Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dialogi niczy w serialu brazylijskim, ale wciąga

Dialogi niczy w serialu brazylijskim, ale wciąga

Pokaż mimo to


Na półkach:

Polska szkoła zimowego himalaizmu. Zimowe wejścia na ośmioysięczniki

Polska szkoła zimowego himalaizmu. Zimowe wejścia na ośmioysięczniki

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno się tak nie uśmiałam :)

Dawno się tak nie uśmiałam :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Polecam, nie jest tak źle jak oceniają ją niektórzy czytelnicy. Fakt, lektura specyficzna

Polecam, nie jest tak źle jak oceniają ją niektórzy czytelnicy. Fakt, lektura specyficzna

Pokaż mimo to


Na półkach:

Do czytania z lupą w ręku :(

Do czytania z lupą w ręku :(

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskoczyły mnie wysokie notowania tejże opowiastki. Miało być śmiesznie, a było makabrycznie. Śmierć chomika i karpia opisana z makabrycznymi szczegółami mnie nie bawi. Nie było mi do śmiechu. Nie polecam.

Zaskoczyły mnie wysokie notowania tejże opowiastki. Miało być śmiesznie, a było makabrycznie. Śmierć chomika i karpia opisana z makabrycznymi szczegółami mnie nie bawi. Nie było mi do śmiechu. Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kulisy wielkiej polityki, która nie bardzo wielka, raczej parszywa. Warto poczytać przed wyborami. Szkoda mi tylko kozy Balcerki :(

Kulisy wielkiej polityki, która nie bardzo wielka, raczej parszywa. Warto poczytać przed wyborami. Szkoda mi tylko kozy Balcerki :(

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ubawiłam się setnie. No i nauczyć się też można sporo. Polecam "Pypcie na języku" i "Niedorajdę". Z całą odpowiedzialnością

Ubawiłam się setnie. No i nauczyć się też można sporo. Polecam "Pypcie na języku" i "Niedorajdę". Z całą odpowiedzialnością

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to Pan Samochodzik. Dużo o dziwnym pojeździe, który wszystkich zaskakuje. Przygoda za przygodą. Pan Tomasz i harcerze szukają pamiętnika hitlerowca, który zamierza robić karierę polityczną. Pamiętnik ma pokazać jego niechlubną przeszłość. No i historia najnowsza. Pan Tomasz należy do ORMO. Dziś ta organizacja nie kojarzy się z niczym dobrym

Jak to Pan Samochodzik. Dużo o dziwnym pojeździe, który wszystkich zaskakuje. Przygoda za przygodą. Pan Tomasz i harcerze szukają pamiętnika hitlerowca, który zamierza robić karierę polityczną. Pamiętnik ma pokazać jego niechlubną przeszłość. No i historia najnowsza. Pan Tomasz należy do ORMO. Dziś ta organizacja nie kojarzy się z niczym dobrym

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pokręcone strasznie i sama nie wiem, w jakim celu.

Pokręcone strasznie i sama nie wiem, w jakim celu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Maaaaasakra! Nic mnie tak nie zmęczyło jak ta książka.

Maaaaasakra! Nic mnie tak nie zmęczyło jak ta książka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pięć grzybów barszczu. Wszystko, by zachęcić panie do czytania - kulinaria, miłość, opieka nad starszymi, seks, szycie, robótki ręczne, akcje społeczne, sybiracy i wszystko to, co kto chce. Jak dla mnie - nadmiar "dobrego"
.

Pięć grzybów barszczu. Wszystko, by zachęcić panie do czytania - kulinaria, miłość, opieka nad starszymi, seks, szycie, robótki ręczne, akcje społeczne, sybiracy i wszystko to, co kto chce. Jak dla mnie - nadmiar "dobrego"
.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba się Nienacki zagalopował. Dziwny pojazd, elektronowy (?) pies, cuda-wianki w dobie milicji obywatelskiej i telegramów dostarczanych przez listonosza. Ale za to historii w bród i to jest główna zaleta książki, choć i tu trzeba by niektóre fakty historyczne, przynajmniej te o zasługach armii czerwonej,zweryfikować. Ani słowa tu bowiem o "Wilhelmie Gustloffie", na którym schronienia szukało 10 tys. ludzi w tym matek z dziećmi. Ale cóż, jakie czasy taka historia.

