-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-26
2024-05-24
2024-05-24
"Potyczki z panem Knightem" to trzecia i zarazem ostatnia odsłona serii "London Mister" autorstwa Rosy Lucas.
Gdy w zeszłym roku sięgałam po pierwszą część tej trylogii, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. I szczerze powiedziawszy, nie przeczuwałam, że kiedy przyjdzie mi przeczytać ostatnią stronę ostatniej książki, dojdę do wniosku, że trochę smutno jest mi żegnać się z Dannym, Tristanem i Jackiem. Jednak zanim ostatecznie pożegnam się z bohaterami serii, podzielę się z Wami wrażeniami po lekturze ostatniego tomu.
Tym razem miałam okazję poznać historię Jacka — londyńskiego biznesmena, który nie dość, że trzyma całe miasto w garści, to w dodatku uchodzi za playboya oraz Bonnie — ambitnej i zdolnej pani architekt, która robi wszystko, by dostać upragniony awans. Chociaż Jack i Bonnie znają się nie od dziś, ich drogi rozeszły się dawno temu. Czy ich ponowne spotkanie na ślubie przyjaciółki Bonnie i kuzyna Jacka okaże się katastrofą? Czy wspólna praca przy jednym z dużych projektów zbliży ich do siebie? Co wydarzy się, kiedy na jaw wyjdą tajemnice z przeszłości? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu "Potyczek z panem Knightem" odczuwam pewien niedosyt. Z jednej strony bardzo mi się ona podobała, a z drugiej zabrakło mi w niej nieco więcej tych tytułowych potyczek. W mojej opinii relacja między Bonnie a Jackiem rozwinęła się trochę zbyt szybko. Myślę, że gdyby autorka wydłużyła nieco historię i opóźniła romans między głównymi bohaterami, wyszłoby zdecydowanie lepiej, ale oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Postacie stworzone przez Rosę Lucas po raz kolejny przypadły mi do gustu. Chociaż Jack pojawił się już w poprzednich częściach, dopiero teraz miałam możliwość poznania jego prawdziwego oblicza. Chociaż mężczyzna w pracy jest bezwzględnym biznesmenem, który rozstawia swoich podwładnych po kątach, prywatnie dał się poznać, jako niezwykle ciepły i uroczy mężczyzna. Natomiast Bonnie wydaje się trochę taką zagubioną łanią. Jest świadoma swoich umiejętności i tego, że świetnie wykonuje swoją pracę, jednak obawia się zmian i pomimo rozstania z byłym narzeczonym, nadal pracuje jako jego podwładna, licząc na upragniony awans. Czy ostatecznie go dostanie? Tego nie zdradzę, ale mogę Was zapewnić, że będziecie się doskonale bawić, podczas odkrywania odpowiedzi na to pytanie.
Jeżeli lubicie historie, w których humor, romans biurowy i pikantne sceny grają pierwsze skrzypce, będzie to lektura, która z pewnością przypadnie Wam do gustu. Myślę, że osoby, które miały okazję poznać i polubić poprzednie części serii "London Mister" będą zadowolone z tego, jak zakończyła się cała trylogia. Natomiast tym, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać trzech przyjaciół z Londynu, polecam zacząć swoją przygodę od "Poskromienia pana Walkera".
"Potyczki z panem Knightem" to trzecia i zarazem ostatnia odsłona serii "London Mister" autorstwa Rosy Lucas.
Gdy w zeszłym roku sięgałam po pierwszą część tej trylogii, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. I szczerze powiedziawszy, nie przeczuwałam, że kiedy przyjdzie mi przeczytać ostatnią stronę ostatniej książki, dojdę do wniosku, że trochę...
2024-05-21
Współpraca reklamowa @editio.red
Chociaż Camille Gale ma na swoim koncie dość sporo książkę, ja sięgnęłam po jej twórczość dopiero pierwszy raz za sprawą jej najnowszej książki „Dziewczyna zza ściany”. Czy zatem publikacja reklamowana jako mroczny i nieoczywisty dark romance z elementami thrillera przypadł mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Muszę przyznać, że sięgając po tę książkę, byłam bardzo ciekawa tego, czy autorce w ogóle uda się sensownie połączyć romans z thrillerem, ponieważ po przeczytaniu opisu miałam pewne obawy, czy aby opisana historia nie będzie opierać się głównie na próbie romantyzowania syndromu sztokholmskiego. Jednak w tej kwestii miło się zaskoczyłam. Dlatego za to autorce należy się ogromny plus!
Książka wciągnęła mnie już od pierwszej chwili. Ma niesamowity klimat i zawiera wiele elementów, które jako fanka kryminałów i thrillerów bardzo lubię.
„Dziewczyna zza ściany” to nie tylko historia dwojga ludzi, których los postawił na swojej drodze, ale przede wszystkim opowieść o przeciwnościach ludzkiego życia, podejmowaniu trudnych decyzji oraz radzeniu sobie ze stratą.
Myślę, że na uwagę zasługuje również kreacja bohaterów, a w szczególności Knoxa. Przyznam, że dawno nie spotkałam się z tak nieoczywistą postacią i szczerze powiedziawszy, do samego końca nie byłam pewna tego, jakie zakończenie szykuje dla niego autorka.
Czy spodziewałam się tego, jak finalnie potoczą się losy Knoxa i Hope? W jednej kwestii tak, ponieważ chyba nie można było inaczej, chociaż osobiście jest mi trochę przykro z tego powodu. Natomiast jeżeli chodzi o tę drugą kwestię opisaną w epilogu to była dla mnie trochę creepy, ale dla kogoś innego może okazać się świetnym rozwiązaniem!
Jeżeli miałabym podsumować tę książkę to, jako thriller bardzo mi się podobała, natomiast jeśli chodzi o dark romans, zabrakło mi w niej nieco erotyki i bardziej rozbudowanych scen zbliżeń.
Niemniej jednak uważam, że książka jest godna polecenia, dlatego, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji się z nią zapoznać, serdecznie Was do tego zachęcam. Ja natomiast z pewnością w niedalekiej przyszłości zapoznam się z pozostałymi książkami autorki, ponieważ jestem bardzo ciekawa, czy są równie dobre i trzymające w napięciu.
Współpraca reklamowa @editio.red
Chociaż Camille Gale ma na swoim koncie dość sporo książkę, ja sięgnęłam po jej twórczość dopiero pierwszy raz za sprawą jej najnowszej książki „Dziewczyna zza ściany”. Czy zatem publikacja reklamowana jako mroczny i nieoczywisty dark romance z elementami thrillera przypadł mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Muszę przyznać, że...
2024-05-19
„Pokaż mi, kim jesteś” to drugi tom serii "Chicago" autorstwa Anny Falatyn. Tym razem poznajemy historię przyjaciela znanego z poprzedniej części Zachary’ego — Williama Reeda oraz Audrey Evans. Czy lektura drugiego domu również przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem!
Muszę przyznać, że odkąd odkryłam twórczość autorki za sprawą „Mecenasa”, kupuje jej książki w ciemno, ponieważ wiem, że będzie to doskonały wybór! Dlatego ani trochę nie jestem zaskoczona faktem, że „Pokaż mi, kim jesteś” okazała się kolejną publikacją, która skradła moje serce i trafiła do grona moich ulubieńców.
Bardzo duży wpływ na to miała bez wątpienia kreacja bohaterów. Chociaż Williama zdarzyłam polubić już w poprzedniej części, dopiero teraz miałam okazję poznać go z każdej możliwej strony i odkryć jego prawdziwą naturę. Bo tak naprawdę kto mógł się spodziewać, że ten bezwzględny prezes koncernu farmaceutycznego i pracoholik może okazać się tak uroczym i ciepłym człowiekiem, szczególnie w kontaktach z kimś, kto tak strasznie zalazł mu za skórę. Jeżeli chodzi natomiast o postać Audrey, przyznaję, że intrygowała mnie od pierwszej chwili. Bardzo współczułam jej z powodu tego, jak była traktowana przez swoją rodzinę i mocno kibicowałam jej, aby udało jej się odciąć od tego toksycznego środowiska, w którym przyszło jej tkwić. Czy jej się to udało? Przekonacie się o tym, sięgając po najnowszą część serii "Chicago".
W swoich książkach Anna Falatyn zawsze porusza tematy, które są, ogólnie rzecz ujmując, uznawane za trudne. I za każdym razem wychodzi jej to świetnie! Nie inaczej było również tym razem, chociaż na koniec zabrakło mi, chociażby wzmianki na temat tego, że Audrey skorzystała z pomocy psychologa, który pomógłby jej przepracować to, czego doświadczyła.
