-
Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać312
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Biblioteczka
Bardzo cenna książeczka, w pewnym sensie bardzo Hellerowska – autor splata w niej wszystkie główne obszary swojej działalności, czyli fizykę z kosmologią, filozofię, teologię i historie – a może po prostu historię – tych dyscyplin. Nie jest systematyczną, wyczerpującą rozprawą, która mogłaby służyć za kurs, ale jest cennym zastrzykiem erudycji i dla laików tych dziedzin, i dla ekspertów, którzy chcą coś odświeżyć i uzupełnić, np. swój arsenał materiałów do polecania. Trudno wskazać temat przewodni, ale najbliższe temu są dwa pojęcia związane wprost z tytułem – zasada względności oraz zasada kopernikańska. Tej drugiej autor dotyka w obu jej znaczeniach – i ogólnego postulatu przeciętności Ziemi, i zasady kosmologicznej. Oprócz popisów erudycji, np. wzmianek niszowej literatury XVII-wiecznej i twierdzenia Schura, są też oryginalne hipotezy autora, np. o przyczynach spadku religijności w ostatnich stuleciach, zwłaszcza wśród uczonych.
Bardzo cenna książeczka, w pewnym sensie bardzo Hellerowska – autor splata w niej wszystkie główne obszary swojej działalności, czyli fizykę z kosmologią, filozofię, teologię i historie – a może po prostu historię – tych dyscyplin. Nie jest systematyczną, wyczerpującą rozprawą, która mogłaby służyć za kurs, ale jest cennym zastrzykiem erudycji i dla laików tych dziedzin, i...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-30
Krótko, rzeczowo i aktualnie – jest np. o odkryciu cząstki Higgsa w 2012 roku i fal czasoprzestrzeni w 2016. Dlatego spodobało mi się bardziej niż inne książki tego autora; możliwe, że umieściłbym to na liście kilku najbardziej priorytetowych publikacji popularnofizycznych, zaraz po dziełach Ledermana, Hellera i Lemonsa. Zostaje jednak niedosyt; w tej książeczce można by zmieścić więcej informacji historycznych, np. w formie kalendarium. Autor pewnie był na to za bardzo zabiegany, ale współautor-komentator mógłby to uzupełnić. Brakuje też skorowidzu (indeksu). Liczę na nowe, bardziej wyczerpujące wydanie, wspominające też o zdjęciach czarnych dziur z 2019 roku i o Nagrodzie Nobla z 2020.
Krótko, rzeczowo i aktualnie – jest np. o odkryciu cząstki Higgsa w 2012 roku i fal czasoprzestrzeni w 2016. Dlatego spodobało mi się bardziej niż inne książki tego autora; możliwe, że umieściłbym to na liście kilku najbardziej priorytetowych publikacji popularnofizycznych, zaraz po dziełach Ledermana, Hellera i Lemonsa. Zostaje jednak niedosyt; w tej książeczce można by...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-13
Książkę zrozumiałem tylko częściowo, ale i tak trochę z niej wyniosłem. Przypomina o inspiracji Einsteina myślą Ernsta Macha i o zmaganiach tego pierwszego z kosmologią – czemu wprowadził stałą kosmologiczną, czemu się z niej wycofał i dlaczego popierał modele Wszechświata zamknięte przestrzennie. Książka wydaje się cennym uzupełnieniem dla ludzi zaznajomionych z podstawami ogólnej teorii względności, do których mam nadzieję kiedyś dołączyć – a wtedy może wrócę do tego dziełka.
Książkę zrozumiałem tylko częściowo, ale i tak trochę z niej wyniosłem. Przypomina o inspiracji Einsteina myślą Ernsta Macha i o zmaganiach tego pierwszego z kosmologią – czemu wprowadził stałą kosmologiczną, czemu się z niej wycofał i dlaczego popierał modele Wszechświata zamknięte przestrzennie. Książka wydaje się cennym uzupełnieniem dla ludzi zaznajomionych z podstawami...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-11
Nie żałuję, że to przeczytałem. Prawdopodobnie będę to jeszcze cytował, wracał myślami do tej lektury i nieświadomie działał pod jej wpływem. Komu ją polecam, a komu odradzam? To skomplikowane.