Chyba się Nienacki zagalopował. Dziwny pojazd, elektronowy (?) pies, cuda-wianki w dobie milicji obywatelskiej i telegramów dostarczanych przez listonosza. Ale za to historii w bród i to jest główna zaleta książki, choć i tu trzeba by niektóre fakty historyczne, przynajmniej te o zasługach armii czerwonej,zweryfikować. Ani słowa tu bowiem o "Wilhelmie Gustloffie", na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam, że jestem zaskoczona wysokimi notami, jakie książka otrzymała na LC. Książka strasznie naiwna, nieskomplikowana, główna bohaterka nie z tej planety, a raczej nie z tego wieku. Autorka wkleja w tekst dużo szczegółów, które niczemu nie służą, a jedynie temu, by pochwalić się wiedzą medyczną. No cóż, nie moja bajka.

Przyznam, że jestem zaskoczona wysokimi notami, jakie książka otrzymała na LC. Książka strasznie naiwna, nieskomplikowana, główna bohaterka nie z tej planety, a raczej nie z tego wieku. Autorka wkleja w tekst dużo szczegółów, które niczemu nie służą, a jedynie temu, by pochwalić się wiedzą medyczną. No cóż, nie moja bajka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę zupełnie przypadkiem zaczęłam czytać 11 listopada i okazuje się, że traktuje ona o budzeniu się do życia niepodległej Polski. Książkę przeznaczoną na makulaturę przeczytałam do końca. Przyznam, że zainteresowałam się książką ze względu na nazwisko autora. Jednak Michał Rusinek, to nie ten Rusinek od Szymborskiej, ale książka na tyle interesująca, że przeczytałam. W opisach dotyczących książki mówi się o dwóch opowiadaniach, dla mnie jest to całość. Nazwałabym to powieścią. Drugie opowiadanie jest kontynuacją losów głównego bohatera Piotra. Książka interesująca - stary Kraków i rozbudowujące się miasto Gdańsk. Polecam!

Książkę zupełnie przypadkiem zaczęłam czytać 11 listopada i okazuje się, że traktuje ona o budzeniu się do życia niepodległej Polski. Książkę przeznaczoną na makulaturę przeczytałam do końca. Przyznam, że zainteresowałam się książką ze względu na nazwisko autora. Jednak Michał Rusinek, to nie ten Rusinek od Szymborskiej, ale książka na tyle interesująca, że przeczytałam. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ocena niska, bo nie znoszę książek sadystycznych, bo tak tę książkę można określić. W zasadzie mogłabym to jakoś znieść, gdyby nie finał. Do przewidzenia, naiwny. Mnie nie przekonuje.

Ocena niska, bo nie znoszę książek sadystycznych, bo tak tę książkę można określić. W zasadzie mogłabym to jakoś znieść, gdyby nie finał. Do przewidzenia, naiwny. Mnie nie przekonuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydanie, które przeczytałam, nosi inny tytuł i pochodzi z cyklu "Książki o Miłości. Nora Roberts". Jest to tom 16 cyklu i zwie się w tym przypadku "Roztańczone życie". W Biblionetce zetknęłam się z jeszcze innym tytułem - "Za kulisami", a wszystko to dotyczy jednej i tej samej powieści "Dance to the Piper". Szkoda, że nie obowiązują tłumaczy (?) czy wydawców (?) jakieś normy, rzekłabym, przyzwoitości, a za takie uważam trzymanie się tytułu, który już raz pojawił się na rynku. Pół biedy, kiedy pisarz mało płodny. Rozeznać się w twórczości nie problem. Gorzej, kiedy jest to Nora Roberts. Rozgardiasz na rynku straszny, a traci na tym tylko czytelnik. Szczególnie, jak ja, mało rozgarnięty w twórczości tej autorki. Nierozgarnięcie moje wynika z braku zainteresowania tego typu literaturą, ale nagle postanowiłam zgłębić fenomen Nory R. Zatem, zanim się niezorientowany czytelnik zorientuje, już ma na półce trzy identyczne powieści o różnych tytułach. A może i więcej. A to już nie jest fajne, nawet jeśli się jest maniakiem książkowym. No chyba, że ma się takie widzimisię i zbiera różne wydania jednej powieści. ;)

