-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2023-10-17
2020-06-20
Pierwszą książkę pana Mossa przeczytałam z zapartym tchem. Nie dość, że to był praktycznie mój debiut z polskimi thrillerem, to w dodatku działo się tam dużo. Po drugiej części wcale nie oczekuję mniej - liczę, że znowu spędzę przyjemnie czas, śledząc poczynania głównych bohaterów i poznając ich brudne sekrety.
A brudno jest już od początku - w prologu widzimy perwersyjną grę rozgrywającą się pomiędzy kobietą i jej mężem, który to stracił już chęć na dalszy udział w zabawie, następnie przeskakujemy w czasie w zupełnie inne miejsce i z bomby mierzymy się z morderstwem. W dodatku naoczny świadek kłamie. Wyśmienicie. Zapowiada się obiecująca historia.
Z upływem stron poznajemy przeszłość głównych bohaterów i zastanawiamy się jak to też wpłynie na bieżące wydarzenia. Autor lubi trzymać swoich czytelników w niepewności, lubi w nich wzbudzać ogromną ciekawość i chęć na więcej, więc gdy tylko dotrzemy do interesującego zwrotu akcji, rozdział się urywa i przechodzimy do kolejnej postaci. Taki pstryczek w nos ze strony pana Mossa, dający nam znać, że przyjdzie odpowiedni moment na wyjawienie kolejnych wątków. Trochę trąci masochizmem, skoro sięgamy po kolejny tom i godzimy się bezceremonialnie na identyczne traktowanie, co nie?
Muszę przyznać, że od lektury poprzedniej części upłynęło już sporo czasu, więc nie do końca pamiętałam zarys głównych bohaterów, których losy są tu kontynuowane. Na szczęście można się łatwo odnaleźć, gdyż autor nie posługuje się zawiłymi odniesieniami. Dostajemy tyle, żeby przypomnieć sobie poprzednie wątki i nie przeszkadza to w lekturze "Nie patrz".
Niestety, nie mogłam się pozbyć wrażenia deja vu. Mamy bowiem podobny schemat - problemy z alkoholem, przemocą, depresją. Jakbym czytała drugi raz tę samą książkę, tylko w nieco innym wydaniu. Może było to zamierzone, może nie. Na szczęście im dalej brnęłam z lekturą, tym więcej pojawiało się różnic.
Autor wprowadził kilka linii czasowych. Dzięki temu poznajemy bohaterów jeszcze lepiej niż w pierwszej książce pana Mossa. Pojawienie się młodocianych postaci sprawia, że "Nie patrz" stanowi dla mnie krzyżówkę "Nie odpisuj" ze "Żmijowiskiem". I właśnie to ratuje drugą część.
Wydawałoby się, że nasze domysły kreowane przez większą część zostaną potwierdzone, dostaniemy finał, jakiego oczekujemy, ale autor szykuje dla czytelnika naprawdę ogromny zwrot. Jak zakończą się losy wszystkich wymienionych osób? Co je łączy? Warto dotrwać do ostatnich stron. Epilog to wisienka na torcie, która tylko wzbudziła we mnie apetyt na kolejną część.
Start: 13/06/2020
Koniec: 20/06/2020
Pierwszą książkę pana Mossa przeczytałam z zapartym tchem. Nie dość, że to był praktycznie mój debiut z polskimi thrillerem, to w dodatku działo się tam dużo. Po drugiej części wcale nie oczekuję mniej - liczę, że znowu spędzę przyjemnie czas, śledząc poczynania głównych bohaterów i poznając ich brudne sekrety.
A brudno jest już od początku - w prologu widzimy perwersyjną...
2021-07-12
To moja trzecia książka tego autora i póki co - najlepsza. Wydawać, by się mogło: dlaczego, skoro ma tak płytką fabułę? Ano, jest bardzo adekwatna do dzisiejszych czasów i brutalnie obnażająca zagrożenia płynące ze strony wirtualnego świata. Pracując w IT, czerpię tym większą przyjemność z lektury takiej książki. Fantazja w tych książkach co rusz mnie zaskakuje.
Główny bohater "Pokaż mi" - Łukasz - jest typowym korpoludkiem posiadającym kredyt, własne mieszkanie i całkiem niezłą kobietę u boku. Mimo to, takie życie mu nie wystarcza i decyduje się wypełnić coraz bardziej doskwierającą mu nudę i monotonnię dodatkową rozrywką, którą zapewnia mu niezbyt grzeczna aplikacja mobilna... Właśnie stąd pochodzi tytułowe "Pokaż mi". Łukasz wdaje się w zawiłą relację z Królową, która kusi go swoją osobą na każdym kroku, a w zamian za posłuszeństwo odwdzięcza się odkrywaniem swojego ciała i specjalnymi pokazami.
Z biegiem czasu zadania robią się coraz bardziej dziwaczne i ryzykowne... W dodatku Królowa ma asa w rękawie, a Łukasz musi coraz bardziej kryć się przed swoją narzeczoną i kolegami. Czy uda mu się zachować pozory normalności i jednocześnie grać na dwa fronty? Zrobi się naprawdę gorąco - mogę to obiecać! Zakończenie wbija w fotel.
W międzyczasie na jaw wychodzą fakty z przeszłości Łukasza, które dodają niemałych zwrotów akcji. Choć z początku przeszkadzało mi skakanie po linii czasowej, przywykłam do tego zabiegu i wręcz nie mogłam się oderwać, żeby dowiedzieć się jak potoczyła się dalej historia. Panu Marcelowi idzie coraz lepiej.
To moja trzecia książka tego autora i póki co - najlepsza. Wydawać, by się mogło: dlaczego, skoro ma tak płytką fabułę? Ano, jest bardzo adekwatna do dzisiejszych czasów i brutalnie obnażająca zagrożenia płynące ze strony wirtualnego świata. Pracując w IT, czerpię tym większą przyjemność z lektury takiej książki. Fantazja w tych książkach co rusz mnie zaskakuje.
Główny...
2021-07-08
"Każdy nałóg może obrócić się w psychozę. Wszystko zależy od tego, jak daleko sięgają jego korzenie."
Myślę, że ten cytat idealnie oddaje meritum książki. Ciekawie czytało się powieść, w której praktycznie każda postać borykała się z mniejszymi/większymi problemami natury psychicznej. Z początku nie sądziłam, że dostanę tak złożoną powieść spod pióra pani Alicji - miło się rozczarowałam, odkrywając ostatnie karty historii.
