Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Bezsilna" to ogromnie hype’owana książka, na którą bardzo czekałam, a potem bałam się czytać ze względu na wiele negatywnych opinii. Ostatecznie myślałam, że będzie gorzej. Choć jakoś przesadnie dobrze też nie było.

Pomińmy rzeczy całkowicie absurdalne, takie jak rzucanie strzałami gołą ręką, i skupmy się na konkretach. Na przykład na bardzo, baaardzo wyraźnej inspiracji nie tylko "Igrzyskami śmierci", ale też na przykład "Szklanym tronem". I to w niektórych momentach wręcz rażąco widocznej.

Sama idea turnieju jest dla mnie zagadką, ale dużo gorsze jest to, że ja po prostu nie zostałam przekonana do większości rzeczy, które tu dostałam. Bohaterowie mówią coś, a ja im nie wierzę - jak chociażby to, że trzeba zabijać się podczas turnieju - ale niby czemu?

Równie nieprzekonująca (i bez fajerwerków) jest relacja między głównymi bohaterami. Pae wydaje się sama nie do końca wiedzieć, dlaczego traktuje Kaia jak wroga, a choć dialogi i przekomarzania między tą dwójką są całkiem zabawne, to w moim odczuciu całkowicie brakuje im chemii, mimo że autorka usilnie próbuje nas do tego przekonywać. Przy okazji niektóre momenty, czy rozmyślania bohaterów (na przykład przydługie opisy koloru czyichś oczu) były trochę cringe’owe.

Dziwny jest też trójkąt Kitt-Kai-Pae, w którym Kitt zachowuje się, jakby zupełnie nie widział tego, co dzieje się pomiędzy Pae i Kaiem. Następca tronu w ogóle nie należy do najbardziej lotnych osób, co boli, tym bardziej, że w kółko ktoś mówi o tym, jak to jest wychowywany na króla, uczony i oczytany.

Cały wątek z Rebelią to porażka, źle stworzona, nieprzemyślana i niewykorzystana.

No i jest jeszcze zakończenie, którego pewnie aspekty były po prostu głupie. Nie mogę powiedzieć dużo więcej bez spojlerów, ale ja byłam rozczarowana.

Nie powiem, że to całkiem zła książka, bo da się ją czytać, ale uważam, że jest zupełnie przeciętna, momentami nieprzemyślana i nieprzekonująca i raczej nie zasługuje na cały ten hype, który się wokół niej wytworzył.

"Bezsilna" to ogromnie hype’owana książka, na którą bardzo czekałam, a potem bałam się czytać ze względu na wiele negatywnych opinii. Ostatecznie myślałam, że będzie gorzej. Choć jakoś przesadnie dobrze też nie było.

Pomińmy rzeczy całkowicie absurdalne, takie jak rzucanie strzałami gołą ręką, i skupmy się na konkretach. Na przykład na bardzo, baaardzo wyraźnej inspiracji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wokół Meghan zawsze działy się dziwne rzeczy. Jej tato zaginął lata temu w tajemniczych okolicznościach, ludzie często zapominają o jej istnieniu, a ona sama widzi istoty, które nie powinny istnieć. Jednak dopiero w dniu swoich szesnastych urodzin odkrywa całkiem nowy, magiczny świat i rolę, którą może w nim odegrać.

"Żelazny Król" to moje drugie spotkanie z Julie Kagawą (pierwszym był "Cień kitsune") i tym razem odbyło się ono w wersji zdecydowanie bardziej młodzieżowej. Jest to powieść raczej prosta - w takim sensie, że napisana została prostym językiem, a jej akcja nie jest przesadnie skomplikowana i przez to historia idealnie nadaje się dla młodszego czytelnika.

Elfi świat, do którego wpadamy razem z Meghan, to przyjemnie barwne, pełne magii miejsce ze szczyptą mroku, choć jego kreacja pozostaje raczej sztampowa.

Brakuje tu też lepszego rozwinięcia postaci, które wydają się raczej jednowymiarowe, i relacji między nimi - zarówno wątek przyjaźni głównej bohaterki, jak i ten romantyczny na pewno znacznie zyskałyby, gdyby autorka poświęciła im trochę więcej czasu.

Z drugiej strony w książce ciągle coś się dzieje, akcja trzyma dobre tempo, przenosi nas w kolejne miejsca w ludzkim i magicznym świecie, a nowe lokacje i postaci nadają historii dynamiki. Niektóre momenty trzymają w napięciu, inne są zabawnymi przerywnikami, a całość wypada po prostu… uroczo!

Daję też plusik za pomysł na kreację głównego złola i jego magię!

Na pewno poleciłabym tę historię młodszym czytelnikom, jako początek fantastycznej przygody. Kojarzyła mi się z książkami, które sama czytałam za dzieciaka i była to bardzo przyjemna podróż w przeszłość.

Wokół Meghan zawsze działy się dziwne rzeczy. Jej tato zaginął lata temu w tajemniczych okolicznościach, ludzie często zapominają o jej istnieniu, a ona sama widzi istoty, które nie powinny istnieć. Jednak dopiero w dniu swoich szesnastych urodzin odkrywa całkiem nowy, magiczny świat i rolę, którą może w nim odegrać.

"Żelazny Król" to moje drugie spotkanie z Julie Kagawą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Laura jest młodą kobietą mieszkającą z ojcem w odległym zamku w Styrii. Jej życie wydaje się dość monotonne, na końcu świata nie ma ani zbyt wielu rozrywek, ani urozmaiconego towarzystwa. Wszystko zmienia się jednak, gdy w zamku pojawia się niespodziewanie piękna, ale równocześnie tajemnicza Carmilla, a między kobietami rodzi się dziwna fascynacja.

Oto przed Wami mroczna, gotycka opowieść, w której główne skrzypce odgrywa nie pierwszy lepszy wampir, a… wampirzyca, która swoim wdziękiem i powabem kusi młode kobiety.

Gdyby ktoś powiedział mi, że taka historia została napisana przez mężczyznę w XIX wieku, a w dodatku stała się inspiracją dla Brama Stokera podczas tworzenia Drakuli, pewnie bym mu nie uwierzyła.

A jednak!

Opowiadanie Josepha Sheridana Le Fanu pierwszy raz zostało opublikowane w 1872 roku, a w tym roku doczekało się pięknie ilustrowanego polskiego wydania, które aż krzyczy, żeby je czytać i podziwiać.