W mojej ocenie „Pokaż mi, kim jesteś” to kolejna fantastyczna i godna polecenia książka autorki, dlatego serdecznie zachęcam Was do jej przeczytania! Natomiast ja z niecierpliwością będę wypatrywać premiery trzeciej odsłony serii „Chicago” i opisanej w niej historii Benjamina! Mam nadzieję, że nie będę musiała na nią czekać zbyt długo!
„Pokaż mi, kim jesteś” to drugi tom serii "Chicago" autorstwa Anny Falatyn. Tym razem poznajemy historię przyjaciela znanego z poprzedniej części Zachary’ego — Williama Reeda oraz Audrey Evans. Czy lektura drugiego domu również przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem!
Muszę przyznać, że odkąd odkryłam twórczość autorki za sprawą „Mecenasa”, kupuje jej książki w...
2024-05-14
Współpraca reklamowa @editiored
"Spętani przeznaczeniem" to debiut literacki Zuzanny Dominik i zarazem pierwszy tom serii "The Thomas Family". Debiuty literackie to dość specyficzny rodzaj książek, ponieważ sięgając po dzieło nowego autora, nigdy nie wiemy, czego możemy spodziewać się w środku. Nie inaczej było również w tym przypadku, ale ci, którzy czytają moje opinie nie od dziś, doskonale wiedzą, że uwielbiam ten dreszczyk emocji, który towarzyszy poznawaniu "świeżynek". Czy teraz kiedy jestem już po lekturze, mogę zaliczyć "Spętanych przeznaczeniem" do debiutów, które podbiły moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównym bohaterem historii jest Archer Thomas — wdowiec, który wychowuje trzy córeczki. Na co dzień Archer zajmuje się odziedziczonym po zmarłym ojcu ranczem, na którym mieszka od urodzenia. Życiowy dobytek Thomasów znajduje się w niezwykle atrakcyjnym miejscu, na które chrapkę ma jedna z firm skupująca nieruchomości. Czy zatem Archer otrzyma propozycję sprzedaży rodzinnej spuścizny?
Pewnego dnia na jego ziemi pojawia się niespodziewany gość. Brooklyn przyjechała na rancho, by przekonać Thomasów do sprzedaży swojej ziemi, jednak po tym, jak spektakularnie wylądowała w błocie i nie zrobiła dobrego pierwszego wrażenia na Archerze, postanawia nie przyznawać się do tego, w jakim faktycznie celu przybyła na jego ziemię. Dlatego, gdy mężczyzna zaproponował jej pobyt w swojej posiadłości w zamian za pomoc przy drobnych pracach domowych, nie wahała się ani chwili. Czy kobiecie uda się dogadać ze wszystkimi członkami rodziny Thomasów? Czy między Brooklyn a Archerem dojdzie do czegoś więcej? Co stanie się, gdy najstarszy z braci dowie się, jaki był prawdziwy powód pojawienia się Brooklyn w jego życiu? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym debiutem. Podczas czytania "Spętanych przeznaczenia" miałam trochę takie wrażenie, jakbym wybrała się z wizytą do starych dobrych znajomych, szczególnie że kiedyś miałam okazję oglądać film o podobnej tematyce, który również przypadł mi do gustu.
Bardzo spodobało mi się to, że autorka wprowadziła do historii motyw samotnego ojca. I to taki dość hardcorowy zwarzywszy na to, że dzieciaki Archera to trzy dziewczynki, z których dwie to nastolatki. Jednak jego postać i relację z córkami zostały opisane w taki sposób, że ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka. Zresztą podobne odczucia miałam w stosunku do Brooklyn. Kreacja jej postaci również mnie zachwyciła, szczególnie jej przemiana z zahukanej przez apodyktycznych rodziców, zagubionej kobiety, w tę zdająca sobie sprawę z własnej wartości.
Myślę, że na uwagę zasługuje również fakt, że w książce pojawia się wiele pobocznych postaci, a przede wszystkim to, iż mamy okazję poznać braci Archera, którzy jak można się spodziewać po zapowiedzi drugiej części, po kolei staną się głównymi bohaterami kolejnych tomów serii. Dlatego z niecierpliwością będę wypatrywać premier ich historii.
"Spętani przeznaczeniem" to lekka, przyjemna i poruszająca książka, którą czyta się bardzo szybko, dlatego mam nadzieję, że pomimo iż jest to debiut literacki, dacie jej szansę i docenicie jej prostotę i niezwykły klimat, który w niej panuje.
Współpraca reklamowa @editiored
"Spętani przeznaczeniem" to debiut literacki Zuzanny Dominik i zarazem pierwszy tom serii "The Thomas Family". Debiuty literackie to dość specyficzny rodzaj książek, ponieważ sięgając po dzieło nowego autora, nigdy nie wiemy, czego możemy spodziewać się w środku. Nie inaczej było również w tym przypadku, ale ci, którzy czytają moje opinie...
2024-05-12
"Satan's Affair" to pierwsza książka H.D.Carlton, którą miałam okazję przeczytać. I w sumie dobrze się stało, że nie sięgnęłam najpierw po "Haunting Adeline", ponieważ okazało się, że "Satan's Affair" to prequel tej historii. Seria "Cat and Mouse Duet" wywołuje bardzo wiele emocji wśród czytelników. Jedni ją kochają, drudzy uważają, że puka do dna od spodu. A jak będzie w moim przypadku? Czas pokaże, ale jestem dobrej myśli.
Główną bohaterką nowelki będącej wprowadzeniem do całej serii jest Sibel Dubois, którą przyjaciele mogą określać jako Sibby. Sibel jest młodą kobietą, która otrzymała wyjątkowy dar. Poprzez swoje wewnętrzne oko, widzi, które z osób pojawiających się na jej drodze, ma na swoim koncie nikczemne uczynki, a tym samym ich dusze są zgniłe. Czy degeneraci wychodzą cało ze spotkania z nią?
Jedno jest pewne. W nawiedzonym domu, pełnym ukrytych w nim potworów, do którego Sibel zwabia swoje ofiary, wszystko może się zdarzyć. Szczególnie że dziewczyna ma do pomocy swoich wiernych pomocników, którzy są na każde jej skinienie. Jednak kim tak naprawdę jest Sibel? Zwykłym mordercą czy zbawicielem świata? Czy panna Dubois powinna obawiać się wymiaru sprawiedliwości? Co stanie się, gdy na jej drodze stanie nowy pomocnik? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Satan's Affair" to jedna z tych historii, w której trup ściele się gęsto. Sięgając po tę książkę, byłam przekonana, że będzie to dark romans, jakich na rynku wydawniczym wiele, a tymczasem otrzymałam publikację, którą bardziej określiłabym mianem teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Dlatego z pewnością nie jest to lektura dla osób niepełnoletnich oraz tych o słabych nerwach.
Chociaż po przeczytaniu pierwszych rozdziałów miałam nieco mieszane uczucia, co do mojej oceny tej lektury, którą można by określić jako horror z licznymi elementami erotycznymi, ostatecznie bardzo mnie ta historia zaintrygowała. Szczególnie sama jej końcówka, kiedy na jaw wychodzą pewne sprawy, które wcale nie były oczywiste na samym początku.
Autorka stworzyła bardzo brutalną, ale niezwykle interesującą rzeczywistość, która aż prosi się o rozwinięcie, bo te kilka rozdziałów, które liczyła ta nowelka to dla mnie zdecydowanie za mało. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat dzieciństwa Sibby i jej życia w stworzonej przez jej ojca społeczności oraz na temat tego, jak wyglądała jej codzienność w miejscu, do którego ostatecznie trafiła.
Niemniej jednak lektura "Satan's Affair" sprawiła, że jeszcze bardziej jestem ciekawa tego, co wydarzy się w "Haunting Adeline" i "Hunting Adeline", więc myślę, iż te dwie pozycje nie będą już zbyt długo zalegać na mojej półce w oczekiwaniu na przeczytanie.
