Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jest taki typ filmu, który występuje w przyrodzie w okolicach sezonu nagród - smutnego filmu osadzonego w realiach historycznych, pełnego wszelkiego rodzaju kulturowych przywłaszczeń, pełnego białych aktorów grających role niebiałych postaci. Ten typ filmu nazywa się Oscar bait, a ta książka jest jego literackim odpowiednikiem.

Oczywiście nie mam tu na myśli tego, że ta książka została napisana z myślą o nagrodzie, jednak czytając nią odniosłem nieodparte wrażenie, że gdzieś ten schemat już widziałem. Biedna dziewczynka zostaje poddana wielu próbom, by wreszcie dotrzeć na szczyt. Cały świat sprzysięga się przeciw niej. Każdy czeka tylko na swoją kolej, by sprawić jej przykrość. Tym razem jednak, aby trochę zamieszać formułą, zmieniamy setting na Japonię w I połowie XX wieku.

Boli mnie to trochę, gdyż widać, że autor włożył sporo czasu i energii, aby poprawnie oddać ducha czasu. Skrupulatnie odtworzył na kartach powieści ceremonie i wierzenia tamtejszej ludności. Szkoda zatem, że wrażenie o tej książce zatrze się najdalej za 2-3 miesiące.

Jest taki typ filmu, który występuje w przyrodzie w okolicach sezonu nagród - smutnego filmu osadzonego w realiach historycznych, pełnego wszelkiego rodzaju kulturowych przywłaszczeń, pełnego białych aktorów grających role niebiałych postaci. Ten typ filmu nazywa się Oscar bait, a ta książka jest jego literackim odpowiednikiem.

Oczywiście nie mam tu na myśli tego, że ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To ja może zacznę od żartu. 'Mgły Avalonu' to najcięższa lektura jaką przeczytałem w tym roku. Książka waży ponad 1,5 kg i całe szczęście, że dzięki pracy zdalnej nie musiałem jej czytać w tramwaju.

W ten oto mało płynny sposób przejdę do odwiecznego pytania: 'czy książki mogą być zbyt długie' i po raz kolejny odpowiem, że tak, mogą. Uważam, że wybitnie ciężko jest napisać powieść, która przez 1300+ stron będzie w stanie utrzymać czytelnika w stanie ekscytacji i niestety, ta książka tego nie potrafi, choć bardzo się stara. Bardzo doceniam zamysł autorki, czyli pokazanie mitów arturiańskich z 'ludzkiej' strony. Cieszy mnie, że postaci kobiece nie są dwuwymiarowe i z czystą przyjemnością przeczytałem wreszcie powieść, która otwarcie mówi o trudnych, bądź co bądź, tematach seksu i religii. Niestety, przez co najmniej połowę czasu miałem wrażenie, że fabuła wręcz omija czytelnika. O ile rozumiem, że zabieg ten jest celowy, że dzięki temu czytelnik dostaje wgląd w życie dworskie wczesnego średniowiecza, jednak pozostawia też dość spory niedosyt.

Nie chcę przez to powiedzieć, że 'Mgły Avalonu' są powieścią złą. Lekkie pióro autorki sprawia, że nawet największe dłużyzny byłem w stanie przyswoić dość sprawnie, a dzięki wielowymiarowej konstrukcji postaci byłem w stanie wyobrazić je sobie głębiej niż to, w jaki sposób zostały opisane. Jeśli miałbym jednak zastanowić się nad tym, komu tę powieść mogę polecić, odpowiedziałbym że nie wiem, bo na pewno nie każdemu. Przynajmniej dopóki nie wyjdzie wersja 'abridged'.

To ja może zacznę od żartu. 'Mgły Avalonu' to najcięższa lektura jaką przeczytałem w tym roku. Książka waży ponad 1,5 kg i całe szczęście, że dzięki pracy zdalnej nie musiałem jej czytać w tramwaju.

