-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
W „Okrutnej siostrze” widać te same elementy, które występowały również w „Córce króla moczarów”. Akcja znów toczy się w odludnym miejscu, w lesie, na łonie natury. W fabułę wplecione są ciekawostki o otaczającej nas faunie i florze. Jest również kilka wzmianek o ulubionych baśniach, w które bawiły się siostry. A jednak temat na jakim autorka oparła swoją opowieść jest w mojej ocenie, o wiele bardziej wciągający niż w poprzedniej książce. Karen Dionne bardzo dobrze ujęła wątpliwości jakie mnożą się w głowie rodziców i ich sprzeczne emocje. Naprawdę warstwa psychologiczna tej powieści jest jej najmocniejszą stroną.
Rodzinną tajemnicę poznajemy dzięki dwóm osiom czasowym. Relacja Rachel, która spędziła 15 lat w zakładzie psychiatrycznym po śmierci swoich rodziców, za których zamordowanie się obwinia, przeplata się z opowieścią jej mamy, Jenny. Powoli przed czytelnikiem pojawia się obraz rodziny, która zmaga się z ogromnym i niebezpiecznym problemem.
Rachel jest postacią, której nie da się nie lubić. Choć wydaje się krucha i złamana przez los, to wbrew pozorom ma w sobie ogromną wolę walki. Jest zdeterminowana do zmierzenia się z prawdą, którą przez lata jej umysł wypaczył. A będzie to szalenie niebezpieczna misja.
Trochę mi zabrakło wyjaśnienia motywacji Charlotte, czyli siostry Jenny. Miała ona bardzo dobry kontakt z Dianą, siostrą Rachel. Jednak ich relacja jest dla mnie nie do końca zrozumiała. Uważam, że w książce jest jej poświęcone za mało czasu. A szkoda, bo myślę, że jej charakter również wart jest rozwinięcia.
„Okrutna siostra” jest godna polecenia. Z kart książki wyłania się historia, która jest szalenie realna, a zarazem przerażająco okrutna. Ja znów musiałam sobie dozować jej treść, by przetrawić kolejne wydarzenia w życiu rodziny Cunningham. Nie znaczy to, że powieść nie trzyma w napięciu, bo to rośnie w miarę czytania. Jednak na tyle mocno wczułam się w ich sytuację, że emocjonalnie musiałam chwilę odpocząć. A to oznacza, że książka spełnia swoją rolę i zmusza do refleksji.
Najnowsza powieść Karen Dionne, podobnie jak poprzednia, łapie czytelnika za serce i wywołuje w nim burzę uczuć. Autorka znów stworzyła historię pełną niepokoju i trudnych do podjęcia decyzji. I choć akcja z początku rozwija się dość wolno, to zdecydowanie nabiera tempa pod koniec. Jeśli lubicie thrillery psychologiczne, to warto zwrócić uwagę na tę powieść.
W „Okrutnej siostrze” widać te same elementy, które występowały również w „Córce króla moczarów”. Akcja znów toczy się w odludnym miejscu, w lesie, na łonie natury. W fabułę wplecione są ciekawostki o otaczającej nas faunie i florze. Jest również kilka wzmianek o ulubionych baśniach, w które bawiły się siostry. A jednak temat na jakim autorka oparła swoją opowieść jest w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-15
Moja fascynacja mitologią słowiańską, zaczęła się od przeczytania książki „Szeptucha”, której autorką jest właśnie Katarzyna Berenika Miszczuk. Poznając losy Gosławy i Mieszka pełne niebezpieczeństw i demonów, zakochałam się w Bielinach i magicznym klimacie jaki wokół tej miejscowości wyczarowała autorka. Jednym tchem pochłonęłam całą serię o perypetiach Gosławy Brzózki i mam nadzieję, że kolejne części jeszcze przed nami. Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość, że 24 listopada ukaże się najnowsza książka pisarki, w której znów wrócimy w to pełne magii miejsce. I choć bohaterami „Tajemnicy domu w Bielinach” jest rodzina Lipowskich, czyli do tej pory nieznane nam osoby, to spotkanie z postaciami z poprzedniej serii jest nieuniknione. W końcu Bieliny to dość mała wieś.
Nadchodzące wakacje dla rodziny Lipowskich, zapowiadały się zupełnie inaczej niż dotychczas. Zamiast wyjazdu nad morze, czwórka dzieci i ich mama przyjechali do wsi Bieliny, aby zająć się schorowaną Ciocią Mirką. Zmiana jest szczególnie trudna dla dzieci, szczególnie że to nie wakacyjny wyjazd, a przeprowadzka na stałe. Stan domu, jaki zastają po dotarcia na miejsce oraz dziwne zachowanie Ciotki, napawa ich niepokojem. Szybko odkrywają, że coś jest nie tak. Skoszona trawa w jedną noc odrasta, garnki i patelnie same spadają z wieszaków, w domu pomimo ciągłego sprzątania ciągle jest brudno. Dzieci są zdeterminowane, żeby odkryć tajemnicę, którą skrywa dom i dziwnie się zachowująca Ciocia. Czy te zdarzenia da się wyjaśnić siłą rozumu?
Z wielką przyjemnością czytałam tę książkę. Bardzo podobał mi się klimat, jaki autorka stworzyła w swojej powieści. Przerażający, niepokojący, ale zarazem wzbudzający naszą ciekawość do tego stopnia, że od lektury nie idzie się oderwać. Moją sympatię zyskali również bohaterowie tej historii. Rodzeństwo Lipowskich pomimo sprzeczek, których nie idzie uniknąć w rodzeństwie, potrafią świetnie współpracować ze sobą w sytuacjach problemowych. Bardzo podobała mi się postawa Leszka, który wierzy w naukowe wyjaśnienia i twardo stąpa po ziemi. Czy jego przekonania nie ulegną zmianie, to musicie się dowiedzieć sami. Z Tomisławą łączy mnie zamiłowanie do książek i szalenie zazdroszczę jej prezentu jaki otrzymała od Cioci Mirki. Bogusię podziwiam za odwagę, na którą ja na pewno nie zdobyłabym się w takiej sytuacji. Ale nie tylko rodzeństwo zostało w tej książce świetnie wykreowane. Postacie drugoplanowe również zapadają nam w pamięć i pokazują swój charakter.
I to co lubię najbardziej, czyli słowiańskie elementy, na których oparta jest fabuła tej powieści. Obrzędy, które dziś już zapomniane, w książkach Pani Miszczuk nadal są żywe i to mnie szalenie cieszy. Pozwala to najmłodszym poznać naszą kulturę, jeszcze sprzed czasów przejścia na wiarę chrześcijańską. Jak dla mnie to ogromny plus.
Ja jestem oczarowana tą historią. Nie tylko pod względem fabularnym. Autorka również porusza ważny problem, z jakim coraz więcej dzieci się spotyka. Mianowicie rozwód rodziców, który często budzi w nich poczucie winy, złości i smutku. Tutaj również dzieci inaczej reagują na decyzję dorosłych. Jednak pani Katarzyna nawet ten drażliwy temat ujęła w bardzo delikatny sposób, próbując wyjaśnić, że rozejście się rodziców nie jest winą dzieci. A miłość do dziecka nigdy nie ustaje, nawet jeśli wypali się ta łącząca dorosłych.
Warto również zwrócić uwagę na wydanie. Książka zawiera również ilustracje, które wykonał Marcin Minor. Są po prostu świetne! Monochromatyczne, ale to nadaje im tajemnicy, która doskonale pasuje do klimatu książki.
Jedynym minusem powieści jest jej długość. Zdecydowanie za szybko się skończyła. Pociesza mnie tylko fakt, że w przygotowaniu jest kolejna część. Już nie mogę się doczekać.
„Tajemnica domu w Bielinach” jest uroczą książką, którą polecam do czytania całej rodzinie. Oprócz spotkania ze słowiańskimi bóstwami, które budzą lekkie uczucie strachu, mamy tutaj opowieść o trudnych emocjach, ale przede wszystkim o wsparciu rodziny, które jest bardzo ważne i potrzebne każdemu.
Zdecydowanie polecam! Warto czekać na premierę!
Moja fascynacja mitologią słowiańską, zaczęła się od przeczytania książki „Szeptucha”, której autorką jest właśnie Katarzyna Berenika Miszczuk. Poznając losy Gosławy i Mieszka pełne niebezpieczeństw i demonów, zakochałam się w Bielinach i magicznym klimacie jaki wokół tej miejscowości wyczarowała autorka. Jednym tchem pochłonęłam całą serię o perypetiach Gosławy Brzózki i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-05
Lubię czytać biografie, wywiady i wspomnienia sławnych ludzi. Dlatego bez wahania sięgnęłam po tę pozycję. Jan Englert jest dla mnie głównie znany z roli Jerzego z serialu „Matki, żony i kochanki”, który oglądałam w dzieciństwie. I to wspomnienie jest u mnie najsilniejsze. Kolejne, to rola w kultowej polskiej komedii „Kiler” i postać senatora Ferdynanda Lipskiego. Książka jednak ukazała mi człowieka, który swoje życie w pełni poświęcił grze w teatrze, a występy w filmach były raczej epizodyczne.
