Według rodzinnej legendy kapitan Kloss towarzyszy mi od zawsze – już na porodówce personel wolał oglądać kolejny odcinek jego przygód niż pomóc mi przyjść na świat ;). Nic więc dziwnego, że niejako mimowolnie stałam się fanką serialu „Stawka większa niż życie”, a sięgnięcie po książkę o nim uważałam niemalże za swój obowiązek. Jakie wrażenia? Mieszane…

Trzeba przyznać, że autor wykonał ogromna pracę zbierając i porównując informacje o filmie, książce i komiksie na temat przygód agenta J-23, szukając podobieństw do prawdziwych postaci i ich losów, oceniając wiarogodność wydarzeń w poszczególnych odcinkach, wskazując inspiracje autorów, itp. I jest to bardzo interesujące. Niestety, do czasu… bo w pewnej chwili poczułam przesyt i już do końca lektury nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że autor jest zwolennikiem jakiejś teorii spiskowej, w imię której w książce/filmie o Klossie wszystko ma drugie dno, żadne zdarzenie, ba, nawet nazwisko nie jest przypadkowe, a ma jakieś ukryte znaczenie. Nie neguję faktu, że serial był sztandarowym dziełem PRL-u propagującym nierozerwalną przyjaźń z wielkim sąsiadem i gloryfikującą rolę bratniej armii w pokonaniu hitlerowskiego gada w jego własnym gnieździe. Jednak moim zdaniem autor posunął się zbyt daleko przypisując w wielu przypadkach ogromne znaczenie szczegółom, które mogły być jedynie zbiegiem okoliczności.

Drugi zarzut to totalne pomieszanie szczegółów z książki i filmu. Autor wprawdzie zaznacza, że wersje książkowa, teatralna i serialowa niejednokrotnie różniły się od siebie, jednak później dość swobodnie przeskakuje pomiędzy nimi tak, że czytelnik, który bazuje na filmie gubi się lub ma odczucie, że autor myli się, przekręca nazwiska, zmienia wydarzenia, itp.

Bardzo ciekawe wydaje mi się za to przytoczenie życiorysów scenarzystów i reżyserów, oraz pewnych wydarzeń z ich młodości, które faktycznie mogły mieć niebagatelny wpływ na ostateczny obraz serialu.

Reasumując – książka interesująca, ale raczej dla fanów agenta J-23. Bo stricte naukowe opracowanie dotyczące serialu sensacyjnego to chyba lekka przesada.

Według rodzinnej legendy kapitan Kloss towarzyszy mi od zawsze – już na porodówce personel wolał oglądać kolejny odcinek jego przygód niż pomóc mi przyjść na świat ;). Nic więc dziwnego, że niejako mimowolnie stałam się fanką serialu „Stawka większa niż życie”, a sięgnięcie po książkę o nim uważałam niemalże za swój obowiązek. Jakie wrażenia? Mieszane…

Trzeba przyznać, że...