Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, najpotężniejszego indiańskiego ludu

Okładka książki Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, najpotężniejszego indiańskiego ludu
S. C. Gwynne Wydawnictwo: Czarne reportaż
504 str. 8 godz. 24 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
Empire of the Summer Moon: Quanah Parker and the Rise and Fall of the Comanches, the Most Powerful Indian Tribe in American History
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2015-04-22
Data 1. wyd. pol.:
2015-04-22
Liczba stron:
504
Czas czytania
8 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380490673
Tłumacz:
Bartosz Hlebowicz
Tagi:
Bartosz Hlebowicz Indianie Komancze Ameryka Północna historia kolonizacja squaw Cynthia Ann Parker Quanah
Inne
Średnia ocen

                7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
340 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
71
50

Na półkach: ,

„Opowieść zaczyna się (…) w Teksasie, w burzliwym i niosącym zmiany roku 1836, dwanaście lat przed tym, zanim Cyntia Ann Parker urodziła Quanaha na poletku kwiatów preriowych nad Elk Greek, niedaleko gór Wichita w południowo-zachodniej Oklahomie”[1].

Komancze, nazywani Władcami Wielkich Równin, tworzyli społeczność składającą się z dzielnych wojowników, nieustępliwych przywódców, a przede wszystkim doskonałych jeźdźców, nie mających sobie równych nie tylko spośród Białych, ale i wśród innych grup czy plemion indiańskich. Przed przybyciem Europejczyków na ich ziemie nie znali koni i przemierzali ogromne amerykańskie przestrzenie jedynie na własnych nogach. Kiedy jednak te zwierzęta pojawiły się, za sprawą Hiszpanów, na terenach obecnego Meksyku, wojownicy Komanczów bardzo szybko zaadaptowali je do swojego stylu polowań i stali się mistrzami w strzelaniu z łuku w trakcie jazdy na końskim grzbiecie. To właśnie dzięki koniom urośli w siłę i przez pewien czas stali się wrogami niemal nie do pokonania. Stanowili mur nie do przebycia dla kolonizatorów z północy wędrujących na południe Stanów Zjednoczonych, a jednocześnie dla Meksykanów i Teksańczyków podążających w przeciwnym kierunku.

„Przybyli z wyżej położonych terenów, z miejsca, które dziś nazywamy Wyomingiem, na północny zachód od źródeł rzeki Arkansas. Mówili o sobie Nermernuh, co w ich szoszońskim języku oznaczało po prostu ludzi. Byli ludźmi gór: niskimi, o ciemnej karnacji i szerokich klatkach piersiowych”[2].

Książka S. C. Gwynne niezwykle wnikliwie opisuje czas potęgi i poszczególne etapy działania Komanczów na Wielkich Równinach doprowadzające w ostateczności do ich upadku. Nie jest to jednak opowieść tylko o potężnej społeczności, która niestety dla większości mieszkańców Dzikiego Zachodu kojarzyła się jedynie z okrutną masą „dzikusów” zostawiających za sobą krwawy ślad. To również historia jednostek. Autorowi udało się w plastyczny sposób przybliżyć realia życia Białych i Indian w XIX wieku, pewną nieuchronność losów, które splotły się ze sobą doprowadzając do wielu nieszczęść, ale też i wydarzeń będących kolejnym dowodem na to, że tak naprawdę nie ma znaczenia ani kolor skóry, ani język czy pochodzenie, a ważne jest to, co człowiek myśli, czuje i jakie są jego czyny. Jak mądrze zauważył kiedyś jeden ze słynnych wodzów z plemienia Czejenów, Czarny Kocioł, „zarówno wśród Białych jak i wśród Indian są źli ludzie. To źli ludzie ściągnęli na nas kłopoty”. Cyntia Ann Parker nigdy nie zdołała pogodzić się ze śmiercią swojego indiańskiego męża, utratą ukochanych synów i wyrwaniem jej ze świata, w którym przez lata wiodła szczęśliwe życie. Dla niej tragedią nie było porwanie przez Komanczów, ale ratunek ze strony krewnych.
S. C. Gwynne nie powstrzymuje się przed naturalistycznymi opisami okrucieństw zadawanych Białym przez Komanczów. Takie były fakty, z nimi nie można dyskutować. Faktem były jednak również przerażające czyny najeźdźców, białych generałów i szeregowych żołnierzy, nie mniej bestialskie i krwawe, niż działania Indian. Plemiona indiańskie żyły przez setki lat według określonych reguł i tradycji, gdy nagle ich tereny najechali obcy ludzie roszczący sobie do nich całkowite prawo. Ci obcy nie tylko uważali ziemie Indian za swoje, ale wybijali bizony, tratowali równiny, ścinali drzewa, a także zabijali ich żony i dzieci. Myślę, że autor doskonale zdawał sobie z tego sprawę, sam w wybranych akapitach opisując butę i zbytnią pewność siebie Amerykanów. Jednak w tego typu publikacjach, szczególnie, kiedy idą bardziej w stronę porywającej opowieści, niż traktatu naukowego, potrzeba mocniej i bardziej jednoznacznie podkreślać, że to Europejczycy, zdobywając nowy ląd, byli w większym stopniu winnymi tragedii i masakr, które się tam rozegrały. „Jedni i drudzy z powodzeniem zagarniali kolejne rozległe ziemie. Różnica polegała na tym, że Komanczom wystarczało to, co zdobyli. Białym Amerykanom, dzieciom ‘naturalnego przeznaczenia’ – nie”[3]. Wciąż za mało w sercach Białych poczucia winy, wciąż niewiele w działaniach zadośćuczynienia za zniszczenie tej wspaniałej i niezwykle różnorodnej kultury, jaką przedstawiały indiańskie plemiona. Ich członkami byli ludzie mądrzy, wrażliwi i o wielkich sercach. Byli tacy jak Quanah Parker, napędzani zemstą i zmuszeni do realizacji zadań, które narzucił im los, ale niezłomni i waleczni, chroniący swój lud oraz niezwykle inteligentni, świetni politycy. I byli wreszcie inni współplemieńcy - bezwzględni, okrutni i porywczy. Ta różnorodność ludzkich typów osobowości dowodzi doskonale, jak niewiele Indianie różnili się od każdej innej społeczności czy rasy zamieszkującej nasz ziemski glob. Historia pokazuje, choć może wciąż jeszcze za mało wyraźnie, jak wielu przedstawicieli białej rasy stosowało wymyślne tortury w czasach inkwizycji, wycinało w pień całe wioski najeżdżając wrogie królestwo, nieludzko traktowało czarnoskórych niewolników, a wobec niejednej squaw zachowywało się gorzej, niż Apacz czy Siuks.