Na pierwszy rzut oka książka wydaje się do bólu wtórna; jeszcze jedna książka popularna o kwantach i teorii względności. Serio? Po dziesiątkach innych, na różnym poziomie trudności? Czy to jest wypracowanie obowiązkowe dla fizyka, jak streszczenie swoich wakacji we wrześniu na lekcjach języka ojczystego albo obcego? Dlatego nie spodziewałem się dużo nowości.
Mimo to pozytywnie się zaskoczyłem. W przypadku szczególnej teorii względności autor wspomina np. o hiperbolicznym obrocie czasoprzestrzeni Minkowskiego, który znałem, ale który zwykle pojawia się w bardziej technicznych kursach. Przez to laik może dowiedzieć się stąd czegoś, czego nie dowie się z innych źródeł tego typu. Przy kwantach Pan Dragan zaczyna w sposób, który uważam za optymalny – od interferometru Macha–Zehndera, podobnie jak na swoim wykładzie dla TEDx. Mimo wielu zalet ta droga wykładu jest chyba dość rzadka i widziałem ją głównie u Penrose'a.
Autor podaje też dużo informacji, które są popularyzowane dość rzadko, jak:
1) nieortodoksyjne interpretacje STW i kwantów, próbujące je wiązać, trochę jak tzw. interpretacja transakcyjna,
2) kwantowa teoria pola,
3) opisywana przez nią kwantowa próżnia,
4) hipoteza Wheelera, że każda cząstka elementarna istnieje w tylko jednym egzemplarzu, a także kontrargument Feynmana z asymetrii materii i antymaterii,
6) kosmologiczne hipotezy zamkniętej przestrzeni, a nawet zamkniętego czasu,
7) nienazwany w tekście efekt Casimira,
8) efekt Unruha i to, jak frapował Feynmana,
9) problemy dużo bardziej przyziemne i szkolne, którymi przecież też się zajmuje fizyka; jak np. stabilność roweru i motocykla, łatwość kolarstwa w stosunku do chodzenia i biegania, porównanie chodu mrówki i człowieka itd. Autor opowiadał o tym w jednym wykładzie świątecznym na FUW.
Są też świeże wiadomości z tego frontu umysłowego:
1) splątanie próżni,
2) odsłanianie go we wnękach rezonansowych,
3) to, jak efekt Unruha niszczy zegary doskonałe.
Ta książka jest też bardzo osobista. Autor prawie popisuje się swoimi wspomnieniami z czasów szkoły, studiów i doktoratu; wspomina o swoich zajęciach mało związanych z fizyką, jak komponowanie muzyki, hakerstwo, hipnoza, fotografia i snowboard. Do tego chętnie pisze o swoich poglądach, czasem kontrowersyjnych i surowych, np. o religii, filozofii, prawach autorskich, świadomości maszyn, życiu pozaziemskim i nie tylko. Styl bardzo przypomina Richarda Feynmana i nic dziwnego, że niektóre nagłówki porównywały Dragana do tego amerykańskiego celebryty.
Niestety są też minusy, a sumienie każe mi je wspomnieć. Nie chodzi tu tylko o moje subiektywne zdanie na tematy, w których Dragan zabierał głos.
1) W paru miejscach jest ryzyko nieporozumień, np. historycznych, kiedy opisuje problemy scholastyków – wbrew mitom dobrze wiedzących o kulistości Ziemi, gdybających m.in. o tym, o czym gdybają maturzyści z fizyki i studenci pierwszych lat, czyli o wrzucaniu rzeczy przez tunel do samego środka Ziemi.
2) Wspomniałem już, że efekt Casimira nie ma podanej nazwy, co może trochę utrudnić wyszukiwanie dalszych informacji i zapamiętanie.
3) Nie ma żadnych przypisów i źródeł, a one są bardzo cenne przy różnych cytatach i anegdotach. Historia fizyki jest pełna mitologii; na szczęście autor nie wpada w żadną ze znanych pułapek.
4) Wydanie nie ma indeksu (skorowidzu), tzw. żywej paginacji ani numeracji rozdziałów. Nie kompensuje tego zakładka doczepiona w pakiecie.
