Jadąc do Babadag

Okładka książki Jadąc do Babadag
Andrzej Stasiuk Wydawnictwo: Czarne Seria: Poza serią literatura piękna
321 str. 5 godz. 21 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Poza serią
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2004-01-01
Liczba stron:
321
Czas czytania
5 godz. 21 min.
Język:
polski
ISBN:
8389755017
Inne

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 2 (65) kwiecień 2024 Izabella Adamczewska, Anne Applebaum, Justyna Bargielska, Łukasz Barys, Katarzyna Boni, Biserka Ćejović, Elżbieta Cherezińska, Piotr Cieśliński, Didier Eribon, Maciej Hen, Urszula Honek, Maciej Jarkowiec, Jerzy Jarniewicz, Miłada Jędrysik, Ryszard Koziołek, Małgorzata Lebda, Pierre Lemaitre, Renata Lis, Zbigniew Mentzel, Weronika Murek, Dariusz Nowacki, Monika Ochędowska, Łukasz Orbitowski, Wojciech Orliński, Jacek Podsiadło, Agata Pyzik, Michał R. Wiśniewski, Radek Rak, Redakcja magazynu Książki, Małgorzata Rejmer, Marcin Sendecki, Agnieszka Sowińska, Magdalena Środa, Andrzej Stasiuk, Maria Stiepanowa, Katarzyna Surmiak-Domańska, Natalia Szostak, Katarzyna Wężyk
Ocena 7,0
Książki. Magaz... Izabella Adamczewsk...
Okładka książki Moja Europa. Dwa eseje o Europie zwanej Środkową Jurij Andruchowycz, Andrzej Stasiuk
Ocena 6,8
Moja Europa. D... Jurij Andruchowycz,...
Okładka książki Wolność Czytania Radek Rak, Andrzej Stasiuk, Redakcja Tygodnika Powszechnego
Ocena 7,7
Wolność Czytania Radek Rak, Andrzej ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
1413 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

Proza poetycka i proza męcząca zarazem. Książkę trzeba czytać w skupieniu, z wypoczętą głową, bądź słuchać w czyjejś interpretacji – wtedy, kiedy wybrzmiewa każde słowo, może okazać się bardzo przyjemną przygodą z umysłem i wrażliwością autora, z tematem jego przemyśleń, tą gorszą częścią Europy gdzie Rzymianie nie dotarli, albo ustanowili tylko peryferyjne prowincję, i szło im dużo gorzej niż na południu. (Choć akurat ziemie Illirów są blisko serca imperium, ale jak już pojawiliśmy się tam My – Słowianie, zrobił się typowy dla naszej nacji bałagan, i rzymskie dziedzictwo trochę ucierpiało).

