Dużo się ostatnio trąbiło o nowej książce Harlana Cobena „Nieznajomy“. Przeczytałam, żeby wiedzieć o co tyle hałasu. Spotkałam się kiedyś z opinią, że czytać Cobena to obciach. Podobnie jak Coelho. Podobnie jak kilku innych autorów. Osobiście sądzę, że obciachem jest raczej rezygnacja z czytania w ogóle, a nie czytanie konkretnych autorów. Ale, ale, nie, żebym się tłumaczyła z moich wyborów lekturowych. Moje wybory i już. A najnowszą powieść Cobena przeczytałam z przyjemnością i wcale się tego nie wstydzę. Wolałabym Myrona Bolitara, ale jak się nie ma co się chce…
Zaczyna się tajemniczo. Podczas meczu lacrosse’a do jednego z rodziców podchodzi nieznajomy i szepcze mu na ucho, że jego żona go okłamała udając ciążę i podpowiada gdzie szukać dowodów. Adam Price (tak się nazywa główny bohater) podąża tym tropem, słowa nieznajomego okazują się prawdą, a żona po konfrontacji znika. Fabuła się komplikuje, gdy coraz więcej osób jest postawionych w sytuacji takiej jak Adam – dowiadują się o sekretach swoich ukochanych, dochodzi do morderstwa, wątki się mnożą, Adam goni za wieloma nitkami, usiłując odnaleźć żonę i poskładać wszystko do przysłowiowej kupy, podczas gdy wyjaśnienie zagadki zachowania jego żony jest dużo prostsze. Brzytwa Ockhama… Cóż. Gdyby jednak autor poprowadził wątek od razu do rozwiązania nie byłoby tak ciekawie, prawda?

zapraszam na http://babski-magiel.pl/mybookcase/

Dużo się ostatnio trąbiło o nowej książce Harlana Cobena „Nieznajomy“. Przeczytałam, żeby wiedzieć o co tyle hałasu. Spotkałam się kiedyś z opinią, że czytać Cobena to obciach. Podobnie jak Coelho. Podobnie jak kilku innych autorów. Osobiście sądzę, że obciachem jest raczej rezygnacja z czytania w ogóle, a nie czytanie konkretnych autorów. Ale, ale, nie, żebym się...