Czy wikingowie stworzyli Polskę?
- Kategoria:
- historia
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Iskry
- Data wydania:
- 2013-11-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-11-01
- Liczba stron:
- 260
- Czas czytania
- 4 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324403332
- Tagi:
- Historia historia Polski problem Wikingów
Według najnowszych odkryć archeologicznych i ich historycznych interpretacji państwo polskie powstało w wyniku militarnego przewrotu, dokonanego przez skandynawskich Waregów przybyłych z Rusi Kijowskiej w początkach X wieku, wspieranych przez wikingów z Pomorza, w szczególności z Wolina. Czy więc dotychczasowa wersja zapisana w kronikach Galla Anonima stanie się nieaktualna? O tym jak było naprawdę przekonuje nas autor tej arcyciekawej książki i tak oto zachęca do lektury: „…ostrzegamy Czytelnika, że oto wstępuje na prawdziwe pole minowe, teren grząski i ryzykowny. Podejmuje ryzyko, że po powrocie z tej archeologicznej wycieczki będzie już innym człowiekiem, inaczej będzie myślał o sobie i swoich przodkach. Zdarzyć się może, że i inni odmiennie będą go oceniać. Być może uznany zostanie za zaprzańca, zdrajcę ojczystych uczuć, sługę obcych ideologów i polityków. Temat bowiem, który chcemy w tej książce poruszyć, należy do niebezpiecznych, niepokojących i niepoprawnych w całej naszej historii. Głoszenie poglądów, że to obcy przybysze – choćby najzdolniejsi – pracowali przy budowaniu państwa Polaków, a później sami stali się Polakami, nie uchodzi na sucho”
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
W słowiańskich żyłach wikingów płynie krew?
Jedną z ciekawszych i gorących istniejących obecnie teorii oraz dyskusji pomiędzy archeologami jest poziom wpływu wikingów na narodziny państwa Słowian (jeśli rzeczywiście takowy był). Spór ten panuje od jakiegoś czasu, a najnowsza książka wydawnictwa ISKRY pokazuje, że nie uda się, przynajmniej w najbliższym czasie, tego tematu ot tak po prostu zamknąć. W skrócie: Są więc tacy naukowcy, którzy uważają, że Normanowie byli tylko inspiracją i swoistą machiną napędową, która zostawiła ślady na naszych ziemiach, ale pojawiają się również tacy, którzy myślą że skandynawscy Waregowie bezpośrednio przyczynili się do jego powstania. Jeszcze inni uważają wyżej wymienione teorie za kompletne bzdury.
Szczerze nie jestem do końca przekonana do żadnej z teorii, do wszystkich podchodzę ostrożnie, do niektórych napisałabym, że nawet dość sceptycznie. Myślę, że jest zbyt mało dokumentów, które przełożyłyby się na ostateczną odpowiedź. Stąd każdą postawioną w związku z tym tezę czytam z zainteresowaniem, choć nie traktuję jej jako ściśle naukowe potwierdzające ku temu dowody. Tym razem w moje ręce trafiła książka „Czy wikingowie stworzyli Polskę?” Zdzisława Skroka, który pomimo dodania znaku zapytania w tytule, wyjątkowo mocno trzyma się teorii, że Waregowie (autor zamiennie używa określeń Normanowie, wikingowie i Waregowie) nie tylko stworzyli państwo Słowian, ale również podaje inne tezy jak chociażby takie, że Piastowie byli rodowymi wikingami, a wszelkie zapiski, które by wszystko to potwierdziły, zostały przez kronikarzy wyrzucone bądź po prostu specjalnie nieudokumentowane.
Dlatego też książkę należy oddzielnie oceniać i to na kilku płaszczyznach: informacyjnej, dydaktycznej, jak i merytorycznej. O ile te dwie pierwsze są całkiem udane, naprawdę ciekawe i warte uwagi, o tyle trzecia wydaje się już nie najlepsza (jakkolwiek by to źle nie zabrzmiało po prostu w moim odczuciu wyjątkowo naciągana).
