Od przeczytania "Gildii Magów", pierwszego tomu trylogi "Czarnego Maga" minęły dobre 3 miesiące. Po drodze zdążyłam przeżyć fascynację serialami i mały kryzys czytelniczy. Wiedziałam, że muszę przeczytać całość, bowiem styl Trudi Canavan naprawdę mi się spodobał. Sagi z gatunku fantasy cechuje pewien schemat, gdzie wyczekiwana wybranka zostaje odkryta, szkolona by w finale pokazać złu gdzie jego miejsce. Gdyby wszystkie były takie same, jaki byłby sens ich wydawania, a w ślad za tym czytania? Sztuka tkwi w wyobraźni, talencie i skrywaną tajemnicą, której odkrycie zmienia postać wielu rzeczy. Świat Czarnego Maga nie odbiega nadto od naszego - nie ma smoków, dziwnych stworów. Tylko magia. Nie wiem jak Canavan to zrobiła, ale przyszpiliła mnie do książki na wieczór i kazała mi wcześnie wstać by dokończyć ostatnie 100 stron. Oj, wciągnęło jak wir wodny, bagno, odkurzacz...

Od wydarzeń z "Gildii Magów" minęło niewiele czasu. Sonea rozpocznie naukę jako nowicjuszka. Wiedziała, że ze swoim marnym pochodzeniem nie będzie miała łatwo. Dzieciaki są okrutne, a wszyscy poza nią mogą szczycić się szlachetnym urodzeniem. Mistrz Rothen stał się jej mentorem, przygotowywał dziewczynę do życia wśród magów i święcie wierzył, że wyparcie jej manier ze slumsów ułatwi jej wtopienie się w środowisko. Nie przewidział jednak Regina, który nie daje Sonei spokoju i nie brakuje mu inwencji w upokarzaniu złodziejki ze slumsów (chwilami byłam bliska płaczu nad sytuacją dziewczyny). Z czasem ignorowanie nie wystarcza i Sonea robi wszystko by przenieść się do wyższej grupy zimowej.

W tym czasie Mistrz Dannyl, świeżo mianowany Drugi Ambasador Gildii w Elynie, wyrusza w podróż po Krainach Sprzymierzonych. Administrator Lorlen powierzył mu również tajną misję - ma ruszyć śladami Akkarina, ścieżkami poszukiwania wiedzy o starożytnej magii. Odkąd Lorlen odczytał z umysłu Sonei, że Akkarin, Wielki Mistrz i przyjaciel, posługuje się czarną magią - nie mógł siedzieć bezczynnie. Z drugiej strony nie mógł ujawnić tego faktu nie narażając Gildii i trwałości Krain Sprzymierzonych. Przeklęty sekret pozostał zamknięty w kręgu trzech osób - jego, Sonei i Mistrza Rothena.

Po takiej przerwie obawiałam się, że wspomnienia postaci i wydarzeń ulegną zbyt wielkiemu zatarciu. W przeciwieństwie do Ricka Riordana, Canavan nie traktuje czytelnika jak tępego sklerotyka, oszczędnie dawkując odniesienia do wydarzeń z "Gildii Magów". Nie minęło 30 stron jak imiona, fakty i skojarzenia wróciły na swoje miejsce. Trochę niefortunne z punktu widzenia języka polskiego, nazwy miast okazały się niefortunne. W swej podróży, Dannyl znalazł się w takich miastach jak Capia i Jebem - niestety człowiek nie jest wolny od skojarzeń. Szczególnie, kiedy Capia opisywana jest jako piękne, zapierające dech w piersiach miasto.

W "Nowicjuszce" fabuła toczy się dwutorowo. Dwa główne wątki to życie Sonei w Gildii, które nie jest usłane różami oraz wyprawa Dannyla śladem Akkarina. Canavan nie wprowadziła dużo ważnych postaci, na uwagę zasługują jedynie Tayend, Regin oraz Dorrien, syn Rothena. Reszta nowych zasadniczo spełnia rolę poboczną, chociaż pod koniec drugiego tomu wyłania się coraz wyraźniej postać Mistrza Yikmo.

Kiedy sekret Akkarina i jego służącego Takana nie był tylko ich własnością, miałam wrażenie, że to zasłona dymna. Drugi tom cały czas wskazuje, że Wielki Mistrz ma na sumieniu wiele zła, ale też pozostawia mały margines na wątpliwości. Ostatni rozdział nie tylko nie przybliża odkrycia tajemnicy, ale nasuwa jeszcze więcej pytań. Kiedy trafi w moje ręce "Wielki Mistrz"? Wciągnęłam się z trylogię, z pewnością mocniej niż w przypadku Czarnych Kamieni Anne Bishop. Aż boję się co będzie się ze mną działo przy czytaniu ostatniego tomu.

Od przeczytania "Gildii Magów", pierwszego tomu trylogi "Czarnego Maga" minęły dobre 3 miesiące. Po drodze zdążyłam przeżyć fascynację serialami i mały kryzys czytelniczy. Wiedziałam, że muszę przeczytać całość, bowiem styl Trudi Canavan naprawdę mi się spodobał. Sagi z gatunku fantasy cechuje pewien schemat, gdzie wyczekiwana wybranka zostaje odkryta, szkolona by w finale...