Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

a ja tymczasem przeczytałem kolejno:
Lew Tołstoj "Anna Karenina" (1877) 895str.
powieść to bardzo dobra 8/10, choć chwilami może nieco nudnawa, przeciągnięta.

uwagi:

1. Lekturę Tołstoja poprzedziło w moim wypadku przeczytanie kolejno czterech powieści Balzaca, zaliczanych do najlepszych jego dzieł. Pierwsze, co odczułem, zanurzywszy się w prozę Rosjanina, to ożywczy powiew narracji na o wiele wyższym poziomie. Tołstoj prezentuje jakość warsztatu literackiego, o której, przykro to mówić, Francuz mógłby jedynie zamarzyć. Może dialogi Tołstoja mogłyby być ciutkę lepsze, ale opisywać wydarzenia, sceny, krótkie lub długie, nawet nudne, interakcje międzyludzkie, strumienie świadomości bohaterów i ich wewnętrzne przeżycia potrafi on doskonale. O czymkolwiek pisze, czyta się to z przyjemnością. Nieustannie, aż do samego końca, towarzyszyła mi myśl: "To jest świetne pisarstwo".
2. Wątpliwości wzbudza zaś ogólna fabuła. Jest to książka pozbawiona w zasadzie wszelkiej intrygi, pomysłu i przewodniego zamysłu fabularnego. Dzieją się tam rzeczy zupełnie oczywiste, jeśli przyjąć na wstępie określone założenia, czyli włożyć do przedstawionego świata pewną liczbę powiązanych ze sobą bohaterów. Wszystkie przedstawione historie są w istocie trywialne i same w sobie nieinteresujące. Nie nadają się w żadnym razie do opowiedzenia w charakterze zwartej anegdoty. Mamy romans mężatki prowadzący do rozpadu małżeństwa i samobójstwa, jest sympatyczny mąż trochę hulaka zdradzający żonę, matkę wielu dzieci, jest trójka braci z których jeden jest patologicznym buntownikiem, ale umiera na gruźlicę, drugi to pisarz i filozof, wierzący w końcu w panslawizm, trzeci zaś to popędliwy romantyk, którego serce złamane doznaje ukojenia, gdyż ukochana jednak za niego wychodzi.
3. Siłą książki jest to, że owe trywialne opowieści są doskonale przedstawione, a także to, że dają one dość całościową perspektywę życia szlachty rosyjskiej określonej epoki, chodzi o czasy jak najbardziej pisarzowi współczesne, lata 70. XIX wieku. Tym zapewne wyjaśnić można obecność wielu postaci i opisów, które zdają się z głównymi wątkami nie mieć nic wspólnego, o ile w ogóle jest tu jakiś wątek główny. Sama postać tytułowa wcale nie wydaje się najważniejsza, a pojawia się dopiero na 72str. powieści, zaś z jej kart znika 41str, przed zakończeniem. Wątpię by poświęcona jej była choćby połowa zdań książki. Nie jest jasne z jakich powodów zawędrowała do tytułu. Być może dlatego, że jej los jest najbardziej wstrząsający. Dodać należy to, że Tołstoj w bardzo interesujący sposób przedstawia życie dworskie, a niektóre sekwencje opisów robią naprawdę duże wrażenie, jak choćby przeżycia Lewina w czasie porodu żony, lub ciąg stanów emocjonalnych tytułowej bohaterki poprzedzających jej samobójstwo.
4. Zwraca uwagę dominująca wśród przedstawionej arystokracji dążność do unikania konfliktów słownych i pragnienie akceptacji. Rosjanie u Tołstoja wolą o czymś w ogóle nie mówić jeśli tylko spodziewają się że słuchacz nie przyzna im racji lub nie przyjmie ich punktu widzenia. Daleko posunięta uległość, jak na elitę narodu.
5. Odnotowuję też z zaciekawieniem, że normą u arystokraty rosyjskiego owych czasów, tak jak ich Tołstoj przedstawia, jest znajomość francuskiego, angielskiego i niemieckiego, nawet u oddanego zarządzaniu pracami rolniczymi w swej posiadłości ziemianina.
6. Na koniec słowo o naturalizmie Tołstoja. Nader wprawnie udaje mu się przedstawiać świat oczyma określonej postaci tak, że powstaje wrażenie pełnej ogólnej bezstronności narratora. Kogokolwiek weźmie on do opisu, tego punkt widzenia przedstawia. Chwilami jest to doprawdy niezwykłe.