Bardzo podobała mi się forma w jakiej poznajemy bliżej sylwetkę Jana Englerta. Swobodna rozmowa pomiędzy aktorem i dziennikarką, daje nam poczucie jakbyśmy znajdowali się w tym samym pokoju, co członkowie dialogu. Dzięki temu książkę czyta się szalenie szybko i z wielką przyjemnością. Oprócz poznania wspomnień i doświadczeń artysty, dowiemy się jak wygląda praca w teatrze, przygotowania do otrzymanej roli i wysłuchamy wielu ciekawych anegdot związanych z wydarzeniami, które rozgrywały się za kulisami. We wspomnieniach Pana Englerta, spotkamy się z ogromnym szacunkiem jakim darzy on swoich kolegów po fachu.
Ogromnie podobał mi się dystans z jakim aktor podchodzi do swojego życia, nie tylko zawodowego. Sam się przyznaje, że w młodości potrafił być zuchwały i zbyt pewny siebie. Z biegiem lat nabrał pokory i z pewną pobłażliwością spogląda na siebie sprzed lat.
Jan Englert jest osobą mającą wiele twarzy i doskonale odnajdującą się w różnych rolach. Nie tylko tych teatralnych. Pełnił też funkcje związane z ogromną odpowiedzialnością jak choćby stanowisko dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie, był również dziekanem oraz rektorem w warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza, a obecnie jest wykładowcą na tejże uczelni.
Spędziłam mile czas słuchając o początkach aktorskiej kariery, rozważań o dawnym i aktualnym statusie teatru, trudności jakie pandemia stawia przed aktorami teatralnymi, a wszystko to w przyjemnej atmosferze. Myślę, że książka spodoba się nie tylko fanom samego aktora, ale może być też ciekawą lekturą dla przyszłych adeptów szkół teatralnych i filmowych.
Lubię czytać biografie, wywiady i wspomnienia sławnych ludzi. Dlatego bez wahania sięgnęłam po tę pozycję. Jan Englert jest dla mnie głównie znany z roli Jerzego z serialu „Matki, żony i kochanki”, który oglądałam w dzieciństwie. I to wspomnienie jest u mnie najsilniejsze. Kolejne, to rola w kultowej polskiej komedii „Kiler” i postać senatora Ferdynanda Lipskiego. Książka...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-18
Zaczynając swoją przygodę z tą serią, nie miałam pojęcia, że rozrośnie się ona do sześciu tomów. Ale to sprawiło, że moja podróż z osobliwcami trwała dłużej, niż początkowo zakładałam. I aż szkoda, że właśnie dobiegła końca.
Ostatnia już książka z serii o osobliwych ludziach, trzyma ten sam poziom co poprzednie tomy. Znów przyjdzie nam podróżować w niebezpieczne miejsca, by zgromadzić siódemkę wybranych, o których mówi przepowiednia. Ponownie spotkamy się z podopiecznymi Pani Peregrine, których znamy i lubimy (albo i nie), i przyjdzie nam walczyć w szeregach osobliwców z najgorszym wrogiem jaki tylko istnieje w ich świecie. Caul powrócił jeszcze silniejszy niż poprzednio i z nową armią głucholców, nad którą Jacob nie ma już kontroli. Zapowiada się naprawdę emocjonująca rozgrywka na śmierć i życie.
W tej serii bardzo podoba mi się sam pomysł na fabułę. Nadal jestem pod wrażeniem świata osobliwców, którzy żyją w pętlach i pod czują opieką ymbrynek. Lubię powieści pełne zwrotów akcji i szalonego tempa, i ta powieść zdecydowanie spełnia moje oczekiwania. Nie ma tutaj ani chwili wytchnienia, bo upiory lada chwila zaatakują, o czym świadczą plagi jakie Caul zsyła na Diabelskie Poletko. Książka tak mocno wciąga, że czyta się ją błyskawicznie, choć to ponad 600 stron. Nie znajdziemy tutaj jednak zbędnych opisów, a język jest zrozumiały i skierowany do młodego odbiorcy, więc strony uciekają w zaskakującym tempie. Bohaterowie tworzą naprawdę cudowną paczkę, która wzajemnie się wspiera, a czytelnik aż zazdrości im takiej relacji.
Przepiękna opowieść o przyjaźni, lojalności i miłości tak silnej, że warto dla niej oddać swoje życie. Zdecydowanie warto znać przygody Jacoba i jego osobliwych towarzyszy. Jako ciekawostka powiem, że w powieści znajdziecie polskie akcenty. Ale jakie, to już musicie sami się dowiedzieć.
Pozycja obowiązkowa dla fanów powieści przygodowych z oryginalną fabułą.
Zaczynając swoją przygodę z tą serią, nie miałam pojęcia, że rozrośnie się ona do sześciu tomów. Ale to sprawiło, że moja podróż z osobliwcami trwała dłużej, niż początkowo zakładałam. I aż szkoda, że właśnie dobiegła końca.
Ostatnia już książka z serii o osobliwych ludziach, trzyma ten sam poziom co poprzednie tomy. Znów przyjdzie nam podróżować w niebezpieczne miejsca,...
2021-10-06
Wrocław to piękne miasto, ale jak każde miejsce na Ziemi, ma też swoje mroczne tajemnice. Z najnowszej książki pani Izy Michalewicz dowiemy się o kilku głośnych zbrodniach, których wspólnym mianownikiem jest właśnie stolica Dolnego Śląska.
Tematyką kryminalną interesuję się od dawna. Nie wiem z czego to wynika? Może z chęci uzyskania odpowiedzi, dlaczego dochodzi do morderstw? Kto jest do nich zdolny? Czy są jakieś sygnały, które mogą nas ostrzec, że nasze życie jest zagrożone? A może po prostu ze zwykłej ludzkiej ciekawości? W każdym razie często sięgam po literaturę o takiej tematyce, a także słucham kryminalnych podcastów. Wiele spraw polskich i zagranicznych jest mi znanych, jednak każdy twórca czy dziennikarz zwraca uwagę na inne detale i zawsze jest szansa, że dowiem się czegoś nowego o znanej mi sprawie.
W książce znajdziemy sześć rozdziałów, a każdy z nich poświęcony jest innej przerażającej sprawie. Cztery z nich było mi już wcześniej znanych, a dwie są dla mnie zupełnie nowe. Muszę jednak powiedzieć, że rozdział czwarty zatytułowany „Amok” sprawił, że moje przekonania co do winy skazanego, uległo zmianie. Sprawa morderstwa Dariusz J. i oskarżonego o to zabójstwo Krystiana Bali jest o tyle ciekawa, że został ona skazany na podstawie dowodów poszlakowych. I to właśnie one, po lekturze tej książki, wzbudzają moje wątpliwości czy aby na pewno za kratami więzienia siedzi odpowiednia osoba. Choć trzeba przyznać, że charakter i zachowanie Krystiana Bali bynajmniej nie przysparza mu przyjaciół.
W sprawie tajemniczej śmierci Martyniki Ł., wrocławskiej dziennikarki, szokuje najbardziej zachowanie policji na miejscu ujawnienia zwłok. Tyle zaniedbań, których dopuścili się śledczy, uniemożliwiło wyjaśnienie tej sprawy.
Książka ma dużą czcionkę oraz szerokie interlinie, co ułatwia czytanie. Również konstrukcja zdań wpływa na szybkie przyswajanie czytanego tekstu. Książka zawiera również relację bliskich zarówno ofiar jak i oskarżonych. Sami sprawcy mieli możliwość zabrania głosu, jednak nie wszyscy z tego skorzystali. Pani Iza dotarła również do adwokatów, którzy prowadzili przytoczone sprawy, a także znajdziemy w publikacji zdanie policjantów czy ludzi pracujących przy śledztwach. Wszystko to pozwala nam szeroko spojrzeć na poruszane w książce ludzkie tragedie.
Podobało mi się, że autorka przedstawia ofiary omawianych zbrodni, przybliżając nam ich plany, marzenia, cele. To sprawia, że czytając tę książkę nie widzimy ciał, a prawdziwych ludzi takich samych jak my. Uzmysławiamy sobie, że równie dobrze któryś z tych rozdziałów mógłby opisywać naszą historię. A to skłania nas do refleksji, by doceniać każdy dzień i obserwować ludzi w naszym otoczeniu.
„Ballady morderców. Kryminalny Wrocław” to zbiór sześciu głośnych spraw kryminalnych, które wstrząsnęły całym krajem. Jest to fascynująca lektura dla osób, które interesują się motywami morderców oraz pracą organów ścigania. Zapoznamy się z dowodami, które doprowadziły do skazania oskarżonych, poznamy sylwetki ofiar, staniemy oko w oko z mordercami, będziemy świadkami nieudolnie prowadzonych śledztw przez policję. A najbardziej przerażające jest w tym wszystkim to, że historie z książki nie są fikcją! I mogą spotkać każdego z nas! Nie da się przejść obok tej publikacji obojętnie. Ilość emocji jaka mnoży się w czytelniku podczas lektury jest ogromna. Myślę, że warto poznać Wrocław również z tej mrocznej strony.