Wydanie, które przeczytałam, nosi inny tytuł i pochodzi z cyklu "Książki o Miłości. Nora Roberts". Jest to tom 16 cyklu i zwie się w tym przypadku "Roztańczone życie". W Biblionetce zetknęłam się z jeszcze innym tytułem - "Za kulisami", a wszystko to dotyczy jednej i tej samej powieści "Dance to the Piper". Szkoda, że nie obowiązują tłumaczy (?) czy wydawców (?) jakieś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zakamarkach mojej biblioteki tkwią perełki, o których zdarza mi się zapominać. Na szczęście są ludzie na świecie, którzy pamiętają o Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich i gdzieniegdzie na blogach pojawia się recenzja. Książki, choć są literackim rarytasem, łatwo upolować na portalach aukcyjnych za niewielkie pieniądze. Stąd u mnie na półkach pokaźny zbiorek, wszak 2 zł za sztukę - nie majątek.

Dziś szybka lektura autorstwa Miki Waltari. Króciutka, bo liczy niewiele ponad sto stron, a więc do szybkiego przełknięcia. Nie wiem, czy lubię tego autora. "Egipcjanin Sinuhe" zanudził mnie niepomiernie i po trzech czwartych tekstu dałam sobie spokój (wiem, wiem, książka uznawana za arcydzieło, ale nic nie poradzę, znudziła mnie). Kolejną książką Miki Waltariego, była książka "Karin, córka Monsa", która wciągnęła mnie bez reszty, bo akurat byłam w temacie, świeżo po lekturze "Czterech królów Katarzyny" Małgorzaty Duczmal.

I po lekturze "Obcego..." kolejny plus dla autora. Jak wspomniałam książka niewielka, ale z ogromem treści. Na podupadłą farmę przybywa człowiek poszukujący pracy. Gospodyni o nic nie pyta. Potrzebna do pracy silna para rąk. Farma spoczywająca na jej barkach, podupada. Mąż pije, stary wuj niezdatny do ciężkiej roboty, ona mająca niewielkie pojęcie o uprawie roli. Obcy początkowo traktowany jest z rezerwą, nie ma żadnych wymagań, zatrudniony do jesieni, godzi się pracować dłużej za "wikt i opierunek". Między dwojgiem - gospodynią i obcym rodzi się miłość, miłość dająca nadzieję na przyszłość. Ale jest ten pierwszy, prawowity mąż...

Zdawałoby się, że temat stary jak świat, mocno ograny, ale powieść wciąga, od pierwszego zdania wieje niepewnością. Wciąż nie wiadomo, co się wydarzy. Z każdym zdaniem napięcie rośnie.
Postaci w powieści niewiele, nawet tych drugoplanowych, ale pierwszoplanowe, choć oszczędnie zarysowane, są wulkanami uczuć - miłości, nienawiści i żądzy zemsty.

Proza oszczędna, ale jakże wymowna, nie pozwalająca o sobie zapomnieć.Trzyma w napięciu niby pełen grozy kryminał, ani na moment nie pozwala oderwać się od książki. Polecam!