"Satan's Affair" to pierwsza książka H.D.Carlton, którą miałam okazję przeczytać. I w sumie dobrze się stało, że nie sięgnęłam najpierw po "Haunting Adeline", ponieważ okazało się, że "Satan's Affair" to prequel tej historii. Seria "Cat and Mouse Duet" wywołuje bardzo wiele emocji wśród czytelników. Jedni ją kochają, drudzy uważają, że puka do dna od spodu. A jak będzie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-12
"We're just enemies" to kolejna publikacja autorstwa Leny M. Bielskiej, która wchodzi w skład uniwersum Arkansas. Jest to historia córki bohaterów "We're just friends" — Charlie Walker oraz Reeda Westa — syna bohaterów "Pana Westa". Obie te książki, przypadły mi do gustu, więc nie mogłam się doczekać, kiedy zagłębię się w losy drugiego pokolenia. Czy zatem "We're just enemies" trafiło na moją półkę dobrych publikacji? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Charlie Walker to dziewczyna, której adrenalina towarzyszy niemal każdego dnia, szczególnie gdy wsiada na swój motocykl i uczestniczy w wyścigach, których organizatorem jest jej były partner. Niestety, nie jest to jedyne nielegalne zajęcie, do którego chłopak ją zmusza. Przed dwoma laty Charlie uczestniczyła w kradzieży kolii, ale ostatecznie to nie ona została oskarżona o jej przywłaszczenie. Kto zatem został o to obwiniony?
Reed West wziął winę na siebie, ale poprzysiągł zemstę. Czy jego powrót po pobycie w ośrodku dla trudnej młodzieży przysporzy Charlie problemów? Czy chłopakowi uda się zemścić się na pannie Walker? Co wydarzy się, kiedy na jaw wyjdą wszystkie okoliczności kradzieży sprzed lat? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczona tym, co znalazłam w tej książce. Lenę M. Bielską znam z historii, których fabuła kręci się głównie wokół romansu. Autorka zdążyła przyzwyczaić mnie do tego, że jej książki są pełne namiętności i zbliżeń pomiędzy bohaterami. Natomiast tutaj pierwsze skrzypce grało, coś zgoła innego. Jest to historia, która zdecydowanie skłania do refleksji na temat tego, że decyzje, które podejmujemy w swoim życiu, zawsze niosą za sobą jakieś konsekwencje.
Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, którzy, chociaż są jeszcze bardzo młodzi, niosą na swoich barkach ogromny ciężar, który potrafiłby przytłoczyć niejednego dorosłego i bardziej doświadczonego bohatera.
Motyw enemies to lovers, który został wykorzystany w tej publikacji, był świetnie poprowadzony. Za każdym razem, kiedy West wypowiadał się, czy chociażby myślał niepochlebnie na temat panny Walker, czułam tę nienawiść i chęć zemsty, która była jego motorem napędowym. Jednak najbardziej urzekła mnie zmiana relacji między głównymi bohaterami, kiedy to do głosu zaczęły dochodzić emocje i skrzętnie skrywane uczucia, którymi oboje się darzyli.
Myślę, że na uwagę zasługuje również scena rozprawy sądowej, która miała miejsce pod koniec książki. Chociaż nie miałam nigdy okazji być w amerykańskim sądzie, poczułam ten niezwykły i tak różny od polskich realiów klimat, znany mi jedynie z seriali i produkcji filmowych. Nie wiem, czy w rzeczywistości wygląda to podobnie, ale autorka kupiła mnie tym na tyle, że jest to dla mnie wysoce prawdopodobne.
"We're just enemies" to kolejna historia Leny M. Bielskiej, która przypadła mi do gustu, więc myślę, że wielbiciele stworzonego przez nią uniwersum Arkansas będą zadowoleni z lektury. A jeżeli nie mieliście jeszcze okazji się z nim zapoznać, polecam zacząć od historii rodziców Charlie, która była początkiem tego uniwersum.
"We're just enemies" to kolejna publikacja autorstwa Leny M. Bielskiej, która wchodzi w skład uniwersum Arkansas. Jest to historia córki bohaterów "We're just friends" — Charlie Walker oraz Reeda Westa — syna bohaterów "Pana Westa". Obie te książki, przypadły mi do gustu, więc nie mogłam się doczekać, kiedy zagłębię się w losy drugiego pokolenia. Czy zatem "We're just...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-11
"Tron Królowej Słońca" to kolejna książka, którą miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja zawierająca motyw rywalizacji przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Lor — młoda kobieta, która doskonale wie, czym jest przemoc, strach o własne życie oraz uczucie głodu. Wraz ze swoim rodzeństwem od dwunastu lat przebywa w Nostrazie — więzieniu, znajdującym się na terytorium królestwa Zorzy. Czy kiedykolwiek uda jej się wydostać z niewoli?
Podczas odbywania jednej z najgorszych kar, które można wymierzyć tym, którzy przebywają w Nostrazie, los postanawia dać jej szanse na zmianę swojego beznadziejnego położenia. Lor niespodziewanie trafia pod skrzydła Atlasa — Króla Słońca, w którego królestwie będzie musiała zmierzyć się z dziewięcioma innymi kobietami w zawodach, których tradycja została zapoczątkowana ponad osiem tysięcy lat temu. Czy Lor zostanie triumfatorką turnieju? Czy dzięki pobytowi w królestwie Słońca, uwierzy, że jej życie może być lepsze niż to, które wiodła w Nostrazie? Czy Król Zorzy będzie chciał ściągnąć ją z powrotem do swojej krainy? Jakie tajemnice kryje Uranos i jaki związek mają z nimi artefakty każdego z królestw? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że książka Nishy J. Tuli już od samego początku bardzo mnie zaintrygowała. Pomimo iż nie otrzymałam zbyt wiele informacji na temat świata, który został wykreowany przez autorkę, jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało w odbiorze. Dlaczego? W swojej książce Nisha J. Tuli postanowiła bowiem nie podawać wszystkiego na złotej tacy, tylko dawkować swoim czytelnikom pewne istotne informacje tak, aby zostały odkrywane powoli, w miarę jak fabuła posuwa się do przodu, co bardzo mi się podobało.
Motyw turnieju czy rywalizacji, który został wykorzystany w tej historii, również przypadł mi do gustu, ale osobiście uważam, że został potraktowany trochę po macoszemu. Myślałam, że skoro jest to jeden z głównych elementów książki, zostanie w znacznym stopniu rozbudowany i przede wszystkim opisany bardziej szczegółowo, a tymczasem miałam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na relacji między Lor a Królem Słońca, niż na samej walce o tytuł królowej. I chociaż kocham romanse, w tym konkretnym przypadku byłam nastawiona na więcej rywalizacji i niestety trochę się przeliczyłam.
Jeżeli chodzi natomiast o bohaterów, przyznaję, że Lor polubiłam już od samego początku. Lubię takie zadziory, a ona idealnie pasowała mi do opisywanej historii. Co do pozostałych postaci, nie będę się wypowiadać, bo niestety byłby to dość duży spoiler.
Myślę, że "Tron Królowej Słońca" jest dość dobrym początkiem serii "Artefakty Uranosa", dlatego z chęcią sięgnę po kolejne części, aby przekonać się, jak dalej potoczą się losy Lor oraz innych bohaterów.
"Tron Królowej Słońca" to kolejna książka, którą miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja zawierająca motyw rywalizacji przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Lor — młoda kobieta, która doskonale wie, czym jest przemoc, strach o własne życie oraz uczucie głodu. Wraz ze swoim rodzeństwem od...
2024-05-08
Współpraca reklamowa @editiored
"Wpadka" to jeden z tych debiutów literackich, na który czekałam z niecierpliwością. Bardzo zaintrygował mnie ten tytuł nie tylko ze względu na opis historii, ale również z powodu samej autorki, której konto z recenzjami obserwuje od 2022 roku. Chociaż Katarzyna Lewandowicz dzieli się swoim literackim talentem na wattpadzie, nie miałam wcześniej okazji zajrzeć na jej konto, więc byłam bardzo ciekawa tego, jak osoba, która zazwyczaj znajduje się po drugiej stronie, poradzi sobie w nowej roli. Czy zatem "Wpadce" udało się skraść moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Maria, kobieta przed trzydziestką, na którą wszyscy mówią Majka. Dziewczyna jest autorką felietonów, które pisze dla jednej z wrocławskich gazet. Maja nie ma stałego partnera, ale marzy o tym, by mieć rodzinę. Taką, która będzie przeciwieństwem tej, w której się wychowała. Czy jej się to uda?
