Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Cristina Siccardi
5
6,5/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
16 przeczytało książki autora
13 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Matka Teresa. Wszystko zaczęło sie w mojej ziemi.
Cristina Siccardi
7,2 z 5 ocen
18 czytelników 1 opinia
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Matka Teresa. Wszystko zaczęło sie w mojej ziemi. Cristina Siccardi
7,2
Nie czytałam innych książek poświęconych Matce Teresie, ale w zasadzie po przeczytaniu tej nie widzę nawet takiej potrzeby, gdyż Siccardi ukazała ją, obecnie już Świętą, w sposób nie tylko bardzo zajmujący, ale przede wszystkim w bardzo wyczerpujący. W książce swej wykorzystała ona listy, jakie ta święta zakonnica pisała i otrzymywała, a w tym niepublikowaną do tej pory korespondencję z rodziną, co znakomicie podniosło walory poznawcze tej biografii, gdyż dzięki zawartym w książce fragmentom korespondencji miałam możliwość poznania stanów emocjonalnych przeżywanych przez Matkę Teresę w trakcie wielu lat swej posługi ubogim a także szerzenia idei chrześcijańskiego miłosierdzia w świecie.
Siccardi pokazała nam drogę jaką przebyła Matka Teresa od narodzin po śmierć. Dzięki tej książce, której podtytuł brzmi "Wszystko zaczęło się w mojej ziemi" miałam możliwość poznania chociaż po części również Albanii z jej dramatyczną historią współczesną, kraju, do którego Matka Teresa - po zapanowaniu w nim komunistycznej nocy - nie miała wstępu. Po wyjeździe do Irlandii, gdzie odbywała nowicjat i przygotowywała się do pobytu w Indiach już nigdy nie zobaczyła swych bliskich przy czy pierwszy kontakt listowy nawiązała z bratem po 15-tu latach, w których jej matka nie miała wiedzy co się z jej córką dzieje. Do samej Albanii powróciła dopiero po zmianach politycznych, gdy znów zaczęto otwierać kościoły i mogła tam również otwierać domy miłosierdzia.
Wszystko zaczęło się w Albanii, w domu rodzinnym Anjeze Gonxhe Bojaxhiu, za przyczyną wychowania jakie otrzymała ona od swej niezwykłej matki, Drane Bernaj Bojaxhiu, kobiety o szlacheckim pochodzeniu, która sama ogromnie religijna ukształtowała swą córkę w duchu miłości do Boga i do ubogich. Decyzja Anjeze o wstąpieniu do klasztoru była jednak ciosem dla jej matki, która co dopiero pożegnała jedynego syna w związku z jego wyjazdem na studia do Austrii. Z początku była przeciwna jej powołaniu do bycia misjonarką, gdyż nie chciała jej utracić, ale widząc determinację Anjeze wyraziła zgodę pod warunkiem, że ta należeć będzie tylko do Boga i do Chrystusa. Po latach, gdy Gonxhe, jako loretanka, zaczęła pracować w szkole w Kalkucie ucząc panienki z zamożnych rodzin a nawet została powołana na dyrektorkę tej szkoły matka zaniepokojona sukcesem córki nie omieszkała ją upomnieć przypominając, w liście z 1938 roku, o tym dla kogo do Indii pojechała.
"Mama Drane wskazała jej drogę. Co robi siostra Teresa? Uzyskała dyplom, jest profesorką, dyrektorką? Przez wszystkich szanowaną i cenioną. A ubodzy, dla których przybyła do dalekich Indii? Co z nimi? Słowa matki wstrząsnęły nią do głębi".[str.97] A już w trakcie wojny miała okazję rozpocząć swą misję. Ale dopiero w 1946 roku, gdy jechała pociągiem do Dardżylingu na coroczne rekolekcje, po raz pierwszy Chrystus wezwał ją do pełnienia misji miłosierdzia. "Głos" mówił jej, że ma opuścić Instytut Sióstr Loretanek i oddać się całkowicie ubogim. I tak zaczęła się mistyczna droga siostry Teresy, jako Matki Teresy z Kalkuty. Droga usłana różami i cierniami. Droga, w której czuła obecność Boga w swoim życiu i również doświadczyła wielkiej ciemności, gdy Bóg wydawało się zamilkł.