Książka ma niewątpliwie lekką i przyjemną narrację oraz umiejętność przykucia uwagi. Podziwiam autora za determinację oraz zgromadzoną dokumentację, pomimo iż w moim odczuciu tworzy ona złudne uczucie uporządkowanych rzetelnych informacji. Fakt, z rozdziałów można się dowiedzieć kilku ciekawostek, które dla przeciętnego czytelnika (w tym dla mnie) był jakimś wzbogaceniem z dziedziny archeologii. Jednak to czy są właściwe, czy bardziej wątłe oraz naciągane to już inna sprawa.
Zdzisław Skrok przedstawia nam swoją wersję powstania państwa polskiego, jak również np.: rodowód Piastów. Z niektórymi mogłam się jeszcze zgodzić, ale z innymi już wręcz przeciwnie. Dlaczego? Chodzi o podejście Skroka do swojej pracy. Na przykład rozdział „Dlaczego Gal Anonim nie pisze o Normanach” niespecjalnie do mnie przemówił. Problemy w tym, że autor na siłę szuka wszelkich knowań i spisków (jak nazywa prace kronikarza „propagandowską manipulacją”), ale już sam wszystkie nieścisłości wyjątkowo swobodnie odrzuca. Ponad to niewiele mamy jakichkolwiek wzmianek, które można by było uznać za odpowiedź na zadane przez autora w tytule pytanie. Skrok pisze o wielu rzeczach, ale tak naprawdę bez konkretów. Podobała mi się natomiast otwartość i chęć dyskutowania, choć tak z drugiej strony to nie wiem czy jest sens tak naprawdę o czym rozmawiać. Nie przemawiają do mnie zdania w stylu: byłoby dziwne, gdyby nie zawitali (Skandynawowie) na nasze ziemie.
„Czy wikingowie stworzyli Polskę?” to pozycja, którą należy potraktować albo jako ciekawostkę, wariację na temat powstania narodów Słowian i kilka historii na temat Skandynawów oraz ich elementów kulturowych na ziemiach polskich albo jak książkę z fachowej dziedziny archeologii. Nie jestem historykiem, nie czytałam aż tylu książek z tej dziedziny, choć temat nie jest mi obcy, dlatego zadaję pytanie w swojej recenzji, aby każdy sam sobie wyrobił o tej pozycji opinię. Może ktoś poczuje się przekonany, w moim wypadku tak nie było.
Katarzyna Barańska
Książka na półkach
- 151
- 89
- 39
- 11
- 5
- 4
- 3
- 2
- 2
- 1
Opinia
Czy wikingowie stworzyli Polskę?
Skrok ma świetne pióro, pisze przystępne, ciekawe książki – ta także taka jest. I wcale nie jest taka kontrowersyjna jak wielu sugeruje.
Niektóre założenia są mocno naciągane, ale w większości dociekania Zdzisława Skroka trzymają się kupy. I są prawdopodobne, a przynajmniej ciężko im przeczyć. Kiedy brak danych, świadectw historycznych – możemy tylko spekulować (w granicach prawdopodobieństwa rzecz jasna). To co nam przedkłada, może miejscami idzie za daleko, ale nie stawia rzeczywistości historycznej do góry nogami. Dziś już ciężko dociec co dokładnie miało miejsce, kto był inspiratorem takich a nie innych przedsięwzięć i w jakim interesie działał – wiadomo natomiast że tak samo jak w starożytności, w krajach położonych nad Morzem Śródziemnym, wodzem zostawał ten, który umiał najlepiej trzymać za mordę pozostałych. Automatycznie zyskiwał na tym też jego najbliższy krąg rodzinny i całe zastępy pociotków. Nie było nigdy Lecha, Czecha i Rusa, nie było białej orlicy, Gniezno nie trwało samotnie wśród borów jako pierwszy prastary gród Polan, a Mieszko nie ochrzcił hurtowo wszystkich swych poddanych ku ich ekstatycznej radości, szczęściu i duchowej uldze, nie było żadnej grupowej ceremonii w stylu kościoła wyznawców Moona ani powszechnej zgody. Ludziom wcale się nie podobało porzucenie starych bogów, gminowładztwa i ogólnej swobody na rzecz danin, przymusowych przesiedleń, kar wymierzanych ostrzem miecza czy innych gwałtów zbrojnych panów, z nowiuśkimi krucyfiksami na piersi i świętym przekonaniem o swojej bezkarności. No i nie mogło być „chrztu Polski” bo wtedy nie było Polski. A to że wikingowie robili mieczem jako zaciężni wojacy, byli tu jako kupcy i trzęśli niektórymi ośrodkami władzy, jest rzeczą bezdyskusyjną*. Pytanie czy wżenili się co znaczniejsze rody, i uprawiali swoją politykę jako władcy lokalni? Prawdopodobnie tak.