Pewnego dnia na jej życiowej drodze pojawia się nowy sąsiad — Tomek, który zajął mieszkanie jej przyjaciela Aleksa, który wyjechał na staż za ocean, zaraz po tym, jak spędził z Mają upojną noc. Czy Tomek okaże się tym wymarzonym mężczyzną, na którego Maja czeka już od tak dawna? Czy fakt, że nowy sąsiad jest nieco młodszy od głównej bohaterki, będzie miało wpływ na ich relację? Co wydarzy się, kiedy Maja zorientuje się, że jest w ciąży z Aleksem? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że lektura "Wpadki" dość mocno mnie wymęczyła. W mojej ocenie historia jest dość nierówna. Ma wiele dobrych i interesujących fragmentów, ale również mnóstwo takich, które sprawiały, że wywracałam oczami i miałam ochotę dać sobie spokój z dalszym czytaniem.
Instant love to motyw, który nie należy do moich ulubionych, ale nie raz zdarzało mi się trafić na publikację z tym wątkiem, które skradły moje serce. Tutaj niestety tak nie było. Myślę, że w dużej mierze było to spowodowane tym, że bohaterowie byli w mojej ocenie bardzo niedojrzali. Rozumiem, że zarówno jedno, jak i drugie doświadczyło w swoim życiu wiele złego, ale podczas czytania cały czas miałam wrażenie, że żadne nie wyciągnęło wniosków z tego, czego mieli okazję doświadczyć.
Maja wiecznie obrażała się na cały świat i gdy coś działo się nie po jej myśli, uciekała, by uniknąć właściwej konfrontacji. Natomiast Tomasz miał duże problemy ze szczerością, które wiecznie doprowadzały do tego, co napisałam powyżej, przez co miałam trochę wrażenie, jakby ktoś umieścił mnie w sali kinowej i w kółko odtwarzał ten sam film.
Historia tak naprawdę zaczęła mnie wciągać dopiero około trzydziestego rozdziału i nie wiem, czy gdyby nie była to książka ze współpracy, doczytałabym ją do końca. W zasadzie najlepiej wspominam fragmenty, które umiejscowione były w Karpaczu i trochę żałuję, że nie było ich nieco więcej.
"Wpadka" miała naprawdę duży potencjał, by stać się świetną historią o trudach codziennego życia, przeciwnościach losu oraz konsekwencjach wyborów, które podejmujemy każdego dnia. W mojej ocenie nie został on jednak w pełni wykorzystany. Jednak należy również pamiętać, że jest to debiut literacki, a jak doskonale wiemy, rządzą się one swoimi prawami, więc można nieco przymknąć oko, na niektóre mniejsze niedociągnięcia.
Jeżeli autorce uda się wydać kolejną książkę, z pewnością zdecyduje się na jej przeczytanie, aby sprawdzić, czy jej pisarska kariera nabiera tempa.
Współpraca reklamowa @editiored
"Wpadka" to jeden z tych debiutów literackich, na który czekałam z niecierpliwością. Bardzo zaintrygował mnie ten tytuł nie tylko ze względu na opis historii, ale również z powodu samej autorki, której konto z recenzjami obserwuje od 2022 roku. Chociaż Katarzyna Lewandowicz dzieli się swoim literackim talentem na wattpadzie, nie miałam...
2024-05-05
Po przeczytaniu pierwszej odsłony serii "Rule Breaker" autorstwa J.Wilder, wiedziałam, że sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko zostaną wydane, a "Zasady gry" to właśnie drugi tom wspomnianej serii. Czy historia Piper i Lucasa urzekła mnie podobnie jak losy Sidney i Jaxa? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Lucasa — kapitana uczelnianej drużyny hokejowej i Piper — młodszą siostrę, jego najlepszego przyjaciela, mieliśmy już okazję poznać w "Zasadzie numer pięć". Chociaż wtedy byli jedynie pobocznymi bohaterami, mogliśmy towarzyszyć im podczas jednego z radośniejszych wydarzeń, w życiu każdej pary, które miało znaczący wpływ na ich dalsze, wspólne życie. Jednak, jak to się stało, że w ogóle zostali parą? Czy znajomość z dzieciństwa naturalnie przerodziła się w miłość? Czy zawsze razem pokonywali wszystkie przeciwności losu? I dlaczego tak naprawdę musieli przez pewien czas żyć z dala od siebie? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury "Zasad gry".
Muszę przyznać, że podczas czytania tej historii bawiłam się jeszcze lepiej niż wtedy, gdy zgłębiałam się w tej, należącej do Sidney i Jaxa. Już wielokrotnie wspominałam, że książki, w których przynajmniej jedna z postaci jest powiązana ze sportem, zawsze są bliskie mojemu sercu, jednak nie ukrywam też, że moim numerem jeden są te, które wywołują wiele różnorakich emocji. W "Zasadach gry" otrzymałam obie te rzeczy, więc jestem podwójnie ukontentowana.
Relacja głównych bohaterów była niezwykle piękna. Po przeczytaniu pierwszej części wiedziałam, że tworzą świetną parę, ale poznanie podwalin ich związku i towarzyszenie im w tej długiej i wyboistej drodze, pełnej bólu, zwątpienia, wzruszeń i odrzucenia, było niezwykłym doświadczeniem, które z pewnością zostanie w mojej pamięci jeszcze przez dłuższy czas.
Historię opisaną w "Zasadach gry" czyta się bardzo płynnie i szybko, a losy głównych bohaterów wciągają czytelnika w zasadzie od pierwszej chwili. Mam też wrażenie, że autorka wzięła sobie do serca wszystkie uwagi zagranicznych czytelników, co do pierwszej odsłony serii, a jej literacki warsztat trochę ewoluował pomiędzy napisaniem pierwszej i drugiej części, za co z pewnością należy się jej duży plus. Szkoda tylko, że w tłumaczeniu, które poszło do druku, znalazło się tak wiele literówek i kilka przekręconych słów, bo nieco zepsuło mi to odbiór całości.
Niemniej jednak "Zasady gry" wysunęły się na prowadzenie, jeżeli chodzi o moją prywatną klasyfikację poszczególnych części serii "Rule Breaker". Teraz z niecierpliwością będę wyczekiwać premiery kolejnego tomu, który wydaje mi się, że będzie najbardziej pikantny ze wszystkich.
Po przeczytaniu pierwszej odsłony serii "Rule Breaker" autorstwa J.Wilder, wiedziałam, że sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko zostaną wydane, a "Zasady gry" to właśnie drugi tom wspomnianej serii. Czy historia Piper i Lucasa urzekła mnie podobnie jak losy Sidney i Jaxa? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Lucasa — kapitana uczelnianej drużyny hokejowej i Piper — młodszą siostrę,...
2024-05-04
"Milestones" to moje drugie podejście do twórczości Magdaleny Szponar. Za pierwszym razem sięgnęłam po jej książkę z gatunku fantasy i niestety bardzo mocno się zawiodłam, ale postanowiłam nie skreślać autorki i przeczytać jeden z jej romansów. Czy był to dobry wybór? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że motywy romansu biurowego i różnicy wieku, to wątki, które należą do grupy moich ulubionych, dlatego zdecydowałam się sięgnąć właśnie po "Milestones". Główną bohaterką historii jest dwudziestosześcioletnia Veronica Hale. Młoda i niezwykle ambitna kobieta, która próbuje dojść do siebie po śmierci ukochanego ojca. Dziewczyna jest przekonana, że przejmie jego obowiązki prezesa w wydawnictwie Callan & Hale. Jednak czy będzie jej to dane?
Jedno jest pewne. Droga do objęcia wymarzonego stanowiska nie będzie wcale taka prosta, szczególnie że ojciec Veroniki zostawił bardzo szczegółowy testament, który dodatkowo został podzielony na kilka części. Czy panna Hale uszanuje wolę ojca? Czy kumpel z dzieciństwa — Kane Callan, pod którego okiem ma przejść szkolenie, będzie dla niej bardziej przyjacielem, czy wrogiem? Co wydarzy się, kiedy Hale i Callan przyznają się do swoich skrzętnie skrywanych uczuć? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że podczas czytania tej książki bawiłam się świetnie, ponieważ pierwsze skrzypce grają tutaj emocje. I to takie, które poruszają człowieka dogłębnie. Już od samego początku towarzyszymy głównej bohaterce w najtrudniejszych chwilach jej życia, czyli momencie pożegnania z ukochanym ojcem. Jako że jestem osobą, która jest bardzo wrażliwa na takie kwestie, oczywiście nie obyło się bez uronienia kilku łez, więc już na początku mojej przygody z tą książką byłam przekonana, że będzie to książka, która przypadnie mi go gustu.