Cristina Siccardi pisze o Matce Teresie jako o kobiecie i wielkiej mistyczce a także poetce, która mądrość mieszkającą w swym sercu potrafiła pięknie wyrazić w myśli, z której teraz korzystamy, i w poezji, ale przede wszystkim w działaniu. Ukazuje czytelnikowi jej niezwykłą inteligencję i ogromną charyzmę a zarazem wielką skromność, które sprawiły, że znał ją i podziwiał cały świat. Książka pozwoliła mi poznać całe dzieło życia tej wielkiej świętej zakonnicy i aż trudno mi było momentami uwierzyć, że ta drobna - wydawałoby się krucha - kobieta potrafiła wykazując niesamowity hart ducha, przekraczający nawet jej możliwości fizyczne, uczynić tak wiele dla innych.
Szczerze zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję biograficzną. Jest interesująca, a ponieważ napisana jest z wielkim polotem, wynikającym z dużej wiedzy jej autorki bazującej na dużej liczbie materiałów, świetnie się ją czyta...trudno się od niej oderwać a dogłębne poznanie tej świetlanej postaci, na tle naszej współczesności, wiele daje samemu czytającemu pobudzając do pogłębionej refleksji. A także pozwala czerpać całymi garściami z przeogromnego bogactwa duchowego jej bohaterki, Matki Teresy z Kalkuty. Ja tak ją odebrałam i chętnie do jej kart powracam.
Tajemnica Fatimy i cierpienie Kościoła Cristina Siccardi
6,3
Rok 1917 to niezwykły czas dla świata. W szczególny sposób splatają się wtedy ze sobą dwie siły: boska reprezentowana przez Maryję objawiającą się pastuszkom w Fatimie i diabelska, której czciciele obchodzili dwustulecie powstania masonerii. Cristina Siccardi nie tylko przedstawia Łucję, Hiacyntę i Franciszka oraz przebieg objawień, ale także snuje domysły nad trzecią tajemnicą fatimską, która zdaniem autorki do dziś nie została ujawniona. Włoska badaczka rozważa, dlaczego żaden z papieży nie zdecydował się na spełnienie próśb Matki Kościoła pozostawionym pastuszkom prawie sto lat temu.
Dość ważną częścią książki jest oczywiście przedstawienie spotkań trójki dzieci z Maryją (ze szczególnym zwróceniem uwagi na cud słońca, który miał miejsce 13 października 1917 roku) oraz dość pobieżna charakterystyka Łucji, Hiacynty i Franciszka. Ta część nie była dla mnie zbyt interesująca, gdyż wcześniej znałem już większość zebranych przez autorkę faktów. Nie specjalnie przypadł mi do gustu rozdział dotyczący związków dynastii sabaudzkiej z Fatimą, która wiedziała o przyszłych objawieniach już w XV wieku. Znalazło się w nim zbyt wiele detali historycznych, które może są w stanie zaciekawić włoskiego czytelnika, ale osoby niezainteresowane szerzej historią Europy nie znajdą w nim raczej nic dla siebie. Cieszę się jednak, że nie pominąłem mniej interesujących fragmentów. W każdej części bowiem znalazła się jakaś wzmianka o masonerii. Dotychczas znałem zbrodnicze działania tej organizacji jedynie w Meksyku (polecam świetny film "Cristiada", o którym pisałem kilka miesięcy temu). Po lekturze książki Cristiny Siccardi do tej układanki doszedł jeszcze Ekwador i Portugalia. W XIX wieku masoneria niemiecka wydała wyrok śmierci na prezydenta Ekwadoru, który uważał, że podstawowym zadaniem państwa jest promocja katolicyzmu. W 1875 roku został on ugodzony nożem i jednocześnie postrzelony. Zabójca wydał okrzyk: "Giń, kacie wolności!". Prezydent zdołał jedynie odpowiedzieć: "Bóg nie umrze!". Wolnomularstwo interesowało się także wydarzeniami fatimskimi. Ówczesny masoński rząd Portugalii ostro zwalczał wszelkie przejawy religijności. Prasa pozostająca na usługach władzy wyśmiewała ludzi podążających do Fatimy, a wójt zdecydował się nawet na aresztowanie dzieci, którym grożono śmiercią jeśli nie przyznają, że wszystko, co powiedziały o spotkaniach z Maryją jest kłamstwem.