To co jest piękne w tym co robi Skrok, to pasja, takie realne, prawdziwie głębokie zainteresowanie omawianymi kwestiami. Pasja szczegółowej eksploracji przeszłości, łączenia poszczególnych elementów układanki w całość, dopasowywania okruchów i próba odpowiedzenia sobie na podstawowe pytania: kto? Skąd? Dlaczego? Bogactwo detali, czułość na różne aspekty wydarzeń historycznych, różne scenariusze – to wszystko to niewątpliwe zalety pisarstwa autora. Wielkim plusem książki jest też to, że zachęca do pogłębiania wiedzy. Pokazuje jak fascynujące mogą być zagadki przeszłości, poszukiwanie prawdy i ukrytych znaczeń. Obok śmiałych spekulacji Skroka, ciekawą stroną publikacji jest możliwość przyjrzenia się realiom wczesnego średniowiecza. Wniknięcia do duszy ludzi którzy nie mogą już przemówić. To tylko uwagi i wyjaśnienia, ale jednak.
Minusem całością są powtórzenia informacji, te zamierzone, o których Skrok mówi we wstępie, ale i te które się przydarzyły, a których ciężko uniknąć przy tak obszernej książce, która w swej koncepcji jest nie tylko surowym wyłożenie informacji ale też zajmującą gawędą. Nie przeszkadza to podczas lektury, ale trzeba odnotować to uczciwie jako mankament konstrukcyjny całości.
Książka jest dosyć długa, bazuje na analizach archeologicznych, szukaniu pominiętych w zapiskach historycznych faktów, wskazówek i poszlak. skupia się stale na tych samych zagadnieniach, tych samych praktykach i czyni to w taki sam sposób – co może gdzieś tak w połowie publikacji prowadzić do zmęczenia tematem. Odbiorca może być po prostu zmęczony, znużony odczytywaniem podobnych do siebie linijek – mimo że materiał jest bardzo ciekawy i działa na wyobraźnię. Niestety natury umysłu nie da się oszukać. Ale kto wie, może ma tu wpływ także stosunkowo niewielka czcionka, co prawda w przyzwoitym rozmiarze, ale jednak wymuszająca przesuwanie wzorku po dosyć długich rządkach literek? Nie zmienia to jednak faktu że Zdzisław Skrok posługuje się polskim perfekcyjnie, jest inteligentny, przenikliwy i do mało czego literacko można się u niego przyczepić.
W związku z powyższym – warto dawkować sobie tę książkę w ratach (sprzyjają temu rozdziały mogące po drobnych zmianach redakcyjnych być samodzielną całością), bądź spędzić z nią intensywny tydzień, dwa, trzy... jak komu starczy sił.
To nie jest książka w stylu „Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna” (jakim cudem to wyszło nakładem Bellony?!). To logiczne, historyczne dociekanie. Publikacja świeża, z 2013 roku.
Z książki Zdzisława Skroka płynie piękna myśl: większość rozdrobnionych, podzielonych narodów, wywodzi się ze wspólnego pnia. A nawet jeśli nie, to przez wieki wspólnej koegzystencji zdążyły się do siebie zbliżyć kulturowo i trochę wymieszać genetycznie (choć nie zawsze w atmosferze miłości i powszechnej zgody na taki stan rzeczy). Sama myśl o tym że kiedyś zróżnicowanie językowe w obrębie słowiańszczyzny czy też ludów germańskich było tak nikłe, że nie tworzyło barier komunikacyjnych, jest zaskakujące. A przecież to oczywiste informacje, które można znaleźć we wszystkich opracowaniach. Typowe dla wszystkich kontynentów.
