Czwartkowe wdowy Claudia Piñeiro 6,2
ocenił(a) na 828 tyg. temu Kilka tygodni temu w dyskusji „Czytamy w weekend” uczestnicy LC żywo dyskutowali o powieściach popularnej w Argentynie powieściopisarki Claudii Piñeiro. Przeczytałam już „Katedry”, a teraz przyszła pora na podejrzane u @wiesi i @tree „Czwartkowe wdowy”.
Jest to powieść dla cierpliwych. Zauważyłam, że wielu czytelników oceniło ją dość nisko, zarzucając autorce, że ich znudziła. Nie mogę się z tym zgodzić, choć rzeczywiście konstrukcja „Czwartkowych wdów” nie sprzyja tym, którzy lubią dynamiczne fabuły i zaskoczenia. Akcja snuje się powoli, odsłaniając przed nami pozornie niepowiązane ze sobą obrazki z życia mieszkańców zamożnego przedmieścia Buenos Aires. Zaglądamy za piękne żywopłoty, na pole golfowe, do sypialni i garderób, a także do szkoły, czy na zajęcia artystyczne dla pań. W ten sposób poznajemy cztery małżeństwa, które pod lukrowaną otoczką ukrywają własne dramaty i wstydliwe tajemnice.
Celem tej prezentacji jest powolne odkrywanie tajemnicy śmierci trzech z czterech mężów, którzy tragicznie zginęli podczas wspólnie spędzanego wieczoru. Tylko doczytanie do końca daje nam odpowiedź na pytanie o przyczyny tej śmierci i jej okoliczności.
To co mnie najbardziej uderzyło w „Czwartkowych wdowach” to bardzo trafna analiza psychiki mieszkańców osiedla dla wybrańców. To ludzie, którzy powinni być szczęśliwi. Żyją wszak w raju na ziemi: mają piękne domy, służbę, baseny, luksusowe samochody,a ich dzieci chodzą do świetnej szkoły. Za tym wszystkim kryje się jednak ogromna pustka i strach przed utratą przywilejów. A można je stracić dosłownie z dnia na dzień, bo akcja toczy się w czasach bardzo trudnych (przełom XX i XXI wieku). W Argentynie dochodzi do zmiany rządu, załamuje się rynek finansowy, wzrasta bezrobocie i inflacja. A jeśli się mieszka w La Cascadzie to trzeba zachowywać określony poziom życia, nawet za cenę oszukiwania samego siebie. Dlatego bohaterowie nie przyznają się do kłopotów finansowych, utraty pracy, czy nawet bankructwa. A za utrzymanie dotychczasowego statusu gotowi są zapłacić każdą cenę.
Najlepiej widzi to Romina vel Ramona, dziewczynka adoptowana z konieczności przez bezpłodną Marianę. To właśnie ona celnie zauważa, że mieszkańcy La Cascady żyją w okręgu, a prawdziwy świat jest na zewnątrz. Odgradzają się murem, a dla zachowania pozorów kamuflują go roślinnością. Ten raj jest sztuczny, a w nim są sztuczne uczucia, przyjaźnie i miłości. Świat zewnętrzny przeraża, bo zmusza do skonfrontowania się z prawdą o sobie i innych.
Najważniejsze znajduje się jednak na końcu, kiedy znamy już okoliczności rozegranej tragedii. To wtedy bohaterowie będą musieli zmierzyć się z koniecznością podjęcia decyzji, która zaważy na życiu trzech wdów i na sumieniu tego, który ocalał. I znów wyrazicielką prawdy stanie się Ramona, dziewczyna, która nigdy nie wkomponowała się w społeczność osiedla. I znów okaże się, że prawda możliwa jest tylko po przekroczeniu szlabanu w kierunku zwyczajnego świata.
Polecam tę powieść tym, którzy lubią niespiesznie sączące się akcje, skupienie na psychologii postaci i wnikliwe diagnozy społeczne. Ja lubię, dlatego jestem zadowolona z tego polecenia.