Jestem Tyrmand, syn Leopolda

Okładka książki Jestem Tyrmand, syn Leopolda
Kamila SypniewskaMatthew Tyrmand Wydawnictwo: Znak biografia, autobiografia, pamiętnik
208 str. 3 godz. 28 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2013-09-23
Data 1. wyd. pol.:
2013-09-23
Liczba stron:
208
Czas czytania
3 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324027781
Średnia ocen

                5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
79 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2712
425

Na półkach: ,

Zdenerwowałam się. I to na poważnie, tak bardzo, że długo nie mogłam zasnąć. W ten stan wątpliwej przyjemności wprowadził mnie Matthew Tyrmand, syn Leopolda.

W Leopoldzie Tyrmandzie, a raczej jego twórczości, zakochałam się stosunkowo niedawno. Do tego doszło uwielbienie samego pisarza spowodowane lekturą genialnej książki Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans amerykański” (recenzja tutaj). Dlatego też z mieszaniną ciekawości i niepokoju przyjęłam informację o mającej się ukazać publikacji „Jestem Tyrmand, syn Leopolda”. Szybko kupiłam swój egzemplarz, szybko zaczęłam czytać i szybko zaczął się mój problem z bezsennością. Z okładki patrzy na mnie uroczy chłopczyk i jego tata, co sugerowałoby, że Matthew pokusił się o spisanie swoich wspomnień o ojcu. Ale cóż może pamiętać człowiek, który został półsierotą w wieku czterech lat? Istotnie niewiele. Tyrmand junior nawet nie próbuje mydlić czytelnikowi oczu i szczerze przyznaje: „Słabo znałem człowieka”. Więc o czym jest ta książka? No właśnie nie wiem...

Matthew opowiada o swoim dzieciństwie od momentu śmierci ojca, wspomina swoją rodzinę ze strony matki (o rodzinie ojca opowiada pod koniec książki), przytacza historyjki ze szkoły i studiów. Bez ogródek przyznaje się, że od najmłodszych lat miał parcie na duże pieniądze, co zaprowadziło go do pracy na Wall Street.

„W końcu znajdę swój sposób, by zbić fortunę. Dobrze się uczyłem w szkole, nieźle sobie radziłem na uniwersytecie, potem na Wall Street. Zebrałem sporo doświadczenia dotyczącego zarabiania pieniędzy. Może ta książka, kupi ją pięć milionów Polaków w kraju i milion Polonii.... Może chwycą jakieś kubki, czapki z logo Tyrmand... może tyrmandówka...

A poważnie – z tą książką chodzi o to, by się zbliżyć do Polski, do taty.”

Mnie to wcale nie brzmi zabawnie (większość ludzi żartując mówi to, co naprawdę myśli).

„Po nim z pewnością odziedziczyłem zamiłowanie do przyciągania uwagi”. I ogromne ego też, bo wszystko o czym pisze Matthew sprowadza się do jego własnej osoby, a szczerze mówiąc nie jest jakąś szczególnie interesującą postacią. Po lekturze książki nie udało mi się rozwiać dręczących mnie wątpliwości, a nawet doszły do nich nowe.

„Przez ojca tęskniłem za Polską...” No to czemuś do niej przyjechał dopiero w 2010 r. mając trzydziestkę na karku?

„Gdy ktoś pyta, kim jestem, odpowiadam: - Polakiem.” Serio? Tak bez znajomości języka, kultury, historii? Dalej trochę się poprawia: „Ja mówię o sobie: Amerykanin polskiego pochodzenia.”

Od strony 178 zaczyna się robić troszeczkę lepiej, bo wreszcie jest coś o Leopoldzie. Również wspomnienia autora z wizyt w Polsce są fajne i ciekawie opisane. Z Warszawy, Krakowa, Oświęcimia, Wadowic... W zasadzie to jedyny pozytywny aspekt publikacji.

Może podeszłam do lektury zbyt poważnie i bez odrobiny dystansu, a teraz czepiam się za bardzo. Może zupełnie nie zrozumiałam o co chodziło autorowi. Może zabrakło mi empatii. Może. Ale jedno jest pewne, książka zdecydowanie mi się nie podobała. Co więcej uważam, ze jest zupełnie zbędna, bo nie wnosi niczego nowego i wartościowego. Nie chcę przy tym umniejszać historii Matthew Tyrmanda, ale wszystko o czym pisze to jego prywatna sprawa. I sprawą prywatną powinno pozostać. Dodatkowo całość została zbrukana akcentami politycznymi i zaserwowana w nudny sposób.

Życzę Matthew Tyrmandowi wszystkiego najlepszego. Niech odnajdzie to, czego szuka, poukłada sobie wszystko i będzie szczęśliwy. Ale niech nie pisze o tym książek! Niestety talentu literackiego nie odziedziczył po tacie (no chyba, że nie sprawdziła się pani, która to wszystko spisała). Zwyczajnie szkoda drzew i moich nerwów.

Zdenerwowałam się. I to na poważnie, tak bardzo, że długo nie mogłam zasnąć. W ten stan wątpliwej przyjemności wprowadził mnie Matthew Tyrmand, syn Leopolda.

W Leopoldzie Tyrmandzie, a raczej jego twórczości, zakochałam się stosunkowo niedawno. Do tego doszło uwielbienie samego pisarza spowodowane lekturą genialnej książki Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    91
  • Chcę przeczytać
    85
  • Posiadam
    36
  • 2014
    6
  • Teraz czytam
    5
  • 2013
    4
  • 2015
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Biografie
    2
  • Ulubione
    2

Cytaty

Więcej
Matthew Tyrmand Jestem Tyrmand, syn Leopolda Zobacz więcej
Więcej

Video

Video

Podobne książki

Przeczytaj także