W zakamarkach mojej biblioteki tkwią perełki, o których zdarza mi się zapominać. Na szczęście są ludzie na świecie, którzy pamiętają o Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich i gdzieniegdzie na blogach pojawia się recenzja. Książki, choć są literackim rarytasem, łatwo upolować na portalach aukcyjnych za niewielkie pieniądze. Stąd u mnie na półkach pokaźny zbiorek, wszak 2 zł za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kombiwar w rodzinie pojawił się jakiś czas temu. Nie u mnie. Nie ja go kupiłam. Próby podejścia szczęśliwych posiadaczy do kombiwara zakończyły się fiaskiem. A to wysuszone, a to niedogotowane. Chcąc wspomóc nieszczęśników, kupiłam książkę w prezencie. Książka nie pomogła, bo uraz po nieudanych podejściach do UFO* pozostał. Na moje szczęście, bo zestaw wylądował u mnie. Kiedyś marzyło mi się takie urządzenie, przede wszystkim wyglądało kosmicznie (stąd UFO), ale wydawało mi się, że to rzecz w gospodarstwie zbędna, a i ceny na to urządzenie były zaporowe. Ale jeżeli już dostałam w spadku, to jak go nie wykorzystać? Do książki nie zaglądałam, zaczęłam bowiem od pieczonych ziemniaków, bo to produkt tani, a nieudany eksperyment nie skutkuje dużymi stratami. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, a ziemniaki lekko pokropione olejem rzepakowym i przyprawione czerwoną czubricą, są znakomite. To prawda, że trzeba było zrobić kilka podejść, by określić optymalny czas pieczenia, aby ziemniakom niczego nie brakowało. Potem były pieczone kurczaki, pasztet z selera, żeberka... Pycha, tylko trochę... suche. I właśnie przypomniałam sobie o książce.

Bez żadnych kombinacji mogło się obejść, gdybym zajrzała wcześniej. Wszystko podane jak na tacy, temperatura i czas pieczenia, a i na suchość jest też sposób. Trochę wody na dno naczynia. Proste!
Sama książka teorii "kombiwarowej" zawiera niewiele:
Kombiwar w kuchni
Dlaczego kombiwar
Gotowanie w kombiwarze
Utrzymanie kombiwara w czystości
Dalej przepisy. Nie są jakieś nadzwyczajne i każdy może się wykazać własną inwencją,ważne, że można podpatrzeć czas i temperaturę pieczenia, gotowania lub ... rozmrażania potrawy. O tym ostatnim nie wiedziałam, ale i nie jestem zwolenniczką brutalnego traktowania zamrożonego mięsa.
Przepisy podzielono na kilka grup, jak to zazwyczaj w książkach kucharskich bywa. Mamy tu:
Przystawki
Potrawy mięsne
Potrawy z drobiu
Potrawy z ryb
Potrawy z warzyw
Zapiekanki
Desery i wypieki
i na koniec, co bardzo ułatwia poszukiwania Alfabetyczny spis potraw. Jak wspomniałam, potrawy mniej i bardziej interesujące, ale gotowanie jajek w kombiwarze, to raczej przesada. Do tego wystarczy rondelek, trochę wody i minutnik. No i ma się rozumieć, kuchenka.
Czego mi jeszcze w poradniku brakuje? Podanych kalorii przy potrawach, bo jeżeli w części wstępnej autor zachwala walory zdrowotne "kombiwarowego" jedzenia, to miło byłoby znać też jego wartość energetyczną.

Czy książkę warto kupić? Czegoś się z niej dowiedziałam, ale jestem raczej ryzykant i kombinator kulinarny*, wynalazków się nie boję, ale mniej odważnym książka się przyda. Było nie było dowiedziałam się, że od biedy kombiwar potrafi sam się umyć. Nie próbowałam jeszcze tej funkcji. Kombiwar, jak na razie, myję tradycyjnie.
--------------------

* Moje kaskaderstwo kulinarne skutkuje częstymi wpadkami, więc swojej metody nie polecam ;)

