Jadąc do Babadag
321 str.
5 godz. 21 min.
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2004-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2004-01-01
- Liczba stron:
- 321
- Czas czytania
- 5 godz. 21 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8389755017
- Inne
Książka o podróży przez zapomnianą Europę. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Albania, Mołdawia przez te kraje wiedzie trasa. Samochodem, autostopem, pociągiem. Ale jednocześnie jest to podróż w głąb świadomości mieszkańca tej części Europy, która zawsze była uważana za gorszą, zapóźnioną, prymitywną i zacofaną.
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 3 210
- 1 831
- 729
- 104
- 94
- 40
- 31
- 22
- 21
- 20
Opinia
Proza poetycka i proza męcząca zarazem. Książkę trzeba czytać w skupieniu, z wypoczętą głową, bądź słuchać w czyjejś interpretacji – wtedy, kiedy wybrzmiewa każde słowo, może okazać się bardzo przyjemną przygodą z umysłem i wrażliwością autora, z tematem jego przemyśleń, tą gorszą częścią Europy gdzie Rzymianie nie dotarli, albo ustanowili tylko peryferyjne prowincję, i szło im dużo gorzej niż na południu. (Choć akurat ziemie Illirów są blisko serca imperium, ale jak już pojawiliśmy się tam My – Słowianie, zrobił się typowy dla naszej nacji bałagan, i rzymskie dziedzictwo trochę ucierpiało).
Europa Wschodnia Europą Wschodnią, niemniej Stasiuk jest na pierwszym planie, bo to przez jego oczy i serce patrzymy na dawną Scytję i Sarmację, Dację i Dalmację... jego opinie i odczucia są dla czytelnika kluczowe – nolens volens – na nich opiera się konstrukcja poszczególnych tekstów, z których każdy może funkcjonować niezależnie od całości. Każdy jest trochę inny – łączą je te same zabiegi artystyczne. Od razu widać że to zbiorek wcześniejszych publikacji, nie zaś Opus Magnum z prologiem i epilogiem, klecone jako zwarta całość. Miejscami książka jest genialna, obszerne fragmenty to niestety bełkot, ocierający się o rozwlekłą grafomanię.
Autor wie co pisze, i świadomie kleci te swoje monstrualne, kameralne i średnio wyrośnięte absurdy, każdy więc kto powie, że to niedopracowane barachło, zrobi z siebie idiotę... jednak niekiedy poziom absurdu i złożoności jest tak duży, że czytelnik może się trochę gubić.
I w brzydocie może być piękno, i w przesadnej formie. W zależności od stanu naszej percepcji, umiejętności dostrzeżenia misternych trudów autora co do splotów faktów, obserwacji i wniosków, pewnej wariackiej logiki, czy mniej lub bardziej przypadkowej złożoności rzeczywistości (która sama w sobie urzeka) oddanej z impresjonistycznym zacięciem – zależy jak będziemy się bawić.
Opisy są magiczne, rzeczywistość po bliższej analizie ciekawsza niż na pierwszy rzut oka, czy też tysięczny któryś, milionowy – autochtona któremu się opatrzył, i pewnych rzeczy nie dostrzega. To peany na cześć nieporządku, pomieszania z poplątaniem, a zarazem krytyka plastikowego świata konsumpcji, wsączającego się do archaicznych i post-komunistycznych osad, dotychczas oaz starego porządku, oraz zachwyt nad tubylczą adaptacja przejawów globalnego ujednolicenia. O przemijaniu i pamięci.
Co by jednak nie mówić, nader często nużąca to lektura, a książka nuży kiedy jest niezrozumiała, niestety, w tych partiach które aż pęczniały od wyrażeniowych potworków i stylistycznych eksperymentów moja uwaga ulegała osłabieniu. Nie zawsze – ale często. Tego było po prostu zbyt wiele... to trochę jak łyżka soli w jajecznicy albo kilo cukru w kubku herbaty... ciężko przyswajalne. Inaczej się mają kwestie w których mniej jest opisów wizualnych, transcendentalnych a więcej tych prostszych – rzeczowych zajść (tak zapadł mi w pamięć tekst o Mołdawii).
W książce nie ma za dużo akcji, przygód – składa się ona głównie z odczuć, przeżyć, wrażeń, i są to bardzo osobiste, małe odczucia, takie które ma każdy z nas. Książka jest chaotyczna, ale ta chaotyczność jest misternie pleciona z rozmysłem, tylko w pewnym stopniu wspomaganym przypadkowym natchnieniem i fantazją. Podróż z pisarzem nie ma wyraźnej chronologii zdarzeń, możemy się tylko domyślać co, kiedy i jak, w przybliżeniu. Sam autor niekiedy nie wszystko jest w stanie osadzić w konkretnych ramach czasowych, przyporządkować do określonych miejsc. Wielokrotnie zaznacza jak naturalnym dla człowieczego umysłu jest taki stan rzeczy: dostrzega wtórności, podobieństwa i zbieżności natury ludzkiej w obrębie różnych wschodnich narodów, różnych czasów, i niekiedy uogólnia. Często wręcz twierdzi że czas się zatrzymał i że rządzi się swoimi prawami, to rzecz jasna tylko metafora odnośnie kultury i mentalności. Mamy więc przed sobą tysiące wspomnień, monet, fotografii, pamiątek, ciśniętych jak gdyby na środek stołu, i o każdym autor coś mówi, każdy przedmiot coś mu przypomina, snuje opowieści czyniąc jednocześnie dygresje.