Wrocław to piękne miasto, ale jak każde miejsce na Ziemi, ma też swoje mroczne tajemnice. Z najnowszej książki pani Izy Michalewicz dowiemy się o kilku głośnych zbrodniach, których wspólnym mianownikiem jest właśnie stolica Dolnego Śląska.
Tematyką kryminalną interesuję się od dawna. Nie wiem z czego to wynika? Może z chęci uzyskania odpowiedzi, dlaczego dochodzi do...
2021-10-09
„Córka Króla Moczarów” to naprawdę dobry thriller z bardzo ciekawą fabułą. Na pewno spodoba się osobom, które w powieściach cenią sobie dobrze stworzony portret psychologiczny postaci. A to wyszło autorce świetnie.
Poznajemy Helen i jej rodzinę. Kobieta utrzymuje się z produkcji i sprzedaży dżemów. Prowadzi spokojne życie do czasu, aż w radiu słyszy komunikat o ucieczce z więzienia o zaostrzonym rygorze jednego z osadzonych. Tym więźniem jest jej ojciec, który doskonale radzi sobie w poruszaniu się po podmokłych terenach i będzie trudny do złapania dla policji. Jedyną osobą, która może go wytropić jest właśnie Helena. Jego córka. Córka Króla Moczarów, która odebrała mu wolność. Rozpoczyna się polowanie.
Książka składa się z dwóch osi czasowych. Aktualne wydarzenia z tropienia ojca, przeplatają się ze wspomnieniami Heleny z dzieciństwa, które znajdziemy w rozdziałach zatytułowanych „Chata”. Czytając o przeszłości Heleny byłam przerażona warunkami w jakich przyszło żyć jej i jej matce. Ogromnie współczułam obu, choć to ewidentnie matka Helen jest w gorszej sytuacji. Dziewczyna w wieku dwunastu lat została porwana i doskonale pamięta swoją rodzinę i poprzednie życie. Helena, dla której dom na moczarach jest jedyną rzeczywistością jaką zna, szybko adaptuje się do zastanej sytuacji. Ojca traktuje jako wzór do naśladowania, a jej relacja z matką jest raczej nikła. Z czasem zdaje sobie sprawę, że ojciec to tyran, ale nadal jej przywiązanie do niego jest ogromne, a wpływ jaki na nią ma obezwładniający.
Podczas lektury towarzyszyła mi cała masa emocji, dlatego musiałam sobie dozować zawartość książki. Choć przedstawiona historia to fikcja literacka, jest jednak na tyle realna, że mogłaby się wydarzyć naprawdę i dlatego opisywane sytuacje mogą czytelnika przytłoczyć. Powieść dość powoli się rozwija, wydarzenia nabierają tempa dopiero pod sam koniec, ale to wcale nie musi być wadą książki. Ja co prawda lubię jak się dużo dzieje, ale w przypadku tej opowieści i bagażu emocji jaki ze sobą niesie, to nawet lepiej, że czytelnik ma czas przetrawić doświadczenia małej dziewczynki i jej młodej matki.
Muszę dodać, że nie tylko postać Heleny została doskonale wykreowana. Jej matka i ojciec to również postacie, którym autorka poświęciła dużo czasu. Z kart książki wyłania nam się obraz relacji polegającej na przemocy i zastraszaniu. Widać też trudną więź między matką, a córką. Nie są one tak blisko, jak zazwyczaj w takich relacjach. Jest gorzej, bo Helena czasem grozi swojej matce, a na pewno okazuje jej pogardę. A nieprzewidywalny ojciec i we mnie budził przerażenie.
Jest to powieść z gatunku tych, które zapadają w pamięci czytelnika na długo. Jeśli nie przeszkadza wam powolne tempo w powieściach, a lubicie książki, które mocno oddziałują na emocje to „Córka Króla Moczarów” powinna spełnić wasze oczekiwania!
„Córka Króla Moczarów” to naprawdę dobry thriller z bardzo ciekawą fabułą. Na pewno spodoba się osobom, które w powieściach cenią sobie dobrze stworzony portret psychologiczny postaci. A to wyszło autorce świetnie.
Poznajemy Helen i jej rodzinę. Kobieta utrzymuje się z produkcji i sprzedaży dżemów. Prowadzi spokojne życie do czasu, aż w radiu słyszy komunikat o ucieczce z...
2021-09-29
Jeśli jesteście ciekawi dalszych losów Rothgara, Norgala oraz pozostałych mieszkańców Syllonu, to nadszedł właściwy moment. Drugi tom „Ucznia Nekromanty” jest już dostępny w księgarniach!
Rothgar po przemianie w licza ma ogromny żal do swojego ucznia, że stanął mu na drodze do tronu i teraz planuje się zemścić. A jak na potężnego nekromantę przystało, zemsta będzie okrutna.
Norgal po wybudzeniu się ze śpiączki, nie będzie miał za dużo czasu na rozeznanie się w sytuacji panującej w mieście. Stanie wobec dużo ważniejszego problemu, jakim będzie walka o przetrwanie.
Nie chcę wam za dużo opowiadać o fabule, bo nie chcę zdradzić za dużo szczegółów. To trzeba odkrywać powoli samemu. Ja wam za to opowiem o swoich wrażeniach po przeczytaniu tej powieści. A emocji podczas lektury miałam sporo i to naprawdę różnych.
Kolejny raz ogromną złość budziły we mnie akty agresji i przemocy. Szczególnie postać Narela wywoływała we mnie gniew. A jego chora relacja z córką N’irą wręcz przyprawiała mnie o mdłości. Równie silne emocje wzbudzał u mnie doktor Vuduun i jego przerażające eksperymenty na ludziach. Ale za to zawsze rozśmieszyć potrafił mnie wampir Mavec. I to jest chyba moja ulubiona postać z tej serii. Były członek gildii złodziei ma niesamowity zmysł obserwacji i jego słowne potyczki z liczem naprawdę mnie bawiły. Dużym zaskoczeniem było dla mnie zachowanie Rothgara. Malefik, który do tej pory jawił mi się jako zimny egoista, pokazał swoje ludzkie oblicze i udowodnił, że ma uczucia, a nawet moralny kręgosłup.
Wszystkie postaci w powieści zostały doskonale wykreowane. Zarówno te pierwszoplanowe, jak i te poboczne. Zostały one tak plastycznie opisane, że czytając książkę miałam wrażenie jakbym oglądała sceny z filmu.
Oprócz nowych bohaterów autorka wprowadziła też nowe lokacje. Duża część historii rozgrywa się na jednym z księżyców Joliny. Na Vertunie panują zupełnie inne zasady posługiwania się magią niż na Jolinie. Występują tam również sukhusy, które terroryzują mieszkańców. Spotkać można też smoki, które w niektórych miastach sprawują władzę. Ale kto i dlaczego się tam znalazł, to już musicie dowiedzieć się sami.
Po raz kolejny jestem pełna podziwu dla autorki, że stworzyła tak skomplikowaną, a zarazem spójną powieść. Znów mamy mnóstwo intryg, w których zdecydowanie można się pogubić. Spiski, knowania i układy towarzyszą nam na każdym kroku. W powieści mamy również mnóstwo wątków, które układają się w sensowną całość. Powieść jest długa, nie da się ukryć, jednak (oprócz wagi tego tomiszcza) nie czuć tego podczas czytania. Nie ma tutaj zbędnych opisów czy niepotrzebnych wypełniaczy. Za to jest niesamowity klimat pełen magii, mroku, a czasem nawet grozy. Powieść jest tak złożona, że zostaje w pamięci i towarzyszy nam jeszcze długo po jej przeczytaniu. Niejednoznaczni bohaterowie są mocną stroną tej książki. Potrafią nas zaskakiwać, denerwować, wywoływać skrajne uczucia. Wszystkim, których urzekła „Plaga” polecam zapoznać się też z „Fascynacją”. To jest naprawdę fascynująca lektura!
Jeśli jesteście ciekawi dalszych losów Rothgara, Norgala oraz pozostałych mieszkańców Syllonu, to nadszedł właściwy moment. Drugi tom „Ucznia Nekromanty” jest już dostępny w księgarniach!
Rothgar po przemianie w licza ma ogromny żal do swojego ucznia, że stanął mu na drodze do tronu i teraz planuje się zemścić. A jak na potężnego nekromantę przystało, zemsta będzie...
