rozwińzwiń

Atlantyda

Okładka książki Atlantyda Hans S. Bellamy
Okładka książki Atlantyda
Hans S. Bellamy Wydawnictwo: Pandora ezoteryka, senniki, horoskopy
190 str. 3 godz. 10 min.
Kategoria:
ezoteryka, senniki, horoskopy
Tytuł oryginału:
Atlantis Myth
Wydawnictwo:
Pandora
Data wydania:
1994-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1994-01-01
Liczba stron:
190
Czas czytania
3 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
83-85884-60-2
Tłumacz:
Grzegorz Wasiluk
Średnia ocen

3,0 3,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
3,0 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
610
567

Na półkach: ,

Jale „nie wiadomo, po co w ogóle u nas wydany, skoro zawarte w nim tezy mogą dzisiaj pełnić funkcję jedynie humorystyczną.” Też się zastanawiam. „wymysły Hörbigera zyskały popularność jedynie w hitlerowskich Niemczech” jakichś zwolenników miał też w Anglii i to już po wojnie. Nazwa „teoria lodowa” przetłumaczona została niezręcznie, gdyż nie wyjaśnia o jakim „lodzie” mowa. Ogłoszona w 1913 miała nazwę Welteislehre czyli Teoria Powszechnego Zlodowacenia, od Welt „(Wszech)świat”, Eis „lód” i Lehre „nauka”. Według niej Ziemia miała w przeszłości inne Księżyce, które kolejno „wychwytywała” i „rozrywała”. Wszechświat pełen ma być kryształków zamarzniętego na lód wodoru, którego opór sprawia, że tory planet przypominają płytę gramofonową i kiedyś spadną na Słońce, chyba że wpierw „wychwyci” je cięższa planeta. W latach dwudziestych kilku astronomów wytykało błędy w tej „nauce”, bezpotrzebnie, gdyż tylko zapewniali temu czemuś rozgłos. Hörbiger miał tak jakby dostojny wygląd (lecz, o czym już starożytni Grecy wiedzieli, broda nie czyni mędrca) a także osobliwy sposób przekonywania „Albo we mnie uwierzysz, albo musisz być traktowany jak wróg !” (Entweder Sie glauben an mich oder sie müssen als Feind behandelt werden !) jak napisał w jakimś liście.

Księżycowi, który przekroczy granicę Roche’a grozi rozerwanie, lecz powinny w przestrzeni pozostać jego ślady, jak pierścienie Saturna.

Bellamy wykorzystał ową „naukę” do uzasadnienia zatopienia Atlantydy, „schwytanie” obecnego Księżyca spowodowało katastrofalny przypływ. Według tłumacza „Teza o kosmicznych przyczynach zatonięcia Atlantydy nie jest jedynym odkryciem tej książki.” (s. 6) O jakim odkryciu może być mowa, skoro „należy wspomnieć również o wydanej po raz pierwszy w r. 1939 publikacji Aleksandra Braghine’a "The Shadow of Atlantis" (Cień Atlantydy). Jej autor przychylił się bowiem do poglądu, że Atlantyda została zniszczona na skutek uderzenia komety lub meteorytu. Zbliżone stanowisko zajmowali już niektórzy wcześniejsi badacze, jak np. hrabia [Giovanni Rinaldo] Carli [1720 – 95, dop. Piratki].” (Thomas de Jean „Atlantyda i inne tajemnice” s. 39) ?

„O ile jednak komentarze, jakimi uznał za stosowne opatrzyć mity greckie, są dość przekonujące, a Bellamy wykazuje w nich głęboką znajomość tego, o czym pisze to trudno przyznać mu słuszność we wszystkim, co twierdzi na lemat Pisma Świętego, przezabawna wprost pomyłka, którą popełnił w rozdziale ,,Data zatopienia Atlantydy”, przypisując hebrajskiemu imieniu Hannah pokrewieństwo z łacińskim rzeczownikiem "annus" (rok, dop. Piratki),nie jest jedyną. Omawiając księgę proroka Jeremiasza, autor, skądinąd znakomity znawca przedmiotu, pominął (zapewne w ferworze odkrywczej gorączki) powszechnie znaną okoliczność, że proroctwo Jeremiaszowie dokładnie odpowiada rzeczywistym wydarzeniom historycznym, które rozegrały się na Równinie Mezopotamskiej w VI w. p.n.e.” (s. 6)

„Bellamy był najbardziej wyrazistym obrońcą tzw. teorii Hörbigera. Według niej przestrzeń kosmiczna nie stanowi próżni absolutnej, ale jest wypełniona cząsteczkami wodoru. (…) Czy teoria Hörbigera, powszechnie skrytykowana przez naukę uniwersytecką, ma obecnie szansę, aby odżyć w nowej postaci, skoro wiadomo już z całą pewnością, że przestrzeń międzyplanetarna jest wypełniona wodorem o gęstości od 10 do 1000 cząsteczek na cm sześcienny ?” (s. 13n) zapytuje tłumacz, przeoczywszy, iż wodór ten miał być „zamarznięty”, jak można mówić o „zamarznięciu” pojedynczych atomów ? Czy atomy mają stan skupienia ? Opór czegoś o takiej gęstości jest żaden.