Czy tak ostatecznie było? Zdecydowanie tak, chociaż nie mogę ukryć, że w niektórych momentach historia była bardzo przewidywalna. Jednak przy takiej ilości książek, jakie pochłaniam w ciągu roku, raczej trudno mnie czymś zaskoczyć. Ale przyznaje, że motyw podzielonego na części testamentu było dla mnie czymś nowym, szczególnie w takiej formie, ponieważ w pewnym momencie sama nie wiedziałam, czy zamiary Kane'a są naprawdę tak krystaliczne, jak mi się od początku wydawało, czy jednak autorce udało się wyprowadzić mnie w pole, więc chyba jednak można mnie jeszcze czymś zaskoczyć!
Jeżeli chodzi o głównych bohaterów historii, to bardzo ich polubiłam! Połączenie żywiołowej i pełnej energii dziewczyny, ze stanowczym i nieco gburowatym przedstawicielem płci męskiej, zawsze raduje moje serduszko. Nie będę się jednak więcej rozpisywać na ich temat, ponieważ nie chciałabym niepotrzebnie zepsuć komuś frajdy z samodzielnego odkrywania tego, co w nich najlepsze.
Pomimo iż pierwsza przeczytana przeze mnie książka autorki zupełnie nie przypadła mi do gustu, lektura "Milestones" pozwoliła mi uwierzyć, że mógł być to jedynie wypadek przy pracy, dlatego z pewnością skuszę się jeszcze sięgnąć po inne książki autorki.
"Milestones" to moje drugie podejście do twórczości Magdaleny Szponar. Za pierwszym razem sięgnęłam po jej książkę z gatunku fantasy i niestety bardzo mocno się zawiodłam, ale postanowiłam nie skreślać autorki i przeczytać jeden z jej romansów. Czy był to dobry wybór? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że motywy romansu biurowego i różnicy wieku, to wątki, które...
2024-05-03
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opisana w książce rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych. Policjanci z wydziału zabójstw komendy miejskiej we Wrocławiu mają ręce pełne roboty. Nie dość, że prowadzą sprawę zabójstwa znanego polskiego aktora, który został znaleziony w melinie w centrum miasta. To jeszcze otrzymują informacje o znalezieniu zwęglonych zwłok nastolatka. Czy jest to zupełny zbieg okoliczności, że te dwie sprawy ujrzały światło dzienne niemal jednocześnie?
Jedno jest pewne. Komisarz Nawrocki, który zajmie się rozwiązaniem tych spraw, jeszcze nie wie, że te śledztwa będą należeć do najtrudniejszych w jego dotychczasowej karierze. Czy nastolatek musiał zginąć? Czy nieżyjący aktor był w coś zamieszany? Czy obie te śmierci są w jakiś sposób powiązane z tym, co dzieje się na wrocławskim dworcu? Co się stanie, kiedy na jaw wyjdą wszystkie okoliczności tych dwóch brutalnych zbrodni? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę zacząć od tego, że Wrocław jest bliski mojemu sercu. Przez kilka lat miałam okazję tam mieszkać i mogę powiedzieć, że bardzo dobrze znam to miasto. Chociaż w latach dziewięćdziesiątych byłam smarkulą, doskonale pamiętam, jak wyglądał stary dworzec i jacy ludzie kręcili się zarówno we wnętrzu, jak i w jego okolicy. I nie mówię tutaj o podróżnych. Dlatego powiem Wam tyle — wszystko to, co zostało opisane na jego temat w tej historii, jest prawdą.
Chociaż głównym wątkiem historii jest zabójstwo znanego aktora, Kościelny zwraca uwagę czytelnika na inny, bardziej złożony i o wiele bardziej poruszający problem. W książce zderzają się ze sobą dwie linie czasowe. Zatem w jednej chwili towarzyszymy policjantom z wydziału zabójstw komendy miejskiej w czynnościach mających na celu doprowadzenie do rozwiązania prowadzonych śledztw, a w drugiej poznajemy historię Michała — nastolatka, który przeżył piekło na ziemi.
I właśnie ten powrót do przeszłości najbardziej mnie poruszył. Chociaż nie mam własnych dzieci, historia Michała mocno mną wstrząsnęła, szczególnie że mam świadomość, że w naszym kraju nadal jest wiele patologicznych rodzin, w których opisane sytuacje są w zasadzie na porządku dziennym.
Myślę, że "Nielat", chociaż nie jest typowym kryminałem, jest książką godną polecenia. Chociaż z pewnością nie dla ludzi o słabych nerwach, ponieważ porusza wiele tematów, które nie są społecznie akceptowalne.
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opisana...
2024-04-29
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
Pozwól miłości stać się lekiem na całe zło. To zdanie umieszczone na rewersie okładki było jednym z czynników, który skłonił mnie do tego, aby podjąć się współpracy przy tym tytule. Oczywiście taki elementów było zdecydowanie więcej, ale to zdanie było tym, co ostatecznie przeważyło szalę na korzyść tej książki. Zatem czy "Panaceum" — debiut literacki Basi Łaszkow skradł moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opowiada o dwójce młodych ludzi, którzy na pierwszy rzut oka wydają się należeć do zupełnie innej bajki. Roxanne Anderson jest piękną i inteligentną blondynką, która uchodzi za urodzoną pod szczęśliwą gwiazdą. Dziewczyna jest otoczona mnóstwem znajomych, a w dodatku zupełnie nie musi martwić się o pieniądze. Jednak, czy jest zadowolona ze swojego życia? Chociaż mogłoby się zdawać, że tak, w rzeczywistości Roxanne zmaga się z własnymi demonami, przez co czuje się również bardzo samotna. Czy na jej życiowej drodze pojawi się ktoś, kto pomoże jej stawić czoła problemom?
Amir Farrel to czarnoskóry chłopak, którego życie do tej pory nie rozpieszczało. Jego rodzina musi liczyć każdy grosz, dlatego Amir, jako najstarszy z rodzeństwa, jest zmuszony godzić studia i treningi koszykarskie z pracą dostawcy jedzenia. Chłopak jest bardzo utalentowanym sportowcem, który marzy o karierze w NBA. Czy jego umiejętności pozwolą mu zostać zawodnikiem najlepszej ligi koszykarskiej na świecie?
Jedno jest pewne. Kiedy jego znajomość z Roxanne nabierze rozpędu, wszystko może się zdarzyć. Czy mimo znaczących różnic społecznych oraz przeciwności, z którymi muszą mierzyć się każdego dnia, uda im się stworzyć silną relację? Czy razem będą mieli odwagę przeciwstawić się swoim najbardziej skrywanym lękom? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że początkowo zupełnie nie mogłam wciągnąć się w tę historię. Myślę, że trochę przytłoczył mnie ogrom problemów, z którymi borykali się główni bohaterowie. Ataki paniki, trauma, rasizm, brak tolerancji, czy szufladkowanie osób pod względem ich wyglądu i zasobności portfela to tylko niektóre z nich. Nie wiem, czy dwójka tak młodych ludzi byłaby w stanie w realnym świecie udźwignąć taki ciężar. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle. W prawdziwym życiu może zdarzyć się dosłownie wszystko, jednak w tym konkretnym przypadku wydało mi się to trochę mało prawdopodobne i nieco naciągane.
Przyznaje też, że po przeczytaniu ok. 260 stron, miałam bardzo duży kryzys. Mocno zastanawiałam się nad tym, czy nie zrezygnować z dalszego czytania, ale następnego dnia zebrałam się w sobie i postanowiłam jednak dać tej książce jeszcze jedną szansę. I była to dobra decyzja, ponieważ później czytanie szło mi już bardzo płynnie, a strony w zasadzie przewracały się same. Relacja pomiędzy głównymi bohaterami znacznie się rozwinęła, nabrała tempa, pojawił się również pewien trzymający w napięciu element, który ukazał, jak szczere i głębokie jest uczucie, które zrodziło się między Roxanne i Amirem. Dlatego w mojej ocenie druga część książki, jest o niebo lepsza od pierwszej.
Chociaż przed rozpoczęciem czytania byłam bardzo pozytywnie nastawiona do "Panaceum", lektura nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, niż to, co otrzymałam. Niemniej jednak myślę, że znajdą się czytelnicy, którzy będą zachwyceni tą lekturą, dlatego, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z debiutem literackim Basi Łaszkow, zachęcam Was do przeczytania jej książki i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat.