2021-09-14
Rachel rozpoczyna naukę w nowej szkole. Dziewczyna próbuje wtopić się w tłum, jednak nie jest to proste zadanie. Jej rówieśnicy pochodzą z zamożnych rodzin, a Rachel do takiej nie należy. Ponadto od samego początku trafia na czarną listę, bo zadarła z Lux – jedną z popularnych uczennic. Jej los trochę się odmieni, gdy dołączy do klubu miłośników horrorów, które uwielbia. Jednak grupa nie skupia się tylko na oglądaniu strasznych filmów. Ich działalność jest o wiele bardziej przerażająca. Czy dziewczyna odnajdzie się wśród członków klubu? Czy nowi znajomi pomogą jej uporać się z traumą z przeszłości?
„Krzycz!” jest powieścią, która wciąga czytelnika od samego początku. Już sam prolog jest przerażający, a dalej jest tylko lepiej. Głównej bohaterki nie da się nie lubić, bowiem Rachel jest osobą, która nie narzuca się innym. Jest skryta i ostrożna w zawieraniu nowych relacji, a to wszystko przez traumę jakiej doświadczyła w przeszłości. Również jej zamiłowanie do oglądania filmów grozy wynika z tych przerażających wydarzeń. W ten sposób dziewczyna chce się oswoić ze strachem. Jak jej to wyszło, dowiecie się z lektury.
Podobał mi się pomysł z wykorzystaniem w powieści Klubu Mary Shelley. Historia jego powstania była naprawdę bardzo ciekawa.
Również nawiązania do filmów grozy były dla mnie interesujące, bo też jestem fanką tego gatunku. I choć większość z wymienionych w książce klasyków już widziałam, to nie wykluczam, że po te mniej znane też z chęcią sięgnę. U mnie jednak znacznie wcześniej niż u Rachel, pojawiły się wątpliwości, co do bezpieczeństwa zarówno członków klubu podczas ich testów strachu, jak i ich wybranych ofiar.
Książka oddziałuje na czytelnika i wywołuje w nim wiele emocji, od strachu, przez złość, po niedowierzanie. Bardzo podobał mi się klimat jaki towarzyszył podczas czytania tej powieści. Sama musiałam sprawdzać w trakcie lektury, czy drzwi do mieszkania są właściwie zamknięte. A do tego powieść świetnie obrazuje młodzieńcze potrzeby, takie jak poczucie przynależności, akceptacji ze strony grupy rówieśniczej czy oderwania się od problemów.
Z czystym sumieniem mogę wam polecić tę książkę!
Rachel rozpoczyna naukę w nowej szkole. Dziewczyna próbuje wtopić się w tłum, jednak nie jest to proste zadanie. Jej rówieśnicy pochodzą z zamożnych rodzin, a Rachel do takiej nie należy. Ponadto od samego początku trafia na czarną listę, bo zadarła z Lux – jedną z popularnych uczennic. Jej los trochę się odmieni, gdy dołączy do klubu miłośników horrorów, które uwielbia....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-22
„Boginie” to druga powieść autora „Pacjentki”. Jego debiut spotkał się z dość ciepłym przyjęciem. Jak sam autor zaznacza, czuł dużą presję podczas pisania swojej drugiej książki. Czy jego obawy były słuszne?
Poznajemy pogrążoną w żałobie po swoim mężu Mariane, która pracuje jako terapeutka grupowa. Telefon od jej przerażonej siostrzenicy, zmusza ją do przyjazdu na Uniwersytet w Cambridge. Nie dość, że kobieta dowiaduje się, o brutalnie zamordowanej bliskiej znajomej Zoe, to w dodatku będzie musiała poradzić sobie z uczuciem straty po ukochanym. A ponieważ para poznała się właśnie na Uczelni, wszystkie odwiedzane miejsca przywołują wspomnienia i zadają jej ból. Zapewnienie bezpieczeństwa swojej siostrzenicy jest jednak najważniejsze, więc Mariana rozpoczyna swoje prywatne śledztwo. Wszystko wskazuje, że udział w zbrodni miał profesor Edward Foska. Pomimo solidnego alibi mężczyzny, Mariana za wszelką cenę chce udowodnić, że to on jest mordercą, ryzykując nawet własnym życiem.
Autor powieści z wykształcenia jest psychoterapeutą i przez dwa lata pracował jako opiekun na oddziale psychiatrycznym dla młodzieży. Widać to w jego powieści, bo bardzo trafnie opisuje kolejne fazy żałoby jakie przechodzi Mariana. Przedstawienie sylwetki głównej bohaterki jest naprawdę dopracowane. Mariana budzi w nas sympatię i czujemy jej ból oraz niemoc, która towarzyszy jej po stracie partnera.
Na plus zasługują również krótkie rozdziały, które sprawiają, że powieść szybko się czyta. Znajdziemy w niej również fragmenty z pamiętnika mordercy, które przybliżą nam jego dramatyczne dzieciństwo. A jak wiemy, traumy przeżyte w młodym wieku, mają ogromy wpływ na nasze dorosłe życie.
Bardzo podobało mi się w powieści, nawiązanie do mitologii greckiej. Lubię wykorzystanie takiego motywu w książkach.
Momentami miałam jednak wrażenie, że niektóre wątki zostały spłycone i niedomknięte. Powodowało to, że czułam się lekko zawiedziona.
Nie do końca zrozumiała była dla mnie również potrzeba Mariany by, bez względu na wszystko, udowodnić winę profesorowi. Tym bardziej, że zamordowana kobieta była jej zupełnie obca.
Jednak to co zdecydowanie mnie w tej książce kupiło, to zaskakujące zakończenie! Przyznam się, że miałam wiele opcji i pomysłów kto może stać za zbrodniami na uczelni. Takiego scenariusza jednak nie przewidziałam. Oj był efekt wow i ogromne niedowierzanie.
„Boginie” to całkiem udana powieść, która trzyma w napięciu. Choć niektóre zachowania głównej bohaterki są impulsywne, to wzbudza ona w nas pewną pobłażliwość na skutek przeżytych traum. Krótkie rozdziały nadają historii dynamizmu, który utrzymuje uwagę czytelnika. I to zakończenie, które wywołuje ogromne zdziwienie! Choć powieść ma pewne niedociągnięcia, to nie uważam, aby czas jej poświęcony był czasem straconym. Przyjemnie się ją czytało, szczególnie gdy ktoś tak samo jak ja, lubi wykorzystanie elementów mitologii w książkach.
„Boginie” to druga powieść autora „Pacjentki”. Jego debiut spotkał się z dość ciepłym przyjęciem. Jak sam autor zaznacza, czuł dużą presję podczas pisania swojej drugiej książki. Czy jego obawy były słuszne?
Poznajemy pogrążoną w żałobie po swoim mężu Mariane, która pracuje jako terapeutka grupowa. Telefon od jej przerażonej siostrzenicy, zmusza ją do przyjazdu na...
2021-09-05
Zmiany zawsze są trudne, a już szczególnie dla nastolatków, którzy jeszcze nie są tak ukształtowani emocjonalnie jak dorośli. I właśnie z taką dość znaczącą zmianą musi się zmierzyć Gretchen. Przeprowadzka do nowego miejsca, nowa szkoła i rozstanie z najbliższą jej przyjaciółką, to dla niej duży cios. Problemy w komunikacji z matką, która za każdym razem podcina córce skrzydła i widzi świat w czarnych barwach, wcale nie pomaga nastolatce. Jedyną szansą na oderwanie się od rzeczywistości jest dla Gretchen dołączenie do drużyny cheerleaderek. I tutaj jednak pojawi się problem. Nie jest jedyną osobą, która walczy o miejsce w grupie. Jej rywalką jest lubiana i znana w szkole Devra Dalby, która zrobi wszystko by pokonać konkurencję. Naprawdę wszystko!
Kolejna książka z serii „Ulica Strachu” wydana przez Wydawnictwo Media Rodzina, chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Nie ukrywam, że bardzo kibicowałam Gretchen w jej zmaganiach o miejsce w drużynie, i całkowicie stałam za nią murem. Choć troszkę jej nie rozumiałam. Widząc niechęć z jaką podchodzą do niej cheerleaderki, ja bym jednak zrezygnowała. Wykonując tak skomplikowane figury podczas treningów oraz pokazów, należy ufać sobie bezgranicznie. Relacja zarysowana w powieści, nie daje takiego wrażenia w stosunku do nowej uczennicy. Ale może moje podejście wynika z odmienności charakteru, nigdy nie lubiłam wychodzić przed szereg i raczej wolę unikać konfliktów niż je generować.
Gretchen czasem mnie jednak denerwowała. Szczególnie jej naiwność i zaufanie w stosunku do Sida (tak, to imię zobowiązuje). Ale trudno liczyć na wolne tempo rozwijania się ich relacji w powieści, która ledwo się zaczęła już się skończyła :) Z jednej strony to dobrze, że powieść jest krótka, bo szybko się ją czyta. I wydaje mi się, że to ma również związek z tym, że jest ona kierowana do młodzieży, która raczej preferuje krótkie formy literackie. Z drugiej brakuje mi w tych powieściach rozwinięcia pewnych wątków oraz szczerszej analizy portretów psychologicznych postaci.
