Jutro przypłynie królowa Maciej Wasielewski 7,1
ocenił(a) na 75 tyg. temu Taka krótka książka, a tyle emocji ze sobą niesie. Nie za sprawą wybitnego pióra Macieja Wasielewskiego - to jest "zaledwie" dobre - a za sprawą poruszanego tematu. Po lekturze "Jutro przypłynie królowa" mam ochotę, by postąpiono z Pitcairn tak jak Rzym postąpił z Kartaginą - zburzyć, zaorać i posypać solą. I zrobić to jeszcze raz, na wszelki wypadek. Pitcairn to terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii, niewielka wyspa leżąca na Oceanie Spokojnym, całkowicie odizolowana od świata - nie posiada lotniska, jej jedyne połączenie ze światem jest drogą morską, tyle że statek zawija na wyspę sześć razy do roku, a od najbliższego lądu dzieli Pitcairn dwie doby żeglugi. Nie do pozazdroszczenia. Ale nie to jest głównym problemem wyspy, nie są też nim spartańskie warunki życia - tego czytelnik się spodziewa, to nie szokuje. Szokuje społeczeństwo. Pitcairn zamieszkuje kilkadziesiąt osób (w 2021r. było to 47 osób, liczba jednak ciągle spada),którzy tworzą komunę, przypominającą połączenie sekty z gangiem. Rządzi siła, rządzą układy, spiski przeciw innym członkom komuny są na porządku dziennym, a jednocześnie u mieszkańców występuje jakiś wewnętrzny przymus wierności komunie, objawiający się zarówno wrogością wobec obcych, jak i, często, niemożnością odejścia od toksycznej wspólnoty. I to jeszcze byłoby pół biedy, chociaż nikomu nie życzyłabym życia w takim miejscu. Pitcairn słynie jednak przede wszystkim z czegoś innego, a mianowicie z afery pedofilskiej, która wybuchła w 2004r. Według danych statystycznych mniej niż 5% mężczyzn na świecie ma skłonności pedofilskie. Na Pitcairn sprawa ma się jednak inaczej - ponad 1/3 męskich mieszkańców wyspy była zaangażowana w wielokrotne gwałty na dzieciach i młodych kobietach, co było powszechnie akceptowane przez społeczeństwo, ba, oprawców broniły nawet kobiety. Te same kobiety, które w młodości były wielokrotnie gwałcone - przez tych samych mężczyzn lub przez ich ojców i dziadków. To przeraża. Maciej Wasielewski obnażył zaledwie wierzchołek góry lodowej w swojej książce - w posłowiu napisał, że w reportażu umieścił jedynie sprawdzone informacje, pominął natomiast te, na które nie ma dowodów - jak na przykład na pozbywanie się niepełnosprawnych dzieci. Pitcairn to miejsce, gdzie nie ma kontroli, a tam gdzie nie ma kontroli, tam panoszy się zło. Jeżeli kiedyś się zastanawialiście jak wyglądało społeczeństwo pierwotne albo jak wyglądałoby życie, gdyby nagle zniknęły wszystkie prawa - to właśnie tak jak opisuje Wasielewski. Byłoby to piekło na ziemi, szczególnie dla kobiet. Dokładnie takie, jakim jest Pitcairn.
Trudno jest mi, na świeżo, tuż po zakończonej lekturze, ocenić tę książkę jako kawałek literatury. Wszystko przesłaniają mi emocje wywołane przez jej treść - a mienię się spokojnym człowiekiem. Nie zwracałam uwagi czy autor dobrze stawia przecinki, czy nie ma w zdaniu powtórzeń, czy jego styl jest bardziej suchy, czy bardziej poetycki. Nie ma to w tej książce najmniejszego znaczenia. Czasem tak jest, że gdy w książce treści jest niewiele lub jest nijaka, można delektować się formą. Tu treść jest tak wyrazista, że forma przestaje mieć znaczenie. Po "Jutro przypłynie królowa" nie nazwę Wasielewskiego ani wybitnym pisarzem, ani wybitnym dnem. Jest przyzwoicie i to całkowicie wystarcza. Bo tu pisarz i jego umiejętności nie są aż tak istotne, nie przy takim temacie. Po tej lekturze zostaje mi w głowie tylko jedna kołacząca się myśl - zburzyć, zaorać i posypać solą. I zrobić to jeszcze raz, na wszelki wypadek.