Iza pochodzi z patologicznej rodziny i właściwie jako jedyna wychodzi "na ludzi". Arek jest dawnym znajomym z czasów szkolnych, który - można rzec - osiągnął w życiu spełnienie - wybudował piękny dom i robi właśnie karierę jako szanowany w mieście chirurg. Do szczęścia brakuje mu tylko prawdziwej rodziny. Wygląda, że i to marzenie miał na wyciągnięcie ręki - dopóki jego druga połówka nie ginie w wypadku. Właśnie od wspomnienia tego zdarzenia zaczyna się cała opowieść.
Los sprawia, że drogi Izy i Arka ponownie się łączą - między nimi wraca dawna fascynacja, podsycana wzajemnym zrozumieniem i brakiem przeszkód ze strony obojga. I kiedy wydaje się, że tej sielanki nie jest w stanie nic przerwać, na horyzoncie pojawia się pani Milska - matka głównego bohatera. Przyznam szczerze, że dawno nie miałam do czynienia z tak fajnie rozbudowaną postacią drugoplanową. Bożena Milska jest kobietą elegancką, ale wyrachowaną. W stosunku do partnerek swojego syna jest chamska i nie boi się okazywać swojego zniechęcenia publicznie - licząc, że spowoduje to ucieczkę kobiety z życia Arka. Robi wszystko, żeby i Iza zniknęła jak najszybciej.
Z tygodnia na tydzień relacja między głównymi postaciami pogłębia się i tym samym zaczynają mieć miejsce pierwsze nietypowe zdarzenia - ktoś obserwuje dom Arka nocą, Iza zaczyna otrzymywać niepokojące wiadomości na Facebooku. A to dopiero przedsmak tego, co nadejdzie. Sprawa śmierci Justyny po roku wraca na usta, tym bardziej że tak naprawdę nie została nigdy wyjaśniona. Iza coraz bardziej się niepokoi, a Arek zupełnie bagatelizuje powagę sytuacji. Czy ma coś do ukrycia? Czy pani Milska ma z tym wszystkim coś wspólnego? A może sprawcą jest jeden z niezbyt przychylnych dla nowej relacji sąsiadów?
Okazuje się, że każdy z bohaterów skrywa swoją ciemną stronę, którą prędzej czy później poznajemy. I wcale nie jest to tak oczywiste, jak może się wydawać. Obstawiałam tak wiele postaci, że nie ma sensu zgadywać na ślepo, bo i tak będziecie zaskoczeni. I właśnie dlatego nie żałuję czasu spędzonego przy tej lekturze, choć akcja rozwijała się dość powoli.
Końcowy wątek rozbudził moją wyobraźnię i przyznam szczerze, że był miłym akcentem dla finału historii. Czuję niedosyt. Chętnie przeczytałabym kontynuację tej książki.
"Każdy nałóg może obrócić się w psychozę. Wszystko zależy od tego, jak daleko sięgają jego korzenie."
Myślę, że ten cytat idealnie oddaje meritum książki. Ciekawie czytało się powieść, w której praktycznie każda postać borykała się z mniejszymi/większymi problemami natury psychicznej. Z początku nie sądziłam, że dostanę tak złożoną powieść spod pióra pani Alicji - miło się...
2021-06-28
Iga to młoda matka, która ma wszystko, o czym marzy większość. Kochający, przystojny mąż, którego mogą pozazdrościć koleżanki. Duży dom w bardzo atrakcyjnym miejscu. Pomoc matki w codziennych sprawunkach i opiece nad dzieckiem. A przed ciążą - wymarzona kariera, która nadal czeka po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Istna sielanka, co nie? Niestety, ten obrazek nie jest do końca idealny - Iga bowiem cierpi na problemy natury psychicznej.
Leczenie, jakiemu poddawana jest główna bohaterka, odbywa się w pełni automatycznie i bez jej udziału. Jest współautorką chipa, który tak jak implant antykoncepcyjny, wydziela do jej organizmu odpowiednią dawkę - w tym przypadku - leków. Całością zarządza specjalny system przy wsparciu aplikacji mobilnej. Iga jest tak naprawdę jedną z pierwszych testerek własnego produktu. Trochę ryzykowne przy niespełna miesięcznym niemowlęciu, prawda?
Z dnia na dzień stan naszej bohaterki zaczyna się pogarszać. Ma halucynacje, dopada ją amnezja, czuje się coraz bardziej osłabiona. Powoli traci kontakt z rzeczywistością - nie wie już co jest prawdą, a co nie. Zastanawia się czy leki rzeczywiście działają, czy może aplikacja uległa awarii, albo co gorsze - ktoś w nią zaingerował? Podejrzanymi mogą być tylko najbliższe jej osoby - jak to możliwe, że któraś z nich chciałaby zrobić jej krzywdę?
Intryga jest świetnie zbudowana. Do tego stopnia, że w połowie książki wracałam do poprzednich rozdziałów, żeby przypomnieć sobie szczegóły. Typa miałam już przy pierwszej "podejrzanej" akcji i - niestety - się sprawdził, więc zaskok był mały, ale naprawdę podobał mi się motyw kierujący złoczyńcą i jak ta postać została zbudowana. Po drodze nabrałam jeszcze innych podejrzeń, więc zaliczam to jak najbardziej na plus.
Jako osoba pracująca w IT muszę przyznać, że z wielkim zainteresowaniem zabierałam się za tę książkę. Niestety, brak obeznania autorki w tym świecie czuć podczas lektury i jest to rzecz, która mi przeszkadzała. Dlatego nie mogę dać wyższej noty końcowej. Jakkolwiek, jest to naprawdę ciekawa książka wydana ostatnimi czasy i bardzo ją polecam.
Iga to młoda matka, która ma wszystko, o czym marzy większość. Kochający, przystojny mąż, którego mogą pozazdrościć koleżanki. Duży dom w bardzo atrakcyjnym miejscu. Pomoc matki w codziennych sprawunkach i opiece nad dzieckiem. A przed ciążą - wymarzona kariera, która nadal czeka po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Istna sielanka, co nie? Niestety, ten obrazek nie jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-17
"Lockdown" to książka skrojona na miarę naszych czasów. Choć obecnie zmagamy się z nieco inną epidemią, możemy znaleźć wiele cech łączących te dwa wirusy. Przeżyliśmy w tym roku już jeden paraliż kraju - przechodzimy właśnie przez następny. Chwilami wyobraźnia pisarza mroziła mi krew w żyłach, gdyż opisywał rzeczy przerażające - takie, które mogłyby być ziszczeniem naszych najgorszych koszmarów. To czyni teraz tę pozycję tak atrakcyjną.