W ten oto mało płynny sposób przejdę do odwiecznego pytania: 'czy książki mogą być zbyt długie' i po raz kolejny odpowiem, że tak, mogą. Uważam, że wybitnie ciężko jest napisać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Kochanica Francuza' była jedną z pozycji na liście lektur na moich studiach. Nie przeczytałem jej wtedy oczywiście, gdyż miałem ewidentnie ciekawsze rzeczy na głowie (znając mnie było to mocno związane z imprezami, graniem w gry fabularne i generalnie z rzeczami jak najmniej związanymi ze studiami), tak więc po latach powoli nadrabiam zaległości.

Przedstawiana jako przykład brytyjskiego postmodernizmu, 'Kochanica' jest powieścią wiktoriańską w przebraniu. Fabuła opowiada o dość ubogim arystokracie z wyższych sfer, który zaręczony z córką bogatego kupca (rzecz dość źle widziana w wiktoriańskim społeczeństwie) poznaje młodą guwernantkę. Guwernantka ta uważana jest za oszalałą z tęsknoty za swoim francuskim marynarzem, który lata temu skradł jej serce, a następnie złamał okrutnie. Książka opowiada o rozterkach sercowych młodego kawalera, jak również w dość brutalny sposób przedstawia konsekwencje jego działań. Jak do tej pory odhaczamy wszystkie elementy powieści wiktoriańskiej z listy. Gdzie jest zatem ten cały postmodernizm?

Ano doszukać się go możemy z narracji. Narrator w książce pochodzi ewidentnie z czasów autora (czyli dokładnie sto lat po wydarzeniach opisanych w powieści). Ma dostęp do współczesnej autorowi wiedzy, zna wydarzenia historyczne, które nastąpiły po opisanych wydarzeniach. Narrator oferuje czytelnikowi dogłębną niekiedy analizę zachowań bohaterów z uwzględnieniem współczesnej autorowi wiedzy. Co więcej, im bardziej zbliżamy się do zakończenia, tym bardziej autor ingeruje w zachowania bohaterów, kończąc na tym, że sam w powieści się pojawia.

Na osobne wspomnienie zasługuje również zakończenie powieści. Autor przedstawia nam dwie alternatywne wersje zakończenia nie sugerując do końca które z nich jest zakończeniem właściwym (a przynajmniej ja uważam, że żadne z nich jest tym właściwym i żadne stosy stron zapisanych analizą literacką nie sprawią, że będę uważał inaczej). W obecnych czasach nie jest to może wybitnie innowacyjne podejście, szczególnie w dobie rozrywki interaktywnej, jednak przypominam, że książka została napisana w latach 60-tych.

Dla kogo zatem jest ta książka? Szczególnie polecam ją osobom zainteresowanym czasami wiktoriańskimi. Jest świetnym studium zachowań społecznych i pokazuje jak bardzo powieść zmieniła się jako medium przez te 100 lat.

'Kochanica Francuza' była jedną z pozycji na liście lektur na moich studiach. Nie przeczytałem jej wtedy oczywiście, gdyż miałem ewidentnie ciekawsze rzeczy na głowie (znając mnie było to mocno związane z imprezami, graniem w gry fabularne i generalnie z rzeczami jak najmniej związanymi ze studiami), tak więc po latach powoli nadrabiam zaległości.

Przedstawiana jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po „Domie na Wyrębach” miałem efekt „wow”, którego tutaj zdecydowanie zabrakło. Może bohaterowie mi nie podeszli. Może nie do końca rozumiałem ich motywacje. A może to było zupełnie coś innego. Jakkolwiek pozytywnie nie mogę ocenić settingu (który jest naprawdę prześwietny), tak było w tej książce coś, co sprawiało, że nie czytałem jej z zapartym tchem. A szkoda, bo tom pierwszy skończył się cliffhangerem...

