Grafik, malarz, myśliciel. Obok Przemka "Trusta" Truścińskiego jeden z weteranów polskiej młodej sceny komiksowej. Absolwent Liceum Plastycznego, potem Wydziału Grafiki ASP w Warszawie. Zaczynał w podstawówce od komiksowych adaptacji telewizyjnych programów, m.in. serialu Kosmos 1999, naśladował też amerykańskie komiksy, np. Tarzana, które namiętnie kolekcjonował. Potem, w Instytucie Francuskim, gdzie chodził po lekcjach, przeszedł gruntowną lekcję komiksu europejskiego. Zapoznał się z twórczością mistrzów, m.in. Enki Bilala, co nie pozostało bez wpływu na jego styl. Głośno o Gawronkiewiczu zrobiło się przy okazji Burzy, legendarnym komiksie do scenariusza Macieja Parowskiego (były redaktor "Nowej Fantastyki" często wykorzystywał rysownika jako ilustratora w swoim piśmie),który nigdy nie został ukończony. Wersja zamieszczona w wydanej w ubiegłym roku antologii Wrzesień. Wojna narysowana, choć najobszerniejsza z dotychczasowych, również nie jest kompletna. Już wtedy (rok 1990) Gawronkiewicz dał się poznać jako doskonały rysownik, świetnie operujący czernią i bielą, tworzący misterne, realistyczne rysunki. Kolejną poważną pracą był komiks Achtung Zelig (scenariusz Krystian Rosiński, siostrzeniec słynnego Grzegorza),którego pierwsze plansze ukazały się w magazynie "AQQ" w roku 1993. Rysowany fantastyczną, bogatą kreską, pełen surrealistycznego humoru i niesamowitości komiks o losach dwóch Żydów w czasie wojny stał się wielkim wydarzeniem. A fakt, że dopiero po 11 latach ukazuje się w całości, uczynił go legendą. Prób jego wcześniejszego wydania było co najmniej kilka. Jedną z nich była propozycja umieszczenia go w jednym albumie z Mausem Arta Spiegelmana. Do tego bezprecedensowego mariażu miało dojść już w połowie lat 90. Jak wiadomo, nie doszło. Z korzyścią dla obu dzieł. Na studiach Gawronkiewicz poznał Dennisa Wojdę. Podobno Dennis, pracujący przy sztaludze obok, poprosił go o pomoc w rysowaniu sylwetek. Tak zaczęła się ich współpraca. Zadebiutowali od razu komiksem na zamówienie. Był rok 1994, a komiksem tym było Mikropolis. Miasteczko... narodziło się już w formie dojrzałej. Przez lata, jeśli chodzi o stronę wizualną, niewiele się w nim zmieniło, może Ozrabal trochę przytył. Gawronkiewicz wykreował scenerię, w której bloki z wielkiej płyty sąsiadują ze starymi, odrapanymi kamienicami, wśród których groźnie rysuje się dom Psychozy. Jest też winda do piekła i Bar 52. Jedyny zakład przemysłowy to fabryka kostki rosołowej. W rysunkach Gawronkiewicz trzyma się mocno obranego stylu prostego, bardzo charakterystycznego. To taki dziwny realizm, jakby ktoś obserwował świat przez zniekształcającą szybę. Największym przekształceniom w stosunku do rzeczywistości ulegli bohaterowie, persony o nietypowych fizjonomiach, niepowtarzalnych twarzach. Niby zwyczajni, każdy jednak bardzo specyficzny i natychmiast rozpoznawalny. Rysunki Gawronkiewicza budują trochę bajkowy, nierealny klimat, dzięki któremu miasteczko żyje na pograniczu snu i jawy. Do dzisiaj ukazały się dwa albumy o Miasteczku i jego mieszkańcach: Przewodnik turystyczny i Moherowe sny. Za ten drugi twórcy nominowani byli do artystycznej nagrody telewizyjnego magazynu "Pegaz". Innym wspólnym dziełem Gawronkiewicza i Wojdy jest komiks Tabula Rasa. W warstwie wizualnej to rzecz bardzo realistyczna, wręcz z fotograficzną dokładnością odtwarza w niej rysownik miejsca Warszawy, pomieszczenia faktycznie istniejących mieszkań, czy osoby (twarzy głównemu bohaterowi użyczył znajomy autorów). Oprócz Wojdy współpracuje Gawronkiewicz również z Grzegorzem Januszem. Za Jedynaka otrzymali w 1994 nagrodę publiczności i wyróżnienie, a obecnie tworzą utrzymane w konwencji czarnego kryminału historie o Otto Bohaterze. Jedna z nich, zatytułowana Esencja wygrała pierwszy europejski konkurs zorganizowany przez telewizję Arté i wydawnictwo Gléant. Pierwsze sześć plansz komiksu polskich autorów zostawiło w pobitym polu ponad 600 projektów