Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„Kratki się pani odbiły” to trzecia odsłona przygód niezłomnej Zofii Wilkońskiej, której niebywała charyzma, energiczność i ciekawość świata sprawiają, że wplątuje się w sensacyjne sytuacje. Niestety tym razem było mdło, nieprzemyślanie i bez zaskoczeń.
Pomysł był naprawdę dobry. Po kilkunastu dziwnych, dramatycznych i policyjnych zdarzeniach Zofia trafia do więzienia. W zasadzie cała fabuła dzieje się w zakładzie karnym, gdzie naszą seniorkę wprowadzają do celi, mówią jakie zasady panują w tym miejscu, przesłuchują. Poznaje swoje towarzyszki celi Mariolkę, Flaszkę i Wielką Jolkę. Wilkońska zachowuje się jakby była w jakimś hotelu, udając gwiazdę i damę. Mąci, zadaje dużo pytań, kłóci się z policjantem i innymi pracownikami więzienia. Razem z koleżankami z celi próbują za wszelką cenę obrócić wszystko w żart i wyjść z tego okropnego miejsca.
Oczywiście cała historia jest mocno przerysowana co dla jednych będzie mocną stroną, lecz dla mnie wszystkiego było za dużo. Tak jak wspomniałam sam pomysł był dobry, lecz jego realizacja totalnie nie w moim guście. Największym zarzutem jest fakt, że wszystkie wydarzenia więzienne w prawdziwym życiu by się nie wydarzyły. Były tak absurdalne, groteskowe, niemożliwe do wydarzenia i opatrzone brakiem jakiejkolwiek powagi tego miejsca (tak jest to komedia kryminalna i mogą pewne rzeczy być wymyślone, ale mnie to nie przekonało). Ponadto dialogi mdłe, wplątanie politycznych i popkulturowych fraz mocno nieudane, sploty wydarzeń nie trzymają się logiki i sensu, a bohaterowie poboczni miałcy i mało charakterni.
Niewykorzystany potencjał, przegadana i nieprzemyślana fabuła. Wydaje mi się że trzeci tom był pisany na szybko, bez przemyślenia, byleby wysłać coś do wydawnictwa. Początek zapowiadał się ciekawie, ale im dalej brnęłam w akcję tym byłam umęczona, znużona i momentami zniesmaczona.
Wielka szkoda. W dalszym ciągu czuję sympatię do samej bohaterki ukazanej jako przebojowa, energiczna i ciekawa świata seniorka, która wplata się w różne dziwne sytuacje i pewnie sięgnę po czwartą część jej przygód, lecz ten tom nie będzie moim ulubionym.

„Kratki się pani odbiły” to trzecia odsłona przygód niezłomnej Zofii Wilkońskiej, której niebywała charyzma, energiczność i ciekawość świata sprawiają, że wplątuje się w sensacyjne sytuacje. Niestety tym razem było mdło, nieprzemyślanie i bez zaskoczeń.
Pomysł był naprawdę dobry. Po kilkunastu dziwnych, dramatycznych i policyjnych zdarzeniach Zofia trafia do więzienia. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Marta Kisiel to chyba najbardziej oryginalna, nietuzinkowa, bawiąca się językiem i stylem polska autorka. Poznałam ja za sprawą książek dla dzieci i cyklu o Małym Lichu, które bardzo mi się podobały. Tym razem sięgnęłam po coś dla starszego czytelnika. Spędziłam fantastyczny (dosłownie i w przenośni) czas ze zbiorem opowiadań z gatunku fantasy. Ja z tym gatunkiem jestem trochę na bakier. Próbuje, testuje, ale jednak moje serce zostaje w sferze literatury pięknej czy non fiction. Do tego krótka forma, czyli opowiadania za którymi również nie przepadam. Jednak Kisiel tak bawi się stylem, nonszalancko i metaforycznie buduje postaci i wprawia czytelnika w cudowny, magiczny klimat, że czytając ani nie przeszkadzała mi krótka forma, ani gatunek. Kisiel chyba stanie się jedną z moich ulubionych autorek. Ale jeszcze dużo jej twórczości przede mną.

Trudno opowiadać o fabule w opowiadaniach, choć tak naprawdę w każdym z 11 przedstawionych w zbiorze „Pierwsze słowo” takową posiada. Wszystkie mi się podobały, coś wniosły do mojego życia, coś pokazały, dały motywację do refleksji. Oczywiście w zbiorze znalazły się opowiadania, które mnie rozbawiły i śmiałam się do rozpuku. Były takie, które zasmuciły i takie, które wbiły mnie w fotel. Różnorodne i uniwersalne tematy jakie porusza autorka w opowiadaniach skłaniają do przemyśleń, dają czytelnikowi możliwość oderwania się od rzeczywistości, ale tez odnalezienia w bohaterach siebie. Przemycony humor, satyra, ironia dodają charakteru całości i sprawiają, że poprzez lekki i ironiczny sposób, przekazywane są życiowe i wartościowe kwestie, a każde opowiadanie na swój sposób przynosi nam refleksję i przesłanie.
Moim zdaniem najlepsze z opowiadań to:
KATABASIS – bardzo przejmująca, powodująca dreszcze na ciele historia matki szukającej swej córki. Czytałam to opowiadanie dwa razy. Postawa matki i jej udręka bardzo mocne i wzruszające, dla osób szukających emocji, uczuć i autentyczności pewnie się spodoba.
ROZMOWA DYSKWALIFIKACYJNA – świetny obraz jak wygląda rekrutacja do pracy, w jaki sposób wybierani są potencjalni pracownicy. Barwna i komiczna historia o rynku pracy, przygotowaniach do rekrutacji i wyścigu szczurów.
DOŻYWOCIE i SZAŁAWIŁA – to chyba najbardziej fantastyczne opowiadania z pewnym domem i jego historią w roli głównej. Do tego w „Dożywociu” Małe Licho, utopce i inne stworki, a w Szaławile” mały czort Bazyl, które skradł moje serce.
NAWIEDZINY – bardzo interesująca historia o pewnym domu publicznym i jej pracownikach.
PRZEŻYCIE STANISŁAWA KOZIKA – historia o śmierci pewnego mężczyzny pracującego w dużym biurowcu i reakcji różnych osób na jego (nie)istnienie. Delikatne, dekadenckie i melancholijne spojrzenie na śmierć i jej konsekwencje.
To moje ulubione opowiadania, które poruszyły moje serce. Oczywiście pozostałe są równie dobre i ujmujące.
Podsumowując w zbiorze „Pierwsze słowo” podobało mi się mieszanie gatunków. Znajdziemy tu zarówno czystą fantastykę, satyrę, dramat, kryminał a nawet obyczajowe wątki. Lekkość pióra, niebywała wyobraźnia, przenikający humor, wplatanie życiowych i aktualnych tematów do nietuzinkowych historii, charakterni i dobrze wykreowani bohaterowie oraz refleksyjność to kwintesencja prozy Kisiel w tej książce.
Polecam sięgnąć po twórczość Marty Kisiel. Emocje i śmiech gwarantowany. Dla osób lubiących fantastykę, będzie lekką odmianą, a osoby nie czytające tego gatunku może zachęcić i otworzyć na ten gatunek. Ambitne, oryginalne i wyjątkowe opowieści o codzienności, pracy, miłości, zmianie okraszone nutką satyry, humoru i dziwności.