a ja tymczasem przeczytałem kolejno:
Lew Tołstoj "Anna Karenina" (1877) 895str.
powieść to bardzo dobra 8/10, choć chwilami może nieco nudnawa, przeciągnięta.

uwagi:

1. Lekturę Tołstoja poprzedziło w moim wypadku przeczytanie kolejno czterech powieści Balzaca, zaliczanych do najlepszych jego dzieł. Pierwsze, co odczułem, zanurzywszy się w prozę Rosjanina, to ożywczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

no a ja przeczytałem kolejno "Cierpienia wynalazcy" (1843), część trzecią "Straconych złudzeń" Honoriusza Balzaka. Powieść to dość dobra 6/10. Wątek fabularny ciekawszy, niż w poprzednim tomie, za to jednak zbyt sensacyjny, jak na opowieść, której sednem jest psycho-socjologiczny opis tego, jak to świat rujnuje marzenia młodych ludzi spodziewających się, że talentem swym a przebojem go podbiją, a wysysa z nich potem wszystko do cna, gdyż w istocie rządzi się innymi zasadami, niż to się dzieciom wydaje. Koleje losu bohaterów w takiej opowieści w większym stopniu winny zależeć właśnie od owych ogólnych prawideł świata, aniżeli od przypadkowego powodzenia spisków, czy rozbieżności terminów.

Ocena całego cyklu powieściowego "Stracone złudzenia": dość dobry 6/10. Tomy drugi i trzeci przeważają opinię ku gorszej, mimo iż część początkowa jest wyraźnie lepsza.

no a ja przeczytałem kolejno "Cierpienia wynalazcy" (1843), część trzecią "Straconych złudzeń" Honoriusza Balzaka. Powieść to dość dobra 6/10. Wątek fabularny ciekawszy, niż w poprzednim tomie, za to jednak zbyt sensacyjny, jak na opowieść, której sednem jest psycho-socjologiczny opis tego, jak to świat rujnuje marzenia młodych ludzi spodziewających się, że talentem swym a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejno: "Wielki człowiek z prowincji w Paryżu" Balzaca (1839). Jest to drugi tom trylogii "Stracone złudzenia". Powieść jest całkiem dobra 6/10, ale zauważalnie gorsza od swej poprzedniczki. Brak jej nietrywialnego głównego motywu fabularnego. Jest zbyt przewidywalna i monotonna, rozpisane to na sto kroków z-góry-wiadomo-co-się-stanie. Ponadto jest zbyt natrętnie pouczająca i wyjaśniająca bieg zdarzeń, prosi się aż nieraz, by Balzac wreszcie ze swym mądrowaniem się zamilkł i skupił się na samych wydarzeniach.

Z drugiej strony wszystkie te wady czynią z książki istną wręcz oszałamiającą kopalnię wiedzy o realiach życia literackiego i dziennikarskiego Paryża 20-tych lat XIX wieku. Ciekawe jest to, że początkowo dzienniki (jak są ukazane w powieści) tworzone były jako rzecz do czytania wydawana codziennie, jakby literatura codzienna, nikt nie myślał tam o tym, co dziś jest na pierwszym planie, by dostarczać czytelnikom bieżących wiadomości, były to pisma w zasadzie literackie, przy pomocy literatury komentujące wybrane współczesne zdarzenia, i zabierające głos w bieżących sprawach. Wstrząsa to, że wszelkie wyobrażalne formy literackiego skundlenia istniały już wówczas i to w pełnym rozkwicie, opisane przez Balzaca z bezlitosną drobiazgowością. Ponadto obecne w książce opisy i wyjaśnienia psycho-socjologiczne błyskają nader trafnymi obserwacjami, których trudno szukać w dziesiątce innych wybitnych powieści.