Oprócz iście gotyckiego klimatu, na który składają się mroczne tajemnice, oniryczne wizje i przerażające ludowe historie, otrzymujemy tu też postać bardzo wyjątkową jak na swoje czasy - silną bohaterkę, której kreacja aż ocieka zmysłowością i erotyzmem.

Kobieca seksualność jest w tej historii jak najbardziej demonizowana, ale, o dziwo!, jej ofiarą nie padają Bogu ducha winni mężczyźni, jak można by się spodziewać, tylko młode panny. Dzięki temu w powieści możemy obserwować wątek wyjątkowej relacji, jaka wytworzyła się między dwiema kobietami i jakiej zupełnie nie spodziewałabym się po XIX-wiecznej literaturze. Autor zdecydowanie przekraczał granice i nie bał się szokować tematami, które w jego czasach były uznawane za tabu.

I choć dzisiaj "Carmilla" nie robi już prawdopodobnie podobnego wrażenia swoją tematyką, wciąż pozostaje niesamowitą gratką i ciekawostką dla czytelników, gotycką perełką, bez której obraz wampira, takiego, jakim go znamy, mógłby nie powstać.

Laura jest młodą kobietą mieszkającą z ojcem w odległym zamku w Styrii. Jej życie wydaje się dość monotonne, na końcu świata nie ma ani zbyt wielu rozrywek, ani urozmaiconego towarzystwa. Wszystko zmienia się jednak, gdy w zamku pojawia się niespodziewanie piękna, ale równocześnie tajemnicza Carmilla, a między kobietami rodzi się dziwna fascynacja.

Oto przed Wami mroczna,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy mówimy o polskich władcach, zazwyczaj mamy na myśli te „duże” nazwiska - Kazimierza Wielkiego, który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”, czy Władysława Jagiełłę i jego zwycięstwo pod Grunwaldem. Historia Polski miała też jednak swoje mroczne momenty i przywódców, którzy niekoniecznie zasłużyli na ten tytuł.

W swojej książce Iwona Kienzler przybliża nam postaci dziesięciu polskich władców, którzy nie zapisali się najlepiej na kartach historii, bo w ten czy inny sposób przyczynili się do znacznego osłabienia, a nawet upadku naszego państwa.

Wszystkie z tych nazwisk oczywiście znamy już z naszej rodzimej historii, jesteśmy także świadomi ich przewinień - Bolesław Krzywousty wprowadził rozbicie dzielnicowe, Konrad Mazowiecki sprowadził na nasze ziemie Krzyżaków, Stanisław August Poniatowski przyczynił się do rozbiorów. A jednak autorka każdą z tych postaci opisuje dużo dokładniej, niż mogliśmy tego uświadczyć na lekcjach historii, dodając mnóstwo interesujących szczegółów na temat ówczesnego stanu państwa, realiów panujących w Polsce i Europie, skomplikowanych powiązań rodzinnych i dynastycznych. Z jej opisów wyłaniają się postaci dużo bardziej realne i namacalne niż z historycznych podręczników, a Kienzler zgłębia ich motywy i motory działania, tłumacząc, co mogło doprowadzić do podjęcia przez nie takich, a nie innych decyzji.

Jest to dzięki temu lektura bardzo ciekawa, a zarazem przystępnie napisana, podzielona na rozdziały opowiadające historię każdego z władców i interesująco przeprowadzająca nas przez meandry i zawiłości polskiej polityki. Bardzo podoba mi się też fakt, że autorka często podkreśla rolę kobiet w wydarzeniach rozgrywających się na historycznych dworach.

Nie mogę stwierdzić, na ile przytoczone informacje będą nowością dla prawdziwych fanów polskiej historii - dla mnie były, ale ja nie jestem w tej kwestii żadnym wyznacznikiem. Wydaje mi się jednak, że to lektura, która świetnie się sprawdzi, jeśli kogoś interesują takie tematy.

Gdy mówimy o polskich władcach, zazwyczaj mamy na myśli te „duże” nazwiska - Kazimierza Wielkiego, który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”, czy Władysława Jagiełłę i jego zwycięstwo pod Grunwaldem. Historia Polski miała też jednak swoje mroczne momenty i przywódców, którzy niekoniecznie zasłużyli na ten tytuł.

W swojej książce Iwona Kienzler przybliża nam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Vesper żyje w mieście, które jest otoczone przez złowieszczą Burzę - przerażającą siłę, która zsyła na ludzi klątwy i jest domem przerażających bestii. Kiedy jej ojciec i były rewolucjonista zostaje aresztowany, Vesper musi podjąć decyzję. Oszukać księcia, który go aresztował, i uratować ojca, czy zaufać księciu, którego nienawidzi, by uratować miasto.

Niestety początek tej historii podobał mi się zdecydowanie bardziej, niż jej rozwinięcie. Ale przejdźmy do rzeczy!

W "Burzy" już na samym starcie otrzymujemy ciekawy, klimatyczny i mroczny świat i równie interesujący system magiczny.

Nie mogę również zaprzeczyć, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, akcja rusza z kopyta już na pierwszych stronach i zdecydowanie wciąga. A przynajmniej do pewnego momentu, w którym poczułam się bardzo rozczarowana rozwiązaniem, na jakie zdecydowała się autorka, i szczerze trochę się wynudziłam. Był to zdecydowanie największy game changer, po którym już nie bawiłam się tak dobrze i wydaje mi się, że wszystko zaczęło się trochę sypać i zrobiło chaotyczne.

Kolejną rzeczą, która mnie zawiodła, są postaci - większość z nich jest płaska, a ich rozwój na przestrzeni książki wypada dość nieprzekonująco. Główna bohaterka nieszczególnie mnie do siebie przekonuje, za grosz w niej charakteru. Z jednej strony podoba mi się, że główny męski bohater nie jest kalką większości obecnie pisanych postaci, ale równocześnie jest tak irytujący, że zazwyczaj trudno go znieść.

Może to dlatego wątek miłosny w klimacie enemies to lovers niestety nie wzbudził we mnie zupełnie żadnych emocji.

Co do zakończenia, to wydaje mi się, że akcja zbytnio się podczas niego rozmyła, było w nim zdecydowanie za dużo opisów i zdecydowanie za mało emocji. Nie rozumiem też zachowania jednego z bohaterów.

Nie można odmówić autorce ciekawego pomysłu na świat i historię, ale nie można też nie zauważyć, że jest to debiut i fakt ten zdecydowanie czuć podczas czytania.

Vesper żyje w mieście, które jest otoczone przez złowieszczą Burzę - przerażającą siłę, która zsyła na ludzi klątwy i jest domem przerażających bestii. Kiedy jej ojciec i były rewolucjonista zostaje aresztowany, Vesper musi podjąć decyzję. Oszukać księcia, który go aresztował, i uratować ojca, czy zaufać księciu, którego nienawidzi, by uratować miasto.