Marta Kisiel to chyba najbardziej oryginalna, nietuzinkowa, bawiąca się językiem i stylem polska autorka. Poznałam ja za sprawą książek dla dzieci i cyklu o Małym Lichu, które bardzo mi się podobały. Tym razem sięgnęłam po coś dla starszego czytelnika. Spędziłam fantastyczny (dosłownie i w przenośni) czas ze zbiorem opowiadań z gatunku fantasy. Ja z tym gatunkiem jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po Książkę „Jedyny i niepowtarzalny Ivan” Katherine Applegate sięgnęłam całkiem przypadkowo. Miałam ochotę na literaturę dla młodszego czytelnika, a także na opowieść o zwierzętach. Tu dostałam wszystko czego oczekiwałam.
Książka wydana jest w bardzo ciekawy i nietuzinkowy sposób. Jest dość gruba, ale czyta się ją szybko dzięki małej ilości tekstu na stronie, dużych odstępach i szerokich marginesach (do tego żółte strony, które uwielbiam). Dodatkowo wzbogacona jest w czarno-białe ilustracje, obrazujące fragmenty historii.
Głównym bohaterem książki jest goryl Ivan. Mieszka on w klatce w pewnym centrum handlowym (Big Top Centrum Handlowe z Automatami do Gry przy 8. Zjeździe z Autostrady). Nie mieszka w swoim naturalnym środowisku, a historię dzieciństwa goryla i jego przenosin do klatki w centrum miasta poznajemy w początkowej części opowieści. Ivan to całkiem uroczy, miły, nie sprawiający problemów zwierzak, który potrafił zaadaptować się do zastanych warunków. Znajduje się za szklaną ścianą, przez którą ludzie obserwują Ivana, a Ivan zachowania ludzkie. Ma on świetne poczucie humoru i uwielbia obserwować reakcje ludzi i je po swojemu interpretować. Goryl lubi te z oglądać telewizję, a jego najważniejszym zajęciem jest malowanie farbami obrazków, które w dalszej części książki będą mieć pewne znaczenie.
Przyjaźni się ze starszą, mądrą słonicą Stellą, która jest bardzo doświadczona przez los. Odczuwa silne bóle spowodowane intensywnymi ćwiczeniami do występów i traci siły z dnia na dzień. Drugim przyjacielem Ivana jest bezdomny pies Bob, niegdyś wyrzucony z auta do rowu. Razem starają się umilić sobie czas i pocieszyć się w trudnych chwilach. Ich rozmowy są naturalne, pouczające, a czasami śmieszne. Ich życie zmienia się w chwili przybycia do centrum handlowego kolejnego zwierzątka – małego, niepewnego słoniątka o imieniu Ruby. Ruby zadaje bardzo dużo pytań naszym głównym bohaterom, skłania ich do zatrzymania się i do refleksji nad swoim życiem, ale przede wszystkim motywuje do działania i do zmiany.
Książka opowiada o tym, jak toczy się życie zwierząt w zamknięciu, jak wygląda opieka i traktowanie przez właściciela. Pokazuje przepiękną relację między zwierzętami, niebywale silną, emocjonalną i rozczulającą. Zwierzęta tutaj mówią, czują, myślą, dzięki czemu czytelnik bardzo wczuwa się w ich problemy, smutki i radości. Jestem osobą, która kocha zwierzęta. Płaczę na książkach o zwierzętach, płaczę na filmach, w których zwierzęciu dzieję się coś złego. Rozczulają mnie małe szczeniaczki, kotki, koniki…… i inne zwierzaki. Wpłacam kwoty na różne organizacje zwierzęce. Jestem wyczulona na krzywdę zwierząt i jako czytelnik uwielbiam czytać o zwierzętach czy poszukiwać książek ze zwierzęcym akcentem. Dlatego tak bardzo jestem zauroczona „Jedynym i niepowtarzalnym Ivanem”. Warto wspomnieć, że cała opowieść o Ivanie inspirowana jest prawdziwą historią goryla mieszkającego w klatce, przez co jeszcze bardziej ją przeżywałam i emocjonowałam się.
Książka skierowana jest do młodego czytelnika i jest fenomenalna do rozmowy z dzieckiem np. o traktowaniu zwierząt, o tym jak prawidłowo zachowywać się wśród zwierząt i uczulać na ich los. Myślę, że każdy wyciągnie z tej książki inne smaczki. Jedni wzruszą się historią Ruby, inni pokochają psa Boba, jeszcze kolejni będą kibicować Ivanowi w zmianie swojego życia. Będą też tacy, którzy zdenerwują się na postępowanie niektórych ludzi.
„Jedyny i niepowtarzalny Ivan” to potrzebna, ważna, edukująca opowieść o zwierzętach, o stosowanym okrucieństwie wobec zwierząt, o środowisku życia zwierząt, ale też o przyjaźni, integracji z człowiekiem. Napisana przystępnym, prostym językiem, ale wymagająca emocjonalnie dla osób wrażliwych. Polecam dla dzieci i dla dorosłych!! O zwierzętach nigdy dość książek!!!!!

Po Książkę „Jedyny i niepowtarzalny Ivan” Katherine Applegate sięgnęłam całkiem przypadkowo. Miałam ochotę na literaturę dla młodszego czytelnika, a także na opowieść o zwierzętach. Tu dostałam wszystko czego oczekiwałam.
Książka wydana jest w bardzo ciekawy i nietuzinkowy sposób. Jest dość gruba, ale czyta się ją szybko dzięki małej ilości tekstu na stronie, dużych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są takie książki, które wynajduje przypadkowo. Krążąc po zakurzonych półkach bibliotecznych lubię wynajdywać książki zapomniane, niewypożyczane i zalegające od dawna na półce. Właśnie ostatnio mam nosa do takich pozycji. Jedną z nich jest książka chorwackiego autora Damira Milosa „Biały klaun”. Jest to powieść dziecięca z okładką, która mnie zauroczyła od pierwszego wejrzenia.
Na owej okładce jest chłopak z niebieskimi włosami i uszami oraz z zamkniętymi oczami. Na jego policzku płynie łza, a wokół niego rozciąga się zielony smok. Bardzo intrygujące i przyciągające uwagę.
Głównym bohaterem i zarazem narratorem powieści jest chłopczyk, który na początku książki opowiada czytelnikowi historię o zwierzętach i korelacji ich barw i otaczającej przyrody. Chłopiec - jak sam często powtarza – nie ma domu. Jego rodzice są klaunami w cyrku, który podróżuje w różne miejsca i przez co chłopiec mieszka i funkcjonuje w namiocie cyrkowym. Często zmienia szkoły i powoli jest przygotowywany przez rodziców do pracy w cyrku. Jest jednak problem. Cyrk jest kolorowy, klauni są barwni, a chłopiec nie rozpoznaje kolorów. Jest daltonistą. Jest to wielka tajemnica, nawet jego przyjaciółka – córka pogromców tygrysów początkowo tego nie wie. Chłopiec intensywnie poszukuje tych kolorów, choć ciągle widzi wszystko w odcieniach szarości. (moment jak musi na lekcji plastyki wymieszać zielony i żółty żeby wyszedł niebieski – i jakimi sposobami sobie radzi – jest świetnie wymyślony). Pewnego dnia chłopiec spacerujący po lesie spotyka niewidomego starca, który skłaniając chłopca do poszukiwania i zadawania trudnych pytań, pomaga mu odkryć kolory życia. Starzec jest postacią skrytą, niewiele wiemy o jego życiu, jedynie jego wygląd i towarzysząca laska sugerują że ma ogromne doświadczenie i mądrość życiową. Spotkania te są tak pouczające, tak intensywne, tak mądre, że jestem niebywale zauroczona ich relacją, podejściem starca do chłopca i fascynacją chłopca niewidomym nieznajomym.
W tej historii ciekawym wątkiem jest też pojawiający się cyklicznie sen chłopca, gdzie główną rolę odgrywa smok chcący się bić z chłopcem. Ten zaś zadaje różne pytania smokowi i czeka na każdą noc, w której będzie śnić. Ponadto jest też minimalny wątek szkoły i przyjaźni z dziewczynką, dzięki której główny bohater nieświadomie poznaje i odczuwa różne kolory.
W książce ukazany jest też cyrk jako dom, praca, miejsce spotkań, miejsce uczenia się zawodu, ale też smutku objawiającym się w śmiechu (trzeba przeczytać do końca, aby zrozumieć metaforę). Chłopiec ma też swój pierwszy występ na scenie cyrkowej w białym stroju, ale jak sobie poradził, o co chodzi z białym strojem i łzą (która pojawia się też na okładce), to czytelnik musi się dowiedzieć sam. Dodam tylko, że jest tutaj tak wiele wątków, kwestii, problemów społecznych, odniesień i metafor, które łączą całą historię w całość, że każdy czytelnik musi sam je powoli odkrywać i dla każdego inne tematy będą ważne i intrygujące. W tej książce znajdziemy multum motywów społecznych, które można wykorzystać do lekcji bibliotecznych czy wychowawczych, do wspólnych dyskusji ze starszym dzieckiem. To coś co szukam w książkach dla dzieci. Motywów, odnośników, problemów wieku nastoletniego. Jestem pod wrażeniem ile ważnych kwestii zawarł autor w tak krótkiej książce.
Oczywiście można w tej książce dojrzeć kilka błędów w literkach, dla niektórych może pewne kwestie będą za mało opisane i rozwinięte, ale moim zdaniem biorąc pod uwagę do jakiego czytelnika jest ona skierowana, jest pozycją godną uwagi i skłaniającą do uśmiechu, wzruszenia i do głębokiej refleksji (choć literacko i językowo napisana jest w bardzo prosty i łatwy sposób ).
Jestem jeszcze emocjonalnie zahipnotyzowana tą pozycją i uważam ją nie tylko za bardzo dobrą rozrywkę, ale przede wszystkim jako godne polecenia źródło dające podstawy do dyskutowania, zastanawiania się nad życiem i głębokiej refleksji.
Podsumowując „Biały klaun” to niesamowita historia chłopca mieszkającego w cyrku, który spotyka w lesie starca, który pomaga mu zrozumieć świat i odnaleźć kolory. Bardzo pozytywna, wartościowa lektura pokazująca rodzinę, dzieciństwo, problemy wieku dziecięcego i relacje chłopca z różnymi ludźmi. Wzruszająca i pouczająca lektura z bardzo ciekawymi bohaterami i równie interesującą fabułą ze smokiem, snami, lasem, kolorami i cyrkiem w tle.

