Największa krzywdę tej książce wyrządziły osoby odpowiedzialne za okładkę i tłumaczenie tytułu (porównajcie z tytułem oryginału i edycją anglojęzyczną). Tak jakby w środku kryła się obietnica odpustowo-jarmarcznego wizerunku Rosji. Takiego, nad którym z politowaniem można się uśmiechnąć, będąc jednocześnie przekonanym o swojej lepszości i dobrym guście. Tłumaczę to chyba tylko jakimś kompleksem i wynikającą z niego chęcią wyśmiewania się z czyichś złotych zębów w sytuacji, gdy nie widzi się brakującej jedynki u siebie i w nadziei, że właśnie takie opakowanie sprzeda się najlepiej. A czasami po prostu mniej znaczy więcej. Piszę o tym, bo ta książka nie zasługuje, żeby ocenić jej zawartość po okładce. To nie jest zestaw powierzchownych obrazków z dzisiejszej Rosji. Autor, urodzony co prawda w Kijowie, ale wychowany w Wielkiej Brytanii, odkrywa przed czytelnikiem świat gdzie wszystko jest pi-arem, gdzie media zgodnie czuję się kreatorem rzeczywistości, gdzie poziom rozdwojenia jaźni osób, instytucji i życia społecznego osiągnął poziom mistrzowski, gdzie nic nie jest prawdziwe, ale wszystko jest możliwe.

Największa krzywdę tej książce wyrządziły osoby odpowiedzialne za okładkę i tłumaczenie tytułu (porównajcie z tytułem oryginału i edycją anglojęzyczną). Tak jakby w środku kryła się obietnica odpustowo-jarmarcznego wizerunku Rosji. Takiego, nad którym z politowaniem można się uśmiechnąć, będąc jednocześnie przekonanym o swojej lepszości i dobrym guście. Tłumaczę to chyba...