Na samym wstępie chciałabym zaznaczyć kilka rzeczy. Mianowicie przed sięgnięciem po "#instaserial o ślubie":
a) nie czytałam poprzedniej części
b) jedynie mgliście kojarzyłam nick Mamaginekolog (PR działa chyba całkiem nieźle) i nie, nie śledziłam poczynań Nicole na blogu, ani na żadnym jej profilu w mediach społecznościowych
c) tą autobiograficzną "książkę" chwyciłam z ciekawości w bibliotece, by przekonać się o co tyle szumu na Instagramie


Od czego by tu zacząć? Ciężko ocenić owo dzieło, gdyż nie jest to fikcja, niemniej spróbuję. Rozumiem, że autorka nie jest urodzoną humanistką, a umysłem ścisłym, ale skąd na Boga pomysł wydania wspomnień w tak infantylnej, momentami pretensjonalnej oraz chaotycznej formie? W książce roi się również od rozmaitych błędów językowych, stylistycznych czy interpunkcyjnych. Skoro Nicole jak sama twierdzi w życiu miałam jedną czy też dwie lekcje języka polskiego, a w domu mówiło się po polsku, to chyba jednak mimo wszystko wypadałoby znać jakieś podstawy bądź co bądź ojczystego języka, lub przynajmniej postarać się o dobrą korektę przed wydaniem powieści. Jednym plusem jaki widzę jest to, że "#instaserial" czyta się szybko i nie przytłacza objętością. Ale i tak gdzieś od połowy lektury zaczęłam się męczyć językiem narracji oraz autospoilerami przeplatanymi licznymi dygresjami. Nie mogłam się też pozbyć wrażenia, że książkę napisała nie dorosła i dobrze wykształcona kobieta, a niedojrzała nastolatka. Pozycja chyba jedynie dla fanów Mamyginekolog. Ja z pewnością nie polubiłam takiej Nicole, jaką się przedstawiła w swojej książce.

Na samym wstępie chciałabym zaznaczyć kilka rzeczy. Mianowicie przed sięgnięciem po "#instaserial o ślubie":
a) nie czytałam poprzedniej części
b) jedynie mgliście kojarzyłam nick Mamaginekolog (PR działa chyba całkiem nieźle) i nie, nie śledziłam poczynań Nicole na blogu, ani na żadnym jej profilu w mediach społecznościowych
c) tą autobiograficzną "książkę" chwyciłam z...