Niestety początek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 7,9
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach:

Choć są bliźniaczkami, nie mogłyby się bardziej różnić - zostały rozdzielone zaraz po narodzeniu i wychowywane w zupełnie różnych miejscach i warunkach. Rose całe życie była przygotowywana do tego, by rządzić swoim państwem. Wren natomiast całe życie była przygotowywana do tego, by odebrać Rose tron i zająć jej miejsce. Obydwie bardzo szybko przekonają się, jak wiele rzeczy może nie pójść po ich myśli.

Jeśli szukacie książki, która wciągnie Was od pierwszych stron, wyrwie z zastoju czytelniczego i będzie idealną rozrywką, to nie możecie trafić lepiej. "Bliźniacze korony" czyta się tak niesamowicie dobrze, że to aż magia.

Jednym z głównych atutów tej książki jest jej przecudowny humor - ja autentycznie płakałam na niej ze śmiechu i bawiłam się tak świetnie, że po prostu nie mogłam się oderwać od czytania.

Do tego dostajemy dwie błyskotliwe bohaterki, które nie boją się brać spraw w swoje ręce, a to, że historia jest przedstawiona z dwóch perspektyw, pozwala nam dobrze poznać każdą z nich. Szczególnie Wren skradła moje serduszko (była cudownie zadziorna i wygadana), podczas gdy kreacja Rose była raczej sztampowa i dopiero po pewnym czasie nabrała trochę większych rumieńców.

Co prawda ani system magiczny, ani świat nie są szczególnie wyjątkowe czy oryginalne, ale na plus jest na pewno motyw czarownic i polowania na nie. Podobał mi się też pomysł na mroczną, mroźną krainę, z której pochodzi pewien przystojny strażnik. A dość prosta fantastyczna kreacja zdecydowanie przemówi do wszystkich, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką.

Wracając do przystojnych strażników- książka oferuje nam dwie perspektywy, dlatego dostajemy też nie jeden, a dwa wątki romantyczne. I choć w tym przypadku również mam swój ulubiony, to muszę przyznać, że obydwa były bardzo urocze i naprawdę niezwykle miło się o nich czytało.

"Bliźniacze korony" to zdecydowanie lekka fantastyka, ale wciąż pełna akcji, tajemnic, intryg i świetnych dialogów między bohaterami. I choć niektóre wątki mogły być lepiej rozwinięte, tak samo jak kreacja pewnych postaci (na przykład głównego antagonisty), to czytanie tej książki wciąż daje mnóstwo radości.

Choć są bliźniaczkami, nie mogłyby się bardziej różnić - zostały rozdzielone zaraz po narodzeniu i wychowywane w zupełnie różnych miejscach i warunkach. Rose całe życie była przygotowywana do tego, by rządzić swoim państwem. Wren natomiast całe życie była przygotowywana do tego, by odebrać Rose tron i zająć jej miejsce. Obydwie bardzo szybko przekonają się, jak wiele rzeczy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Aurelia wiedzie zwyczajne, monotonne życie, pracując w piekarni na stabilnej posadzie, która pozbawiła ją złudzeń i marzeń. A przynajmniej dopóki pewnego dnia w jej drzwiach nie staje nieustraszona łowczyni głów, która prosi ją o pomoc. W tym celu Aurelia będzie musiała skorzystać z rzadko spotykanej magicznej umiejętności, którą akurat włada. A to dopiero początek czegoś, co może przerodzić się w najbardziej fantastyczną przygodę jej życia.

Oczywiście nie zaliczyłabym tej książki do jakiejś szczególnie dobrej fantastyki, bo zdecydowanie nią nie jest - cała magiczna otoczka jest właśnie tym - otoczką dla kolejnej romantycznej, uroczej historii, tak bardzo w stylu Mills, z tą jedną różnicą, że jest tu trochę magii. Dlatego nie zamierzam skupiać się przesadnie na aspektach fantastycznych, bo są one raczej dość schematyczne, a kreacja świata czy systemu magicznego nie należy do najlepszych.

Tak jak już wspomniałam, jest to cieplutka, urocza historia - o przyjaźni, miłości, ale też walce o swoje marzenia i zyskiwaniu kontroli nad swoim własnym życiem.

Autorka po raz kolejny tworzy przyjemnych bohaterów, choć muszę przyznać, że niektórzy z nich momentami zdawali się trochę przerysowani (szczególnie Markot). Na pewno bardzo dobrze czyta się dialogi między postaciami, a relacja Aurelii i Iliany jest świetna, ich przekomarzania przezabawne i, szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że to między nimi zaiskrzy w tej historii. Tym bardziej, że wątek miłosny, który finalnie tu otrzymujemy, nie jest zbyt porywający.

To taka książka na raz i choć bawiłam się przy niej całkiem nieźle, niczego szczególnego nie wniosła do mojego życia i pewnie już nigdy do niej nie wrócę.

Aurelia wiedzie zwyczajne, monotonne życie, pracując w piekarni na stabilnej posadzie, która pozbawiła ją złudzeń i marzeń. A przynajmniej dopóki pewnego dnia w jej drzwiach nie staje nieustraszona łowczyni głów, która prosi ją o pomoc. W tym celu Aurelia będzie musiała skorzystać z rzadko spotykanej magicznej umiejętności, którą akurat włada. A to dopiero początek czegoś,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy facet, który miał być dla niej przygodą na jedną noc po trudnym rozstaniu, okazuje się demonem, który chce przejąć jej ciało, życie Leaf zmienia się o 180 stopni. Po nie do końca udanym opętaniu, z demonem siedzącym jej w głowie, ma tylko dwie opcje - śmierć z rąk tajnego Zakonu egzorcystów, albo przyłączenie się do nich i nauka w ich akademii.

Powiem tak - jest mrocznie, jest brutalnie i jest śmiesznie. Czy to połączenie idealne? Chyba tak, bo "Black Bird Academy" czyta się świetnie! Jeśli kochacie duchy, wampiry i demony, tajne stowarzyszenia, a do tego motyw dark academia i tajemnice, to ta książka sprawdzi się idealnie.

Na plus jest na pewno sama tematyka (kto nie lubi demonów i dobrego opętania?) i przyjemnie mroczny klimacik. Przy okazji nie spodziewałam się nawet, że autorka aż tak bardzo nie będzie owijać w bawełnę - w książce znajdzie się kilka naprawdę brutalnych scen. Z drugiej strony nie zabraknie też spicy momentów, czy rozważań o trójkątach w wykonaniu pewnego sarkastycznego demona.