Podobnie wygląda wkład Bellamy’ego do atlantologii. „Ustalił” na przykład z dokładnością do dnia czas narady, na której Kristias wygłosił mowę, przekazaną przez Platona, na 29 Hekatombajona 3 roku 89 Olimpiady (s. 17) czyli latem 421 pne, przyznając równocześnie „jest [to] pozbawione praktycznego znaczenia” (s. 34).
Tłumacz czasami dodaje przypisy dość dziwaczne. „Sokrates i Kritias zakończyli życie z woli sądów ateńskich, skazani na śmierć za działalność przeciw Republice Ateńskiej i Związkowi Morskiemu” (s. 33). Otóż Kritias poległ w boju (Ksenofont „Historia Grecka” 2, 4, 19),sam Bellamy pisze o tym „Zginął w bitwie pod Munichią w tym samym roku.” (s. 35)
Dwa wiersze dalej, choć nie ma to znaczenia dla wiarygodności platońskiego przekazu o Atlantydzie, Bellamy dorzuca: „Jednym z punktów oskarżenia w sprawie Sokratesa było podejrzenie, że spiskował wraz z Kritiasem.” Znajomość z Kritiasem z pewnością Sokratesowi zaszkodziła, jednak „nie można mu było zarzucić żadnego złego czynu dokonanego pod rządami oligarchów” (Irena Krońska „Sokrates” 1989 s. 60),z amnestii wykluczeni zostali jedynie członkowie Rady Trzydziestu, 10 archontów z Pireusu i 11 nadzorców więzień („Historia Grecka” 2, 4, 43). Oskarżenie brzmiało zupełnie inaczej. I to inna historia...

Na s. 41n wyliczone zostały potopy mitologiczne. „Mitem o Potopie, nazywanym przez Greków, pierwszym (i był prawdopodobnie rzeczywiście z tych trzech najwcześniejszy) jest mit o Ogygesie. (…) Za drugi "potop grecki" należy uznać potop Deukaliona (…) określa się go jako "największy że wszystkich", co najpewniej jest zgodne z prawdą, owa powódź wydarzyła się, naturalnie, w tym samym czasie, co ,,potop Ogygesa''. (…) Jeszcze inny potop nosi nazwę potopu Megareusa (…) Potop Megareusa lo najprawdopodobniej ten sam co i Deukaliona.” To jak w końcu ?

„Arystoteles natomiast traktował podanie Platona jak zwykłą baśń” (s. 51) Po pierwsze, wypowiedź Arystotelesa znana jest tylko z drugiej ręki, po drugie, a nawet znów po pierwsze, dotyczy ona czego innego.
https://www.jasoncolavito.com/blog/strabo-and-aristotle-on-atlantis-what-alternative-historians-dont-know

„Arnobiusz Starszy, historyk Ammianus Marcelinus, przyjaciel cesarza Juliana, oraz neoplatonista Jamblich gotowi byli przyjąć możliwość niegdysiejszego istnienia Atlantydy. Zdaniem Proklosa znane umiłowanie Platona do prawdy powinno wystarczyć za dowód na autentyczność mitu. Dwieście lat później geograf bizantyjski, Kosmas Indikopleusies, ponownie potwierdził prawdopodobieństwo mitu.” (s. 51) Co ma znaczyć ostatnie zdanie? Bellamy, który widocznie nie raczył zajrzeć do pism, na które się powołuje, okazał się równie dokładny, co i Kosmas. Ten bowiem tak jakby streścił „Timaiosa”, plącząc, co tylko zdołał (wedle niego to Timaios opowiada o Atlantydzie, choć robił to Kritias) jako dowód potopu biblijnego. Przy tym zaprzeczył istnieniu Atlantydy ...
https://www.jasoncolavito.com/blog/a-byzantine-claim-about-atlantis-and-noahs-flood oraz https://atlantisforschung.de/index.php?title=Kosmas_Indikopleustes

„przestrzeni międzyplanetarnej nie wypełnia absolutna pustka. Składają się na nią gazy szlachetne, głównie wodór.” (s. 62) może to winą tłumacza, gdyż drugie ze zdań ma tyleż sensu, co: metale szlachetne, głównie żelazo. Gazami szlachetnymi są hel, neon, argon, krypton, ksenon, radon, z pewnością nie wodór.