Historia książki jest przepełniona akcją niczym powieść sensacyjna - nie ma momentu, w którym nic by się nie działo. W sumie byłoby dziwne, gdyby było inaczej - fabułę osadzono na przestrzeni trzech następujących po sobie dni. Trzeba więc działać szybko. Bardzo lubię takie książki, gdyż pochłaniam je w mgnieniu oka i przeważnie jestem z nich usatysfakcjonowana.
O czym opowiada "Lockdown"? Główna bohaterka - Olga Maj - stoi w obliczu życiowej tragedii. Jej życie prywatne wali się na równi z karierą, kiedy to cały kraj zostaje objęty stanem wyjątkowym. Jest o krok od zawarcia historycznej umowy, a na domiar wszystkiego jej córka zostaje porwana. Okup nie wydaje się wygórowany, ale w czasie lockdownu pada gospodarka i niemożliwym staje się wyciągnięcie tak dużej gotówki w tak krótkim czasie. Jak więc uratować córkę?
Olga będzie miała pomoc - i to nie byle kogo. Człowiek, który na co dzień nie wyróżniał się w jej życiu nagle stanie się osobą, która zrobi wszystko, by jej pomóc. Okaże się, że Karol posiada nie tylko umiejętności, ale i kontakty. Olga twardo wyruszy z misją odbicia córki w towarzystwie swego czarnego anioła.
O ile pomysł na książkę jest świetny, to mam nieco mieszane uczucia do wykonania. Mamy przed sobą dwie jakże różne osobowości: Olga, która jest kobietą sukcesu, ma wszystko, czego dusza zapragnie. W jednej chwili potrafi wziąć się w garść, użyć swoich atutów i bezwzględnie iść po trupach do celu; Karol jest człowiekiem, który dawno temu zostawił szemraną przeszłość za sobą i postanowił żyć jak przeciętny zjadacz chleba. Kiedy dochodzi do porwania, decyduje się wrócić do dawnej profesji i pomóc w odnalezieniu Dominiki. Czy im się uda? Jaki tak naprawdę będzie koszt całej operacji odbicia ukochanego dziecka? Uwierzcie mi, do ostatnich stron będziecie się zastanawiać czy dostaniemy happy end.
Brakowało mi takich bohaterów jak Olga, Karol i Dominika w ostatnio czytanych książkach. Niemniej akcja jaka rozgrywa się od momentu połączenia sił Olgi i Karola jest dla mnie nieco oderwana od rzeczywistości. Oczekiwałam, że nie będzie łatwo, że intryga będzie bardziej zawiła, że nie będzie tylu oczywistości... Żeby wiele nie zdradzić, powiem tylko, że opis ciemnej strony Warszawy mnie po prostu nie kupił.
Niemniej, to dobra lektura na wieczór. Smaczku całości dodają wstawki z dramatów rozgrywających się na mieście. Jeśli kiedyś powstanie film oparty na tej książce, z pewnością się na niego wybiorę. Brakuje takich tytułów w polskiej kinematografii!
Start: 11/10/2020
Koniec: 17/10/2020
"Lockdown" to książka skrojona na miarę naszych czasów. Choć obecnie zmagamy się z nieco inną epidemią, możemy znaleźć wiele cech łączących te dwa wirusy. Przeżyliśmy w tym roku już jeden paraliż kraju - przechodzimy właśnie przez następny. Chwilami wyobraźnia pisarza mroziła mi krew w żyłach, gdyż opisywał rzeczy przerażające - takie, które mogłyby być ziszczeniem naszych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-01
Czytam te wszystkie niepochlebne recenzje i zastanawiam się czy rzeczywiście popełniam błąd sięgając po tę książkę? Decyduję, że dam jej szansę - to nie byłby pierwszy raz, kiedy przypada mi do gustu coś, co nie podoba się innym. Tym bardziej, że niektórzy obiecują zaskakujące zakończenie.
Marek, Ewa, Klaudia. Losy tych osób splotą się w książce Alicji Sinickiej. Historia opowiedziana jest z perspektywy dwóch kobiet, stojących po przeciwnych stronach klasy społecznej. Autorka celowo pominęła narrację postaci męskiej, dzięki czemu zyskujemy wyłącznie damski punkt widzenia rozgrywanych wydarzeń. Myślę, że gdyby dopuścić do głosu Marka chociaż na sam koniec, całość byłaby kompletna.
"Stażystka" opowiada nie tylko o pracy na stażu, ale i skomplikowanych, wręcz chorych relacjach międzyludzkich. Po pierwszych rozdziałach można odnieść wrażenie, że małżeństwo państwa Skalskich nie należy wcale do tak idealnych na jakie się kreują. Co wspólnego z ich życiem ma tytułowa stażystka? W jaką grają grę? Czy Klaudia - trzecia w kolejności - wywróci wszystko do góry nogami? Bardzo mnie to ciekawi.
Przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać zanim dowiem się jakimi pobudkami kierują się Marek i Ewa. W międzyczasie pojawia się wątek kryminalny. Co się stało z Darią, poprzednią stażystką zatrudnioną w firmie Skalski? Czy za jej zniknięciem stoi jeden z pracowników? Tak wiele domysłów zaprząta moją głowę, a to dopiero początek lektury!
Typowałam wielokrotnie. Winnym mógł być tak naprawdę każdy. Ale ostateczne rozwiązanie sprawiło u mnie tylko zawód miast obiecywanego zaskoku. Może gdyby autorka inaczej pokierowałaby historią głównego antagonisty, finał wydawałby się bardziej realny, naturalny. Naprawdę, ten wątek można było poprowadzić lepiej, a przy tym wciąż sprowadzać czytelnika na manowce i odwracać uwagę od postaci. Może autorka wyciągnie lekcję przy okazji następnej książki? Chętnie się przekonam.