Czeka na nas też świetny humor - w niektórych momentach naprawdę można wybuchnąć śmiechem - i cudowne dialogi między bohaterami. W ogóle sami bohaterowie są super wykreowani, barwni, z charakterem i szczerze, nie mogę się nawet zdecydować, kogo lubię najbardziej - zadziorną Leaf, interesującego demona, który siedzi w jej głowie, zielonowłosego nekromantę, który uwielbia łamać zasady, czy jego zupełne przeciwieństwo w postaci spokojnego, zaczytanego w książkach egzorcysty. Najbardziej nijaki wydaje się niestety Falco, nasz główny męski bohater i drugi pov - jest dość oklepaną postacią, ale na szczęście nie psuje tej historii.

Nie jest to, co prawda, wybitne fantasy, nie zaskakuje niczym nowym ani jeśli chodzi o pomysł, ani kreację świata, ale nie mogę zaprzeczyć - ta historia buja i można się przy niej naprawdę dobrze bawić. Co prawda zabrakło mi trochę więcej emocji na końcu, ale drugi tom zapowiada się interesująco!

Kiedy facet, który miał być dla niej przygodą na jedną noc po trudnym rozstaniu, okazuje się demonem, który chce przejąć jej ciało, życie Leaf zmienia się o 180 stopni. Po nie do końca udanym opętaniu, z demonem siedzącym jej w głowie, ma tylko dwie opcje - śmierć z rąk tajnego Zakonu egzorcystów, albo przyłączenie się do nich i nauka w ich akademii.

Powiem tak - jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ona włada światłem, on cieniem. Stoją po przeciwnych stronach barykady w brutalnej wojnie, która od lat wyniszcza ich kontynent. Jednak niespodziewanie zostają zmuszeni do zawiązania kruchego sojuszu, który może pomóc uratować to, co kochają.

"Wojny huraganowe" to opowieść oparta na fanficu na temat shipu Reylo (to te dzieciaki z nowych "Gwiezdnych wojen"), ale ostatecznie świat i historia odbiegają od tych znanych z filmów. Zamiast tego dostajemy tu całkiem ciekawy system magiczny, choć dość topornie opisany, a kreacja świata jest raczej minimalna.

Początkowo też bardzo trudno wciągnąć się w tę historię i wiem, że dużo osób to zniechęciło. I chyba odkryłam w czym rzecz. Pierwsza część książki jest po prostu za mało dynamiczna, tym bardziej biorąc pod uwagę jej treść - czyli wojenne starcia i pojedynki głównych bohaterów. Nie dość, że zabrakło im więcej emocji, to poprzetykane są niepotrzebnie przydługimi i pełnymi szczegółów opisami, które były napisane tak źle, że trudno się je czytało.

Na szczęście druga część jest już zdecydowanie przyjemniejsza, tym bardziej, że to tutaj rozwija się relacja między bohaterami. Motyw enemies to lovers został naprawdę dobrze przeprowadzony, a przy okazji Talasyn i Alaric to takie słodziaki, że ich powoli kiełkujące uczucia i rozterki, które z nich wynikają, niesamowicie grzeją serduszko! Ale spokojnie, ich przekomarzania, przepychanki i żądza mordu też wypadają bardzo dobrze.

Jeśli chodzi o postaci, to poza tymi głównymi reszta wypada dość blado i jest niezbyt dobrze rozwinięta - chociażby sama drużyna Alarica to stracony potencjał.

Za granicą trochę problematyczny jest też sam romans - a dokładnie fakt, że rozgrywa się między kolonizatorem i przedstawicielką podbijanego państwa, co może w Polsce nie jest aż tak drażliwym tematem, ale sami/e musicie zdecydować, jak się z tym czujecie.

Sama, choć z początku obawiałam się, że się od niej odbiję, ostatecznie bawiłam się przy tej książce naprawdę dobrze.

Ona włada światłem, on cieniem. Stoją po przeciwnych stronach barykady w brutalnej wojnie, która od lat wyniszcza ich kontynent. Jednak niespodziewanie zostają zmuszeni do zawiązania kruchego sojuszu, który może pomóc uratować to, co kochają.

"Wojny huraganowe" to opowieść oparta na fanficu na temat shipu Reylo (to te dzieciaki z nowych "Gwiezdnych wojen"), ale ostatecznie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie retellingi? Co powiecie na taki, w którym zamknięta w wieży Śpiąca królewna jest zła, a historia opowiada o wróżce, która rzuciła na nią czar?

Możecie pomyśleć, że coś podobnego znamy już chociażby z Maleficent, ale tamta wersja wciąż nie odbiega aż tak od oryginału - w końcu Aurora dalej jest słodkim, niewinnym dziewczęciem. Ale co by się stało, gdyby nim nie była?

W "Cierniu" poznajemy Ropuszkę - ukradzioną z kołyski i wychowaną przez magiczne istoty, nie do końca wróżkę, nie do końca człowieka, dziwne stworzenie, które potrafi zmieniać się w ropuchę i płacze czarnymi łzami. Poznajemy też Halima, łagodnego rycerza, który lubi książki, przeprasza za każdym razem, gdy przeklnie i bardzo chce złamać jakąś klątwę. Szkoda tylko, że zamierza się na tę, której strzeże Ropuszka.

Miło przeczytać książkę, której bohaterowie są tak inni od utartego schematu, nieidealni, czasami wręcz ujmująco nieporadni i tacy… normalni (jeśli można nazwać normalną dziewczynę, która zmienia się w żabę). Tak samo, jak ich urocza relacja, która grzeje serduszko.

Autorka w przyjemny sposób bawi się znajomymi motywami, splata ze sobą baśniowe wątki, przeinacza je, odwraca do góry nogami i przedstawia w nowej, zaskakującej formie.

"Cierń" to raczej opowiadanie niż pełnoprawna powieść i fakt ten jest wyczuwalny podczas lektury. Niektóre wątki aż proszą się o rozwinięcie, innym brak głębi, czy lepszego opisu i cała historia na pewno nie ucierpiałaby, gdyby miała 50 czy nawet 100 stron więcej. Wydaje mi się, że z tego pomysłu można było wycisnąć dużo więcej.

Z drugiej strony, przy swojej niewielkiej objętości jest to idealna lektura na jeden wieczór - trochę mroczna, trochę urocza, bardzo magiczna i przyjemna.