Kolejno: "Wielki człowiek z prowincji w Paryżu" Balzaca (1839). Jest to drugi tom trylogii "Stracone złudzenia". Powieść jest całkiem dobra 6/10, ale zauważalnie gorsza od swej poprzedniczki. Brak jej nietrywialnego głównego motywu fabularnego. Jest zbyt przewidywalna i monotonna, rozpisane to na sto kroków z-góry-wiadomo-co-się-stanie. Ponadto jest zbyt natrętnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem "Dwaj poeci" Balzaca (1837), jest to pierwszy tom trylogii "Stracone złudzenia". Powieść to dobra 7/10, choć nieco lepsza od "Eugenii Grandet", bardziej wyszukana i subtelniejsza, a niektóre opisy postaci, czy sytuacji są niezwykle trafne. Jeden nawet, uznałem, dotyczy kogoś podobnego pod pewnymi względami do mnie (Lucjana), w wydaniu Czytelnika z roku 1972 str, 135 od góry.

Nie ustaje u Balzaca obowiązek szczegółowego opisywania ekonomicznej strony życia, z dokładnym wyliczaniem kwot stanowiących podstawę życia, co do talara, franka, liwra czy su. Charakterystyczne jest też dla niego toczenie narracji raz w opisach raz bezpośrednio, tak że ewentualny autor scenariusza dla adaptacji filmowej wiele dialogów musiałby napisać sam, gdyż ważne sceny bywają u Balzaca jedynie opowiedziane, nie zaś bezpośrednio przedstawione.

Tym razem "Dwaj poeci" Balzaca (1837), jest to pierwszy tom trylogii "Stracone złudzenia". Powieść to dobra 7/10, choć nieco lepsza od "Eugenii Grandet", bardziej wyszukana i subtelniejsza, a niektóre opisy postaci, czy sytuacji są niezwykle trafne. Jeden nawet, uznałem, dotyczy kogoś podobnego pod pewnymi względami do mnie (Lucjana), w wydaniu Czytelnika z roku 1972 str,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

przeczytałem kolejno "Eugenia Grandet" Honoriusza Balzaca. To dobra powieść 7/10. Jest tam kilka naprawdę niezłych scen, w szczególności ta, w której stary Grandet powiadamia bratanka o samobójczej śmierci jego ojca. Balzac nie jest mistrzem narracji ani dialogu, ale jego naturalistyczna fabuła robi wrażenie. Budowany nastrój i napięcie sprawia, że lektura czasem doprowadza do śmiechu, a czasem do wstrząsu.

przeczytałem kolejno "Eugenia Grandet" Honoriusza Balzaca. To dobra powieść 7/10. Jest tam kilka naprawdę niezłych scen, w szczególności ta, w której stary Grandet powiadamia bratanka o samobójczej śmierci jego ojca. Balzac nie jest mistrzem narracji ani dialogu, ale jego naturalistyczna fabuła robi wrażenie. Budowany nastrój i napięcie sprawia, że lektura czasem doprowadza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem kolejno powieść "Grimus" Salmana Rushdiego (1975). To pierwsza jego powieść. Nie jest to może żelazna klasyka, ale autor ma jedną żelazną pozycję na koncie, uległem więc namowie mojej niespokojnej znajomej. Dziękuję Ci, Agnieszko.

Jest to książka całkiem niezła 5/10, początkowo naprawdę intrygująca i napisana z wdziękiem, potem jakby nieco znudziła autora przygniecionego koniecznością doprowadzenia przedsięwzięcia do końca. Trzecia część ciężkawa i chwilami nudna, obniża to znacząco ocenę całości.