Drugą kwestią szeroko poruszaną w książce jest stosunek autorki do Soboru Watykańskiego II. Generalnie całą publikację wypełnia niechęć do tego wydarzenia. Cristina Siccardi jako głównego wroga Kościoła sytuuje modernizm. Przytacza także słowa pewnego kardynała, który określił Sobór Watykański II jako "rok 1789 w Kościele". Włoska badaczka w pełni aprobuje to stanowisko. Nawet jeśli nie zgadzamy się z tym stwierdzeniem to warto zapoznać się z argumentami autorki. Większość jest naprawdę przekonywająca. W książce pojawia się m.in. cytat z wypowiedzi biskupa Terni - Vincenza Pagli, który stwierdził, że "to, że religia katolicka jest prawdziwa, nie oznacza, że inne są fałszywe".
Najciekawszą częścią książki są oczywiście domysły autorki na temat trzeciej tajemnicy fatimskiej. Dotychczas nie zastanawiałem się szerzej nad opublikowaną przez Watykan wersją i jej oficjalną interpretacją, której głównym propagatorem jest kard. Tarcisio Bertone. Pojawia się w niej utożsamienie zabitego kapłana w bieli z postrzelonym Janem Pawłem II. Tylko, ze jak wiemy papież Polak wyszedł z tego zdarzenia cały. Cristina Siccardi stawia więc retoryczne pytanie: "dlaczego Matka Boska miałaby się pomylić w proroctwie, że biskup zostanie zabity?". Włoska badaczka podaje cały zestaw argumentów potwierdzających rzekome zatajenie trzeciej tajemnicy fatimskiej przez Stolicę Apostolską. Osoby pragnące je poznać odsyłam do książki. Uprzedzam od razu, że nie ma tutaj żadnych "sensacji na skalę światową". Autorka po prostu celnie punktuje kolejne części oficjalnej interpretacji i dochodzi do wniosku, że prawdziwą wersję nadal skrywają archiwa watykańskie. Nie snuje jednak domysłów, co może zawierać rzeczywiste orędzie z Fatimy i nie przedstawia żadnych swoich teorii. Choć to raczej można uznać za zaletę książki. Prawda jest skryta za murami Watykanu, więc wszelkie rozważania są tutaj zbędne.
Mimo braku czasu książkę przeczytałem w ciągu dwóch wieczorów, gdyż jest to naprawdę wciągająca lektura. Tak jak już wspomniałem kilka rozdziałów mniej mnie zainteresowało, co nie zmienia ogólnej oceny książki. Cieszę się, że zdecydowałem się na przeczytanie "Tajemnicy Fatimy i cierpienia Kościoła", ponieważ dotychczas wydawało mi się, że proroctwa z Fatimy są jasne. Teraz mam pewność, że żaden z papieży drugiej połowy XX wieku (zgodnie z wolą Matki Bożej trzecia tajemnica mogła zostać ujawniona dopiero w 1960 roku) nie zdecydował się na spełnienie prośby Matki Kościoła. Co więc musi się zawierać w tym proroctwie, że ani Jan XXIII, ani Paweł VI, ani Jan Paweł II, ani Benedykt XVI, ani obecny papież Franciszek nie zdecydowali się na ujawnienie jej światu?
[Opinia pochodzi z bloga: librimagistri.blogspot.com]