardzo przystępny styl. Trafił też z tematyką, bo na polskim rynku brakowało mi twardego sf (przynajmniej na żadne poza "Sercem" się nie natknąłem.) Było kilka całkiem ciekawych zwrotów akcji i zaskakujących konsekwencji decyzji bohaterów. Zapachniało Lemem.
Miałbym też kilka zarzutów - pod koniec zrobiło się lekko nudno, jedna z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
354
343

Na półkach:

Interesujący przykład nowej polskiej SF. Mamy klasyczną powieść SF –statek kosmiczny zdążający do gwiazd leci wprost na czarną dziurą i załoga ma kilka dni życia. Ta sytuacja ujawnia postawy życiowe i charaktery załogi. Mamy dobrze opisaną klaustrofobiczną ,przesyconą strachem atmosferę na statku kosmicznym, lęk przez nieznanym i przed śmiercią. Końcówka trochę drętwa i za dużo dialogów,choć z drugiej strony sama sytuacja,gdy grupa ludzi zamknięta jest we wnętrzu statku kosmicznego, trudno byłoby unikać tych dialogów. Książka mogłaby być całkiem fajna, gdyby autor potraktował poważniej to co pisze zamiast pisać androny w rodzaju ,że „ 100 planet typu Jowisz zapadłoby się do czarnej dziury wielkości łebka od szpilki”. Otóż ,drogi Autorze, uczeń 6 klasy szkoły podstawowej z łatwością obliczy na podstawie wzoru matematycznego na promień Schwarzschilda ,że gdyby skompresować tylko jedną planetę o masie Jowisza miałaby ona 2,8 metra czyli całkiem sporo. Taki kwiatów wyłapałem kilka ,choć jestem tylko humanistą z wykształcenia : ). Niemniej ogólnie książka podobała mi się za pewne świeże podejście dla klasycznej SF.

Interesujący przykład nowej polskiej SF. Mamy klasyczną powieść SF –statek kosmiczny zdążający do gwiazd leci wprost na czarną dziurą i załoga ma kilka dni życia. Ta sytuacja ujawnia postawy życiowe i charaktery załogi. Mamy dobrze opisaną klaustrofobiczną ,przesyconą strachem atmosferę na statku kosmicznym, lęk przez nieznanym i przed śmiercią. Końcówka trochę drętwa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
780
113

Na półkach:

Przez większą część książki ic specjalnego się nie dzieje. Mamy katastrofę kosmiczną i wiele dyskusji jak ją przetrwać. Gdy zaczyna być ciekawie historia się nagle kończy. Mocno niewykorzystany potencjał.

Przez większą część książki ic specjalnego się nie dzieje. Mamy katastrofę kosmiczną i wiele dyskusji jak ją przetrwać. Gdy zaczyna być ciekawie historia się nagle kończy. Mocno niewykorzystany potencjał.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    37
  • Chcę przeczytać
    8
  • Posiadam
    5
  • M & M
    1
  • Audioteka
    1
  • Brak
    1
  • Biblioteka
    1
  • Przesłuchane
    1
  • 2022
    1
  • Ebooki
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki W sercu otchłani


Podobne książki

Przeczytaj także