Zaliczana jest przez fachowców do gatunku science-fiction, i jest to o tyle irytujące, że tyle jest tam science, co w parapsychologii lub w kościele. Przykro mi, ale idea podróży do światów równoległych, stwarzanie światów przy pomocy myśli, telepatia a także przeniknięcie osobowości z jednego ciała do drugiego w żadnym razie nie mają nic wspólnego z nauką. Można by powieść tę nazwać fantastyczno-teologiczną (theological-fiction). To, co odróżnia ten gatunek od zwykłych opowieści o czarach, czarodziejach i bogach, to próba racjonalnego uporządkowania zasad funkcjonowania zaprezentowanej magii w postaci dedukcyjnego systemu, dokładnie tak jak to dzieje się w teologii racjonalnej. Świetnym przykładem tego rodzaju pisarstwa jest "Amber" Zelaznego. Ostatecznie ponieważ termin "teologiczno-fantastyczny" byłby być może zbyt mylący, gdyż z potocznego punktu widzenia odwołuje się bezpośrednio do jedynego najwyższego boga, lepiej być może nazwać to opowieścią "fantastyczno-paranaukową", albo -"parapsychologczną" (parascience-fiction). A najbardziej podoba mi się określenie "logical-magic-fiction".

Przeczytałem kolejno powieść "Grimus" Salmana Rushdiego (1975). To pierwsza jego powieść. Nie jest to może żelazna klasyka, ale autor ma jedną żelazną pozycję na koncie, uległem więc namowie mojej niespokojnej znajomej. Dziękuję Ci, Agnieszko.

Jest to książka całkiem niezła 5/10, początkowo naprawdę intrygująca i napisana z wdziękiem, potem jakby nieco znudziła autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejno przeczytałem Don Kichota tzn. "Przemyślnego szlachcica Don Kichote z Manchy" Miguela de Cervantesa Saavedra. Powieść to wybitna 9/10, acz pod koniec nieco się dłuży.

Uwagi:

1. Księgi rycerskie i szaleństwo Don Kichota jako błędnego rycerza odczytywać można jako metaforę ksiąg religijnych o świętych i ludzi którzy usiłują dosłownie naśladować je w swoim życiu, co prowadzi ich ich do zachowań sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. W powieści liczne są wskazówki sugerujące taką interpretację. Począwszy od sądu nad księgami rycerskimi dokonującego się przy udziale proboszcza (co przypomina inkwizycję i indeks) a na przedśmiertnym nawróceniu Don Kichota z rycerskiego obłędu i wyspowiadaniu się (co przypomina nawrócenie się z herezji). Rycerze odpowiadaliby świętym, a ich przewagi czynionym cudom itd.

2. Szerzej Don Kichote stanowi metaforę każdego człowieka owładniętego wiarą, która nakazuje mu odmieć swoje życie i czynić rzeczy zgoła idiotyczne, przyswajając przy tym dla obrony owej wiary mnóstwo absurdalnych przekonań i głosząc je.

3. Otoczenie może traktować takich dziwaków nie tylko po prostu ich tępiąc ale mając z nich wiele zabawy, przez to sprzyjając im, co jedynie utwierdza ich w ich urojeniach. Strzeżcie się zatem wszyscy, których dobrze przyjmują witają i goszczą. Być może jedynie dobrze się dzięki Wam bawią, a uważają za szaleńców.

4. Zwraca uwagę niedzisiejsza wrażliwość siedemnastowiecznej Hiszpanii, kiedy to do dobrego tonu należy pogłębianie nieporozumień miedzy ludźmi prowadzących nawet do konfliktów zbrojnych, byle tylko mieć z tego dobrą zabawę.

5. Oczami wyobraźni w ekranizacji Don Kichota widzę Jana Kobuszewskiego. Byłby on idealny do tej roli, a czytając nieraz jego to właśnie miałem przed oczami.

(Czytałem inne tłumaczenie, bodajże małżeństwa Czernych, ale nie ma go tu w wyborze. Tak na marginesie, uważam je za wyborne, i pojęcia nie mam, skąd u nas zalew kolejnych.)

Kolejno przeczytałem Don Kichota tzn. "Przemyślnego szlachcica Don Kichote z Manchy" Miguela de Cervantesa Saavedra. Powieść to wybitna 9/10, acz pod koniec nieco się dłuży.