Pisarstwo historyczne Skroka skąpane jest w myśli humanistycznej. Nie ma w nim fascynacji gwałtem i przemocą. Jest zdrowe, racjonalne podejście, do faktów, wyobrażeń, roszczeń i pretensji. Perfekcyjne opanowanie języka, znajomość przeszłości i działanie na rzecz własnej społeczności, także poprzez tę i inne publikacje, jest bardzo (jakby to górnolotnie nie brzmiało) patriotyczne. Im więcej wiemy, tym mniej w nas postaw skrajnych i skłonności do pochopnych sądów. Oraz do głęboko zakorzenionego myślenia plemiennego, do podziału: my – dobrzy, oni – źli. No, ale do tego trzeba wiedzy i dobrej woli.
* Wszystko co było wymienione na samym początku to fakty. To nie sensacyjne ustalenia bazujące na niepewnych źródłach. Powszechne wyobrażenia, kładzione do głów jeszcze w szkole i przez średnio zorientowanych w temacie opiekunów, od wielu pokoleń, uproszczone i wypaczone, często dalekie od rzeczywistości bądź nie mające z nią żadnych związków, ale solidnie ugruntowane społecznie, powoli stają się elementem narodowego mitu. I ciężko z nimi walczyć. Mylne przekonania uniemożliwiają nam dostrzeżenie prawdziwego obrazu, stąd tyle negatywnych opinii o książce. Merytorycznie wszystko ma ręce i nogi. Trzyma się kupy.
Kilka uwag co do poprawności tekstu:
35 – jest klasztoru, powinno być klasztorów; 97 – Wielopolski, literówka; 103 – niemniej napisane rozdzielnie; 173 – znalazała, literówka; 230 – rozmieć, literówka; 233 – dziwiętnastowiecznych, literówka; 240 – Melemburgii, literówka; 279 – w tekście jest Okręg Kaliningradzi, zamiast Obwodu; 319 – koń-cu, zagadkowe pojawienie się myślnika; 353 – równie tajemnicze pojawienie się znaczka paragrafu – §; 375 – jest utwierdzającym, a powinno być utwierdzający. (Jak na prawie 400 stron drobnym makiem, to naprawdę niewiele).
143 – Czemu Skrok pisząc o ludach germańskich, podpina pod nie Piktów?
172 – w tekście jest „Warszawa Pelcowizna” owszem, kiedyś się na listach pisało nazwę dzielnicy z myślnikiem i nazwą miasta, są pewne instytucję które tak się formalnie nazywają... ale użyta dalej „warszawska Pelcowizna” brzmi o niebo lepiej. Tak samo jak „na Bródnie” zamiast „w Bródnie”.
172 – „topór Thora”? Magicznym artefaktem tego boga był młot, Mjolnir. Później w tekście mowa jest już o młocie, ale pojawia się też i topór. Może niektóre wisiorki przypominają nieco topory, ale w opracowaniach mowa jest zawsze o młotach. Może w tym jest jakiś klucz, bo Skrok konsekwentnie używa np. terminu „dwuząb” zamiast tryzub/trójząb, w czym jest dużo logiki (kwestia wizualna), trójząb pada w tekście tylko raz, równie konsekwentnie pisze Holmgrad zamiast Holmgardr/Holmgard. Więc robi to z pełną świadomością.
211 – Walhalla to nie kraina bogów i wojowników, a sala w pałacu Odyna – Gladsheimie, w Asgardzie. Komnata Zabitych gdzie się pije i robi mieczem czekając na Ragnarok, a kraina wiecznej szczęśliwości to jednak coś innego.
To tyle, co rzucić się może w oczy laikowi.
Zainteresowanych poczynaniami Skandynawów na Słowiańszczyźnie powinna zainteresować „Ruś wikingów” Władysława Duczko. Mimo iż nie jest to książką popularyzatorska, pisana dla szerokiego grona odbiorców, a raczej wydawnictwo akademickie – czyta się dobrze.
