Najnowsze artykuły
- ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Brent Anderson
21
6,9/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://
6,9/10średnia ocena książek autora
199 przeczytało książki autora
70 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Przewodnik po Astro City Tom 1
Kurt Busiek, Brent Anderson
Cykl: Astro City (tom 1)
8,0 z 2 ocen
9 czytelników 0 opinii
2024
Rising Stars Vol. 3: Fire And Ash
Joseph Michael Straczynski, Brent Anderson
Cykl: Rising Stars (tom 3)
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2006
Astro City, Vol. 1: Life in the Big City
Cykl: Astro City (tom 1)
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2003
Najnowsze opinie o książkach autora
Essential: X-Men #2 Chris Claremont
7,6
W lata 80 z komiksami Marvela wszedłem z Claremontem i Jego X-Men. Część tych zeszytów znałem z lat 90 gdy wychodziły u nas zeszyty TM Semic i zaczytywałem się w nich. Przeniosle siecttm samym do swojej młodości i bawiłem się przy tym bardzo dobrze. Jak na lata 80 są to naprawdę dobre historie. Jedyny minus tego wydania to ze komiksy są biało czarne. Polecam wszystkim wielbicielom Marvela te historie.
Jessica Jones: Puls Brian Michael Bendis
7,3
Poprzednia seria z Jessicą Jones w roli głównej, „Alias”, była niezwykle ożywczym doświadczeniem. Brian Michael Bendis stworzył opowieść o superbohaterach, w której liczył się człowiek, a nie jego moce. Skupienie się na charakterach głównych bohaterów przyniosło wiele dobrego, a gdy cykl dobiegł końca, usłyszeliśmy niezwykle dobrą wiadomość, że autor nie porzuca (wtedy jeszcze) panny Jones. „Puls” stanowi swoistą kontynuację tamtych komiksów, jednak jest nieco mniej niepokorny – autorzy nie operują już w ramach imprintu MAX, który oferował tytuły przeznaczone stricte dla dojrzałego odbiorcy. Nie oznacza to jednak, że produkt, który otrzymaliśmy, jest w jakiś sposób wybrakowany. Nic z tych rzeczy. Jest po prostu nieco inaczej.
Jessica Jones powoli odnajduje względną stabilizację w swoim życiu. Poznała faceta, który wydaje się idealnym kandydatem do bycia tym jedynym, a także zaszła w ciążę. Teraz musi dbać nie tylko o siebie, więc przyjmuje propozycję J. Jonaha Jamesona i zaczyna pracę jako redaktorka weekendowego dodatku „Daily Bugle”, gdzie ma krytycznym okiem przyglądać się społeczności nadludzi. Nawiązuje współpracę z Benem Urichem, a wspólne śledztwo naprowadza ich na trop Green Goblina. Kolejna część, w której Cage’a i Jones atakuje nieznana kobieta, opowiada głównie o próbie zwerbowania Jessiki przez tajną przestępczą organizację, Hydrę. Z kolei epizod zamykający całość dzieje się w momencie rozwiązania ciąży głównej bohaterki,, podczas gdy równolegle toczy się wątek dziennikarskiego śledztwa Bena Uricha w sprawie trzecioligowego herosa, niejakiego D-Mana.
Pierwsza seria z Jessiką w roli głównej skupiała się przede wszystkim na jej przeżyciach i pokazaniu tego jak poszczególne, niekiedy traumatyczne wydarzenia, wpływają na jej psychikę i życie codzienne. W „Pulsie” Jones wciąż stoi w pierwszej linii, ale przybyło postaci, które skutecznie kradną jej czas antenowy. Ten stan rzeczy można by było uznać za zarzut, jednak Bendis prowadzi wszystkich protagonistów w sposób na tyle interesujący, że ostatecznie nie sposób psioczyć. Podobać się mogą między innymi dziennikarze z „Daily Bugle”. Pracujący w redakcji ludzie to prawdziwi zawodowcy, którzy choć zrobią dużo, by uzyskać temat, to w odpowiednich okolicznościach zachowają się godnie i potrafią postąpić właściwie. Takim dziennikarzem starej daty jest bez wątpienia Ben Urich, a epizod, w którym bada on sprawę D-Mana, bezdomnego herosa, należy bez wątpienia do najlepszych motywów w całym tym opasłym tomiszczu. Autor ponownie pokazał w nim, że ma naprawdę dobrą rękę do opisywania sytuacji niecodziennych, niosących przy okazji duży ciężar emocjonalny oraz jest w stanie wiarygodnie zaprezentować przyziemne oblicze zamaskowanych obrońców społeczeństwa.