„Kritias” został urwany w pół zdania, w najważniejszym miejscu (s. 33),gdy „Zeus, królujący zgodnie z prawami, umiał dojrzeć taki stan rzeczy, zobaczył, że się marnuje ród, który był jak się należy, więc karę im wymierzyć postanowił (δίκην αὐτοῖς ἐπιθεῖναι βουληθείς),aby się opamiętali, nabrali rozumu i zaczęli panować nad sobą (ἵνα γένοιντο ἐμμελέστεροι σωφρονισθέντες),więc zebrał wszystkich bogów do ich prześwietnej siedziby, która się wznosi nad środkiem całego świata, zaczem widzi wszystko, co ma udział w powstawaniu a zebrawszy powiedział... (καὶ συναγείρας εἶπεν...)” (121 BC tłum. Witwicki). Jak przypuszcza Bellamy „zaraz po tym powinien nastąpić cytat, prawdopodobnie dość długi” (s. 81) Zapewne (s. 8) był on dość krótki, jak „Wygładzę człowieka z oblicza Ziemi” (Księga Rodzaju 6, 7). A skoro zatopienie było zapowiedziane w „Timaiosie” 25 CD : „Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy (σεισμῶν ἐξαισίων καὶ κατακλυσμῶν γενομένων) i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna (ἡμέρας καὶ νυκτὸς χαλεπῆς) – wtedy całe wasze wojsko zapadło się pod ziemię, a wyspa Atlantyda tak samo zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła”, Platon, to mój domysł, zaplątał się w tym czy Zeus miał Atlantydów zatopić czy poprawić …

„Sofista Teopomp z Chios, żyjący w czwartym wieku przed naszą erą, w swojej książce Filippika mówi o Meropis, wspaniałej wyspie na Morzu Zachodnim, większej od Azji, Libii i Europy (tym samym większej od Atlantydy Platona). Jej mieszkańcy, Meropowie, słynęli z budowy dużych miast. Niestety, historia ta zawiera tak wiele materiału, który nie daje się racjonalnie wytłumaczyć systemem mitologicznym zawartym w książce, że zmuszony jestem przyznać rację większości komentatorów od czasów antycznych po nasze. Uznali oni, że historia ta jest wytworem wyobraźni.” (s. 52) Teopomp był historykiem, zaś Meropia mogła być Ameryką, jak pisałam przy „Atlantydzie” de Jeana.

Tak jak Joseph Frank czy de Jean, uznaje Bellamy prawdziwość opowieści o Atlantydzie. Z jednym oczywiście zastrzeżeniem. Przyczyną katastrofy był Księżyc, a u Platona daremnie o tym szukać. Skąd wiadomo, że Księżyc ? Gdyż z „nauk” Hörbigera to wynika. Skąd wiadomo, że „nauki” te są miarodajne? Bo tak.

Przy tym używał słów, których chyba nie rozumiał. Już sam tytuł „The Atlantis Myth” brzmi wymownie, a dalej „większa część mitu o Atlantydzie pozostała niedokończona na zawsze” (s. 33),„Mit o Atlantydzie zawiera w tym miejscu jakby notatkę na marginesie” (s. 46),„Solon, który znał egipski mit Atlantydy” (s. 50),„w celu pełnego zrozumienia zawartości faktograficznej Platońskiego mitu Atlantydy” (s. 72),„Należy przyjąć, że [Platon] podczas rozmów, jakie bez wątpienia prowadził z kapłanami, sprawdził rozmaite szczegóły mitu, który dwa stulecia wcześniej opowiedziano Solonowi” (s. 76),„Również mit platoński wzmiankuje o wielkich rozmiarach kataklizmu, który położył kres istnieniu Atlantydy.” (s. 87),„wielka siła przekonywania mitu o Atlantydzie polega na fakcie, że opisano w nim prawdziwe wydarzenia” (s. 162). Zwłaszcza to ostatnie wygląda na wewnętrznie sprzeczne.