Jednak muszę powiedzieć, że ta powieść mnie dość mocno zaskoczyła. Pozytywnie! To co autor nam sugeruje pod koniec drugiej części wprowadza niezły mętlik w głowie. Zupełnie zmienia to pogląd na dotychczasowe wydarzenia z książki. Dla mnie był to efekt WOW, i z tym większym napięciem czytałam dalej, chcąc dowiedzieć się zakończenia. I to również mnie nie zawiodło, choć znów niektóre sytuacje były dla mnie niezrozumiałe. Jednak podczas czytania tej powieści bawiłam się świetnie. Zaangażowałam się emocjonalnie, był efekt zaskoczenia, a historia zostanie mi w pamięci.
Mogę z czystym sumieniem polecić tę serię młodzieży, do której jest ona kierowana!
Zmiany zawsze są trudne, a już szczególnie dla nastolatków, którzy jeszcze nie są tak ukształtowani emocjonalnie jak dorośli. I właśnie z taką dość znaczącą zmianą musi się zmierzyć Gretchen. Przeprowadzka do nowego miejsca, nowa szkoła i rozstanie z najbliższą jej przyjaciółką, to dla niej duży cios. Problemy w komunikacji z matką, która za każdym razem podcina córce...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-30
Akcja powieści rozgrywa się w Syllonie, kilkadziesiąt lat po Rewolucji Światłości, która zrzuciła z piedestału wiarę w Pana Ciemności – Mor’tyra i narzuciła mieszkańcom wiarę w Pana Światłości. Podobnie jak w czasach Inkwizycji i tutaj nie obyło się bez prześladowań wyznawców innej religii, a najbardziej zagrożeni na utratę życia byli nekromanci. Profesja ta zniknęła z Akademii Magii, a wielu nekromantów zostało straconych. Pozostała grupa nadal działała oferując swoje usługi bogatym mieszkańcom oraz przenosząc swoją działalność do podziemia.
Pod opiekę Mistrza nekromancji Rothgara, trafia młody chłopak imieniem Norgal. Młodzieniec przejawia ogromne zdolności w zakazanej profesji oraz wyjątkowe umiejętności telepatyczne. W tajemnicy szkoli się w sztuce władania nieumarłymi, i wiele wskazuje, że jego moc będzie potężniejsza niż jego Mistrza.
Miałam mieszane uczucia względem głównego bohatera. Wychowywany w przekonaniu, że jest kimś wyjątkowym, staje się egocentrykiem nieczułym na cierpienie i ból otaczających go ludzi. Nie próbuje nawet ukryć tego w rozmowach z innymi. Jest samotnikiem i z wielką niechęcią oraz pod przymusem wdaje się w interakcje z rówieśnikami. Towarzystwo ożywionych zmarłych zdecydowanie mu odpowiada. Jest też krnąbrnym uczniem, który nie boi się zadawać niewygodnych pytań. A dodatkowo w jego umyśle czai się odrębny byt, który znacząco mąci mu w głowie, by chłopak postępował według jego planów. Norgal zyskał trochę w moich oczach, gdy zaczął przejawiać bardziej ludzkie uczucia, ale co wpłynęło na zmianę jego zachowania dowiecie się z kart książki.
Podczas nauki Norgala, autorka wprowadza nas w meandry tajemniczej wiedzy jaką posiadają nekromanci. Razem z uczniem poznajemy kilka sposobów na wskrzeszenie umarłego, władanie energią, sterowanie umarlakami czy powołanie do życia wampira. Wszystko jest przemyślane i zrozumiale wyjaśnione.
W powieści spotkamy się z różnymi rasami oraz magią, w której się specjalizują. Na ulicach Syllonu spotkamy elfy, niziołki, krasnoludy, dylfy, orków oraz wielu mieszańców różnych ras. Prawdziwa parada osobliwości nadająca powieści oryginalny klimat.
Autorka wyjaśnia zależności pomiędzy postaciami, opisuje historię królewskiego rodu, którego członkowie mają bardzo podobne rysy, nakreśla spory jakie narosły przez lata panowania obecnego władcy. Gdy skrywane tajemnice wychodzą na jaw, miasto pogrąża się w szaleństwie i pladze zombie, które dziesiątkują ludność, wtedy u czytelnika narasta poczucie grozy i apokalipsy.
„Uczeń Nekromanty. Plaga” to powieść dark fantasy, która dość znacząco różni się od swojej pierwotnej wersji. Moja opinia zbyt wiele się nie różni od tej sprzed dwóch lat, bo nadal jestem urzeczona stworzoną historią, bohaterami i wykreowanym światem. Tak jak w poprzedniej wersji nużyły mnie zbyt długie opisy, tak w nowym wydaniu (które straciło na objętości), ich ilość jest wyważona i nie wpływa to negatywnie na tempo akcji. Dodatkowo pojawiają się nowe wątki oraz postacie, które świetnie wplatają się w główny nurt opowieści, a nawet pozwalają lepiej zrozumieć skomplikowaną fabułę.
Powieść jest tak wielopoziomowa, że jestem przekonana, że każdy czytelnik zwróci uwagę na inny jej aspekt.
To co jednak mnie w powieści trochę raziło, to ciągłe nawiązywanie do stosunków płciowych bohaterów powieści. Jestem w stanie jednak zrozumieć taki zabieg, w końcu mamy do czynienia ze światem zepsutym i brudnym, gdzie nie ma miejsca na idealizowanie takich aktów.
Ta powieść z mrocznym klimatem, zdradzająca tajemnice tej owianej złą sławą profesji, zachwyci każdego fana apokaliptycznej wizji świata. Mimo dużej objętości, język jakim autorka się posługuje sprawia, że strony uciekają z zaskakującą szybkością, a przez powieść się po prostu płynie. W książce występuje duża ilość postaci o podobnych imionach, ale dzięki słowniczkowi znajdującemu się na końcu książki oraz drzewu genealogicznemu na jej początku, z łatwością zorientujecie się kto jest kim. Powieść trzyma w napięciu i naprawdę warto poświęcić czas, by przekonać się jak z plagą poradzą sobie nekromanci oraz mieszkańcy Syllonu. Ja zdecydowanie polecam lekturę tej książki!
Akcja powieści rozgrywa się w Syllonie, kilkadziesiąt lat po Rewolucji Światłości, która zrzuciła z piedestału wiarę w Pana Ciemności – Mor’tyra i narzuciła mieszkańcom wiarę w Pana Światłości. Podobnie jak w czasach Inkwizycji i tutaj nie obyło się bez prześladowań wyznawców innej religii, a najbardziej zagrożeni na utratę życia byli nekromanci. Profesja ta zniknęła z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-11
Czwarta powieść autorki, którą miałam okazję przeczytać i jestem nią zachwycona. „Płonące dziewczyny” w mojej opinii, są najlepszą książką C.J. Tudor jaką czytałam!
Ilość wątków w tej powieści jest ogromna, ale są one doskonale wyważone i świetnie łączą się w logiczną całość. Pomysł na fabułę od razu mnie przekonał, a osadzenie historii w wiosce skrywającej mroczne tajemnice, gdzie każdy każdego zna, był strzałem w dziesiątkę. Krótkie rozdziały, które kończą się w takim momencie, że musimy czytać dalej, aby dowiedzieć się co się właśnie wydarzyło, skutecznie zatrzymują czytelnika przy książce. Dodatkowo autorka świetnie buduje napięcie, które pod koniec sięga zenitu. Również język jakim napisana została powieść sprawia, że czyta się ją zaskakująco szybko. C.J. Tudor ma lekkie pióro i często używa sarkazmu oraz dowcipu, by urozmaicić dialogi.
Należy wspomnieć, że bohaterowie książki są doskonale wykreowani. Nie tylko te pierwszoplanowe postacie jak Jack i jej córka Flo, ale również te wydawałoby się mniej znaczące jak Aaron czy Rosie. C.J. Tudor bardzo dobrze oddała różnorodność ludzkich charakterów, które dodają powieści autentyczności. Podobało mi się również przedstawienie relacji matki z dorastającą córką, które zupełnie inaczej patrzą na świat, ale wkładają dużo wysiłku, by dojść do porozumienia. Pozwala to zrozumieć, skąd pojawiają się konflikty w relacji z nastolatkami, a ich opiekunami.
W swojej powieści C.J. Tudor zamieszcza pytanie, które nurtuje także mnie, i próbuje znaleźć na nie odpowiedź. Czy człowiek rodzi się zły? Czy to otoczenie i życiowe doświadczenia sprawiają, że zaczyna krzywdzić innych i postępować niewłaściwie?
W książce znajduje się też kilka nadnaturalnych zjawisk, ale nie determinują one całości, a nadają dodatkowego klimatu grozy, który i tak utrzymuje się od samego początku powieści.
No i zakończenie, które wbija w fotel! Zdecydowanie jest to historia, która sprawia, że pojawia się efekt ‘WOW’. Naprawdę doskonały thriller, od którego nie sposób się oderwać. Ja zdecydowanie polecam!