Niektóre fragmenty „Pulsu” znacząco różnią się od tego, do czego przyzwyczaił czytelnika Bendis na łamach „Aliasu”. Tym razem nie dostaniemy takiej porcji cynizmu i przemocy jak wówczas – to było zresztą wiadome, gdy okazało się, że omawiana seria nie należy już do odnogi MAX. Scenarzysta kładzie nacisk przede wszystkim na obyczajowy aspekt kolejnych epizodów. Być może nie widać tego jeszcze w pierwszym, najbardziej przygodowym segmencie albumu, jednak w kolejnych ta cecha wychodzi już na pierwszy plan, przejawiając się chociażby w scenach, kiedy Jessica poszukuje zaginionego, rannego Luke’a i wariuje z niepokoju, lub gdy wraz z żonami innych superbohaterów rozmawia o macierzyństwie, zastanawiając się nad tym, co przyniesie przyszłość. To znacząca, lecz zarazem zrozumiała ewolucja bohaterki, która kiedyś nie stroniła od alkoholu i klęła jak szewc, a teraz zmienia się w osobę dojrzałą i odpowiedzialną, gotową na założenie rodziny.
Album został wydany na poziomie, do jakiego Mucha Comics zdążyła nas już na przestrzeni lat przyzwyczaić. Ta jakość stała się oczywiście standardem i rzadko zwraca się na ten element uwagę, jednak myślę, że raz na jakiś czas warto o nim przypomnieć. Tom, w odróżnieniu od kilku nowości w powiększonym formacie, ukazuje się w standardowym dla twardej oprawy rozmiarze 170x260, więc będzie idealnie pasować do „Aliasu” i doskonale prezentować się obok niego na półce. Nieco rozczarowywać może liczba dodatków, bo otrzymujemy jedynie krótkie posłowie Bendisa, kilkustronicowy szkicownik i kilka rysunków z nałożonym tuszem, co, jak na taką krowę jak „Puls”, jest wynikiem raczej słabym. To jednak mankament mało znaczący, gdy spojrzy się na satysfakcjonującą jakość wydania.
Za ilustracje odpowiadało tu kilku artystów, a nad każdym segmentem pracował ktoś inny. Opowieść o początkach Jessiki w „Daily Bugle” rysował Mark Bagley. Jego kolorowy styl przywodzi na myśl perypetie Pająka (który zresztą odgrywa tu całkiem istotną rolę),co jest efektowne, ale jak dla mnie nie do końca pasuje do głównej bohaterki serii. O wiele lepsze wrażenie sprawiają na szczęście Michael Lark i Michael Gaydos. Ten drugi to zresztą autor prac do „Aliasu” i to właśnie jego wizja jest tą, którą ja wizualizuję sobie jako idealną oprawę graficzną perypetii Jessiki i do niej porównuję wysiłki innych artystów.
„Puls” jest komiksem przede wszystkim dla tych czytelników, którzy zakochali się w postaci Jessiki Jones po lekturze błyskotliwego cyklu „Alias”. Brak znajomości wcześniejszych losów bohaterki może jednak stanowić pewną przeszkodę, by w pełni delektować się zaproponowanym przez Bendisa materiałem. Recenzowany tytuł nie robi może takiego wrażenia jak poprzednia seria, ale wciąż jest lekturą ze wszech miar godną uwagi, głównie ze względu na obyczajowe zacięcie i skupienie się na przeżyciach bohaterów. Brian Michael Bendis w 2016 roku powrócił do pisania regularnej serii poświęconej pani Jones (kolejne zeszyty ukazują się do dzisiaj) – miejmy nadzieję, że i ta odsłona jej perypetii zostanie nam kiedyś przez Muchę Comics przybliżona, bo każda z dotychczasowych była co najmniej bardzo dobra.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2018/06/jessica-jones-puls-recenzja.html
oraz na łamach serwisu Szortal - http://szortal.com/node/14339