Kritias zaczął „posłuchaj, Sokratesie. Opowieść bardzo dziwna, ale ze wszech miar prawdziwa (λόγου μάλα μὲν ἀτόπου, παντάπασί γε μὴν ἀληθοῦς). Opowiadał ją kiedyś Solon, najmądrzejszy spośród siedmiu mędrców. (…) On to mówił Kritiasowi, mojemu dziadkowi i ten, już staruszek opowiadał to nam, że wielkie i podziwu godne były dawne czyny tego państwa (…) Jeden czyn był największy ze wszystkich. Teraz może by wypadało przypomnieć go i w ten sposób odwdzięczyć się tobie, a równocześnie słusznie i zgodnie z prawdą (δικαίως τε καὶ ἀληθῶς) oddać chwałę bogini przy święcie, jakbyśmy hymn śpiewali.”
Na co Sokrates zapytał „co to za czyn taki naszego państwa podał Kritias za Solonem; nie jako podanie (ἀκοήν),ale jako fakt rzeczywisty (ὄντως) ?”
Otóż Solon „pragnąc ich [kapłanów] wyciągnąć na słówko o dawnych czasach (καί ποτε προαγαγεῖν βουληθεὶς αὐτοὺς περὶ τῶν ἀρχαίων εἰς λόγους),zaczął mówić o najdawniejszych dziejach naszych, o Foroneusie, którego pierwsze podania dotyczą, i o Niobie, a znowu o potopie opowiadał bajki (καὶ μετὰ τὸν κατακλυσμὸν … μυθολογεῖν)” co powiodło się lepiej niż oczekiwał, gdy jeden wiekowy kapłan rzekł (w skrócie) :
– Te rodowody (γενεαλογηθέντα) mało się różnią od bajek dla dzieci (παίδων βραχύ τι διαφέρει μύθων),pamiętacie tylko jeden potop, a było ich wiele, i będą jeszcze. O Faetonie opowiada się w postaci mitu (τοῦτο μύθου μὲν σχῆμα ἔχον λέγεται),a prawdą jest (ἀληθές ἐστι) zbaczanie ciał biegnących około Ziemi i po niebie” itd.
Sokrates wysłuchawszy zauważył z uznaniem „przecież dziś pora składać ofiarę bogini, a ta opowieść w sam raz dla niej bliska i to nie jest opowieść zmyślona, tylko historia prawdziwa (τό τε μὴ πλασθέντα μῦθον ἀλλ᾽ ἀληθινὸν λόγον εἶναι)”
Gdzie indziej mowa o rowie, którego „głębokość, szerokość i długość (βάθος καὶ πλάτος τό τε μῆκος) podają niewiarygodną (ἄπιστον). Trudno uwierzyć, żeby w porównaniu do innych robót tak wielkie dzieło było rękami ludzkimi wykonane, ale trzeba powiedzieć, cośmy przecież słyszeli. Głęboki był na jedno plektron (30 m),a szeroki był wszędzie na jedno stadion (185 m),a że go wykopano naokoło całej doliny, więc jego długość wypadła na 10 000 stadiów (1850 km). On zbierał wody spływające z gór, oprowadzał je naokoło doliny, dochodził z obu stron do miasta i tędy wypuszczał je do morza. Z góry schodziły do niego proste kanały o szerokości mniej więcej stu stóp (ok. 30 m),przecinały dolinę i uchodziły znowu do tego rowu od strony morza. Jeden kanał był od drugiego oddalony na 100 stadiów (ok. 18, 5 km).” („Kritias” 118CD tłum. Władysław Witwicki)
Trudne do uwierzenia, jednak prawdziwe, podkreślał Platon.

Widać przeciwstawienie mitu i prawdy.

Dla porównania w innym dialogu Platon wkłada w usta Sokratesa „Słyszałem jedno podanie dawnych ludzi (ἀκοήν γ᾽ ἔχω λέγειν τῶν προτέρων). Prawdę oni tylko sami znają (τὸ δ᾽ ἀληθὲς αὐτοὶ ἴσασιν).” („Fajdros” 274C tłum. Witwicki)

Mit o Faetonie mówi o rydwanie słonecznym, wedle Bellamy’ego oczywiście chodzi o Księżyc, „do mitu o Faetonie przeniknęły później również pewne wątki słoneczne” (s. 101) „Faktem, który dał podstawę do powstania mitu o Faetonie, była przypuszczalnie bliska koniunkcja planety Luna lub samo jej pochwycenie. Takie też było zdanie kapłanów egipskich” (s. 41, skąd wiadomo, jakie było ich zdanie, nie wiadomo)
„Porwanie Księżyca” nie jest przypuszczeniem, lecz „faktem”.
„Fakt, że schwytanie Księżyca było przyczyną powstania katastrofalnie wielkich powodzi, był zapewne dość dobrze znany starożytnym. Mimo to Platon nic o tym nie wspomina.” No właśnie, czemu ? „Za to Marek Terencjusz Warron (r. 116 – 27 p.n.e.). zwany bez przesady "najuczeńszym z Rzymian", w swoim świadczącym o wielkiej wiedzy dziele "De gente populi Romani" (o pochodzeniu ludu rzymskiego) powołując się na starą tradycję podaje, że przed potopem Ogygesa ,"Gwiazda Wieczorna barwę, wielkość, kształt i bieg swój zmieniła", określenie: ,"gwiazda wieczorna" nie odnosi się naturalnie do planety Wenus, ale do najjaśniejszej planety widocznej na ówczesnym niebie – do Luny. Podobne wskazówki można znaleźć w mitologiach wielu narodów.” (s. 101)
Jakich ?
Gdyby nastąpiło „porwanie Księżyca” wówczas tekst Warrona brzmiałby: pojawiła się Luna na firmamencie …

Zerwanie złotych jabłek Hesperyd „to luźne nawiązanie i przekształcony opis pochwycenia planety Luny, a dokładniej jego fazy związanej z pierwszą pełnią”, smok Ladon pilnujący jabłek to „"ogon" z lodowych kryształków, który satelita zaczął ciągnąć za sobą” (s. 111) Sierp, którym Perseusz uciął głowę Meduzy, to sierp księżycowy (s. 112)
Przypomina to niektóre „objaśnienia mitów” według Gravesa, jednak w gorszym wykonaniu.