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
Pozwól miłości stać się lekiem na całe zło. To zdanie umieszczone na rewersie okładki było jednym z czynników, który skłonił mnie do tego, aby podjąć się współpracy przy tym tytule. Oczywiście taki elementów było zdecydowanie więcej, ale to zdanie było tym, co ostatecznie przeważyło szalę na korzyść tej książki. Zatem czy...
2024-04-27
"Powiedz tak" to młodzieżówka autorstwa Goldy Moldavsky, po którą miałam okazję ostatnio sięgnąć. I chociaż różowy kolor, który dominuje na okładce, jest zdecydowanie moim najmniej lubianym kolorem, skusiłam się na jej przeczytanie właśnie ze względu na okładkę, która przyciągnęła moją uwagę. Czy zatem pod tą piękną oprawą można zaleźć równie cudowną historię? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką "Powiedz tak" jest siedemnastoletnia Jimena Ramos. Dziewczyna pochodzi z Peru, ale przybyła do Stanów Zjednoczonych, kiedy miała trzy lata. Jimena nie miała jednak pojęcia, że tak naprawdę nie ma prawa przebywać w miejscu, które nazywa domem, ponieważ jest nielegalną imigrantką. Czy zatem panna Ramos będzie musiała wyjechać z kraju, który uważa za swoje miejsce na ziemi?
Jedno jest pewne. Jimena nie podda się bez walki i będzie się starała za wszelką cenę znaleźć sposób na pozostanie w Nowym Jorku. Czy dziewczyna zdecyduje się poślubić Amerykanina, żeby dostać zieloną kartę? Czy jej przyjaciele odwrócą się od niej, gdy dowiedzą się, że Jimena nie posiada dokumentów? Co wydarzy się, gdy dziewczyna zda sobie sprawę, że jej sąsiad Vitaly nie jest jej obojętny? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Powiedz tak" to urocza młodzieżówka, od której dosłownie nie mogłam się oderwać. Oczywiście, jak wiele książek przeznaczonych dla młodszych odbiorców jest do bólu przewidywalna, ale szczerze powiedziawszy, w ogóle mi to nie przeszkadzało, co zdecydowanie zdarza się bardzo rzadko.
Bardzo polubiłam główną bohaterkę i jej determinację do tego, aby osiągnąć swój cel. Może jej metody były trochę chaotyczne i nie do końca przemyślane, ale należy pamiętać, że Jimena jest nastolatką, a chyba wszyscy doskonale wiemy, jak działa umysł tak młodego człowieka.
W swojej książce Goldy Moldavsky porusza bardzo ważny i budzący wiele kontrowersji temat nielegalnych imigrantów. Wątek, który wzbudza wiele emocji na całym świecie, a który został przez autorkę przedstawiony w taki sposób, aby skłonić czytelników do zatrzymania się i głębszego zastanowienia nad tym, jak sami postrzegamy tę kwestię.
W zasadzie jedynym, co przeszkadzało mi w tej książce, były hiszpańskie dialogi, które nie zostały przetłumaczone. Wprawdzie do części z nich pojawiły się nawiązania w dalszej części tekstu, więc można było domyślić się, o co chodziło, ale nie zmienia to faktu, że brak bezpośredniego tłumaczenia konwersacji wybijał mnie z rytmu, a sprawdzanie poszczególnych linijek na bieżąco w internetowym słowniku mija się trochę z celem.
Niemniej jednak myślę, że "Powiedz tak" to lektura godna polecenia, szczególnie dla młodszych odbiorców i tych, którzy po prostu lubią literaturę młodzieżową. Dlatego, jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tej książki, serdecznie Was do tego zachęcam!
"Powiedz tak" to młodzieżówka autorstwa Goldy Moldavsky, po którą miałam okazję ostatnio sięgnąć. I chociaż różowy kolor, który dominuje na okładce, jest zdecydowanie moim najmniej lubianym kolorem, skusiłam się na jej przeczytanie właśnie ze względu na okładkę, która przyciągnęła moją uwagę. Czy zatem pod tą piękną oprawą można zaleźć równie cudowną historię? Już spieszę z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-24
"Smocze kryształy. Sekrety władców" to moje pierwsze spotkanie z autorka Joanna Karyś. Jej książkę miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja, w której pierwsze skrzypce grają smoki, przypadł mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest księżniczka Arysa, która od zawsze marzyła o tym, aby nawiązać więź ze smokiem. Niestety, ku jej niezadowoleniu, do tej pory jej się to nie udało, dlatego, zamiast ćwiczyć wraz ze swoim starszym bratem Rohanem, mogła jedynie przyglądać się jego poczynaniom. Czy dziewczynie uda się spełnić swoje marzenie o magicznej więzi?
Jedno jest pewne. Kiedy niespodziewanie jej świat wywróci się do góry nogami, Arysa będzie musiała dokonać wielu trudnych wyborów. Czy słusznych? Tego dowiecie się, sięgając po pierwszy tom serii "Smocze kryształy".
Muszę przyznać, że pomysł na fabułę był całkiem niezły i z początku historia nawet mnie wciągnęła, ale w miarę jak książka zmierzała ku końcowi, byłam niestety coraz bardziej znużona.
Zacznę może od tego, że główni bohaterowie strasznie mnie irytowali, a w szczególności Arysa, która miejscami zachowywała się tak lekkomyślnie, że aż dziwię się, że nic poważnego się jej nie stało. Przypominała mi trchę taką trzynastolatkę, której nie dość, że "włączyła się nieśmiertelność" to jeszcze wszystko wie najlepiej. Lorcan również mnie do siebie nie przekonał. Nie dość, że jest strasznym cwaniakiem to na domiar złego, jeszcze zrobiono z niego erotomana. I nawet może by mi to nie przeszkadzało, gdyby ilość wygłaszanych przez niego podtekstów, w pewnym momencie nie zrobiła się po prostu niesmaczna.
Największe wrażenie zrobiły na mnie zdecydowanie smoki, chociaż chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o ich kryształach, ponieważ odczuwam w tej kwestii ogromny niedosyt. Myślę, że na uwagę zasługuje również kot Arysy, który zdecydowanie musi być czymś więcej niż tylko zwierzęciem, ponieważ wydawał się najmądrzejszy spośród wszystkich postaci występujących w tej książce. Chętnie dowiedziałabym się, czy moje przeczucie jest słuszne, więc z pewnością sięgnę po kolejny tom "Smoczych kryształów", aby rozwiać swoje wątpliwości.
Jeżeli chodzi natomiast o turniej i walki pomiędzy smokami i ich jeźdźcami, to niestety odniosłam nieco wrażenie, że autorka chciała jak najszybciej zakończyć ten wątek. A szkoda, bo liczyłam na świetne widowisko, ale niestety musiałam obejść się smakiem.
"Smocze kryształy. Sekrety władców" to moje pierwsze spotkanie z autorka Joanna Karyś. Jej książkę miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja, w której pierwsze skrzypce grają smoki, przypadł mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest księżniczka Arysa, która od zawsze marzyła o tym, aby nawiązać więź ze...
2024-04-23
Twórczość Abby Jimenez miałam okazję poznać w zeszłym roku przy okazji czytania pierwsze części serii "Part of Your World", czyli "To nie może się udać". Historia Alexis i Daniela zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, więc z niecierpliwością wyczekiwałam na kolejną część i nowych głównych bohaterów. Czy zatem lektura "Twój na zawsze" również przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Tym razem poznajemy historię najlepszej przyjaciółki Alexis — Briany, której postać pojawiła się już w poprzednim tomie. Kobieta jest lekarzem na oddziale ratunkowym i właśnie jest w trakcie rozwodu z mężem, a na domiar złego ciągle martwi się bratem, który czeka na przeszczep nerki. Pewnego dnia do zespołu, który chciałaby w przyszłości prowadzić, dołącza nowy lekarz — Jakob. Czy nowi współpracownicy znajdą wspólny język?
Jedno jest pewne. Pozory często mylą, a ich pierwsza interakcja sprawiła, że nie do końca przypadli sobie do gustu. Czy ich stosunek do siebie z czasem ulegnie zmianie? Czy list z przeprosinami odręcznie napisany przez Jacoba zrobi na Brianie wrażenie? Co wydarzy się, kiedy okaże się, że znalazł się dawca nerki dla brata Briany? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Twój na zawsze" to kolejna książka Abby Jimenez, która skradła moje serce. Losy Briany i Jakoba to jedna z tych historii, które po przeczytaniu na długo zostają w pamięci. Wzruszająca, wciągająca, poruszająca wiele ważnych społecznie tematów, a przy tym też trochę zabawna i przede wszystkim taka, którą czyta się z zapartym tchem.