Uwagi:

1. Księgi rycerskie i szaleństwo Don Kichota jako błędnego rycerza odczytywać można jako metaforę ksiąg religijnych o świętych i ludzi którzy usiłują dosłownie naśladować je w swoim życiu, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

przeczytałem kolejno "Na Zachodzie bez zmian" Ericha Marii Remarque'a. Powieść dobra 7/10.

Gdy pisze się na określony temat, a szczególnie gdy temat jest w świecie literackim nieopracowany jeszcze i pod tym względem to, co piszemy, nosić będzie znamiona nowości, należy bezwzględnie wyobrazić sobie, że tak nie jest, ale iż wszystkie szokujące szczegóły są już od dawna wszystkim znane i po tysiąckroć ze wszystkich stron opowiedziane. Pisać trzeba w poczuciu, iż nawet wtedy nasza historia może się wydać czytelnikowi interesująca, gdyż wartość jej nie polega tylko na zaprezentowaniu nowego fragmentu świata uprzednio nie znanego. W innym razie prekursorska powieść zjedzona zostanie i zakrzyczana przez następców i naśladowców i po latach wyda się banalna, gdyż to, co uderzać miało, nikogo już nie porusza.

Myślę, że problem ten dotyczy w pewnej mierze powieści, którą właśnie przeczytałem. Jest to całkiem udane studium okropności i bezsensowności wojny w XX w. W swoim czasie bardzo nowatorskie. Jednak czytane po niemal stu latach nasuwa myśl, iż "to wszystko już było". Nowatorstwo niczego tu właśnie nie usprawiedliwia i nie broni. Natomiast ponadczasową wartością książki jest naturalny opis silnych emocji bohatera, egzaltowany ale autentyczny.

przeczytałem kolejno "Na Zachodzie bez zmian" Ericha Marii Remarque'a. Powieść dobra 7/10.

Gdy pisze się na określony temat, a szczególnie gdy temat jest w świecie literackim nieopracowany jeszcze i pod tym względem to, co piszemy, nosić będzie znamiona nowości, należy bezwzględnie wyobrazić sobie, że tak nie jest, ale iż wszystkie szokujące szczegóły są już od dawna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Truman Capote "Śniadanie u Tiffany'ego" to w zasadzie długa nowela a nie powieść. lekko nostalgiczna, interesująco napisana. dobra, 7/10.

Truman Capote "Śniadanie u Tiffany'ego" to w zasadzie długa nowela a nie powieść. lekko nostalgiczna, interesująco napisana. dobra, 7/10.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna moja lektura ukończona właśnie to "Kubuś Fatalista i jego pan" Denisa Diderota. Jest to powieść wybitna 9/10, choć trudno powiedzieć dlaczego. Chyba po prostu dlatego, że napisana jest na niezwykłym luzie, z wielką dozą inteligencji i dowcipu zarazem, bohaterowie zaś wzbudzają niekłamaną sympatię.

Kolejna moja lektura ukończona właśnie to "Kubuś Fatalista i jego pan" Denisa Diderota. Jest to powieść wybitna 9/10, choć trudno powiedzieć dlaczego. Chyba po prostu dlatego, że napisana jest na niezwykłym luzie, z wielką dozą inteligencji i dowcipu zarazem, bohaterowie zaś wzbudzają niekłamaną sympatię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

no i znowu coś przeczytałem, tak to jakoś mi idzie. "Cierpienia młodego Wertera". Powieśc bardzo dobra 8/10, acz rozczulająco naiwna i egzaltowana. Jednak doprowadzenie wyrazu uczuć do skrajności czyni ją autentyczną. Odnajduję w niej miejscami własne doświadczenia.

