Shit! Rok w brukowcu

Okładka książki Shit! Rok w brukowcu
Joanna Żebrowska Wydawnictwo: Wydawnictwo Autorskie reportaż
302 str. 5 godz. 2 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
Shit! Rok w brukowcu
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Autorskie
Data wydania:
2011-11-28
Data 1. wyd. pol.:
2011-11-28
Liczba stron:
302
Czas czytania
5 godz. 2 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-933850-0-3
Tagi:
tabloid media dziennikarka satyra
Średnia ocen

                5,0 5,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,0 / 10
69 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
525
77

Na półkach:

Warszawowo zamiast Warszawy. Niewola zamiast Woli. Dawne Miasto zamiast Starego Miasta. „Delikatny Łotr” zamiast „Czułego Barbarzyńcy” i tym podobne rodzynki. Zaraz się przekręcę.

I to wcale nie ze śmiechu.

Kiedy główna bohaterka myśli, że biegnąc wywołuje ‘tętent’, mimo woli zaczynam się zastanawiać, czy nie jest kozą od pasa w dół. Albo kozą w całości (co by wiele wyjaśniło!).

Książka pod względem technicznym jest napisana bardzo słabo. Im dłużej się ją czyta, tym znośniej jest- nie jestem pewna, czy dlatego, ze autorka z czasem nabrała nieco wprawy w sztuce pisarskiej, czy może moje uczucia estetyczne po prostu nie przeżyły pierwszych 10 stron. Potem, uwolniona od nich, mogłabym chyba przeczytać już wszystko.

Wydarzenia opisane są absurdalne, ale nie ‘absurdalne-śmieszne’, tylko ‘absurdalne-o-mój-Boże-mój-mózg-się-sformatował’. Miały być chyba zabawne, ale w większości uznałam je po prostu za bzdurne- przyznaję jednak, że jedna czy dwie sceny mnie rozbawiły. Było to miłe zaskoczenie i ze względu na to daję książce kilka punktów. Poza tym dodatkowe punkty należą się jej też za interesujący temat i ukazanie naszym oczom tego, co się wyrabia za kulisami tabloidowych szmatławców – książka jest więc warta przeczytania choćby ze względu na jej treść informacyjną, jakkolwiek wartość literacka jest żadna.

Bohaterowie to czarna rozpacz. Są przerysowani, niesympatyczni i bardzo papierowi. Dotyczy to zarówno naszej głównej bohaterki, która jest odpychająca i głupia jak but, jak i plejady postaci drugoplanowych. Co więcej prześwitują mi tutaj treści rasistowskie – jedyny murzyn w książce to lekarz, który widząc kobietę o osłabionej odporności organizmu, natychmiast uznaje (łamaną polszczyzną oczywiście), że to AIDS (bo w Afryce wszyscy mają AIDS, kapujecie? YoU Get tHe JoKe? OMG LOL).
Wszystko wskazuje też na to, że facet, który wysyła kobiecie 30 smsów o tej samej treści oraz włamuje się jej do komputera, żeby zostawić walentynkę-wirusa (a także w tajemnicy zdobywa jej adres i jeździ pod jej dom bez jej wiedzy), to idealny materiał na chłopaka. Zapachniało „Zmierzchem”. Nie ma w końcu nic bardziej romantycznego, niż stalking, jak nauczył nas już Edward!
To niesamowite, ale nie było tu nikogo, kogo dałoby się lubić.

Co więcej? Wszystkie wulgaryzmy są ocenzurowane. W związku z tym podziwiamy kwiatki, takie jak ten:
„Nie pier…ol. Przecież Edmund wku…wi się, jak tego nie zrobimy. A Maciek zaj…bie.” – str. 281, pisownia oryginalna.
Na usta pcha się pytanie: czy ja czytam książkę dla ludzi dorosłych ,czy słucham utworu Eminema w MTV?

Podsumowując: książka jest naprawdę kiepska, ale momentami bywa rozrywkowa i (rzadziej) zabawna. Za to jej wartość informacyjna jest dość wysoka, bo o tym, co się dzieje w brukowcach naprawdę warto przeczytać (zakładając, że jest w tym choć słowo prawdy, ale załóżmy, że tak) Jest to coś, co można wypożyczyć jeśli człowiek ma ochotę się odmóżczyć i naprawdę nie ma nic lepszego do roboty. Ale odradzam wydawania na to pieniędzy.

Warszawowo zamiast Warszawy. Niewola zamiast Woli. Dawne Miasto zamiast Starego Miasta. „Delikatny Łotr” zamiast „Czułego Barbarzyńcy” i tym podobne rodzynki. Zaraz się przekręcę.

I to wcale nie ze śmiechu.

Kiedy główna bohaterka myśli, że biegnąc wywołuje ‘tętent’, mimo woli zaczynam się zastanawiać, czy nie jest kozą od pasa w dół. Albo kozą w całości (co by wiele...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    85
  • Chcę przeczytać
    65
  • Posiadam
    22
  • 2012
    6
  • Literatura polska
    2
  • E-book
    2
  • Przeczytane w 2020
    2
  • Przeczytane 2012
    2
  • 2013
    2
  • Sprzedam/wymienię
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Shit! Rok w brukowcu


Podobne książki

Przeczytaj także