Czytamy w weekend
Piątek, piąteczek, piątunio! Nie ma chyba lepszego czasu niż piątek po południu - kiedy wiadomo, że przez następne dwa dni nic nie trzeba, a wszystko można! Można spać do południa, jeść lody na śniadanie, zapomnieć o obiedzie i czytać, czytać, czytać... Sprawdźcie, co nasza redakcja czyta w weekend.
Zadziwiającą cechę naszej egzystencji stanowi fakt, że żyjemy na planecie, która doskonale podtrzymuje życie, lecz jeszcze lepiej je unicestwia.
Bill Bryson Krótka historia prawie wszystkiego
Miliardy lat temu z małego i bardzo gęstego punktu – osobliwości – wyłonił się Wszechświat. Po bardzo, bardzo, bardzo długim czasie z obłoku materii zaczął formować się nasz Układ Słoneczny, w tym nasza planeta. Potem z powodu kosmicznego wypadku narodził się Księżyc i poszło już z górki. Bakterie, ryby, płazy, dinozaury, w międzyczasie kilka masowych wymierań, pierwsi ludzie... narodziny Billa Brysona. A potem Bill postanowił to wszystko opisać. I tak w ogromnie długiej historii Wszechświata pojawiła się zachwycająca książka - „Krótka historia prawie wszystkiego”.
Jednak to nie jedyna książka Billa Brysona, która ma słowa „krótka” i „historia” w tytule. Kilka tygodni temu odkryłam, że istnieje również „Krótka historia geniuszy” jego autorstwa. Jako że „Krótka historia prawie wszystkiego” zachwyciła mnie błyskotliwością/lekkością pióra/genialnym podejściem do nauki* (*niepotrzebne skreślić), to w najbliższy weekend zamierzam sobie zaaplikować jego kolejną krótką historię.
Tym razem będzie to podróż przez 350 lat niezwykłych odkryć, dziwacznych eksperymentów (Spętać ptaki obciążnikami i sprawdzić, czy latają lepiej na górze [na szczycie góry] czy na dole [u podnóża]) i podejrzanie nienaukowych hipotez (pająk będzie tkwić w zakreślonym rogiem jednorożca okręgu, aż umrze) w wykonaniu członków Towarzystwa Królewskiego. I choć Bill Bryson jest tylko redaktorem książki, to spodziewam się fenomenalnej lektury. Bo w końcu nie z każdej książki dowiemy się, że prowadzono naukowe badania, czy sól morska rzucona na ropuchy zabije je i czy mrówki rodzą się ze swoistych strąków wypełnionych jajami.
Jakoś tak wychodzi, że dobieram sobie lektury geograficznie. Gdy jechałam do Kopenhagi, czytałam „Dziewczynę z portretu”. Teraz jadę do Londynu, to poczytam „Dziewczynę, którą nigdy nie byłam” Caitlin Moran. Swoją drogą: zauważyliście, ile ostatnio wydaje się książek, które zaczynają się od słów: dziewczyna...? W pierwszym odruchu, gdy wydawnictwo wysłało mi informację prasową – oceniłam książkę po okładce. Sami spójrzcie! Wściekły róż! Ale na szczęście zmądrzałam i zaczęłam czytać opis i bio autorki i stwierdziłam, to może być dobre, to może być coś, co mi się spodoba. Tak więc w najbliższy weekend zanurzę się wraz z autorką (brytyjską feministką i felietonistką „Timesa”) i bohaterką w londyńską mgłę i wielkomiejskie podziemie rozbrzmiewające piosenkami My Bloody Valentine, nęcące przygodnym seksem i używkami...
