Żołnierz i bohater George Bernard Shaw 6,8
ocenił(a) na 84 lata temu George Bernard Shaw w swoich sztukach, zawsze potrafi stawiać celne pytania o naturę ludzką, robiąc to jednocześnie w sposób wyjątkowo dowcipny. Trafia w sedno, bawiąc przy tym do łez.
Nie inaczej jest w „Żołnierzu i bohaterze”, gdzie już sam tytuł daje nam wskazówkę, oddzielając zawód, niezwykle niebezpieczny, od wyobrażenia o nim, niezwykle romantycznym. Bo czy żołnierz może być bohaterem (takim co ruszy z szablą na armaty)? Może. Shaw stawia jednak akcent na to czy powinien. I tu odpowiedź nie jest tak oczywista.
Nie chcę rozwodzić się nad fabułą, bo sztuka, wprowadza nas w nią niemal natychmiastowo i od pierwszych dialogów rozwija problematykę. Mogę jedynie wspomnieć, że całość rozgrywa się w Bułgarii, trawionej wojną z Serbią. Ten krótki utwór (zaledwie nieco ponad 100 stron) bardzo kompleksowo rozwija całe grono postaci i każdy (nawet 3 plan) odgrywa kluczową rolę w coraz bardziej zwariowanej historii. Shaw nie zapomina, że najlepiej uczyć bawiąc i obok stawianych pytań, proponuje zwyczajnie rewelacyjną komedię.
Tak więc, jak to jest z tym bohaterstwem? Czy ginąć za ojczyznę to nie jest największa chluba? Czy rzucanie się z brzytwą na bombę wodorową nie jest godne wiecznego uznania? Czy nie lepiej być wielbionym na kartach podręczników za heroiczną śmierć niż żyć statecznie po wygranym konflikcie? Na pewno każdy w myślach choć raz ratował rodzinę i znajomych z płonącego budynku. Tylko życie to nie fantazja i wojna najlepiej powinna to pokazywać. W czasie militarnych zmagań, żołnierze, na każdym kroku mogą wypuścić swoje życie z rąk i w tej matni potrzeba opanowania i zdrowego rozsądku. Potrzeba strategii, nawet jeśli ta, niekiedy wymaga ucieczki z pola walki. Plastycznym odtworzeniem tego, czym jest konflikt zbrojny, jest pewna, znana każdemu, gra. Szachy, bo o nich mowa, w uproszczony, choć nie w podstawowych założeniach, sposób, imitują to czym walka na polu bitwy może być. No i z tego co mi wiadomo, nikt jeszcze nie wygrał turnieju szachowego rzucając się z namiętną szarżą na przeciwnika.
Noblista, dotyka jeszcze jednego zagadnienia związanego z męstwem. Gdzieś przy okazji, rozwijającej się fabuły, można zauważyć, że pyta nas o prawdziwe oblicze odwagi. Tej, która wymaga zmierzenia się z konsekwencjami. Kiedy atakujesz w pojedynkę zmechanizowaną armię wroga i nie nazywasz się John Rambo, najprawdopodobniej polegniesz. Twoja odwaga (czy głupota) nie przynosi ci żadnych konsekwencji, z którymi musiałbyś sobie radzić. W gruncie rzeczy, popełniasz zawoalowane samobójstwo, a efektami twoich działań zajmują się wciąż żyjący. Prawdziwa odwaga, według Shawa, to ta, gdzie po niej następuje życie. Następuje plon i nieustanne mierzenie się ze swoim czynem. Dlatego odwagą jest uczciwe życie. Uczciwe w stosunku do innych, ale przede wszystkim do samych siebie. Do swoich uczuć, do swoich cech. Bez tworzenia pięknych witraży, które są godne podziwu, ale nie posiadają żadnej głębi. Nie są prawdziwe. Jednak na ten rodzaj odwagi o wiele trudniej się zdobyć. Nie jest tak atrakcyjna, romantyczna i zamiast przysparzać nam wielbicieli, stawia nas często w niekorzystnej sytuacji. Niekorzystnej, ale prawdziwej – uczciwej. Czy zatem nie jest prawdziwym obliczem męstwa?
Shaw oczywiście nie stawia przed nami odpowiedzi, choć jasno zaznacza swój punkt widzenia. A my? My możemy się pośmiać, zamknąć książkę i zdecydować. Czy chcemy być wierni odwadze czy wyobrażeniu o niej.