Czwarta powieść autorki, którą miałam okazję przeczytać i jestem nią zachwycona. „Płonące dziewczyny” w mojej opinii, są najlepszą książką C.J. Tudor jaką czytałam!
Ilość wątków w tej powieści jest ogromna, ale są one doskonale wyważone i świetnie łączą się w logiczną całość. Pomysł na fabułę od razu mnie przekonał, a osadzenie historii w wiosce skrywającej mroczne...
2021-08-05
Po „Lipcowe dziewczyny” sięgnęłam z kilku powodów. Po pierwsze sama urodziłam się na początku lipca, po drugie byłam ciekawa kolejnej powieści autorki, a po trzecie i najważniejsze zaciekawiła mnie fabuła książki.
7 lipca jest dla Addie dniem szczególnym. Obchodzi wtedy swoje urodziny.
I choć jej życie nie jest łatwe, bo wychowuje się bez mamy, a ojciec pracuje na okrągło, to ten dzień zawsze jest wyjątkowy. Dba o to jej starsza siostra Jessie. Wszystko się zmienia, gdy w jej 10 urodziny dochodzi do zamachów bombowych w londyńskim metrze. Tego dnia Jessie nie przychodzi po nią do szkoły, a ojciec wraca do domu w zakrwawionym ubraniu. Dziewczynka jest przekonana, że to wynik ataków terrorystycznych. Ale czy na pewno? W spokojne życie Addie wkrada się coraz więcej wątpliwości.
Pomysł na fabułę rzeczywiście mnie zaciekawił, bo zapowiadał się bardzo obiecująco. Jednak wraz z rozwojem akcji, powieść zaczęła mnie nudzić. Nie było tutaj zbyt dużo napięcia, które utrzymywałoby uwagę czytelnika. Czytając tę historię miałam poczucie chaosu. To wrażenie zostało spotęgowane również przez zastosowanie kilkuletnich przerw w opisywanych wydarzeniach z życia sióstr. Jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki, to ja nie widzę powiązań i dla mnie jest ono nielogiczne. A szkoda, bo powieść miała potencjał, ale nie został on wykorzystany.
Na plus zasługuje przedstawienie sytuacji bohaterów, ich zaangażowanie i poświęcenie. Szczególnie jest to widocznie u Jessie, która przejęła rolę matki nad maleńką Addie. Jednocześnie nie są to osoby jednowymiarowe. Każdy z nich ma swój ukryty motyw, jakąś tajemnicę, którą chcą zachować dla siebie. Sprawia to, że jedyną osobą, której w pełni ufamy i jest Addison. Dziewczyna próbuje poradzić sobie z trudnymi przeżyciami i wykluczeniem społecznym. Autorka potrafi pisać o uczuciach, których doświadczają bohaterowie w sposób oddający rzeczywiste stany ludzi w podobnych sytuacjach.
„Lipcowe dziewczyny” jest powieścią, która nie przekonała mnie do siebie. Raczej szybko o niej zapomnę, bo jak dla mnie nie ma w niej nic co by ją wyróżniało z powieści tego gatunku. Fabuła, choć miała potencjał, nie została w pełni wykorzystana, napięcia tutaj nie czułam, a wielokrotnie miałam uczucie, że powiązania wymyślone przez autorkę, są naciągane. Wydaje mi się, że dla fana tego gatunku to nie jest trafny wybór.
Po „Lipcowe dziewczyny” sięgnęłam z kilku powodów. Po pierwsze sama urodziłam się na początku lipca, po drugie byłam ciekawa kolejnej powieści autorki, a po trzecie i najważniejsze zaciekawiła mnie fabuła książki.
7 lipca jest dla Addie dniem szczególnym. Obchodzi wtedy swoje urodziny.
I choć jej życie nie jest łatwe, bo wychowuje się bez mamy, a ojciec pracuje na...
2021-07-25
„Dziewczyna znikąd” opowiada historię Lizzy, która mocno namiesza w życiu Michaela i jego przyjaciół. Dziewczyna pojawia się w szkole Shadyside High i wzbudza zachwyt męskiego grona, ale nikt tak naprawdę nie wie, skąd wzięła się w mieście. Bardzo mało mówi o sobie, a odkąd wkroczyła w życie Michaela, jemu oraz jego przyjaciołom zaczyna grozić niebezpieczeństwo. Kim jest tajemnicza dziewczyna? I czy Michael oraz jego przyjaciele mają się czego bać?
Powieść czyta się bardzo szybko, bo autor postawił na dynamiczny rozwój zdarzeń, a przy okazji ma lekkie pióro, więc kartki uciekają z zastraszającą prędkością. Nasza uwaga jest ciągle podsycana, więc od książki nie sposób się oderwać.
Jednak druga powieść z serii „Ulica strachu” nie przypadła mi już tak do gustu jak „Zabójcze gry”. Fabuła na jakiej opiera się cała historia Lizzy i Michaela, zawiera w sobie zjawiska nadprzyrodzone, a to sprawia, że powieść jest mniej wiarygodna. Owszem nadal trzyma w napięciu i jesteśmy ciekawi dalszego rozwoju wydarzeń, ale mamy świadomość, że jest to opowieść nierealna, a to znacznie zmniejsza wrażenie grozy. I choć mogę zrozumieć motywację Lizzy, to już cała reszta jest dla mnie nielogiczna. Nie chcę spoilerować, więc nie napiszę jaśniej, ale jej tłumaczenie jest zdecydowanie nieadekwatne do zaistniałej sytuacji. Miałam również wrażenie, że niektóre wątki były zbędne, bo autor ich nie rozwinął, przez co nie wnosiły nic do fabuły. Jestem tą książką trochę zawiedziona, ale nie uważam, żeby czas z nią spędzony był stracony.
Choć rozwiązanie całej zagadki nie do końca mnie usatysfakcjonowało, to z coraz większym niepokojem śledziłam kolejne losy bohaterów. Może i zakończenie nie daje się wyjaśnić rozumiem, ale emocji podczas czytania tej książki na pewno nie zabraknie.
Powieść polecam młodym miłośnikom historii grozy, którzy dodatkowo lubią elementy zjawisk nadprzyrodzonych. Jeśli lubicie się bać, to powieść powinna trafić w wasz gust.
„Dziewczyna znikąd” opowiada historię Lizzy, która mocno namiesza w życiu Michaela i jego przyjaciół. Dziewczyna pojawia się w szkole Shadyside High i wzbudza zachwyt męskiego grona, ale nikt tak naprawdę nie wie, skąd wzięła się w mieście. Bardzo mało mówi o sobie, a odkąd wkroczyła w życie Michaela, jemu oraz jego przyjaciołom zaczyna grozić niebezpieczeństwo. Kim jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-22
Rodzina Fearów, jak już samo ich nazwisko, budzi uczucie strachu. Podobno jej członkowie od stuleci zajmują się czarną magią. Po miasteczku Shadyside krążą legendy o klątwie jaka ciąży nad rodem Fearów. A jak wiemy w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy.
Rachel to siedemnastoletnia dziewczyna, która otrzymuje zaproszenie na imprezę urodzinową do Brendana Fear’a. Dziewczyna jest wniebowzięta, gdyż od dawna podkochuje się w chłopaku. Zabawa nastolatków ma się odbyć w posiadłości znajdującej się na wyspie, do której dostęp jest bardzo ograniczony. Najbliższa przyjaciółka oraz były chłopak Rachel, zdecydowanie odradzają jej udział w tym wydarzeniu. Dodatkowo dziewczyna dostaje jeszcze inne sygnały, które wskazują, że jej bezpieczeństwo jest zagrożone. Decyduje jednak je zignorować i mimo wszystko, bawić się świetnie. Jedno jest pewne! Wydarzenia z tej nocy już na zawsze zostaną w jej pamięci!
Książkę czyta się bardzo szybko. Zdecydowanie jest to powieść, przy której powiedzenie: „jeszcze tylko jeden rozdział” jest szalenie prawdziwe. Nie mogłam się od niej oderwać. Rozdziały choć krótkie, kończyły się w taki sposób, że moja ciekawość, co wydarzyło się dalej, musiała zostać natychmiast zaspokojona. Trzeba przyznać, że autor potrafi budować napięcie i utrzymać je w trakcie historii, aby zatrzymać czytelnika.
Zarówno fabuła jest ciekawa i wciągająca, jak i klimat jaki jej towarzyszy. Osadzenie fabuły na wyspie, gdzie nie ma zasięgu i znikąd pomocy sprawia, że naprawdę czujemy się bezradni. Sama czytając, zastanawiałam się jak bym postąpiła na miejscu grupy nastolatków w takiej sytuacji.
Minusem dla mnie było zbyt szybkie rozwinięcie akcji. Brakowało mi trochę bliższego poznania bohaterów. Jednak zdaję sobie sprawę, że jest to powieść dla młodzieży i rozumiem, że książka ma pełnić rolę rozrywkową, a nie dogłębnej analizy ludzkich zachowań, zatem to dla większości może być zaletą.
