Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
CJ Cannon
9
7,1/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
215 przeczytało książki autora
237 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Rick i Morty Przedstawiają. Tom 1
Delilah S. Dawson, CJ Cannon
6,7 z 16 ocen
31 czytelników 1 opinia
2021
Rick i Morty. Tom 7
CJ Cannon, Marc Ellerby
Cykl: Rick i Morty (tom 7)
7,1 z 29 ocen
54 czytelników 1 opinia
2019
Rick i Morty. Tom 6
CJ Cannon, Marc Ellerby
Cykl: Rick i Morty (tom 6)
7,3 z 35 ocen
64 czytelników 0 opinii
2019
Rick i Morty. Tom 5
CJ Cannon, Marc Ellerby
Cykl: Rick i Morty (tom 5)
7,7 z 39 ocen
76 czytelników 1 opinia
2019
Rick i Morty. Tom 4
CJ Cannon, Marc Ellerby
Cykl: Rick i Morty (tom 4)
7,6 z 46 ocen
88 czytelników 1 opinia
2019
Rick i Morty. Tom 2
Zac Gorman, CJ Cannon
Cykl: Rick i Morty (tom 2)
7,0 z 105 ocen
161 czytelników 5 opinii
2018
Rick i Morty. Tom 1
Zac Gorman, CJ Cannon
Cykl: Rick i Morty (tom 1)
7,0 z 154 ocen
236 czytelników 11 opinii
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
Rick i Morty. Tom 1 Zac Gorman
7,0
komiks fajnie rozbudowuje świat serialu a dzięki wprowadzonemu w oryginale nieskończoną liczbą wymiarów ma dość duża swobodę fabularną. Czytając kwestie bohaterów w głowie słyszałem oryginalne głosy (wraz z wydawanymi przez Ricka "dźwiękami" - które w komiksie są zapisane - i nerwowym jąkaniem się Mortyego). Idealny dla fanów serialu. Czekam na kolejny tom!
Rick i Morty. Tom 3 Tom Fowler
7,2
Rick i Morty - powiedzieć o tych postaciach, jak tylko jako ,,specyficzny duet” sylwetek świata popkultury, to zdecydowanie za mało. To jedna z najbardziej zwariowanych, groteskowych, z lekka satyrycznych - ze względu na to kogo odbicie w ich widzimy - par postaci, jakie przyszło nam podziwiać w kulturze masowej na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Pierwszą z sylwetek duetu jest genialny naukowiec, zarazem człek trochę wstrętny w swym zachowaniu. Rick Sanchez, bo to o nim mowa, daje się poznać szerokiej publiczności, jako cyniczny z nutką ,,zachowawczego nihilizmu” dziadek; jako opiekun, a niekiedy o dziwo dobry duch rodziny Smithów. A wszystko to, nie inaczej, widoczne jest w ogólnej rzeczywistości, raczej multirzeczywistości, w której rozgrywa się akcja serialu animowanego pt. "Rick and Morty".
Znakiem rozpoznawczym ,,antyopiekuńczego" dziadka są eksperymenty, liczne eskapady do wielu zakątków Multiversum, czy drobne pomniejsze badania w obrębie wielu dziedzin nauk ścisłych, dzięki którym zdołał poznać miriady rzeczywistości. Niektóre cywilizacje, układy planet, niezmierzone połacie galaktyk z różnymi nacjami istot tam zamieszkujących, prędzej pożałują spotkania z Rickiem niżeli wyniosą z tego jakąś korzyść. W końcu Rick Sanchez to tylko Rick – trochę w nim z naukowego geniusza, trochę z socjopaty i charakteropaty, jak i z zimnego i chłodno kalkulującego specjalisty, a także z wewnętrznie rozdartego i niepewnego człowieka. Rick to ktoś osobliwy, kogo w takiej postaci popkultura przyjęła w swoje ramiona po raz pierwszy w dziejach. I chyba prędko kogoś tak ultra-specyficznego jak on nie zobaczymy.
