Zupełnie inny niż typowy Wilbur Smith - to znajduje potwierdzenie również w innych opiniach. Ale po trzecim podejściu do tego autora stwierdzam, że prawdopodobnie nie ma czegoś takiego jak typowy Wilbur Smith. Kopalnia - temat odległy od moich zainteresowań o lata świetlne, a mimo to z zaciekawieniem śledziłam z jakimi problemami zmaga się na codzień szef wydobycia, Rod Ironsides. Okazało się to naprawdę fascynujące, obecnie wiem niemal wszystko o wydobyciu złota i o czarnoskórych robotnikach (o ile kontekst społeczny był wiernie odwzorowany, bo słysząc tyle o aparthaidzie, miałam wątpliwości, czy aby nie jest to zbyt piękne by było prawdziwe). Pod tym wszystkim, niczym czarna smużka węgla pod pokładem rudy, snuje się wątek sensacyjny. Powieść jest połączeniem Jamesa Bonda i Wilka z Wall Street i faktycznie wywołuje dreszczyk emocji. Bo w tej kopalni każdy ma w swój interes do załatwienia i sprawy zaczynają się komplikować. Bardzo fajny jest też wątek romansu, zdrad i podwójnej moralności. Smaku dodają charakterystyczni bohaterowie oraz opisy murzyńskich rytuałów. Całość psuje tylko trochę naiwne rozwiązanie, które klasyfikuje wszystkich na ciemną i jasną stronę. Dobrych gloryfikuje, a ze złymi się rozprawia. Tu z realizmem słabo.

Zupełnie inny niż typowy Wilbur Smith - to znajduje potwierdzenie również w innych opiniach. Ale po trzecim podejściu do tego autora stwierdzam, że prawdopodobnie nie ma czegoś takiego jak typowy Wilbur Smith. Kopalnia - temat odległy od moich zainteresowań o lata świetlne, a mimo to z zaciekawieniem śledziłam z jakimi problemami zmaga się na codzień szef wydobycia, Rod...