Wyspa potępionych Melissa de la Cruz 6,9
ocenił(a) na 427 tyg. temu Zacznijmy od tego, że to Disney Channel. I w zasadzie to powinno nam powiedzieć wszystko o tej książce, co wiedzieć powinnyśmy.
Film oglądałam lata temu i szczerze mówiąc to pozapominałam wszystkiego, co się tam działo z wyłączeniem jakiś pojedynczych (i żałosnych) scen. Czy książka jakoś to uniwersum naprawiła? Absolutnie nie.
Jeśli chodzi o książkę: dużo można by powiedzieć i zarówno mało. Sama do końca nie wiem, co mam robić, więc zacznijmy od zbesztania tego dzieła.
Jest to książka pod tytułem „Zlecono mi napisanie jakiejś dennej historyjki sprzed wydarzeń w serialu, więc nie będę się wysilać”. Historia jest dosłownie o niczym. Przez całą książkę nie dzieje się nic, atmosfery i klimatu (jakiegokolwiek, to już nie chodzi tutaj o odwrócenie baśniowości) nie ma kompletnie, a przynajmniej ja go nie czułam, zaś postacie przedstawione są nijakie, płaskie i puste jak niezapisane kartki (które nawiasem lepiej by się sprawdziły w tej książce niż te zapisane). Cała fabuła toczy się mozolnie, nudno i przewidywalnie, a dodatkowo są tutaj powpinane tak bezsensowne i denne zwroty akcji, że nawet nie powinnam tego komentować.
Gdyby nie fakt, że wzięłam tą książkę na lekkie odmóżdżenie to prawdopodobnie więcej bym tutaj nabazgroliła, bo ta książka ma po prostu głupotę na głupocie. Do tej pory nie potrafię zrozumieć założenia, jakim była rezygnacja z magii w tym świecie: ludzie dosłownie mają dostęp do nieograniczonej siły, która jest w stanie ułatwić im życie za bezcen, ale wolą babrać się w mechanizmach i technologii, która ma dokładnie takie same założenia z tym, że bardziej ograniczone. Postacie dorosłe w tej książce to jakieś debile – dosłownie! Dzieci lat 16 mają tutaj więcej rozumu, niż oni. Kolejna sprawa: nie wmówicie mi, że ci ludzie siedzą na zamkniętej wyspie, upodleni, bez magii, bez teoretycznej przeszłości… i nic z tym nie robią. Toż to są największe złole Disneya! Najpodlejsi z podłych, najgorsi złoczyńcy, złodzieje itd. I naprawdę nic nie robią, żeby się wydostać i zemścić za to, że wpieprzono ich na wysepkę? (Nawiasem mówiąc mamy statki, które przekraczają barierę, żeby dostarczyć im zepsute jedzenie – kolejny absurd; jak oni mogą istnieć, żyć i nie pomrzeć z różnych chorób, skoro jedzą same odpadki? – ale nikt nie wpadł na pomysł, żeby te statki wykorzystać do ucieczki). W dodatku wysepkę, której w żaden sposób nie starają się opanować całej, wiec większość pozostaje im nieznana? Śmiech na sali i żenada w jednym.
Jeśli miałaby napisać coś pozytywnego to powiedziałabym, że długość książki i rozmiar fontu co sprawia, że książkę czyta się szybko. Nic innego w tym nie widzę. Postacie bazowane na disnejowskich klasykach są absolutnie upodlone, źle wykonane, zrobione dosłownie kalką swoich rodziców, co jest zwyczajnie nudne. Jeśli ktoś szuka dobrej historii z ciekawym klimatem na disnejowskich złolach to polecam japońską grę Twisted Wonderland. Znajdziecie tam wszystko, czego tutaj brakuje – klimat, dobrze napisane postacie z oryginalnymi, a jednak nawiązującymi do oryginałów z Disneya osobowościami, ciekawą fabułę pomiędzy całość tej disnejowskiej bajeczki, a ponadto ładna oprawa graficzna (i aktorska),która moim zdaniem oddaje bardziej disnejowski klimat niż to, co zrobili w tej książce czy serialu.
Podsumowując: typowa byle jaka opowiastka sprzed wydarzeń serialu, która nic nie wnosi, a czasami nawet zakłamuje (chodzi mi o ojca Mal, który w książce jest opisywany człowiekiem, ale w filmie, chyba trzecim, im się to odwidziało). Młodszym odbiorcom może się spodobać, ale komuś starszemu niż 13 lat bym nie dała.