Poniedziałkowe dzieci Patti Smith 7,9
ocenił(a) na 813 tyg. temu Biorę do ręki książkę Patti Smith. Zamieram, wpatrując się w zdjęcie na okładce. Po chwili spoglądam na tekst, zamieszczony obok fotografii. Fragment większej całości. Już wiem, że ta książka stanie się ważna, że będę się starała czytać ją powoli, uważnie...by delektować się każdym zdaniem...ale polegnę, zachłystując się słowami.
Patti Smith, pisarka, poetka, artystka, muzyk rockowy, kobieta wielowymiarowa. Robert Mapplethorpe, fotograf. Losy tych dwojga splotły się w Nowym Jorku, w roku 1967.
Idealiści, outsiderzy, pełni pasji, zachłanni na życie. Pragnęli wyrażać siebie - Ona w muzyce rockowej, On w fotografii. Zafascynowani Nowym Jorkiem, błąkali się po zgliszczach lat 60-tych, szukając inspiracji, poddając się magnetycznemu urokowi bohemy i kultowego hotelu Chelsea. Wolni duchem, nieco poszarpani, skupieni przede wszystkim na wielowarstwowym świecie wewnętrznym. Utalentowani.
Normy ograniczały ich wolność. Patti podkreślała, że zawsze będzie tylko sobą: "należę do klanu Piotrusia Pana i nigdy nie dorosnę". Pierwsze lata w Nowym Jorku były ciężkie, choć miasto niezmiennie inspirowało...
"Żyłam w świecie swoich książek, z których większość napisano w XIX wieku. Chociaż byłam gotowa spać na ławkach, w metrze i na cmentarzach, dopóki nie znajdę pracy, nie mogłam sobie poradzić z doskwierającym mi głodem. Byłam chudzielcem o szybkiej przemianie materii i dużym apetycie. Nie mogłam się wyżywić romantyzmem. Nawet Baudelaire musiał jeść. W jego listach często dochodziło do głosu rozpaczliwe wołanie o mięso i porter".
Patti i Robert przetrwali wiele, bo żyli sztuką. Ta kapryśna dama uskrzydlała ich codzienność, karmiła zmęczone dusze, dawała nadzieję na przyszłość. Uzależnieni od siebie, zafascynowani sobą, spełnieni. Piękni. W otoczeniu ówczesnych artystów rozkwitali, ciesząc się jak dzieci z wyjątkowych spotkań. Janis Joplin, Allen Ginsberg, Andy Warhol, Jimi Hendrix...cudowne lata 70-te.
Czytając wspomnienia Patti Smith, przenosimy się w czasie. Wszystko, czego doświadcza artystka, staje się bliskie. Słowa zapadają w pamięć. Inspirują do myślenia. Jej życie fascynuje.
Patti pozwala zajrzeć za kulisy swego życia, pokazując świat, którego już nie ma. Rozmawia z czytelnikiem językiem miłości, pokoju, pasji. Budzi do życia.
Poniedziałkowe dzieci to intelektualna uczta.
Tęsknię za taką literaturą.