Po „Domie na Wyrębach” miałem efekt „wow”, którego tutaj zdecydowanie zabrakło. Może bohaterowie mi nie podeszli. Może nie do końca rozumiałem ich motywacje. A może to było zupełnie coś innego. Jakkolwiek pozytywnie nie mogę ocenić settingu (który jest naprawdę prześwietny), tak było w tej książce coś, co sprawiało, że nie czytałem jej z zapartym tchem. A szkoda, bo tom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Poznawać Murakamiego zacząłem od jego raczej mniej 'mainstreamowych' utworów, więc w momencie gdy przerzuciłem się na te bardziej znane, typu 'Norwegian Wood', czegoś zaczęło mi brakować. Czegoś, co trudno do końca zdefiniować, a co sprowadza się mniej więcej do poczucia, że główny bohater jest jedyną magiczną postacią w nudnym, współczesnym świecie. 'Pinball, 1973' sprawiło, że odkryłem to na nowo.

Poznawać Murakamiego zacząłem od jego raczej mniej 'mainstreamowych' utworów, więc w momencie gdy przerzuciłem się na te bardziej znane, typu 'Norwegian Wood', czegoś zaczęło mi brakować. Czegoś, co trudno do końca zdefiniować, a co sprowadza się mniej więcej do poczucia, że główny bohater jest jedyną magiczną postacią w nudnym, współczesnym świecie. 'Pinball, 1973'...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która traktuje o niebywale interesujących aspektach życia w Japonii, a której jednocześnie udaje się unikać mówienia o Japonii. Niebywałe jest to, że autor mając mnóstwo zgromadzonego materiału i potencjal, by zrobić z tej pozycji biblię polskich weeaboo zrobił z niej książkę o sobie. Możliwe, że tak miało być, nie wiem. Muszę jednak przyznać, że lekki styl i dobra struktura (idealne 20 stron przed snem) sprawia, że czyta się przyjemnie.

Nic mądrzejszego nie wymyślę.

Książka, która traktuje o niebywale interesujących aspektach życia w Japonii, a której jednocześnie udaje się unikać mówienia o Japonii. Niebywałe jest to, że autor mając mnóstwo zgromadzonego materiału i potencjal, by zrobić z tej pozycji biblię polskich weeaboo zrobił z niej książkę o sobie. Możliwe, że tak miało być, nie wiem. Muszę jednak przyznać, że lekki styl i dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy miałem jakieś 13 lat i czytałem 'Starego człowieka i morze' jako lekturę w szkole, nawet przez myśl by mi nie przeszło, że kiedykolwiek będę czytał Hemingwaya dla przyjemności. I oto jestem ja, 20 lat później odkładam 'Słońce też wschodzi' na półkę z błogim uśmiechem na twarzy.

Początki były trudne. Epizod paryski wprowadza postaci, które nie mają większego wpływu na fabułę, a tych którzy są dla niej istotni pokazuje w codziennych, nieciekawych sytuacjach. Wszystko jednak zmienia się gdy tylko bohaterowie opuszczają Paryż by udać się do Hiszpanii, która będąc oczkiem w głowie pisarza jawi się jako miejsce pełne kolorów, zabawy i pijaństwa. Hemingway kontrastuje powolne i stabilne życie w Paryżu z frywolną pampeluńską fiestą.

Bohaterowie, po ich paryskiej prezentacji, rozwijają skrzydła gdy tylko Paryż opuszczają. Jake, protagonista i jednocześnie uosobienie autora, wydaje się jedynie marionetką w działaniach innych bohaterów, w szczególności Brett, femme fatale sprowadzającej nieszczęścia na każdego mężczyznę, z jakim wchodzi w bliższy kontakt.

Chciałbym móc dać tej notce jakieś jednoznaczne zakończenie, które mówi, że 'Słońce też wschodzi' jest obowiązkową pozycją dla wszystkich miłośników literatury. Powieść kierowana jest jednak do specyficznych odbiorców. Odbiorców wrażliwych i takich, którzy w książkach poszukują czegoś więcej niż wartkiej fabuły i zapierającej dech w piersiach akcji.

Gdy miałem jakieś 13 lat i czytałem 'Starego człowieka i morze' jako lekturę w szkole, nawet przez myśl by mi nie przeszło, że kiedykolwiek będę czytał Hemingwaya dla przyjemności. I oto jestem ja, 20 lat później odkładam 'Słońce też wschodzi' na półkę z błogim uśmiechem na twarzy.