Apoloniusz z Rodos w „Wyprawie Argonautów po Złote Runo” (4, 261 - 266) opowiada o czasach, kiedy „jeszcze nie wszystkie gwiazdy krążyły po swoich torach na niebiosach, jeszcze nikt nie wiedział o plemieniu Danajów (οὐδέ τί πω Δαναῶν ἱερὸν γένος ἦεν ἀκοῦσαι πευθομένοις),a krajem Pelazgów jeszcze nie rządzili synowie Deukaliona (οὐδὲ Πελασγὶς χθὼν τότε κυδαλίμοισιν ἀνάσσετο Δευκαλίδῃσιν). Wówczas to, jak podaje tradycja, żyli tylko Arkadyjczycy Apijscy (Ἀρκάδες Ἀπιδανῆες). Mieszkali w krajach dalekich, żywili się żołędziami (φηγὸν ἔδοντες ἐν οὔρεσιν),a Księżyca jeszcze wtedy nie było na niebie (οἳ καὶ πρόσθε σεληναίης ὑδέονται ζώειν)” (s. 120, przekład mniej więcej dokładny, pomija, iż Danaowie są nazwani „świętym rodem” a synowie Deukaliona „sławetnymi”).
Dodać można: o Proselenidach pisali też inni „Arkadyjczycy wyznawcy Ewandra, tak zwani ludzie przedksiężycowi (Ἀρκάδες τῶν ἀπ´ Εὐάνδρου Προσελήνων λεγομένων)” (Plutarch „Zagadnienia Rzymskie” 76, tłum. Piratka).
Przymiotnik „apijski” pochodzić ma od Api, nazwy Ziemi w mowie Scytów wg Herodota Γῆ δὲ Ἀπί (IV, 59) i mieć znaczenie „autochtoniczny” (s. 125) co byłoby zastąpieniem jednej zagadki drugą, należałoby wyjaśnić, co wspólnego koczownicy scytyjscy mają z najdawniejszymi mieszkańcami Arkadii.
Otóż poeci Arkadię, a nawet cały Peloponez, którego częścią była Arkadia, nazywali Apia, co znaczy „kraj grusz” (np. Ajschylos „Błagalnice” 262 αὐτῆς δὲ χώρας Ἀπίας πέδον τόδε „Tę ziemię zowiemy zasię Apią od dawnego wieki” tłum. Jan Kasprowicz) ponieważ drzewo to było szczególnie poświęcone Księżycowi, podobno z powodu barwy kwiatu, jakoby przypominającej światło Księżyca.
„Mówią również, że dzikie gruszki (ἀχράδας) po raz pierwszy odkryte przez Greków na Peloponezie w czasie, gdy kraj ten był jeszcze nazywany Apia (Ἀπίας),stąd dzikie gruszki nazwano apioi (ἄπιοι)” (Plutarch „Zagadnienia Greckie” 51, tłum. Piratka).
Dziwne, lecz Bellamy nie wykorzystał związku Księżyca z Arkadią.

„Greckie mity o Proselenidach nie są żadnym unikatem w mitologii światowej. Żeby wspomnieć tylko o jednym analogicznym wypadku, można posłużyć się przykładem plemienia Czibczów z Wyżyn Bogoty w Kolumbii.” (s. 125) Otóż wedle tamtejszych legend bogini Chia spowodowała potop, a jej mąż Bochica za karę wysłał ją w przestrzeń okołoziemską, gdzie odtąd obiega Ziemię jako Księżyc (Księżyc w wielu językach jest rodzaju żeńskiego). Bellamy wymienia tylko jeden taki mit, gdyż widocznie zna tylko jeden.
Księga „Popol Vuh” szczepu Quiche z Ameryki Środkowej mówi o „pierwszym wschodzie Słońca”, Bellamy wie lepiej, oczywiście chodzi „o pierwsze ukazanie się Księżyca w pełni. Znamy przecież wiele tego rodzaju mitów, w których Słońce i Księżyc zamieniają się rolami.” (s. 163). Chyba Indianie umieli odróżnić Słońce od Księżyca ? Z ciekawości sprawdzam w 9 rozdziale trzeciej części tej księgi: „zapłakali, gdyż nie widzieli i nie oglądali jeszcze narodzin Słońca. I zaraz wzeszło Słońce. (...) Natychmiast wyschła powierzchnia Ziemi za przyczyną Słońca. Podobne człowiekowi było Słońce, gdy ukazało się, i jego oblicze płonęło, gdy wysuszyło powierzchnię Ziemi. Zanim wzeszło Słońce, wilgotna i błotnista była powierzchnia Ziemi, ale Słońce wstało (...) i nie można było wytrzymać jego ciepła” (s. 117 polskiego wydania z 1980) do światła księżycowego pasuje to nijak.
Inna księga stamtąd „Chilam Balam” ma głosić „Stało się, gdy Ziemia zaczęła się odradzać. Nikt nie wiedział, co może nastąpić. Spadł ognisty deszcz, spadł popiół, kamienie i drzewa chyliły się ku ziemi. Kamienie i drzewa zostały rozbite... Zerwał się Wielki Wąż z nieba... i spadły na ziemię jego skóra i kawałki jego kości... a strzały trafiały sieroty i starców, wdowców i wdowy, którzy jeszcze żyli, choć już sił nie mieli do życia. I zostali oni pogrzebani na piaszczystym wybrzeżu morza. Wtedy nadeszły potworne fale wody. A wraz z Wielkim Wężem spadło na ziemię niebo i zatopiło ziemię...” (Otto Muck „Atlantis – die Welt vor der Sintflut” Walter-Verlag, Olten 1956 s. 277, cyt. za: Ludwik Zajdler „Atlantyda” rozdział „Legendy Nowego Świata”) Wygląda to na opis uderzenia meteoru. Bellamy pominął tę księgę, gdyż z Księżycem nie zdołał powiązać.

