Jestem Tyrmand, syn Leopolda
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Znak
- Data wydania:
- 2013-09-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-09-23
- Liczba stron:
- 208
- Czas czytania
- 3 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324027781
Kiedy matka jest wściekła, mówi, że jestem tak samo jak on przeświadczony o słuszności swojego zdania, tak samo uparty i tak samo przekonany o swojej niezniszczalności. Kochał tłuste sery, czerwone wino, ignorował lekarzy, którzy kazali mu przejść na dietę. Żył na całego, szybko odszedł.
Nazywam się Matthew Tyrmand. Lubię swoje nazwisko. Lubię być synem Leopolda, choć właściwie nigdy nie miałem ojca. Żyję w dwóch światach, które dzieli ocean.
W Ameryce włóczę się po Brooklynie i zarabiam na Wall Street. W Polsce kocham kobiety i piję wściekłe psy.
Ojciec przekazał mi w genach niezgodę na głupie ideologie i skłonność do gadulstwa. Uwielbienie dla pięknych blondynek i chęć koloryzowania własnej historii. Nie zdążył jednak przekazać swojej ojcowskiej miłości. Niedawno założyłem profil na Facebooku i natychmiast zasypały mnie wiadomości: „Rany boskie! Matthew Tyrmand – Leopold, tylko bez okularów”. Przestałem być synem bez ojca.
Wiem o jego barwnych skarpetkach i miłości do jazzu. Namiętnie, choć na razie tylko po angielsku, czytuję "Złego". Ponieważ sam nie potrafiłem tego zrobić, Google przetłumaczył moje podanie o polski paszport. Teraz mogę szukać taty także w Polsce. Jesteśmy do siebie podobni. Jestem Tyrmand, syn Leopolda.
Zeszłej zimy na peronie Dworca Centralnego w Warszawie na oko 20-letni chłopak, z gitarą na plecach, czytał „Złego” .
– Podoba ci się? – zapytałem.
– Ta książka zmieniła moje życie – rzucił z powagą.
– Napisał ją mój ojciec.
(…) Poczułem się jak potomek gwiazdy rocka. Tyle, że ten dwudziestolatek wiedział więcej o moim ojcu niż ja.
Amerykański romans Tyrmandów kończy się niespodziewanie 19 marca 1985 r. Autor „Złego”, jednej z najpopularniejszych polskich powieści XX wieku, umiera nagle podczas wakacji na Florydzie. Czteroletni Matthew z siostrą Rebbecą słyszą wszystko z sąsiedniego pokoju. Nie mają okazji dobrze poznać ojca – wybitnego pisarza i publicysty. Przez lata nie wiedzą też o skali jego popularności w Polsce. W 2008 r. Matthew zakłada profil na Facebooku i zasypują go wiadomości: Czytałem książki twojego ojca. Wspaniałe. Jak go pamiętasz? Mówisz po polsku?, Rany boskie! Matthew Tyrmand – Leopold, tylko bez okularów. Tak rozpoczyna się romans Matthew Tyrmanda z Polską.
Historia Matthew Tyrmanda to bardzo osobista opowieść o chłopcu wychowywanym przez kobiety. O chłopcu, który podświadomie postanawia spełnić amerykański sen swojego ojca i z Brooklynu ucieka na wymarzony Manhattan, by podbić Wall Street. To tym samym opowieść o Ameryce. O tej dawnej, której potęgę budowali emigranci z całej Europy i tej współczesnej – pogrążonej w kryzysie, uzależnionej zarazem od pobudzaczy i środków uspokajających. Ale przede wszystkim jest to historia poszukiwania prawdy o ojcu – w jego książkach, w Ameryce, w Polsce i w samym sobie. To książka dla Taty.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 91
- 85
- 36
- 6
- 5
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
Cytaty
Polska to dla mnie tata. Jego życie, doświadczenia, rozterki,emocje. Tu mogę poznać tę jego część, której nawet mama nie znała. Kiedy pierwszy raz wylądowałem na Lotnisku Chopina, od razu coś we mnie zaskoczyło, choć przecież nigdy wcześniej fizycznie nie dotykałem tej ziemi.
Opinia
Zdenerwowałam się. I to na poważnie, tak bardzo, że długo nie mogłam zasnąć. W ten stan wątpliwej przyjemności wprowadził mnie Matthew Tyrmand, syn Leopolda.