Co mi się nie podobało:
- infantylność powodu, dla którego Klaudia zaczęła szukać dobrze płatnej pracy,
- niedbalstwo o szczegóły - niestety, niektóre rzeczy nie wiązały się logicznie, nie miały wyjaśnienia, wydawały się irracjonalne,
- (idiotyczne) zachowanie bohaterów z upływem czasu,
- niedokończenie pewnych wątków, które były poruszone i wydawały się istotne dla fabuły,
- wleczenie się fabuły, mało akcji,
- zmarnowany potencjał w zakończeniu.
Podsumowując, to nie była zła lektura. Aczkolwiek rewelacyjną nazwać jej nie mogę.
Start: 20/06/2020
Koniec: 1/07/2020
Czytam te wszystkie niepochlebne recenzje i zastanawiam się czy rzeczywiście popełniam błąd sięgając po tę książkę? Decyduję, że dam jej szansę - to nie byłby pierwszy raz, kiedy przypada mi do gustu coś, co nie podoba się innym. Tym bardziej, że niektórzy obiecują zaskakujące zakończenie.
Marek, Ewa, Klaudia. Losy tych osób splotą się w książce Alicji Sinickiej. Historia...
2019-12-26
"Żmijowisko" to niesamowite studium ludzkiej psychiki w obliczu tragedii. I to na przykładzie kilku, a nie jednej osoby. Jak byś zareagował, gdyby Twojemu przyjacielowi zaginęło dziecko w noc wspólnie zakrapianej imprezy? Jak byś się czuł jako rodzic, który na chwilę spuścił gardę i to wystarczyło, by życie nieodwracalnie obróciło się o 360 stopni? Czy naprawdę byłbyś w stanie zrobić wszystko w imię miłości, nawet zabić?
Każda postać w Żmijowisku ma znaczenie. Kilka rodzin przyjeżdża do tytułowej agroturystyki na odpoczynek od pracy i zgiełku miasta. Podczas jednej nocy, imprezy suto zaprawianej alkoholem, bez śladu ginie córka jednego z wczasowiczów. Jak to możliwe? Rozpuściła się tak bez śladu? Rok po tragedii na miejsce przyjeżdża zrozpaczony ojciec, by kontynuować poszukiwania na własną rękę. Tymczasem w Żmijowisku toczy się inny dramat.
Na początku nie wiedziałam, że na podstawie książki nakręcono serial. Właściwie to nie był powód, dla którego tak szybko szło mi jej ukończenie. Serial dostępny jest wyłącznie odpłatnie, dlatego póki co nie czuję potrzeby, by zapoznać się z ekranizacją, zważywszy, że podczas czytania bardzo mocno wizualizowałam sobie przebieg wydarzeń. To już samo w sobie stanowi mocny atut książki Chmielarza - dokładne opisy, prosty przekaz, brak bezsensownych i nic nie wnoszących scen.
Historia zaginięcia Ady przeplatana jest raz po raz wydarzeniami z bieżącej chwili, okresu feralnego urlopu i czasu pomiędzy tymi datami. Bardzo szybko przyzwyczaiłam się do tych skoków w czasie, bo idealnie zagryzały się z wydarzeniami mającymi nadejść w następnej części.
W pewnej chwili otrzymujemy na tacy rozwiązanie zagadki. Było ono dla mnie zbyt podejrzane i praktycznie cały czas wątpiłam w jego prawdziwość. Strona za stroną akcja nabierała tempa, a ja coraz bardziej chciałam poznać finał. A ten był tak miażdżący, że wprost niedowierzałam - jak to możliwe? I dla tych paru chwil warto było przeczytać ponad czterysta stron.
To już druga polska książka w klimacie dramatu i thrillera, która podbiła moje serce. Na pewno dam więcej szans polskiej twórczości. Gorąco polecam.
Start: 15/12/2019
Koniec: 26/12/2019
"Żmijowisko" to niesamowite studium ludzkiej psychiki w obliczu tragedii. I to na przykładzie kilku, a nie jednej osoby. Jak byś zareagował, gdyby Twojemu przyjacielowi zaginęło dziecko w noc wspólnie zakrapianej imprezy? Jak byś się czuł jako rodzic, który na chwilę spuścił gardę i to wystarczyło, by życie nieodwracalnie obróciło się o 360 stopni? Czy naprawdę byłbyś w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-14
Długo myślałam nad wystawieniem właściwej recenzji tej książce. Zaraz po "Pięćdziesięciu twarzach Greya" mamy do czynienia z kolejnym przykładem masowego ogłupiania ludzi poprzez kulturę. Sięgnęłam po "365 dni" wyłącznie z polecenia, otrzymując jednocześnie zapewnienie, że obie książki nie mają ze sobą nic wspólnego. Niestety, śmiem się nie zgodzić. Choć traktują o różnych tematach, obie pozycje są równie złe.
Zaczynając od tytułu: 365 dni. Poważnie? Nie dajcie się zwieść, bo to wyłącznie wabik. Było to w sumie do przewidzenia, ale i tak ogromnie się zawiodłam. Naprawdę oczekiwałam, że akcja potrwa tyle, ile obiecywano. Z pewnością lepiej wpłynęłoby to na (i tak słabą) fabułę.
Główna bohaterka książki - Laura - to kobieta marzenie. Jest szczupła, wysoka, wysportowana i wprost zwala z nóg. Pal licho, że przez całą książkę jej jedyna aktywność fizyczna ogranicza się do seksu - najwyraźniej to wystarcza, by zachowała swoje boskie kształty. Uważa porwanie za przygodę swojego życia. Jakby to było najlepsze, co mogło się wydarzyć w jej nędznej egzystencji - jest wniebowzięta luksusami, jakie stały się dostępne na wyciągnięcie jej dłoni i bardzo szybko uzależnia się od wysokiego poziomu życia. Tak nie zachowują się ofiary porwania.
Postać Laury w ogóle nie przypadła mi do gustu - jest kapryśna, rozpuszczona, leniwa, płytka, w dodatku to nimfomanka i alkoholiczka w jednym (choć przez całą książkę temu przeczy). Choć partnerujący jej Włoch również nie grzeszy inteligencją, nie wiemy o nim praktycznie nic, co pozwoliłoby nam wydać na jego temat bardziej obiektywny osąd. Cała historia opowiedziana jest bowiem z perspektywy Laury i przez to musimy postrzegać Massimo wyłącznie jej oczami. Tego typu narracja ma swoje plusy i minusy - w przypadku tej książki, niestety to duży minus. Być może książka zyskałaby przy lepszym nakreśleniu postaci porywacza.
