Harley Quinn: Miejska gorączka Charlie Adlard 7,2
ocenił(a) na 64 lata temu Postać Harley Quinn zmieniła się od swojego debiutu w serialu animowanym „Batman – The Animated Series”. Początkowo była to jedynie pomocniczka Jokera, ale później wyjaśniono jej genezę dodając wątek szalonej miłości. Bohaterka stała się na tyle popularna, że pojawiła się jej komiksowa wersja, a w Nowym DC Comics stała się członkinią Suicide Squadu. Obecnie postać ta jest najbardziej znana dzięki filmom aktorskim „Legion samobójców” oraz „Ptaki nocy”. Oba filmy bardzo lubię, chociaż nie podobała mi się interpretacja postaci Harley w pierwszej produkcji. Również odrzucała mnie przesadzona bohaterka z łam serii „Suicide Squad”. Czy samodzielna seria z tą bohaterką może mnie przekonać do tej postaci w wersji z Nowego DC Comics?
Harley Quinn postanawia zerwać z przeszłością. Wynajmuje mieszkanie w Nowym Jorku i rozpoczyna szukanie pracy na pełen etat. Jednakże szybko okazuje się, że za jej głowę wyznaczono nagrodę.
Tom otwiera zeszyt zerowy, który jest tak naprawdę rozmową bohaterki z twórcami jej samodzielnej serii. Przewijają tu się różne koncepcje pomysłu na historie i styl narysowania. Niemal każda strona jest stworzona przez innego artystę i można tu podziwiać prace takich twórców jak Darwyn Cooke, Bruce Timm czy Jim Lee. Jest to tak naprawdę seria gagów wyśmiewająca cechy charakterystyczne danych typów powieści. Często bardzo trafnie krytykowane są pewne trendy w komiksach superbohaterskich. Bardzo zacny początek.
Również oficjalny pierwszy zeszyt nie zawodzi. Stanowi świetny odcinek pilotowy wprowadzający czytelnika w obecną sytuację bohaterki. Debiutuje tu masa oryginalnych i interesujących postaci. Nie zapomniano też o petardzie fabularnej na sam koniec.
Potem jednak moim zdaniem robi się trochę gorzej. Kolejne historie wydają się jedynie pretekstem do mniej lub bardziej udanych gagów i często nie stoi za nimi wiele więcej. Nie można jednak odmówić tu różnorodności – skala zadań sięga od uwolnienia zwierząt ze schroniska po walkę z dawnymi agentami KGB. Szkoda, że wiele interesujących wątków jak chociażby motywacja dawnego superszpiega okazuje się tak naprawdę jedynie dosyć płytkim dowcipem. Podobało mi się jednak rozwiązanie tajemnicy osoby, która wyznaczyła nagrodę za głowę Harley – autentycznie zaskakujące i pomysłowe. Plus też za gościnny udział Poison Ivy, która jako kumpela głównej bohaterki jest o wiele ciekawszą postacią niż to jak ją prezentowano wówczas chociażby w serii „Detective Comics”.
Odnosiłem wrażenie, że ta interpretacji postaci Harley Quinn jest wzorowana na Deadpoolu. Nie mam na myśli wspominanego wcześniej przełamywania czwartej ściany, ale sam charakter bohaterki. Niby jest szalona i skłonna do przemocy, ale jednocześnie dba o zwierzęta i na swój sposób stara się pomagać niewinnym. Dzięki temu można ją autentycznie polubić, ale są też momenty, kiedy naprawdę irytuje.
Za rysunki odpowiadają tutaj Chad Hardin i Stephane Roux. Obaj mają dosyć podobną kreskę. Świetnie radzą sobie z mimiką twarzy, co jest istotne w serii o humorystycznym zabarwieniu. Również w ich wykonaniu kusy strój głównej bohaterki nie wydaje się przeseksualizowany, a pasuje do jej charakteru. Czasami jednak trochę obaj twórcy rysowali mniej dokładnie i niektórych w scenach akcji czuć było pewną sztuczność. Szkoda, że współscenarzystka czyli Amanda Conner odpowiada tu jedynie za okładki, bo jej rysunki w komiksie to naprawdę uczta dla oka.
Widać, że częściowo na tym komiksie wzorowali się twórcy filmu „Ptaki nocy”. Harley jest tu zupełnie nieprzewidywalna, a gag goni gag. Interpretacja ta zdecydowanie podoba mi się bardziej niż ta z komiksowego i filmowego „Suicide Squad”. Szkoda tylko, że dowcipy nie zawsze są wysokich lotów i fabuła często jest pretekstowa. Ogólnie jednak bawiłem się dobrze.