W Leopoldzie Tyrmandzie, a raczej jego twórczości, zakochałam się stosunkowo niedawno. Do tego doszło uwielbienie samego pisarza spowodowane lekturą genialnej książki Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans amerykański” (recenzja tutaj). Dlatego też z mieszaniną ciekawości i niepokoju przyjęłam informację o mającej się ukazać publikacji „Jestem Tyrmand, syn Leopolda”. Szybko kupiłam swój egzemplarz, szybko zaczęłam czytać i szybko zaczął się mój problem z bezsennością. Z okładki patrzy na mnie uroczy chłopczyk i jego tata, co sugerowałoby, że Matthew pokusił się o spisanie swoich wspomnień o ojcu. Ale cóż może pamiętać człowiek, który został półsierotą w wieku czterech lat? Istotnie niewiele. Tyrmand junior nawet nie próbuje mydlić czytelnikowi oczu i szczerze przyznaje: „Słabo znałem człowieka”. Więc o czym jest ta książka? No właśnie nie wiem...
Matthew opowiada o swoim dzieciństwie od momentu śmierci ojca, wspomina swoją rodzinę ze strony matki (o rodzinie ojca opowiada pod koniec książki), przytacza historyjki ze szkoły i studiów. Bez ogródek przyznaje się, że od najmłodszych lat miał parcie na duże pieniądze, co zaprowadziło go do pracy na Wall Street.
„W końcu znajdę swój sposób, by zbić fortunę. Dobrze się uczyłem w szkole, nieźle sobie radziłem na uniwersytecie, potem na Wall Street. Zebrałem sporo doświadczenia dotyczącego zarabiania pieniędzy. Może ta książka, kupi ją pięć milionów Polaków w kraju i milion Polonii.... Może chwycą jakieś kubki, czapki z logo Tyrmand... może tyrmandówka...
A poważnie – z tą książką chodzi o to, by się zbliżyć do Polski, do taty.”
Mnie to wcale nie brzmi zabawnie (większość ludzi żartując mówi to, co naprawdę myśli).
„Po nim z pewnością odziedziczyłem zamiłowanie do przyciągania uwagi”. I ogromne ego też, bo wszystko o czym pisze Matthew sprowadza się do jego własnej osoby, a szczerze mówiąc nie jest jakąś szczególnie interesującą postacią. Po lekturze książki nie udało mi się rozwiać dręczących mnie wątpliwości, a nawet doszły do nich nowe.
„Przez ojca tęskniłem za Polską...” No to czemuś do niej przyjechał dopiero w 2010 r. mając trzydziestkę na karku?
„Gdy ktoś pyta, kim jestem, odpowiadam: - Polakiem.” Serio? Tak bez znajomości języka, kultury, historii? Dalej trochę się poprawia: „Ja mówię o sobie: Amerykanin polskiego pochodzenia.”
Od strony 178 zaczyna się robić troszeczkę lepiej, bo wreszcie jest coś o Leopoldzie. Również wspomnienia autora z wizyt w Polsce są fajne i ciekawie opisane. Z Warszawy, Krakowa, Oświęcimia, Wadowic... W zasadzie to jedyny pozytywny aspekt publikacji.
Może podeszłam do lektury zbyt poważnie i bez odrobiny dystansu, a teraz czepiam się za bardzo. Może zupełnie nie zrozumiałam o co chodziło autorowi. Może zabrakło mi empatii. Może. Ale jedno jest pewne, książka zdecydowanie mi się nie podobała. Co więcej uważam, ze jest zupełnie zbędna, bo nie wnosi niczego nowego i wartościowego. Nie chcę przy tym umniejszać historii Matthew Tyrmanda, ale wszystko o czym pisze to jego prywatna sprawa. I sprawą prywatną powinno pozostać. Dodatkowo całość została zbrukana akcentami politycznymi i zaserwowana w nudny sposób.
Życzę Matthew Tyrmandowi wszystkiego najlepszego. Niech odnajdzie to, czego szuka, poukłada sobie wszystko i będzie szczęśliwy. Ale niech nie pisze o tym książek! Niestety talentu literackiego nie odziedziczył po tacie (no chyba, że nie sprawdziła się pani, która to wszystko spisała). Zwyczajnie szkoda drzew i moich nerwów.
Zdenerwowałam się. I to na poważnie, tak bardzo, że długo nie mogłam zasnąć. W ten stan wątpliwej przyjemności wprowadził mnie Matthew Tyrmand, syn Leopolda.
więcej Pokaż mimo toW Leopoldzie Tyrmandzie, a raczej jego twórczości, zakochałam się stosunkowo niedawno. Do tego doszło uwielbienie samego pisarza spowodowane lekturą genialnej książki Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans...