Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Pierwsze co przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tym wpisie to odpowiedzialność. Niezależnie od tego kim jesteśmy, gdzie i jak żyjemy to właśnie odpowiedzialność i konieczność walki z zalewającym świat problemem nas łączy.”Jak zerwać z plastikiem?” autorstwa Willa McCallum jest pewnego rodzaju poradnikiem, który odpowiada na pytanie “Co mogę zrobić, żeby pomóc?”. Dostarcza on wystarczającą ilość wiedzy, dzięki której będziemy w stanie dokonywać świadomych wyborów dotyczących obecności plastiku w naszym życiu. Co jest jednak najważniejsze, książka ta uświadamia, a uświadomienie sobie skali problemu wzmaga chęć działania.

Kilka faktów dotyczących plastiku:

- z powodu plastiku umiera milion ptaków morskich i sto tysięcy żyjących w wodzie ssaków. Ponad 90 % ptaków morskich ma we wnętrznościach właśnie plastik, a ich populacja zmniejszyła się o 70 %. W popularnej serii filmów dokumentalnych Davida Attenborougha Blue Planet II możemy obserwować scenę, w której albatros, myląc rozdrobnione śmieci ze swoim pożywieniem, karmi młode kawałkami plastiku! To właśnie one będą bezpośrednią przyczyną ich śmierci i zabiją je, zanim nauczą się latać.
- każdego roku do oceanów trafia około 13 milionów ton plastiku. Ogólną ilość szacuje się na 150 milionów ton. Autor książki prowadząc wyprawę po Oceanie Antarktycznym wraz ze swoją załogą znalazł w wodach oddalonych o setki kilometrów od najbliższych osad ludzkich 2 kawałki plastiku!
- Wielka Pacyficzna Plama Śmieci – dryfuje od 97 roku w okolicach Kalifornii ważąc około 3,5 mln ton!
- zalegające na dnie oceanów kawałki plastiku działają jak gąbki. Nasiąkają innymi trującymi substancjami obecnymi w wodzie. Oznacza to, że zanim kawałek plastiku zostanie połknięty przez np. rybę, jego toksyczność jest dużo większa, a proces bio asekuracji zachodzi szybciej i na znacznie większą skalę.
- co roku produkujemy około 300 milionów ton plastiku, którego do dzisiejszego dnia nie umiemy poprawnie recyklingować.

Cieszy mnie, że wydawnictwa coraz częściej publikują książki, z których nie tylko dowiemy się co trzeba zmienić, ale w pakiecie podsuną nam gotowe rozwiązania na tacy. “Co ja jedna mogę zmienić? “ Przy lekturze zadawałam sobie to pytanie co najmniej kilka razy. Na szczęście dla mnie powstał rozdział, który tłumaczy jak działania tylko jednej osoby mogą realnie wpłynąć na środowisko. Autor przede wszystkim uświadamia, że rozmowa – o tym, co robimy i dlaczego to najpotężniejsze narzędzie ku zdobyciu sprzymierzeńców.
Czy plastik jest nudnym tematem i dlaczego wolną chwilę warto przeznaczyć na tą książkę?

Sięgając po książkę większość z nas pragnie odpoczynku. Czegoś miłego dla serca i lekkiego dla głowy. Czegoś, co nie dołoży nam zbędnego ciężaru na barki. Jest teraz taki okres, w którym mam mało wolnego czasu – książka, serial, chwila dla siebie to marzenie – dlatego pięć razy przemyślałam sięgnięcie po tą pozycję. W końcu walka z plastikiem nie może być lekkim tematem. Ostatecznie przekonały mnie zdjęcia uwięzionych w plastikowe torby zwierząt na które natknęłam się w internecie. Należę do osób, które są bardzo wrażliwe i empatyczne, więc ten widok ostatecznie pchnął mnie w kierunku “Jak zerwać z plastikiem?” Pomimo trudnej tematyki lekturę umila prosty i przystępny język oraz krótkie, ale konkretne rozdziały. Na stronach tej pozycji znajdziemy także mini wywiady, które dostarczają mnóstwa wyjaśnień i odpowiedzi.

Autor sugeruje, aby walkę z plastikiem rozpocząć od własnego domu. Pomieszczenie za pomieszczeniem, startując od łazienki i kończąc na kuchni. Torba na zakupy wielokrotnego użytku z chwytliwym hasłem “Dinozaury nie czytały i wyginęły. Przypadek?” oraz zakup bambusowych słomek to moje pierwsze kroki w walce z plastikiem. Słomki kupiłam na fairtrend – nie dość, że wielorazowe, ekologiczne to jeszcze bardzo efektowne. Koktajle i drinki wyglądają dzięki nim zdecydowanie lepiej, niż w towarzystwie plastikowej, tandetnej słomki, prawda?

Pierwsze co przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tym wpisie to odpowiedzialność. Niezależnie od tego kim jesteśmy, gdzie i jak żyjemy to właśnie odpowiedzialność i konieczność walki z zalewającym świat problemem nas łączy.”Jak zerwać z plastikiem?” autorstwa Willa McCallum jest pewnego rodzaju poradnikiem, który odpowiada na pytanie “Co mogę zrobić, żeby pomóc?”. Dostarcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówi się, że nie jest ważne jak zaczynamy, ale jak kończymy. Dlatego właśnie oceniając dla was książkę rzadko kiedy zwracam uwagę na jej początek. Znacznie bardziej interesuje mnie, co autor przygotował na wyczekiwany finał. Czy zaintrygował i przyciągnął naszą uwagę na tyle mocno, abyśmy ‘głodni’ sięgnęli po kontynuację/ inną powieść? „Murder Park” zaczął się bardzo dobrze, ale prawdziwą zagadką jest to, jak się skończył?


Akcja powieści osadzona jest na małej, samotnej wyspie u wybrzeży USA, która dwadzieścia lat wcześniej słynęła z wesołego miasteczka zwanego Zodiac Park. Po serii brutalnych morderstw miejsce zostało zamknięte, aby wrócić ponownie, jako park poświęcony najokrutniejszym zbrodniarzom. Pomysłodawcy tego biznesu wierzyli, że strach jest jedną z rzeczy, po którą ludzie bardzo chętnie sięgną, jako nową i innowacyjną formę rozrywki. Zgodnie z planem stworzyli upiorny skansen zabójców i zbrodni, które wstrząsnęły całym światem.
Specjalnie wyselekcjonowana przez ekspertów grupa dwunastu wybrańców trafiła na wyspę, aby ocenić i rozgłosić wspaniałość projektu. Kiedy pojawia się pierwsza ofiara, a kontakt z zewnętrznym światem jest niemożliwy każda osoba na wyspie staje się podejrzana. Kim jest morderca?

Moda na zamknięcie kilku osób w jednym miejscu i obserwowanie ich postawy zmieniającej się pod wpływem różnych czynników zewnętrznych nigdy nie przemija. Muszę jednak przyznać, że niezwykle lubię ten trend, bowiem umożliwia nam nie tylko mile spędzony czas przy lekturze, ale zmusza do nieustannego penetrowania zakamarków ludzkiej natury. Możliwe, że dzięki temu zabiegowi pewne zachowania zaobserwowane w naszym rzeczywistym otoczeniu będzie nam łatwiej wyjaśnić, zrozumieć i przewidzieć. Niezwykle żałuję, że dopiero niedawno uzmysłowiłam sobie jak ważne jest poznanie sposobu myślenia drugiej osoby i, jak olbrzymi ma to wpływ na daną relację.


Bardzo ważnym zabiegiem dla tej powieści jest wstawienie notatek z ‘wywiadów filmowych’ przeprowadzonych przez psychiatrę z każdą osobą wybierającą się na wyspę. Dzięki nim poznajemy szczegóły z życia bohaterów, ich związek z Zodiac Park i stosunek do brutalnych morderstw. Śmiało można stwierdzić, że są prawdziwym asem, którego autor wyciąga z rękawa i całkowicie zmienia bieg wydarzeń. Ale właśnie taki powinien być przecież thriller! Mój umysł nie miał w trakcie lektury tej książki chwili wytchnienia. Ciekawa i nieustannie rwąca do przodu akcja, niesamowite procesy psychologiczne i napięcie podane w wyjątkowej formie sprawia, że jest to jedna z pozycji, którą musicie przeczytać.

Mówi się, że nie jest ważne jak zaczynamy, ale jak kończymy. Dlatego właśnie oceniając dla was książkę rzadko kiedy zwracam uwagę na jej początek. Znacznie bardziej interesuje mnie, co autor przygotował na wyczekiwany finał. Czy zaintrygował i przyciągnął naszą uwagę na tyle mocno, abyśmy ‘głodni’ sięgnęli po kontynuację/ inną powieść? „Murder Park” zaczął się bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomimo tego, że nigdy nie miałam swojego psa od zawsze czułam z nim pewnego rodzaju więź. Uczucie to zdarza mi się wyjątkowo często w przypadku zwierząt, ale to właśnie ten czworonóg dzięki częstej popularyzacji w kulturze znalazł się na czołowym miejscu w moim dziecięcym sercu. Śmiało mogę powiedzieć, że widziałam wszystkie filmy z psami w roli głównej i po dziewięćdziesięciu procent z nich płakałam jak bóbr. Po ekranizacjach nadszedł czas na książki. Moim faworytem ostatnimi czasy jest W. Bruce Cameron, autor cudownej historii „Był sobie pies” oraz „Psiego najlepszego”, którą dzięki Wydawnictwu Kobiece mam właśnie okazję czytać. Kiedy z nieba spadła mi więc propozycja od Wydawnictwa Czarna Owca dotycząca pozycji „Nosem psa. Wycieczka do fascynującego świata zapachów” nie wahałam się ani sekundy.

Alexandra Horowitz zabiera nas na wycieczkę do fascynującego świata zapachów. Od pierwszych stron czujemy głęboką więź łączącą autorkę z psiakami. Uważa ona, że aby prawdziwie poznać te zwierzęta trzeba najpierw dobrze je zrozumieć, a wszystko zaczyna się od nosa.

Muszę przyznać, że autorka jest niesamowicie uzdolnioną dziennikarką śledczą, która pokazuje nam zagadnienie nosa z zaskakującej i zupełnie odmiennej strony. Fascynujące jest, że poza psim pyszczkiem skupia się także na odkryciach dotyczących możliwości naszych ludzkich nosów. Każda informacja poparta jest rozmowami z badaczami i wizytami w ośrodkach szkoleniach psów tropicieli.
Alexandra uświadamia nas o tym, jak zapomnianym i lekceważącym zmysłem stał się węch. Twierdzi i nieustannie przekonuje do faktu, że to właśnie nos jest narządem dzięki któremu pies wszystko wie. Kiedy zmieni się pogoda, jak pachnie ranek i w jakim jesteś humorze. Każda strona zaskakuje nowym, ciekawym faktem dotyczącym naszego czworonoga oraz nas samych.

Wydawnictwo Czarna Owca zadziwia mnie ostatnimi czasy coraz lepszymi pozycjami na swoim koncie. "Nosem psa" jest niewątpliwie na podium. Pomimo swojej obszerności, bo to aż 350 stron opowieści o nosach i zapachach, czas i strony znikają w błyskawicznym tempie.
Dla wszystkich, którzy kochają zwierzęta i pragną żyć z nimi w harmonii pozycja obowiązkowa! 🐕🐶

Pomimo tego, że nigdy nie miałam swojego psa od zawsze czułam z nim pewnego rodzaju więź. Uczucie to zdarza mi się wyjątkowo często w przypadku zwierząt, ale to właśnie ten czworonóg dzięki częstej popularyzacji w kulturze znalazł się na czołowym miejscu w moim dziecięcym sercu. Śmiało mogę powiedzieć, że widziałam wszystkie filmy z psami w roli głównej i po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Droga do domu" to idealny tytuł dla tej lektury. Wszystko bowiem zaczyna się od dwóch rozdzielonych sióstr, których potomkowie wypełniają swoje przeznaczenie w różnych miejscach świata, aby małymi krokami przybliżać się do siebie. Można powiedzieć, że moment ponownego spojenia się rodziny jest powrotem do prawdziwego, ciepłego domu.
Na samym początku książki autorka umieściła drzewo genealogiczne postaci powieściowych. Szczerze mówiąc kamień spadł mi z serca, bo nie raz zaglądałam tam aby upewnić się o pochodzeniu bohaterów.
Czas akcji tej powieści robi niesamowite wrażenie. Obserwujemy bowiem losy czarnych ludzi zaczynając od XVIII wieku. Poznajemy obyczaje plemienne, obserwujemy proces niewolnictwa, kolonizację Afryki, walkę o wolność i w końcu marzenie o awansie społecznym. Ta powieść jest eksplozją emocji. Obawiałam się, że porusza zbyt dużo wątków, jak na jedną i w dodatku wcale nie tak długą książkę, ale nic bardziej mylnego. Pani Gyasi świetnie poradziła sobie ze wszystkimi motywami. Pomimo tego, że każdą postać poznawaliśmy tylko "na chwilę" nie przeszkodziło mi to w emocjonalnym związaniu się z nią.
Każda historia skłaniała czytelnika do refleksji i otwierała oczy na niesprawiedliwość tego świata.
Wierzymy temu, kto ma władzę. To on pisze historię. Więc ucząc się historii, musicie zawsze zadawać sobie pytanie: czyją opowieść pomijam? Czyj głos został stłumiony po to, żeby inny głos stał się dominujący? Kiedy poznacie odpowiedź na to pytanie, musicie znaleźć także tę inną opowieść. Dopiero wtedy zaczniecie dostrzegać bardziej wyraźny, choć nadal niedoskonały obraz dziejów.
Czas spędzony z "Drogą do domu" był niewątpliwie bardzo ekscytujący. Brakowało mi w tym wszystkim niewątpliwie delikatnej nuty ciągłości i uporządkowania, jednak te mankamenty nie wpływają na moją ocenę końcową.
Trzeba także wspomnieć o tym, że książka wydana jest wspaniale. Brawa dla grafika :)