Początki były trudne. Epizod paryski wprowadza postaci, które nie mają większego wpływu na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czym charakteryzuje się dobra książka? Dobrze zarysowaną fabułą? Ciekawie nakreślonymi postaciami? Szeroko pojętym 'dobrym pomysłem'? Tak, tak i tak. Co znajdziemy tutaj? Tylko to ostatnie. I masę mechaniki orbitalnej.

'7EW' przytłacza swoim rozmiarem, co nie zawsze wychodzi na minus, jednak w tym przypadku owszem. Książka składa się z trzech części, z czego tylko pierwsza tak naprawdę była ciekawa (druga była dołująca, a trzecia niepotrzebna). Kolejne rozdziały były rozdmuchane nużącymi, wielostronnicowymi opisami zagadnień mechanicznych, które wyglądały jakby były wyjęte wprost z podręczników fizyki. Najbardziej, oprócz czytelnika oczywiście, cierpieli na tym bohaterowie, którzy nie za bardzo mieli miejce, by rozwinąć skrzydła.

Nawiązując do bohaterów, jak i generealnie do ludzkości przedstawionej w 7Ewach, autorowi udało się stworzyć cały świat zaludniony osobami z zespołem Aspergera. Stoicyzm i opanowanie, z jakim wszyscy przyjęli zbliżający się koniec świata są godne podziwu, co prawda, jednak brak wyższych emocji sprawia, że absolutnie żadna z postaci nie jest wiarygodna. Często miałem wręcz wrażenie, że zachowania bohaterów są wprost przeciwne do tego, jak taka osoba zachowałaby się w rzeczywistości (vide Sean Probst, multimiliarder, który zamiast wybudować sobie wygodną willę na orbicie postanawia ratować ludzkość).

Skąd więc tak wysoka ocena? Ponieważ pomimo oderwania od rzeczywistości, wciąż mamy do czynienia z ciekawym przedstawieniem końca świata. Widzimy wolę przetrwania tych wszystkich papierowych ludzików i, co chyba najważniejsze, do końca jesteśmy trzymani w niepewności odnośnie tego czy całe przedsięwzięcie zakończy się powodzeniem.

Nie mogę polecić tej książki każdemu. Sądzę, że wielu czytelników poległo, zanudziło się, lub po prostu nie zrozumiało sporej części utworu. Przyznam jednak, że ciekawa wizja świata przed, w trakcie, i po apokalipsie jest warta zmierzenia się z tą bestią. Nie jest to może najlepszy traktat z dziedziny socjologii, ale przynajmniej mechanika orbitalna się zgadza.

Czym charakteryzuje się dobra książka? Dobrze zarysowaną fabułą? Ciekawie nakreślonymi postaciami? Szeroko pojętym 'dobrym pomysłem'? Tak, tak i tak. Co znajdziemy tutaj? Tylko to ostatnie. I masę mechaniki orbitalnej.

'7EW' przytłacza swoim rozmiarem, co nie zawsze wychodzi na minus, jednak w tym przypadku owszem. Książka składa się z trzech części, z czego tylko pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tom piąty redukuje odrobinę skalę całej serii, a szkoda. Zawiodłem się odrobinę 'powrotem na własne podwórko', jednak nie zmienia to faktu, że Expanse dalej jest dobrym kawałkiem space opery.

Tom piąty redukuje odrobinę skalę całej serii, a szkoda. Zawiodłem się odrobinę 'powrotem na własne podwórko', jednak nie zmienia to faktu, że Expanse dalej jest dobrym kawałkiem space opery.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mocne, subiektywne spojrzenie na Amerykę lat 60 i 70. Od hippisów przez upadek demokracji pod egidą Nixona na osobistych przygodach Thompsona z narkotykami kończąc, 'The Great Shark Hunt' pokazuje nam to, czego amerykańska kultura popularna pokazać nam nie chciała - brud, korupcję i kapitalistyczne wypaczenie amerykańskiego snu.