Trochę irytowała mnie główna bohaterka, która decyzję o uczestnictwie w zabawie podjęła dość pochopnie, kierując się wyłącznie uczuciami. Nie znając chłopaka, jednak wiedząc, że ma opinię dziwaka, dołączyła do grupy słabo znanych sobie osób, mimo ostrzeżeń najbliższej przyjaciółki. Ponadto, denerwowało mnie jej oddalanie się od grupy, choć sama doskonale wiedziała, że jest to ostatnia rzecz jaką należy robić będąc w niebezpieczeństwie.
Książka jest naprawdę przyjemną lekturą, która dostarcza dużo rozrywki, ale i wywołuje lekkie uczucie przerażenia. To taka lekka powieść, którą czyta się naprawdę szybko, ale i z wielkim zaciekawieniem. Fabuła jest spójna i realna, co dodaje jeszcze większego dreszczyku emocji. Myślę, że jest to dobry wybór dla młodych czytelników powieści grozy, bo od czegoś trzeba zacząć!
Rodzina Fearów, jak już samo ich nazwisko, budzi uczucie strachu. Podobno jej członkowie od stuleci zajmują się czarną magią. Po miasteczku Shadyside krążą legendy o klątwie jaka ciąży nad rodem Fearów. A jak wiemy w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy.
Rachel to siedemnastoletnia dziewczyna, która otrzymuje zaproszenie na imprezę urodzinową do Brendana Fear’a. Dziewczyna...
2021-07-09
Po tragicznym weekendzie w posiadłości rodziny de Walencourt, Greer próbuje skupić się na nauce. Jej myśli jednak cały czas uciekają do Henry’ego. Szukając sztuki, którą mogłaby wystawić by zaliczyć Probitiones, ktoś wsuwa jej pod drzwi pokoju zaginiony rękopis „Wyspy psów” Bena Jonsona. Fragment sztuki wywiera na dziewczynie tak ogromne wrażenie, że bez względu na wszystko postanawia wystawić tę sztukę. Decyzja ta okaże się dla niej szalenie niebezpieczna.
DOGS tak samo jak STAGS czyta się lekko i szybko za sprawą narracji, Greer potrafi budować napięcie opowiadając nam wydarzenia ze swojego życia. Tajemnica wokół sztuki Bena Jonsona, której szybko zakazano wystawiać, a samego dramatopisarza wsadzono do więzienia, tylko jeszcze bardziej rozbudza wyobraźnię dziewczyny. Greer do tego stopnia jest zdesperowana w dotarciu do wszystkich pięciu aktów dzieła, że łamie dane sobie postanowienie – że nigdy więcej nie wróci do posiadłości Longcross Hall.
Ciekawe w tej powieści jest to, że autorka inspirowała się prawdziwą sztuką, której autorem był Ben Jonson. Sztuka naprawdę wywołała ogromne kontrowersje i zakazano jej wystawiać, a wszystkie jej egzemplarze zniszczono. To dało M. A. Bennett szansę na stworzenie „Wyspy psów” na nowo, tak aby pasowała do fabuły książki, ale równocześnie wykorzystując prawdziwe informacje historyczne dotyczące dzieła, jak i jego twórcy.
Również klimat, jaki utrzymuje się w powieści, doskonale oddaje moje wyobrażenie o takiej elitarnej szkole jaką jest STAGS. Fabuła dzieje się w czasach współczesnych, ale uczniowie i bakałarze unikają technologii, a to pozwala przenieść się w czasie i przywołuje aurę tajemnicy i grozy.
Jeśli chodzi o pomysł na fabułę, to zdecydowanie bardziej podobała mi się część pierwsza. Była bardziej dynamiczna i budziła we mnie duże napięcie. W DOGS to właśnie powolne odkrywanie tajemnicy i łączenie elementów jest najważniejsze, choć pod sam koniec i mnie przyspieszył puls. Jednak nie da się ukryć, że autorka dokładnie przemyślała sobie stworzoną przez siebie historię i dzięki temu dostajemy jeszcze więcej ważnych informacji o organizacji, która urządzała polowania, nie tylko na zwierzęta.
Powieść zdecydowanie może podobać się osobom, które interesują się historią, szczególnie za czasów panowania Elżbiety I, ale spodoba się również młodzieży, która lubi rozwiązywać tajemnice i szuka powieści z lekkim dreszczykiem. Ja spędziłam miłe chwile z tą książką i dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi.
Nie muszę chyba dodawać, że jeżeli urzekła was historia Greer z pierwszej części i jesteście ciekawi co dalej z Zakonem Jelenia, to jest to dla was pozycja obowiązkowa!
Po tragicznym weekendzie w posiadłości rodziny de Walencourt, Greer próbuje skupić się na nauce. Jej myśli jednak cały czas uciekają do Henry’ego. Szukając sztuki, którą mogłaby wystawić by zaliczyć Probitiones, ktoś wsuwa jej pod drzwi pokoju zaginiony rękopis „Wyspy psów” Bena Jonsona. Fragment sztuki wywiera na dziewczynie tak ogromne wrażenie, że bez względu na wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-23
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści dla młodzieży! Naprawdę warto czekać na premierę, a ta już pod koniec czerwca! W tej książce znajdziemy wszystko, co potrzebne jest do stworzenia zapadającej w pamięci i budzącej emocje historii, która przy okazji skłania do refleksji.
Nie znalazłam w tej powieści słabych stron. Bardzo podobał mi się wykreowany przez autorkę świat pełen vortexów, czyli tuneli, dzięki którym można podróżować w przestrzeni. Takich podróży podejmują się tylko łowcy, których zadaniem jest pomóc Kuratorium w wyłapaniu i dostarczeniu do bezpiecznych stref splitów, czyli zmutowanych ludzi. Zdaniem Kuratorium, zmutowane istoty nie mogą żyć wśród innych ludzi, bo stanowią dla nich śmiertelne zagrożenie. Tworzone więc są specjalne miejsca, w których żyją cztery rodzaje splitów: grunterzy, zarzewcy, wirblerzy oraz pływańcy. Każda rasa charakteryzuje się innymi cechami, które mają związek z żywiołami: ziemią, ogniem, powietrzem i wodą. Te podziały przypomniały mi książkę „Tusz” Alice Broadway, gdzie mieliśmy naznaczonych i nienaznaczonych. Te dwie książki łączy jeszcze jeden ważny element, obie bohaterki znajdą się w sytuacji, która będzie od nich wymagać całkowitej zmiany nastawienia.
Główna bohaterka Elaine, pragnie wstąpić w szeregi łowców i pomóc Kuratorium pilnować granic. Jest to osoba bardzo charyzmatyczna, nastawiona na cel, a przy tym nie jest skoncentrowana tylko na sobie. Nie da się jej nie lubić, choć czasem jej upartość może denerwować. Widać, że jest wierna zasadom jakie wpajano jej w czasie edukacji. Przyjdzie jej się jednak zmierzyć z prawdą, która jest trudna do pojęcia, a która wywróci jej życie do góry nogami.
Nie tylko Elaine jest bardzo dobrze wykreowaną postacią. Wszyscy bohaterowie powieści mają swój charakter, nawet postacie drugoplanowe wzbudzają w nas różne emocje.
Historia stworzona przez autorkę jest jedną z tych, o których można by mówić i mówić. Jednak najlepiej będzie ją po prostu przeczytać. Naprawdę warto zagłębić się w lekturę tej książki, bo oprócz ważnych tematów takich jak rasizm czy segregacja rasowa, znajdziemy tutaj również pełną zwrotów akcji historię wciągającą tak mocno, jak siła vortexów. Również język jakim powieść została napisana sprawia, że przez karty książki się po prostu płynie. I aż chce się więcej! Cieszę się zatem, że jest to część pierwsza trylogii, bo jeszcze tyle przed nami!
Więc nie zastanawiajcie się długo i wskakujcie do najbliższego vortexu!
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści dla młodzieży! Naprawdę warto czekać na premierę, a ta już pod koniec czerwca! W tej książce znajdziemy wszystko, co potrzebne jest do stworzenia zapadającej w pamięci i budzącej emocje historii, która przy okazji skłania do refleksji.
Nie znalazłam w tej powieści słabych stron. Bardzo podobał mi się wykreowany przez autorkę świat...
2021-05-30
Po przeczytaniu trylogii z Igorem Brudnym byłam bardzo ciekawa nowej powieści Przemysława Piotrowskiego. I mogę z całą stanowczością powiedzieć, że autor dołącza do moich ulubionych pisarzy kryminałów! Kolejna książka, która okazała się sztosem!
Powieścią „Krew z krwi” autor udowadnia, że potrafi napisać dobrą i wciągającą powieść, która nie zawiera brutalnych scen morderstw. W najnowszej książce pan Przemysław stawia na emocje i to bardzo silne emocje. Bohaterem powieści jest Daniel Adamski – pisarz i ojciec pięcioletniego Leonarda, który jest poważnie chory. I to właśnie relacja ojca z synem jest najważniejszym elementem tej historii. Autor stawia przed nami bardzo ważne i trudne pytanie: „Poświęcilibyście życie innego człowieka, aby uratować chore dziecko?