"Droga do domu" to idealny tytuł dla tej lektury. Wszystko bowiem zaczyna się od dwóch rozdzielonych sióstr, których potomkowie wypełniają swoje przeznaczenie w różnych miejscach świata, aby małymi krokami przybliżać się do siebie. Można powiedzieć, że moment ponownego spojenia się rodziny jest powrotem do prawdziwego, ciepłego domu.
Na samym początku książki autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczynając pisać dla Was tę recenzję targa mną mnóstwo sprzecznych ze sobą emocji. Z jednej strony fascynacja i duma, z drugiej wątpliwości i zawód. Niezwykle cieszę się, że miałam okazję przeczytać książkę polskiej autorki. Przyznam szczerze, że raczej nie sięgam chętnie do utworów napisanych przez naszych rodaków, gdyż po prostu widzę ogromną przepaść w umiejętnościach pisarskich pomiędzy nimi, a tymi zagranicznymi twórcami. Paulina Hendel stworzyła coś niewątpliwie ciekawego i jak na polskich autorów całkiem dobrego.
Bardzo ucieszył mnie pomysł na tę historię. Demonologia słowiańska jest ogromnym atutem tej powieści. Upiory, bezkosty, strzygi cóż, bardzo oryginalne. Dziękuję Paulinie, że nie były to kolejne wampiry i wilkołaki.

Mam coś takiego, że bardzo drażnią mnie polskie imiona w książkach. Tutaj jakoś o tym rozdrażnieniu zapomniałam. Przynajmniej jeśli chodzi o tę kwestię, bo niestety pojawiło się kilka innych, które niewątpliwie wyprowadzały mnie z równowagi. Mowa bowiem o głównej bohaterce. Niezwykle irytująca, normalna i po prostu nudna dziewczyna. Magda nie uraczyła nas niestety niczym niezwykłym. O wiele bardziej przypadł mi do gustu Feliks- żniwiarz, którego bohaterską aurę dało się wyczuć od pierwszych stron powieści.

Za złe mam także Paulinie to, że historia Magdy, Feliksa i Mateusza jest bardzo przewidywalna. Spokojnie po przeczytaniu jakieś części tego utworu mogłabym ustrzelić jak się skończy. Uważam także, że wypadało ją skrócić. Całość niestety bardzo się dłuży, chociaż większość rzeczy opisywanych przez autorkę nie ma wpływu na historię. Brakowało mi tutaj zwrotów akcji i niespodzianek. Momentami powieść ta stawała się bezbarwna, a szkoda bo ma potencjał. Mam wrażenie, że dopiero po przeczytaniu drugiej części "Żniwiarza" będę umiała ocenić tę historię. Teraz emocjonalnie jestem pomiędzy złą opinią, a dobrą.

Niewątpliwie kolejnym, ogromnym atutem powieści jest jej wydanie. Czwarta strona- robisz to świetnie! :)

Zaczynając pisać dla Was tę recenzję targa mną mnóstwo sprzecznych ze sobą emocji. Z jednej strony fascynacja i duma, z drugiej wątpliwości i zawód. Niezwykle cieszę się, że miałam okazję przeczytać książkę polskiej autorki. Przyznam szczerze, że raczej nie sięgam chętnie do utworów napisanych przez naszych rodaków, gdyż po prostu widzę ogromną przepaść w umiejętnościach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ruchome piaski to historia osiemnastoletniej Mai. Dziewczyna zostaje oskarżona o masowe zabójstwo, którego ofiarami byli między innymi jej chłopak i najlepsza przyjaciółka. Cały proces, a zwłaszcza to co było przed nim, rozgrywa się na naszych oczach. Jesteśmy najważniejszymi świadkami i wiemy nawet więcej od jej obrońcy. Maja od początku nam ufa i opowiada nawet swoje najskrytsze myśli.

Opis tej powieści od samego początku bardzo mnie intrygował. Maja Norberg- winna czy niewinna? Ofiara czy morderczyni? Nastawiłam się na jedną wielką zagadkę, intrygę i na element zaskoczenia, który, jak twierdzi The Daily Mail "...zostaje w pamięci na długo po ogłoszeniu wyroku." Niestety nie doczekałam się. Pomimo tego, że historię Mai czytało się z zapartym tchem, a ciekawość nie pozwalała odłożyć lektury na bok, to finał był naprawdę kiepski. Wszystkie wydarzenia należały do tych z grona "do przewidzenia". Nie zdarzyło się nic, co mogłoby zaskoczyć czytelnika. Wciągająca? Jak najbardziej. Brutalnie szczera? Popieram. Najlepsza powieść kryminalna 2016 roku w Szwecji? Raczej nie.

Maja to typowa zakochana nastolatka. Robi różne głupoty, aby przypodobać się swojemu Sebastianowi. Narkotyki i alkohol są u nich na porządku dziennym. Chłopak strasznie działał mi na nerwy. To taki typ odrzuconego przez bogatych rodziców synalka, który pozjadał wszystkie rozumy i pragnie udowodnić światu swoją wartość. Robi to oczywiście poprzez wydawanie największych imprez i zabawę z prostytutkami. Niewątpliwie miał zły wpływ na Maję i resztę swojego otoczenia. W mojej głowie często pojawiał się głos "Maja! Uciekaj od niego!". Usłyszała mnie jednak za późno...

Ciężko ocenić mi tę książkę, bo ma wielki potencjał. Historia naprawdę mogła być świetna, ale autorka nie udźwignęła tematu. Kreacja Sebastiana od razu była ogromną wskazówką co do rozwiązania sprawy. Czytelnik nie miał miejsca na zabawę w detektywa. Mam wrażenie, że przez całą powieść byłam prowadzona za rączkę i wszystko podali mi na tacy. Nie tego oczekuję od najlepszego kryminału w Szwecji.

Ruchome piaski to historia osiemnastoletniej Mai. Dziewczyna zostaje oskarżona o masowe zabójstwo, którego ofiarami byli między innymi jej chłopak i najlepsza przyjaciółka. Cały proces, a zwłaszcza to co było przed nim, rozgrywa się na naszych oczach. Jesteśmy najważniejszymi świadkami i wiemy nawet więcej od jej obrońcy. Maja od początku nam ufa i opowiada nawet swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znacie to uczucie, kiedy spodziewacie się powieści tak zabawnej, że aż lecą łzy, a dostajecie coś przy czym bardziej chce Wam się spać aniżeli śmiać? Zawód ten ostatnimi razy towarzyszy mi bardzo często, dlatego kiedy przeczytałam, że dzieło pani Jaswal "bawi" zwyczajnie nie uwierzyłam.