Na osłodę muszę pochwalić niektóre fragmenty. Np. słusznie krytykuje niektóre opinie Hawkinga, jak skompromitowane słowa o niedługim ukończeniu fundamentów fizyki. Bardzo dobrze porównuje to do opinii niektórych fizyków z końca XIX w. i z lat 30., a także z dużo ostrożniejszymi wypowiedziami Newtona.
Podsumowując: komu polecam, a komu odradzam? Trudno powiedzieć. Przyda się ludziom na najróżniejszym poziomie znajomości fizyki. Laikom może gdzieniegdzie namącić w głowach i zbałamucić, ale chyba nie więcej niż inne znane mi książki tego typu.
Nie żałuję, że to przeczytałem. Prawdopodobnie będę to jeszcze cytował, wracał myślami do tej lektury i nieświadomie działał pod jej wpływem. Komu ją polecam, a komu odradzam? To skomplikowane.
Na pierwszy rzut oka książka wydaje się do bólu wtórna; jeszcze jedna książka popularna o kwantach i teorii względności. Serio? Po dziesiątkach innych, na różnym poziomie trudności?...
2017-12-30
2017-10-16
O tej książeczce słyszałem już dawno, kiedy była wydana przez Znak w 2009 r. Już wtedy kusiła małą objętością, eleganckim wydaniem i tytułem atrakcyjnym dla ambitnych. Widocznie sporo ludzi uległo tej pokusie, bo nakład się wyczerpał i trudno było mi znaleźć to dziełko. Na szczęście CC Press je wznowił i może kusić kolejnych ludzi.
Heller w dość osobisty sposób pisze o praktyce naukowej i o tym, jak jego dyscyplina – filozofia – wiąże się z ogólnym stylem życia. W tym ostatnim wypadku odwołuje się głównie do francuskiego filozofa Pierre’a Hadota, który przypominał, że filozofia była dla starożytnych pewnym ćwiczeniem duchowym. To ona wypracowała zwyczaj rachunku sumienia, przejęty później przez chrześcijaństwo i zalecany np. dzieciom pierwszokomunijnym.
Łatwo zapomnieć o tym duchowym, „przeżyciowym” wymiarze filozofii. To chyba głównie laicy kojarzą filozofię z jej potocznym rozumieniem, z „filozofią życiową”, z aforyzmami o sensie życia, z niejasnymi lub banalnymi cytatami rodem z Paulo Coelho czy innymi „głębostkami” (ang. deepity), jak to nazywa Daniel Dennet. Ktokolwiek, kto liznął akademickiej filozofii i jej autentycznych problemów – np. logiki i teorii mnogości, filozofii polityki, bioetyki itd. – może być poirytowany takimi nieporozumieniami. Mimo to warto pamiętać, że filozofia może spełniać i pierwotnie spełniała podobną rolę w życiu człowieka co np. religia. Te granice chyba zawsze były płynne w filozofii wschodniej, która nie zyskała wielkiej popularności na zachodnich uczelniach – zainteresowanych bardziej argumentacją niż kontemplacją i doskonaleniem ludzkiej wiedzy niż moralnym doskonaleniem samego siebie.
Heller pisze też o swoich obserwacjach na temat stanu instytucjonalnej nauki, zwłaszcza polskiej. Mówi, jak to studenci i doktoranci są coraz bardziej zależni od Internetu, co się odbija na stylu ich prac. Jak sam przyznaje – umie przewidywać, czy w bibliografii będą raczej książki czy strony WWW. Twierdzi, że nad Wisłą – przynajmniej w niektórych dziedzinach – indywidualizm wygrywa z wolą współpracy, a grupy badawcze powstają w małej liczbie, są małe, łatwo się rozpadają i ich członkowie potrafią nawet między sobą konkurować. Nie podaje zbyt wielu przykładów, pewnie z uprzejmości. Trudno się do tego odnieść, bo trzeba by mieć sporo danych i z Polski, i z innych krajów dla porównania.
Wreszcie autor ostrzega przed pewnymi pułapkami, jakie czekają na naukowca, tak młodego jak i dojrzałego. Jedną może być izolacja od innych uczonych, drugą przeciwnie – skupienie na komunikacji i „celebracji nauki”, ciągłych wyjazdach i spotkaniach kosztem własnych badań. Wszystkich może dotyczyć przerost ambicji i nierealna samoocena, potop administracyjnych obowiązków (nie pada słowo „biurokracja”), pracoholizm i zaniedbanie snu czy ruchu, wreszcie zdziwaczenie.