Doprawdy nie mam ochoty zliczać wszystkich absurdów, jakie przewijają się przez "365 dni". Za dużo bym zdradziła, a przy tym nie chcę powtarzać recenzji "Pięćdziesięciu odcieni beznadziejności". Ogólnikowo i krótko, żeby chociaż nakreślić skalę problemu tej "powieści": bohaterowie nie kierują się rozumem (śmiem wątpić, że nawet sercem, zważywszy na ilość seksu), zapominają o podstawowych faktach, które są wcześniej wspomniane, a na domiar wszystkiego autorka nie ma bladego pojęcia o kwestiach medycznych. Nie można zapomnieć o największym absurdzie tej książki, jakim jest sam związek Laury z Massimo.
Zauważyłam, że w ostatnim czasie syndrom sztokholmski stał się bardzo popularnym trendem, zarówno w słowie, jak i filmie. To jest bardzo ciekawe zjawisko społeczne, z pewnością warte obserwacji. Śmiem wątpić, że chodzi jedynie o ludzką ciekawość. Z jakiegoś powodu takie książki przyciagają tłumy. Chętnie przeczytałabym jakąś rozprawę na ten temat, bo wnioski z niej płynące mogłyby być zaskakujące.
Na jeden, jedyny plus mogę zaliczyć dość prostą i zwartą fabułę, pomimo notorycznych powtórzeń w treści. Książkę czytało się szybko, ale naprawdę cieszyłam się, gdy dotarłam do końca. Na pewno nie zamierzam sięgać po kontynuację. Dla mnie rozrywka z czytania wiąże się nierozłącznie z racjonalizmem i powagą, które przejawiają się w stylu pisarza. Grafomanii - czy to w polskim, czy zagranicznym wydaniu - mówię stanowcze NIE!
Tak, ta książka w niczym nie przypomina dzieła pani E.L. James...
1) Obie powieści łączy totalna głupota i oderwanie od rzeczywistości.
2) Obie promują bardzo niezdrowe podejście do fizyczności i traktowania drugiej osoby.
3) Obie serwują najgorszy możliwy poziom językowy, jaki spotkałam do tej pory w czytanych książkach.
4) Przedstawione postaci i sytuacje są po prostu nierealne.
Start: 10/01/2020
Koniec: 14/01/2020
Długo myślałam nad wystawieniem właściwej recenzji tej książce. Zaraz po "Pięćdziesięciu twarzach Greya" mamy do czynienia z kolejnym przykładem masowego ogłupiania ludzi poprzez kulturę. Sięgnęłam po "365 dni" wyłącznie z polecenia, otrzymując jednocześnie zapewnienie, że obie książki nie mają ze sobą nic wspólnego. Niestety, śmiem się nie zgodzić. Choć traktują o różnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-20
Zabierałam się do tej książki z lekkim przymrużeniem oka. To moje pierwsze po latach spotkanie z polską twórczością, w dodatku jest to mój ulubiony gatunek - co może wyjść z takiego połączenia? Przez dłuższą chwilę zżerała mnie ciekawość i to ona ostateczne przeważyła szalę nim sięgnęłam po książkę.
W "Nie odpisuj" mamy nowoczesną technologię i ludzkie dramaty w różnych odsłonach. Dość nietypowa kombinacja jak na polskie klimaty i właśnie to sprawia, że ludzie lgną do tej książki. Bowiem ludzie uwielbiają wścibiać nos w czyjeś sprawy i pławić się (chyba moje nowe ulubione słowo po lekturze "To") w czyimś nieszczęściu. Taki jest właśnie dzisiejszy świat i o nim bez ogródek pisze Marcel Moss.
Układ książki jest prosty, ale przemyślany. Każdy rozdział poświęcony został pierwszoplanowej relacji danej postaci, co sprawia, że możemy się wczuć w sytuację danej osoby i poznać przeżywany przez nią dramat. Pisarz dość płynnie i swobodnie przeplata teraźniejszość z przeszłością, a przy tym się nie gubi - co jest dość częste w takich sytuacjach. Dzięki temu zabiegowi historia nabiera rumieńców, poznajemy coraz lepiej bohaterów i ich życiowe historie. Wszystko dozowane jest partiami, wobec czego nasz apetyt na więcej stale rośnie w miarę upływu stron.
"Nie odpisuj" byłoby naprawdę dobre, ale - jak to w życiu bywa - zawsze jest jakieś ALE. W tym wypadku jest nim kiepskie zakończenie. Mnogość rozpoczętych wątków spokojnie mogłaby zagęścić fabułę przynajmniej na sto, albo i nawet dwieście kolejnych stron, przez co książka miałaby w sobie więcej dreszczyku i dramaturgii. A to z pewnością by się przełożyło na głębsze, bardziej złożone zakończenie, które zostawiłoby czytelnika z małym "wow". Muszę przyznać, że tego poniekąd oczekiwałam, gdy w drugiej połowie autor zaczął przed nami odkrywać mroczniejszą i bardziej niepokojącą stronę niektórych bohaterów. Takie urwanie wątków w dosłownie kilku stronach zburzyło cały powoli budowany nastrój. Na końcu zamiast czuć zadowolenie i satysfakcję, poczułam żałość i zawiedzenie. Naprawdę nie rozumiem tak szybkiego i prozaicznego finału.
Niemniej, książkę czytało się szybko i z zainteresowaniem. Poleciłabym ją na spokojny wieczór przy butelce wina, raczej w ramach oderwania od rzeczywistości niż przeżycia niesamowitej przygody. Kiedy po lekturze odnalazłam profil "Zwierzenie" prowadzony właśnie przez autora książki na Instagramie, miałam istne deja vu. Bo ile takich Martyn, Damianów, Agat czy Michałów mijamy nieświadomi niczego w drodze do pracy? Przyznam szczerze, że w tej chwili na samą myśl przeszedł mnie dreszcz...
Start: 15/10/2019
Koniec: 20/10/2019
Zabierałam się do tej książki z lekkim przymrużeniem oka. To moje pierwsze po latach spotkanie z polską twórczością, w dodatku jest to mój ulubiony gatunek - co może wyjść z takiego połączenia? Przez dłuższą chwilę zżerała mnie ciekawość i to ona ostateczne przeważyła szalę nim sięgnęłam po książkę.
W "Nie odpisuj" mamy nowoczesną technologię i ludzkie dramaty w różnych...