Miłe zaskoczenie! Ta książka naprawdę jest zabawna. Wyobraźcie sobie wdowy, które mają bardzo sprośne myśli i otwierają się na świat, chcąc się nimi dzielić! Dodajcie sobie teraz fakt, że są one Pendżabkami i tematy takie jak nagość i seks są tematem tabu. Ich raczkowanie w tej dziedzinie faktycznie potrafi rozśmieszyć i zagwarantować, że już nigdy nie spojrzycie na warzywa w ten sam sposób :)

Sama historia jest bardzo lekka. Nie spodziewajcie się więc kolejnej literatury faktu. Nie. Chociaż dowiecie się z niej kilku ciekawych aspektów z życia Pendżabek powieść ta nie ma uczyć. Jej celem jest raczej w żartobliwy i bardzo zdystansowany sposób przekazanie myśli kobiet.
Główna bohaterka, Nikki jest nowoczesną przedstawicielką swoich ludzi. Pracuje w pubie, ubiera się po europejsku i nie czeka z seksem do ślubu. Pewnego dnia zaczyna pracę w miejscowym ośrodku, aby nauczyć wdowy pisania. Okazuje się jednak, że kobiety mają zupełnie inne plany i zamiast pisać wolą opowiadać. Sprośne, odważne i bardzo seksowne historie na naszych oczach zmieniają skromne niewiasty w drapieżne panny. Ze swobodą i frywolnością mówią one o swoich potrzebach, co daje im prawdziwe poczucie wolności.

Nikki wychowała się w Wielkiej Brytanii więc małymi krokami wchodzi w dotąd nieznany jej świat Pendżabskich wdów. W świat, w którym to mężczyzna definiuję kobietę, a jej obowiązkiem jest przestrzeganie niepisanych zasad. Erotyczne wyobrażenia uświadamiają im jednak, że nie są tylko białym tłem w swojej społeczności. I chociaż powieść utrzymana jest w żartobliwym tonie, widzimy jak otwarte mówienie o swoich potrzebach (nie tylko tych seksualnych) wpływa na jakość naszego związku i życia.

Znacie to uczucie, kiedy spodziewacie się powieści tak zabawnej, że aż lecą łzy, a dostajecie coś przy czym bardziej chce Wam się spać aniżeli śmiać? Zawód ten ostatnimi razy towarzyszy mi bardzo często, dlatego kiedy przeczytałam, że dzieło pani Jaswal "bawi" zwyczajnie nie uwierzyłam.

Miłe zaskoczenie! Ta książka naprawdę jest zabawna. Wyobraźcie sobie wdowy, które mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznajcie się ile razy słyszeliście słowa "to się może przydać", "ma wartość sentymentalną", "dostałam od chłopaka"... ? Ja całe mnóstwo! Mało tego, często sama je wypowiadam. Kocham i nienawidzę zjawiska tak zwanego "chomikowania". Chociaż staram się z tym walczyć i wiem, że niektóre rzeczy są mi po prostu zbędne, nie potrafię ich wyrzucić przez jakieś osobiste, mało ważne powody. Czy to nie głupota?

Hideko Yamashita jest propagatorką totalnego minimalizmu. Proponuje nam technikę DAN-SHA-RI, która jest umiejętnością selekcji przedmiotów. Pozwala na uporządkowanie bałaganu nie tylko w naszym domu, ale i w głowie! Pierwszym krokiem jest DAN czyli odmowa, drugim SHA czyli wyrzucenie i ostatnim Ri czyli uwolnienie się. Brzmi intrygująco, prawda?

Nie od dziś wiadomo, że jestem zwolenniczką różnych poradników. Dzielę je przeważnie na te krótkoterminowe i długoterminowe. Pozycja pani Yamashita trafia niestety do grona tych pierwszych. Jest to bowiem lektura interesująca, ale nie jestem przekonana czy przydatna. Już samo jej czytanie jest dosyć ciężkie. Tematyka jest niby ciekawa, ale nie koniecznie przemawia do mnie wydanie i ilość zbędnego tekstu. Całą tę pozycję zmieściłabym na kartce A4 (pewnie trochę wyolbrzymiam). Tak czy siak, pierwsze dni po przeczytaniu "DAN-SHA-RI" faktycznie zwracałam uwagę na to co i jak sprzątam. Dwa tygodnie później nauki poszły w niepamięć. Stąd moje stwierdzenie o jej "krótkoterminowości". Nie odcisnęła ona w mojej głowie śladu, który przypominałby mi o działaniu w zgodzie z zaproponowaną techniką.

Z każdym poradnikiem, ba! Z każdą książką jest tak, że musicie poznać ją sami, żeby wyrobić sobie opinię. Ja mogę Was tylko delikatnie nakierować i w tym przypadku odwracam drogowskaz w przeciwnym kierunku.

Przyznajcie się ile razy słyszeliście słowa "to się może przydać", "ma wartość sentymentalną", "dostałam od chłopaka"... ? Ja całe mnóstwo! Mało tego, często sama je wypowiadam. Kocham i nienawidzę zjawiska tak zwanego "chomikowania". Chociaż staram się z tym walczyć i wiem, że niektóre rzeczy są mi po prostu zbędne, nie potrafię ich wyrzucić przez jakieś osobiste, mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie mój jedyny" od samego początku ostrzega nas o tym jakim tworem literackim jest. Zabawnym, lekkim i romantycznym, który ma umilić nasz czas, nie obciążając przy tym zbytnio umysłu. Dokładnie tak się dzieje.
Powieść ta jest bowiem czymś naprawdę ... łatwym. Znany nam już wszystkim schemat z cyklu "stara miłość nie rdzewieje", przewidywalne zakończenie i bardzo oczywiści bohaterowie. Pomimo tych utartych już ścieżek historia ta budzi we mnie bardzo pozytywne odczucia. Nie można jej bowiem odmówić dobrego humoru. Lekkie podejście bohaterów do życia i wplecione dowcipy amerykańsko-angielskie potrafią wywołać uśmiech na twarzy czytelnika i na trwałe poprawić mu samopoczucie :) O dziwo! żaden z bohaterów nie działał mi na nerwy, przez co była to najbardziej pozytywna książka czytana przeze mnie w tym roku. Możliwe, że to zasługa mojego wyjątkowo dobrego nastroju, ale wierzę,że jest to jednak sukces autorki. Stworzyła coś niesamowicie prostego i dobrego. Poza szerokim uśmiechem, pojawiły się również i łzy! Przyznaję się bez bicia, że jestem płaczkiem z krwi i kości. Rzadko jednak moja histeria uwalnia się przy czytaniu. Brawo więc za to :)
Dużo osób zniechęca się do tej pozycji porównując ją do wspomnianej w opisie "Perswazji" Jane Austen. Cóż, ja dzieł autorki tej wcale (ale wstyd!) nie znam. Nie miałam więc problemu z zestawieniem tych dwóch pozycji.

Przechodząc do meritum, powiem tak: dla mnie była to dobra historia, z nutką romantyzmu i szczyptą niezłego humoru. Jeśli macie ochotę przeczytać coś super delikatnego to ta historia jest dla Was :)

"Nie mój jedyny" od samego początku ostrzega nas o tym jakim tworem literackim jest. Zabawnym, lekkim i romantycznym, który ma umilić nasz czas, nie obciążając przy tym zbytnio umysłu. Dokładnie tak się dzieje.
Powieść ta jest bowiem czymś naprawdę ... łatwym. Znany nam już wszystkim schemat z cyklu "stara miłość nie rdzewieje", przewidywalne zakończenie i bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

.wydawnictwo
Wydawnictwo Dreams nieustannie obdarowuje nas powieściami bardzo lekkimi, kobiecymi i odpoczynkowymi. Nie jest to literatura, która rozkazuje nam intensywnie myśleć, a jej czytanie może zmęczyć. Pomimo poruszania na pierwszy rzut oka ważnych i trudnych tematów (rozstania, aborcje czy walka o własne "ja") to styl autorów jest bardzo lekki.

.dla każdego
Takie cechy jak lekkość słowa, płynność wydarzeń i interesująca fabuła sprawiają, że "Sięgając chmur" dołącza do tych lektur, które nadają się dla każdego czytelnika. Młodszego wprowadzą w trudy dorosłego życia, a dorosłemu umożliwią spojrzenie na świat z innej, lżejszej perspektywy. Historię tę pochłania się w mgnieniu oka i chociaż autorka nie wychodzi poza wyraźnie już wydeptaną ścieżkę nie czujemy znużenia.

.siła
Nikomu nie polecałbym, by podążył tą samą, co ja ścieżką, lecz zapytałbym, czy większa część ciebie jest szczęśliwa. A jeśli nie, co możesz zrobić, by to zmienić?
Guy Grieve (z książki Zew natury. Moja ucieczka na Alaskę.)
Kate Evans, główna bohaterka tej powieści jest jedną z tych kobiet, które pragną być sobą i nie boją się ryzyka. Rezygnuje z wygodnego życia przy boku narzeczonego, aby spełnić swoje marzenie i latać po terenach Alaski. Już od pierwszych stron książki bohaterka daje się lubić. Pewna siebie, niezależna i odważna. Godny wzór do naśladowania, nie tylko dla kobiet.
Kate wyrusza w swoją podróż, wgłąb dzikiej Alaski i rozpoczyna walkę o siebie. Świadomie wchodzi w męski świat i walczy z dyskryminacją, udowadniając na każdym kroku swoją niezwykłą charyzmę. Jej postawa nieustannie wzbudza w czytelniku zachwyt i zachęca do działania. Postać ta jest bowiem bardzo motywująca i łatwo się z nią utożsamiać.

.Alaska
Nawet w dzisiejszych czasach, przy całym postępie technologii i rozwiniętej kulturze, wciąż musi być ważne, by przynajmniej raz na jakiś czas znaleźć dzikie miejsce, gdzie ziemia i zwierzęta, które ją zamieszkują, mówią najgłośniej, a słońce i księżyc dyktują rytm życia. Jedynie w ten sposób będziemy pamiętać, gdzie jest nasze właściwe miejsce w porządku rzeczy.
Guy Grieve (z książki Zew natury. Moja ucieczka na Alaskę.)

.warto?
Kate postawiła całe swoje życie na jedną kartę. Pomimo wyrzeczeń, pomimo niebezpieczeństwa i pomimo strachu. O tym, czy wyszło jej to na dobre musicie przekonać się sami. Ja mogę Wam zdradzić, że powieść Bonnie Leon gwarantuje kopa pozytywnej energii, który niewątpliwie pozwoli Wam zrobić krok na przód.

.wydawnictwo
Wydawnictwo Dreams nieustannie obdarowuje nas powieściami bardzo lekkimi, kobiecymi i odpoczynkowymi. Nie jest to literatura, która rozkazuje nam intensywnie myśleć, a jej czytanie może zmęczyć. Pomimo poruszania na pierwszy rzut oka ważnych i trudnych tematów (rozstania, aborcje czy walka o własne "ja") to styl autorów jest bardzo lekki.

.dla każdego
Takie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Illuminae. Illuminae Folder_01 Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,2
Illuminae. Ill... Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach: ,

O akcji z "Illuminae" słyszał już zapewne każdy, dlatego nie będę się w tym temacie wypowiadać. Akcja piękna i kusząca- jednym zdaniem podsumowania. Długie wyczekiwanie tylko bardziej podsycało mój książkowy głód. Wiadomo bowiem, że każdy z nas ciekaw był, jakie będę efekty końcowe. Czy wydanie będzie piękne i... jak z treścią?!
Otóż moi kochani, wydanie jest zdumiewające i tutaj nie ma co się spierać. Graficy ostro się postarali i całość prezentuje się cudownie. Oczywiście znalazły się jakieś szczegóły, które (jak to ja) bym zmieniła, ale całość na 5+.

Pozostaje najważniejsze pytanie. Czy treść jest adekwatna do wyglądu? Jestem stu procentowo pewna, że zdania będą bardzo podzielone. Ja jestem ZACHWYCONA! Cholera, nie czytałam nigdy czegoś takiego. Przedzierając się przez kolejne strony tej pozycji mamy możliwość poczucia się jak jakiś prawdziwy agent FBI. Cała historia ukryta jest bowiem we fragmentach przesłuchań, wiadomościach prywatnych przechwyconych z systemu pokładowego, stenogramów, opisów z nagrania kamer i tak dalej. Według mnie jest to świetny zabieg, który porusza nasze szare komórki do granic możliwości.Od dziecka cierpię na dolegliwość zwaną "wczuwaniem się" 😂😂😂
Obejrzałam 60 sekund, następnego dnia uczyłam się budowy silników najlepszych samochodów świata.
Obejrzałam Złap mnie jeśli potrafisz, po przebudzeniu chciałam podrabiać czeki.
Przeczytałam serię Jutro i chodziłam po lesie obmyślać ewentualny plan ucieczki.
Czy to normalne? Pewnie nie do końca, ale chociaż miałam zabawy co nie miara :) Teraz oczywiście troszkę mi minęło i po przeczytani "Illuminae" wcale nie chcę lecieć w kosmos, ale i tak dwa dni po przeczytaniu książki, nadal czuję jej wpływ na moją wyobraźnię.
Nadal jednak wychwalam bardziej formę treści, niż samą ją. Otóż tutaj autorzy również nie zawiedli. Akcja powieści wydaje się być trochę chaotyczna, ale to tylko nadaje jej pazura. Główni bohaterowie są postaciami silnymi i bardzo charakterystycznymi. Pomimo swojego młodego wieku są nad wyraz dojrzali, chociaż tracą mnóstwo uroku przy wymianach na czacie. Mam wrażenie, że te kompletnie nie pasują do ich charakterów. Motyw ze zdradą, napaścią i śmiertelnym wirusem jak dla mnie bomba!
Koniecznie dajcie znać jakie wrażenie wywarła na Was ta pozycja! Może też rozbudziła tak Wasze umysły?

Już czekam na FOLDER_02!

O akcji z "Illuminae" słyszał już zapewne każdy, dlatego nie będę się w tym temacie wypowiadać. Akcja piękna i kusząca- jednym zdaniem podsumowania. Długie wyczekiwanie tylko bardziej podsycało mój książkowy głód. Wiadomo bowiem, że każdy z nas ciekaw był, jakie będę efekty końcowe. Czy wydanie będzie piękne i... jak z treścią?!
Otóż moi kochani, wydanie jest zdumiewające i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żona terrorysty Jesper Huor, Anna Sundberg
Ocena 6,8
Żona terrorysty Jesper Huor, Anna S...