Heller daje tutaj porady z własnych doświadczeń, np. warto mieć przy sobie cały czas jakąś lekturę, którą można wypełniać nieoczekiwane przerwy – spóźnienia środków transportu, odwołane spotkania itd. Ta książka była pierwszy raz wydana w 2009 r., kiedy jeszcze nie były powszechne smartfony podłączone do Internetu – a to one teraz mogą się łatwo stać takimi wypełniaczami. Sposobem na zalew bieżących obowiązków może być strategia „dwóch stołów”, wspomniana też w wywiadzie-rzece „Wierzę, żeby zrozumieć” z zeszłego roku i na benefisie z okazji 80. urodzin autora. Warto rozdzielić miejsce pracy nad pilnymi terminami od miejsca pracy nad swoimi długofalowymi badaniami. To zmniejsza ryzyko, że te ostatnie zostaną dosłownie i w przenośni zasypane mnóstwem papierów. Inną poradą Hellera jest nauka lub praca w malutkich porcjach, ale systematyczna i długofalowa. Jak sam pisze – 15 minut dziennie przez rok to ogrom czasu, porównywalny z semestralnym wykładem po 2 h w tygodniu. Przy innych okazjach Heller przyznawał, że od lat codziennie rano przez godzinę zajmuje się matematyką, nie licząc dni w podróży. Te tysiące godzin samouctwa tłumaczą, jak Heller – oficjalnie wykształcony tylko w teologii i filozofii – stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich fizyków teoretycznych.
Pierwsze wydanie było już po przyznaniu Hellerowi Nagrody Templetona w 2008 r. i związanej z tym eksplozji popularności. Artykuły, z których złożono książkę, powstały najpóźniej w 2006 r., ale wstęp ma datę 1 września 2008. Wtedy Heller był rozchwytywanym laureatem, być może już po pierwszym zawale serca wspomnianym w wywiadzie-rzece. Ta publikacja mogła być jakąś odpowiedzią na pytania, którymi tarnowsko-krakowski uczony był wtedy zasypywany. Mimo to polski fizyk, filozof i ksiądz w jednej osobie nie daje tutaj porad, jak zostać uczonym i jak osiągnąć wysokie wyniki jak on. Nie bawi się w obiecywanie sukcesów ani w „coaching i rozwój osobisty”. W ogóle przemilcza ocenę swojego dorobku i w książce chyba nawet nie ma informacji, że jest fizykiem teoretycznym, konkretniej relatywistą-kosmologiem. Dlatego laicy, którzy chcą poznać samo życie i twórczość autora, muszą sięgnąć po inne dzieła.
Polecam studentom różnych dziedzin – zwł. tych autora – którzy rozważają doktorat i pracę naukową. Polecam też doktorantom i aktywnym uczonym, którzy może znajdują tu trochę inspiracji. W swoich doświadczeniach pewnie odszukają sporo przykładów na zjawiska, które Heller opisuje albo przeciwnie – jakieś kontrprzykłady do jego opinii. Jeśli zostanę naukowcem lub poznam ich więcej i wrócę do tej książeczki za kilka–kilkanaście lat, to pewnie spojrzę na nią w taki sposób, inny niż obecnie.
Styl graficzny przypomina ten „Znaku”. Numery stron są wyśrodkowane i, tak jak nagłówki, różnią się złotym kolorem od głównego tekstu. Ilustracjami, inicjałami i okładkami są ryciny. Do wypunktowań i rozdzielania tekstów użyto eleganckich listków zamiast zwykłych kropek czy gwiazdek. W nocie bibliograficznej mogłoby być wypisanych kilka książek cytowanych w tekście. Zabrakło mi też skorowidzu i podziału rozdziałów na sekcje – to nigdy nie odstraszy czytelnika, a może przyciągnąć. Ułatwia też podsumowania, zapamiętywanie, wyszukiwanie i przypominanie sobie treści.