Lubicie retellingi? Co powiecie na taki, w którym zamknięta w wieży Śpiąca królewna jest zła, a historia opowiada o wróżce, która rzuciła na nią czar?

Możecie pomyśleć, że coś podobnego znamy już chociażby z Maleficent, ale tamta wersja wciąż nie odbiega aż tak od oryginału - w końcu Aurora dalej jest słodkim, niewinnym dziewczęciem. Ale co by się stało, gdyby nim nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co to za dziwne uczucie, kiedy już na samym początku książki wiesz, jak się skończy. I to wcale nie dlatego, że widziałaś jakieś spojlery, tylko po prostu zakończenie wydaje się tak do bólu oczywiste.

Już w przypadku "Belladonny" miałam do książki pewne uwagi, ale pomysł i klimat tej historii tak mi się podobały, że mimo wszystko sięgnęłam po drugą część. I tutaj jest dokładnie tak samo - naprawdę lubię ideę "Foxglove", ale… ostatecznie jestem zawiedziona.

Uwielbiam Signę, jej rozterki i złożoność jej postaci, kocham Śmierć, choć dalej uważam, że brakuje mu nieco więcej mroku i wyrazu. Los też okazał się świetnym bohaterem, który zdecydowanie nadaje tej historii kolorów. Natomiast Blythe stała się tak nieznośna, że autentycznie trudno było mi o niej czytać.

Jeśli chodzi o fabułę, to w książce naprawdę dzieje się mnóstwo rzeczy - zaczynamy w końcu w miejscu, w którym skończyła się Belladonna, czyli podczas balu, na którym doszło do morderstwa. Wspólnie z bohaterami bierzemy udział w śledztwie, które ma pomóc w odnalezieniu zabójcy (i nie jest ani zbyt pasjonujące, ani dobrze przemyślane), w dodatku do wszystkiego miesza się Los, który chce zatrząść posadami życia Signy, na światło wychodzą tajemnice, a wszystko jest okraszone wątkiem miłosnym i nowymi elementami magicznego świata. A jednak czasami czułam się zupełnie niezaangażowana.

Natomiast jeśli chodzi o to nieszczęsne zakończenie, to ostatnie strony naprawdę mogły trzymać w napięciu. Mogły przyspieszyć bicie naszych serduszek i nie pozwolić nam odłożyć książki. Mogły, gdyby tylko nie były tak przewidywalne. Przy czym to nie do końca tak, że w tej książce nic nie zaskakuje, bo ma swoje momenty. A jeśli komuś nie przyszło to zakończenie do głowy, na pewno dobrze się bawił na końcówce.

Ostatecznie mam dość mieszane uczucia. Uważam, że "Foxglove" mogło być naprawdę dobrą książką i wiem, że niektórzy tak właśnie ją odbiorą. Sama też nie bawiłam się przy niej najgorzej, ale chciałabym móc bawić się lepiej.

Co to za dziwne uczucie, kiedy już na samym początku książki wiesz, jak się skończy. I to wcale nie dlatego, że widziałaś jakieś spojlery, tylko po prostu zakończenie wydaje się tak do bólu oczywiste.

Już w przypadku "Belladonny" miałam do książki pewne uwagi, ale pomysł i klimat tej historii tak mi się podobały, że mimo wszystko sięgnęłam po drugą część. I tutaj jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Alice zawsze czuła się niewidzialna, niewystarczająco dobra, ładna, czy interesująca. Jako jedyna dziewczyna na stypendium w prestiżowej pekińskiej szkole dla sławnych, bogatych i zabójczo pięknych dzieciaków, codziennie musiała walczyć o to, żeby być najlepsza, żeby dać się zauważyć. Ale pewnego dnia okazało się, że potrafi naprawdę znikać.

Postanawia wykorzystać ten fakt, tworząc apkę, dzięki której będzie mogła rozwiązywać niewygodne problemy innych uczniów. Ale żeby aplikacja powstała, potrzebuje pomocy swojego największego rywala.

Już od pierwszych stron świetne wrażenie robi klimat prestiżowej szkoły z internatem - autentycznie poczułam się, jakbym wracała do szkolnych czasów! Tym bardziej, że sama chodziłam do prywatnej szkoły, w której było prawie tak samo dużo dram i plotek, co w szkole Alice.

Utożsamiałam się też trochę z samą Alice - kujonką, która przedkładała naukę ponad wszystko. Jednak, nawet nie biorąc pod uwagę pewnego sentymentu, jaki mam do tej dziewczyny, uważam, że jest świetną główną bohaterką - dobrze zbudowaną, skonfliktowaną, ciekawą, zaradną i… moralnie szarą!

Książkę pochłania się w naprawdę zastraszającym tempie - pomysł na fabułę jest tak ciekawy, że wciąga niemal od razu, a im głębiej Alice zapada się w siatkę intryg, kłamstw i szantaży, tym trudniej nam wyobrazić sobie, jak uda jej się z nich wyplątać.

Bardzo przyjemnie rozwija się też wątek romantyczny - od szkolnych rywali do kochanków - który jest uroczo przyziemny, a momentami też trochę niezręczny i przez cały czas grzeje nasze serduszka.

„Znów mogę cię zobaczyć” było przepyszną rozrywką, inteligentną książką, wzbudzającą mnóstwo emocji. Zakończenie sprawia wrażenie odrobinę naciąganego, ale nie zepsuło mi to radości z czytania.

Alice zawsze czuła się niewidzialna, niewystarczająco dobra, ładna, czy interesująca. Jako jedyna dziewczyna na stypendium w prestiżowej pekińskiej szkole dla sławnych, bogatych i zabójczo pięknych dzieciaków, codziennie musiała walczyć o to, żeby być najlepsza, żeby dać się zauważyć. Ale pewnego dnia okazało się, że potrafi naprawdę znikać.

Postanawia wykorzystać ten...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wychowywany przez samotną matkę z nałogiem narkotykowym, mieszkający w przyczepie gdzieś na wiejskich terenach Stanów, Demon Copperhead, któremu po ojcu pozostało tylko nazwisko, płomiennoruda czupryna i lęk przed wannami, nie ma łatwego życia.

W książce Barbary Kingsolver oczami małego chłopca, a potem dorastającego nastolatka, który zbyt szybko musi wejść w dorosłość, obserwujemy codzienne życie ludzi należących do niższej warstwy społecznej, nieudolność opieki zastępczej, kryzys opioidowy, życie z uzależnieniem, zarobkowe wykorzystywanie nieletnich, brak perspektyw, trudy dorastania i pierwsze miłości.