Na półkach:

Szczerze mówiąc, to nie znam osoby nie lubiącej literatury faktu. Tyle dzieje się teraz na świecie, dobrego i złego, że człowiek sam lgnie do informacji. "Żona terrorysty" jest więc pozycją, która na pewno przyciągnie sporą ilość czytelników, nawet bez jej reklamowania. "Chwytem marketingowym" są bowiem teraźniejsze tragedie, które mają miejsce zarówno w Europie, jak i na świecie.
Temat Islamu, dzihadżystów i ogólnie bliskiego Wschodu jest długi i szeroki jak rzeka. Mam wrażenie, że jest wprost niewyczerpalny i do tego na tyle zdumiewający, że każda książka w tym temacie będzie ciekawa.
Jak jest w przypadku "Żony terrorysty''? Poznajemy historię Anny, młodej Szwedki, która znajduje swój spokój w Allahu. Kobieta od samego początku całkowicie daje się pochłonąć islamskiej kulturze. Po drodze wystawiona jest na liczne próby, które jeszcze bardziej umacniają ją w wierze. Opowiada swoją -na pierwszy rzut oka- prostą historię muzłumańskiej "kury domowej". Dom, dzieci, obowiązki i mąż. Rzeczą oczywistą jest, że nie będę opowiadać Wam tutaj tych ciekawych aspektów życia codziennego w rodzinie islamskiej. Warto, żebyście dowiedzieli się o tym prosto od Anny. Powiem Wam tylko tyle, że historia jej życia jest bardzo interesująca. Mnie najbardziej intrygował aspekt tego, w jak ogromnym stopniu kobieta była podatna na wpływ osób trzecich. Jak szybko i mocno zakorzenili w niej wiarę w zupełnie obce wartości. Wystarczyły bowiem 2 tygodnie znajomości, aby Anna wyszła za mąż. Zdumiewające zjawisko, które naprawdę warto poznać bliżej.
Książkę czyta się bardzo szybko, wystarczą Wam spokojnie dwie godziny.
Nie ma w niej mnóstwa bezwartościowych, przytłaczających czytelnika informacji, dat, faktów. Nie jest to bowiem książka historyczna, i dobrze, że narrator opowiada o wszystkim w naturalny sposób. Sprawia to, że jest ona idealną lekturą dla każdego!
Polecam Wam tę pozycję całym sercem :)

Szczerze mówiąc, to nie znam osoby nie lubiącej literatury faktu. Tyle dzieje się teraz na świecie, dobrego i złego, że człowiek sam lgnie do informacji. "Żona terrorysty" jest więc pozycją, która na pewno przyciągnie sporą ilość czytelników, nawet bez jej reklamowania. "Chwytem marketingowym" są bowiem teraźniejsze tragedie, które mają miejsce zarówno w Europie, jak i na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nigdy nie ukrywam faktu, że jestem prawdziwą okładkową sroką. Jak już pewnie widzicie na zdjęciu powyżej ↑ "Piękne złamane serca" wydane są w sposób tak cudowny i przykuwający uwagę, że musiały wpaść w moje łapczywe rączki.
Autorka opowiada nam historię trójki dziewczyn, które łączy nastoletnia przyjaźń. Jak to często bywa w życiu (zwłaszcza moim) na naszej drodze pojawiają się różne osoby trzecie, które zakłócają codzienny ład i porządek. Przez swoje doświadczenia z przeszłości (zwłaszcza te z 'przyjaciółkami') od pierwszych słów tej powieści bardzo utożsamiałam się z bohaterkami. Ze strony na stronę moja fascynacja jednak malała i w jej miejscu pojawiała się nuda!
Bardzo prawdopodobne, że nie należę już do planowanej grupy odbiorów tej powieści. W związku z czym zachowanie postaci, ich dialogi i sposób bycia z każdą stroną podobał mi się mniej. Mówiąc krótko, zwięźle i na temat, historia stała się po prostu płytka. Autorka przestała wykorzystywać atuty powieści i miałam wrażenie, że całość stanęła w miejscu. Nie obawiałam się mojego wieku przy tej pozycji, gdyż oczekiwałam chyba czegoś na poziomie "13 powodów", które podbiły moje serce zarówno wersją książkową i serialową. Niestety odnoszę wrażenie, że pani Bernard nie dała rady unieść tematu nastoletniego buntu, przyjaźni i ich sposobu myślenia w sposób naturalny. Całość wyszła więc moim zdaniem nieautentycznie.

Nigdy nie ukrywam faktu, że jestem prawdziwą okładkową sroką. Jak już pewnie widzicie na zdjęciu powyżej ↑ "Piękne złamane serca" wydane są w sposób tak cudowny i przykuwający uwagę, że musiały wpaść w moje łapczywe rączki.
Autorka opowiada nam historię trójki dziewczyn, które łączy nastoletnia przyjaźń. Jak to często bywa w życiu (zwłaszcza moim) na naszej drodze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To było moje pierwsze spotkanie z Kirsty Moseley, chociaż "Nic do stracenia" jest tomem 1.2. Całe szczęście, że w sieci krąży całe mnóstwo streszczeń i recenzji, które pozwoliły zapoznać mi się ze światem stworzonym przez autorkę.
Czytając mnóstwo negatywnych opinii na temat ''Nic do stracenia. Początek'' nie zniechęcałam się. W końcu jest ze mnie troszkę taki czytelniczy dziwoląg i podobają mi się te źle oceniane pozycje. Tak samo sprawa się ma w przypadku tych hiper mega dobrych książek, które mnie totalnie nie przypadły do gustu (przykładem jest "Żniwiarz").

Zachęcona więc usiadłam na fotelu i zaczęłam czytać. Ludzie mówią, że każdy wyjątek potwierdza regułę. "Wreszcie wolni" są właśnie tym moim wyjątkiem, który zasługuje na złe opinie. Kontynuacja historii Anny i Ashtona jest najzwyczajniej w świecie nudna. Nie ma momentów zaskoczenia, dreszczyków emocji i brakuje jakichkolwiek uczuć (pomimo tego, że jest to romans).
Każda strona sprawiała, że mój zawód rósł do olbrzymich rozmiarów. Bohaterowie byli bardzo mdli i nienaturalni. Uważam, że autorka w ogóle nie wykorzystała możliwości naprawdę dobrego pomysłu. Bo tego odmówić jej nie można! Pomysł był, ale wykonanie niestety bardzo szaro bure.

Nie chcę przekreślać tej pozycji na sto procent, gdyż cały czas pamiętam, że jest to literatura młodzieżowa. Może więc gdybym miała lat 13 byłabym zachwycona? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że dacie znać w komentarzach czy Wam faktycznie historia się podobała? Wiadomo, że z wiekiem człowiek chce więcej i więcej. Więcej akcji, więcej uczuć i więcej morałów. Tutaj niestety mi tego zabrakło.