Cena może wydawać się spora przy takiej objętości – za te same pieniądze można dostać dużo grubsze książki, nierzadko ilustrowane, także u tego wydawnictwa. Jednak koszty papieru i atramentu – proporcjonalne do objętości – to tylko część, pewnie stosunkowo mała, kosztów wydania. Najdroższe są chyba oprawa, dystrybucja i zgoda autora, dużo mniej zależne od objętości. Dlatego cenę 30 zł za ok. 70 stron w twardej oprawie można usprawiedliwić. Nawet jeśli uznać to za przesadę, to przy takich kwotach działa elastyczność cenowa popytu – łatwiej ulec pokusie przepłacania. Jak chyba przekonałem w tej recenzji – warto jej ulec.
O tej książeczce słyszałem już dawno, kiedy była wydana przez Znak w 2009 r. Już wtedy kusiła małą objętością, eleganckim wydaniem i tytułem atrakcyjnym dla ambitnych. Widocznie sporo ludzi uległo tej pokusie, bo nakład się wyczerpał i trudno było mi znaleźć to dziełko. Na szczęście CC Press je wznowił i może kusić kolejnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-21
2016
2001
2017-01-08
Zdziwiło mnie to, że ta książka nie jest wspomniana na stronie Stephena Hawkinga ani na angielskiej Wikipedii. Za to na polskiej jest napisane, że to książka wydana na podstawie nagrań jego wykładów z lat 90. i wydana bez konsultacji z nim. Dlatego to „apokryf”.
Być może to tłumaczy wiele wad tej książki. z drugiej strony – Hawking robił podobne błędy w swoich „oficjalnych” dziełach, dlatego można się spodziewać, że tutaj też by zostały. Mówię o rażących bykach historycznych (zwłaszcza na początku) i o dziwnych komentarzach nt. filozofii i teologii, które nie są najmocniejszą stroną autora. Zwyczajnie wprowadza w wielu miejscach w błąd i dlatego nie poleciłbym tego laikom.
Poza tym jest wiele zaniedbań ze strony samego wydawnictwa: brak jakiegokolwiek indeksu (i to w książeczce na mniej niż 120 stron!), brak nagłówków z bieżącym rozdziałem (tzw. żywej paginy), a spis treści nie zawiera podsekcji. To obraza dla czytelnika, autora i dla tłumacza – śp. prof. Piotra Amsterdamskiego.
Z drugiej strony czytałem dużo gorsze książki popularne. Dzięki tej trochę sobie utrwaliłem – bo treść mocno pokrywa się z „Krótką historią czasu” – np. o perspektywach wykrywania pierwotnych czarnych dziur, które dałoby Hawkingowi nobla. Pewnie dowiedziałem się trochę nowego. Rozważałem wykorzystanie fragmentów na Wikipedii i Wikiquote – ale w niewielu miejscach, bo książeczka (jak to u Hawkinga) nie ma przypisów. Poprawiono też przynajmniej jeden błąd. W „KHC” Kopernik był nazwany księdzem, ale nie ma na to dowodów i tu słusznie jest nazwany kanonikiem.
Dlatego polecę tę książeczkę chyba ludziom takim jak ja – krytycznym do popularyzacji Hawkinga, chcącym podeprzeć swoją krytykę znajomością jego prac.
Zdziwiło mnie to, że ta książka nie jest wspomniana na stronie Stephena Hawkinga ani na angielskiej Wikipedii. Za to na polskiej jest napisane, że to książka wydana na podstawie nagrań jego wykładów z lat 90. i wydana bez konsultacji z nim. Dlatego to „apokryf”.
Być może to tłumaczy wiele wad tej książki. z drugiej strony –...
2016-12-12
To drugi wywiad-rzeka z Hellerem, po tym jak 3 lata temu włoski dziennikarz Giulio Brotti napisał z nim „Boga i naukę”. Te dwa wywiady dobrze się uzupełniają i warto je poznać właśnie w tej kolejności, chronologicznej. Tamten przybliżał najważniejsze opinie Hellera, a ten, obszerniejszy, skupia się systematycznie na jego długim życiu.
Sporo się stąd dowiedziałem i chętnie to wykorzystam jako źródło na polskiej Wikipedii. Nie tylko w artykule o Hellerze, ale też o innych uczonych jak Staruszkiewicz, Grzegorczyk, Rudnicki.
