-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2021-12-21
2021-12-15
poezja zawarta w prozie
tak bardzo osobista, dokładna, prosta, ale angażująca książka
przerażająco tęskna, melancholijna i smutna - ale nie depresyjna... było coś pocieszającego w tych łzach
dużo dialogów, krótkich zdań, metafor i po prostu pięknych cytatów
czytając ją czuje się, że każde zdanie jest przemyślane. że każde zdanie ma konkretne zadanie do wykonania w psychice czytelnika
świetnie pokazuje potrzebę miłości w życiu człowieka, takiej czystej i szczerej miłości
poezja zawarta w prozie
tak bardzo osobista, dokładna, prosta, ale angażująca książka
przerażająco tęskna, melancholijna i smutna - ale nie depresyjna... było coś pocieszającego w tych łzach
dużo dialogów, krótkich zdań, metafor i po prostu pięknych cytatów
czytając ją czuje się, że każde zdanie jest przemyślane. że każde zdanie ma konkretne zadanie do wykonania w...
2021-08-08
ludzie, jak ta książka mnie rozemocjonowała... nie jest jakaś nie wiadomo jak dobra, ale ocena jest tak wysoka, ze względu na stan (beznadziejnie beznadziejny) w jakim aktualnie jestem po jej przeczytaniu... bardzo ważna i osobista dla mnie książka
ludzie, jak ta książka mnie rozemocjonowała... nie jest jakaś nie wiadomo jak dobra, ale ocena jest tak wysoka, ze względu na stan (beznadziejnie beznadziejny) w jakim aktualnie jestem po jej przeczytaniu... bardzo ważna i osobista dla mnie książka
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-03
2021-04-26
2021-04-12
2021-03-06
Na wstępie muszę powiedzieć, że jest mi bardzo smutno kończyć tę serię. Czytałam ją 4 miesiące, a były to 4 miesiące zarwanych nocy, łez, przeżywania porwań, śmierci i miłości. Nigdy nie byłam większą fanką powieści fantasy, ale Sarah J Maas przewyższyła wszystkie moje oczekiwania.
Zacznę swoje podsumowanie od pierwszego tomu. Wprowadzenie do serii – idealne. Wciąga od pierwszej strony, zaskakuje, perfekcyjnie przedstawia bohaterów, jednocześnie nie ujawniając wielu szczegółów, co ogromnie zachęca do kontynuowania serii. Pamiętam, jak podczas czytania „Szklanego Tronu” myślałam, że seria ta będzie opisywała jedynie przeżycia Cealeny Sardothien, w tym turniej i jej relacje z Dorianem i Chaolem. I tutaj przechodzimy do części drugiej, gdzie odkrywamy drugie dno. Znaki Wyrda, brak magii w Erilei, śmierć Nehemii, tajemnice, tajemnice i jeszcze raz tajemnice. Zapewniam, że po przeczytaniu tomu drugiego, nie będziecie wstanie zostawić tej serii bez kontynuowania. Pierwsza część „Dziedzictwa Ognia” trochę mnie nudziła. Według mnie jest to idealne wprowadzenie do kolejnych części. Poznajemy MASĘ nowych bohaterów, którzy mają PRZEOGROMNY wpływ na dalsze losy Aelin: Rowan (moja miłość), Aedion, Manon i Trzynastka, Sorscha. Pamiętam, że ta część mocno zmieniała moje postrzeganie na sytuacje i konkretnych bohaterów. Na pewno nie od początku lubiłam Rowana (w końcu to dopiero pierwsza książka z motywem enemies to lovers haha), a Chaol (moja druga miłość, choć rozumiem hejt, jestem także w stanie zrozumieć jego samego) mnie irytował. Ogromne brawa dla autorki, która poprzez każdy jeden rozdział potrafiła zmienić całkowicie moje myślenie. OGROMNE BRAWA. Czwarta część, „Królowa Cieni”… ojojoj… co tu się działo… Arobynn, Aedion, Rowan, Lorcan (od początku lubiłam gościa haha) Chaol, Manon i Elide (cudowna postać), Lysandra (kolejna cudowna postać) i ta końcówka… Książka rozbraja, wzrusza i