Dlatego dobrym sposobem obcowania z tekstami zawartymi w „Jadąc do Babadag” jest aplikowanie sobie ich pojedynczo, raz na jakiś czas, w przerwie między innymi lekturami, albo choć podzielenie książki na 3-4 porcje. To chyba trochę jak z alkoholem: w małych dawkach idzie się nim delektować, może wpływać korzystnie na samopoczucie, dobrze nastroić... jednak obaliwszy litrową butelkę na raz, bez ceregieli, nie odczujemy kunsztu gorzelnika i jeszcze się pochorujemy. Nie wiem czy to nie naciągane porównanie... ale ilustruje pewne fakty. Umiar to cnota.
Czemu taki tytuł a nie inny? Po lekturze tekstu w którym padają i inne nazwy miejscowości gdzie autor spędził od kilku minut do kilku godzin – przejeżdżając przez nie bądź traktując jako stacje przesiadkowe – można dojść do wniosku że mógłby równie dobrze brzmieć: Jadąc do Sokołowa czy Huși*. A są tam i miejscowości znaczące dla niego więcej. Babadag po prostu dobrze brzmi, Stasiuk pisze o tej mieścinie zaledwie w kilku linijkach, a sama nazwa w tekście pada bodajże dwa razy... nie licząc kart tytułowych i rozdziałowych....
Kilka razy Stasiuk wspomina o różnych osobnikach którzy sprawiają wrażenie osób spod ciemnej gwiazdy, ci okazują się jednak nad wyraz pomocni – czy to stosując taryfę ulgową względem podróżnika, czy to bezinteresownie pomagając. Jest to trochę wzięcie w obronę tych ludzi, i pokazanie że pozory mogą mylić, że nie można z góry się uprzedzać, że życie zaskakuje. Książka może zmusić do refleksji osoby deprecjonujące Bałkany i tę biedniejszą, wschodnią cześć naszego kontynentu (do której Zachód zalicza i nas). Zachwyci tych we Wschodzie rozkochanych i zanudzi szukających nieskomplikowanej rozrywki. To nie jest reportaż, ani standardowa książka podróżnicza jak twierdzą niektórzy, i nie można na to patrzeć w tych kategoriach, to raczej artystyczne objawienie więzi i meandrów myśli. Takie intymne odsłonięcie i autokracja zarazem.
Nie jestem w pełni zadowolony z lektury, uważam że tekst można byłoby lepiej zredagować, wcisnąć w niego więcej, odciążyć z nadmiaru tego o czym była mowa wyżej – artystycznych, quasi-poetyckich piętrusów i rozgałęzień, które wymykały się autorowi spod kontroli i zaczynały żyć ważnym życiem (albo raczej Stasiuk chciał aby czytelnik odnosił takie wrażenie). Ale czy wtedy byłaby to ta sama książka? Czy nie w tym właśnie jej siła?
Mój egzemplarz to III wydanie z 2008 roku, znaczy to że książka spotkała się z dobrym odbiorem. Czytało ją wiele osób i zapewne robiono poprawki. I niestety nie wszystko wychwycono.
Stasiuk pisze o rwaniu drewna w lesie, by zdanie potem rzec o jego wycince piłą mechaniczną. Wspomina o pewnym Japończyku-kolekcjonerze strojów ludowych, potem znowu się doń odnosi, podkreślając że chodzi wyłącznie o stroje kobiece – tak jakby wcześniej było to zaznaczone, a nie było. No i błąd stylistyczny na 184 stronie. Trochę to zgrzyta, zważywszy że książka dostała Nike w 2005. Poza tym jedna literówka. Tyle ewidentnych błędów. Ta wyliczanka to nie małostkowość, to tylko próba rzetelnego wykazania że tekst jest w dużej mierze dopracowany, choć irytować mogą pewne powtarzające się niekiedy frazy, określenia, kalki z samego siebie.
*Węgierskie Huszváros i niemiecki Hussburg, szkoda że autor nie zasypuje czytelnika bogactwem wariantów różnych nazw tych samych miejsc, wpisywałoby się to w jego gawędę. Dało szerokie pole do popisu odnośnie prezentacji wielokulturowości wschodnich obszarów. To akurat nie jest najlepszy przykład, najbardziej reprezentatywny. Ale są na kartach książki inne, konkretniejsze.
Proza poetycka i proza męcząca zarazem. Książkę trzeba czytać w skupieniu, z wypoczętą głową, bądź słuchać w czyjejś interpretacji – wtedy, kiedy wybrzmiewa każde słowo, może okazać się bardzo przyjemną przygodą z umysłem i wrażliwością autora, z tematem jego przemyśleń, tą gorszą częścią Europy gdzie Rzymianie nie dotarli, albo ustanowili tylko peryferyjne prowincję, i...
więcej Pokaż mimo to