Demon jest świetnym narratorem i głównym bohaterem, jego trzeźwe spojrzenie uwypukla wszystkie mankamenty otaczającego go świata, jego komentarze są zawsze niezwykle błyskotliwe, wręcz brutalnie obrazowa narracja pozwala nam znaleźć się niemal w centrum rozgrywających się wydarzeń, a jego niezłomna wola walki jest inspirująca. Na pewno należy do bohaterów, którym kibicujemy na każdym kroku i każdej kolejnej stronie.

Jest to książka zdecydowanie trudna i zdecydowanie ważna - z niektórych względów prawdopodobnie bardziej istotna dla mieszkańców Stanów, gdyż bierze pod lupę wiele z istniejących w nich problemów, ale porusza też kwestie uniwersalne i obecne w naszym życiu.

Nie dziwię się, że zbiera nagrody i pochwały, bo robi naprawdę ogromne wrażenie. Jest równocześnie brzydka i zachwycająca, targa naszymi emocjami, pomiata głównym bohaterem, wrzuca nas razem z nim w coraz większe gówno, żeby potem dawać nadzieję na lepsze jutro, które może, ale tylko może, tym razem nadejdzie.

Wychowywany przez samotną matkę z nałogiem narkotykowym, mieszkający w przyczepie gdzieś na wiejskich terenach Stanów, Demon Copperhead, któremu po ojcu pozostało tylko nazwisko, płomiennoruda czupryna i lęk przed wannami, nie ma łatwego życia.

W książce Barbary Kingsolver oczami małego chłopca, a potem dorastającego nastolatka, który zbyt szybko musi wejść w dorosłość,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kaj od zawsze żył w świecie baśni. Gdy był dzieckiem, opowiadała mu je babcia, teraz on opowiada je pacjentom szpitala, by ulżyć im w cierpieniu. To tu poznaje niewidomego Tristana, który może zapoczątkować nową baśń - taką, która rozegra się w życiu Kaja.

Jeśli szukacie historii, która złamie Wam serduszka, trafiliście idealnie. Bo baśń Kaja i Tristana to opowieść o przyjaźni i miłości, o umieraniu i życiu, o radzeniu sobie z żałobą i radzeniu sobie z dorastaniem. O odwadze i strachu, poszukiwaniu samego siebie i niesprawiedliwości, którą serwuje nam życie.

To też jedna z najpiękniej napisanych książek, jakie czytałam - zapisana pełnymi polotu i wdzięku zdaniami, które łapią za serduszko i nawiązująca do baśni, które zostały tu zachwycająco wykorzystane. Choć nie ukrywam, że czasami wydawała mi się nieco zbyt wydumana.

Takie samo uczucie towarzyszyło mi, gdy czytałam dialogi między bohaterami - ich rozkminy były dla mnie momentami zbyt pretensjonalne, jakby za bardzo starali się sprawiać wrażenie wyjątkowych.

Nie mogę też do końca jednoznacznie odnieść się do głównego bohatera. Z jednej strony Kaj jest dobrze przemyślaną i świetnie wykreowaną postacią - unikalną, zapadającą w pamięć i ciekawą. Z drugiej strony czasami zupełnie go nie lubiłam, wydawał mi się zapatrzony w siebie i swoje problemy, szczególnie gdy chodziło o jego przyjaźń z Paulą, która wydawała się taka sztuczna.

Ostatecznie to na pewno opowieść warta poznania, wzbudzająca cały ogrom emocji i wymagająca pokaźnego zapasu znaczników, żeby zachować na zawsze wszystkie te piękne zdania. Ale dla mnie to też książka, w której czasem coś zgrzytało.

Kaj od zawsze żył w świecie baśni. Gdy był dzieckiem, opowiadała mu je babcia, teraz on opowiada je pacjentom szpitala, by ulżyć im w cierpieniu. To tu poznaje niewidomego Tristana, który może zapoczątkować nową baśń - taką, która rozegra się w życiu Kaja.

Jeśli szukacie historii, która złamie Wam serduszka, trafiliście idealnie. Bo baśń Kaja i Tristana to opowieść o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy rodzina Valei została zamordowana, dziadek ukrył ją w świecie ludzi. Pewnego dnia spotyka strzygonia - pierwsze magiczne stworzenie, na które trafia od lat. Spędzają razem noc, po której on znika bez śladu. Potem dziewczyna zostaje wezwana do swojej ojczyzny, by pomóc w rozwiązaniu tajemniczego morderstwa. Zgadnijcie, kto znów stanie na jej drodze.

To kolejna książka Woolf, co do której mam mieszane uczucia. Moją największą bolączką było to, że niektóre fragmenty fabuły wydawały się niespójne i całkowicie bezsensowne, ale NA SZCZĘŚCIE większość z nich w końcu się wyjaśniła, co bardzo zmieniło mój końcowy odbiór książki. Choć nie ukrywam, że wciąż pozostało tu mnóstwo niedociągnięć.

Weźmy chociażby fakt, że Valea wróciła do magicznego królestwa, by rozwiązać zagadkę morderstwa, a przez większość czasu robi wszystko inne, tylko nie to. Albo to, że autorka zarzuciła nas tyloma parami z rozterkami miłosnymi, że połowę książki zajmują ich problemy.

Niektóre dialogi (głównie te o magii i politycznych zagrywkach) są tak chaotyczne, że szczerze nic z nich nie rozumiałam. A wypowiedzi Valei wypadały sztucznie filozoficzne i patetyczne.

Boli mnie też to, że wątek miłosny zupełnie nie grzeje. Może trochę ze względu na to, jak się rozpoczął, ale głównie dlatego, że pomiędzy bohaterami nie ma po prostu żadnej chemii. A szkoda, bo sięgając po tę historię, liczyłam na dobry romans.

A teraz najbardziej odrzucający moment książki (uwaga, drobny spojler) - kiedy uprawiają seks w miejscu, w którym wcześniej kogoś torturowano i zabito… Wtf?

To nie tak, że ta książka ma same minusy, bo świat jest ciekawie wykreowany, sama historia wciąga i ma potencjał na interesujące rozwinięcie, a zakończenie dużo wyjaśnia, jest zaskakujące, emocjonujące i nawet trochę łamie nasze serduszka.

Przyznaję, że jest coś takiego w książkach Woolf, że mimo wszystkich odrzucających rzeczy, wciąż chce się je czytać (oprócz "Trzech czarownic", tam przebrnęłam tylko przez pierwszą część 🙈).