2012-11-13
„Kto wie. Może to się opłaci – powiedział wreszcie. – O nim nie dowiemy się raczej nic, ale może o nas…” - Snaut
Parę ładnych lat temu poświęciłam „Solaris” cenne minuty ustnej matury – była to rozprawa nad ewolucję gatunku science-fiction od jego wczesnych początków do formy, jaką przybrało dzisiaj. Mój temat dotyczył relacji człowiek-świat. „Solaris” było genialnym podsumowaniem wszystkich dokonań literackich w tym gatunku. Pozwolę sobie zbudować tę recenzję z moich obserwacji maturalnych.
Science-fiction pokazuje nam inną rzeczywistość, zazwyczaj osadzoną w przyszłości, która opiera się na hipotetycznym rozwoju nauki i techniki. Gatunek ten zmieniał się wraz z sytuacją na świecie – od zachwytu nad błyskawicznym rozwojem świata po czas niepokojów i paranoi związanych z wojnami. W głównej mierze powieść SF to albo przestroga przed zbytnim pędem ku postępowi, albo jego pochwała.
Tak więc podwodny świat Juliusza Verne’a – prekursora science-fiction - pełen jest magicznych opisów i cudów techniki. Verne jest bardzo pozytywnie nastawiony do przyszłości i manifestuje to w splendorze i przepychu jaki widzimy na Nautilusie. Wells jako pierwszy myślał o ludziach jako gatunku biologicznym. Człowiek przyszłości jest u niego zagubiony, uczucia tracą swą wartość, a moralność przestaje istnieć. To smutny świat i przez kreację postnuklearnej rzeczywistości pokazuje nam dualizm ludzkiej natury - wielorakość i wieloaspektowość potencjalnych możliwości, perspektyw i rozwiązań. Pokazuje także, że technologia niekoniecznie musi ułatwiać nam życie i sprawiać, że jest dobra.
„Solaris” jest zlepkiem motywów już dawno zakorzenionych w literaturze SF oraz całkiem nowych - dodanych przez samego Lema. Ta mieszanka ukazuje nam zupełnie inny świat, dosyć trudny do zinterpretowania. Pisarz sam kiedyś stwierdził, że nie rozumie do końca „Solaris”. Forma nie jest już tak prosta jak było to za czasów Wellsa. Czytelnik Lema, jak i współczesnej literatury SF, musi być inteligentny, aby zrozumiał reguły rządzące światem. Do tego potrzebna jest mu logika.
W „Solaris” człowiek staje naprzeciw niezbadanej formy inteligencji - było to odwiecznym marzeniem ludzkości - lecz nie potrafi się z nią porozumieć. Sięgając po rozmaite środki komunikacji, nie biorą pod uwagę że może już kontakt nawiązali. Lemowi udało się stworzyć życie zupełnie nieprzypominające człowieka, a jedynie łudząco do niego podobne. We wcześniejszej literaturze SF nie dokonano podobnego osiągnięcia. Z początku główny bohater – Kelvin – uznaje sytuację panującą na stacji za czyste urojenia, jednak z czasem dochodzi do wniosku, że Harey powstała z jego wspomnień. Nie potrafi tego zaakceptować, co kończy się źle dla zmarłej żony. Jednak gdy ta pojawia się po raz kolejny, poddaje się. Jest rozdarty, bezsilny i pogrążony w rozpaczy, ale ostatecznie nawiązuje z Harey nić emocjonalną i nie potrafi jej po raz kolejny opuścić, choć wie, że nie jest prawdziwa. Tak oto zostaje przedstawiony psycholog w powieści Lema – jako człowiek kompletnie niedojrzały i nie nadający się do pełnienia swojej funkcji.
W powieści mamy do czynienia z wieloma aspektami człowieczeństwa, m.in. niemożnością zrozumienia samych siebie, porozumienia się. Przy pierwszym podejściu do książki nie poświęcałam większej uwagi wątkowi miłosnemu, bo zainteresował mnie ocean i jego rola. Romansowi przyjrzałam się dopiero przy ponownej lekturze. Stawia on postać Kelvina w nowym świetle. Już przed podróżą na Solaris jego zachowanie zdradzało pośpiech, lekkomyślność, egoizm, gubienie się w uczuciach. Postać Kelvina jest tak naprawdę tragiczna. Osobiście jest mi żal głównego bohatera i choć jest psychologiem, widzimy że jest tylko człowiekiem, mającym prawo popełniać błędy – z którymi nie może się pogodzić przez wiele lat.
Warto zaznaczyć, że na stację kosmiczną zostają wysłani ludzie odpowiednio wykwalifikowani, bardzo dobrze sprawdzeni i przygotowani do swych przyszłych zadań. Każda najdrobniejsza wpadka zdyskwalifikowałaby potencjalnego kandydata. Nie jest jednakże brany pod uwagę fakt, że człowiek wysyłany w kosmos jest obarczony wspomnieniami i własnym sumieniem. Wszelkie zasady, schematy i wyuczony tok postępowania przestają istnieć w momencie, kiedy te dwie rzeczy wkraczają na pierwszy plan. Ocean Solaris wyzwala najgłębsze, ukryte uczucia każdego z mieszkańców stacji – jest to przyczyną samobójczej śmierci Gibariana, całkowicie dystansującego się Sartoriusa i rozdarcia emocjonalnego Kelvina.
Aczkolwiek to właśnie ocean pokrywający planetę „Solaris” jest tu głównym bohaterem, jeśli można tak go nazwać. W chwili rozpoczęcia akcji istnieje już obszerna dziedzina wiedzy – „solarystyka” - próbująca wyjaśnić fenomen dziwnego tworu. Jednakże ludzie nie potrafią się z nim porozumieć. W powieści odnajdujemy fragment próbujący to wyjaśnić: „Jak możecie się porozumieć z oceanem, jeżeli nie potraficie już tego uczynić między sobą?”. Moim zdaniem to jedna z kluczowych kwestii tej książki.