Artykuły różnią się między sobą poziomem, co prawda, ale każdy z nich daje nam dokładny ogląd na sprawę, którą się zajmuje. Momentami bywa ciężko (dlatego też przeczytanie tego tytułu zajęło mi szmat czasu), jednak odkładam tę książkę na półkę z olbrzymim poczuciem satysfakcji i wrażeniem, że godziny lektury nie poszły na marne.

Jednym zdaniem - kawał dobrego gonzo.

Mocne, subiektywne spojrzenie na Amerykę lat 60 i 70. Od hippisów przez upadek demokracji pod egidą Nixona na osobistych przygodach Thompsona z narkotykami kończąc, 'The Great Shark Hunt' pokazuje nam to, czego amerykańska kultura popularna pokazać nam nie chciała - brud, korupcję i kapitalistyczne wypaczenie amerykańskiego snu.

Artykuły różnią się między sobą poziomem, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po dwóch słabszych (niewiele, ale wciąż) tomach przyszedł czas na powrót do formy. Tak dobrego westernu w kosmosie nie doświadczyłem od czasów Firefly'a.

Po dwóch słabszych (niewiele, ale wciąż) tomach przyszedł czas na powrót do formy. Tak dobrego westernu w kosmosie nie doświadczyłem od czasów Firefly'a.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, to jest tych parę godzin mojego życia, których nigdy nie odzyskam...

Cóż, to jest tych parę godzin mojego życia, których nigdy nie odzyskam...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W telegraficznym skrócie: czy 'Caliban's War' jest dobre? Tak. Czy jest lepsze niż 'Leviathan Wakes'? Nie. Czemu? Bo dodanie dodatkowych 2 POV characters rozrzedziło narrację, przez co na większej ilości stron mamy mniej treści. Nazywam to syndromem Pieśni Lodu i Ognia.

To wciąż dobry kawał twardego sci-fi/space opery. Po prostu wymaga od uczestnika odrobinę więcej cierpliwości.

W telegraficznym skrócie: czy 'Caliban's War' jest dobre? Tak. Czy jest lepsze niż 'Leviathan Wakes'? Nie. Czemu? Bo dodanie dodatkowych 2 POV characters rozrzedziło narrację, przez co na większej ilości stron mamy mniej treści. Nazywam to syndromem Pieśni Lodu i Ognia.

To wciąż dobry kawał twardego sci-fi/space opery. Po prostu wymaga od uczestnika odrobinę więcej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pisanie o tym, dlaczego 'Imię róży' jest dobrą książką można porównać do pisania o zaletach oddychania. Jest dobrze skonstruowana, ma zapadających w pamięć bohaterów i jest przepełniona symboliką. Nie wiem, czy potrzeba mówić coś więcej. Pozycja zdecydowanie obowiązkowa.

Pisanie o tym, dlaczego 'Imię róży' jest dobrą książką można porównać do pisania o zaletach oddychania. Jest dobrze skonstruowana, ma zapadających w pamięć bohaterów i jest przepełniona symboliką. Nie wiem, czy potrzeba mówić coś więcej. Pozycja zdecydowanie obowiązkowa.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Głos Boga' jest jedną z najgorszych książek jakie w życiu wpadły mi w ręce i dlatego uważam, że każdy powinien ją przeczytać. Serio! Nawet nie wiem od czego zacząć! Fabuła nie trzyma się kupy, językowe potworki walczą ze sobą zaciekle o dominację przez całą długość książki, a do tego żadnego z bohaterów nie da się zapamiętać na dłużej niż 30 stron (oprócz Dolsilwy, który nie tyle jest podobny do Jaskra, co de facto JEST Jaskrem). Do tego doliczmy pseudofilozoficzne tyrady bohaterów, które ciągną się w nieskończoność, cytaty z dzieł całkiem autentycznych (próba postmodernistycznej intertekstualności, albo pochwalenia się znajomością wyżej wymienionych) czy fakt, że jest to po prostu Nowy Testament z pozmienianymi imionami i powykręcaną kolejnością...

Ech. Jak za 10 lat ta książka nie trafi na listę lektur to będę mocno zawiedziony.