Oczywiście wie więcej, niż ze źródeł wyczytać można.
„Wtedy nadeszło pierwsze, słabe ostrzeżenie przed zbliżającym się kataklizmem. Było nim zalewanie regionów nadmorskich, spowodowane przez koniunkcję promiennej planety.” (s. 90) Może to winą tłumaczenia, gdyż „koniunkcja” (łac. złączenie) może być tylko czegoś z czymś.
Zakaz walki między królami („Kritias” 121 A) czy inwazja na Morze Śródziemne („Timajos” 25 B) także mają to „uzasadnienie” :
„Tymczasern prawdziwa przyczyna polegała oczywiście na tym, że władcy i ich doradcy postanowili rozpocząć przy pomocy wszystkich posiadanych sił i środków walkę o zdobycie bezpiecznych terenów poza samą Atlantydą, która według ich obliczeń była już skazana na zagładę. W tych warunkach wszelkie spory o ziemię na samej wyspie stały się bezcelowe. Począwszy od tego czasu rozmaite ludy i plemiona atlantydzkie zmniejszyły swoją przestrzeń życiową, przystąpiły do zagospodarowania wspólnymi siłami bezpiecznych obszarów, które jeszcze pozostały do ich dyspozycji i zacZeły żyć w pokoju. Mit daje nam w wielu miejscach wyraźnie do zrozumienia, że drugim postanowieniem władców Atlantydy była masowa ewakuacja na nowe, uznane za bezpieczne, terytoria zamorskie. A w tym celu zarządzono mobilizację wszystkich sił zbrojnych.” (s. 91)

Z poszlak potopu wymienia dwie (ślad dawnego ujscia rzeki Kongo na dnie morza, świadczący o niższym poziomie wód w dawnych czasach, s. 68 i znaleziony w 1898 na dnie morskim na północ o Azorów tachylit, lawa która zastygnąć musiała na powietrzu, gdyż pod ciśnieniem panującym na dnie byłaby krystaliczna, s. 150) znane mi już z innych prac, przy tym nie wynika z tego konieczność „porwania Księżyca” jako przyczyna. Przyczynę potopu widzi w spadku na Ziemię lodu z Księżyca (?),„elektromagnetyzm ziemski był czynnikiem, który ułatwiał wyłapanie tego lodowego pyłu i skierowanie jego większej części prosto na naszą nieszczęsną Ziemię.” (s. 129) Że co?

Prócz tego „Wodospad Niagara powstał na skutek tego, że na drodze rzeki o tej samej nazwie pojawiło się kiedyś urwisko, względnie uskok tektoniczny. Krawędź wodospadu to płyta z litej skały, leżąca na znacznie bardziej miękkim podłożu. Pod działaniem spadającej dół wody skraj wodospadu stopniowo się kruszy i co pewien czas następuje odłamanie się pewnej części górnej krawędzi. W ten sposób Niagara stopniowo przesuwa się w kierunku źródeł rzeki. Na podstawie czynników, które wpływają na szybkość cofania się tego wodospadu, moźna obliczyć, że rzeka potrzebowała od 10 do 15 tys. lat, aby wyżłobić gardziel wodospadu do miejsca, w którym znajduje się za naszej pamięci. Ogólnie biorąc, geologowie nie wypowiadają się na temat, dlaczego w tym miejscu powstał uskok. Wedlug Hörbigera takie rzeczy miały miejsce w wyniku oddziaływania sił przyciągania księżycowego, deformujących skorupę ziemską w czasie kataklizmu pochwycenia. Temu samemu czynnikowi
możemy zawdzięczać powstanie Równiny Wielkich Jezior. Ich podłoże litosferyczne okazało się na tyle słabe, że mogła tu powstać tak duża szczelina w skorupie ziemskiej.” (s. 151) Szczegółów tych wyliczeń nie podaje, zapewnienie o potwierdzeniu „teorii” pozostaje gołosłowne.

„Na południe od Mexico City znajduje się rozległe poie lawy, zwane Pedegral. Geolodzy stwierdzili, że ta zakrzepła obecnie lawa została wyrzucona przez wulkany w górach Aiusco podczas krótkiego, lecz gwałtownego wybuchu, od "7 do 15 tys. lat temu". Pewnego dnia odkryto, że spod tej grubej warstwy wystaje piramida schodkowa o czterech stopniach, ochrzczona wkrótce mianem piramidy z Soncuicuilco. Kiedy w okolicy zdjęto warstwę lawy, okazało się, że była pod nią pogrzebana cała nie znana dotąd cywilizacia. Na podstawie przybliżonej daty jei zaginięcia można wnioskować, że była to jedna z cywilizacji istniejących w czasach rozkwitu Atlantydy. Położona około 2 286 m ponad dzisiejszym poziomem morza (to znaczy być może jakieś 3 658 m ponad brzegami oceanów przedksiężycowych) uniknęła zatopienia, ale za to padła ofiarą paroksyzmu wulkanicznego, spowodowanego przez deformacje litosfery.” (s. 153n)
Gdyby podany czas był prawidłowy (Ceram „Bogowie, groby i uczeni” 1994 s. 394 temu zaprzecza),wciąż nie widać związku z Księżycem.