Swoje dziecko? Swojego ukochanego syna?” (str. 7)
Bo właśnie z taką sytuacją musi zmierzyć się Daniel Adamski.
Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę. Widzę tutaj nawiązanie do sprawy Krystiana Bali, skazanego na 25 lat pozbawienia wolności, za morderstwo kochanka swojej byłej żony, który w swojej powieści „Amok”, opisał scenę morderstwa łudząco podobną do zabójstwa, za które został skazany.
I przez całą powieść zastanawiałam się czy Daniel okaże się jego naśladowcą? Czy tak jest, musicie przekonać się sami.
Mam wrażenie, że zawód jakim zajmuje się Daniel Adamski, również został wybrany bardzo świadomie. W powieści pojawia się nawiązanie do wypowiedzi jednego ze znanych pisarzy o zbyt dużej brutalności w powieściach, która szkodzi jakości kryminałów oraz o częstotliwości wydawania nowych książek wskazując, że pisanie na akord nie sprzyja ich jakości. I tym sposobem autor stworzył sobie pole do wyrażenia swojej opinii w obu kwestiach.
Bardzo podobała mi się również kreacja Daniela Adamskiego. Troskliwy ojciec, który jednak jest na tyle tajemniczy, że nie byłam w stanie bezwarunkowo mu zaufać. Sytuacja w jakiej się znalazł, uwaga jaka została mu poświęcona przez media i zainteresowanie ze strony wydawnictw jego nową powieścią, byłaby mu bardzo na rękę. Czy zatem sam jest sprawcą całego zmieszania jakie się wokół niego rozpętało?
W mojej ocenie „Krew z krwi” jest powieścią dopracowaną, która wywołuje w nas ogromnie wiele emocji. Wciągająca fabuła, poczucie zagrożenia, wielowymiarowy bohater to wszystko sprawia, że od książki nie idzie się oderwać. Ja jestem usatysfakcjonowana lekturą powieści i Wam też gorąco polecam sięgnąć po tę książkę!
Po przeczytaniu trylogii z Igorem Brudnym byłam bardzo ciekawa nowej powieści Przemysława Piotrowskiego. I mogę z całą stanowczością powiedzieć, że autor dołącza do moich ulubionych pisarzy kryminałów! Kolejna książka, która okazała się sztosem!
Powieścią „Krew z krwi” autor udowadnia, że potrafi napisać dobrą i wciągającą powieść, która nie zawiera brutalnych scen...
2021-04-26
Na sumę tego jacy jesteśmy, składa się nasze dzieciństwo, relacje z rodzicami, nasz temperament oraz środowisko w jakim dorastamy. Na niewiele z tych czynników mamy wpływ. Książka „Gorsza” obrazuje nam, jak trudno jest radzić sobie w dorosłym życiu, gdy koszmar z dzieciństwa powraca i jak wielką traumę mogą wyrządzić agresywne zachowania rówieśników.
Magda, główna bohaterka, prowadzi spokojne życie. Pracuje w krakowskim MPK i uwielbia prowadzić autobusy przegubowe. Jej koszmar z czasów szkolnych powraca, gdy orientuje się, że jednym z pasażerów, których wiezie, jest jej dręczyciel, a właściwie dręczycielka. Choć od wydarzeń z dzieciństwa minęło wiele lat, kobieta nie jest w stanie zapomnieć wyrządzonych jej krzywd. Postanawia zmierzyć się z przeszłością z nadzieją, że uda jej się raz na zawsze uwolnić od koszmaru ze szkolnych lat.
Książka porusza temat przemocy rówieśniczej, która dotyka nastolatków w szkole. Dzięki przedstawionej fabule, możemy poznać odczucia i spojrzenie na problem prześladowania nie tylko oczami ofiary, ale i jej oprawcy. I taki zabieg bardzo mi się podobał. Autor doskonale odwzorował bezradność i poczucie bezsensu prześladowanego, który w obawie przed kolejną falą agresji, nie szuka pomocy u dorosłych. Co powoduje u dręczyciela wrażenie bezkarności i popycha go do jeszcze większej chęci wyrządzenia krzywdy ofierze. Ukazanie motywów, które wpłynęły na zachowanie oprawcy sprawia, że dostrzegamy w nim również człowieka, choć zdecydowanie nie popieramy jego czynów.
Książka budzi w czytelniku wiele emocji. Nie da się uniknąć wrażenia, że przemoc rodzi przemoc. Jednak nie jest dla mnie dziwne, że żyjąc w poczuciu braku sprawiedliwości, nie da się uporać z demonami z przeszłości. Naprawdę pod względem psychologicznym, przedstawiona historia skłania do rozmyślań. Mnie jednak trochę zawiodła, bo okazała się mało trzymająca w napięciu. Praktycznie od samego początku wiemy, kto stoi za uwięzieniem trzech kobiet w piwnicy. I choć wydarzenia na samym końcu sprawiły, że byłam lekko zaskoczona, to nadal mam poczucie, że mało w niej jest z thrillera.
Nie zmienia to jednak faktu, że powieść zapada w pamięci i uważam, że warto poświęcić jej czas.
Na sumę tego jacy jesteśmy, składa się nasze dzieciństwo, relacje z rodzicami, nasz temperament oraz środowisko w jakim dorastamy. Na niewiele z tych czynników mamy wpływ. Książka „Gorsza” obrazuje nam, jak trudno jest radzić sobie w dorosłym życiu, gdy koszmar z dzieciństwa powraca i jak wielką traumę mogą wyrządzić agresywne zachowania rówieśników.
Magda, główna...
Powieść graficzna to coraz częściej spotykana forma dotarcia do młodego czytelnika i ja absolutnie się temu nie dziwię! Sama żałuję, że kiedy byłam dzieckiem nie spotkałam się z taką formą książki. Może wtedy moja fascynacja literaturą objawiłaby się wcześniej, a nie w szóstej klasie szkoły podstawowej?
Pisaliście kiedyś pamiętnik? Ja przyznam się, że tak. I to nie tylko w szkole podstawowej i gimnazjum, ale nawet w liceum mi się zdarzało przelewać na papier swoje rozterki, problemy czy rzeczy, w moim mniemaniu, warte zapisania. Nie byłam jednak na tyle skrupulatna, żeby zapisać cały zeszyt. Zazwyczaj porzucałam pisanie pamiętnika gdzieś w połowie.
Zupełnie rzecz się ma w przypadku 12letniej Tuvy, która powzięła decyzję, że swój pamiętnik zapisze w całości. Chce w nim opisywać swoje plany, osiągnięte cele i codzienne wydarzenia ze szkoły i jej życia. Czy jej się to uda? Tego dowiecie się z książki „Z ręką na sercu”.
„Z ręką na sercu” urzekła mnie swoim wydaniem. Książka jest po prostu przepiękna. Pełna kolorów i rysunkowych ilustracji, które cieszą oko.
Ponieważ pisana jest w formie pamiętnika, to czyta się ja bardzo szybko i przyjemnie. Historia opowiada o powrocie po wakacjach do szkoły, gdzie dla Tuvy i jej przyjaciółek rozpoczyna się siódma klasa. Tuva ma nadzieję, że będzie jak w poprzednim roku, czyli zabawy przy budowaniu najlepszej bazy w lesie oraz mnóstwo wspólnie spędzonych chwil z Linnea i Bao. jej przyjaciółkami. Okazuje się jednak, że nowy rok niesie za sobą zmiany. Zmiany, które mogą zagrozić tej przyjaźni. Czytając o problemach z jakimi spotykają się postacie z książki, przypomniałam sobie swoje doświadczenia z tych młodzieńczych lat w szkole. Autorce udało się oddać emocjonalne nastawienie dziewczynek na spotykające je sytuacje. Pierwsze miłości, chęć przynależności do grupy, próby pogodzenia koleżanek, rozdarcie Tuvy po której stronie się opowiedzieć, oraz próba zdefiniowania tego co to jest zakochanie. To znajdziemy w tej książce.
Książka porusza na swoich kartach pierwsze zauroczenia, nie tylko te płcią przeciwną. Jednak wątek fascynacji do osoby tej samej płci został przedstawiony ze smakiem, jako rzecz najbardziej normalna i uważam, że to właściwe podejście. Przynajmniej ta książka może skłonić młodego czytelnika do głębszych rozważań w tej kwestii i poszerzenia stanu swojej wiedzy. A książki, które rozbudzają ciekawość cenię najbardziej.
Powieść graficzna to coraz częściej spotykana forma dotarcia do młodego czytelnika i ja absolutnie się temu nie dziwię! Sama żałuję, że kiedy byłam dzieckiem nie spotkałam się z taką formą książki. Może wtedy moja fascynacja literaturą objawiłaby się wcześniej, a nie w szóstej klasie szkoły podstawowej?
więcej Pokaż mimo toPisaliście kiedyś pamiętnik? Ja przyznam się, że tak. I to nie tylko...