Angole
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2014-10-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-10-15
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375368369
- Tagi:
- Anglicy emigracja zarobkowa Polacy praca reportaż uprzedzenia Wielka Brytania życie codzienne
- Inne
W brytyjskiej prasie raz po raz pojawiają się artykuły o „polskiej inwazji” na Wyspy. Istotnie, według ostrożnych szacunków w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyemigrowało tam ponad siedemset tysięcy Polaków. Mówi się o milionie, a czasem o dwóch. Ewa Winnicka podróżuje po Wielkiej Brytanii i oddaje głos owym „najeźdźcom”, wywodzącym się ze wszystkich grup społecznych. Pyta, jak polscy inteligenci, robotnicy, drobni przedsiębiorcy, studenci i bezdomni widzą kraj, do którego przybywają. Każda historia to gotowy scenariusz filmowy. "Angole" to przede wszystkim niejednoznaczny obraz tubylców: obywateli Wielkiej Brytanii, malowany nadzieją i rozczarowaniem, podziwem i lekceważeniem, wreszcie sukcesem i porażką polskich „kolonizatorów”. To fantastyczna kontynuacja Londyńczyków pół wieku później i w świecie bez granic.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma?
Gdy w 1989 roku upadł komunizm, wielu Polaków było przekonanych, że wreszcie i u nas nastąpi zmiana, że już nie będziemy musieli wyjeżdżać na Zachód, by godnie żyć, że i Polska stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą. Lata mijały, ale zamiast lepiej, wciąż było nieciekawie, a spora grupa zapewne powie, że coraz gorzej. Wielu młodych ludzi poczuło się rozczarowanych nową rzeczywistością, wielu starszych straciło pracę. I znów zaczęły się wyjazdy poza kraj. Wyjazdy po to, by zarobić, by mieć pracę, by dostatnio żyć, a nie wpadać w pętlę długów. Największy odpływ można było zaobserwować zwłaszcza po 2004 roku. Z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej zaczął się prawdziwy najazd na kraje Europy Zachodniej, wśród których szczególną popularnością zaczęły cieszyć się Wyspy Brytyjskie. Wielu Polaków zaczęło życie w Anglii czy Irlandii. Zaczęła krążyć anegdota, że Polsce przybyło kolejne województwo, zwane londyńskim. A sam Londyn zaczęto pieszczotliwie nazywać Lądkiem. Jedni opowiadali, jak to tam jest wspaniale, jak łatwo można się dorobić, stanąć na nogi, pospłacać stare długi, odetchnąć pełną piersią. Inni narzekali, że Anglia ich rozczarowała, że są tam źle traktowani, że doświadczają poniżenia, że tyrają jak niewolnicy. Dręczyła ich tęsknota za ojczyzną, rodziną, rozczarowały warunki pracy. Jak jest naprawdę?
Byłam ciekawa odpowiedzi na to pytanie, dlatego sięgnęłam po książkę, będącą zbiorem zwierzeń emigrantów. „Angole” Ewy Winnickiej to ponad trzydzieści historii, trzydzieści obrazów emigracyjnej rzeczywistości widzianej oczyma przeróżnych ludzi: młodszych i starszych, o różnym statusie społecznym, różnych poglądach i zapatrywaniach na życie, różnej sytuacji materialnej i różnym wykształceniu. Ich wrażenia są bardzo odmienne i często kontrastują ze sobą. Jednym się udało, inni uważają wyjazd za błąd i życiową porażkę. W opisanych przez autorkę relacjach jednak przeważa pesymizm, a spowiadający się Polacy bardziej narzekają niż chwalą. Co boli? Diametralnie inny świat wokół, bariera językowa, nieznajomość prawa, a wreszcie fakt, że można łatwo zostać oszukanym przez bardziej zadomowionych w Anglii Polaków. Te same dylematy mają dorośli, jak i dzieci. W szkołach grasuje niepisana segregacja i zasada, w myśl której kto silniejszy, ten górą. Prawo pięści bywa prymatem, a o pozostanie na marginesie jest łatwo. Anglicy czują się lepsi od innych nacji. Cóż, mają do tego prawo – w końcu są u siebie i w wielu przypadkach patrzą z góry na tanią najemną siłę roboczą spoza dawnej EWG.
Książka nie zachęca do emigracji, pokazuje, że życie na obczyźnie to spore wyzwanie. Trzeba zmienić mentalność, swój tok myślenia, przestawić się na inne tory. Czasem mocno zacisnąć zęby i nie dać się złamać. I trzeba ze zdrowym rozsądkiem podejść do życia, nie wpadać w skrajności, tylko dać sobie czas, by ochłonąć i przyzwyczaić się do nowych warunków. Ważne jest w końcu uświadomienie sobie, że na obczyźnie nie będzie tak, jak u siebie. Prędzej przywyknie pokolenie urodzone już tam niż ci, którzy przyjechali. Początki bywają trudne, ale może to jest tak, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma?
Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Oceny
Książka na półkach
- 1 863
- 1 249
- 275
- 64
- 32
- 26
- 26
- 22
- 20
- 19
Opinia
Zapraszam do dyskusji:
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2016/02/200-ewa-winnicka-angole.html
W brytyjskiej prasie raz po raz pojawiają się artykuły o „polskiej inwazji” na Wyspy. Istotnie, według ostrożnych szacunków w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyemigrowało tam ponad siedemset tysięcy Polaków. Mówi się o milionie, a czasem o dwóch. Ewa Winnicka podróżuje po Wielkiej Brytanii i oddaje głos owym „najeźdźcom”, wywodzącym się ze wszystkich grup społecznych. Pyta, jak polscy inteligenci, robotnicy, drobni przedsiębiorcy, studenci i bezdomni widzą kraj, do którego przybywają. Każda historia to gotowy scenariusz filmowy. "Angole" to przede wszystkim niejednoznaczny obraz tubylców: obywateli Wielkiej Brytanii, malowany nadzieją i rozczarowaniem, podziwem i lekceważeniem, wreszcie sukcesem i porażką polskich „kolonizatorów”. To fantastyczna kontynuacja Londyńczyków pół wieku później i w świecie bez granic.
źródło opisu: okładka
Ewa Winnicka prezentuje nam wiele niezwykle ciekawych historii ludzi z najróżniejszych środowisk. Pokazuje losy robotników, biznesmenów, głów rodzin i osób całkowicie samotnych w nowym kraju; pokazuje ich problemy ekonomiczne, jak i psychospołeczne. "Świadectw" jest sporo, nie ma w nich zbędnych dłużyzn. Sprawia to, że książkę czyta się niezwykle dobrze i szybko ("wessałam" ją w półtora dnia). Wciąga, co nie zdarza się często w przypadku literatury faktu. I na tym recenzję mogłabym zakończyć. Bo jest to pozycja, jak sama ocena wskazuje, dobra. Wyróżniająca się na rynku. Ale w kolejnych kilku akapitach pokażę Wam, dlaczego Angole nie zasłużyli na nic więcej.
Wielu czytelników na Lubimy Czytać zarzuca autorce bardzo wybiórcze podejście do spraw emigrantów. Z jednej strony mogłabym się zgodzić z tą tezą, a z drugiej nie potrafię. Bo z pewnością z książki tej wynika bardzo wyraźny wniosek, który jedna z bohaterek ubrała w następujące słowa: Jeśli w Polsce nie układa się z pracą i rodziną, w inny kraju ułoży się znacznie gorzej. Niejednokrotnie widać, że zła sytuacja niektórych osób wynika z faktu, że nie byli przygotowani na życie w innym państwie. Często wyjeżdżali bez podstawowej znajomości języka. Wciąż pokutuje opinia, że zmywak w Londynie czy Glasgow jest lepszy od zmywaka w Polsce.
Jednocześnie zbyt często autorka ukazywała sytuacje skrajne i patologiczne. Normalnych jest niewiele, tak samo ludzi zwyczajnie zadowolonych ze swojego życia. Może tylko ci poszkodowani pragną dzielić się swoimi historiami? A ci szczęśliwsi nie widzą powodu, by to czynić? Zabrakło równowagi. Jakiejś normalnej rodziny, która żyłaby w swoim Londynie czy innym Belfaście bez żadnych fajerwerków, ale i bez nieszczęść.
Z drugiej strony zaraz po wstępie następuje nagłówek: Mówią najeźdźcy. I ja naprawdę przez większość książki oczekiwałam części drugiej, gdzie autorka odda głos Anglikom albo (pomysł sprzed chwili) reprezentantom mniej licznych mniejszości. Tak się jednak nie stało. Nie wymagałabym takiego podejścia "z urzędu", ale owe dwa słowa dość mocno mnie zmyliły i zrobiły spory apetyt.
Piszę tu wciąż o autorce, ale tak naprawdę jej wkład literacki jest tu znikomy. Owszem, z pewnością dotarła do wielu ciekawych historii, przekonała ludzi do mówienia i odpowiednio oszlifowała ich świadectwa. Są one jednak cytowane. Ewa Winnicka bezpośrednio stworzyła jedynie wstęp (choć i on powstał na podstawie artykułów z brytyjskich gazet), krótkie wprowadzenia do poszczególnych opowieści i końcową informację o zmianie części danych w celu uniemożliwienia identyfikacji niektórych osób. Trochę mało. Nie lubię takich reportaży; wolę gdy mają w sobie więcej z literatury niż dziennikarstwa. Czasem wydaje się to też zbytnim pójściem na łatwiznę. Ale co kto woli.
Podsumowując. Tak jak napisałam, Angole nie są książką złą. Autorka odważnie podejmuje trudny temat, stawiając tezy śmiało, bez żadnego asekuranctwa. Jednak można było napisać więcej, poruszyć więcej zagadnień, spróbować "zahaczyć" o jakąś analizę. Ale i bez tych elementów jest to pozycja dobra. Polecam.
Zapraszam do dyskusji:
więcej Pokaż mimo tohttp://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2016/02/200-ewa-winnicka-angole.html
W brytyjskiej prasie raz po raz pojawiają się artykuły o „polskiej inwazji” na Wyspy. Istotnie, według ostrożnych szacunków w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyemigrowało tam ponad siedemset tysięcy Polaków. Mówi się o milionie, a czasem o dwóch. Ewa Winnicka podróżuje...