Ocean, jak i ludzie podejmują różne działania mające na celu nawiązanie dialogu. Bezskutecznie. Występuję bowiem odrębność nie tylko biologiczna, ale i psychiczna, co prowadzi do braku wspólnej płaszczyzny porozumienia. Ludzie atakują ocean promieniami Roentgena, zaś ten w odpowiedzi kreuje tzw. „twory F”. Nie są nam jednak znane pobudki, którymi kieruje się ocean przy ich tworzeniu. Być może chciał uszczęśliwić badaczy? Nie wolno zignorować możliwości, jakoby ocean tak naprawdę nie był formą myślącą, jak skłonni są przypuszczać uczeni solaryści. W powieści nigdzie nie jest nawet powiedziane czy ocean jest żywy.
Lem nie tylko miał na celu pokazanie niemożności nawiązania kontaktu z inną formą pozaziemską. Wyjaśnienie znajduje się już w drugim rozdziale książki: „W gruncie rzeczy – mówili – idzie o stawkę większą aniżeli zgłębienie solaryjskiej cywilizacji, gra toczy się bowiem o nas samych, o granice ludzkiego poznania”. W porównaniu do innych pisarzy science-fiction nie próbuje odpowiedzieć na pytanie dokąd prowadzi nauka i technika – do zagłady czy zbawienia. Autor formułuje pytanie w inny sposób: czym jest nauka i technika w życiu człowieka. To czyni tę powieść wyjątkową w swoim rodzaju i wręcz obowiązkową pozycję w biblioteczce.
Serdecznie polecam po skończonej lekturze przeczytanie paru esejów nt. „Solaris”, bowiem wyjaśniają i traktują głębiej o problemach pojawiających się w książce. Nie sposób wszystko zebrać w jednym miejscu.
„Kto wie. Może to się opłaci – powiedział wreszcie. – O nim nie dowiemy się raczej nic, ale może o nas…” - Snaut
Parę ładnych lat temu poświęciłam „Solaris” cenne minuty ustnej matury – była to rozprawa nad ewolucję gatunku science-fiction od jego wczesnych początków do formy, jaką przybrało dzisiaj. Mój temat dotyczył relacji człowiek-świat. „Solaris” było genialnym...
2015-10-26
Hall Bregg to człowiek z przeszłości. Pamięta czasy ciężkiej pracy, darzy sentymentem papierowe wydania książek, ma zamiłowanie do starych samochodów i jest przywiązany do prostego, niewymagającego stylu życia. Wraca z dalekiej podróży do stulecia, w którym nie ma dla niego miejsca.
"Powrót z gwiazd" zapowiada nadejście nowej ery - ery miałkości, jak określa ją główny bohater. Lem kolejny raz pozwala sobie na dywagacje dotyczące rozwoju ludzkości. W tym przypadku zakłada, że przemoc zostanie całkowicie wyeliminowana, roboty będą nam posłuszne na każdym etapie codziennego życia, a relacje między kobietą i mężczyzną ulegną spłyceniu na tyle, że skupią się wyłącznie na kontaktach intymnych. W nowym stuleciu atrakcyjność nie będzie już mierzona cechami charakteru, toteż celem każdego człowieka stanie się jak najdłuższe utrzymanie młodego wyglądu. Według pisarza znaczenie i wartość niektórych pojęć - w tym uczuć - zostaną zapomniane, niekiedy wyparte przez konsumpcyjny styl życia.
"Myślę, że oni zrobili okropną rzecz. Oni zabili w człowieku - człowieka" - Hall Bregg
Pieniądze uległy dewaluacji, co ogromnie dziwi głównego bohatera. Nie potrafi zaakceptować jak łatwe i tanie stało się życie podczas gdy on zdecydował się zaryzykować własnym życiem, by zapewnić sobie możliwość godnego życia w przyszłości. Dość spontanicznie decyduje się na zakup jedynych rzeczy, za które może zapłacić, by w ten sposób wyprzeć z głowy dezorientację. Wybiera się także na wycieczkę do miejsca zbudowanego specjalnie, by przypominać o czasach, z których pochodzi. Tam zupełnie wyprowadza go z równowagi wiadomość, nie tyle że ludzkość porzuciła marzenia o gwiazdach, ale że uznano takie wyprawy za bezsensowne i nieprzekładające się w żadnym stopniu na zysk.
Bregg przeżywa szok. Uważa, że wrócił na Ziemię jedynie po to, by wzbudzać w innych strach. Podobnie czułby się każdy z nas, gdyby nagle znalazł się w innej rzeczywistości, wśród obcych ludzi. "Powrót z gwiazd" to opowieść o alienacji, poszukiwaniu miejsca w życiu, zrozumieniu siebie i otaczającego świata. Lem pokazuje w ten sposób wizję dość smutną, choć dzieło to nie zalicza się do gatunku antyutopii. Książka przedstawia realne obawy autora o rozwój ludzkości w oparciu o doświadczenia z czasów w jakich żył, pisząc "Powrót z gwiazd".
Język książki jest dość specyficzny i nie powiem, żeby mi się ją szybko czytało. Już przy "Solaris" napotkałam na trudności, zapewne wynikające z mojego młodego wieku. Wracając do książki po latach odebrałam ją zupełnie inaczej. Co więcej, myślę że "Powrót z gwiazd" nie porwie każdego fana science-fiction, bo wykreowany przez Lema świat nauki tworzy podwaliny pod pewnego rodzaju traktat filozoficzny.
Stanisław Lem był wizjonerem i potwierdza to jego kolejna książka, po którą zdecydowałam się sięgnąć. Choć od premiery minęło już pół wieku, nie powiedziałabym, że możemy być spokojni o nasz los. Przyszłość jest niepisana i tak naprawdę nikt nie wie czy zmierzamy w dobrym kierunku. Warto się zastanowić, sięgając po "Powrót z gwiazd". Ta pozycja zmusza do refleksji.
Hall Bregg to człowiek z przeszłości. Pamięta czasy ciężkiej pracy, darzy sentymentem papierowe wydania książek, ma zamiłowanie do starych samochodów i jest przywiązany do prostego, niewymagającego stylu życia. Wraca z dalekiej podróży do stulecia, w którym nie ma dla niego miejsca.
"Powrót z gwiazd" zapowiada nadejście nowej ery - ery miałkości, jak określa ją główny...
“Często zastanawiałam się, jak można kogoś nienawidzić z powodu jego wyglądu.”