Kiedy rodzina Valei została zamordowana, dziadek ukrył ją w świecie ludzi. Pewnego dnia spotyka strzygonia - pierwsze magiczne stworzenie, na które trafia od lat. Spędzają razem noc, po której on znika bez śladu. Potem dziewczyna zostaje wezwana do swojej ojczyzny, by pomóc w rozwiązaniu tajemniczego morderstwa. Zgadnijcie, kto znów stanie na jej drodze.

To kolejna książka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się w końcówce „Utkanego królestwa”, powracamy do Alizeh i Kamrana, których życia przybrały dość nieoczekiwany obrót.

Ona mknie na smoku do wrogiego królestwa, porwana przez jego króla, który chce jej złożyć intrygującą (choć trochę makabryczną) propozycję. On musi poradzić sobie ze zdradą, państwem wpadającym w chaos i pytaniem, czy jest odpowiednim kandydatem do tronu.

„Nieskończone nici” to przykład wprost prześwietnie wykonanego motywu enemies to (prawie) lovers, który zostaje niemal zniszczony przez fakt, że cały wątek rozgrywa się w ciągu 24 godzin. Kto tak robi, Tahareh?!

Chemia między bohaterami jest wręcz namacalna, liczba emocji, dramatów i zmian zdania tak ogromna, że ledwo można oddychać i wszystko wypada naprawdę świetnie, ale… to ale jest bardzo istotne, bo fakt, że cały ten ogrom wydarzeń rozegrał się w ciągu jednego dnia zepsuł mi większość zabawy. To po prostu okropnie nierealne! Naprawdę nie wiem, gdzie autorce tak się spieszy. Już w pierwszej części trochę zgrzytało mi to, że relacja między Alizeh i Kamranem rozwinęła się za szybko, ale tutaj Mafi przeszła samą siebie.

Pomijając wątek miłosny w książce niewiele się dzieje. Co jest dość zrozumiałe, skoro rozgrywa się w ciągu jednego dnia. I nie zrozumcie mnie źle, romans jest niezwykle wciągający i pochłania niemal całą naszą uwagę, ale chętnie przeczytałabym trochę więcej o Alizeh starającej się spełnić przepowiednię. O Kamranie za to nie chciałabym czytać już więcej, bo strasznie zmęczył mnie w tej części i okazał się jeszcze większą ciućmą. Szczerze, nie wiem po co nam jego perspektywa.

Na plus jest za to na pewno orientalny, magiczny klimat tej książki i smoki (choć było ich zdecydowanie za mało!). Trzeba też przyznać, że Mafi jest mistrzynią dialogów, które czyta się naprawdę świetnie, dlatego jej książkę pochłania się w mgnieniu oka. Ale w kolejnym tomie liczę na więcej.

Po dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się w końcówce „Utkanego królestwa”, powracamy do Alizeh i Kamrana, których życia przybrały dość nieoczekiwany obrót.

Ona mknie na smoku do wrogiego królestwa, porwana przez jego króla, który chce jej złożyć intrygującą (choć trochę makabryczną) propozycję. On musi poradzić sobie ze zdradą, państwem wpadającym w chaos i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

O matko, ale ta książka mnie zniszczyła! Ostatnie sto stron było takim emocjonalnym rollercoasterem, że długo nie mogłam się po nich pozbierać…

W Stanach wybucha wojna domowa, w której walczą zwolennicy pro-life i pro-choice. W końcu dochodzi do porozumienia między stronami i powstaje Ustawa o życiu. Chroni ona człowieka od chwili poczęcia do 13. urodzin. Jednak między 13. a 18. rokiem życia można dokonać na dziecku wstecznej aborcji, a pozyskane w ten sposób organy są wykorzystane do przeszczepów.

W tej rzeczywistości spotyka się trójka nastolatków, których czeka rozszczepienie, czyli podzielenie na narządy. Jeśli chcą przetrwać w jednym kawałku, muszą zrobić wszystko, by dożyć do swoich 18. urodzin.

Shusterman bez wątpienia potrafi w dystopijne wizje przyszłości. Po raz kolejny wykreowana przez niego rzeczywistość jest dobrze przemyślana i pełna dopracowanych elementów, które składają się na przerażająco spójną wizję świata. Wisienką na torcie jest natomiast ideologia, która w książce pomaga ludziom wytłumaczyć sobie te, całkiem barbarzyńskie, realia.

Równocześnie jest to historia pełna emocjonujących wydarzeń, zwrotów akcji, napięcia i dobrze wykreowanych postaci, do których szybko się przywiązujemy.

Najbardziej jednak podoba mi się w książkach autora fakt, że są tak bardzo mądre, że poruszają tak trudne tematy, skłaniają do poważnych przemyśleń i wzbudzają w czytelniku cały ogrom emocji. Sama każdą jego powieść przeżywam bardzo mocno i w przypadku "Podzielonych" było dokładnie tak samo.

Opis rozszczepiania po prostu mnie zniszczył. A inna scena, która skojarzyła mi się z Auchwitz, to już było too much. Autentycznie płakałam na tej książce. I oczywiście polecam ją z całego serduszka!

O matko, ale ta książka mnie zniszczyła! Ostatnie sto stron było takim emocjonalnym rollercoasterem, że długo nie mogłam się po nich pozbierać…

W Stanach wybucha wojna domowa, w której walczą zwolennicy pro-life i pro-choice. W końcu dochodzi do porozumienia między stronami i powstaje Ustawa o życiu. Chroni ona człowieka od chwili poczęcia do 13. urodzin. Jednak między 13....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mingshin oddała Renowi serce i pomogła mu zdobyć tron, a potem została przez niego zdradzona. Kiedy leżała w kałuży krwi na stopniach pałacu, błagała bogów o drugą szansę. I została wysłuchana.

Budzi się dwa lata wcześniej i obiecuje sobie, że tym razem Ren na pewno nie zdobędzie tronu, a ona już nigdy się nie zakocha. Okazuje się jednak, że obydwie rzeczy będą trudne do zrealizowania, tym bardziej, że nowa rzeczywistość na wiele sposobów różni się od tej poprzedniej.

Zacznijmy od tego, że cały pomysł na tę książkę jest po prostu prześwietny! Dziewczyna, która powstaje z martwych, by zyskać nową szansę na życie i naprawienie swoich błędów - no powiedzcie mi, czy to nie brzmi dobrze?