Morty z kolei to nastoletni wnuczek naszego genialnego, starzejącego się naukowca, który, co warto jeszcze podkreślić, lubi sobie od czasu do czasu pobekiwać w odstępach popijania ,,napojów wyskokowych” z sympatycznej piersióweczki. Cóż, na pierwszy rzut oka, czego potwierdzenie znajdziemy już w pierwszym pilotowym odcinku serialu "Rick and Morty", Morty wygląda na ,,przegrywa", na totalnego ciapę, prezentując całym sobą klasyczny przykład uzewnętrznienia na świat animowany (w tym przypadku),przez jakiegoś twórcę obracającego się w popkulturze, obrazu nastolatka pełnego wewnętrznej osobniczej ,,walki hormonów” i kompleksów. Owszem, u boku Ricka Morty daje się poznać jako sympatyczny młodzieniec, mimo iż przejawia on niepewność ducha, lękliwość, jak i wiele cech introwertyka. Jak każdy nastolatek jest ciekawy świata, lecz okazuje to w osobliwy sposób. Dlatego też Morty stanowi tak idealne dopełnienie do ,,zwiedzającego” Wszechświat Ricka. Stanowi niezbędny do sprawnego funkcjonowania symbiotycznego organizmu, który ta dwójka tworzy, jego drugi człon; ,,organizmu” dobrze znanego miłośnikom jednego z najbardziej niepoprawnie poprawnych seriali animowanych z nurtu fantastyczno naukowego, dla młodzieży i dorosłych jakie powstały w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
O tworze małoekranowym pt. "Rick and Morty", który kupił sobie przychylność i uznanie widzów, a także krytyków popkultury na całym globie, można by prace doktorskie pisać, tworzyć podstawy do debat publicznych transmitowanych na żywo. A jego twórcom, Justinowi Roilandowi i Danowi Harmonowi, to powinno się pomniki i kapliczki ze złota stawiać! Ba! Budować majestatyczne pałace, których ściany i podłogi wykańczano by diamentami. Serial ten to zdecydowanie najpopularniejszy program studia Adult Swim, którego Roiland i Harmon są współtwórcami i głównymi realizotarmi pomysłów. Jako ta wychodząca poza normy niezwykłości animacja, ukazuje ona naprawdę nietuzinkowe przygody wszystkich postaci, które tu spotkamy; przygody odkreślane i zakrapiane przez tak plastyczną szatą graficzną, bardzo autorską, pomysłową i naturalną, że nie sposób jest nie lubić tego całego chaosu, który Rick Sanchez ściąga na siebie, swoich bliskich, ba!, na cały Wszechświat - wszystkiego tego, co widz doświadcza wpatrując się w każdą sekundę każdego odcinka kreskówki. Dotychczas doczekaliśmy się czterech jej sezonów; w przygotowaniu jest ponoć – jak podają różne media – od 50 do 70 kolejnych odcinków. Czyż nie jest cudownie, a dla tego najbardziej szalonego serialu tej dekady, z moim zdaniem najbardziej objechanymi postaciami wręcz ekstra optymistycznie? Owszem niektóre motywy w "Rick and Morty" mogą zdawać się trącić myszką i robić się powoli powtarzalne, jednak taka ilość epizodów w tej produkcji przed nami, a może być ich nawet więcej, o czymś chyba jednak świadczy, czyż nie? Jej twórcy to tacy osobliwi renegaci; oni nie mają zamiaru się poddać, i nie raz jeszcze nas zaskoczą swymi pomysłami rodem z niezwykłej wyobraźni - w którymś z następnych kilkudziesięciu odcinków serialu. Artystycznie panowie Roiland i Harmon oraz cały zespół, który pracuje z nimi w Adult Swim - wszyscy oni wciąż są w najwyższej twórczej formie. Walczą, bo tworzą od siebie samych - jako od miłośników popkultury, dla takich samych szalonych geeków jak oni.
"Rick and Morty" to zabawny serial; każdy człek przepadający za tą produkcją się z tym na pewno zgodzi. Jednak to tylko część jej rozbrajającego uroku. Animacja nie raz puszcza oko do widza, również ma ona filozoficzne przesłanie. Potrafi być jednocześnie przygnębiająca i budująca, a poza tym należy uznać ją za jeden z najinteligentniejszych obecnie emitowanych programów telewizyjnych. W "Rick and Morty" nauki – jednego z najważniejszych składowych serialu – używa się bardziej jako zabawki i sprytnej manipulacji. Rick posługuje się nauką w niesłychanie niekonwencjonalny i prześmiewczy sposób. Tak czy inaczej nauka pozostaje tu nauką, którą produkcja ta wprowadza do naszych salonów na swój odmienny sposób. Dzięki temu zwykli ludzie zaczynają rozmyślać o ciekawych sprawach, pragną obudzić w sobie ducha naukowca i eksploratora, którym każdy z nas może być nim na swoją własną modłę. A czy takie jak ta animacja jest komiksowe Uniwersum, przedłużające i rozszerzające przygody Ricka, jego wnuczka i rodziny Smithów, które to w konwencji narracji obrazkowych powstało zaledwie kilka lat temu? Jak sprawdza się szata komiksowa najlepszego serialu Roilanda i Harmona jaki kiedykolwiek dali popkulturowemu światu? Czy godnie zastępuje serial; czy taki oto komiks potrafi przyjemnie wypełnić czas geeka oczekującego na kolejne nowe odcinki jego ulubionego serialu? Odpowiedź jest prosta i chyba niezaskakująca: tak, wydania zbiorcze ,,rickowomorty’owej" opowieści graficznej spełniają standardy nakreślone przez serial. Stanąwszy kilka miesięcy temu na drugim tomie cyklu, postanowiłem pójść dalej. Szybko chwyciłem więc za numer trzeci w kolejności. I cóż mogę rzec: ... oni znowu to zrobili. Komiks potwierdził to, jak linia narracji graficznych jest świetnie napisana i scenariuszowo nakreślona. Nie inaczej, czytając te opowieści poznaje się zapisany, zaklęty w czasie na dwuwymiarowej płaszczyźnie serial. To jest coś więcej niż tylko adaptacja zbzikowanej kreskówki; omawiany tom zresztą to potwierdza: że historie rysowane w tej serii są tak samo żywe i pierwsze, jak tym samym jest dla siebie serial, na bazie której komiksowe Uniwersum ,,rickowości" powstało.