Są takie książki, które wynajduje przypadkowo. Krążąc po zakurzonych półkach bibliotecznych lubię wynajdywać książki zapomniane, niewypożyczane i zalegające od dawna na półce. Właśnie ostatnio mam nosa do takich pozycji. Jedną z nich jest książka chorwackiego autora Damira Milosa „Biały klaun”. Jest to powieść dziecięca z okładką, która mnie zauroczyła od pierwszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Martwe jezioro” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej, autorki tak zachwalanej i czytanej przez czytelników. Dużo słyszałam o Rudnickiej, że pisze wspaniale, jej humor i pomysły są na wysokim poziomie, a czas spędzany podczas lektury zawsze jest udany i dobrze wykorzystany. Książka to debiut literacki autorki i jak na debiut jest całkiem przyzwoity.
„Martwe jezioro” to bardzo krótka powieść obyczajowa opowiadająca o losach Beaty Rostowskiej – młodej, energicznej 30-latki mieszkającej wraz z roztrzepaną i chaotyczną przyjaciółką Ulą. Pracuje jako doradca podatkowy, spełnia się zawodowo, lecz czuje pewną pustkę i niepewność związaną ze swoją rodziną, z którą od kilku lat nie otrzymuje kontaktów. Za swoją rodzinę uważa (i tak też ta rodzina ją traktuje) rodziców i brata Uli. Dzięki nim ma namiastkę ciepła i bezpieczeństwa rodzinnego.
Beata ciekawa swojej przeszłości wynajmuje detektywa, który ma zdobyć informacje o jej rodzicach i siostrze Annie. W tym samym momencie dostaje list z zaproszeniem na ślub swojej siostry. Jest tym faktem zdziwiona, że po tylu latach rozłąki rodzina zaprosiła ją na tak ważne wydarzenie. Postanawia jednak stanąć przed trudnym wyzwaniem i wraz z Jackiem, jako osobą towarzyszącą wyrusza w swoje rodzinne strony. Rodzice witają ją z dystansem i surowością.
Nie dość że będzie uczestniczyć w szopce ślubnej (pozna narzeczonego siostry), odnowi relacje z cudowną gosposią, odświeży wspomnienia związane z pewnym miejscem , to dowie się ogromu niespodziewanych informacji o sobie. Będzie tajemnica, bijatyka, akcja, sceny jak z filmu grozy, lecz owiane nutką humoru. Pojawi się policja, detektyw, którego wynajęła Beata, do tego goście weselni i starzy znajomi. Istna farsa!!!
Jaka intryga rozegra się w domu rodzinnym Beaty? Jakie informacji przywiezie tam detektyw Przemek? Dlaczego rodzice Beaty byli dla niej tacy surowi i wymagający? Jakie znaczenie ma Martwe Jezioro i historia z nim związana? Jakie relacje połączą Beatę z Jackiem? Czy w końcu odnajdzie szczęście i spokój?
Faktycznie książkę Olgi Rudnickiej czytało mi się dobrze, lekko i przyjemnie. Bardzo szybko wciągnęłam się w całą fabułę, podobała mi się mieszanka wątków kryminalnych, obyczajowych i śmiesznych sytuacji i dialogów. Wątek tajemnicy rodzinnej był zaskakujący, a postaci rodziców głównej bohaterki mocno mnie irytowały i denerwowały do momentu, kiedy dowiedziałam się co się stało. Akcja była szybka, wszystkie niewiadome wyjaśnione, a bohaterowie (w szczególności Ulka ) dobrze wykreowane. „Martwe jezioro” jako lekki kryminał mi się podobał, ale wątek romantyczny bardzo utarty, schematyczny i cukierkowy. Momentami też można było wyczuć, że jest to debiut i zarówno literacko jak i językowo trochę się zawiodłam. Co nie umniejsza książce, która w zamyśle ma być lekka, prosta, rozrywkowa. Moją guru polskich powieści obyczajowych niezmiennie pozostanie Magdalena Witkiewicz, ale po twórczość Rudnickiej pewnie jeszcze sięgnę.

„Martwe jezioro” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej, autorki tak zachwalanej i czytanej przez czytelników. Dużo słyszałam o Rudnickiej, że pisze wspaniale, jej humor i pomysły są na wysokim poziomie, a czas spędzany podczas lektury zawsze jest udany i dobrze wykorzystany. Książka to debiut literacki autorki i jak na debiut jest całkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po „Wyrwę” sięgnęłam praktycznie od razu po premierze, co się rzadko zdarza. Zobaczyłam niebieską okładkę, zaczęłam czytać pierwsze rozdziały i przeczytałam ją bardzo szybko. Pióro Chmielarza sprzyja w szybkim i łatwym przyswajaniu tekstu.
„Wyrwa” jest klasyfikowana jako thriller psychologiczny. Moim zdaniem wcale tym gatunkiem nie jest. Bardziej bym powiedziała, że to porządna powieść obyczajowa z małym wątkiem kryminalnym albo dramat rodzinny. Nie ma w tej książce napięcia, nagłych zwrotów akcji, niewiarygodnych zaskoczeń czy strachu, który towarzyszy bohaterom. Za to sporo tutaj wątków rodzinnych, małżeńskich i rodzicielskich, wątków poszukiwania prawdy i wymierzenia sprawiedliwości. Przez ¾ książki czytelnik ma ukazaną rodzinę, która zmaga się ze śmiercią bliskiej osoby, a na ostatniej ćwiartce książki dopiero pokazany jest ten minimalny kryminalny zwrot akcji, który pewne wątki i niedomówienia wyjaśnia, lecz ani to nie jest rozwinięte ani jakoś spektakularnie przedstawione. Moim zdaniem ta końcówka wyjaśniająca wątki została tylko muśnięta przez Chmielarza. Mógł bardziej szczegółowo opisać i bardziej realnie sytuacje związane z wyjazdem do Mrągowa i szukaniem sprawcy. Jakoś to wszystko mi się nie kleiło, pomimo tego, że czytało mi się to świetnie.
Ale o czym w ogóle jest książka. „Wyrwa” opowiada historię Macieja Tomskiego, którego poznajemy w najgorszym momencie swojego życia – kiedy dowiaduje się o wypadku i śmierci swojej żony Janiny. Jako ojciec dwóch córeczek – Basi i Iwonki – musi nie tylko powiedzieć im o śmierci matki, ale także sprostać wymaganiom samotnego rodzicielstwa. Oczywiście mamy tu pokazany moment pogrzebu, sprowadzenia zwłok i całej tej otoczki. Maciej dowiaduje się pewnych rzeczy związanych ze swoją żoną, która pod pretekstem pracy wyjeżdżała do Mrągowa. Po co tam jeździła? Czy miała tam kochanka? Jak wyglądał moment wypadku i kto jest za niego odpowiedzialny? Na te pytania nasz pogrążony w żałobie i wyrzutach sumienia bohater otrzyma odpowiedzi po spotkaniu z kierowcą tira w który wjechała Janina, po wizytach w pracy kobiety, po rozmowie z jej przyjaciółką Renatą, a przede wszystkim po wyjeździe do Mrągowa i kontakcie z aktorem, który odegra nie małą rolę w fabule. Wraca do miejsca, które zabrało mu żonę i matkę jego dzieci.
Kolejna już w twórczości Wojciecha Chmielarza książka to historia nie tylko o wypadku, żałobie i wymierzeniu sprawiedliwości. To przede wszystkim opowieść o dramacie ojca, o tęsknocie za tym co ulotne, co się już skończyło, o dylematach rodzicielskich i poradzeniu sobie ze stratą. Jest to powieść bardzo emocjonalna, bo pokazuje prozę życia, to że nie zawsze znamy do końca osobę, z którą żyjemy. Widać w tej historii ogromny ból, złość i rozterki głównych bohaterów.
Ważne w tej książce są też wspomnienia Macieja Tomskiego do lat wcześniejszych, kiedy to poznał Janinę, układali sobie wspólne życie, rodziły im się dzieci, znaleźli pracę i jak dochodzili do małżeństwa, które się kocha, ale monotonia, spłaty kredytów i praca zaburzyły miłość, namiętność i spontaniczność. Smutne acz prawdziwe.
Podsumowując „Wyrwa” to kolejna dobra książka Chmielarza, ale nie najlepsza i nie spektakularna (a tego się spodziewałam po „Zmijowisku”). Ma dobry potencjał, prawidłowo i emocjonalnie wykreowanych bohaterów, ciekawą fabułę związaną z wypadkiem, rodzinną tragedią, rozpaczą rodziny, wymierzeniem sprawiedliwości. Jednak to nie jest książka dopracowana i jest dość przewidywalna. Podobało mi się osadzenie większości akcji w Mrągowie, z bohaterów to chyba najbardziej momenty z ojcem Janiny, no a me serce skradł piesek Znajda.
Jeśli ktoś nastawia się na rasowy kryminał albo mocny thriller psychologiczny to sięgając po „Wyrwę” może się rozczarować. Jeśli ktoś lubi dramaty rodzinne, powieści psychologiczne z ważnym problemem i wieloma emocjami to będzie zadowolony. Ogólnie polecam „Wyrwę”, bo to dobra powieść na letnie wieczory.