Polecam głównie tym, którzy znają już trochę Hellera i chcą go poznać bliżej. Laicy nie poznają stąd jego najważniejszych myśli, powtarzanych gdzie indziej wielokrotnie: co wiadomo o Kosmosie, jak wierzyć w Stwórcę, a jak nie. Mimo to nie powinni się nudzić, bo styl jest równie przyjemny co np. w „Pan raczy żartować, panie Feynman”. Przy tym widać jak na dłoni, że o ile Feynman był kilka lig wyżej w fizyce, to był kilka lig niżej przez swoją naiwność, brak kultury i uprzedzenia (do filozofii).
To wspólne wydanie Znaku i CC Press, ale widać styl tego pierwszego – np. nagłówki i numery stron wyrównane do środka. Brakuje mi tylko indeksu rzeczowego.
To drugi wywiad-rzeka z Hellerem, po tym jak 3 lata temu włoski dziennikarz Giulio Brotti napisał z nim „Boga i naukę”. Te dwa wywiady dobrze się uzupełniają i warto je poznać właśnie w tej kolejności, chronologicznej. Tamten przybliżał najważniejsze opinie Hellera, a ten, obszerniejszy, skupia się systematycznie na jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-23
Ta książeczka skusiła małą objętością. Tych 160 stron można przetrawić bez problemu w dwa dni. Mimo to trudno jej zarzucić, że jest mało wyczerpująca. Nie podejmuje jednego wyraźnego tematu rozprawy, tylko jest zbiorem informacji i przemyśleń autora na koniec wieku. Heller wypowiadał się też chyba w programie telewizyjnym „Rozmowy na koniec wieku” kilka lat później.
To pozycja przede wszystkim dla laików, którzy mało słyszeli o współczesnej fizyce: o teorii względności, o mechanice kwantowej z paradoksem EPR, o kosmologii, cząstkach, itd. To trochę 20 lat młodsza poprzedniczka „Podglądania Wszechświata” tego samego wydawnictwa. Uważam, że „Wszechświat u schyłku stulecia” to lepsza popularyzacja niż np. książeczki Hawkinga. Po pierwsze Heller trzyma się faktów, swoje i cudze spekulacje opisując gdzie indziej. Zgadzam się z mottem kanału Planete, że rzeczywistość jest ciekawsza od fikcji – a niektóre tematy podejmowane przez Hawkinga (nie mówiąc już o Kaku) mogą okazać się kiedyś fikcją.
Po drugie jest też trochę filozofii, jak to w książkach popularnych. Tylko Heller jest profesorem filozofii, który systematycznie opowiada o jej interakcji z fizyką w XX w., będąc w nielicznym gronie kompetentnym w obu dziedzinach. Jego słowa można podawać jako przypisy do haseł encyklopedycznych (np. o mechanicyzmie, pozytywizmie, zasadzie antropicznej, itd.). To zupełnie inna liga niż sensacyjne, wręcz tabloidowe wtrącenia Hawkinga, a dawniej też P. Daviesa, koniecznie z czymś o Bogu, o wolnej woli, o duszy, itp. Jeśli Heller sugeruje własne interpretacje nauki i stosunek do pytań granicznych – to robi to równie fachowo co subtelnie, stawiając wielkie pytania, a nie dając łatwe odpowiedzi. Kołakowski nazwał swój program na TVP Kultura (być może nieskromnie): „O co nas pytają wielcy filozofowie?”.
Obserwacje Hellera są oryginalne i konstruktywne. Np. prognozuje, że przez upadek ZSRR inteligencja postsowiecka może przetrawić zachodnią filozofię na swój własny sposób i zaszczepić swoje pomysły przez migrację na Zachód. Ciągle czekam na ten efekt, bo Rosja ma do filozofii chyba nawet mniejszy wkład niż Polska ze swoją szkołą lwowsko-warszawską. Największy wkład Rosjan do filozofii, o jakim wiem (nota bene od tego autora – z „Granic nauki”) to logiki parakonsystentne (niearystotelesowskie).
Heller ciekawie porównuje ewolucję fizyki do historii powszechnej. Traktat Wiedeński zaprowadził w Europie na 100 lat prawie nienaruszony ład, tak jak mechanika klasyczna w tym samym czasie rządziła niepodzielnie XIX-wiecznymi głowami. XX wiek przyniósł wojny i przewroty polityczne, wbrew optymistycznym wizjom. Podobnie wywrócił do góry nogami fizykę, która miała się skończyć (bynajmniej nie przez pychę, jak się często mówi, tylko przez defetyzm).