Europa Wschodnia Europą Wschodnią, niemniej Stasiuk jest na pierwszym planie, bo to przez jego oczy i serce patrzymy na dawną Scytję i Sarmację, Dację i Dalmację... jego opinie i odczucia są dla czytelnika kluczowe – nolens volens – na nich opiera się konstrukcja poszczególnych tekstów, z których każdy może funkcjonować niezależnie od całości. Każdy jest trochę inny – łączą je te same zabiegi artystyczne. Od razu widać że to zbiorek wcześniejszych publikacji, nie zaś Opus Magnum z prologiem i epilogiem, klecone jako zwarta całość. Miejscami książka jest genialna, obszerne fragmenty to niestety bełkot, ocierający się o rozwlekłą grafomanię.
Autor wie co pisze, i świadomie kleci te swoje monstrualne, kameralne i średnio wyrośnięte absurdy, każdy więc kto powie, że to niedopracowane barachło, zrobi z siebie idiotę... jednak niekiedy poziom absurdu i złożoności jest tak duży, że czytelnik może się trochę gubić.
I w brzydocie może być piękno, i w przesadnej formie. W zależności od stanu naszej percepcji, umiejętności dostrzeżenia misternych trudów autora co do splotów faktów, obserwacji i wniosków, pewnej wariackiej logiki, czy mniej lub bardziej przypadkowej złożoności rzeczywistości (która sama w sobie urzeka) oddanej z impresjonistycznym zacięciem – zależy jak będziemy się bawić.
Opisy są magiczne, rzeczywistość po bliższej analizie ciekawsza niż na pierwszy rzut oka, czy też tysięczny któryś, milionowy – autochtona któremu się opatrzył, i pewnych rzeczy nie dostrzega. To peany na cześć nieporządku, pomieszania z poplątaniem, a zarazem krytyka plastikowego świata konsumpcji, wsączającego się do archaicznych i post-komunistycznych osad, dotychczas oaz starego porządku, oraz zachwyt nad tubylczą adaptacja przejawów globalnego ujednolicenia. O przemijaniu i pamięci.
Co by jednak nie mówić, nader często nużąca to lektura, a książka nuży kiedy jest niezrozumiała, niestety, w tych partiach które aż pęczniały od wyrażeniowych potworków i stylistycznych eksperymentów moja uwaga ulegała osłabieniu. Nie zawsze – ale często. Tego było po prostu zbyt wiele... to trochę jak łyżka soli w jajecznicy albo kilo cukru w kubku herbaty... ciężko przyswajalne. Inaczej się mają kwestie w których mniej jest opisów wizualnych, transcendentalnych a więcej tych prostszych – rzeczowych zajść (tak zapadł mi w pamięć tekst o Mołdawii).
W książce nie ma za dużo akcji, przygód – składa się ona głównie z odczuć, przeżyć, wrażeń, i są to bardzo osobiste, małe odczucia, takie które ma każdy z nas. Książka jest chaotyczna, ale ta chaotyczność jest misternie pleciona z rozmysłem, tylko w pewnym stopniu wspomaganym przypadkowym natchnieniem i fantazją. Podróż z pisarzem nie ma wyraźnej chronologii zdarzeń, możemy się tylko domyślać co, kiedy i jak, w przybliżeniu. Sam autor niekiedy nie wszystko jest w stanie osadzić w konkretnych ramach czasowych, przyporządkować do określonych miejsc. Wielokrotnie zaznacza jak naturalnym dla człowieczego umysłu jest taki stan rzeczy: dostrzega wtórności, podobieństwa i zbieżności natury ludzkiej w obrębie różnych wschodnich narodów, różnych czasów, i niekiedy uogólnia. Często wręcz twierdzi że czas się zatrzymał i że rządzi się swoimi prawami, to rzecz jasna tylko metafora odnośnie kultury i mentalności. Mamy więc przed sobą tysiące wspomnień, monet, fotografii, pamiątek, ciśniętych jak gdyby na środek stołu, i o każdym autor coś mówi, każdy przedmiot coś mu przypomina, snuje opowieści czyniąc jednocześnie dygresje.
Dlatego dobrym sposobem obcowania z tekstami zawartymi w „Jadąc do Babadag” jest aplikowanie sobie ich pojedynczo, raz na jakiś czas, w przerwie między innymi lekturami, albo choć podzielenie książki na 3-4 porcje. To chyba trochę jak z alkoholem: w małych dawkach idzie się nim delektować, może wpływać korzystnie na samopoczucie, dobrze nastroić... jednak obaliwszy litrową butelkę na raz, bez ceregieli, nie odczujemy kunsztu gorzelnika i jeszcze się pochorujemy. Nie wiem czy to nie naciągane porównanie... ale ilustruje pewne fakty. Umiar to cnota.

Czemu taki tytuł a nie inny? Po lekturze tekstu w którym padają i inne nazwy miejscowości gdzie autor spędził od kilku minut do kilku godzin – przejeżdżając przez nie bądź traktując jako stacje przesiadkowe – można dojść do wniosku że mógłby równie dobrze brzmieć: Jadąc do Sokołowa czy Huși*. A są tam i miejscowości znaczące dla niego więcej. Babadag po prostu dobrze brzmi, Stasiuk pisze o tej mieścinie zaledwie w kilku linijkach, a sama nazwa w tekście pada bodajże dwa razy... nie licząc kart tytułowych i rozdziałowych....