Po „Wyrwę” sięgnęłam praktycznie od razu po premierze, co się rzadko zdarza. Zobaczyłam niebieską okładkę, zaczęłam czytać pierwsze rozdziały i przeczytałam ją bardzo szybko. Pióro Chmielarza sprzyja w szybkim i łatwym przyswajaniu tekstu.
„Wyrwa” jest klasyfikowana jako thriller psychologiczny. Moim zdaniem wcale tym gatunkiem nie jest. Bardziej bym powiedziała, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Żmijowisko” to pierwsza książka Wojciecha Chmielarza jaką miałam okazję przeczytać. Oczywiście przewijała mi się przed oczami przez ostatnie kilka miesięcy, ale na fali jej sławy jakoś nie chciałam/bałam się po nią sięgać. Wojciecha Chmielarza uwielbiam jako człowieka, często słucham z nim wywiadów, a nawet miała okazję uczestniczyć z nim w spotkaniu autorskim. Książkę wydało jedno z moich ulubionych wydawnictw – Marginesy – więc oczekiwania względem tej pozycji miałam dość spore. I biorąc pod uwagę całość – książka mi się podobała, wciągnęłam się w fabułę i klimat i jako thriller psychologiczny jest godna uwagi. Jedyny błąd jaki popełniłam, to obejrzałam serial zanim przeczytałam książkę, więc nie czułam takiego zaskoczenia końcówką. Zaskoczyłam się i to mocno podczas oglądania filmu. Polecam najpierw książkę, a potem serial!
Fabuła właściwie opiera się na pewnej rodzinie, która przeżywa dramat. Rok wcześniej nastoletnia córka Kamili i Arka - Ada – zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach podczas ich wspólnego wyjazdu do Żmijowiska wraz z grupką przyjaciół. Arek i Kamila są pokiereszowani, smutni i nie dogadują się ze sobą. Ich małżeństwo przeżywa kryzys. Arek w rocznicę zaginięcia powraca do Żmijowiska, aby wznowić poszukiwania i dowiedzieć się czegoś więcej. Pomaga mu w tym czarnoskóra znajoma Adaoma, która również uczestniczyła w dramatycznych wydarzeniach rok wcześniej. Razem dociekają prawdy, wracają wspomnieniami do wyjazdu, który uwidocznił rany, tajemnice i pokazał zawiłości ludzkich charakterów.
Oprócz Ady, Kamili i Arka w historii przeplatają się różne wątki, które były równie ciekawe i spójne z całością. Poznajemy Adaomę i Roberta – ich związek oraz powiązania z Kamilą. Mamy też gospodarzy ośrodka w Żmijowisku – Joannę i Krzyśka z dwójką dzieci oraz dziadkiem. Mamy też bogatego Kajetana Rybaka i jego ekstrawertyczną córkę Sabinę. Jakie relacje łączą wszystkich bohaterów? Kto z nich wie co się stało z Ada? Jakie problemy mają bohaterowie? Tego trzeba się dowiedzieć samemu, pochłaniając książkę, dlatego że akcja jest tak szybka, napięcie duże, a bohaterowie ze sobą ściśle powiązani, że co by nie mówić może być spoilerem.
Czytając książkę zachwyciło mnie kilka kwestii:
- Pomysł na historię, na wykreowanie bohaterów, może sam motyw zaginięcia dziecka nie jest niczym nowym, ale cała otoczka z tym związana bardzo intryguje i zaciekawia
- Styl autora – faktycznie Chmielarz potrafi pisać, jego pióro jest lekkie, łatwe w odbiorze, energicznie wiąże poszczególne wątki, potrafi bardzo obrazowo stworzyć opisy, które czytelnik jest w stanie sobie dosadnie wyobrazić i czyta się to szybko, momentami akcja zwalniała, aby nagle wybuchnąć.
- Czas akcji – mieszające się ze sobą to co jest obecnie i to co było rok wcześniej
- Żmijowisko jako miejsce akcji - to był sztos. Stworzenie tak klimatycznego, zimnego, mrocznego, surowego, melancholijnego otoczenia jako miejsca agroturystycznego, jako miejsca odpoczynku, ale też jako miejsca tragedii. Sama chciałabym być obecna w takim klimacie i atmosferze.
- Motyw rodziny – zimnej, kłócącej się, sztywnej i niepanującej nad emocjami, w której więcej jest niedomówień i tajemnic niż miłości.
- Zakończenie, które wbija w fotel to chyba najlepszy punkt tej pozycji. Było mocne, szokujące i nieprzewidywalne. Totalnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Aż musiałam kilkakrotnie czytać ten koniec, aby dotarło do mnie co się stało i kto stoi za zaginięciem. GENIALNE. Dla samego zakończenia warto przeczytać.

Jak widać „Żmijowisko” przypadło mi do gustu. Uważam, że ten thriller jest naprawdę godny polecenia i uwagi. Znajdziemy tu motyw zdrady, rodziny, zazdrości, poszukiwania dziecka, moc kłótni i napięcia. Bohaterowie czasami byli irytujący i niektóre romantyczne fragmenty zbędne, ale wcale to nie umniejsza wartości historii i całej książki. Rasowy, mocny i szokujący thriller z niesamowitym klimatem w tle. Na pewno sięgnę po inną twórczość Chmielarza.

„Żmijowisko” to pierwsza książka Wojciecha Chmielarza jaką miałam okazję przeczytać. Oczywiście przewijała mi się przed oczami przez ostatnie kilka miesięcy, ale na fali jej sławy jakoś nie chciałam/bałam się po nią sięgać. Wojciecha Chmielarza uwielbiam jako człowieka, często słucham z nim wywiadów, a nawet miała okazję uczestniczyć z nim w spotkaniu autorskim. Książkę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mały Króliczek ma wolne Heidi D'Hamers, Gunter Segers
Ocena 6,3
Mały Króliczek... Heidi D'Hamers, Gun...

Na półkach: ,

„Mały Króliczek ma wolne” to kolejna pozycja dla dzieci jaką miałam okazję ostatnio przeczytać. Nasz główny bohater jest zmęczony i znudzony życiem. Nie chce rano wstać i nie potrafi się rozbudzić. Postanawia wywiesić na drzwiach domu kartkę dla swoich przyjaciół informującą, że jest chory i nikt mu ma nie przeszkadzać. Króliczek czuje się w końcu szczęśliwy, wolny i może robić co tylko chce. Sam. Bez innych królików. Jego przyjaciele martwiąc się o niego, przychodzą do Królika z tortem. A ten im nie otwiera udając, że nie ma go w domu. Kiedy jednak Królika zaczyna boleć brzuch i potrzebuje pomocy, nikogo nie ma w pobliżu. Przyjaciele dają naszemu bohaterowi wielką nauczkę, którą zapamięta na lata.
Książeczka z serii o niesfornym króliczku jest bardzo ciekawa, szczególnie dla młodszych dzieci. Ma proste, przejrzyste ilustracje opatrzone krótkim tekstem. Książka skłania do rozmowy o przyjaźni, o tym jak traktować ludzi wokół siebie i o konsekwencjach swoich czynów. Łatwa, inspirująca i urokliwa książeczka o uczciwości, trudnych decyzjach i o samotności, która na dłuższą metę wcale nie jest taka fajna.