To było moje pierwsze spotkanie z Kirsty Moseley, chociaż "Nic do stracenia" jest tomem 1.2. Całe szczęście, że w sieci krąży całe mnóstwo streszczeń i recenzji, które pozwoliły zapoznać mi się ze światem stworzonym przez autorkę.
Czytając mnóstwo negatywnych opinii na temat ''Nic do stracenia. Początek'' nie zniechęcałam się. W końcu jest ze mnie troszkę taki czytelniczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka Kate Eberlen już od samego początku wydawała się być tę w 'moim' stylu. Zwłaszcza w okresie wakacyjnym lubię czytać lekkie, ale jednocześnie interesujące i niosące morał powieści. Losy Tess i Gusa są jednymi z tych lepszych, które miałam okazję poznać podczas tego (trwającego zresztą jeszcze) lata. Historia jest niebanalna i niewątpliwie oryginalna. Porusza ona wszystkie te tematy i wątki, na widok których w moim sercu robi się cieplutko 🌞🔥Rodzina, strata, szukanie życiowego celu, utrata marzeń i miłość. Zawsze zastanawiam się, jak autorom udaje się pisać tak świetne historie poruszając jednocześnie tak oklepane już tematy. Okazuje się jednak, że można i własnie "Bez Ciebie" jest jedną z nich.

Główni bohaterowie to osoby tak ... kochane! Można tak mówić o bohaterach fikcyjnych? Mam nadzieję, że tak, bo Gus i Tess zdecydowanie na to zasługują. Przyjacielscy, dobroduszni i wspaniałomyślni. Można wymieniać w nieskończoność ich dobre cechy. Zaznaczam, że często przy takich 'idealnych' bohaterach czuć ogromne przerysowanie. Tutaj na pewno tego nie znajdziecie. Gus i Tess są bardzo naturalni, a cała historia taka swobodna.

Jedyną kwestią, której nie zniosę w przypadku tej powieści jest jej wydanie! Wydawnictwo niestety bardzo się nie postarało. Już pomijając design, który nie zachwyca to jakość wydania jest przerażająco słaba. Brak skrzydełek sprawia, że okładka gniecie na rogach, a słaby rodzaj papieru okropnie irytował mnie podczas czytania. Historia jest jednak na tyle dobra, że warto zaopatrzyć się w swój egzemplarz. Ale może elektryczny? 😊

Książka Kate Eberlen już od samego początku wydawała się być tę w 'moim' stylu. Zwłaszcza w okresie wakacyjnym lubię czytać lekkie, ale jednocześnie interesujące i niosące morał powieści. Losy Tess i Gusa są jednymi z tych lepszych, które miałam okazję poznać podczas tego (trwającego zresztą jeszcze) lata. Historia jest niebanalna i niewątpliwie oryginalna. Porusza ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Marlene" jest wyczekiwaną przez fanów "Miłości w czasach zagłady" kontynuacją opowieści o II wojnie światowej z perspektywy kobiet. Mnie pierwszy tom niestety nie zachęcił, wręcz przeciwnie. Bardzo nie chciało mi się sięgać po tę pozycję i odkładałam ją "na później" już długi czas. O tym, dlaczego nie byłam zachwycona Deborą i jej historią możecie przeczytać w recenzji I tomu.
Całe szczęście z czasem niechęć zniknęła i pojawiła się ciekawość.

Piszę "całe szczęście" bo jestem zachwycona. II tom jest całkowicie odmienny od pierwszej części. Ciekawy, dynamiczny i z charakterem. Główna bohaterka ma prawdziwie silną osobowość a ja uwielbiam takie babki! Śmieszne jest, że w "Miłości w czasach zagłady" nie mogłam znieść Marlene i bardzo mnie irytowała.
Tutaj? Jak ręką odjął. Idealna główna bohaterka. Dodatkowo akcja powieści miała dość szybkie tempo. Dało się wyczuć pewnego rodzaju charakter prawdziwej wojny. Takiej, w której nie ma czasu na rozmyślania, bo trzeba działać szybko aby przeżyć.

Jestem pewna, że powieść ta jest dla wszystkich. Obserwujemy miłość (prześwietny wątek, którego między innego brakowało mi w części pierwszej), poświęcenie, odwagę, śmierć i bestialstwo. Nie trzeba być więc fanatykiem historii, żeby sięgać i zrozumieć tę książkę. Marlene niewątpliwie dołączy do kobiet, które podziwiam, a książka do tych, które będę polecać każdemu bez wyjątku.
Tak jak w przypadku pierwszego tomu wynudziłam się co nie miara, w drugim autorka zafundowała mi jazdę bez trzymanki po najstraszniejszej i jednocześnie najbardziej fascynującej kolejce świata zwaną wojną.

"Marlene" jest wyczekiwaną przez fanów "Miłości w czasach zagłady" kontynuacją opowieści o II wojnie światowej z perspektywy kobiet. Mnie pierwszy tom niestety nie zachęcił, wręcz przeciwnie. Bardzo nie chciało mi się sięgać po tę pozycję i odkładałam ją "na później" już długi czas. O tym, dlaczego nie byłam zachwycona Deborą i jej historią możecie przeczytać w recenzji I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, jedyne co przychodzi mi na myśl kiedy myślę o powieści Abii Waxman to słowo UROCZA. Dawno nie czytałam tak świetnej książki. Posiada po prostu wszystkie te cechy, które bardzo w literaturze kobiecej cenię. Bohaterowie są prawdziwi, a ich dowcip jest genialny! Momentami śmiałam się wniebogłosy i wcale nie wyolbrzymiam!
Jestem bardzo wymagająca co do dzisiejszych nowości. Uważam, że te, które są promowane na arcydzieła powinny nimi faktycznie być. Chociaż "Ogród małych kroków" medialnego hałasu nie narobił (a może tak i ja go przegapiłam?! Dajcie znać!) to jak najbardziej na niego zasługiwał :)

Zabawna, luźna i przede wszystkim życiowa historia. O stracie, miłości i rodzicielstwie. Uwielbiam to, że wszystko jest mówione prosto z mostu. Macierzyństwo nie jest kreowane na super piękną, pachnącą sprawę. Autorka pokazuje słabsze i mocniejsze chwile z życia Lily. Śmierć męża, opieka nad dziećmi, strata pracy i nowy romans - wow, kobieta może tyle udźwignąć na raz? Oczywiście, że może. Abbi Waxman pokazuje jak ciężko pogodzić się z utratą drugiej połówki. Lily cztery lata po śmierci męża nadal zmuszona jest udawać szczęśliwą matkę i tłumić w sobie ogromny ból. Dziwne jest, że pomimo na ogół przykrej historii Lily książka napisana jest w bardzo optymistyczny sposób! Praktycznie dobry humor wypływa z każdej strony.

Poza świetną historią i lekkim piórem autorki, niesamowicie rozbawiły mnie "instrukcje" dotyczące pielęgnacji poszczególnych warzyw w ogrodzie. Dodatkowo możemy dowiedzieć się z tej książki mnóstwa ciekawostek dotyczących ogrodnictwa i pomimo tego, że fanką babrania w ziemi nie jestem to chłonęłam je całą sobą.