Jest też taka książeczka pt. „Wojowie i grody. Słowiańskie Barbaricum” – co prawda brak map troszkę wadzi przy lekturze, ale uporządkowano tam szereg podstawowych informacji o poczynaniach naszych brodatych, niedomytych przodków. Duczko w temacie wikingów to prawdziwy znawca, autor „Wojów i grodów” napisał też kilka książek o II wojnie światowej i siedemnastowiecznych bitwach, co sugeruje że ma ogólniejsze pojecie o omawianych sprawach.
Na YouTube jest film dokumentalny z 2014 pt. „Ukryte gniazdo dynastii” – który prezentuje oficjalne stanowisko XXI-wiecznych polskich historyków nt. początków naszej państwowości. Jego obejrzenie daje silny bodziec do myśli że hipotezy Skroka maja wiele słuszności, a przecież film jest względem nich otwarcie kontrastowy.
***
Proponowany soundtrack do książki:
Jako intro: "Jak to dawni dobrze beło" zespołu R.U.T.A z albumu "Gore – Pieśni buntu i niedoli XVI-XX wieku" (2011) – bardzo adekwatne.
Dalej: płyty Percivala Schuttenbacha, a w zasadzie jego stricte folkowo-historycznego wcielenia (Percival):
Eiforr (2007)
Oj Dido (2008)
Słowiański mit o stworzeniu świata (2009)
Slava! Pieśni Słowian Południowych (2012)
Slavny Tur – Live in Wrocław (2014)
Slava II – Pieśni Słowian Wschodnich (2014)
Krążek łotewskiej grupy Skyforger "Zobena Dziesma" z 2003 (płyta czystko folkowa, reszta dorobku grupy to niezbyt wpadający w ucho pogański metal, jeśli ktoś zna ich główną twórczość, pewnie zadaje sobie pytanie czemu nie grają folku?). Przyda się podczas rozdziału o Prusach.
Muzyka do filmu „Kohlhaas” (2013) – Martin Wheeler & Les Witches, folkowe, średniowieczne brzemienia. Film w całości wypełniają utwory grane wyłącznie na ludowych i dworskich instrumentach, a przynajmniej tak to wszystko brzmi. Melodie jakby wydarte z epoki, a także całkiem współczesne wykorzystanie starych instrumentów. Ostatni track zamykający płytę – genialny.
Esemble Peregrina, np. płyty „Mel et lac” (2005) i „Sacer Nidus” (2012). Tylko te polecam, bo tylko te znam.
Ścieżka dźwiękowa do filmu „Tristan i Izolda” (2006) autorstwa Anne Dudley, a w szczególności dwa tracki: „A Different Land” i „The Tournament” – średniowieczne instrumentarium, perełki.
Itd. Jest wiele filmów których akcja dzieje się we wczesnym średniowieczu i u schyłku Imperium Romanum, zazwyczaj mają oprawy muzyczne które mogą być przydatne podczas tej lektury. Dobierając sobie albumy pod książkę Skroka, warto szukać brudniejszych, etnicznych brzmień, a nie dworskiej wirtuozerii, epickich, klasycznych melodii czy późnośredniowiecznych.
Dodatkowo, dla spragnionych pieśni wikińskich: Tyr, rockowy zespół z Wysp Owczych, który wykonuje swoje utwory w języku angielskim i farerskim. I to z uwagi na te drugie szczególnie warto ich posłuchać. Inspirują się lokalną kulturą i mitologią.
W tych klimatach, ale bardziej folk-metalowo: niderlandzki Heidevolk, szwajcarski Eluveitie oraz fińskie Ensiferum i Korpiklaani. Dla złaknionych czystych fińskich głosów – Varttina i Loituma.
(Oczywiście można by dodać i masę innych, ale to i tak sporo, powyższe w ramach oddania klimatu nadadzą się przednio).
Czy wikingowie stworzyli Polskę?
więcej Pokaż mimo toSkrok ma świetne pióro, pisze przystępne, ciekawe książki – ta także taka jest. I wcale nie jest taka kontrowersyjna jak wielu sugeruje.
Niektóre założenia są mocno naciągane, ale w większości dociekania Zdzisława Skroka trzymają się kupy. I są prawdopodobne, a przynajmniej ciężko im przeczyć. Kiedy brak danych, świadectw historycznych –...