„Mały Króliczek ma wolne” to kolejna pozycja dla dzieci jaką miałam okazję ostatnio przeczytać. Nasz główny bohater jest zmęczony i znudzony życiem. Nie chce rano wstać i nie potrafi się rozbudzić. Postanawia wywiesić na drzwiach domu kartkę dla swoich przyjaciół informującą, że jest chory i nikt mu ma nie przeszkadzać. Króliczek czuje się w końcu szczęśliwy, wolny i może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki O Wilku, który chciał się zakochać Orianne Lallemand, Éléonore Thuillier
Ocena 7,5
O Wilku, który... Orianne Lallemand, ...

Na półkach: ,

Wilk chce się zakochać. Tak sugeruje tytuł kolejnej części Przygód Wilka. Wilkowi doskwiera samotność i z grupą przyjaciół robi wszystko, aby spotkać swoją wybrankę. Pragnie znaleźć miłość swojego życia i solidnie przygotowuje się do randki. Ogląda romantyczne seriale, czyta tomiki poezji, dba o swoją higienę i wygląd fizyczny, ubiera najpiękniejsze stroje i nawet zbiera kwiatki na polance. Czy piękna i urokliwa Wilczyca okażę się jego największą miłością??
Jak zwykle seria o sympatycznym Wilku skradła moje serce. Tytułowy bohater to świetnie wykreowana postać, która zawsze ma jakieś śmieszne i uczące przygody. W tym tomie kluczowym temat jest zakochanie się i miłość do drugiej osoby. Bardzo dobrze, że powstała książka dla dzieci opisująca przebieg poszukiwania drugiej połówki, która może być podstawą do rozmowy z dzieckiem na tematy sercowe.
„O Wilku, który chciał się zakochać ” to rozczulająca i wprawiająca w zachwyt historyjka o poszukiwaniu szczęścia, o przyjaciołach, którzy zawsze pomogą w trudnych chwilach i o pierwszym zakochaniu. Szczera, cudna i napisana z poczuciem humoru opowieść o losach istoty samotnej, która jak każdy – chce mieć obok siebie kogoś bliskiego, na którego może liczyć. Ilustracje również zasługują na pochwałę. Są kolorowe, intensywne i dopasowane do treści. Ilustratorka świetnie uwypukliła mimikę bohaterów i emocje, jakie im towarzyszą. Do Przygód Wilka na pewno jeszcze wrócę i zachęcam do zaczytywania się samemu lub razem z dziećmi.

Wilk chce się zakochać. Tak sugeruje tytuł kolejnej części Przygód Wilka. Wilkowi doskwiera samotność i z grupą przyjaciół robi wszystko, aby spotkać swoją wybrankę. Pragnie znaleźć miłość swojego życia i solidnie przygotowuje się do randki. Ogląda romantyczne seriale, czyta tomiki poezji, dba o swoją higienę i wygląd fizyczny, ubiera najpiękniejsze stroje i nawet zbiera...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mam zespół Aspergera. Podręcznik dla uczniów i nauczycieli Karolina Dyrda, Jolka Rosińska, praca zbiorowa
Ocena 7,7
Mam zespół Asp... Karolina Dyrda, Jol...

Na półkach: ,

Tego typu małe, niepozorne książeczki na ważne tematy są potrzebne. Ich prostota nie przeraża czytelnika, a łatwy, rysunkowy i kolorowy sposób przekazu sprawi, że każdy znajdzie w niej odpowiedzi na nurtujące pytania.
Zespół Aspergera w naszej przestrzeni publicznej jest coraz bardziej powszechny. Można znaleźć w mediach wywiady bądź rozmowy o dzieciach z tym zespołem, jak go zdiagnozować oraz w jaki sposób postępować z dzieckiem w domu i w szkole. Brakowało jednak takich uproszczonych wskazówek jak postępować z Aspergerowcem, aby ułatwić mu funkcjonowanie w życiu społecznym. Dla rodziców i nauczycieli „Mam zespół Aspergera” będzie świetną pomocą i wsparciem w początkowym zaznajomieniu się z tym zaburzeniem.
Książka uczy tego, aby nie oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu. Pokazuje, że ludzie z zespołem Aspergera są wyjątkowi, delikatni i niesamowicie szczerzy, mają problemy w funkcjonowaniu w środowisku, izolują się i mają nieprzeciętną wiedzę, ale są tacy sami jak „my”. Nie wolno ich obgadywać, unikać, bać się, wyzywać. Należy się z nimi zaprzyjaźniać, nie oceniać i pomagać w trudnych sytuacjach.
Książka ta jest krótka, napisana w łatwy i lekki sposób. Każdy ją zrozumie jednocześnie dowiadując się istotnych kwestii. Książka została wydana w sposób przystępny, obrazowy i nienaukowy, przez co sprawdzi się zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych.
Na uwagę i na pochwałę zasługują fenomenalne, dopasowane, barwne i korespondujące z treścią ilustrację pokazujące chłopca z Aspergerem i jego perypetie. Ponadto książka zawiera kilka scenariuszy zajęć, które mogą być przydatne dla wychowawców czy nauczycieli.
Jeśli ktoś szuka bardziej szczegółowych, fachowych i opartych na badaniach empirycznych treści, to niech nie sięga po tą pozycję, bo się rozczaruje.

Tego typu małe, niepozorne książeczki na ważne tematy są potrzebne. Ich prostota nie przeraża czytelnika, a łatwy, rysunkowy i kolorowy sposób przekazu sprawi, że każdy znajdzie w niej odpowiedzi na nurtujące pytania.
Zespół Aspergera w naszej przestrzeni publicznej jest coraz bardziej powszechny. Można znaleźć w mediach wywiady bądź rozmowy o dzieciach z tym zespołem, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Niedźwiedź i pianino” to cudowna opowieść o marzeniach, o rozwijaniu swojego talentu i o przyjaźni. Nasz główny bohater niedźwiadek pewnego dnia przechadzając się po lesie znajduje niebywały przedmiot. Ogromny, piękny instrument – pianino. Zaintrygowany swoim znaleziskiem zaczyna grać. Czuje się szczęśliwy i spełniony. Inne niedźwiadki z dumą obserwują i podziwiają piękne kompozycje muzyczne swego przyjaciela. Pewnego dnia występ niedźwiadka zauważają spacerujący po lesie tata i jego córka. Proponują muzykowi wyprawę do wielkiego miasta. Zachęcają i nakłaniają go do wyjścia poza swoje dotychczasowe, leśne życie i spróbowanie swoich sił w mieście. Obiecują, że czeka go tam ogromna kariera, możliwość występów na deskach największych sal koncertowych, publiczność i sława. Niedźwiadek wyrusza w muzyczną drogę zostawiając swoich przyjaciół. Czy osiągnie sławę i szczęście w wielkim mieście, czy jednak wróci do macierzystego domu?
Książka ta jest piękną historią o marzeniach, o przyjaciołach, którzy dopingują i czekają na niedźwiadka i o tym jak działa na nasze emocje i postrzeganie świata sława i władza, które przychodzą szybko i nagle. „Niedźwiedź i pianino” to cudna, ważna opowieść nie tylko o znalezieniu talentu i o ciężkiej pracy, ale też o mądrych, przemyślanych wyborach, które decydują o naszym życiu, szczęściu i spełnieniu. Ciekawa pozycja do czytania z dziećmi i debatowania o tym, że za każdym spełnionym artystą stoi troska i wsparcie najbliższej rodziny i przyjaciół.
Dodatkowym plusem książki są oczywiście cudowne ilustracje w ziemistych i leśnych kolorach, a także tekst ułatwiający najmłodszym czytelnikom czytanie. Polecam do zaczytywania się w leniwe, wiosenne wieczory z dzieckiem.