emocjonuje. „IMPERIUM BURZ” ZMIATA Z PLANSZY!!! Relacje między bohaterami są po prostu idealne, Lorcan i Elide są najukochańsi na świecie, Manon i Dorian to jest po prostu dream couple, Lysandra i Aedion to widać byli sobie przeznaczeni od zarania dziejów (nawet sam Aedion to zauważył, gdy Lysandra była ranna na plaży), a o Aelin i Rowanie nie muszę chyba dużo mówić… perfekcja. Ostrzegam jedynie, ta część wstrząsa tragicznie, ostatnie rozdziały i to ujawnienie prawdy o WSZYSTKIM, na co każdy czekał od pierwszego tomu, ale nie oszukujmy się, nikt nie był gotowy… PRZYGOTUJCIE CHUSTECZKI, ostatnie strony wbijają w fotel. Potem najchętniej każdy czytelnik sięgnąłby po „Królestwo Popiołów”, ale proszę, nie róbcie tego. „Wieża Świtu”, nie powinna być dodatkiem do serii, a kolejnym tomem, tam się dzieje tyle rzeczy, które czytelnik po prostu musi wiedzieć. Nie wyobrażam sobie czytania ostatniej części bez wcześniejszego przeczytania tomu 5.5. Yrene Towers to złota kobieta. Jestem nawet w stanie powiedzieć, że to moja ulubiona bohaterka. Idealnie zgrali się z Chaolem, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się cieszyłam i płakałam, gdy Chaol wyzdrowiał i związał się z Yrene. Cudowna para. No i doszliśmy do „Królestwa Popiołów”… Obie części pochłonęłam w kilka dni. Akcja jest rozplanowana niesamowicie dobrze. Tu jest tyle zwrotów akcji, tyle emocji i przeżyć, że nie dałabym rady tego zliczyć. Uwolnienie Aelin, intryga Doriana, zamknięcie Bramy Wyrda, potem ci wszyscy bogowie, Maeve, Erawan, bitwa pod Orynthem, nawet Darrow i Evangeline… Na koniec jeszcze śmierć Trzynastki, potem śmierć Gavriela ( :’((( ), a finalnie pojedynek nie samej Aelin, ale z Lorcanem (<3), Fenrysem (<3) i Rowanem przeciwko, a w wieży Yrene, Elide i Dorian przeciwko Erawanowi. To wszystko było perfekcyjnie zaplanowane, każda z tych sytuacji bardzo mną wstrząsała i emocjonowała!
Nie będę się dużo rozwodzić nad konkretnymi bohaterami. Aelin jest niesamowita. Przeszło niebywale dużo, jest niesamowicie silną młodą kobietą i była całkowicie oddana swoim przyjaciołom. Szacun kobito, uwielbiam cię Aelin. Rowan skradł moje serce, nic więcej nie mam do powiedzenia. Co do moich ukochanych Fae: Lorcan, Fenrys, Aedion, Gavriel – moi ulubieni z całej serii, inteligentni, z cudownym poczuciem humoru, Lorcan i Aedion oddali swoim ukochanym całych siebie, odważni, wierni ojczyźnie, piękni i z zasadami. Niesamowici! Jak już mówiłam Yrene bardzo mi zaimponowała, Lysandra jest bardzo dobrą przyjaciółką i jest niebywale odważna. Manon to królowa z krwi i kości, bez dwóch zdań. Elide uwielbiam tak samo jak Aelin, bardzo wytrwała i samodzielna, odważna i pewna siebie. Szczerze? Nigdy nie lubiłam jakoś bardzo Doriana. Wiem, że zrobił dużo dla królestwa i na pewno nie mam do niego żadnych wyrzutów, ale jakoś irytował mnie, nic na to nie mogę poradzić. Chaol natomiast od pierwszej części był jednym z moich ulubionych bohaterów.
Sarah J. Maas idealnie prowadziła akcję. Cała historia była niesamowicie dobrze rozplanowana. Czytając pierwszą część nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy. Z każdą częścią czytelnik odkrywa nowe tajemnice, nowe sekrety, nowych bohaterów. Każda osoba, która pojawia się w serii, ma jakiś wpływ na przebieg wydarzeń. Świat, który stworzyła autorka całkowicie nas pochłania. Moja wyobraźnia chyba nigdy nie działała na tak wysokich obrotach. Maas stworzyła całe uniwersum od podstaw.