„Na podstawie badań wieku warstw odłamków ceramicznych i innych szczątków z gospodarstw domowych "początki" cywilizacji w Knossos datuje się na około 12 tys. lat p.n.e.” (s. 140) Dane wzięte chyba z Księżyca …
„Te "dziewięć tysięcy lat", które Platon znalazł w notatkach Solona, można bez najmniejszych wątpliwości przesunąć co najmniej dwa tysiące lat wstecz.” (s. 157) Jak poprzednio.
Bardziej wiarygodny miał być rok 11 542 p.n.e. (s. 145n),zapożyczony bez zaznaczenia z Donnelly'ego „Atlantis: The Antediluvian World” (1882, s. 29n, tam zaś z „Popular Science Monthly” tom 2 s. 631 z marca 1873),gdy „zachodziła korelacja kalendarza egipskiego z asyryjskim” (relata refero),przy tym Donnelly nie twierdził jakoby miał to być czas potopu.

,,"Punktem zerowym" bieżącej ery hinduskiej (zwanej okresem kali juga) jest rok 3 102 p.n.e. Wyliczenie astlonomiczne tej ery opiera się na cyklu księźycowo-słonecznym o długości 2 850 lat. Początek ery doczesnej według kalendarza Majów "wyznaczono" na rok 3 373 p.n.e. Cała ta era dzieli się na heptady baktunów (heptada baktunów = 7 baktunów; od greckiego heptas siedem; baktun = 294 lata – przyp. tłum.) po 2760 lat. Jeśli teraz porównamy ze sobą te dwa systemy, odkryjemy że: 3 102 pne odjąć 3 hinduskie cykle księżycowo-słoneczne po 2 850 lat = 11 652 p.n.e. 3 373 p.n.e. odjąć 3 heptady baktunów Majów po 2 760 lat każda = 11 653 p.n.e. Różnica jednego roku jest tylko pozorna, a wynika po prostu z tego, że Iachuby czasu w obu wyżej przedstawionych systemach chronologicznych nie rozpoczęto tego samego dnia. Liczby egipsko – asyryjskie oraz liczby Majów i Hindusów różnią się od siebie o 110 lat, to jest o (w odniesieniu do ruchów Księżyca) 6 okresów obiegu wokół Ziemi.” (s. 148)

Zapewne chodzi o 18 – letni cykl zaćmień zwany nięsciśle „sarosem”.

Baktun ma około 394 lat, zapewne błąd w druku.

„Majowie i Hindusi zapewne próbowali wyliczyć rok pochwycenia na podstawie obserwacji ruchów Księźyca, następujących w ich czasach. Jednak, jak wiemy”
Skąd ?
„przez krótki czas, bezpośrednio przed pochwyceniem, zanim Luna spadła do roli satelity, jej zachowanie było nadzwyczaj niestabilne. Mogło to bardzo łatwo spowodować, że astronomowie indyjscy i jukatańscy przesunęli rok pochwycenia o kilka okrążeń księżycowych do tyłu, okoliczność, że różnica między tymi obliczeniami odpowiada mniej więcej sześciu okresom obiegu powinna być uznana za przemawiającą no korzyść przedstawionej tu teorii.” (s. 149)

Wyliczanka pomysłowa. lecz wniosek o „przemawianiu no korzyść teorii” non sequitur.

Jak sprawdzam w „Journal of the Royal Asiatic Society of Great Britain & Ireland” (Cambridge 1893 s. 758) w kalendarzu indyjskim istnieje zależność 2850 lat słonecznych = 35250 miesięcy księzycowych.

Początek kalendarza Majów w rok 3 373 p.n.e. oparty został na korelacji Spindena, jednak mozliwe są inne („Kalendarz Majów” Gutberleta). Skąd „heptady”, skoro liczbami Majów były 13 i 20 ? Ich rok był słoneczny, a nie księżycowy, 21 baktunów = 3 024 000 000 dni, co nie jest wielokrotnością 13, ani „haaba” (365 dni) ani okresu synodycznego Wenus (584 dni),mającemu dla nich duże znaczenie.

Można postawić inne zarzuty, chociaż z drugiej strony możliwe są jeszcze większe dziwactwa, jak u Manziego. Zatem dodaję jedną gwiazdkę.