„Niedźwiedź i pianino” to cudowna opowieść o marzeniach, o rozwijaniu swojego talentu i o przyjaźni. Nasz główny bohater niedźwiadek pewnego dnia przechadzając się po lesie znajduje niebywały przedmiot. Ogromny, piękny instrument – pianino. Zaintrygowany swoim znaleziskiem zaczyna grać. Czuje się szczęśliwy i spełniony. Inne niedźwiadki z dumą obserwują i podziwiają piękne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Malutki Lis i Wielki Dzik powracają w drugiej odsłonie serii. Moi kochani, sympatyczni bohaterowie wciąż zachwycają, ale już nie tak zaskakująco jak w pierwszej części. Sama okładka pokazuje, że będziemy mieli do czynienia z historią mroczną, ciemną, może jakaś groza, mrok i strach. Może w życiu bohaterów wydarzy się coś strasznego i nieprzewidzianego?
Lisek i dzik, dwaj kompani, żegnają się z jabłonką i wyruszają w nieznane w poszukiwaniu szczęścia i miejsca do życia. Idą przez lasy i łąki, oglądają kolorowy świat, kwiatki, rzeczki i całą przyrodę. Wspólnie cieszą się sobą, pogodą i miejscami, do których doszli. Są bardzo ciekawi świata, chcą doświadczać i poznawać nowe, nieznane szlaki. Pragną znaleźć coś… w zasadzie nie wiadomo czego szukają. Oglądają robaczki świętojańskie, próbują złapać z nimi kontakt i dowiedzieć się czemu tak pięknie świecą. Wchodzą do gór pełnych ciszy, mroku, ciemności i mgły, w której beztrosko się gubią i nie potrafią się odnaleźć. Mgła staje im na przeszkodzie w wielkiej wędrówce donikąd. W ostatnim rozdziale przyjaciele spotykają stado fok, które wyszły na ląd w poszukiwaniu swojego miejsca. Nie goszczą tu długo, ale dają solidną lekcje dzikowi, który chce być właśnie foką.
Ta część w mniejszym stopniu opowiada o przyjaźni między lisem a dzikiem, choć ciągle ta przyjaźń trwa i jest tłem wydarzeń. Mamy tu do czynienia z wędrówką w nieznane, z doświadczaniem przyrody, z obserwacją otaczającego świata. Nasi bohaterowie podejmują ryzykowną wyprawę, w której przeżyją ogrom przygód, nie zawsze łatwych i prostych. Jest to opowieść o szaleńczej przygodzie, o podróży, o docieraniu do celu, którego w ogóle nie ma i o dążeniach, które chcą bohaterowie spełnić. Ta część ukazuje jeszcze bardziej silniejszą relację Liska i Dzika. Już się poznali, nauczyli się towarzyszyć sobie nawzajem i tęsknią za sobą, kiedy się oddzielają. Tym razem opowieść jest trochę mroczniejsza, ale jakże metaforyczna i filozoficzna nawet. Ma tyle różnych ciekawych, mikroskopijnych wątków i odniesień, które mogą być przyczynkiem do rozmowy z młodym czytelnikiem. Mamy tu wątki przyjaźni, podróży, ryzyka, poszukiwania szczęścia czy dążenia do celu. Bohaterowie wciąż cudowni, uroczy, mam wrażenie, że trochę dojrzalsi w relacji, ale wciąż dziecinni w spontanicznych, nieprzemyślanych decyzjach. Ale i tak Lisek i Dzik ciągle mnie wzruszają i rozczulają.
Ponadto oprawa wciąż mnie zachwyca. Te same tony, tylko bardziej ciemniejsze kolory. Pięknie ukazane krajobrazy, barwne i akwarelowe postaci. Dobra kontynuacja poprzedniego tomu.

Malutki Lis i Wielki Dzik powracają w drugiej odsłonie serii. Moi kochani, sympatyczni bohaterowie wciąż zachwycają, ale już nie tak zaskakująco jak w pierwszej części. Sama okładka pokazuje, że będziemy mieli do czynienia z historią mroczną, ciemną, może jakaś groza, mrok i strach. Może w życiu bohaterów wydarzy się coś strasznego i nieprzewidzianego?
Lisek i dzik, dwaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Komiks. To gatunek literacki, który kojarzył mi się z dawnym Kaczorem Donaldem, gazetowymi stronami i dziwnymi chmurkami, które nijak się miały do obrazka. Rok 2019 wszystko zmienił, ponieważ pomalutku zaczęłam sięgać po komiksy. Dobrze wykonane, nieoczywiste i świetne zarówno fabularnie jak i graficznie. Tak też było z serią Malutki Lisek i Wielki Dzik. Kiedy zobaczyłam 5 cieniutkich komiksów dla dzieci na półce w bibliotece, nie zastanawiając się długo wzięłam je ze sobą do domu.
Seria Malutki Lisek i Wielki Dzik to utwory autorstwa Bereniki Kołomyckiej – rzeźbiarki, pisarki i graficzki. Pierwszy tom serii został nagrodzony w drugiej edycji „Konkursu im. Janusza Christy na komiks dla dzieci” co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest wart uwagi. I nie zawiodłam się! Wręcz jestem zaczarowana pomysłem i historią.
Pierwsza część nosi tytuł „Tam”. Na okładce znajdują się dwie postaci: Wielki Dzik i Malutki Lisek, czyli nasi tytułowi bohaterowie. Muszę powiedzieć, że wszystkie okładki są przecudne, proste, przykuwające uwagę i wszystkie w jednym tonie. Widać, że autorka skrupulatnie podeszła do tematu grafiki, wszystko jest spójne ze sobą i z wymyśloną historią.
„Tam” to wprowadzenie do całej opowieści. Poznajemy tutaj Malutkiego Liska – uroczego, ale i samotnego. Mieszka w dolinie, a jego najlepszym miejscem jest jabłonka. Pewnego dnia lisek zauważył intruza – Wielkiego Dzika, który tułał się wokół dolinki. Dzik został pod jabłonką. Dla Lisa wiązało się to z tym, że nie był już samotny, że znalazł towarzysza, ale także musiał zacząć się z nim dzielić. Wszystko w jego życiu się zmieniło. Nic nie było takie samo. Lisek wyruszył więc do pobliskiego lasu, a gdy wrócił… Dzika nie było. Lisek bardzo się smucił i mocno tęsknił, bo przyzwyczaił się do towarzystwa Dzika. Po wielu dniach i tygodniach Dzik powrócił. I od tej pory Lisa i Dzika połączyła wielka przyjaźń na zawsze. Następnie ukazane są ich losy, jak spędzali wspólnie czas, jak zmieniała się pogoda i jak radzili sobie we dwójkę. Widzimy trudy znalezienia pożywienia, mróz, sprzeczki orz początek ich wyprawy w nieznane.
Mnie bardzo wzruszył moment znalezienia kolorowego szalika, który wisiał wysoko na drzewie. Nie dość, że trudno go było zdobyć, to zwierzęta przełamały go na dwie równe części, aby oba zwierzątka mogły wtulić się w jego ciepło. Mocno wzruszająca i czuła scena. Rozdarła moje serce.
„Tam” to historia o pięknie kształtowanej przyjaźni. O tym jak trudno jest zrozumieć drugą – inną od nas – osobę. O dzieleniu, byciu razem, wspólnych chwilach, o pięknych przeżyciach. Historia ta pokazuje, że nikt nie chce być sam, ale bycie z kimś zobowiązuje do odpowiedzialności i kompromisów. Urocza, pełna ciepła i wrażliwości opowieść o zwierzętach, którzy spotkali się pod jabłonką i wspólnie wyruszają w wyprawę, podczas której ich przyjaźń będzie wystawiona na próbę, którą przejdą i która ich jeszcze bardziej wzmocni.
Jestem bardzo zadowolona, że sięgnęłam po ten komiks. Jest on skierowany do dzieci, ale ja bawiłam się i wzruszałam równie dobrze. Naprawdę warto tą opowieść czytać z dziećmi lub dzieciom, bo może ona skłonić do rozmowy na różne tematy: przyjaźni, zwierząt, podróży, dzielenia się, pragnień czy nawet pogody. Zwierzęcy bohaterowie są fenomenalni, charakterni, ale też emocjonalni. Fabuła przesiąknięta emocjami i pokazująca niezwykłą relacje. Oprawa graficzna równie godna pochwalenia: kolorowe, barwne, kształtne ilustracje; bajkowe, nasycone, wręcz pastelowe przestrzenie i krajobrazy, wszystkie kadry odpowiednie i spójne z całością. Wizualnie i fabularnie komiks świetny. Mam nadzieję, że pozostałe części będą równie wybitne.
Podsumowując gorąco polecam ten komiks dzieciakom, młodzieży, ale i dorosłym. Zarówno miłośnikom komiksów, jak i osobom takim jak ja, którzy stronili od tego gatunku. Każdy wczuje się w problemy bohaterów. Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie.