Kilka razy Stasiuk wspomina o różnych osobnikach którzy sprawiają wrażenie osób spod ciemnej gwiazdy, ci okazują się jednak nad wyraz pomocni – czy to stosując taryfę ulgową względem podróżnika, czy to bezinteresownie pomagając. Jest to trochę wzięcie w obronę tych ludzi, i pokazanie że pozory mogą mylić, że nie można z góry się uprzedzać, że życie zaskakuje. Książka może zmusić do refleksji osoby deprecjonujące Bałkany i tę biedniejszą, wschodnią cześć naszego kontynentu (do której Zachód zalicza i nas). Zachwyci tych we Wschodzie rozkochanych i zanudzi szukających nieskomplikowanej rozrywki. To nie jest reportaż, ani standardowa książka podróżnicza jak twierdzą niektórzy, i nie można na to patrzeć w tych kategoriach, to raczej artystyczne objawienie więzi i meandrów myśli. Takie intymne odsłonięcie i autokracja zarazem.
Nie jestem w pełni zadowolony z lektury, uważam że tekst można byłoby lepiej zredagować, wcisnąć w niego więcej, odciążyć z nadmiaru tego o czym była mowa wyżej – artystycznych, quasi-poetyckich piętrusów i rozgałęzień, które wymykały się autorowi spod kontroli i zaczynały żyć ważnym życiem (albo raczej Stasiuk chciał aby czytelnik odnosił takie wrażenie). Ale czy wtedy byłaby to ta sama książka? Czy nie w tym właśnie jej siła?

Mój egzemplarz to III wydanie z 2008 roku, znaczy to że książka spotkała się z dobrym odbiorem. Czytało ją wiele osób i zapewne robiono poprawki. I niestety nie wszystko wychwycono.
Stasiuk pisze o rwaniu drewna w lesie, by zdanie potem rzec o jego wycince piłą mechaniczną. Wspomina o pewnym Japończyku-kolekcjonerze strojów ludowych, potem znowu się doń odnosi, podkreślając że chodzi wyłącznie o stroje kobiece – tak jakby wcześniej było to zaznaczone, a nie było. No i błąd stylistyczny na 184 stronie. Trochę to zgrzyta, zważywszy że książka dostała Nike w 2005. Poza tym jedna literówka. Tyle ewidentnych błędów. Ta wyliczanka to nie małostkowość, to tylko próba rzetelnego wykazania że tekst jest w dużej mierze dopracowany, choć irytować mogą pewne powtarzające się niekiedy frazy, określenia, kalki z samego siebie.


*Węgierskie Huszváros i niemiecki Hussburg, szkoda że autor nie zasypuje czytelnika bogactwem wariantów różnych nazw tych samych miejsc, wpisywałoby się to w jego gawędę. Dało szerokie pole do popisu odnośnie prezentacji wielokulturowości wschodnich obszarów. To akurat nie jest najlepszy przykład, najbardziej reprezentatywny. Ale są na kartach książki inne, konkretniejsze.

Proza poetycka i proza męcząca zarazem. Książkę trzeba czytać w skupieniu, z wypoczętą głową, bądź słuchać w czyjejś interpretacji – wtedy, kiedy wybrzmiewa każde słowo, może okazać się bardzo przyjemną przygodą z umysłem i wrażliwością autora, z tematem jego przemyśleń, tą gorszą częścią Europy gdzie Rzymianie nie dotarli, albo ustanowili tylko peryferyjne prowincję, i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    3 210
  • Chcę przeczytać
    1 831
  • Posiadam
    729
  • Ulubione
    104
  • Teraz czytam
    94
  • Literatura polska
    40
  • Chcę w prezencie
    31
  • Literatura polska
    22
  • Bałkany
    21
  • Nike
    20

Cytaty

Więcej
Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag Zobacz więcej
Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag Zobacz więcej
Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także