Chociaż minęło 20 lat, nadal się zastanawiam nad tym fenomenem. Jest to dla mnie niesamowicie trudny i ciężki temat, ponieważ całkowicie utożsamiam się z główną bohaterką książki - Martą - i jak się później okaże - również z Sarą. Byłam prześladowana w podobny sposób przez okres szkoły podstawowej i całe gimnazjum. Tak samo jak Marta czekałam aż moi oprawcy opuszczą szkolny budynek, żebym mogła spokojnie wyjść do domu. Zdarzało się, że drugie śniadanie jadłam w zupełnie innej części szkoły. Rzucano we mnie różnymi przedmiotami, czasami robiono to wręcz na oczach nauczyciela (lekcje w-f), który udawał że nic nie widzi… Wielokrotnie naruszano moje granice, również cielesne. Popychano mnie, dotykano, kilkukrotnie zostałam opluta, zabierano i niszczono mi moją własność, upokarzano mnie na oczach całej szkoły, wyśmiewano i szydzono z całości mojego wyglądu (bo nie tylko waga była problemem). Nie mogłam się czuć bezpiecznie nawet we własnym domu, bowiem wszyscy dobrze wiedzieli gdzie mieszkam i potrafiłam mieć niezapowiedziane wizyty. Naprawdę mogłabym jeszcze wymieniać.
Czy coś z tym zrobiono? Nie. Dyrekcja szkoły miała totalnie w to wbite. Podobnie jak i nauczyciele. Na nic zdawało się proszenie dorosłych o pomoc. Mimo to, ciągle próbowałam. W którymś momencie byłam już tak na skraju wytrzymałości, że sama jestem pełna podziwu, że nie skończyło się to wtedy dla mnie tragicznie. Jako matka, jeśli kiedykolwiek coś podobnego spotka moje dziecko, na pewno zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby zmienić ten chory system.
To nie jedyne podobieństwa z główną bohaterką. Na skutek tych doświadczeń moja relacja z jedzeniem została kompletnie zaburzona. Choć człowiek był kompletnie świadom tego co robi, nie miał siły by walczyć z chorobą. Na szczęście “góra” trzymała nade mną pieczę i nie pozwoliła, abym zrobiła sobie nieodwracalną krzywdę. Echo tamtych dni nadal mnie prześladuje. Powiedziałabym, że to odbiło na mnie największe piętno.
Były też inne przykre doświadczenia, ale to nie miejsce, by o nich pisać. Nikomu nie mówiłam o moich problemach, była to moja tajemnica. Do czasu - ponad rok temu udałam się na terapię, by zająć się swoim wnętrzem. Ale to nie koniec pracy nad sobą. Kiedy ktoś tyle lat wmawia ci, że nie jesteś nic warta, ciężko zmienić swój wyrobiony tok myślenia z dnia na dzień. Szczególnie, gdy kształtuje to tak młodą psychikę na resztę życia. Nadal miewam gorsze dni. Jednakże świadomość, zrozumienie i akceptacja tego co się działo pozwala mi powoli iść do przodu.
Tak właśnie zaczynam kolejną książkę Marcela Mossa - od powrotu do przykrych wspomnień. Tak prawdziwie oddał przeżycia Marty, że nie sposób pomyśleć czy pan Moss sam nie zaznał tego z autopsji. Jakkolwiek by nie było, za to właśnie lubię jego książki - bardzo dobrze oddają dzisiejsze czasy i aktualne problemy.
Historia rozpoczyna się od samobójstwa najlepszej przyjaciółki Marty - Otylii - oraz chłopaka, którego darzyła ogromnym uczuciem. Tylko co tak naprawdę stało się z tą dwójką? Czy na pewno popełnili samobójstwo? Na skutek działań podjętych po tej tragedii wspólnie z wychowawczynią, do Marty trafia liścik informujący, że tak naprawdę ona nie wie wszystkiego i pozna prawdę tylko jeśli zachowa ją dla siebie. Czy Marta zdecyduje się na grę z nieznajomym?
Oprócz Marty, poznajemy też świat oczami Sary - dziewczyny zmarłego Alana. Jej życie również nie jest usłane różami tak jak postrzega to z boku choćby Marta. Sara uchodzi za ideał, do tego przewodniczy szkolnej elicie. Wszystko jest tak naprawdę na pokaz i nikt nie wie, jaką cenę płaci dziewczyna. Z jakiego powodu - też się dowiadujemy. To smutne, że nie tylko rówieśnicy wzajemnie gotują sobie piekło - rodzice przyczyniają się do tego w równym stopniu. I tak Sara robi wiele, by przypodobać się własnej matce. Jej historia również zwraca uwagę na to jak ważna jest komunikacja z otoczeniem.
Kolejne rozdziały pokazują nam lepiej losy pozostałych bohaterów - uczniów, ich rodziców, nauczycieli. Widząc każdego oczami innych osób dowiadujemy się czasem przerażających rzeczy, gdy dana postać zostaje dopuszczona do głosu. Dlatego właśnie nie należy nigdy oceniać kogoś po pozorach - nie wiemy jaka historia stoi za człowiekiem. Pomimo tak częstego skakania po bohaterach nie gubiłam się ani w linii czasowej, ani w losach poszczególnych osób. Moss naprawdę fajnie poprowadził całą książkę - powoli dochodzimy po nitce do kłębka. I to z narastającą ciekawością.
Zakończenie “Nie wiesz wszystkiego” jest zaskakujące - nie dość, że dowiadujemy się co tak naprawdę się stało, to jeszcze otrzymujemy zapewnienie o kontynuacji całego wątku. To dość jasne zważywszy, że pan Moss zdążył wydać kolejne książki z tej serii. Jakkolwiek ostatnie słowa sprawiają, że mam ochotę od razu zabrać się za kontynuację. Nawet myślę, że tak będzie. Bardzo podobało mi się to jak ta opowieść została napisana od początku do końca. A może ma to wiele wspólnego z tym, że tak bardzo odnajduję się w opisanych przeżyciach.
“Człowiek ma spokój tylko wtedy, gdy żyje w zgodzie z samym sobą” - tym zdaniem chciałabym zakończyć moją recenzję. Niby takie proste, a jednocześnie tak bardzo ciężka praca nad sobą.
“Często zastanawiałam się, jak można kogoś nienawidzić z powodu jego wyglądu.”
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toChociaż minęło 20 lat, nadal się zastanawiam nad tym fenomenem. Jest to dla mnie niesamowicie trudny i ciężki temat, ponieważ całkowicie utożsamiam się z główną bohaterką książki - Martą - i jak się później okaże - również z Sarą. Byłam prześladowana w podobny sposób przez okres szkoły...