Komiks. To gatunek literacki, który kojarzył mi się z dawnym Kaczorem Donaldem, gazetowymi stronami i dziwnymi chmurkami, które nijak się miały do obrazka. Rok 2019 wszystko zmienił, ponieważ pomalutku zaczęłam sięgać po komiksy. Dobrze wykonane, nieoczywiste i świetne zarówno fabularnie jak i graficznie. Tak też było z serią Malutki Lisek i Wielki Dzik. Kiedy zobaczyłam 5...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię krótkie powieści. Powieści, które mogę ekspresowo połknąć. W bibliotece przyuważyłam książkę, która z początkiem roku 2019 pojawiała się we wszystkich notowaniach blogerów i krytyków, na których zajmowała z reguły wysokie miejsce. Początkowo nie byłam przekonana do niej z powodu tematu – uzdrowisk, kurortu i sanatorium, lecz koniec końców uważam ją za wyjątkową pozycję.
Ta niepozorna książka, na której okładce znajduje się postać kobiety w odcieniach szarości, jest debiutem prozatorskim Barbary Klickiej, znanej polskiej poetki. Nie czytuje zbyt często poezji, więc nie znałam do tej pory ani samej autorki ani jej twórczości. Sam tytuł – „Zdrój” – zdradza temat książki. Możemy się domyślać, że będziemy czytać o sanatorium, pięknym kurorcie i dochodzeniu do zdrowia. Początkowo bałam się, że będzie to taka typowa, letnia powiastka o chorowaniu i rekonwalescencji, jednak to co otrzymałam zbiło mnie z tropu. Otrzymałam powieść nieoczywistą, nietypową i wielowarstwową.
Główną bohaterkę Kamę poznajemy w momencie jazdy autobusem. Dziewczyna pochodząca z Warszawy z ogromną walizką, w której znajdują się gumiaki w razie gdyby padał deszcz, zmierza do Ciechocinka do sanatorium. Ta 33-letnia kobieta po przebytej chorobie nowotworowej, aby nie stracić renty, dostaje przydział do leczenia w ośrodku sanatoryjnym. Kama niepewna tego co ją na miejscu spotka, wyrusza autobusem do sanatorium. Po drodze spotyka inna kuracjuszkę, Beatę, z którą wdaje się w rozmowę i wspólnie zmierzają do ośrodka. Kama to dziewczyna po przejściach, wycofana, mało energiczna, bardzo samotna. Stara się dopasować do innych pensjonariuszy, jest grzeczna, ułożona, ale ciągle wisi nad nią widmo smutku i niezdecydowania. Kama w sanatorium przebywa miesiąc. Widzimy jej spotkania z innymi pensjonariuszami, wizyty u doktorów i rehabilitantów, a także potajemne, wieczorne rozmowy z tajemniczym Piotrem. Kamila pochodzi z Warszawy, jest młoda i wykształcona, co dla innych wszystkowiedzących kuracjuszek staje się ogniwem do lekkich ataków, plotek i wyrzutów. Kamila jest obca, inna, nie wpasowuje się w typowego kuracjusza. Kamila jednak doskonale wie jak wygląda turnus w sanatorium, bowiem jako dziecko na takowe jeździła. Lecz wtedy była dzieckiem, a pobyt w ośrodku był beztroski i przypominał kolonie albo obóz. Kobieta wraca myślami właśnie do czasów dziecięcych, kiedy chorowała. Teraźniejszość łączy się ze wspomnieniami, samotność z radością, a spotkania z wielkim rozczarowaniem.
Nietuzinkowe w tej powieści jest to jak skrupulatnie autorka opisała plejadę postaci. Zosia, Bogusia, Zdzisław – wszyscy obgadujący, wypytujący się i wścibscy. Wiedzą lepiej i chcą, aby wszyscy inni myśleli tak jak oni. Kamie wmawiają ciążę, sugerują pielgrzymkę do Lichenia i ciągle wypominają, że mieszka w Warszawie. Istna mieszanka towarzyska! Do tego dochodzi cały personel pracujący w ośrodku. Niemiła, opryskliwa, patrząca z góry recepcjonistka, zadufana w sobie lekarka czy rehabilitant Mariusz, który prowadzi życiowe wywody. Brak w ich pracy uśmiechu, zaangażowania, zwykłej empatii i czułości w stosunku do pacjentów. Widać tu tylko mechaniczne odruchy, zdawkowe odpowiedzi, surowość i totalne niezaangażowanie. Aż mi duszno było czytając o stosunkach personelu względem kuracjuszy.
„Zdrój” to książka opowiadająca nie tylko o kobiecie, o chorobie, o ludziach, ale także o miejscu. Przestrzeń jaką jest cały ośrodek, wydaje się ciemny, surowy, bez życia. Długie korytarze, brak możliwości wyjścia, duszne sale – nie dziwię się, że nasza bohaterka czuła się tam obco, lękliwie i sztywno.
„Zdrój” to naprawdę dobra i wartościowa pozycja na polskim rynku. Świetny debiut ukazujący kobietę w trakcie choroby i rekonwalescencji, zagubioną i samotną. Opowieść krąży wokół miejsca leczniczego, gdzie spotykają się różni ludzie, a tego leczenia jest jak kot napłakał. Ponadto jest tu pokazane jak trudno odnaleźć się w sytuacji dostosowania do innego miejsca i ludzi, jak łatwo wracamy do wspomnień z lat dzieciństwa i jak czujemy się, gdy ciało odmawia nam posłuszeństwa. Książka o godności, stereotypach, samotności i niedostosowaniu.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą książką, bo zupełnie ją sobie inaczej wyobrażałam. Dostałam w niej porządną, dobrze napisaną, nietypową historię; świetne charaktery i różne osobowości bohaterów, dziwne relacje między nimi; obraz ośrodka, stosunek personelu do pacjentów oraz świetny, hipnotyzujący język i narrację. Ta książka wyzwoliła we mnie wiele ambiwalentnych emocji, skłoniła do przemyśleń i do głębszej interpretacji. Dobre rozpoczęcie 2020 roku!!!

Lubię krótkie powieści. Powieści, które mogę ekspresowo połknąć. W bibliotece przyuważyłam książkę, która z początkiem roku 2019 pojawiała się we wszystkich notowaniach blogerów i krytyków, na których zajmowała z reguły wysokie miejsce. Początkowo nie byłam przekonana do niej z powodu tematu – uzdrowisk, kurortu i sanatorium, lecz koniec końców uważam ją za wyjątkową...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znowu seria z Kicią Kocia i Nunusiem. Znowu otwierane okienka do wspólnego tworzenia historii. Ty razem rzecz się dzieje w domu bohaterów. Nunuś zgubił swoją ulubioną zabawkę, nie potrafi jej znaleźć. Kicia Kocia mu pomaga i razem przemierzając kolejne domowe pomieszczenia poszukują szarego szczurka.
Wraz z bohaterami dziecko ogląda pokoje, kuchnie, łazienkę. Poznaje meble, zabawki i różne domowe urządzenia.
Z taką książką można dziecko nauczyć, gdzie w mieszkaniu poszczególne rzeczy powinny się znajdować i jak je układać, aby ich nie gubić.
Seria Kicia Kocia i Nunuś to zawsze dobra i wartościowa propozycja dla małych i dużych.

Znowu seria z Kicią Kocia i Nunusiem. Znowu otwierane okienka do wspólnego tworzenia historii. Ty razem rzecz się dzieje w domu bohaterów. Nunuś zgubił swoją ulubioną zabawkę, nie potrafi jej znaleźć. Kicia Kocia mu pomaga i razem przemierzając kolejne domowe pomieszczenia poszukują szarego szczurka.
Wraz z bohaterami dziecko ogląda pokoje, kuchnie, łazienkę. Poznaje meble,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Posłuchaj, mały! Gill McLean, Steve Smallman
Ocena 6,6
Posłuchaj, mały! Gill McLean, Steve ...

