„Time Riders. Wrota Rzymu” to pełna akcji powieść przygodowa. Wydawnictwo Zielona Sowa prezentuje już piątą część serii. Po pobycie wśród dinozaurów, bieganiu po lesie z Robin Hoodem i walce z nazistami, przyszedł czas na podbój starożytnego Rzymu.

Powieść od razu wrzuca czytelnika w wir kłopotliwych zdarzeń, z początku trudno jest się odnaleźć w plątaninie czasów, cyborgów zwanych jednostkami pomocniczymi i głównych bohaterów, jednak czytając stronę za stroną powoli wszystko zaczyna się klarować.

To powieść o tym, jak „amerykański sen” nie wychodzi nikomu na dobre, bo kiedy szalony cezar Kaligula, zostaje oczarowany przybyszami z przyszłości, nie może wróżyć to nic dobrego… Rzym popada w ruinę, Kaligula w nabożne szaleństwo, a Amerykanie znikają…

Ludzkość doprowadziła do zagłady własną planetę i jedynym sposobem na przetrwanie gatunku jest „przewrót czasowy” i podróż do 54 r. n.e. Jednak nic nie poszło tak jak miało, wyprawa o nazwie EXODUS zakończyła się katastrofą i pomóc już może tylko tajna organizacja Jeźdźców w Czasie.

Naruszenie historycznej drogi czasowej diametralnie zmieniło przyszłość, zostawiając po Nowym Jorku jedynie zarośniętą puszczę i tutaj na dobre do powieści wkraczają bohaterowie Liam, Maddyi Sal wraz z cyborgowym towarzyszem Bobem. Jedynym sposobem na przywrócenie równowagi w przyszłym świecie, jest podróż do starożytnego Rzymu i odkrycie przyczyny takich zmian...

To powieść, prosta, szybka, dynamiczna i pełna akacji, nie sposób się z nią nudzić. Może nie jest zbyt głęboka, ale przynajmniej efektowna. Ja tego typu powieści nazywam książkami kinowymi, bo fabuła niemal pisana jest pod dyktando filmów akcji.

W przygotowaniu jest już szósty tom i jak zapowiada wydawca, wydarzy się w nim „coś wstrząsającego, co zmieni wszystko”. Warto się zatem na ten wstrząs przygotować, czytając wcześniejsze części.

Grzegorz Śmiałek