W książce zawarty jest jeden z moich ulubionych literackich motywów, czyli fake dating. Jednak to, w jaki sposób został on tutaj poprowadzony to majstersztyk. Nawet nie wyobrażacie sobie, ile razy chciałam wejść do książki, aby trochę potrząsnąć bohaterami, albo chociaż pomóc im, zobaczyć, że ich początkowe udawanie, dawno przestało być jedynie grą.
Bardzo podobała mi się kreacja głównych bohaterów. Briana to bez wątpienia postać, która gdyby żyła w realnym świecie mogłaby zostać moją przyjaciółką. Myślę, że to taka moja książkowa bratnia dusza, dlatego doskonale rozumiem to, że po tym, co przeszła z byłymi partnerami, straciła wiarę w miłość i jest pełna obaw co do relacji z kolejnym mężczyzną. Natomiast Jacob mimo swoich problemów lekowych to taki typowy książkowy mąż. Ciepły człowiek o wielkim sercu. Mocno niedoceniany ideał mężczyzny.
Miło było również wrócić na chwilę do Wakan i zobaczyć, co słychać u Alexis i Daniela — bohaterów poprzedniej części.
Podczas lektury książki "Twój na zawsze" bawiłam się wyśmienicie. Była to zdecydowanie jedna z lepszych publikacji, po które miałam okazję sięgnąć w tym roku, dlatego gorąco Wam ja polecam!
Twórczość Abby Jimenez miałam okazję poznać w zeszłym roku przy okazji czytania pierwsze części serii "Part of Your World", czyli "To nie może się udać". Historia Alexis i Daniela zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, więc z niecierpliwością wyczekiwałam na kolejną część i nowych głównych bohaterów. Czy zatem lektura "Twój na zawsze" również przypadła mi do gustu? Już...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-20
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
"Heterochromia serca" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Czykierdy-Grabowskiej, więc przed sięgnięciem po jej najnowszą książkę zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Postanowiłam jednak zaryzykować i zgłosić swoją chęć zrecenzowania jej najnowszej książki, ponieważ nie dość, że zaintrygował mnie opis historii, to w dodatku mój wzrok przyciągnęła ta przepiękna okładka! Czy zatem mogę zaliczyć lekturę tej publikacji do udanych? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Gabriela, której życie na przestrzeni lat uległo diametralnej zmianie. Kiedyś patrzyła w przyszłość z optymizmem, ponieważ została wychowana w domu, w którym nigdy nie brakowało pieniędzy. Natomiast teraz, jako dwudziestopięciolatka ledwo wiąże koniec z końcem, dzieląc ze współlokatorkami wynajmowane w Warszawie mieszkanie. Czy dziewczyna ma szansę na odmianę swojego życia?
Zdecydowanie! Szczególnie że pewnego dnia niespodziewanie pewien rekruter proponuje jej pracę zgodną z jej wykształceniem. Gabriela miałaby zaprojektować ogród dla tajemniczego inwestora. Mimo iż dziewczyna nie ma doświadczenia w zawodzie oraz wiele obaw co do intencji nowego potencjalnego pracodawcy, za namową przyjaciółki podejmuje się realizacji projektu i zgadza się na przeprowadzkę na teren zlecenia. Czy wyjdzie jej to na dobre? Czy propozycja pracy ma jakieś ukryte dno? Kto okaże się tajemniczym pracodawcą? Co wydarzy się, kiedy dziewczynę zacznie doganiać jej przeszłość? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Heterochromia serca" okazała się lekką, przyjemną i niezbyt angażującą książką, która dodatkowo zawiera mały wątek kryminalny. Szkoda tylko, że nie został trochę bardziej rozbudowany, ponieważ mogło to zadziałać jedynie na korzyść publikacji.
Myślę, że na uwagę zasługuje to, że śledzimy losy zarówno z punktu widzenia Gabrieli, jak i Dawida. Uwielbiam, kiedy dana historia jest przedstawiona z perspektywy obojga głównych bohaterów, a nie tylko jednego z nich. Pozwala mi się to lepiej wgryźć ich losy i lepiej zrozumieć ich postępowanie i tok myślenia. Dodatkowo w tym konkretnym przypadku autorka również zdecydowała się na wprowadzenie retrospekcji, więc czytelnicy mogli dowiedzieć się, jak właściwie Gabriela i Dawid się poznali, jak kiełkowało ich uczucie i ostatecznie, co wydarzyło się, że przez te kilka lat nie mieli ze sobą kontaktu. Myślę, że bez tego ta historia nie byłaby kompletna.
Bardzo podobał mi się również motyw z malowaniem kamieni, wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim wątkiem w książce, dlatego był to dla mnie pewnego rodzaju powiew świeżości.
Największym minusem tej książki jest niestety jej przewidywalność. W zasadzie poza jednym wątkiem można bezbłędnie wskazać rozwiązanie wszystkich tajemnic, które pojawiają się w trakcie lektury, jednak mimo to nie żałuję, że poświeciłam jej swój czas.
Myślę, że "Heterochromia serca" będzie idealną lekturą na tak zwane odmrożenie po bardziej angażujących tytułach. Dlatego, jeżeli potrzebujecie właśnie takiej publikacji, książka Agaty Czykierdy-Grabowskiej będzie dla Was doskonałym wyborem.
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
"Heterochromia serca" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Czykierdy-Grabowskiej, więc przed sięgnięciem po jej najnowszą książkę zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Postanowiłam jednak zaryzykować i zgłosić swoją chęć zrecenzowania jej najnowszej książki, ponieważ nie dość, że zaintrygował mnie opis...
2024-04-19
Zarówno twórczość Aly Martinez, jak i serię "The Darkest Sunrise" znam i uwielbiam nie od dziś. Pierwsze dwa tomy to losy Charlotte i Portera. Historia pełna bólu, który rozrywa serce czytelnika na strzępy, ale również nadziei, którą może przynieść każdy następny dzień. I chociaż ich dzieje zostały zamknięte, autorka postanowiła dać swoim czytelnikom swego rodzaju bonus i ostatni tom swojej serii poświeciła dwóje dotąd pobocznych bohaterów. A mowa tutaj oczywiście o Tannerze — bracie Portera oraz najlepszej przyjaciółce Charlotte — Ricie. Czy ich historia również przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Postacie Tannera i Rity zwróciłam już uwagę podczas czytania losów Charlotte i Portera. Nawet sporo myślałam o tym, że z chęcią poznałabym od podszewki również ich historię, dlatego, kiedy dowiedziałam się, że autorka poświęciła im trzeci tom serii, a wydawnictwo postanowiło wydać również tę część, byłam ukontentowana.
Rita to osoba, której świat, jaki znała, w jednej chwili rozpadł się jak domek z kart. Kiedy dowiedziała się, że jej mąż ją zdradził, niemal od razu zażądała rozwodu. I popieram jej decyzję w stu procentach. Myślę, że gdyby z nim została, wpadłaby w wir domysłów i podejrzeń, który w końcu sprawiłby, że popadłaby w paranoję. Niestety jej mąż miał zupełnie inne zdanie na ten temat, więc za wszelką cenę starał się wpłynąć na jej decyzję. Czy mu się to udało?
Na szczęście los postanowił postawić na drodze Rity wyjątkowego mężczyznę — Tannera Reese'a — światowej sławy szefa kuchni, który postanowił zagrać w zaproponowaną przez kobietę grę i zdecydował się udawać jej nowego partnera. Czy przysługa, jaką jej wyświadczył, przerodziła się w coś więcej? Tego dowiecie się, sięgając po "Za horyzontem" autorstwa Aly Martinez.
Muszę przyznać, że podczas lektury tej części bawiłam się równie dobrze, jak wtedy, gdy czytałam poprzednie tomy "The Darkest Sunrise". Chociaż w przypadku Tannera i Rity do głosu dochodzą zupełnie inne emocje, niż te towarzyszące Charlotte i Porterowi, ich historia była dla mnie równie wciągająca.
Rita to postać, której po prostu nie da się nie lubić. Skrzywdzona i zdruzgotana tym, co zrobił jej mąż, ale również pełna nadziei, że na jej niebie kiedyś zaświeci jeszcze słońce. Natomiast Tanner to właśnie takie słoneczko. Niesamowicie ciepły i wrażliwy mężczyzna, który zdecydowanie zasługuje na to, aby w końcu odnaleźć swoje szczęście. Myślę, że to kolejny przykład idealnego książkowego męża. I chociaż ich historia ma zarówno wzloty, jak i upadki, uważam, że nie mogli trafić lepiej, ponieważ razem tworzą naprawdę niezwykłą parę.