'Głos Boga' jest jedną z najgorszych książek jakie w życiu wpadły mi w ręce i dlatego uważam, że każdy powinien ją przeczytać. Serio! Nawet nie wiem od czego zacząć! Fabuła nie trzyma się kupy, językowe potworki walczą ze sobą zaciekle o dominację przez całą długość książki, a do tego żadnego z bohaterów nie da się zapamiętać na dłużej niż 30 stron (oprócz Dolsilwy, który...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Civil War Steve McNiven, Mark Millar
Ocena 7,1
Civil War Steve McNiven, Mark...

Na półkach: ,

Widziałeś film? Podobał Ci się? Chcesz zobaczyć na podstawie czego został nakręcony? Czeka Cię niespodzianka. Komiks i film to dwie zupełnie różne historie. Osoby, które czytały komiksy Marvela wcześniej zapewne wiedziały to już od dłuższego czasu, jednak przyznam, że spodziewałem się po komiksie czegoś zupełnie innego. Czegoś bardziej rozrywkowego. Zamiast tego dostałem poważną, dorosłą powieść graficzną pełną mroku, nienawiści i złych decyzji. Nie zmienia to faktu, że jest to jeden z dwóch najlepszych komiksów jakie czytałem i polecam gorąco.

Widziałeś film? Podobał Ci się? Chcesz zobaczyć na podstawie czego został nakręcony? Czeka Cię niespodzianka. Komiks i film to dwie zupełnie różne historie. Osoby, które czytały komiksy Marvela wcześniej zapewne wiedziały to już od dłuższego czasu, jednak przyznam, że spodziewałem się po komiksie czegoś zupełnie innego. Czegoś bardziej rozrywkowego. Zamiast tego dostałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałbym powiedzieć, że bawiłem się dobrze czytając tę książkę, jednak 'bawić się' nie odda zbyt dobrze tego, jak ją odebrałem. Byłem przerażony. A biorąc pod uwagę do czego zmierza nasz kraj, jestem przerażony tym bardziej.

Chciałbym powiedzieć, że bawiłem się dobrze czytając tę książkę, jednak 'bawić się' nie odda zbyt dobrze tego, jak ją odebrałem. Byłem przerażony. A biorąc pod uwagę do czego zmierza nasz kraj, jestem przerażony tym bardziej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ocena mocno uśredniona. Części składowe następujące:

1. Wydanie: * * * *

Zacznijmy od tego, że książka próbuje ze sobą 'ożenić' dwa zupełnie różne style pisania autorki, przez co w efekcie końcowym dostajemy coś, co można porównać do dania składającego się ze spaghetti i frytek. Osobno są to całkiem smaczne rzeczy i mógłbym je jeść na każdy obiad, jednak razem jakoś tak do siebie nie pasują.

Co więcej, grafika na okładce sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z twardym science fiction. Otóż nie, nie mamy. Nie mamy za bardzo do czynienia z science fiction, o hard sci fi nie wspominając. Poczułem się odrobinę oszukany.

Na koniec powiem parę niezbyt miłych słów o korekcie, która, mam przynajmniej taką nadzieję, była na urlopie wtedy, gdy trzeba było sprawdzić błędy i literówki w książce. Tak więc jeden z bohaterów był, na przykład, ‘czymany’ w więzieniu. Boli, ale to była chyba rzecz normalna w książkach niewielkich wydawnictw z początku lat ’90 tych.

2. Nowa Atlantyda * * * * * *

Rzadko mi się zdarza do tego przyznać, ale tym razem muszę to zrobić dla czystego sumienia: nie zrozumiałem w pełni tego opowiadania. Nie jestem w stu procentach pewny co autorka miała na myśli. Czy chodziło o to, że totalitaryzm jest zły? O to, że globalne ocieplenie będzie miało tragiczne skutki? Że początek i koniec są tylko wytworami ludzkiej wyobraźni? Nie wiem.