„Upojony zwycięstwem nad Czirokezami, teksański dowódca generał Kelsey Douglass poprosił o pozwolenie na wyczyszczenie ‘gniazd szczurów’ innych, w większości pokojowo nastawionych grup indiańskich we wschodnim Teksasie. (…) Kukurydziane pola i wioski wszystkich Czirokezów, Delawarów, Szaunisów, Caddo, Kikapów, Krików, Muskogee i Seminoli we wschodnim Teksasie zostały spalone. Nie miało znaczenia to, że byli niewinni. To, czy konkretne morderstwo popełnił Indian Kiowa, Caddo, Wichita czy Krik, obchodziło Teksańczyków coraz mniej”[4].

„Imperium księżyca w pełni” to bardzo dobra literatura, równie ważna i potrzebna jak historyczne rozprawy. Nie możemy zapominać, że poza warstwą literacką, tego typu pozycje dotykają niezwykle ważkich problemów, ludzkiej kondycji i opisują wydarzenia, które pokazują miarę naszego człowieczeństwa.

„Z tego olbrzymiego kraju, gdzie przez setki lat nasi przodkowie wędrowali i nikt nie podważał ich władzy nad nim, co nam zostało? Zwierzyna, nasze podstawowe źródło utrzymania, jest wybijana i wypędzana, a my musimy cofać się do najbardziej jałowych i opustoszałych części kraju i głodować. Przed nami tylko eksterminacja i czekamy na nią ze stoickim spokojem. Dajcie nam kraj, który moglibyśmy nazwać naszym własnym, gdzie moglibyśmy pochować naszych ludzi w spokoju”[5].

http://fileiholicy.blogspot.com/

[1] S. C. Gwynne, Imperium Księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, Wydawnictwo Czarne, Kołowiec 2015, s.40
[2] tamże, s. 59
[3] tamże, s. 53
[4] tamże, s. 123
[5] tamże, s. 173

„Opowieść zaczyna się (…) w Teksasie, w burzliwym i niosącym zmiany roku 1836, dwanaście lat przed tym, zanim Cyntia Ann Parker urodziła Quanaha na poletku kwiatów preriowych nad Elk Greek, niedaleko gór Wichita w południowo-zachodniej Oklahomie”[1].

Komancze, nazywani Władcami Wielkich Równin, tworzyli społeczność składającą się z dzielnych wojowników, nieustępliwych...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 329
  • Przeczytane
    473
  • Posiadam
    182
  • Historia
    29
  • Teraz czytam
    27
  • Chcę w prezencie
    19
  • Literatura faktu
    19
  • Do kupienia
    17
  • Ulubione
    16
  • Indianie
    14

Cytaty

Więcej
S. C. Gwynne Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, najpotężniejszego indiańskiego ludu Zobacz więcej
S. C. Gwynne Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, najpotężniejszego indiańskiego ludu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także