O 17 wzięłam do ręki tę pozycję, aby miło spędzić wieczór. Tak się wciągnęłam, że właśnie ją skończyłam, chociaż powinnam już raczej leżeć w łóżku i próbować zasnąć.

Nie mam dużego doświadczenia jeśli chodzi o retellingi książkowe, natomiast widziałam kilka wersji filmowych - chociażby "Historię Kopciuszka" z Hilary Duff czy "Kopciuszek - roztańczona historia" z Seleną Gomez. Jednak żaden z nich nie oddał w pełni całości historii tak, jak "Geekerella" - mamy tu wszystkie kluczowe motywy z baśni: złą macochę, wredne siostry, dynię, bal, gubienie pantofelka, księcia... a to wszystko zostało unowocześnione. Złe siostry to vlogerki, książę to bożyszcze nastolatek po roli w popularnym serialu, a nasz Kopciuszek jest geekiem. Podczas lektury można znaleźć wiele nawiązań do popkultury, więc ucieszy to też prawdziwych geeków.

Oczywiście wiadomo jak historia się potoczy, więc na wielkie plot twisty nie można tak do końca liczyć, ale książka nadrabia to całą resztą. Bohaterowie nie są jednowymiarowi, zwłaszcza Elle i Darien. Ja naprawdę zatęskniłam już za Pyrkonem, czyli konwentem fantastyki (największym w tej części Europy), na który chodzę od kilku lat. Jeśli ktoś nie był, zapraszam do Poznania - konwenty to coś więcej niż Targi Książki, ale kto nie był, ten nie wie.

Podsumowując - bardzo dobra książka na miły wieczór, z oryginalnymi pomysłami, ale trzymająca się kluczowych elementów klasycznej baśni.

O 17 wzięłam do ręki tę pozycję, aby miło spędzić wieczór. Tak się wciągnęłam, że właśnie ją skończyłam, chociaż powinnam już raczej leżeć w łóżku i próbować zasnąć.

Nie mam dużego doświadczenia jeśli chodzi o retellingi książkowe, natomiast widziałam kilka wersji filmowych - chociażby "Historię Kopciuszka" z Hilary Duff czy "Kopciuszek - roztańczona historia" z Seleną...