Z zawodu lekarz radiolog. Dramatopisarz i scenarzysta. Autor kilkunastu sztuk teatralnych, m. in."Koronacja", "Dotyk", "Zabij mnie", "Imieniny", "All Inclusive". Scenarzysta serialu "Barwy szczęścia ".
23 lutego do księgarni trafi książka Marka Modzelewskiego zatytułowana „To grzech tak mówić”. Na lekturę składają się trzy teksty: „Inteligenci”, „Wstyd”, oraz „Kto chce być Żydem?”. Wszystkie trzy mają klasyczną budowę dramatu, czyli sztuki na granicy teatru i literatury. Ich akcja została wyraźnie zarysowana i ma klasyczny przebieg. Począwszy od przedstawienia bohaterów, poprzez rozwinięcie, perypetie aż w końcu zmierzając do punktu kulminacyjnego otrzymujemy (we wszystkich przypadkach) dość zaskakujące zakończenia.
Formuła książki niezwykle przypadła mi do gustu, ponieważ całość czytało mi się niezwykle płynnie i szybko. Pochłonąłem lekturę w jeden wieczór, gdyż wszystkie trzy dramaty idealnie wpasowały się w obecną sytuację Polski i zapewniły mi świetną rozrywkę.
We wszystkich trzech sztukach poznajemy nietuzinkowe, osobliwe postaci, jesteśmy świadkami na pozór niewinnych spotkań, które zamieniają się w lawinę potyczek i wzajemnych złośliwości oraz doświadczamy wrażenia tego, że problemy w nich przedstawione są nam dziwnie znane.
W tych piekielnie zabawnych pojedynkach słownych pomiędzy bohaterami, stawką bywają przede wszystkim dobre imię, racja oraz status każdego z uczestników. Nic zatem dziwnego, że niekiedy rozmówcy dopuszczą się ciosów poniżej pasa. Wychodzą na jaw głęboko skrywane tajemnice, nieporozumienia małżeńskie, a do głosu dochodzą wzajemne pretensje i oskarżenia. Okazuje się, że w wszystkie chwyty są dozwolone...
Poruszone zostają także kontrowersyjne tematy uprzedzeń rasowych, wykształcenia, homofobii czy statusu społecznego.
Jeśli cenicie sobie inteligentny humor i rozrywkę na wysokim poziomie sięgnijcie po tę pozycję. Z przyjemnością obejrzałbym spektakle wyreżyserowane na podstawie tego dzieła. Podejrzewam, że na żywo to jest majstersztyk!
Marek Modzelewski obśmiewa ludzi. Ich hipokryzję, obłudę i marną grę pozorów. Wady są wyraźne i to wokół nich kręci się akcja trzech dramatów. Rodzina i relacje między nią są w centrum, a cechy poszczególnych jednostek zostają wytknięte. Nie ważne, czy mowa o elicie intelektualnej czy prostych ludziach. Feministkach czy homofobach. Przed autorem nikt się nie ukryje i każdy dostanie liścia od losu. A czytelnik ma szansę to obserwować z krzywym uśmieszkiem na ustach.
Wydaje mi się, że Modzelewski to ten typ autora, po którym już po pierwszym dramacie wiemy, czego się spodziewać. Fabuły kreśli ciekawe i nieprzewidywalne, ale sylwetki bohaterów są do siebie dość podobne. Czasami miałam wrażenie, że ci sami ludzie zostali włożeni w przeróżne okoliczności życiowe. Ich mechanizm zachowywania jest bardzo podobny, ale fabuła sprawia, że nabierają nowych odcieni. Ani to plus, ani minus. Jedynie luźna obserwacja.
Wiedziałam, że w rękach mam dramaty autora, który w Polsce uważany jest za jednego z lepszych i nie jestem zaskoczona taką oceną. Wiecie, teksty Modzelewskiego z ochotą podziwiałabym na deskach teatrów (teksty z tego zbioru wystawiał w Katowicach i Warszawie, więc niestety mi nie po drodze) i myślę, że mogłabym chodzić na jego sztuki w ciemno. Wiedziałabym, jakie intensywne uczucia będą mi towarzyszyć wraz z rozwojem akcji. I mogłabym być zdenerwowana, oburzona czy rozbawiona, ale właśnie o to chodzi.
Jeśli macie ochotę na coś w tym stylu — sięgajcie śmiało. Nie ma czego się bać!