Wykucie Miecza Mroków Tracy Hickman 6,5
Niestety, "Wykucie miecza mroków" uważam, za średniaka. W ogóle mam wrażenie, że z wydawnictwem zysk i s-ka to zawsze trochę loteria jeśli chodzi o fantasy. Można trafić przyjemną perełkę a można dostać właśnie coś takiego jak to. Niby nie ma dramatu ale jednak przez większość czasu się męczyłem. A bardzo chciałem żeby mi się spodobało, naprawdę :) Mamy tu duet autorów: Margaret Weis i Tracy Hickman. Są to oczywiście twórcy świata Dragonlance, wykorzystywanego min jako tło do wielu edycji gry dungeons and dragons. W świecie tym toczy się również akcja serii kultowych powieści, też autorstwa Hickman i Weis. O tych książkach można mieć różne opinie, jednak nie da się zaprzeczyć, że zapoczątkowały w nurcie pewien trend.
Ale to nie o dragonlance bede tu pisał. W "mieczu mroków" autorzy przedstawiają czytelnikowi zupełnie nowy świat, dość oryginalny zresztą. W przeciwieństwie do typowego świata fantasy, tutaj każdy jest magiem i posiada magiczne moce. I niby cały świat jest przemyślany i rozbudowany, szpołeczeństwo magów jest oczywiście dośc zaawansowane, są podziały na różne role, każdy przynależy do grupy mającej różne moce, są kasty, są konflikty... ale wszystko to jednak trzyma się jakby na słowo honoru, pewne aspekty świata trochę do mnie nie przemawiały. Jakoś dziwne było dla mnie to, że w magicznym społeczeństwie wciąż potrzebni są ludzie do wykonywania prostych prac jak np siew zbóż czy nie wiem, bycie strażnikiem przy bramie... Wygląda to trochę tak jakby w miarę tworzenia świata, autorzy dostrzegali kolejne dziury i łatali je kolejnymi toeriami jak akurat u nich działa magia. Według mnie w ogole to nie potrzebne, lepiej jakby pewne aspekty zlostały niedpowiedziane zamiast przedstawiania wszystkiego na tacy. Ostatecznie są to raczej drobne rzeczy, ale na informacje o świecie przeznaczone jest tak dużo miejsca, że nie sposób było zacząć zwracać na nie uwagę. Fabuła "startuje" bardzo powoli, wiele początkowych rozdziałów zawiera po prostu, w takiej czy innej formie, zrzut informacji o świecie przedstawionym... Główny bohater zaczyna dopiero grać swoją rolę jakoś w połowie powieści. Wtedy też czytelnik dowiaduje się, że cały ten ciekawy świat opisywany do tej pory... to zostawiamy go za sobą. Nie tam będzie się działa akcja ;)
Kolejnym kłopotem dla mnie była właśnie postać głównego bohatera. Nie mogłem go polubić. Autorzy chcieli zrobić z niego takiego anty-bohatera, ale wydaje mi sie że trochę przesadzili. Wyszedł emo edgelord, którego zachowanie wiele razy powodowało, że przewracałem oczami. Zakładam, że miał być jakąś taką tragiczną postacią, która nosi w sobie tyle bólu, że nie potrafi obcować z innymi, ale wyszło że jest po prostu niedojrzały i humorzasty. Zresztą każda występująca w książce postać sprawia wrażenie bardzo irracjonalnej, nie wiem, może to magia tak wpływa na ludzi :) W ogóle cały wątek głównego bohatera, to kim jest i jak wygląda jego życie wydawał się być bardzo na siłe. Nie chcę zdradzać za wiele, powiem tylko, że jego inność i sposób w jaki ją ukrywa są mocno naciągane. Ostatecznie nie jest jakoś bardzo źle, ale nie jest też super dobrze. Po prostu z każdej strony ta książka wypada... no średnio.
Jest jednak pewna rzecz, która trochę mocniej mnie zirytowała i to przeważyło na ocenie. Chodzi o to, że nie lubię za bardzo sag fantasy. Głównie dlatego, że w sagach często wątek narracyjny całości a nie danego tomu gra pierwszą rolę. Jasne jest to preferencja, ale wolę, jak tomy są w miarę "osobno", a łączące je wątki to bardziej tło... Tu niestety jest na odwrót, spora część książki, to po prostu przygotowanie czytelnika na kolejny tom, niby mamy jakiś zamknięty wątek, ale jest on słaby i ostatecznie generuje więcej niewiadomych niż odpowiedzi. Z mojego punktu widzenia jest to trochę nieczysta zagrywka względem czytelnika i sztuczne wydłużanie życia powieści. Ale zaznaczam: kwestia preferencji.
Żeby nie było, że same negatywy, jedna rzecz przpadła mi do gustu. Wyraźnie w powieści autorzy chcą zaprezentować motyw walki magii z technologią. Niestety wątek ten nie jest specjalnie rozwinięty, a szkoda. Gdyby więcej ksiażki bylo skupione na tym, mogłoby wyjśc z tego coś bardzo ciekawego. Zakładam, że jest to pociągnięte bardziej w kolejnych tomach, ale raczej już po nie nie sięgnę.
"Wykucie Miecza Mroków" to jedna z tych historii, które pewnie dużo łagodniej potraktowałbym za młodu. Teraz niestety do mnie nie przemawia. Nie żebym żałował czasu spędzonego z tą książką, ale raczej nie zachęciła mnie aby kontunuować czytanie reszty trylogii.
W skali od jednego Mrocznego jak Zraniona Dusza Głównego Bohater Ostrza do dziesięciu, daje pięć!