no i znowu coś przeczytałem, tak to jakoś mi idzie. "Cierpienia młodego Wertera". Powieśc bardzo dobra 8/10, acz rozczulająco naiwna i egzaltowana. Jednak doprowadzenie wyrazu uczuć do skrajności czyni ją autentyczną. Odnajduję w niej miejscami własne doświadczenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

przeczytałem też "Czekając na Godota" i prawdę mówiąc w ogóle nie rozumiem jaka głębsza wartość miałaby tkwić w tej sztuce. moim zdaniem w ogóle nie jest warta czytania, choć chwilami jest zabawna. / Na okładce czytam "od czasów Sofoklesa Szekspira i Dostojewskiego nikt nie zadał równie niepokojących pytań na temat sensu istnienia i zbawienia" oraz, że "Beckett uczy nas śmiać się, jego śmiech działa oczyszczająco". Z całym szacunkiem nie napotkałem tam żadnych niepokojących pytań a sporadyczne odczucie rozbawienia nie oczyściło mnie z niczego, chyba. / Może trzeba to zobaczyć? a może jestem uprzedzony do czytanych dramatów, bo nigdy żaden mi się nie podobał (łącznie z Sofoklesem i Szekspirem)? / Ach i dodam jeszcze że najbardziej w tekście spodobały mi się didaskalia, szczególnie zaś opis sceny z hmm krążącymi kapeluszami.

przeczytałem też "Czekając na Godota" i prawdę mówiąc w ogóle nie rozumiem jaka głębsza wartość miałaby tkwić w tej sztuce. moim zdaniem w ogóle nie jest warta czytania, choć chwilami jest zabawna. / Na okładce czytam "od czasów Sofoklesa Szekspira i Dostojewskiego nikt nie zadał równie niepokojących pytań na temat sensu istnienia i zbawienia" oraz, że "Beckett uczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz pierwszy przeczytałem "Rok 1984" bardzo dobra książka. Zwróciło moją uwagę studium relacji władzy opartej na przeciwstawieniu kłamstwa i zdrowego rozsądku. Przerabiamy to obecnie na przykładzie wypowiedzi polityków rosyjskich.

Po raz pierwszy przeczytałem "Rok 1984" bardzo dobra książka. Zwróciło moją uwagę studium relacji władzy opartej na przeciwstawieniu kłamstwa i zdrowego rozsądku. Przerabiamy to obecnie na przykładzie wypowiedzi polityków rosyjskich.

Pokaż mimo to


Na półkach:

No i przeczytałem w końcu niedokończoną powieść Alberta Camusa "Pierwszy człowiek" (1960) 228 str. Tekst wraz z notatkami autora i korespondencją z jego nauczycielem oceniam w sumie na 5/10 (czyli że w sumie można to przeczytać). Wciągające to nie było.

Początkowo moja ocena wypadała jeszcze gorzej. Kolejne rozdziały składały się na obrazy mało ciekawych zdarzeń przedstawionych w niezrozumiałym celu. Pomagała tylko trochę duszna egzotyka zamorskich kolonii.

Ostatecznie od połowy tekstu rzecz się nieco poprawia. Szczególnie udany jest rozdział o nauczycielu. Jednak mimo wszystko książka jest słaba. Trudno jest pisać książki autobiograficzne i oto dowód. Dla autora jego dzieciństwo jest niezwykle, dla nas banalne.

Z racji, iż tekst znaleziony został w postaci rękopisu, mamy tu takie smaczki, jak zaznaczone miejsca, gdzie padają słowa nieczytelne, albo dopiski na marginesie.

Nieustannie prześladowała mnie myśl, że ogólny ton narracji, dystansu i zamyślenia bardzo podobny jest do tekstów Enkiego Bilala z jego komiksów "Targi nieśmiertelnych" czy "Sen potwora".

No i przeczytałem w końcu niedokończoną powieść Alberta Camusa "Pierwszy człowiek" (1960) 228 str. Tekst wraz z notatkami autora i korespondencją z jego nauczycielem oceniam w sumie na 5/10 (czyli że w sumie można to przeczytać). Wciągające to nie było.

Początkowo moja ocena wypadała jeszcze gorzej. Kolejne rozdziały składały się na obrazy mało ciekawych zdarzeń...

więcej Pokaż mimo to