z całej Europy. Nagrodą w tym prestiżowym konkursie jest wydanie ukończonego, 32 planszowego komiksu we Francji. Sukces ten jest ukoronowaniem komiksowej drogi Gawronkiewicza, a zarazem, miejmy nadzieję, początkiem nowego etapu jego twórczości, w którym satysfakcja artystyczna łączyć się będzie z finansową. Po sukcesie na europejskiej arenie rysownik został w końcu dostrzeżony w "mainstreamowych" mediach. Tygodnik "Przekrój" umieścił go na liście ludzi kultury, o których będzie głośno w 2004 roku. Gawronkiewicz, jak sam przyznaje, zajmuje się praktycznie tylko komiksem, czasami pracuje też nad storyboardami do filmów, w których komiksowe doświadczenie jest bardzo pomocne. Pieniądze zarabia pracując nad reklamami. Jest autorem, m.in. kampanii TP SA, w której wykorzystano wizerunki bohaterów polskiej popkultury (np. filmowy Kmicic, Janek Kos) przetworzone na sposób znany z prac Roya Lichtensteina.http://gawronkiewicz.carbonmade.com
Krzysztof Gawronkiewicz to polski artysta komiksowy najbardziej znany z takich tytułów jak „Achtung Zelig”, „Mikropolis” czy „Przebiegłe dochodzenie Otto i Watsona”. Ostatnio jednak autor skupił się bardziej na pracy przy różnych wystawach, a jego albumy nie są już tak często wznawiane. Dlatego też warto sobie przypomnieć jego twórczość w albumie „Krzesło w piekle”.
Album rozpoczyna się od przeglądu krótkich zamkniętych form tego autora. Najlepiej wypadają tutaj historie z bardzo abstrakcyjnym humorem jak „Miasto, masa, mięso” czy „Bardzo ostro”. Zdecydowanie mniej przemówiły do mnie motywy obyczajowe w „Webtrip. Lena” czy dziwna metafizyka w „Aby wszystkie żywe istoty pogubiły się we własnych snach”. Tytułami z zupełnie innej beczki były dla mnie „Sto lat Kisiela” i „Pomysławek”. Pierwszy to lekkie historyczne historyjki przedstawiające różne epizody z życia Stefana Kisielewskiego, a drugie to opowiastki dla dzieci, które jednak raczej nie trafią do dorosłego czytelnika.
Następnie są przedstawione fragmenty najbardziej znanych dzieł autora. Udało się na szczęście w większości wybrać takie elementy, które powinny zachęcić czytelnika do sięgnięcia po pełną wersję. Dla mnie największą niespodzianką była „Burza” przedstawiająca alternatywną wersję historii, w której nie wybuchła II wojna światowa – wielka szkoda, że ten fragment nigdy nie został rozwinięty w wersji albumowej.
Poza tym album zawiera też liczne ilustracje i projekty autora. Szkoda jednak, że poza tytułem nie udało się zawrzeć informacji, gdzie dana praca była wcześniej wykorzystana. Czasem niestety nie ma nawet tytułu.
Już przeglądając ten album można zauważyć jak różnorodna jest kreska autora. Można tutaj zobaczyć zarówno karykaturalne postacie, jak i zaskakująco realistyczne sceny. Inne z kolei sceny przywodzą na myśl niesamowity horror i mogłyby się nadawać na oddzielne plakaty.
Nie wszystkie też teksty opisujące dany etap prac artysty dobrze się czyta. Chyba najlepiej wypadają teksty wyjaśniające kontekst danego utworu i kulisy jego powstania jak chociażby artykuł Macieja Parowskiego o „Burzy”. Moim zdaniem trochę zbyt przeintelektualizowany jest tekst Jakuba Woynarowskiego otwierający album.
Ten tom jest idealnym kompendium najważniejszych cech twórczości Krzystofa Gawronkiewicza. Nadaje się zarówno dla osób znających jego prace, jak i też chcących nadrobić jego twórczość. Cieszę się, że mogłem poznać utwory, których nie znałem.
Mam mieszane uczucia względem tego komiksu. Akcja toczy się wokół rozmyślań kobiety podczas samotnego urlopu nad morzem. Autorami są dwaj mężczyźni przez co miałam wrażenie, że przemyślenia i ujęcia nie są autentyczne. Sporo nagości i zbliżeń na kobiece ciało. Właściwie więcej treści, która mnie zainteresowała jest na okładce. Niezrozumiałe jest dla mnie również TO, które pojawia się pod koniec historii. Długo myślałam nad tym czym owo TO jest. Na plus na pewno Graficzna oprawa komiksu jak i sama kreska. Myślami przeniosłam się na miejsce akcji.