Polska Ilustratorka. Rysuje od bardzo dawna, a pierwszą wystawę jej prac zorganizował tata… dla mamy. I choć wernisaż był wielkim wydarzeniem w rodzinie, to już murale młodej artystki wywołały w najbliższych krewnych mieszane uczucia. Obecnie ilustratorka nie musi jednak malować po ścianach: jest dumną właścicielką ogromnego stołu do pracy, na którym można do woli mazać, bazgrać, chlapać, wydzierać i doklejać. Czasem na tym stole rezyduje jej wąsata muza – czarna kotka zwana pieszczotliwie Panią Prezes. Poza malowaniem Marta Kurczewska ogromnie lubi gotować (a zwłaszcza przyprawiać),jeździć na nartach, taplać się w morzu, najlepiej w Wielkich Falach, i w ogóle leniwie spędzać czas. A jeśli nie odpoczywa, to znaczy, że ciężko pracuje…
Właścicielka stołu do malowania z widokiem. Widok, a właściwie okno często bywa zachlapane farbą ale to tylko dodaje mu uroku. Bardzo lubi gadatliwe zwierzęta, uroczych wikingów i zielone curry.
Wtorek to dzień pełen niebezpieczeństw. We wtorki Pani kucharka gotuje zupę jarzynową. Dusia jarzynówkę uwielbia, ale Tomek i Joasia niekoni...
Wtorek to dzień pełen niebezpieczeństw. We wtorki Pani kucharka gotuje zupę jarzynową. Dusia jarzynówkę uwielbia, ale Tomek i Joasia niekoniecznie, bo w środku pływają brukselka i groszek.
No okładce delikatnie stąpa majestatyczny tygrys, a ja zaczynam się zastanawiać, jakie emocje chce przekazać. Nie wygląda dziko, ani groźnie, bije od niego spokój, zmęczenie przeplatane z rezygnacją i cierpieniem. Gdy zaczęliśmy czytać książkę, wszystko stało się jasne.
Tigre, który początkowo jest gwiazdą cyrku Paradiso nie jest bezmyślnym zwierzakiem, dla którego wszystko jest obojętne i który będzie skakał na każde uderzenie bata. Jego emocje i przemyślenia poznajemy od pierwszych stron i towarzyszymy im do samego końca, bo to historia przedstawiona z perspektywy tygrysa, który zostaje sprzedany, by zostać nielegalnie wywiezionym za granicę.
Nieszczęsna tułaczka, jakże dramatyczna w skutkach jest zarówno początkiem nowej historii. Jednak zanim ona się rozpoczęła odebrało nam mowę, jakbyśmy minutą ciszy chcieli okazać należny szacunek.
Inspiracją do powstania książki były prawdziwe wydarzenia, czyli zatrzymanie nielegalnego transportu tygrysów. Autor dał tej historii głos, który uświadamia czytelnika, jakie skutki niosą ze sobą takie działania. Nie jest to głos reporterów, ale zwierzęcia, która poniosło największą stratę.
Poetycka, bolesna, wymowna. Doskonale komponujące się z opowieścią ilustracje dodają głębi i poruszają.
Całość jest smutna, ale płynie powoli ku nadziei i wolności. To jedna z tych książek, które zmuszają do refleksji, nie bawi, ale uczy, uwrażliwia, a takie książki też są potrzebne.
W naszym przypadku sześciolatek nie wszystko rozumiał, zatem rozmawialiśmy i tłumaczyliśmy. Książkę polecałabym jednak starszym dzieciom.
Rewelacyjna książka, jednocześnie ciepła, zabawna choć poruszająca trudny temat, ma też piękne ilustracje. Świetny punkt wyjścia do rozmów z dzieckiem o wykluczeniu z grupy, kłamstwie, zaufaniu, o tym, co się dzieje, gdy ich zabraknie, a co najważniejsze jak im przeciwdziałać. Przekaz "nie karmić trolli" jest bardzo aktualny również dla dorosłych! Więcej takich książek!