Otoczka graficzna tomu trzeciego graficznych przygód Ricka i Morty’ego nie wymaga większej analizy, mimo iż pewne sugestywne odstępstwa od rysowania konturów postaci, wyrazistości tła, wykończenia etc. są na przestrzeni trzech dużych opowieści tu zawartych widoczne: kolor i tusz Ryana Hilla pozostaje kładziony tak samo wyraziście jak w animacji Adult Swim, jedynie szkic, wypukłości postaci, liczne elementy świata przedstawionego stają się być dla każdego z rysowników przelewających na komiks zamysł scenariusza, czymś wynikającym z ich stylu, czy wizji tego jak wyglądałby według nich świat Ricka i Morty’ego, który to na trzeźwo i przy zdrowych zmysłach ciężko sobie ,,obiektywnie” zobrazować. Kto widział serial ten wie, jak nakreśla się od strony graficznej całość wydarzeń tu uwypuklanych - tą widoczną strukturę Multiversum, rzekłbym nawet całe te miriady światów „Rickomortyversum”.
Scenariusz dla trzech opowieści recenzowanego tomu trzeciego – a każda z nich gna ze swą akcją w zastraszającym tempie, gubiąc się niekiedy w trakcie rozwoju wydarzeń w ilości wstawianych tu ,,słowotokowych” dialogów przez twórców (szczególnie zaznaczyła się ciekawa, ale w pewnym momencie chaotyczna historia pierwsza pt. "Kosmos w głowie", scenopis: Tom Fowler) – śmiało powinno się ocenić, jako groteskowo nieprawdopodobny, wychodzący ze swymi wydarzeniami i całą otoczką wątków i postaci poza możliwość jakiegokolwiek doświadczenia w jakimkolwiek Wszechświecie, czy Meta-świecie, który można by sobie wyobrazić. Najważniejszą wartością płynącą z tak rozpisanego scenariusza, i to wartością co najmniej bardzo dobrą dla tom trzeciego linii wydawniczej komiksowego Uniwersum "Rick i Morty", wydawanego w Polsce za pośrednictwem Egmont Polska, są całe linie tekstu wylatujące z ust postaci jak pociski z karabinu maszynowego (naprawdę jest tego sporo; postacie prawie się ,,nie zamykają”, i to przy pędzącej jak na złamanie karku akcji),które co ciekawe sporo o nich samych mówią. Czy to Jerry, Beth, lub Rick i wiele innych osobistości tego Uniwersum – scenarzyści tak stworzyli ,,istotę werbalną” tych postaci (to również element wyróżniający pozytywnie całą linię komiksów),także sieć relacji, która między nimi i innymi różnymi sylwetkami wynika, że czytelnik pochłaniając kolejne strony komiksu odnosi wrażenie, że ma przed sobą serial zaklęty w czasie w kadry dwuwymiarowych narracji.
Czytając niniejszym omawiany tom 3-ci komiksowego Uniwersum – tak naprawdę przedłużenia myśli i woli twórców pierwowzoru animowanego – mózg pochłaniającego to wydanie geeka za pewne ulegnie implozji. To fantastyczna podróż w odmęty wyobraźni, ,,wprost w cud" uwydatniania jej chorych, surrealistycznych owoców: licznych historii, podkreślanych plastycznym kolażem rysunków i wypełnień, gdzie wszystko to wypacza pojęcie normalności i zdrowego rozsądku. Nauka w tomie trzecim jest na poły nauką, na poły fantazją i laniem wody. Ale ta ,,niby nauka” nader fascynuje – mimo wielu dziur fabularnych w scenariuszu prawie każdej dużej historii tego wydania - także przykuwa uwagę; uczy ona bycia niekonwencjonalnym poszukiwaczem tajemnic i sensacji, stania się na swój sposób naukowcem. O więzi spinającej rodzinę Smithów w coś, co po prostu jest w stanie jakoś funkcjonować, trudno rozpisywać się zwłaszcza na łamach tego konkretnego tomu. Bo ten cykl, który na dzień dzisiejszy posiada 10 napisanych tomów, pokazuje, że familia Smithów jest tak samo rozdarta wewnętrznie, z napiętymi do granic możliwości toksycznymi relacjami jej członków, jak i jednocześnie się wzajemnie szanująca i kochająca. Cóż, kończąc ten dryg rozważań i tok recenzji, dodam jedynie jedno: nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po tom nr 4 komiksowej linii przygód Ricka i Morty’ego od naszego rodzimego wydawnictwa, Egmont Polska.