Zwraca uwagę, że XX-wieczna nauka i sztuka mają wspólną cechę: kompletną abstrakcyjność. Książka jest nawet ilustrowana współczesnymi obrazami. To bardzo oryginalne rozwiązanie, bo nie słyszałem, żeby książki popularnonaukowe ilustrowano czym innym niż dziełami M. C. Eschera. (Czasami tylko Julian Barbour daje popisy swojej erudycji). Takie nietypowe ilustracje dodają estetyki i może zainteresują czytelników sztuką współczesną, która niestety ma legendę równie czarną co filozofia. Szkoda tylko, że brakuje ilustracji związanych z treścią.
Ta książeczka, tak jak dwie z początku stulecia („Kosmologia kwantowa” i „Początek jest wszędzie”), jest napisana ładnym językiem. Zgrabnie kończy niektóre rozdziały, np. „tęsknimy ku jedności, ale jesteśmy wynikiem podziałów”. Szkoda tylko, że wydanie kuleje. Widać, że w latach 90. wyd. „Znak” nie było jeszcze w takiej formie jak obecnie. Brakuje nagłówków z tytułem rozdziału, tył okładki jest niewykorzystany, spis treści nie zawiera podsekcji, a indeks jest tylko osobowy. Książka zasługuje na wznowienie – może jako „Wszechświat w nowym stuleciu” – i to może być okazja do poprawek.
Polecam wszystkim od poziomu gimnazjum w górę – zwł. humanistom uprzedzonym do nauki i fanom nauk ścisłych uprzedzonym do filozofii.
Ta książeczka skusiła małą objętością. Tych 160 stron można przetrawić bez problemu w dwa dni. Mimo to trudno jej zarzucić, że jest mało wyczerpująca. Nie podejmuje jednego wyraźnego tematu rozprawy, tylko jest zbiorem informacji i przemyśleń autora na koniec wieku. Heller wypowiadał się też chyba w programie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-12
To być może najbardziej techniczna książka popularna z dziesiątek, jakie Heller napisał. Trudniejsze są już tylko podręczniki i monografie naukowe: „Elementy mechaniki kwantowej dla filozofów”, „Teoretyczne podstawy kosmologii” i „Osobliwy Wszechświat”. Dlatego książkę można polecić przede wszystkim ludziom, którzy przynajmniej próbowali studiów z fizyki, matematyki lub innych ścisłych dziedzin. Nie ma co panikować: są tam ambitne terminy (jak centrum algebry albo wiązka reperów), ale nie są ściśle definiowane, nie ma tam twierdzeń ani wzorów. To podobny poziom trudności co w „Fizyce ruchu i czasoprzestrzeni”. Jest nieporównanie łatwiej niż w „Drodze do rzeczywistości” Penrose’a albo nawet w „Nowym umyśle cesarza”.
To kontynuacja „Kosmologii kwantowej” i pośrednio też „Granic kosmosu i kosmologii” (dawniej „Ewolucja kosmosu i kosmologii”). To pewne ukoronowanie tych kilku pozycji. Tak jak wspomniana poprzedniczka – jest pisana ładnym językiem i już sporo fragmentów wpisałem do Wikicytatów. Będzie z niej też dużo przypisów do artykułu na Wikipedii o autorze. To dzieło bardzo osobiste, bo autor przechodzi do swoich własnych, niszowych prac. Nie słyszałem o innych polskich fizykach, którzy popularyzowaliby swoje własne wyniki, a nie tylko wiedzę powszechną. (Inna sprawa, że popularyzatorów fizyki jest w Polsce stosunkowo mało).
Ze znanymi naukowcami jest tak, że nawet jak są rozchwytywani i osaczeni wywiadami albo zaproszeniami – jak Heller – to i tak łatwiej dowiedzieć się o ich opiniach i radach niż o tym, czym konkretnie zajmują się w nauce. Tak jest z Hawkingiem, tak też było z Einsteinem, o czym pisał Russell. Na szczęście oprócz książek dla kompletnych laików są też bardziej ambitne jak ta. Nigdzie indziej nie znalazłem tak dokładnych informacji o pracach Hellera – najbliższy temu był dodatek do „Tygodnika Powszechnego” z okazji 80. urodzin w marcu tego roku.