Na półkach: ,

Uwielbiam opowieści o zwierzętach. Najbardziej o psach. Zawsze mnie rozczulają i wzruszają, ale też czasem śmieszą.
"Posłuchaj, mały" to świetna opowieść ukazująca nawyki związane z opieką nad zwierzętami, psią rywalizację i przywiązanie.
Figo to bardzo szczęśliwy pies. Ma wszystko co mu jest w życiu potrzebne. Ciepły domek, kochających właścicieli, posłanie, pełną miskę i mnóstwo zabawek. Pewnego dnia w domu Figo zjawia się szczeniak Leoś. Początkowo Figo warczy na malucha i zostaje odesłany do koszyka. Z czasem psy nawiązują prawidłową relację. Figo uczy Leosia jak radzić sobie z ich Państwem, o co i kiedy prosić i jak się zachowywać, aby dostać paróweczkę. Starszy i doświadczony pies pokazuje mu świat i uczy szczeniaka prawidłowego zachowania.
Bardzo mi się ta maleńka książeczka podobała. Uczy empatii i uczula na to, że o zwierzę trzeba dbać i może być przydatną lekturą, kiedy w domu ma się pojawić mały milusiński przyjaciel. Można z dzieckiem przeczytać opowieść i wytłumaczyć na bazie historii Figa i Leosia, jak oswoić pieska i przyzwyczajać go do dobrych nawyków.

Uwielbiam opowieści o zwierzętach. Najbardziej o psach. Zawsze mnie rozczulają i wzruszają, ale też czasem śmieszą.
"Posłuchaj, mały" to świetna opowieść ukazująca nawyki związane z opieką nad zwierzętami, psią rywalizację i przywiązanie.
Figo to bardzo szczęśliwy pies. Ma wszystko co mu jest w życiu potrzebne. Ciepły domek, kochających właścicieli, posłanie, pełną miskę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kicię Kocię poznałam dzięki swojej pracy. Czytam dzieciom w przedszkolu i muszę wiedzieć co w dziecięcej trawie piszczy. Dlatego coraz częściej sięgam po literaturę dla najmłodszych.
"Kto mieszka w lesie?" to fantastyczna książka nie tylko do czytania, ale też do nauki. Mamy tu do czynienia z książką, w której są otwierane okienka, co na pewno zachęci dzieciaki do poznania historii Kici Koci.
W tym tomie Kicia Kocia i Nunuś wybierają się na wycieczkę. Szukają motylka w parku, liska w lesie, kaczkę na jeziorze, zajączka na polanie, a po tych wszystkich wojażach czeka ich smakowita nagroda. Książka ta pokazuje nie tylko obraz wspólnego spędzania czasu przez naszych bohaterów, ale też uczy w jakie miejsca można pójść, jaka roślinność i zwierzęta mogą stanąć na naszej drodze. Samo otwieranie okienek przez dzieci jest świetną zabawą i takie ćwiczenia uczą zręczności.
Bardzo ciekawa książka do wspólnego zaczytania z dzieckiem.

Kicię Kocię poznałam dzięki swojej pracy. Czytam dzieciom w przedszkolu i muszę wiedzieć co w dziecięcej trawie piszczy. Dlatego coraz częściej sięgam po literaturę dla najmłodszych.
"Kto mieszka w lesie?" to fantastyczna książka nie tylko do czytania, ale też do nauki. Mamy tu do czynienia z książką, w której są otwierane okienka, co na pewno zachęci dzieciaki do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Albert i Karolina to urocze zwierzaki. Pies i kot. Przyjaciele jakich mało. Mieszkają we wspólnym przytulnym domku, gdzie razem figlują. Najlepszą zabawą dla Alberta oprócz wylegiwania się przy kominku jest podjadanie smakołyków Karolinie. Pies nie ma umiaru i zjada nie tylko swoją miskę, ale też jedzonko kotki. Pewnego dnia miarka się przebrała. Karolina widząc swoją pustą miskę nie wytrzymuje. Wyprowadza się do sąsiedniej rodzinki. Albert stęskniony i samotny ze wszystkich sił próbuje przeprosić Karolinę i zachęcić do powrotu do domu. Czy mu się to uda? Hmmm.
Bardzo urocza i milutka opowieść o przyjaźni, która zostaje wystawiona na próbę. Pokazuje, że nie można bez pytania brać cudzych rzeczy i że nadmierne objadane się wcale nie jest dobre i zdrowe. Porusza też temat samotności i tęsknoty oraz tego, że razem zawsze raźniej.
Dla młodszych dzieci będzie ciekawą opowieścią o przyjaciołach-zwierzakach, a dla starszych dobrą zachętą do rozmowy o emocjach, tęsknotach i przyjacielskich problemach.

Albert i Karolina to urocze zwierzaki. Pies i kot. Przyjaciele jakich mało. Mieszkają we wspólnym przytulnym domku, gdzie razem figlują. Najlepszą zabawą dla Alberta oprócz wylegiwania się przy kominku jest podjadanie smakołyków Karolinie. Pies nie ma umiaru i zjada nie tylko swoją miskę, ale też jedzonko kotki. Pewnego dnia miarka się przebrała. Karolina widząc swoją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewien niedźwiadek siedzi na trawie i patrzy w niebo. Chyba na coś czeka. Dosiadają się do niego leśne zwierzaki - jeż, zając, myszka i wspólnie patrzą i czekają na gwiazdę, aż spadnie. Gwiazda jest magiczna, bo spełnia życzenia. Niedźwiadek bardzo chciał gwiazdę złapać, żeby pomogła mu znaleźć kompanów do zabawy. Czy zwierzątko znajdzie przyjaciół?
Krótka książeczka do czytania razem z dzieckiem o zdobywaniu przyjaciół, o zaufaniu i o wspólnej zabawie.
Mnie nie poruszyła, ale pewnie dzieciom się spodoba.

Pewien niedźwiadek siedzi na trawie i patrzy w niebo. Chyba na coś czeka. Dosiadają się do niego leśne zwierzaki - jeż, zając, myszka i wspólnie patrzą i czekają na gwiazdę, aż spadnie. Gwiazda jest magiczna, bo spełnia życzenia. Niedźwiadek bardzo chciał gwiazdę złapać, żeby pomogła mu znaleźć kompanów do zabawy. Czy zwierzątko znajdzie przyjaciół?
Krótka książeczka do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To historia nieprzeciętna. To historia, która skłoni nas do zatrzymania się i do refleksji. To historia o szukaniu tego co w życiu najważniejsze.
"O chłopcu, który wpadł do książki" będę długo pamiętać. Czytając ją po raz pierwszy, po ostatniej stronie miałam lekki "zawias". Czytając drugi raz zdałam sobie sprawę z wielu - jak dotąd pomijanych lub wypaczanych - kwestii w moim życiu.
Lubię zaczytywać się w książki dla dzieci, ale nigdy nie trafiłam na tak mądrą, pouczającą i metaforyczną opowieść, która z jednej strony jest opisana w sposób krótki, łatwy i przyjemny, z drugiej jednak zostawia czytelnika w osłupieniu i z wieloma pytaniami, na które każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ta książka to uczyniła.
Cała fabuła opiera się na życiu jednego bohatera -małego chłopca, który na przestrzeni całej książki staje się dorosły. Zmierzamy z nim świat, obserwujemy zwierzęta i przyrodę, podziwiamy piękno otaczającego świata, doświadczamy z nim cudownych chwil. Towarzyszymy mu w najpiękniejszych dniach w Jego życiu - podczas dorastania, ślubu, narodzin dzieci, wybudowania domu. Bohater dojrzewa i starzeje się na naszych oczach. Zadaje pytania o sens istnienia, ucieka na momencik, aby powrócić i docenić to co ma i czego dokonał.
Cudowna, symboliczna, poruszająca serca, pokrzepiająca opowieść o dorastaniu, o samoświadomości, o rodzinie, przemijaniu i docenieniu najważniejszej wartości -ŻYCIA.
Bogato i przejmująco ilustrowana, z krótkimi i mądrym hasłami. Można ją czytać i oglądać na okrągło i za każdym razem wyniesiemy z niej coś nowego i innego.
Jestem pod wrażeniem tej opowieści. Będzie idealnym prezentem na święta dla dużego i małego czytelnika. Razem z dzieckiem można podjąć dyskusje na trudne, życiowe tematy, bo książka do tego skłania.
Polecam opowieść "O chłopcu, który wpadł do książki" każdemu, kto w literaturze szuka czegoś więcej niż tylko blichtru i łatwych przekazów. Tu przekaz będzie emocjonalny i wartościowy.

To historia nieprzeciętna. To historia, która skłoni nas do zatrzymania się i do refleksji. To historia o szukaniu tego co w życiu najważniejsze.
"O chłopcu, który wpadł do książki" będę długo pamiętać. Czytając ją po raz pierwszy, po ostatniej stronie miałam lekki "zawias". Czytając drugi raz zdałam sobie sprawę z wielu - jak dotąd pomijanych lub wypaczanych - kwestii w...

więcej Pokaż mimo to