"Za horyzontem" opiera się głównie na budowaniu i pielęgnacji rozwijającego się uczucia głównych bohaterów oraz na mierzeniu się z przeciwnościami losu i własnymi słabościami. Myślę, że jest to idealne uzupełnienie serii "The Darkest Sunrise", która skradła moje serce. Dlatego, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji się z nią zapoznać, serdecznie Was do tego zachęcam.
Zarówno twórczość Aly Martinez, jak i serię "The Darkest Sunrise" znam i uwielbiam nie od dziś. Pierwsze dwa tomy to losy Charlotte i Portera. Historia pełna bólu, który rozrywa serce czytelnika na strzępy, ale również nadziei, którą może przynieść każdy następny dzień. I chociaż ich dzieje zostały zamknięte, autorka postanowiła dać swoim czytelnikom swego rodzaju bonus i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
"Noc upadku" to moje pierwsze spotkanie z autorką Magdaleną Szponar. Chociaż w swojej domowej biblioteczce mam kilka książek jej autorstwa postanowiłam zacząć od tej z gatunku fantasy, ponieważ moim tegorocznym książkowym wyzwaniem jest przeczytanie większej ilości książek z tego gatunku, niż w zeszłym roku. Czy lektura tej publikacji okazała się zatem literacką ucztą? Już spieszę z wyjaśnieniem.
"Noc upadku" jest promowana jako dark fantasy. I szczerze powiedziawszy właśnie to, opis wydawcy oraz przepiękna okładka, która od razu skojarzyła mi się ze skrzętnie skrywaną tajemnicą, skłoniły mnie do tego, aby sięgnąć po tę książkę. Zmiennokształtni, odnaleziona na skraju Ostatniego Boru tajemnicza kobieta, wojny rodów, ostatni smok i noc Stormvollu — to wszystko brzmiało bardzo obiecująco. I byłam naprawdę bardzo podekscytowana na samą myśl o rozpoczęciu czytania. Czy zatem lektura spełniła moje oczekiwania? Niestety nie i z przykrością stwierdzam, że dla mnie opisana historia była zwyczajnie nudna.
Na samym początku znajduje się obszerna legenda oraz wykaz nazw i opisy wszelkiego rodzaju stworzeń, które można spotkać w Neneatrii. Muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało, ponieważ, kiedy autor decyduje się urozmaicić swoją historię taką ilością stworzonych przez siebie słów, bardzo trudno jest od razu wszystko spamiętać i zawsze można zerknąć do ściągi. Dlatego, akurat tę kwestię uważam za plus.
Zresztą pierwsze spotkanie z bohaterami również przypadło mi do gustu. Powrót Nieustępliwego Niedźwiedzia do domu ze znalezioną na skraju Boru Valeą, czy pojawienie się ostatniego smoka. Wszystkie te zdarzenia napawały mnie optymizmem, natomiast im historia posuwała się na przód, tym w mojej ocenie było tylko gorzej.
Przedstawiony w książce świat może i został w jakiś sposób wykreowany, ale jednocześnie do fabuły została wprowadzona taka ilość różnorakich wątków, że wszystko zlało mi się w jedną wielką plamę, którą można określić tylko jednym słowem — chaos.
Zresztą sama relacja między bohaterami również nie przypadła mi do gustu. O ile nie mam nic do trójkątów miłosnych w literaturze, ponieważ najczęściej dodają niezłego pazura i nakręcają całą fabułę, w tym konkretnym przypadku ten wątek wypadł bardzo słabo. I już nawet nie czepiam się tego, że cała trójka była sobie w jakiś sposób przeznaczona, a uczucia między nimi pojawiły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak wszelkie sceny erotyczne naprawdę wołają tutaj o pomstę do nieba. Niedopracowane, wulgarne i sprowadzone do samego aktu, co jest trochę sprzeczne z tym "magicznym" rozkwitem uczuć, o którym wspominałam wcześniej. Nie, nie i jeszcze raz nie. Wprowadzanie na siłę aktów zbliżeń między bohaterami nigdy nie wychodzi na plus, kiedy te sceny są opisywane właśnie w taki sposób.
Czy mam zamiar sięgnąć po kolejną część serii "Bestiariusz Ciemności"? Zdecydowanie nie, natomiast z pewnością zdecyduję się przeczytać inną książkę autorki, aby przekonać się, czy "Noc upadku" to tylko wypadek przy pracy, czy jednak jej twórczość totalnie nie wpisuje się w mój gust literacki.
"Noc upadku" to moje pierwsze spotkanie z autorką Magdaleną Szponar. Chociaż w swojej domowej biblioteczce mam kilka książek jej autorstwa postanowiłam zacząć od tej z gatunku fantasy, ponieważ moim tegorocznym książkowym wyzwaniem jest przeczytanie większej ilości książek z tego gatunku, niż w zeszłym roku. Czy lektura tej publikacji okazała się zatem literacką ucztą? Już...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie ulega wątpliwości, że Agatha Christie to niekwestionowana królowa kryminałów. Jej twórczość jest jednak dość specyficzna, ponieważ powstała w innym wieku, niż ten, w którym obecnie żyjemy, więc jej powieści różnią się od tych, które zalewają aktualny rynek wydawniczy. Ja jednak uważam, że każdy wielbiciel gatunku, prędzej czy później powinien jednak zapoznać się z dziedzictwem Christie.
Swoją przygodę z książkami Agathy rozpoczęłam, będąc jeszcze nastolatką, a moją pierwszą przeczytaną książką było "Morderstwo w Orient Expressie". Jednak dzisiaj przychodzę do Was z recenzją jej powieściowego debiutu, czyli "Tajemniczej historii w Styles".
Muszę przyznać, że kiedyś miałam już okazję czytać tę książkę, ale kiedy odkryłam te piękne jubileuszowe wydania, nie mogłam się oprzeć i stwierdziłam, że muszę uzbierać całą kolekcję, a co za tym idzie, zrobić sobie reread tych, które czytałam kilkanaście lat temu. Postanowiłam więc zacząć od tej, w której osobliwy detektyw Hercules Poirot pojawia się po raz pierwszy.
I chociaż niewątpliwie "Tajemnicza historia w Styles" nie należy do grona moich ulubionych książek autorstwa Christie, myślę, że trzeba zapoznać się z jej debiutem, aby zrozumieć fenomen jej twórczości oraz zaobserwować progres, jaki poczyniła na przestrzeni lat, przez które tworzyła.
W swoim powieściowym debiucie autorka zabiera nas do starej angielskiej posiadłości mieszczącej się w hrabstwie Essex, gdzie miejsce ma tajemnicze morderstwo. Otóż pewnej nocy Emilia Inglethorp umiera w tajemniczych okolicznościach. Czy była to śmierć z przyczyn naturalnych, czy jednak ktoś pomógł staruszce opuścić ziemski padół? Tego będzie próbował dowieść Herkules Poirot, który zostanie poproszony o przyjrzenie się sprawie przez przebywającego w posiadłości — Arthura Hastingsa.
Największym plusem tej historii nie jest to, jak autorka kręci, co chwile rzucając podejrzenie na kogoś innego, ale sama postać Herkulesa, który bez pomocy dostępnej w dzisiejszych czasach technologii potrafi zdobyć i przeanalizować materiał dowodowy w taki sposób, aby bezbłędnie wskazać mordercę.
Jeżeli natomiast miałabym wskazać to, co najmniej podobało mi się w tej publikacji, to niestety, ale muszę przyznać, że była to postać Hastingsa, który był narratorem całej historii i okropnie mnie w tej roli irytował.
A jakie są Wasze doświadczenia z lekturą książek Agathy Christie? Lubicie, czy uważacie je za przereklamowane?
Nie ulega wątpliwości, że Agatha Christie to niekwestionowana królowa kryminałów. Jej twórczość jest jednak dość specyficzna, ponieważ powstała w innym wieku, niż ten, w którym obecnie żyjemy, więc jej powieści różnią się od tych, które zalewają aktualny rynek wydawniczy. Ja jednak uważam, że każdy wielbiciel gatunku, prędzej czy później powinien jednak zapoznać się z...
więcej Pokaż mimo to