Nie wszystko mi zagrało w pierwszym tomie Deadly Class, ale kontynuacja to po prostu komiksowa poezja. Brutalna, cyniczna, wulgarna i dosadna do bólu, ale poezja. Dawno się tak nie bawiłem i nie uśmiałem przy żadnej lekturze. Komiks pochłania się jednym tchem. Nie byłem w stanie się oderwać nawet na chwilę i od razu sięgnąłem po kolejny tom. Możliwe, że taka doza absurdu, cynizmu i przemocy kogoś kompletnie odrzuci, ale dla mnie to była rewelacja. Może sam jestem trochę nihilistą, bo po prostu uwielbiam te przepełnione goryczą scenariusze Rick Remender. Oby seria była tak mocna do samego końca.
Miałem sporo mieszkalnych uczuć podczas czytania. Remendera polubiłem za nihilistycznego i mocno zakręconego FEAR Agenta. Tu też jest ten cyniczny nastrój, ale momentami przytłaczała mnie ilość egzystencjalnych przemyśleń w scenariuszu. Sama fabuła intryguje, choć tytułowa "Śmiertelna Klasa" w szkole zabójców jest tylko tłem. Komiks koncentruje się na grupie bohaterów, którzy są zwyrodnialcami i ćpunami. Na pewno nie jest łatwo ich polubić czy z nimi sympatyzować. Ale też nie sposób nie śledzić z zainteresowaniem ich absurdalnych przygód.
Momentami się męczyłem i frustrowałem, ale już końcówka to była totalna jazda bez trzymanki. Mimo uwag do tomu #1 sięgnąłem po kolejne i bardzo się z tego powodu cieszę, bo to co się dzieje dalej jest po prostu rewelacyjne. Dawno tak nie miałem, żeby nie zachwycić się początkiem, a potem tak totalnie wsiąknąć w jakiś komiks.