Heller wykazał się sporą odwagą, poświęcając się (do dzisiaj!) geometrii nieprzemiennej. To teoria równie niszowa co trudna, może nawet trudniejsza niż popularniejsza teoria superstrun albo pętlowa grawitacja kwantowa. Widać, że osobista ciekawość wygrała u niego z parciem na sukces i na liczbę cytowań. Być może jego badania w takiej niszy nie byłyby możliwe w innych krajach, słynących z syndromu „publish or perish” (publikuj albo giń).
Warto przy tym pamiętać, że Heller ma formalne wykształcenie wyłącznie w filozofii i w teologii. Pracuje w fizyce i w matematyce prawie z zamiłowania, tzn. to nie jest jego obowiązkiem. Dlatego ten altruizm od razu odbija ewentualne zarzuty o to, że jego dorobek jest skromny. (Pojawiały się takie głosy m.in. przy nadawaniu mu Nagrody Templetona w 2008. Moim zdaniem to nonsens, skoro nagroda jest przyznawana także ludziom nieprowadzącym żadnych badań jak np. Matka Teresa). Przeciwnie – jak na samouka jest imponujący.
Samej geometrii nieprzemiennej życzę powodzenia w fizyce. Heller przedstawia trzy zjawiska wyjaśniane przez modele nieprzemienne: splątanie kwantowe (i paradoks EPR), kwantowy postulat pomiaru i problem horyzontu. Być może za mojego życia (a może nawet za życia sędziwego autora) ten program badawczy osiągnie sukcesy i stanie się popularniejszy. Autor sam wspomina już w „Kosmologii kwantowej”, że strunowcy jak Brian Greene widzą cień geometrii nieprzemiennej w zero-branach M-teorii. Heller podkreśla analogie swojej teorii z modelem Hartle’a–Hawkinga tunelowania Wszechświata z nicości. W obu modelach nie istnieje czas – ale Heller idzie dalej, eliminując też przestrzeń. Heller sam wspominał, że być może różne drogi do kwantowej grawitacji zbiegną się, tak jak w I połowie XX w. różne teorie mikroświata okazały się różnymi aspektami tej samej mechaniki kwantowej i kwantowej teorii pola.
Przez jakiś czas martwiłem się, że uczniowie Hellera jak Pabjan i Grygiel są głównie filozofami i co najwyżej popularyzatorami fizyki, a jego dorobek fizyczny może zostać zapomniany. Na szczęście w ostatnich kilku latach pojawili się młodzi współpracownicy jak Michał Eckstein i Tomasz Miller, już publikujący razem ze starym mistrzem o nieprzemiennym Wszechświecie. Im wszystkim życzę powodzenia.
To być może najbardziej techniczna książka popularna z dziesiątek, jakie Heller napisał. Trudniejsze są już tylko podręczniki i monografie naukowe: „Elementy mechaniki kwantowej dla filozofów”, „Teoretyczne podstawy kosmologii” i „Osobliwy Wszechświat”. Dlatego książkę można polecić przede wszystkim ludziom,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Moja opinia nie jest zbyt autorytatywna, bo nie mam fachowego wyszkolenia w filozofii nauki ani porównania z resztą literatury. Mogę tylko powiedzieć, że wspominam ten podręcznik dobrze; wygląda na fachowy przegląd głównych doktryn naukoznawczych, które pojawiły się w XIX i XX wieku, mniej-więcej od konwencjonalistów francuskich przez pozytywistów logicznych i Poppera aż do modeli Kuhna i Lakatosa. To może być jedna z kilku podstawowych, najbardziej priorytetowych książek Hellera, z najszerszym gronem ludzi, którym można to polecić.
Moja opinia nie jest zbyt autorytatywna, bo nie mam fachowego wyszkolenia w filozofii nauki ani porównania z resztą literatury. Mogę tylko powiedzieć, że wspominam ten podręcznik dobrze; wygląda na fachowy przegląd głównych doktryn naukoznawczych, które pojawiły się w XIX i XX wieku, mniej-więcej od konwencjonalistów francuskich przez pozytywistów logicznych i Poppera aż do...
więcej Pokaż mimo to