PS. Użyty w polskim wydaniu przekład dialogów Platona pióra Pawła Siwka wygląda mniej więcej dokładnie.
Np. „Timaios” 22 CD „To bowiem, co jeszcze u was się opowiada, że raz Faeton, syn Słońca, zaprzągł konie do wozu swojego ojca, a ponieważ nie umiał nim kielować po drodze spalił wszystko na Ziemi i sam zginął rażony piorunem, wygląda na bajkę. Prawda jest taka: ciała, które krążą po przestrzeni niebieskiej około Ziemi, zbaczają ze swej drogi. Wtedy ci, co mieszkają na miejscach wzniesionych i suchych, giną w większej liczbie od tych, co mieszkają bliżej rzek i morza.” (s. 22 powtórzone na s. 100)
W tłumaczeniu Władysława Witwickiego, też mającym błędy, lecz inne „U was też mówią, że Faeton, syn Heliosa, zaprzągł raz konie do wozu ojca, a że nie umiał pędzić po tej samej drodze co ojciec, popalił wszystko na Ziemi i sam zginął od pioruna. To się opowiada w postaci mitu (τοῦτο μύθου μὲν σχῆμα ἔχον λέγεται),a prawdą jest zbaczanie ciał biegnących około Ziemi i po niebie i co jakiś długi czas (μακρῶν χρόνων) zniszczenie tego, co na Ziemi, od wielkiego ognia (ἐπὶ γῆς πυρὶ πολλῷ φθορά). Wtedy ci, którzy mieszkają po górach i na wyżynach, i w okolicach suchych, bardziej giną niż ci, co mieszkają nad rzekami i nad morzem.”
Jak widać jedno istotne zdanie zostało znacznie skrócone bez zaznaczenia. Być może chodziło o zderzenie Ziemi z meteorem lub kometą, opisanie tego, jak przypuszcza Zajdler, było czymś ponad siły Platona. Do „porwania Księżyca” zastosować się zaś nie da.

Jale „nie wiadomo, po co w ogóle u nas wydany, skoro zawarte w nim tezy mogą dzisiaj pełnić funkcję jedynie humorystyczną.” Też się zastanawiam. „wymysły Hörbigera zyskały popularność jedynie w hitlerowskich Niemczech” jakichś zwolenników miał też w Anglii i to już po wojnie. Nazwa „teoria lodowa” przetłumaczona została niezręcznie, gdyż nie wyjaśnia o jakim „lodzie” mowa....

więcej Pokaż mimo to

avatar
2734
614

Na półkach: ,

Pozbawiony większej wartości antyk, w sumie nie wiadomo, po co w ogóle u nas wydany, skoro zawarte w nim tezy mogą dzisiaj pełnić funkcję jedynie humorystyczną.

Książka ujrzała światło dzienne w roku 1948. Napisał ją Austriak zauroczony teorią swojego rodaka, Hannsa Hörbigera, wybitnego inżyniera, ale zarazem i naukowego szarlatana. Hörbiger wymyślił sobie bowiem pod koniec XIX wieku tzw. Teorię Lodową, według której przestrzeń kosmiczna byłaby wypełniona kryształkami lodu. Co więcej, krążący wokół Ziemi księżyc byłby przechwyconym 12-15 tysięcy lat temu samodzielnym globem, złożonym głównie z zamarzniętej tylko po wierzchu wody. Cała praca Bellamy'ego opiera się w tym momencie na założeniu, że właśnie przechwycenie Księżyca doprowadziło do katastrofalnych trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów i kilkukilometrowej oceanicznej fali, która zatopiła Atlantydę i wytłukła większość populacji ludzkiej, zostawiając jedynie żyjących gdzieś w górskich ustroniach analfabetów, niezdolnych do przekazania potomnym wiedzy o zaszłych zjawiskach.

A ponieważ wymysły Hörbigera zyskały popularność jedynie w hitlerowskich Niemczech, gdzie królował mistycyzm w miejsce nauki, brnięcie przez Bellamy'ego w Teorię Lodową i twierdzenie, że przed tysiącami lat na Ziemię spadał co jakiś czas deszcz z roztopionych okruchów lodu, wyrzucanych z powierzchni Księżyca przez lodowe gejzery, wystawiało jego przemyślenia wyłącznie na śmieszność. Ostatecznie Bellamy zamilkł jako popularyzator Teorii Lodowej i jej wpływu na losy ziemskiej cywilizacji dopiero w roku... 1959. Tym samym, w którym w powierzchnię Księżyca uderzył pierwszy radziecki próbnik.

Innymi słowy - "Atlantyda..." Bellamy'ego nie przedstawia dziś sobą żadnej wartości. No chyba że kogoś interesuje zamieszanie wokół Hörbigera i jego pomysłów...

Pozbawiony większej wartości antyk, w sumie nie wiadomo, po co w ogóle u nas wydany, skoro zawarte w nim tezy mogą dzisiaj pełnić funkcję jedynie humorystyczną.

Książka ujrzała światło dzienne w roku 1948. Napisał ją Austriak zauroczony teorią swojego rodaka, Hannsa Hörbigera, wybitnego inżyniera, ale zarazem i naukowego szarlatana. Hörbiger wymyślił sobie bowiem pod...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Posiadam
    3
  • Przeczytane
    3
  • 365
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Atlantyda


Podobne książki

Przeczytaj także