Tym bardziej, że Mingshin jest cudowną bohaterką - inteligentną, błyskotliwą, zaskakującą, silną, a przede wszystkim uczącą się na swoich błędach, co jest bardzo miłą odmianą. Nie jest może wojowniczką z krwi i kości, ale z umysłu korzysta równie sprawnie, co niektórzy z miecza i świetnie lawiruje w plątaninie dworskich intryg, okrutnych spisków i bezlitosnej walki o władzę, której uczestnicy nie cofną się przed niczym, by zdobyć to, czego pragną.

Powieść jest emocjonująca, pełna napięcia, tajemnic, zwrotów akcji i dzięki temu pochłania się ją w zastraszającym tempie, a wydarzenia rozgrywają się w dobrze wykreowanym, klimatycznym świecie. Fantastyki jest w nim co prawda niewiele (choć zapowiada się, że będzie jej więcej), dlatego książka zdecydowanie przemówi też do osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z gatunkiem.

A wisienką na torcie jest uroczy wątek miłosny, który nie przysłania fabuły książki, ale wciąż jest jej integralną częścią i naprawdę przyjemnie się rozwija.

Niecierpliwie czekam na kolejną część, a Was mocno zachęcam do czytania!

Mingshin oddała Renowi serce i pomogła mu zdobyć tron, a potem została przez niego zdradzona. Kiedy leżała w kałuży krwi na stopniach pałacu, błagała bogów o drugą szansę. I została wysłuchana.

Budzi się dwa lata wcześniej i obiecuje sobie, że tym razem Ren na pewno nie zdobędzie tronu, a ona już nigdy się nie zakocha. Okazuje się jednak, że obydwie rzeczy będą trudne do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli pierwsze skojarzenie, jakie macie, patrząc na tę książkę, to Bridgertonowie, to prawie się nie mylicie - gdyby tylko Bridgertonowie rozgrywali się w 1910 roku w Chicago.

Mamy tutaj śmietankę towarzyską, wysoko ustawioną socjetę Chicago i jej latorośl, która szuka szczęścia, miłości i swojego miejsca w świecie. Bohaterami książki są cztery dziewczyny - każda z nich pragnie czegoś innego, ma swoje cele i marzenia, które okazują się niezwykle trudne do zrealizowania, gdyż rodzina i społeczeństwo mają wobec nich pewne wyobrażenia, wymagania i uprzedzenia.

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się nawet, jak szybko wciągnę się w tę historię, jak bardzo polubię jej bohaterki (może z wyjątkiem jednej, ale o tym zaraz) i jak trudno będzie mi ją odkładać za każdym razem, gdy musiałam to zrobić. Autentycznie zawsze myślałam wtedy tylko o tym, żeby jak najszybciej do niej wrócić!

Książkę czyta się przyjemnie, akcja rozgrywa się szybko i dynamicznie, krótkie rozdziały nadają jej tempa, historia jest pełna zwrotów i niespodzianek, a postaci są tak przyjemne, że od razu chcemy im kibicować! Nie przepadam jedynie za Oliwią. Choć nagle odkrywa, jak ważna jest walka o prawa innych, równocześnie pozostaje niesamowicie egoistyczna i zapatrzona tylko w siebie i swoje problemy, przez co jej kreacja po prostu mnie nie przekonuje.

To opowieść, która porusza wiele istotnych kwestii, nie tylko jeśli chodzi o miłość (co może sugerować opis), ale przede wszystkim rolę kobiet w społeczeństwie, walkę o równouprawnienie i sprzeciw wobec rasizmu. Dlatego, choć historia ma swoje naiwne momenty, można jej to wybaczyć, bo niesie za sobą silne przesłanie. Podoba mi się też fakt, że autorka wykorzystała w niej prawdziwą historię i wielokrotnie nawiązuje do faktycznych wydarzeń z dziejów Stanów.

Jeśli pierwsze skojarzenie, jakie macie, patrząc na tę książkę, to Bridgertonowie, to prawie się nie mylicie - gdyby tylko Bridgertonowie rozgrywali się w 1910 roku w Chicago.

Mamy tutaj śmietankę towarzyską, wysoko ustawioną socjetę Chicago i jej latorośl, która szuka szczęścia, miłości i swojego miejsca w świecie. Bohaterami książki są cztery dziewczyny - każda z nich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

O matko, co ta książka ze mną zrobiła! Zapadłam się w nią już od pierwszych stron, nie potrafiłam się oderwać, a na ostatnich rozdziałach aż trzęsłam się z nadmiaru emocji!

Jeśli lubicie fantasy, dostaniecie tu wampiry, magiczne moce i panteon bogów. Jeśli lubicie romans, dostaniecie świetnie przedstawioną relację enemies to lovers z cudowną chemią między bohaterami. Jeśli lubicie mroczny klimacik, czeka na Was okrutny świat pełen niebezpieczeństw. Jeśli lubicie emocje, zapraszam na turniej organizowany przez boginię śmierci, którego uczestnicy walczą na śmierć i życie. Słowem - ta książka spełni wszystkie Wasze marzenia.

Świetnie wypada też główna bohaterka - śmiertelniczka adoptowana przez króla wampirów, która musi porzucić swoją ludzką naturę, by przeżyć w wampirzym świecie, gdzie na każdym kroku grozi jej niebezpieczeństwo. Jest tak cudownie skonfliktowaną i wielowymiarową postacią!

Główny męski bohater jest co prawda wariacją na temat wszystkich znanych nam z fantastycznych romansów mężczyzn, ale czy mi to przeszkadzało? Niekoniecznie, tym bardziej, że ta dwójka tworzy naprawdę zabójczy duet, a dialogi między nimi czyta się świetnie.

Ogromnym plusem jest dla mnie fakt, że pomimo tego, że Żmija i skrzydła nocy to romantasy, jest to też kawałek naprawdę porządnej fantastyki. Może nie pogardziłabym trochę lepszą kreacją świata, ale oprócz tego tej książce niczego nie brakuje - ma magię, świetny klimat, dobrze wykreowanych bohaterów, wciągające sceny walki, no i wampiry! Kochamy wampiry! Tym bardziej takie, które nie boją się pokazać ząbków.

Jedynym minusem, jaki znalazłam w tej książce, jest język - niektóre zdania czyta się naprawdę okropnie, a ich składnia pozostawia wiele do życzenia.

O matko, co ta książka ze mną zrobiła! Zapadłam się w nią już od pierwszych stron, nie potrafiłam się oderwać, a na ostatnich rozdziałach aż trzęsłam się z nadmiaru emocji!

Jeśli lubicie fantasy, dostaniecie tu wampiry, magiczne moce i panteon bogów. Jeśli lubicie romans, dostaniecie świetnie przedstawioną relację enemies to lovers z cudowną chemią między bohaterami. Jeśli...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to