Trzeba jednak przyznać, że bardzo dobrze mi się owo opowiadanie czytało. Z jednej strony podniosłe, pełne symboliki. Z drugiej bardzo przyziemne, trochę orwellowskie. Niestety wygląda, jakby było niedokończone. A szkoda. Bo zapowiadało się naprawdę dobrze.

3. Zewsząd bardzo daleko * * * * * * * *

Okazało się, że to właśnie tutaj kryła się ta dobra część książki. ‘Zewsząd bardzo daleko’ jest to nowela, która nie ma z science fiction zupełnie nic wspólnego. Jest to krótka opowieść o trudnej, nastoletniej miłości, tak jeszcze niewinnej, a jednocześnie tak bardzo dojrzałej.

Nie ukrywam, że bardzo sympatyzuję z bohaterami nowelki i że znajduję (możliwe, że na siłę) wiele cech wspólnych z nimi. Bardzo żałuję, że nie przeczytałem tego mając tych kilkanaście lat mniej. Sądzę, że pomogłoby mi to rozwiązać bezboleśnie parę konfliktów w moim życiu.


Podsumowując: czy książka warta jest czytania? Tak. Czy koniecznie to wydanie? Nie. Polecam bardzo gorąco, jednak w miarę możliwości, poszukajcie innych zbiorów, gdzie te opowiadania występują.

Ocena mocno uśredniona. Części składowe następujące:

1. Wydanie: * * * *

Zacznijmy od tego, że książka próbuje ze sobą 'ożenić' dwa zupełnie różne style pisania autorki, przez co w efekcie końcowym dostajemy coś, co można porównać do dania składającego się ze spaghetti i frytek. Osobno są to całkiem smaczne rzeczy i mógłbym je jeść na każdy obiad, jednak razem jakoś tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dogłębna, mało subtelna, a czasem wręcz brutalna podróż wgłąb zbiorowego umysłu zmotoryzowanych amerykańskich barbarzyńców.

Wraz z autorem wnikamy w szeregi Hell's Angels by przez parę miesięcy obserwować ich zachowania, badać motywy, którymi się kierują i, co najważniejsze, dowiedzieć się, czy rzeczywiście zasługują na miano barbarzyńców.

Książka obfituje w opisy brutalnych wydarzeń, alkoholowych libacji i narkotykowych jazd. Thompson robi wszystko, by przybliżyć nam punkt widzenia motocyklistów. Jednocześnie udaje mu się ominąć wartościowania ich w jakikolwiek sposób. Nie miałem wrażenia, że ich czyny są usprawiedliwiane. Ocenę pozostawiono czytelnikowi.

Podsumuję książkę krótkim zdaniem: robi wrażenie. Bohaterów możesz podziwiać, lub nimi gardzić, jednak nie przejdziesz obok książki obojętny.

Dogłębna, mało subtelna, a czasem wręcz brutalna podróż wgłąb zbiorowego umysłu zmotoryzowanych amerykańskich barbarzyńców.

Wraz z autorem wnikamy w szeregi Hell's Angels by przez parę miesięcy obserwować ich zachowania, badać motywy, którymi się kierują i, co najważniejsze, dowiedzieć się, czy rzeczywiście zasługują na miano barbarzyńców.

Książka obfituje w opisy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótki zbiorek opowiadać. Jak bywa w takich przypadkach mamy do czynienia z różnym poziomem. Mamy świetne i mamy przeciętne. Mamy zaskakujące i mamy takie, które od pierwszej strony mówią nam jak się skończą. Czytałem lepsze i gorsze książki Murakamiego.

Podsumowując, książka jako całość nie wyróżnia się z tłumu. Ani na lepsze, ani na gorsze.

Krótki zbiorek opowiadać. Jak bywa w takich przypadkach mamy do czynienia z różnym poziomem. Mamy świetne i mamy przeciętne. Mamy zaskakujące i mamy takie, które od pierwszej strony mówią nam jak się skończą. Czytałem lepsze i gorsze książki Murakamiego.

Podsumowując, książka jako całość nie wyróżnia się z tłumu. Ani na lepsze, ani na gorsze.

Pokaż mimo to