Thriller?!? Gdzież ci on?!? Bo chyba raczej nie w "Kancelarii”…
Książka napisana jest fajnym językiem, dość szybko się ją czyta, ale nie ma w niej ani jakiegoś wielkiego napięcia, ani niecierpliwego oczekiwania na finał sprawy, ani zaskakujących zwrotów akcji. Wydarzenia następują po sobie w leniwym tempie, zakończenie procesu już właściwie na początku jest przesądzone, a epilog no cóż, został przesłodzony na maksa. Kto więc i na jakiej podstawie ocenił tę książkę jako thriller pozostanie dla mnie zagadką na wieki wieków.
Wedle mojej opinii jest to powieść obyczajowa, której akcja toczy się w środowisku prawniczym, i którą przeczytałam ze sporym zainteresowaniem. Ale głównie dlatego, że pokazała mi świat, o istnieniu którego nie miałam najmniejszego pojęcia. Dla przeciętnego, europejskiego zjadacza chleba, który w razie potrzeby sam musi szukać pomocy adwokata i zastukać do odpowiednich drzwi, rzeczywistość, w której hordy absolwentów prawa biegają po ulicach w poszukiwaniu potencjalnych klientów wydała mi się totalnie abstrakcyjna. Również metody, których się imają owi prawnicy dosłownie zwalają z nóg. Przekupstwo, łapówki, składanie bzdurnych obietnic, mataczenie, celowe skłócanie stron, przeciąganie i komplikowanie prostych spraw w naszej butikowej kancelarii to dzień powszedni. Paradoksalnie jednak praca w prawniczej korporacji, choć o niebo lepiej płatna wcale nie jest przedstawiona lepiej. Mozolna i niewdzięczna papierkowa praca zajmująca nawet 400 godzin w miesiącu w jakimś niewielkim boksie bez dostępu światła dziennego niewiele różni się od dickensowskich opisów sprzed 150 lat.
No i te pieniądze. Tysiące, dziesiątki tysięcy, miliony przepływają z jednych kont na inne, byle tylko wprowadzić na rynek jakiegoś bubla, byle tylko bogaci mogli zarobić jeszcze więcej kasy. Kalkulacja jest prosta: jeśli tylko stosunek benefit/cost wychodzi powyżej 1, żadne inne względy nie mają już znaczenia. Etyka, moralność, ludzka krzywda przestają się liczyć.
I to co w książce zaskakuje najbardziej, to rzeczywistość. Szokująca, cyniczna do bólu, przerażająca.

Thriller?!? Gdzież ci on?!? Bo chyba raczej nie w "Kancelarii”…
Książka napisana jest fajnym językiem, dość szybko się ją czyta, ale nie ma w niej ani jakiegoś wielkiego napięcia, ani niecierpliwego oczekiwania na finał sprawy, ani zaskakujących zwrotów akcji. Wydarzenia następują po sobie w leniwym tempie, zakończenie procesu już właściwie na początku jest przesądzone, a...