Zbliża się weekend idealny: w prognozach zapowiadany jest deszcz, więc można bez wyrzutów sumienia zaszyć się w domu i czytać. Bardzo zachęcona pozytywnymi opiniami sięgam po Naśladowców, norweskiego dziennikarza Ingara Johnsruda. Ocena 7,09/10 to bardzo wysoki wynik jak na literacki debiut. Czy na scenie pojawia się kolejny mroczny pisarz skandynawskich kryminałów? Odczuwam już pewien przesyt tą kategorią, ale i tak sięgam - to już uzależnienie. Obym tym razem nie przedawkowała.
W najbliższy weekend przede wszystkim dokończę Wszystko, co lśni Eleanor Catton, o której pisałem przed dwoma tygodniami. Do mojego poprzedniego wpisy dodam jedynie, że dziewięćset stron tej powieści, to wspaniała podróż. Gorąco ją polecam.
Wracam jednak teraz do niej z jeszcze jednego powodu. Opasłe dzieło młodej Nowozelandki zostało uhonorowane Nagrodą Bookera. Wyróżnieniem, do którego międzynarodowej edycji została nominowana druga z zaplanowanych przeze mnie lektur.
Dziwna myśl w mej głowie czekała na mnie od grudnia zeszłego roku. To o tyle nietypowe dla mnie, że Orhan Pamuk należy do ścisłego grona moich ulubionych autorów. Wszystkie jego poprzednie książki połykałem od razu, gdy tylko znalazły się w moich rękach. Takimi tytułami jak Nazywam się Czerwień albo Czarna księga, Pamuk tworzy, moim zdaniem, nowy kanon klasyki literatury. Bardzo cenię go za to, że potrafi pisać o romantycznej miłości bez zadęcia. Jego pisarstwo jest sentymentalne, ale nigdy nie przekracza cienkiej granicy dobrego smaku. W swojej twórczości łączy tradycje Europy i Bliskiego Wschodu. Jego książki stanowią dla mnie metaforyczny odpowiednik mostów nad Bosforem, pozwalając na swobodne poruszanie się pomiędzy dwoma, pozornie nieprzystającymi do siebie kulturami. Pojechałem nawet specjalnie do Stambułu w kilka miesięcy po otwarciu zainicjowanego przez Pamuka „Muzeum niewinności", przy ulicy Çukurcuma. To było fenomenalne uczucie, móc „wejść" w tę powieść, fizycznie zanurzyć się w wyobraźni tureckiego noblisty.
Znalezienie się w finałowej szóstce książek nominowanych do Man Booker International Prize 2016 na nowo rozbudziło mój głód jego prozy. Mam co do „Dziwnej myśli..." bardzo wysokie oczekiwania, ale także przyjemne przeczucie, że książka im sprosta.
A co Wy będziecie czytać w weekend?
komentarze [76]
Ja wciąż
Autoterapia. Pokonaj problemy, stres i lęki
Na weekend wybieram Martwe Jezioro i Czy ten rudy kot to pies?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postChoć mój "długi weekend" będzie krótki, to wybieram: To ja, papież Franciszek. Anegdoty o Ojcu Świętym i Hajer jedzie do Dalajlamy
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ja jeszcze czytam i działam z Autoterapia. Pokonaj problemy, stres i lęki
I pewnie tak kilka weekend spędzę... :)
Zakończyłem dzieje Eragona Dziedzictwo. Tom II, tak więc czas na krótką przygodę z Cesarstwem Rzymskim Dzieci Hannibala
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA ja spędzam weekend z Sandersonem, czytając Stop prawa
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Koniec żarcików, zaczynam na poowaaaażnie;
Szczęście w przestrzeniach Banacha M Heller
Dziennik wieku Chrystusowego J.Dehnel
...i trochę swobodniej:
Nic zwyczajnego M.Rusinek
....aż w końcu:
Syn Szpieg Bryan Denson (..bo w spiskową teorię wszystkiego nie wierzę jak diabli, za to w praktykę wręcz przeciwnie)
Zasada równowagi i Ulotna doskonałośc...
Chciałabym skończyć Uciekaj, Króliku i jeśli starczy czasu, zacząć Kolor purpury
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post