Jeżeli chodzi o wady, nie mam żadnych. W pojedynczych częściach miałam jakieś zastrzeżenia, jak np. pierwsze połowy niektórych tomów (m.in. trzeciego i czwartego) były trochę rozwleczone, ale uwzględniając wszystkie części na raz, nie widzę wad w fabule.
Na pewno kiedyś wrócę do tej serii, przeczytam jeszcze raz za kilka lat. Myślę też, że będę wracać do niej podczas zastojów czytelniczych. Każdemu polecam te książki. Każdemu. Szczególnie, jako wprowadzenie w gatunek fantastyki, nadają się idealnie.
Cała seria – 10/10
Na wstępie muszę powiedzieć, że jest mi bardzo smutno kończyć tę serię. Czytałam ją 4 miesiące, a były to 4 miesiące zarwanych nocy, łez, przeżywania porwań, śmierci i miłości. Nigdy nie byłam większą fanką powieści fantasy, ale Sarah J Maas przewyższyła wszystkie moje oczekiwania.
Zacznę swoje podsumowanie od pierwszego tomu. Wprowadzenie do serii – idealne. Wciąga od...
2021-01-13
Już będąc w połowie tej książki wiedziałam, że stanie się ona jedną z moich ulubionych. I tak też jest. "Małe kobietki" to historia czterech zwykłych sióstr oraz ich bliskich. Tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Jednak autorka stworzyła bohaterów, z którymi człowiek może się utożsamić, ja np. mam tak z Jo.
Książkę czyta się bardzo szybko, język jest prosty, opisy są jasne, klarowne. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi w domku rodziny March i słucha co przytrafiło się dzisiejszego dnia siostrom. Cudowne jest to, że dorastamy z dziewczętami, nie jesteśmy tylko wolnymi obserwatorami. Przesłodkie dla mnie były morały zawarte pod koniec każdego rozdziału.
Oprócz wnętrza, książka jest przepięknie wydana, ilustracje są powalające. Bardzo zagłębiłam się w historię sióstr March, chyba niedługo przeczytam "Dobre Żony", bo bardzo ciekawi mnie dalszy ciąg przygód Meg, Jo, Beth i Amy (a także Laurie'go, którego kocham <3). Muszę także dodać, że film z 2019 roku idealne (może prócz dwóch rozdziałów) odwzorowuje wydarzenia zawarte w powieści, więc mogę go z czystym sumieniem polecić :)
Już będąc w połowie tej książki wiedziałam, że stanie się ona jedną z moich ulubionych. I tak też jest. "Małe kobietki" to historia czterech zwykłych sióstr oraz ich bliskich. Tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Jednak autorka stworzyła bohaterów, z którymi człowiek może się utożsamić, ja np. mam tak z Jo.
Książkę czyta się bardzo szybko, język jest prosty, opisy są jasne,...
majstersztyk pochłaniający dogłębnie
ahh Addie
nigdy Cię nie zapomnę
zamiast sprzątać będę kazała swoim dzieciom czytać tę książkę
NIE JESTEM W STANIE UWIERZYĆ, ŻE TA HISTORIA NIE MIAŁA MIEJSCA NAPRAWDĘ (ewentualnie mógł to być mocno rozbudowany sen autorki): te wszystkie dzieła sztuki na początku każdej części, rzeczywista książka, której autor jest bohaterem powieści, którą przed sekundą skończyłam - no hello
mimo wszystko mam lekki niedosyt zakończenia
*SPOILER*
jestem szczerze dumna z Addie, to co wykminiła to robiła ze swoją upartością (dzięki Bogu, że jestem pieruńsko uparta) wychodzi poza moje wyobrażenie o bohaterze literackim
a jednak
nie wierzę jej, że nie kocha Luca na swój sposób
rozumiem, że chce go zniszczyć, ALE tak jak powiedział Luc - czym jest miłość? może się objawiać na różne sposoby
i przeciwnie - wierzę mu, gdy mówi że ją kocha
miłość jest taka skomplikowana...
majstersztyk pochłaniający dogłębnie
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toahh Addie
nigdy Cię nie zapomnę
zamiast sprzątać będę kazała swoim dzieciom czytać tę książkę
NIE JESTEM W STANIE UWIERZYĆ, ŻE TA HISTORIA NIE MIAŁA MIEJSCA NAPRAWDĘ (ewentualnie mógł to być mocno rozbudowany sen autorki): te wszystkie dzieła sztuki na początku każdej części, rzeczywista książka, której autor jest bohaterem...