Cóż, jedyne co przychodzi mi na myśl kiedy myślę o powieści Abii Waxman to słowo UROCZA. Dawno nie czytałam tak świetnej książki. Posiada po prostu wszystkie te cechy, które bardzo w literaturze kobiecej cenię. Bohaterowie są prawdziwi, a ich dowcip jest genialny! Momentami śmiałam się wniebogłosy i wcale nie wyolbrzymiam!
Jestem bardzo wymagająca co do dzisiejszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo cieszy mnie fakt, że polska literatura powoli rozwija skrzydła i, że autorzy nie boją się skoku na głęboką wodę, bo książka Dominiki Rosik jest niewątpliwie pewnego rodzaju eksperymentem. Wydaje mi się, że tak oryginalnego pomysłu u naszych rodaków jeszcze nie widziałam i nawet pomimo małych minusów, autorce należą się brawa za wyobraźnię.

Początkowo opis przypominał mi trochę "zwiastun" serii filmów "Piła". Modliłam się tylko o to, żeby bohaterowie w pewnym momencie nie zaczęli odcinać sobie kończyn 😂 Całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Powieść ta okazała się być mieszanką książki psychologicznej i thrillera. Sprawiało to co prawda lekko uciążliwe uczucie i jak mniemam mało jest osób, które połknęły tę historię na raz.
Bohaterowie są bardzo charyzmatyczni i każdy z nich ma swój oryginalny styl bycia. Za każdą postacią kryje się jakaś historia, której skutki są dla czytelnika widoczne. Bardzo ucieszył mnie również podział historii na różny czas akcji i bohaterów. Cały ten "eksperyment" mogliśmy więc obserwować z różnych punktów widzenia i czasami mieliśmy możliwość poznania sekretów pojedynczych bohaterów zanim zrobiła to reszta grupy. Świetne uczucie!

Pomimo tego, że jest to literatura młodzieżowa to nie znalazłam w niej utartych ostatnimi czasy schematów. Chodzi mi głównie o ten z niezwykłą główną bohaterką i przystojnym pomagierem w tle. Chociaż wątek miłosny się pojawił to nie był on do końca taki banalny i oczywisty.

Znalazły się pewne aspekty, które zmniejszały przyjemność z czytania, jak na przykład zbyt długie opisy i momentami lekko sztuczne dialogi. Poza tym uważam, że jest to całkiem dobry debiut i na pewno sięgnę po kolejny tom :)

Bardzo cieszy mnie fakt, że polska literatura powoli rozwija skrzydła i, że autorzy nie boją się skoku na głęboką wodę, bo książka Dominiki Rosik jest niewątpliwie pewnego rodzaju eksperymentem. Wydaje mi się, że tak oryginalnego pomysłu u naszych rodaków jeszcze nie widziałam i nawet pomimo małych minusów, autorce należą się brawa za wyobraźnię.

Początkowo opis...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam ciekawe pozycje z działu literatury popularnonaukowej. Nie mogło być więc inaczej i w moje ręce wpadły "Dziwne przypadki ludzkiego mózgu". Powiedzieć, że wyniosłam dużo z tej książki to mało powiedziane. Zawiera bowiem ona całe mnóstwo naprawdę cholernie ciekawych informacji pochodzących ze świata medycyny. Odkrywamy co działo się między innymi w królewskich głowach. Czy to nie wspaniałe móc wkroczyć troszkę w ich świat?

Nie ukrywam, że nie jest to książka na jeden wieczór. Ogrom informacji momentami takiego zwykłego śmiertelnika jak ja przygniatał i wręcz błagałam o przerwę. Za każdym razem jednak wracałam z coraz większym apetytem. Anegdoty przepełniające kartki tej pozycji często wywoływały u mnie rozbawienie. Pomimo więc dość trudnego tematu jakim jest neurobiologia, autor świetnie przedstawił całość dość zrozumiale. Idę o zakład, że dzięki tej książce nie raz zabłysnęlibyście na lekcji biologii i przypodobali się nauczycielce.
Aspekt mniej ważny, niż treść tej pozycji, ale wydanie... jest cudowne!
Polecam zwłaszcza tym, którzy lubią wiedzieć więcej! :)

Uwielbiam ciekawe pozycje z działu literatury popularnonaukowej. Nie mogło być więc inaczej i w moje ręce wpadły "Dziwne przypadki ludzkiego mózgu". Powiedzieć, że wyniosłam dużo z tej książki to mało powiedziane. Zawiera bowiem ona całe mnóstwo naprawdę cholernie ciekawych informacji pochodzących ze świata medycyny. Odkrywamy co działo się między innymi w królewskich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pieskie, kocie i ogólnie zwierzęce życie jest dla mnie niezwykłym tematem. Za każdym razem, nawet gdy historia jest mniej udana staram się wyciągnąć z niej to, co najlepsze i przedstawić ją w dobrym świetle. Podziwiam bowiem ludzi, którzy starają się pojąć tok rozumowania naszych małych przyjaciół oraz edukować innych. "Był sobie pies" choć książką edukacyjną nie jest w fajny sposób pokazuje pieskie życie 'od środka'. Pozwala nam zrozumieć jak ważni jesteśmy dla tych czworonogów, co uważam za świetne, bo żyjemy w czasach potworów. Ludzi będących prawdziwymi bestiami, który krzywdzą stworzenia widzące w nas cały swój ś w i a t.

"Był sobie pies" jest powieścią wyjątkową. Narracja prowadzona z perspektywy psa dała mi mnóstwo powodów do śmiechu. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że pies nie może pojąć, jak wyrywanie mu naszego ukochanego buta z pyska nie jest najlepszą zabawą ever albo, że gniewamy się na niego za rozkopanie ogródka. Przecież on tylko szukał kretów, bo słyszał jak na nie narzekamy! Naśmiałam się co nie miara, ale też otworzyłam oczy na pewne sprawy. Musimy pamiętać o tym, że nie zawsze zwierze rozumie o co nam chodzi. W powieści nie raz widzieliśmy w jaki sposób Bailey potrafił tłumaczyć sobie sprawy dla nas, ludzi oczywiste.
Ogromnym atutem tej książki jest to, że nasz główny bohater ma styczność z przeróżnymi ludźmi. Znaleźli się ci, dla których był oczkiem w głowie, ale także ci którzy nie wahali się aby zostawić go samego przy drodze i uciec. Płakałam się i śmiałam na przemian. I chociaż jestem bardziej kociarą niżeli psiarą to polecam całym sercem. Świetna przygoda.

Pieskie, kocie i ogólnie zwierzęce życie jest dla mnie niezwykłym tematem. Za każdym razem, nawet gdy historia jest mniej udana staram się wyciągnąć z niej to, co najlepsze i przedstawić ją w dobrym świetle. Podziwiam bowiem ludzi, którzy starają się pojąć tok rozumowania naszych małych przyjaciół oraz edukować innych. "Był sobie pies" choć książką edukacyjną nie jest w...

więcej Pokaż mimo to