Kombiwar w rodzinie pojawił się jakiś czas temu. Nie u mnie. Nie ja go kupiłam. Próby podejścia szczęśliwych posiadaczy do kombiwara zakończyły się fiaskiem. A to wysuszone, a to niedogotowane. Chcąc wspomóc nieszczęśników, kupiłam książkę w prezencie. Książka nie pomogła, bo uraz po nieudanych podejściach do UFO* pozostał. Na moje szczęście, bo zestaw wylądował u mnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy dziś wydaje się te dwie powieści Lema razem. W każdym razie mnie ten pomysł się nie podoba. Powieści są podobne (rzeczywiście), więc ktoś wpadł na genialny pomysł połączenia ich, by przypadkiem czytelnik tych podobieństw nie przeoczył. Obie powieście dzieli bez mała dwadzieścia lat. "Śledztwo" ukazało się w roku 1959, "Katar" w 1976. Czytałam książkę po raz drugi, wieki minęły od pierwszego czytania i moje odczucia dziś są zupełnie inne. Kiedyś zauroczyło mnie "Śledztwo", przez "Katar" ledwo przebrnęłam, nudząc się okrutnie. Dziś "Śledztwo" bardziej mnie śmieszyło, a "Katarem" zaraziłam się nieuleczlnie.

Obie powieści napisane są w konwencji kryminału. W pierwszej dzieją się dziwne zjawiska. W małych kostnicach zwłoki zmieniają swoją pozycję, przemieszczają się. Policjant prowadzący śledztwo mozolnie gromadzi fakty, by ustalić, kto za tym stoi. Złodzieje zwłok? Tradycyjnie prowadzone śledztwo nie daje efektów. Wciąż pojawiają się nowe znaki zapytania, nie wszystko daje się zbadać "szkiełkiem i okiem". Powieść intrygująca, zagadkowa, wodząca czytelnika po manowcach. Autor wprowadza do powieści dużo faktów, które nie mają nic wspólnego z głównym wątkiem, ale wprowadzają atmosferę pełną napięcia, niejasności.

Druga powieść równie tajemnicza. W Neapolu giną w tajemniczych okolicznościach pensjonariusze jednego z zakładów leczniczych. Wszyscy pobierają kąpiele siarkowe, ale ich kuracja kończy się niespodziewanie atakiem szaleństwa i samobójstwem. Do prowadzenie sprawy zostaje przydzielony były astronauta, który ze względu na dręczący go katar sienny nie może kontynuować dotychczasowej kariery zawodowej. W przypadku śledztwa przypadłość astronauty to zaleta , która pozwoli mu wczuć się w rolę ofiar. Ma też umiejętności, które w stanie zagrożenia pomogą mu wykaraskać się z opresji lub w najgorszym razie zostawić wskazówki dla ekipy śledczej. Jednym słowem zostaje wystawiony na wabia. Jak się powieść kończy? Dziwnie, zaskakująco. Jak poprzednia.

Powtórne czytanie książki w tym przypadku, to dobry pomysł. Bardziej pamiętałam pierwszą powieść, więc czytanie nie przyniosło większych emocji, ale pozwoliło dostrzec inne zalety, choćby tło powieści. "Katar" to nowe doznania, bo powieść czytana kiedyś nie dotarła jakoś do mnie. Dziś trzymała w napięciu, jak najlepszy thriller.

Niestety, wydanie które jest w moim posiadaniu - kiepskie. Marny papier, który zżółkł niemiłosiernie ograniczając czytelność i tak marnego, drobniusieńkiego druku. W trakcie czytania zastanawiałam się nad kupnem ebooków, bowiem co jakiś czas, przez moją skrzynkę przelewała się fala newsów o promocjach na Lema. Ostatecznie sknerowato wytrwałam przy marnej wersji papierowej.

Książkę polecam nawet tym, którzy nie tolerują ani S-F, ani fantasy. Jeden warunek - muszą lubić kryminały.

Nie wiem, czy dziś wydaje się te dwie powieści Lema razem. W każdym razie mnie ten pomysł się nie podoba. Powieści są podobne (rzeczywiście), więc ktoś wpadł na genialny pomysł połączenia ich, by przypadkiem czytelnik tych podobieństw nie przeoczył. Obie powieście dzieli bez mała dwadzieścia lat. "Śledztwo" ukazało się w roku 1959, "Katar" w 1976. Czytałam książkę po raz...

więcej Pokaż mimo to